Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

Wodny stwór pokiwał głową i wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem.

- O, tak. Powiedz 'dziękuję', a potem idź w swoją stronę. Byle ostrożniej, niż kilka dni temu. Bywaj. I kiedyś odwdzięcz się komuś tym samym - odpowiedziała postać, odsuwając się od brzegu. Uśmiechnęła się radośnie i pomachała Rennardowi dłonią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż... dziękuje. - Odpowiedział, również machając. Niewątpliwie uleczenie go za nic niezwykle go zaintrygowało. Po chwili, kiedy jego mózg skończył analizować resztę słów wypowiedzianych przez stwora, uśmiech Rennarda zniknął, ustępując grymasowi zszokowania.

- Zaraz zaraz! Jak to kilka dni temu?! Ile byłem pod tą wodą?! - Krzyczał, mimo iż jego wybawicielka już odeszła. Odpłynęła raczej. 

Rennard machnął rękoma, odwrócił się i zaczął iść na polanę, na której niedawno konał. Jak się okazało, konał tam kilka dni temu...

Jako iż nie stracił orientacji, zamierzał stamtąd kontynuować swoją podróż. Teraz już w pełni zdrowy i sprawny.

- Odwdzięcz się komuś tym samym... - Mówił do siebie podczas drogi. Wybuchnął śmiechem i pokręcił głową. - Wybacz wodna koleżanko, moje zdolności są przeciwieństwem twoich. Ty leczysz... ja zabijam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanął u podnóża wzgórza, w którego stromej ścianie widniał otwór groty - miejsca docelowego. Do niego zaś wiodła ścieżka zaznaczona kamieniami ze świecącymi znakami w kształcie kłosów.

Ścieżka, mimo że wąska i stroma była zaskakująco wyraźna, niezarośnięta najmniejszym źdźbłem trawy. Nawet korzenie drzew nie ważyły się zakłócić przebiegu drogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te świecące znaki wydawały się jakby zaproszeniem do środka! Rennard czuł się z tego powodu niezwykle szczęśliwy. Im szybciej zrobi to co nakazuje mu kontrakt, tym szybciej wróci do domu i zakończy tą długą i zwariowaną przygodę.

Chłopak wkroczył na ścieżkę. Mimo iż szedł z rękoma przyciśniętymi do korpusu, przez to że było tutaj dość wąsko, posuwał na przód całkiem szybko. Jak to dobrze że podłoże nie było wyłożone żadnymi przeszkodami. 

Na jego ustach widniał wielki uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez następną godzinę równa ścieżka wiodła po grzbiecie wzgórza, do momentu w którym finalnie docierała do widzianej z dołu groty.

Jak się okazało, nie była to grota, ale szeroki łuk skalny porośnięty lianami i mchem. Tu ścieżka zmieniała się w wąski trakt wyłożony idealnie dopasowanymi do siebie, płaskimi kamieniami. Ale tu na kamiennych drogowskazach nie widniały wizerunki zboża, tylko dwa podłużne punkty - niebieskie oczy pozbawione źrenic i tęczówek.

Trakt wiódł do otoczonych skałami ruin świątyni zbudowanej w ioniańskim stylu. Ale zamiast z drewna, ta zrobiona była z kamiennych słupów na których podtrzymywany był dach z omszałymi dachówkami. Do środka prowadziły zamknięte, drewniane wrota. Ogród otaczający budynek był zaniedbany i zarośnięty. Punktami światła były panoszące się po nim świetliki w nadmiernej ilości. A nad głową Rennarda było nocne niebo usiane gwiezdnymi punktami. I zboże rosnące pod drzewami...

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała ta wędrówka nie była zbyt interesująca, toteż jego uśmiech zszedł już po 5 minutach. 

Zbliżając się do świątyni, odetchnął z ulgą. Cieszył się że w końcu na coś trafił. Cokolwiek, byle nie ta wąska i nudna ścieżka. 

