Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Cameron milczał. Dave zaś spojrzał na Ciebie.

- Wiesz... a zresztą nie ważne. Zrobicie jak uważacie - odparł i znów rzucił basem o ziemię. Jego głos był pełen gniewu.

Dave przysiadł i zapalił kolejnego papierosa. Cameron wstał wreszcie od perkusji.

- Ym, a może po nią pójdę? - spytał z lekką obawą przed reakcją Dave'a.

- Siedź na dupie i czekaj. Ren powiedział, że ona przyjdzie to czekamy - odparł gniewnie.

Cameron pożałował tego, że wstał. Usiadł na powrót i opuścił łeb w dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Słuchaj - zwróciłem się do Dave'a, również zły. - To, że jesteś na mnie wściekły nie oznacza, że możesz się wyżywać na innych, jasne? Spojrzałem na Camerona. - Idź po nią - powiedziałem, a potem znów skupiłem całą uwagę na swoim "przyjacielu". - Co cię obchodzi moje życie? - spytałem, podchodząc bliżej niego. - Widzę, że masz jakiś problem. JA jestem tego przyczyną? A może powinienem odejść stąd NA DOBRE, żebyś ty mógł spokojnie "walczyć o marzenia", bez jakiegoś marudzącego gnoja u boku?! - ryknąłem, nie patrząc nawet, czy Cameron nadal jest w salce, czy nie. __________________ Niechsiępobijąniechsiępobijąniechsiępobiją<3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave wstał spokojnie i spojrzał Ci w oczy. Pociągnął trochę dymu z papierosa i wypuścił Ci go prosto w twarz.

- Ostatnio tylko się zamartwiałeś, tylko Ty byłeś najważniejszy - zaczął spokojnie. - Nasza wspólna gra była drogą do spełnienia marzeń. Ale taka walka nie ma sensu. Bo moje marzenia się nie liczą. Zawsze Ci pomagałem, służyłem dobrą radą, a Ty to olewałeś i tak jest do dziś. I mam lepszy pomysł - dodał z uśmiechem. - Ja odejdę. Skoro jestem taki, że wyżywam się na innych to nic tu po mnie. Spokojnie na koncercie zagram z wami, a potem życzę powodzenia.

Po tych słowach Dave zwyczajnie się odwrócił z zamiarem wyjścia. Jednak zatrzymał się.

- Wszystko słyszałaś? - spytał zmieszany.

Wyjrzałeś z za Dave'a i ujrzałeś Reire. Była w genialnej czarnej skórze. Każdy element podkreślał jej talię. Okulary tylko zasłaniały oczy. Cameron stał obok niej i tylko kiwnął łbem twierdząco w odpowiedzi dla Dave'a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie oczekiwałem takiej odpowiedzi. Czułem się... dziwnie. Gniew zniknął całkowicie. Kręciło mi się w głowie i zalała mnie fala okropnego uczucia - nie potrafiłem go nawet nazwać. Zerknąłem na Reirę i Camerona. Ich reakcji obawiałem się najbardziej. Co się stanie, jeśli wszyscy odejdą i... zostanę sam? Bez przyjaciół? Mój oddech był szybki i nierówny. - Również życzę ci powodzenia. - Tylko tyle udało mi się z siebie wykrztusić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- N-na pr-prawdę chcesz nas opuścić - spytała z niedowierzaniem Reira.

Dave tylko odpowiedział skinieniem głowy. Cameronowi wyrwało się jakieś przekleństwo z ust, ale Reira nawet nie zwróciła na to uwagi... Dave odrzucił skończonego papierosa i wziął bas do kopyt.

- "Próbujemy" coś, czy każdy już się dziś wystarczająco wszystkiego nasłuchał. O przepraszam, nasłuchał ode mnie.

Cameron i Reira spojrzeli na Ciebie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również na nich spojrzałem. Nie wiedziałem co mam robić. Tym spojrzeniem chciałem powiedzieć tak wiele, ale jednak nie wiedziałem, co dokładnie chcę przekazać... W milczeniu chwyciłem swoją gitarę i stanąłem gdzieś z boku, powstrzymując się od głośnego wrzasku. Miałem ochotę kogoś zabić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak nie chcecie grać z mojego powodu, to spoko. Gadałem z tymi od Trapnest. Jeśli będziemy potrzebowali pomocy... Będziecie potrzebowali pomocy, pomogą wam - odparł Dave i zaczął pakować swój bas.

