Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Na początku zaskoczył mnie jej dotyk. Nie spodziewałem się u niej takiej reakcji - sądziłem, że znów powie coś mądrego, co da mi do myślenia. I zrobiła to, ale teraz... Jej ciepło było jak balsam. Miałem ochotę, żeby nigdy mnie już nie opuszczała i dalej trzymała mnie w objęciach. Po chwili odwzajemniłem uścisk. Zamknąłem oczy i westchnąłem, zastanawiając się nad swoimi słowami, wdychając słodki zapach jej włosów. - Przeze mnie wszyscy cierpią... - powiedziałem cicho. Nie zdałem sobie sprawy, że zacząłem drzeć i że wtuliłem się w jej grzywę. - Dave odszedł z naszego zespołu. Przeze mnie. A Reira... Reira... próbowała się zabić... I nie wiem, jak mam się w tym wszystkim odnaleźć... Co zrobić... Ostatnie słowa zamieniły się w słaby szept. Nie wiedziałem co mam jeszcze powiedzieć, więc po prostu stałem w jej ramionach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Jej nie radzę całować, czy próbować xD.

__________________________________________________________

"Już, już dobrze" tylko te słowa Lyriel szeptała Ci do ucha. Musiałeś na prawdę mocno drżeć. Po chwili przyjemne objęcie się skończyło. Lyriel spojrzała prosto w Twoje oczy. Prosto na Twoją mizerną dziś twarz, która jest zlana smutkiem. Pysk klaczki jak zawsze odzwierciedlał stoicki spokój.

- Czasem, nie wszystko jest Twoją winą. A teraz weź się w garść i spróbuj utrzymać to co zostało, jeśli się uda to spraw, by wszystko było jak dawniej - skomentowała krótko i przeczesała Twoją grzywę. - Ok?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zamierzał jej całować :lie:

_________________________________________

Przez chwilę czułem kojące uczucie ulgi, które natychmiast zniknęło. Znów byłem czymś obarczony.

Skarciłem się w duchu. Cholera, znowu myślisz tylko o sobie!

Powinienem porozmawiać z Reirą... a potem z Cameronem... po prostu porozmawiać, wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Sprawić, żeby znów było tak jak dawniej - nawet jeśli Dave'a nie będzie z nami.

Westchnąłem.

- Możesz mnie jeszcze przytulić? - spytałem cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel się roześmiała. Rozbawiłeś ją. Warto było zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Zwykle pełna ładu, może nawet smutku śmiała się. Szczerze bez wymuszenia.

- Jasne - odparła krótko. I znów poczułeś jak toniesz w jej objęciach. - Tylko się nie przyzwyczajaj, bo co inni na to powiedzą? - zażartowała wciąż Cię tuląc...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Eee tam - mruknąłem tylko z uśmiechem. Nie wiedzieć czemu, nagle przypomniałem sobie o swoich rodzicach. Szybko wyrzuciłem tę myśl i powróciłem do rzeczywistości - oni nadal gniją z tymi swoimi skrzypcami i innymi badziewiami. Ale przecież Lyriel też grała na skrzypcach. I podobało mi się to co robiła. Westchnąłem. Nie czas na takie przemyślenia... Wypuściłem ją z objęć. - Dziękuję. Naprawdę już pójdę, muszę się ogarnąć. A potem... - westchnąłem. - A potem postawić cały świat z powrotem na nogi. Znów skierowałem się do wyjścia, zmierzając do swojego pokoju. - To na razie. Jeszcze raz dzięki. Znowu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Idź, idź, doprowadź się do ładu - odparła Lyriel. - I nie dziękuj!

Słysząc te słowa wyszedłeś. Stałeś jeszcze chwilę pod drzwiami salki. Po prostu stałeś. Ruszyłeś do swojego pokoju dopiero, po krótkiej chwili. Twój umysł plątał się jeszcze w objęciach Lyriel. W drodze do pokoju usłyszałeś dźwięki jakiejś imprezy. O dziwo dochodził między innymi z Vendy... Mimo to cwałowałeś dalej. I tak byś nie poszedł w takim stanie na imprezę. Dotarłeś wreszcie do pokoju...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostawiłem gitarę gdzieś pod ścianą i od razu poszedłem pod prysznic. Na pewno zmarnowałem tam sporo czasu i wody. W przeciwieństwie do deszczu, mocny i zimny strumień był naprawdę orzeźwiający. Odetchnąłem z ulgą, gdy w miarę suchy i z ręcznikiem na karku wyszedłem z łazienki. Miałem w sobie zupełnie nowe siły. Potrząsnąłem mokrą grzywę i zaśmiałem się. Wow. Miałem wrażenie, że ostatni raz śmiałem się z milion lat temu. Kiedy jednak przypomniałem sobie o sytuacji, od razu "oklapłem". Westchnąłem i porządniej wytarłem głowę. Odrzuciłem ręcznik na łóżko i ruszyłem w kierunku pokoju Reiry, obawiając się tego, co mogę tam zastać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po całym korytarzu rozchodziła się muzyka z dołu... Mimo to doszedłeś do drzwi od pokoju Reiry. Delikatnie i z obawą zapukałeś. Czułeś się jak rycerz stawiający czoła niebezpieczeństwu w jaskini smoka...