- Nic dziwnego że ogród jest w tak fatalnym stanie! - Krzyknął, przypatrując się otoczeniu przed budynkiem. Wyglądał tak, jakby porzucono go dawno temu. - W końcu jaki ogrodnik chciałby codziennie tyle tutaj dymać... - Dodał, kiedy z zaskoczeniem dostrzegł kolejne kłosy zboża. Wytknął je palcem.

- Znowu wy! Najmocniejszy narkotyk świata, kryjący się pod postacią nieszkodliwego zboża! Precz ode mnie! - Mówił, idąc drogą do drzwi świątyni, z daleka omijając roślinę.

Chłopak dobiegł do drzwi, po czym zapukał trzy razy. Następnie splótł dłonie za plecami. Podskakiwał w miejscu, niczym mały dzieciak który dobija się do domu po cukierki w Harrowing...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrota otwarły się. Jak wskazywała niepisana tradycja opuszczonych, starych budynków skrzydła skrzypnęły upiornie i nikt za nimi nie stał. Tylko ciemność wchłaniająca całe światło wpadające z podwórka. 

- Czego potrzebujesz? - zapytał głos mówiący z wnętrza owej ciemności. Nie był ani męski, ani damski. Brzmiał jak coś bardzo starego i zapleśniałego, co od wieków jest pokryte warstwą kurzu... I czeka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard cofnął się o krok, kiedy wrota zaczęły się otwierać. Był niezwykle ciekawy co znajduje się z nimi.

Nie dowiedział się. Ciemność w środku wszystko ukryła. Był wieczór, nawet noc, mimo to ta ciemność była zdecydowanie zbyt... ciemna.

- Ja... - Odparł, zastanawiając się co ma powiedzieć. W końcu instrukcje które dostał były bardzo niejasne. 

- Miałem tu przyjść... i zobaczyć co mnie tutaj czeka. - Kontynuował, powoli zdając sobie sprawę jak bardzo głupie było podjęcie się tego zadania. Serio? Idź i sprawdź co się stanie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzący w ciemności byt zasyczał przeciągle, jakby smakował powietrze.

- Strzeżemy tego, co tu czeka. Czekamy na mistrza, aż przyjdzie. Damy ci to, czego potrzebujesz. A ty dasz nam część siebie. Oto cena. Przystajesz na cenę? - zapytał stwór. Mówił wieloma wyschłymi przez wieki głosami. Jego wyczekiwanie było niemal namacalne.

- Damy też to, czego chce ten który cię przysłał. Odbierzemy dodatkową część ciebie. Zawsze coś zostaje. Wspomnienie z dzieciństwa może? Może wspomnienie przyjaciela? Może część emocji? A może... Może zabierzesz nas ze sobą? Co nam dasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak przytakiwał, drapiąc się po brodzie. Proponowana cena była wyjątkowo... egzotyczna. Aż grzechem byłoby się nie targować.

- Odpada. Wszystko co we mnie, zostaje we mnie. Koniec kropka. - Powiedział stanowczo. - Dasz to co potrzebuję ja i mój zleceniodawca, tylko i wyłącznie za zabranie ciebie. To znaczy najpierw muszę wiedzieć czym jesteś i co jesteś w stanie zrobić, jak już stąd wyjdziesz. Bo wiesz, nie potrzeba mi jakiegoś demona który namiesza mi w głowie a potem zniszczy świat. Na początek przedstaw mi się!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard poczuł zwątpienie i chwilę zajęło zanim zorientował się, że nie są to jego odczucia. Owe należały do istoty skrytej w cieniu. Rozległ się jęk przepełniony cierpieniem i żalem, przywodzący na myśl psa wyjącego za właścicielem.