Cameron stał jak mocno zdziwiony i jakby podtrzymywał Reire, by ona nie upadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie tak dawno razem ćwiczyliśmy w garażu u Camerona, nabijaliśmy się z nowych fryzur Reiry, dawaliśmy swój pierwszy koncert...

I wszystko zniknęło.

Zatęskniłem do tamtych chwil. Chciałem znów być zwykłym nastolatkiem, który po prostu kocha muzykę, a jego jedynym zmartwieniem jest szkoła.

Jeszcze nie tak dawno Dave był moim najlepszym przyjacielem. To, że odszedł, było tylko moją winą. Nie obchodziło mnie, co on czuje - zawsze to ja przychodziłem do niego po radę, zawsze to ja przychodziłem do niego z pomocą.

Może to i lepiej, że będzie mnie miał już z głowy. Nie zasługuję, żeby mieć Dave'a za przyjaciela.

Bałem się tylko co się stanie z naszym zespołem. Oni także mogą mnie znienawidzić, zostawić za to, co zrobiłem.

Będę sam. A może to i lepiej? Nikogo wtedy nie skrzywdzę.

- Muszę... - zacząłem niepewnie. - Muszę coś zrobić...

Zostawiłem gitarę, minąłem Dave'a, Camerona i Reirę i skierowałem się na dach. Chciałem po prostu być jak najdalej.

Znów uciekam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie zauważyłeś, że biegniesz. Dopiero na dachu odetchnąłeś i dotarło do Ciebie jak to wyglądało. Co gorsza, nikt Cię nie zatrzymał, nikt tu nie przyszedł. Stanąłeś na gzymsie i patrzyłeś w dal. Rozmyślałeś nad wszystkim i pozwalałeś, by wiatr rozwiewał Ci grzywę. Sam nie wiedziałeś, czemu akurat gzyms. Po prostu stałeś. Twoje myśli krążyły wokół tego co się ostatnio wydarzyło. Znów wróciła do Ciebie myśl samobójcza. Szybko ją rozwiałeś i myślałeś co będzie dalej... Jak na razie czułeś, że wszystko się wali. Patrzyłeś w dal, ale niczego nie dostrzegałeś. Twoje zmysły zasypiały, otępione negatywnymi emocjami, umysł jednak nie spał.

- Więc tu siedzisz? - usłyszałeś jak przez mgłę głos Dave'a. Czy to mógł być wytwór Twojej wyobraźni? - Zdaję mi się, że ucieczka nie jest najlepszym pomysłem, tak tego nie załatwisz. Chcesz mi dać w mordę, śmiało. Ja zdania nie zmienię, postanowiłem już i kropka - wybudziłeś się. Tak mógł mówić tylko prawdziwy Dave.

Tylko teraz znów uciekniesz? A może coś innego zrobisz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę siedziałem i nie słuchałem tego, co on mówił. W końcu jednak wstałem i podszedłem do niego wolnym krokiem, patrząc mu prosto w oczy. - Dać w mordę? - powtórzyłem beznamiętnym głosem. - W tej chwili mógłbym dać w mordę każdemu. Zatrzymałem się tuż przed nim. - Oczywiście, to twoja decyzja - powiedziałem. - Szanuję ją i nie chcę ci wmawiać głupot, że jesteś mi potrzebny. I tak będzie ci lepiej samemu, skoro ja nie potrafię walczyć o marzenia, czy jakoś tak. Minąłem go i skierowałem się do wyjścia z dachu. - Tylko utrzymuj jakiś kontakt z Reirą i Cameronem. - Nagle coś sobie przypomniałem. Co oni na to powiedzą? Czy uważają, że to wszystko moja wina...? Musiałem z nimi pogadać. Zatrzymałem się i, nie odwracając się do Dave'a, spytałem: - Co z Reirą?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałeś westchnięcie przyjaciela, potem zrobił kilka kroków.

