Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Spojrzałem na nią. Pytała mnie o powrót, byłem o tym przekonany. A wtedy mogło jej chodzić tylko o jedno - o powrót do Ponyville. Specjalnie zmieniła temat? Może zauważyła moją niezbyt radosną reakcję...

Zapomniałem o tym. Gdy dotarły do mnie jej słowa, z uśmiechem powiedziałem:

- W lesie jest strumyk... i pewnie jeszcze dużo więcej fajnych miejsc, których jeszcze nie znalazłem. - Zwróciłem wzrok z powrotem na swoją porcję placuszków. - Możemy tam pójść... Lubię las.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nocą las jest straszny - wtrąciła Tisa z nutką strachu w głosie.

- Tylko jak jest się w nim samemu. Świat z bliskimi jest inny, jakby bezpieczniejszy - odpowiedziała Lyriel i przestała zajmować się swoim talerzem. Zwiesiła nieco głowę w zadumie. Sztućce wciąż spoczywały w jej kopytach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oparłem głowę o kopyto i w takiej pozycji jadłem dalej.

- Wszystko jest inne, gdy masz kogoś bliskiego - powiedziałem. Wydawało mi się to oczywiste. - Świat, życie... - mruknąłem. Powróciłem do poprzedniej pozycji, bo ta już mi się znudziła. - Świat jest bezpieczniejszy, bardziej kolorowy... W sumie nawet sami się zmieniamy.

Westchnąłem ciężko. Czemu zawsze musi być tak... sztywno?

- W każdym razie. - Spojrzałem na Tisę i uśmiechnąłem się ciepło. - Las nie jest straszny. Właściwie w nocy jest jeszcze fajniejszy. Poza tym księżyc jasno świeci, szczególnie na tym fantastycznym, bezchmurnym niebie... Hm, o ile nadal nie ma na nim chmur. - Wzruszyłem ramionami i znów zacząłem jeść. - Mogę je przegonić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tisa pokręciła głową z powątpiewaniem, a potem wzruszyła kopytami i powróciła do jedzenia. Lyriel jednak ciągnęła z Tobą rozmowę dalej podczas posiłku. Nie był to jednak jakiś rewelacyjny poziom. Wymiana zdań przypominała coś co puszczają w kiepskich serialach. Ale nawet jeśli było to sztywne lub puste, dowiedziałeś się kilku szczegółów na temat gołębiej klaczy. Na przykład, że lubi ona kwiat złotogłowy lub, że nigdy nie była w wesołym miasteczku.

Kolacja powoli znikała z talerzy, aż wreszcie wszyscy skończyliście jeść. Wtedy Tisa podziękowała za posiłek i zebrała talerze z zamiarem ich umycia. W kilka sekund później stało się coś czego nie spodziewałbyś się, a przynajmniej nie tak prędko. Lyriel oparła się nieco o stół przednimi kopytami u musnęła Cię ustami w czoło.

- Dobranoc - powiedziała ciepłym... Nie, prawie matczynym głosem i wstała od stołu. Ruszyła z wolna najpewniej do swojego pokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobranoc... - odpowiedziałem cicho, nadal nieco zaskoczony.

Sądziłem, że po tym co zrobiłem rano, Lyriel nie będzie chciała się do mnie zbliżyć. Nawet wtedy, gdy ją przytulałem musiała czuć się nie za dobrze. Myślałem też o tym, że ona... Nie, to było głupie. W końcu nawet mnie przeprosiła, więc nie mogłem o tym myśleć. A ostatnimi czasy miałem naprawdę chore myśli. Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane?

Cholera, ona tylko musnęła cię ustami w czoło, debilu...

Odprowadziłem Lyriel wzrokiem. Zdałem sobie sprawę, że się uśmiecham. Wtedy serio musiałem wyglądać debilnie. Również wstałem ze stołu i zamierzałem pójść do swojego pokoju, gdy przypomniało mi się o obecności Tisy.