- Nie mamy imion. Mieliśmy ich wiele, każdy z nas miał. Potem mistrz  rozpoczął rytuał. Skała, nóż, serce, krew. Staliśmy się jednym dawno, dawno temu. Nie było tu jeszcze tych skał, ale był mistrz. I byliśmy my. Oddano nas, aby z ostatnich naszych myśli powstał on. Nocna pieśń. Odpowiedział na wezwanie i pożywił się naszym strachem. A teraz jesteśmy tu, aby strzec skały, noża, serca i krwi. Mogę dać to, czego pragnie twój władca w zamian za zabranie nas. Ale nie dam tego, czego pragniesz ty za tą samą cenę. Musisz zapłacić za siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No dobra! Bardzo to wszystko ciekawe ale wiecie, czas nagli. Czyli jak rozumiem, jeżeli chcę tego czego pragnę, mam wam oddać cząstkę siebie tak? - Zapytał. Jeżeli to był jedyny sposób, to już niech będzie jego strata. Byleby dostał to czego chce.

- W takim razie proszę! Bierzcie śmiało! Tylko weźcie coś, czego braku nie będę żałował, dobrze? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wypowiedz to. W przeciwieństwie do Wielkiego Architekta, możemy wiele. Choć nie aż tak wiele, jak on. Możemy przywołać Wędrowca, Nocną Pieśń. Tego, którego chcesz zgładzić. Możemy go uwięzić i oddać ci w niewolę, bo na to zezwolił nam mistrz. Cena... Chcemy od ciebie pięciu lat z dzieciństwa. Pięć lat wspomnień. Czy oddasz nam pięć lat wspomnień w zamian za Nocną Pieśń? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- 5 lat wspomnień... z dzieciństwa? - Zapytał, powtarzając to co usłyszał. Zastanowił się. Raczej zaczął wspominać te kilka lat z jego młodzieńczych lat.

Chwilę potem zarechotał. Wybuchł śmiechem. 

- Pozwolicie mi zapomnieć o tym beznadziejnym okresie, tak po prostu? W sekundę zapomnę o tych wszystkich chwilach, w jakich to mój tatuś mówił że wyrosnę na zakałę i rodzinny wstyd? Umowa stoi. Oddam moje wspomnienia z nieukrywaną chęcią i radością! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mrok zaszeleścił. Stwór przesunął się, a towarzyszącym mu dźwiękiem było przesypywanie się piachu. 

- Twoje pierwsze życzenie znajduje się obok twojej nogi.

Istotnie, obok nogi Rennarda leżała srebrna, niewielka szkatułka o kształcie idealnego sześcianu. Przez lata srebro zdążyło się utlenić i poczernieć, ale osad nie zakrył wyrytych w ściankach rysunków - prostych sylwetek ludzkich, dwóch ścierających się armii.

- Teraz drugie życzenie.

Płytki którymi wyłożona była podłoga zaczęły pękać, a spod nich wyrastało nic innego jak kłosy zboża. Z niezwykłą prędkością pięły się na wysokość kolan, a gdy już wszystkie wyrosły, kamienne ruiny zatrzęsły się w posadach.

Z góry spłynął złoty blask i uderzył w sam środek komnaty, choć nie zdołał jej oświetlić. Tajemnicza kreatura pozostała ukryta w mroku.

Rennarda siła uderzenia energii posłała aż pod ścianę, a w miejscu słupa światła zaczęła tworzyć się niewyraźna, biała postać którą widział na Shadow Isles. Skrzydlata, o sześciu oczach i nadnaturalnym wzroście.

Ale mimo upływu czasu, we krwi zabójcy wciąż pozostały resztki pajęczej toksyny, której organizm nie zdołał wydalić. I właśnie dlatego obraz istoty zamigotał, a miraż rozpadł się. Kreatura rzucała się wewnątrz słupa światła, ale nie była już biała. Spowita z czarnego i granatowego dymu, próbowała wydostać się na zewnątrz wyrzucając szponiaste ręce zaopatrzone w ostrza. Teraz miała tylko dwójkę świecących oczu, a dolna część ciała zmory rozpływała się w powietrzu. Upiór wił się w agonii, ale nie wydawał żadnego dźwięku. Światło zagłuszało wszelkie jego odgłosy.