- Taa, kontakt... wiem. Zdążyłem im wytłumaczyć, że to moja egoistyczna myśl. Mam nadzieję, że uwierzyli w to, że chodzi o moje egoistyczne powody - Dave znów zrobił kilka kroków, a jego głos jakby zcichł z powodu odległości. - Jeszcze jedno. To nie tak, że nie potrafisz walczyć o marzenia... z jakiegoś powodu, nie chcesz.

Rozległ się dźwięk zapalanej zapalniczki. Z jakiegoś powodu zawiał silny wiatr i się ochłodziło. Zaczęło padać, mimo iż nic się na to nie zanosiło...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Powód? - powtórzyłem. Czułem, że gniew coraz bardziej we mnie narasta, mimo tego starałem się jakoś opanować. Zatrzymałem się i odwróciłem się w jego stronę. - Myślałem, że już ci to uświadomiłem - warknąłem. - Większość marzeń nie da się spełnić, a ci co nadal chcą je zrealizować, wiedząc że im się to nie uda, są idiotami. Mówiąc to, patrzyłem mu prosto w oczy. I tak pewnie mnie nie zrozumie, wyśmieje, pośle do diabła... - To tylko przynosi niepotrzebne nadzieje - kontynuowałem. - A wiesz, jakie to uczucie? Masz nadzieję, że uratują cię z tonącego statku, aż tu nagle zabierają na szalupę kogoś innego, a ty gnijesz w jakimś morskim rowie. Odwróciłem się, żeby na niego nie patrzeć. - Tak właśnie się czuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave się tylko odwrócił i wciąż palił moknącego papierosa. Obaj powoli robiliście się cali przemoczeni.

- I liczysz, że co Ci teraz powiem? Że masz racje? Na pewno nie - odparł i stanął przy gzymsie, oparł się o niego, patrzył w dal. - I znowu mówisz jak Ty się czujesz, wciąż patrzysz tylko na siebie. Reira od bardzo dawna była w Tobie zakochana, a kiedy Ty to dostrzegłeś? Nie mów tylko, że nie wiedziałeś. Po prostu mnie nie osłabiaj - odrzekł i wypluł papierosa. - Każde moje słowo teraz musi być dla Ciebie, jak klucz, który otwiera skrzynie z niechcianą prawdą co? No właśnie, przecież cierpienie tylko jest takie prawdziwe, na świecie nie ma grama szczęścia. Hmph - odparł z irytacją. Dave nie dbał o to zrobisz. - Jak już mówiłem, chcesz to mi w pysk strzelisz, tylko tym samym przyznasz mi rację...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój oddech przyśpieszył, a serce zaczęło szybciej bić. Przez to, że Dave wspomniał o Reirze, cały świat mi się zawalił.

Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem się w jego stronę.

- PRZEZE MNIE CHCIAŁA POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO, I PRAWIE JEJ SIĘ TO UDAŁO! - ryknąłem. Coś we mnie pękło - nie panowałem już nad sobą. - MYŚLISZ, ŻE NIE PRÓBOWAŁEM NAPRAWIĆ TEGO, CO ZROBIŁEM?! PRÓBOWAŁEM! I TAK WSZYSTKO SIĘ POSYPAŁO!

Poczułem, że coś cieknie mi po policzkach. Łzy...?

Zacisnąłem wargi i znów się odwróciłem, czując, że równie dobrze mógłby teraz nastąpić koniec świata - i tak nie zrobiłoby to na mnie wrażenia.

Zrobiło mi się również okropnie wstyd. Miałem ochotę odlecieć gdzieś daleko, zostawić to wszystko za sobą...

Odetchnąłem kilka razy, żeby się uspokoić. Nie rycz. Zachowaj chociaż odrobinę godności...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deszcz zacinał coraz mocniej. Łzy czy krople deszczu, to nie miało znaczenia, Dave nie patrzył nawet w Twoją stronę.