- Pomóc ci w czymś? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się do Tisy.

- Dobranoc - odpowiedziałem. Chciałem już wychodzić, jednak coś przyszło mi do głowy. Odwróciłem wzrok od klaczy i spytałem obojętnym tonem: - W okolicy rosną jakieś kwiaty złotogłowe?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tisa zamyśliła się i dopiero po chwili odwróciła w Twoją stronę.

- Nie mam pojęcia, ale wiem kto może wiedzieć - odparła wciąż w zadumie młoda klacz. - Gdy rozmawiałam z Suzanne, wspomniała ona, że zna się na kwiatach. Poza tym wydaje mi się, że spędziła tu już jakiś czas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki. - Uśmiechnąłem się ostatni raz. - Na razie.

Zacząłem iść w kierunku swojego pokoju. Pomyślałem, że kwiaty mogą zaczekać i nie będę nękać Suzanne. Poza tym po tej sytuacji z południa zacząłem nabierać podejrzeń, których nie chciałem dopuszczać do swojej głowy.

Gdy jednak znalazłem się w swoim pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, pomyślałem o tym, co się stało dosłownie przed chwilą i jak się wtedy poczułem. Chciałem zrobić Lyriel jakąś miłą niespodziankę.

Otworzyłem okno, ostrożnie rozłożyłem skrzydła, uważając na swoje bandaże, a potem gładko wylądowałem przed domkiem Suzanne. Rozejrzałem się dookoła - może była na podwórku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce znikało już, choć jeszcze jego ostatnie promienie nieco oświetlały zaciemnione niebo, na którym dyndał już sobie księżyc. Powietrze było porządnie nagrzane, pomimo dzisiejszych zachmurzeń. Podwórko Suzanne było bez żywej duszy, zaś gdzieniegdzie w jej domku rozchodziło się światło świec. Zatem by z nią porozmawiać musiałeś znów zawitać do środka. Stanąłeś pod frontowymi drzwiami i zapukałeś. Dość szybko doszedł Cię stukot kopyt zbliżającego się kuca. Drzwi otworzyły się do środka i stał przed Tobą Pyde. Młodzieniec wymienił tylko krótkie spojrzenie, po którym był gotowy zamknąć drzwi. Zaniechał jednak tego czynu ze względu na swoją gościnną siostrę. Westchnął ciężko i cały czas torował drogę do środka.

- Jakiś problem? - spytał nie unosząc głosu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na jego widok sam miałem ochotę zamknąć drzwi, najlepiej, żeby wcześniej trzasnęły go w twarz. Byłem już tym znużony. Zastanawiałem się, co nim kierowało. Potem przypomniałem sobie pewne fakty i chyba wreszcie to odkryłem.

Uśmiechnąłem się złośliwie.

- Wilk wrócił - oznajmiłem. Powstrzymałem się od dodania "po swoją owieczkę", to by było zbyt wredne. Nieco bardziej zbliżyłem się do niego. - Chcę porozmawiać z Suzie. Masz coś przeciwko?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyde trawił Twoją odpowiedź, oddychając powoli i spokojnie. Młody ogier ostatecznie westchnął, a potem odwrócił się do Ciebie tyłem, nie zamykając przy tym drzwi.

- Suzie, masz gościa - stwierdził podniesionym i wyraźnie niezadowolonym głosem. Jednak obyło się bez jakichkolwiek ekscesów.

Ogier powędrował na górę, schodami które były praktycznie przed Tobą. Po lewej jak i po prawej była łącznie para drzwi. Z tych na lewo wychyliła się nieco zdziwiona słoneczna klacz ze świecznikiem i świecą, jednak od razu się uśmiechnęła, widząc Ciebie.

- Hej - powiedziała bardzo gościnnym i przyjaznym tonem. - Proszę wejdź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem o Pajdzie (?) i na widok Suzanne również się uśmiechnąłem.

- Hej - odpowiedziałem.

Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do klaczy. Spojrzałem jej w oczy. Teraz, gdy się tak zastanawiałem, wcześniej musiałem zachować się jak cham. Może po prostu uciekłem od niej tak szybko, bo się bałem? Cholera, musiałem coś z sobą zrobić...

Ale ona naprawdę była piękna. I ciepła. Przy niej mógłbym dać się ponieść, a nie mogłem sobie na to pozwolić. Dlatego musiałem trzymać dystans.

- Jak się czujesz? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz słysząc Twoje zainteresowanie, rozpromieniała radością. Jej uśmiech miał w sobie coś z najpiękniejszych zachodów słońca. Natura obdarzyła ją niesamowitą urodą, ale i pogodnym oraz łatwowiernym charakterem, a przynajmniej takie mogłeś odnieść wrażenie.

- Wspaniale - odparła wchodząc bardziej do przedpokoju. Zachęcająco kopytem zaprosiła Cię do środka. - Śmiało wejdź i rozgość się.

Nie potrafiłeś jej odmówić, więc po prostu poszedłeś tam gdzie Cię kierowała. Mała kuchnia, jednak inna od tej w domku Lyriel. Suzanne miała butle z gazem i zlew. Poza tym masa szafek stojących i wiszących. Po prawej stronie kuchni były kolejne drzwi, a pod oknem spory stół i sześć krzeseł. Na stoliku był biały obrus i kilka świec.

- Herbaty z miodem? - zapytała klacz i wstawiła wodę by się zagotowała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała kuchnia a sześć krzeseł przy stole? :rainderp:

_______________________________

- Jasne. Dzięki - odpowiedziałem.

Usiadłem przy stole i zacząłem się zastanawiać, o czym mógłbym z nią rozmawiać, zanim spytam ją o kwiaty. Bo w sumie to by trochę dziwnie brzmiało, gdybym wyskoczył z czymś takim na początku. Dręczyło mnie też to, co zrobiłem wcześniej. Westchnąłem cicho.

- Mogłem zachowywać się nieco dziwnie... - powiedziałem, a potem zakłopotany podrapałem się po karku i odwróciłem wzrok. - Ciekawe czy kiedyś przyjdę do ciebie bez jakichkolwiek przeprosin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestionujesz decyzje MG :rd5:

____________________________

Suzanne krzątała się po kuchni aż wszystko przygotowała co było jej potrzebne. Chwilę milczała podczas swoich czynności, by ostatecznie zachichotać. Odwróciła łeb w Twoją stronę i z niewiarygodną pogodnością uśmiechała się.

- Jak dziwnie? - spytała z wesołością w głosie. - A tym bardziej o jakich przeprosinach mówisz? Przecież nic się nie stało.

Klacz szybko powróciła do czajnika pilnując byś czekał na ciepły i słodki napój jak najkrócej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No to w porządku - mruknąłem.

Wychodziłem przy niej na durnia. Jej ciągły uśmiech sprawiał, że czułem się jak jedno wielkie nieszczęście. Nachodziły mnie różne myśli: że może to wszystko jest niepotrzebne i sam jeszcze bardziej się pogrążam w tym wszystkim, że zachowuję się tak jak nie powinienem i większość rzeczy zrobiłem źle... ech.

Po raz pierwszy od przybycia tutaj pomyślałem, że może powinienem jednak wrócić do Ponyville. Tam wziąłbym się w garść, przynajmniej bym się postarał. Tutaj coś mi to nie wychodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne wkrótce zdjęła czajnik z gazu i zalała wodą herbatę. Chwilę jeszcze się krzątała, wcześniej odstawiając czajnik. Wreszcie przyniosła na tacce dwa zielone kubki w stokrotki i postawiła ją na stole. Usiadła obok Ciebie. W dodatku przysunęła się oraz uśmiechała uroczo. Herbata miała najzwyklejszy zapach, ale jej ciepło przyciągało do siebie. Suzanne przysunęła nieco jeden z kubków w Twoją stronę i patrzyła nieco ze spuszczonym łbem, choć radośnie.

