Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

W pierwszej chwili chciałem ją puścić, jednak zamiast tego przytuliłem ją jeszcze czulej. Milczałem, nie mając pojęcia, co mogę powiedzieć. Przeszłość Lyriel była tak drastyczna, że bałem się powiedzieć cokolwiek. Mogłem ją czymś jeszcze bardziej zranić. Nie nadawałem się na przyjaciela... Po chwili jednak coś we mnie drgnęło. - A czy ty masz jakieś marzenia? - spytałem cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Lyriel dłuższą chwilę tylko cicho płakała. Nawet ta czynność była u niej pełna spokoju. Walczyła ze swoimi emocjami, zawsze. Wreszcie, gdy miała się odezwać, zdusiła w sobie łzy na krótką chwilę.

- Ja... chciałabym mieć normalną rodzinę - odparła tak smutnym i przeszywającym duszę głosem, że nie wydała z siebie ani jednego dźwięku więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewałem się takiej odpowiedzi, jednak i tak poczułem się okropnie. Z lekkim wahaniem zacząłem ją delikatnie gładzić po włosach. Nie wiedziałem czy powinienem był to robić, jednak nie potrafiłem wymyślić nic innego, by ją jakoś dodatkowo pocieszyć. - Nie mogę ci tego dać... - powiedziałem cicho - ale chciałbym sprawić, żebyś czuła się jak w rodzinie. - Wtuliłem twarz w jej włosy i dodałem jeszcze ciszej: - I zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel wciąż nie poruszała się, poza oddechem, który był zresztą bardzo nierówny. Była jak manekin, tyle że ciepła, żywa. Gdy zacząłeś ją gładzić po włosach, drgnęła jakby z przerażeniem, ale nie wydała z siebie najmniejszego dźwięku. Szybko wróciła do bezruchu. Nie miałeś pojęcia czy słowa, które jej mówisz do niej docierają. Pojawił się jednak postęp w jej oddechu, stabilizował się, lecz klacz wciąż milczała. Nagle usłyszałeś kilka losowych uderzeń o struny basu, bardzo głośnych. Wkrótce potem doszła do Twoich uszu dobrze znana Ci pętla jaką grał Dave w http://www.youtube.com/watch?v=Wnj0fe6kZCM.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rose - mruknąłem sam do siebie. Ta melodia, dodatkowo jeszcze grana basem, zdecydowanie zbyt bardzo wwiercała mi się w mózg. Przypominała mi o wszystkim. Starałem się ją ignorować. Przestałem głaskać Lyriel i delikatnie uwolniłem ją ze swojego uścisku. Nie wyglądało na to, żeby to się jej podobało. Teraz nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić i powiedzieć. Bałem się jej dotknąć, szczególnie po tym, co mi powiedziała. Dlatego po prostu patrzyłem jej w oczy z zatroskaniem, mając nadzieję, że szybko się pozbiera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś kto grał Rose, nie pomylił się ani razu. Lyriel natomiast jak tylko ją puściłeś, oparła się lekko o ścianę i pozostała w tej pozycji. Gra basu ucichła, ale tylko na chwilę by rozbrzmieć na http://www.youtube.com/watch?v=9ZaNAjGVnkU. Lyriel chwilę słuchając tylko pętli podniosła nieco pysk i swoje zamknięte oczy skierowała na Ciebie. Poliki miała wciąż mokre od łez.

- Dziękuję za słowa otuchy, ale - zrobiła sobie przerwę, by przełknąć z trudem ślinę. - Grzesznicy nie mogą być szczęśliwi.

Po tych słowach przeciągnęła się i głęboko westchnęła, odsuwając się jeszcze od stołu razem z krzesłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę milczałem, zastanawiając się nad tym, co powiedziała. Nie zamierzałem ukrywać tego, że nie za bardzo to do mnie dotarło. Spojrzałem na nią, marszcząc brwi.

- To bez sensu - powiedziałem. - Grzechy się wybacza. Bóg jest miłosierny, wololo. Każdy popełnia błędy... A skoro przez swoje błędy nie mogę być szczęśliwy, czy to oznacza, że przez cały czas mnie okłamywałaś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pętla basowa wciąż trwała, rozbrzmiewając mocno. Lyriel zaś otworzyła swoje spłakane oczy i spojrzała na Ciebie niczym zbity pies. Opuściła nieco pysk, przez tą czynność jej włosy znów zaczęły ją zasłaniać. Odsłoniła swoje górne, białe zęby i przygryzła nimi dolną nabrzmiałą wargę.