- Powiem Ci jedno mój przyjacielu - zaczął jak najspokojniej. - Choćby świat nie wiadomo jak się walił, będziesz mógł na mnie liczyć. Inna sprawa, że grać razem nie będziemy... Przynajmniej nie czas na to teraz. Może przerwa od siebie, od dwóch naszych powariowanych charakterów dobrze nam zrobi. I pamiętaj walcz o swoje marzenia, nawet jeśli są nieosiągalne. Wtedy, nawet gdy polegniesz, będziesz mógł powiedzieć "spróbowałem". Skoro dziś już nic nie gramy, pójdę się spakować... - dodał.

Głos Dave również jakby się kruszył, a może to przez odgłos padającego deszczu? Nie miałeś pojęcia. Twój przyjaciel z wolna ruszył z głową uniesioną. Spojrzał na Ciebie i tylko skinieniem głowy "powiedział" byś zrobił to samo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwalałem, by krople deszczu spływały mi po grzywie, a potem wolno kapały na mokry grunt. Było mi zimno, ale mimo tego nadal stałem na krawędzi dachu, błądząc myślami gdzieś daleko.

Gdybym był mną sprzed trzech dni, teraz na pewno znajdowałbym się w jakimś barze, flirtując z jakimiś klaczkami i popijając cydr.

A teraz... czułem się jak gówno, nie miałem w sobie ani krzty radości, do tego płakałem - chyba pierwszy raz od bardzo dawna.

Stojąc tak miałem wrażenie, że tutaj będzie mi najlepiej - nikogo nie zranię, nikt mnie znienawidzi... Nikt mnie nie będzie kochał...

Te myśli sprawiły tylko, że oczy zaczęły mnie coraz bardziej piec, a serce wariować.

Może powinienem zapomnieć o wszystkim i... iść dalej przez to bagno... walcząc o marzenia...?

Westchnąłem i wolnym krokiem skierowałem się do wyjścia z dachu, tak naprawdę nie wiedząc, dokąd zmierzam.

Byle przeżyć do następnego dnia. Mniej gdybania, więcej przeżywania teraźniejszości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kroczyłeś przed siebie, jak upiór po swym zamku. Twój umysł domagał się jednego - odpoczynku. Schodziłeś schodami w dół, nie miałeś ochoty stać bezczynnie w windzie. Twoje kopyta były ciężkie, miałeś już dość tego dnia. Przemoczenie dało Ci się we znaki, przeszedł Cię dreszcz. Wreszcie wyszedłeś na korytarz. Widziałeś jak Stan podchodzi do Ciebie i coś mówi. Ignorowałeś go, kroczyłeś dalej. To co mówił nie miało dla Ciebie znaczenia. Oparłeś się o ścianę obok swoich drzwi i zacząłeś się z nimi szarpać. Asystent Marka podbiegł Ci pomóc. Jego interwencja była skuteczna, ale jeszcze bardziej drażniąca. Stan, wciąż do Ciebie mówił, ale jego słowa nawet nie trafiały do Twoich uszu. Gdy przekroczyłeś próg drzwi, zatrzasnąłeś je za sobą. Pomimo tego, że byłeś przemoczony położyłeś się. Nie czekałeś długo na sen. Na kojące uczucie nie obecności. Sen był jak strzał z lassa. Jak się położyłeś, tak wstałeś. Wyschłeś, choć samopoczucie było nieciekawe. Spojrzałeś na zegar w pokoju. Było po lekko po 20. Suchość w gardle i ssanie w żołądku, to jeszcze drażniło Twoje i tak słabe nerwy...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naszła mnie dziwna myśl. Co robi taki przeciętny dwudziestolatek w tej chwili? W końcu byłem jeszcze... no cóż, bardzo młody. Pewnie większość po prostu się bawi. A ja miałem prawdopodobnie depresję. Czy to jest normalne? Myślenie o sobie strasznie mnie wkurzało, do tego przygnębiało. Jęknąłem i wstałem powoli z łóżka. Przypomniałem sobie o butelce szampana. Natychmiast do niej podszedłem i wypiłem wszystko. Przypomniało mi się również to, że na dole zostawiłem swoją gitarę. Westchnąłem, wyszedłem z pokoju i skierowałem się do salki, mając nadzieję, że znajdę także swoje okulary - musiałem coś na siebie włożyć, bo pewnie wyglądałem jak jakiś trup.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wziąłeś skórę z szafy i zarzuciłeś na siebie. Nie chciałeś spojrzeć w lustro, odpychało Cię to co mogłeś zobaczyć. Ruszyłeś w stronę salki. O dziwo nie spotkałeś po drodze nikogo. Taki stan rzeczy był lekko zadowalający... Gdy stanąłeś pod drzwiami salki usłyszałeś dźwięk skrzypiec. To bankowo musiała być Lyriel. Uchyliłeś drzwi i zerknąłeś tylko. Lyriel siedziała na swoim krześle obok futerału. Była zwrócona plecami do perkusji, czyli mogłeś obserwować jej cudny grzbiet. Teraz dopiero dostrzegłeś jej Cutiemark. Dwa skrzyżowane smyczki. Klacz przygotowywała się by coś zagrać. Wreszcie przyłożyła smyczek do strun skrzypiec i zaczęła grać...