- Nocna Pieśni, na mocy danej nam przez mistrza zamykamy cię w klatce. Powstałeś z cierpienia, a teraz sam zaznasz cierpienia. Dokonało się słowo.

Stwór znieruchomiał i wbił przerażające ślepia w Rennarda. Tkwił tak w bezruchu do momentu w którym światło się rozmyło i ostatecznie zniknęło. Wówczas sam zniknął.

- Od teraz Nocna Pieśń ci służy. Jest zaklęty w kamień w twojej kieszeni. Wezwij go, gdy będziesz potrzebował.

Strażnik świątyni westchnął, jakby zrzucił z siebie ciężar noszony przez całe wieki. Po tym Rennard pozostał w komnacie sam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard zdążył chwycić niewielką, srebrną szkatułkę. Zaraz potem ta znienawidzona przez niego roślina oplotła jego nogi. Jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem strachu. Nie był gotowy na kolejne chore halucynacje...

Zaraz potem zderzył się ze ścianą. Osunął się na ziemię i zastygł w pozycji siedzącej, cały czas oparty o ową ścianę. Przyglądał się całemu zdarzeniu. 

Kiedy było już po wszystkim a głosy ucichły, chłopak na początek próbował znów przypomnieć sobie chwile z dzieciństwa. Nie mógł, po prostu nie mógł. Był pewien że jeszcze kilkadziesiąt sekund temu pamiętał. To było cudowne! Zaraz potem powoli analizował to co zobaczył. Czyli ta istota, która wcześniej mieszała mu w głowie, która stworzyła te wszystkie koszmarne wizje... była teraz jego kundlem? Pomacał po kieszeni. Faktycznie, kamień tam był. 

Wyjął kamień. Dokładnie mu się przyjrzał. Zaraz potem zaczął go ściskać. Trząść nim. Nawet lekko uderzać o ziemię. Chciał to coś przyzwać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamień był półprzezroczystym, gładkim okrąglakiem. Po potarciu go dwa kroki przed Rennardem zmaterializował się ów dymny, widmowy stwór z ostrzami na przedramionach. Wisiał w powietrzu przygarbiony, z opuszczonymi rękami, co najmniej jak wyobrażenie mrocznego żniwiarza. Bardzo mrocznego żniwiarza.

Świecące ślepia wpatrywały się w zabójcę z nieukrywaną nienawiścią. Upiór roztaczał wokół siebie atmosferę grozy wyczuwalną nawet dla Rennarda, któremu przecież odtąd służył. Mężczyzna poczuł, jak jeżą mu się włosy na karku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak powoli wstał z ziemi, wpatrzony w upiornego potwora. Odczuwał lęk, mimo świadomości że to coś było od teraz jego sługusem. Wskazał palcem na stworzenie, próbując pozbyć się uczucia dyskomfortu.

- Widzisz?! - Zapytał doniosłym głosem, chcąc pokazać kto tu teraz jest panem. - Tak kończą frajerzy którzy mi się naprzykrzają! Skąd ta odraza w twoich oczach? Sam żeś sobie winien! Trzeba było próbować zrobić mi wodę z mózgu na Shadow Isles? Trzeba było?

Zamachnął się, chcąc zdzielić potwora po twarzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dym rozwiał się przy kontakcie z dłonią Rennarda. Zmora zmrużyła oczy i zafalowała gniewnie. Masy dymu z których był złożony mieszały się ze sobą, powodując że cały czas był w ruchu. 

- Kiedyś się uwolnię, mój panie. To lojalne ostrzeżenie. A kiedy to się stanie, pozostanę lojalny. Nie opuszczę cię do śmierci, a jeśli mi się poszczęści to może i dłużej? Pomyśl tylko, jak świetnie będziemy się bawić. - Zmora zarechotała ochryple. Nie miała ust, więc głos mówił wprost do głowy Rennarda. 