- My-mylisz się - odparła zduszona swoimi i Twoim słowami, ale mimo to kontynuowała. - T-ty jesteś zagubiony, a ja... sama wybrałam tą gorszą ścieżkę...

Kopyta klaczy oparte wciąż o blat stołu, zaczęły drżeć. Lyriel uniosła nieco głowę i spojrzała na Ciebie zaginając kąciki ust w uśmiech. Taki widok przedstawiał ją w jeszcze bardziej smutnym świetle, jakie odbijało się na niej od przeszłości.

- Zapomniałam o czymś - zmieniła nagle temat. - Miałam Ci zrobić opatrunek. Idź się położyć, a ja pójdę w ten czas po wszystko.

Bas znów na chwilę ucichł, by zaraz potem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnąłem w kierunku Lyriel kopyto, chcąc dotknąć jej ramienia i jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnowałem z tego. Zdałem sobie sprawę, że swoimi słowami znów doprowadziłem ją do łez. Nie powinienem już w ogóle się odzywać. Nie potrafiłem jej pomóc... W ostatniej chwili cofnąłem kopyto i spuściłem głowę. Powoli wstałem, odwróciłem się i wyszedłem z kuchni, nie odwracając się za siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc do swojego pokoju, słyszałeś słabnącą pętle basową. Zupełnie jakby brakło prądu. Mimo to zrobiłeś to o co prosiła Lyriel. Położyłeś się na łóżku i czekałeś. Bas wkrótce całkiem ucichł i zostałeś sam w ciszy. Czas jaki płynął w oczekiwaniu był katorgą, ze względu na to jak przebiegła ostatnia rozmowa. Po dłuższej chwili drzwi od Twojego pokoju się otworzyły, jednak bałeś się spojrzeć w ich stronę. Leżałeś na brzuchu i znów czekałeś, jednak tym razem na to co będzie. Kuc, który wszedł do pokoju, stawiał nierówne kroki, jakby coś trzymał. To mogła być jednak tylko Lyriel. Postawiła wszystko obok łóżka i przysiadła na krawędzi obok Ciebie.

- Może trochę zaboleć, ale trzeba oczyścić ranę - doszedł Cie głos Lyriel. Był już spokojniejszy, jednak wciąż rozchwiany.

Poczułeś po chwili jej ciepłe kopyta na swoich plecach. Zapewne przyglądała się ranom, jednak nie robiła tego długo. Po chwili zaczęła otwierać je na nowo czymś szorstkim. Zacisnąłeś zęby i nie dawałeś po sobie poznać, że czujesz ból. Nie chciałeś sobie na to pozwolić. Lyriel robiła to jak najdelikatniej mogła. Gdy skończyła, słyszałeś jak mąci wodę. Ciepłym i mokrym ręcznikiem otarła Twoje rany i wszystko wkoło nich. To jednak nie był koniec, bowiem klacz przetarła czymś Twoje rany, a to było nasączone spirytusem salicylowym. Draństwo szczypało niemiłosiernie. Jednak i tym razem nie dawałeś tego po sobie poznać. Gdy Lyriel skończyła oczyszczać rany, poprosiła Cię, byś usiadł. Sama zaś została na łóżku. Wykonałeś jej polecenie, jednak unikałeś jej spojrzenia. Klacz przyłożyła ostrożnie gazę, a potem zaczęła owijać Cię bandażem. Robiła to tak, by nie skrępować Twoich skrzydeł, ale jednocześnie tak, byś miał owinięty korpus, a dokładniej wszystkie rany.

- Gotowe - odparła już spokojnie, gdy tylko skończyła. Jej ciepłe kopyta zsunęły się z Ciebie. Czułeś jak klacz siada na drugiej krawędzi łóżka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powinien chociaż cicho syknąć z bólu D: __________________________________ Gdy skończyła robić mi opatrunek, wyprostowałem się i cicho westchnąłem z ulgą. Ostrożnie rozłożyłem też skrzydła, jednak szybko je złożyłem. Wreszcie spojrzałem w oczy Lyriel i zdobyłem się na lekki uśmiech. - Dziękuję - powiedziałem. No, o ile to miałem zaplanowane, teraz nie wiedziałem już kompletnie, co jeszcze mogę powiedzieć i zrobić. Powinienem wracać do tamtej rozmowy? Gdy zadałem sobie to pytanie, dotarło do mnie, że jeszcze jedna rozmowa jest niedokończona. Delikatnie oparłem się o ścianę, uważając na swój grzbiet. Otoczyłem ramionami swoje kopyta i skuliłem się nieco, zwieszając głowę i ukrywając swoją twarz przed Lyriel. - Może gdybym jakoś spróbował wyjaśnić tę sytuację z rana, łatwiej byłoby ci ułożyć myśli - powiedziałem cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy spojrzałeś na Lyriel, widziałeś jak klacz siedzi na krawędzi łóżka odwrócona do Ciebie grzbietem. Była już bez ogrodniczek i milczała, aż nie wspomniałeś o sytuacji z rana. Wtedy podniosła nieco łeb, by przeczesać kopytem włosy.