http-~~-//www.youtube.com/watch?v=c5h-Mt3Uw-s

kij, że pikseloza, dźwięk się liczy :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzyłem i słuchałem oszołomiony. Grała wspaniale. Nie zauważyłem nawet, kiedy skończyła. Wszedłem do salki. - Nie wiedziałem, że skrzypce mogą wydawać tyle przepięknych dźwięków - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Chciałem tylko wziąć gitarę, nie przeszkadzaj sobie... Chwyciłem swój instrument i powoli skierowałem się do wyjścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoje słowa wystraszyły Lyriel. Była tak w takim transie, że aż podskoczyła na krześle. Odwróciła się do Ciebie. Jej wyraz pyska na początku spokojny zmienił się w smutny, gdy Cię zobaczyła.

- Oh, witaj - odparła. - powiedz... stało się coś? Jeśli potrzebujesz rozmowy, to zapraszam do siebie. Jeśli będę umiała pomóc, może warto? - nalegała klacz.

Jej słowa wydawały Ci się jakiś sposób podobne do słów Dave'a. Tylko nie tak ostre i były bardziej opiekuńcze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem i pokręciłem głową. - Wątpię, żeby to coś dało... - powiedziałem cicho, patrząc na nią ze smutnym uśmiechem. - Ale dzięki za chęci. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Są tu gdzieś moje okulary? - spytałem. - Muszę wyglądać jak pół dupy zza krzaka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel rozejrzała się i cicho westchnęła.

- Nie ma. Jednak... jakbyś potrzebował pogadać... daj znać - odparła opiekuńczo. - Co do tego wyglądu, faktycznie, nie najlepiej z Tobą... Nie wiedząc co jest źródłem problemu, nie pomogę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spuściłem głowę. - Sądzę, że nawet gdybyś znała źródło mojego problemu i tak byś mi nie pomogła - mruknąłem. Spojrzałem na nią. - Bo chodzi o to... - urwałem. Bałem się powiedzieć, że to co zrobiłem to moja wina i ja jestem odpowiedzialny za wszystko, co zaszło w naszym zespole - za to, że Reira jest załamana i za to, że Dave odszedł. Westchnąłem i pokręciłem głową. - Nieważne... Pójdę już, nie będę ci przeszkadzał... Poprawiłem pasek od gitary i znów skierowałem się do wyjścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czemu znów uciekasz? - spytała poważnym tonem. - To Cię tylko zgubi. Ja kiedyś też uciekałam i bardzo teraz tego żałuję. Oszczędziłabym wielu łez sobie i innym - wszystko co mówiła trzymało Cię znów w salce, jak niewidzialna zapora. Czułeś, że musisz tego wysłuchać. Lyriel wstała i zaczęła ku Tobie iść. - Gorycz w życiu jest potrzebna, to ona sprawia, że szczęście tak cudnie smakuje. Jednak jeśli jest tej goryczy za dużo, może warto ją zwalczyć?

Jej monolog się urwał i poczułeś przyjemne ciepło, które właśnie Cię obejmowało. W dodatku znów ktoś wspomniał o walce. Słodki, a zarazem delikatny aromat kwiatów z grzywy Lyriel dopadł do Twoich nozdrzy, uderzając Cię jak ogromna fala na plaży...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...