- Proszę - usłyszałeś dziwny głos Reiry. Gdy wszedłeś do pokoju zobaczyłeś ją kompletnie pijaną z butelką, albo butelkami szampana... - Oh... cześć Ren...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetnie. Po prostu wspaniale. Znów nie będę mógł z nią normalnie porozmawiać. Byłem zły, ale jednocześnie rozumiałem, dlaczego to zrobiła. Patrzyłem na nią rozgniewany i dopiero później uświadomiłem sobie, jaki jestem okrutny. Westchnąłem. - Alkohol nie rozwiąże naszych problemów - powiedziałem stanowczo i odłożyłem butelkę, którą trzymała, po czym patrzyłem na nią badawczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reira nie była zadowolona z utraty butelki. Gdy odbierałeś jej szampana próbowała walczyć, nadaremno. Ciężko westchnęła.

- Zawsze się mną opiekujesz - odparła cicho, gdy jej głowa ułożyła się na łóżku, a włosy zasłoniły twarz. - Nigdy sama nie potrafiłam rozwiązać żadnego problemu - jej głos łamał się. - A teraz niszczę wszystko wokół siebie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wziąłem głęboki oddech. - Więc po prostu dalej tego nie niszcz - powiedziałem z westchnięciem. Przykucnąłem obok niej i ująłem jej podbródek. - Dużo się ostatnio działo, ale to nic nie znaczy. Życie toczy się dalej, a wszystko co było musimy zostawić za sobą. Delikatnie objąłem ją i przygarnąłem do siebie. - Mniej gdybania, więcej przeżywania teraźniejszości... - mruknąłem. - Dave'a nie będzie z nami, ale co z tego? Ja i on tego potrzebujemy... odpoczynku od nas samych... Zamilkłem na chwilę. - Może być tak jak dawniej, prawda? Przynajmniej postaram się, żeby tak było...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ren... - zaczęła z na wpół złamanym głosem. - Wydaję mi się, że nic już nie będzie takie samo. To co robimy teraz, odbije się echem w wieczności... Puść mnie. Nie chcę by ten dzień... znów skończył się płaczem...

Po tych słowach Reira wyszarpała się dosłownie z Twoich ramion i usiadła grzbietem do Ciebie. Siedziała na krawędzi łóżka i opierała swój pysk w kopytach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem ciężko i zrezygnowany podszedłem do okna. - Powiedz mi, co masz na myśli mówiąc "to, co robimy teraz"? - spytałem. Odwróciłem się w jej kierunku. - Czy nie warto zapomnieć o tym wszystkim i skupić się na teraźniejszości? Rozpamiętywanie nic nie da, a jedynie sprawi, że poczujemy się jeszcze gorzej i będziemy wytykać sobie błędy i winy, których tak naprawdę nie popełniliśmy. Spojrzałem na krajobraz za oknem. - MOŻEMY sprawić, żeby wszystko było takie jak dawniej. Ale jeśli nadal chcesz sądzić, że już nic się nie zmieni... nie będziesz walczyć... to koniec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę stałeś w ciszy. Słyszałeś bicie własnego serca. I nagle jak grom uderzyło Cię wrażenie, że mówisz kompletnie jak Dave, czy Lyriel...

- Wiesz Ren... słowami "to co robimy teraz" chciałam objąć wszystkie decyzje jakie podejmujemy. Nie wmówisz mi, że nie mają one znaczenia... Po za tym... nie mam po co walczyć... ani tym bardziej dla kogo... Jestem zmęczona tym wszystkim.

Po tym co znów usłyszałeś, tym zrezygnowaniu, odwróciłeś się do klaczy, która właśni znów położyła się na łóżku w pozycji embrionalnej.

- Nie dobrze mi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak to: nie masz dla kogo? - powtórzyłem zszokowany. - A co z naszymi fanami, Cameronem, również Dave'em i mną? Znów przykucnąłem obok niej i spojrzałem jej w oczy. - Uważasz, że to wszystko nie ma już sensu? - spytałem i położyłem kopyto na ramieniu. Westchnąłem smutno. - Wystarczy, że pozwolisz, żeby było tak samo jak dawniej. Bo masz o co walczyć i dla kogo. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Reira źle się czuje. - Czego ci potrzeba? - spytałem natychmiast. - Boli cię brzuch?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biała klacz ścisnęła się bardziej w kłębek. Po chwili widziałeś jak jej się odbija.

- Ugh... będę... wymiotować - odparła na szybko.