- Proszę - zaoferowała herbatę cicho. Zaraz potem dodała w magiczny sposób: - Herbata z miodem jest dobra nawet na troski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki - odparłem odruchowo. Chwyciłem kubek w obydwa kopyta i chwilę mu się przyglądałem, a potem ostrożnie przyłożyłem go do ust i upiłem z niego niewielki łyk. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Przymknąłem oczy i opadłem wygodniej na oparcie fotela. Herbata była naprawdę smaczna. I słodka. Może zbyt słodka?

Podejrzane :cheerilee:

Gdy już się napiłem, odłożyłem kubek i westchnąłem. Spojrzałem na Suzie i spróbowałem się uśmiechnąć. Nie przeszkadzało mi to, że siedzi obok mnie. Właściwie... cholera, nie. Po prostu o tym nie myśl.

I znów nie wiedziałem, co powiedzieć. Odwróciłem wzrok gdzieś w dół i liczyłem na to, że to ona odezwie się pierwsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne pozwoliła sobie po Twych słowach na bardzo przyjemny dotyk. Pogładziła Cię delikatnie po grzywie raz, a potem drugi.

- Znów coś Cię trapi? - spytała ostrożnie i starając się by jej słowa były jak najserdeczniejsze. Starała się przelać swój dobry nastrój na Ciebie, pozwolić Ci na rozluźnienie się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstrzymałem się przed jakimś niekontrolowanym gwałtownym ruchem, jednak nieco bardziej wyprostowałem się na swoim krześle, gdy poczułem na sobie jej dotyk. Nie spodziewałem się tego. Starałem się nie zwracać na to uwagi.

- Nie. Właściwie... nie. Nic mnie nie trapi.

Poddałem się jej szybciej niż przypuszczałem. Ponownie się rozluźniłem, a potem spojrzałem na nią spod nieco przymrużonych powiek i uśmiechnąłem się. Jej ruchy były bardzo kojące i przyjemne. Potrzebowałem czegoś takiego.

- Próbuję wziąć sobie do serca twoje rady. Tylko trochę się boję, że na końcu i tak spotka mnie rozczarowanie - powiedziałem cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz podniosła nieco łeb, wciąż promieniejąc swoim szczerym uśmiechem. Jej ruch kopytem po Twojej grzywie wznowił się.

- Herbata Ci stygnie - stwierdziła odchodząc od tematu. - Napij się i zacznij myśleć pozytywnie, bo to połowa sukcesu - dodała opiekuńczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwalałem, by Suzanne mnie głaskała. Przez jakiś czas miałem przymknięte oczy i nie odzywałem się.

- Staram się, ale im dłużej o tym wszystkim myślę, tym bardziej wydaje mi się, że wszystko zepsuję - mruknąłem w końcu. Wziąłem swój kubek i westchnąłem. - Może po prostu nie powinienem myśleć.

Wypiłem połowę zawartości swojego kubka, a potem ponownie odstawiłem go na miejsce. Uśmiechnąłem się do Suzie i, nie zdając sobie z tego sprawy, pozwoliłem sobie ułożyć głowę na jej ramieniu.

- Jesteś kochana - powiedziałem. - Dzięki, że jakoś znosisz to moje marudzenie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz nie miała nic przeciwko, gdy położyłeś głowę na jej ramieniu. Poczułeś jednak dreszcz emocji, który przeszył jej ciało jak tylko powiedziałeś, że jest kochana. Suzanne objęła Cię ostrożnie drugim kopytem.

- Ja, um - zaczęła nieco niepewnie, choć nadal swym typowym ciepłym tonem. Teraz jej słowa były pozbawione pewnej harmonii. - Cieszę się... Że mogę Cię podnieść n-na duchu. Choć uważam, iż miód pomógł Ci teraz bardziej, bo słodycz to taka mała radość życia - dokończyła tracąc na pewności siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...