- Czekam na rozkazy - syknął. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na twarzy DeWetta pojawił się grymas niezadowolenia, kiedy to jego ręka przeleciała przez twarz potwora. Podejrzewał że coś takiego może mieć miejsce, mimo to musiał się upewnić. Czyli będzie musiał wykreślić ze swojej listy bicie potwora kiedy tylko zachce. Szkoda. 

- W takim razie postaram się, aby to twoje "kiedyś się uwolnię" potrwało bardzo, BARDZO długo. Oj tak, będziemy się razem świetnie bawić. Nawet nie wiesz jak bardzo! - Odparł, machając dłonią w jego twarzy. Rozwiewanie jego dymnego ciała zaczynało mu się podobać. Zaraz potem przestał, po czym klasnął w dłonie.

- Dobra! Skupmy się na pozytywach! Moich oczywiście.

Odwrócił się, do ściany w którą uderzył. Leżała tam szkatułka którą wcześniej zdążył pochwycić. Podszedł i chwycił ją. Zaraz potem spojrzał w górę i nabrał powietrza do płuc.

- Nareszcie! Moje zadanie dobiegło końca! - Wykrzyczał w euforii. - To oznacza że mogę wrócić na moje podwórko! - Wrócił do potwora, bardzo uśmiechnięty.

- Wyruszamy do Noxus, mój ty cienisty, niezadowolony, nowy przyjacielu! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wspaniale - odparł stwór. W jego głosie nieoczekiwanie zabrzmiała satysfakcja, a gdyby tylko miał usta najpewniej by się uśmiechnął. Ale wciąż się nie poruszył, tylko wisiał i czekał, aż Rennard coś zrobi, zlewając się stopniowo z czernią za jego plecami. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaiste wspaniale. Tylko że raczej nie wrócimy, stojąc jak kołki... - Odparł, po czym przeszedł przez swojego sługę, na chwilę rozwiewając go w pół. 

- Idziemy! Raz raz! - Zarządził. Nagle zatrzymał się po kilku krokach. Zdał sobie sprawę jak długą drogę będą musieli przebyć. Na samą myśl cały jego entuzjazm gasł.

- Zgaduję że nie znasz jakiejś szybszej metody podróży co? Jakaś teleportacja może... czy coś? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- He, he... Potrafię przemieszczać się przez myśli. W Noxus byłbym w ciągu kilku minut, ale, co oczywiste, nie z tobą - odparł z nieukrywaną satysfakcją, powoli przesuwając się za Rennardem. 

- Przeniosłem cię do Shadow Isles z pomocą Elise. Gdyby była w Noxus, może by się udało. I gdyby chciała pomóc... Tak, będziesz musiał iść pieszo. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedzią Rennarda było krzyknięcie. Wywołane złością oczywiście.

- Dlaczego zawsze takie szkarady, mutanty i inne duchy mają lepiej od zwykłych, dobrych ludzi? - Zapytał sfrustrowany. Czuł bardzo wielką niesprawiedliwość. 

- W takim razie nie ma rady. Będziemy razem podróżować te kilka dni, zapoznając się, rozmawiając, śpiewając i wspierać się jak brat z bratem. - Dodał, już nieco uspokojony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bo są lepsze od ludzi. A ty nie jesteś dobrym człowiekiem - odparł upiór, rechocząc. - Skoro już rozmawiamy jak przyjaciel z przyjacielem, jak starzy znajomi... Podobało ci się moje przedstawienie na Shadow Isles? - Sunął tak blisko Rennarda, że gdyby był trochę bardziej materialny, zapewne by się o niego ocierał. Choć niewątpliwie korzystne było posiadanie swojego własnego, podległego koszmaru na zawołanie, jego obecność była wyjątkowo przykra. Roztaczał wokół siebie atmosferę niepokoju.

Tymczasem na zewnątrz zaczęło już świtać. Słońce znajdowało się zapewne niewiele ponad horyzontem, ale póki co nie było go widać przez wysokie skały osłaniające ogród. W świetle dnia zmora była jeszcze mniej widoczna. Wydawało się, że powietrze go rozrzedziło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...