Twoje słowa chyba do niej nie dotarły. Musi być mocno pijana... Pobiegłeś po jakąś miskę. Tylko to mogło być teraz potrzebne. Po drodze wziąłeś jeszcze mokry ręcznik i wodę w butelce. Zdążyłeś na czas. Reira zwróciła zawartość żołądka do miski...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starałem się na to nie patrzeć. Gdy skończyła wymiotować, otarłem jej twarz mokrym ręcznikiem. Miski jeszcze nie odkładałem - w każdej chwili mogła poczuć się gorzej. Westchnąłem, nadal wycierając jej twarz. Spojrzałem na nią. - W porządku? - spytałem tylko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Znowu wszystko... tak wygląda... przeze mnie... - odparła. - Nic nie jest w porządku... Przepraszam - dodała Cicho.

Reira zakryła pysk kopytami. Usłyszałeś cichy szloch klaczki.

- Jak ja teraz muszę wyglądać... - powiedziała przez zdławiony głos. - Jestem żałosna...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle razy widziałem ją płaczącą, że nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Było mi jej tylko strasznie żal. Wiedząc, że bezsensowne przytulanie ani puste słowa pocieszenia nic nie dadzą, powiedziałem: - Nie jesteś żałosna. Po prostu nie chcesz sobie pomóc i nadal cierpisz, choć to nie ma najmniejszego sensu. Podałem jej butelkę z wodą. - Teraz sobie odpocznij.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biała klacz ledwo chwyciła butelkę i się do niej przytuliła. Leżała, była nieobecna. Patrzyłeś na swoją przyjaciółkę. Obraz jaki do Ciebie docierał, był efektem dziwnych złośliwości losu, albo po prostu błędów wszystkich. Każdy je popełnia... Z korytarza zaczęły dobiegać głośne śmiechy i przyśpiewki. Pójdziesz już od Reiry czy też zostaniesz przy niej i się nią zaopiekujesz?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skrzywiłem się, ale wziąłem miskę i wylałem jej zawartość do kibla, po czym obmyłem ją i schowałem do jakiejś szafki w łazience. - Ble. Gdy wróciłem do Reiry, stwierdziłem że musi się przespać, a moja obecność raczej jej w tym nie pomoże. Ucałowałem ją w czoło. - Dobranoc - powiedziałem cicho. Wyszedłem na korytarz, mając nadzieję, że to "towarzycho" mnie nie dopadnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywistość jest zawsze inna od nadziei. Rika i Riza właśnie próbowały dostać się do swojego pokoju i jakże mogłoby być inaczej, zauważyły Cię.

- Ooo. Hej Ren - krzyknęła kompletnie pijana Rika i od razu zaczęła do Ciebie galopować...

- Hej - zawtórowała jej Riza.

Nie miałeś nawet dokąd uciec przed dwoma klaczkami. Cofnąłeś się odruchowo przed biegnącą klaczką. Gdy tylko Cię dopadła, rzuciła Ci się na szyję...

- Wpadniesz do nas na czekoladę? - spytała z rozbrajającym uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Yyyy... - mruknąłem głupio.

Zresztą - co mi szkodzi? - pomyślałem. Przecież... muszę w końcu wyluzować, dać sobie spokój, uciec choć na chwilkę od tego gówna.

Westchnąłem i spróbowałem się uśmiechnąć, ale pewnie mi to nie wyszło.

- Jasne - powiedziałem. - Może wreszcie odpocznę od tego wszystkiego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rika zmierzyła Cię swoim wzrokiem. Coś jej nie odpowiadało w Twoim zachowaniu. Klacz która rzuciła Ci się na szyję prowadziła Cię dosłownie do zamkniętego pokoju. Riza w tym czasie mocowała się z drzwiami. Udało jej się. Drzwi stały otworem. Roześmiana Rika wepchnęła Cię do pokoju i sama zaraz wpadła do niego lądując na łóżku. Riza tylko westchnęła i skierowała się do kuchni, by zrobić obiecaną czekoladę. Cała ta sytuacja była pełna śmiechów Riki.

- Czemu nie bawisz się z innymi na przyjęciu, które urządził... yyy Cameron? - spytała klacz leżąca na łóżku.

Stopień upojenia Riki, usprawiedliwiał jej wścibskie pytanie. Ale mimo pijaństwa kontaktuje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzuciłem jej wściekłe spojrzenie. - Właśnie straciłem brata i cząstkę swojego życia - warknąłem. - Moja przyjaciółka jest u progu załamania nerwowego. Siedzę po uszy w istnym gównie, z którego nie potrafię znaleźć wyjścia. Cały świat mi się wali. Czy gdybyś ty była w takiej sytuacji, poszłabyś na jakieś durne przyjęcie? Trochę pożałowałem swoich słów, mimo wszystko gniew nie ustępował. Odwróciłem się do Rizy. - Wypiję tę cholerną czekoladę i spadam dalej tarzać się w odmętach rozpaczy - powiedziałem z kpiącym uśmieszkiem, mając tego wszystkiego serdecznie dość... Ciekawe, który już raz? Ech...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...