- Już wcześniej miałam wrażenie, że Ci się podobam - odparła spokojnie, ale z nutką ciepła w głosie. Wyraźnie nie chciała byś utożsamiał jej słowa lub w ogóle chwilową słabość z tym, że wcale nie jest tak silna. - A poranny pocałunek... Tylko mnie upewnił. Domyślam się, że to wszystko wcale nie miało tak wyglądać, ale rzeczywistość nigdy nie jest taka jaką ją sobie zaplanujemy. Podejrzewam, że mimo wszystko chciałbyś poznać odpowiedź - stwierdziła i dała sobie chwilę, by wyciszyć emocje. Nie chciała by znów wzięły nad nią górę. Trwało to zaledwie kilka sekund. - Myślę jednak, że odpowiedź już znasz. Poznałeś ją w moim przedstawieniu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Lyriel wspomniała o swojej odpowiedzi, podniosłem głowę i spojrzałem na nią z nadzieją, przez te parę sekund naprawdę myśląc, że jej odpowiedź będzie inna niż ta, która miała paść. To było tak naiwne i tak żałosne, że spochmurniałem jeszcze bardziej. Nie skrywałem już twarzy, tylko oparłem ją na swoich kolanach i wpatrywałem się w ścianę przed sobą. Miałem ogromną ochotę zamknąć oczy, położyć się i udawać, że ten przeklęty dzień nigdy nie nastąpił.

Chciałem powiedzieć, że wszystko w porządku i chcę, żebyśmy o tym zapomnieli, gdy nagle dostrzegłem kartkę od Dave'a w kącie. Przy okazji przypomniałem też sobie wszystko to, co Lyriel mi powiedziała i zdałem sobie sprawę, że ja i tak cierpiałem najmniej.

Rozluźniłem swoje kopyta i usiadłem normalnie, a nie jak źrebak z autyzmem. Derp. Ponownie zwróciłem swój wzrok na Lyriel.

- Gdybyś naprawdę bała się bliskości, nigdy nie okazałabyś mi swojego ciepła. Chyba że mówisz o czymś innym... A chcę, żebyś wiedziała, że ja taki nie jestem.

Przysunąłem się i usiadłem obok niej, chcąc być bliżej jej oczu.

- Przez cały ten czas myślałem tylko o tym, żeby cię nie zabrakło. Chciałem, żebyś była przy mnie. I ja chciałem być przy tobie. - Urwałem na moment i westchnąłem. Skoro już to zacząłem, nie ma co się wycofywać. - Chciałem... móc cię przytulać, głaskać i wąchać twoje włosy i za każdym razem mówić, jak wiele dla mnie znaczysz.

Udało mi się uśmiechnąć i mruknąć z kpiną i zażenowaniem dla samego siebie:

- To brzmi jak jakiś tekst z canterlockiej telenoweli, co nie? - Dotknąłem jej kopyta swoim, mając nadzieję, że go nie strąci. - Nie jestem dobry w wyrażaniu swoich uczuć, co już pewnie zauważyłaś... Ale chcę ci tylko powiedzieć, że chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Już ci to mówiłem.

Dotknąłem jej drugie kopyto.

- Lyriel... - Spojrzałem jej w oczy. - Nie chcę cię do niczego zmuszać i niszczyć tej więzi, która już jest pomiędzy nami. Jednak chcę, żebyś wiedziała, że zawsze znajdziesz we mnie oparcie.

Dwa słowa wirowały mi w głowie przez cały czas. Zamknąłem na parę sekund oczy, a gdy je otworzyłem, pomyślałem: czemu jeszcze bardziej nie pogorszyć tej sytuacji? Udało mi się nawet uśmiechnąć, gdy wreszcie to powiedziałem:

- Kocham cię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel spokojnie siedziała na krawędzi i słuchała każdego Twojego słowa. Gdy dotknąłeś jej kopyta jej łeb skierował się w Twoim kierunku. Klacz odwzajemniła spojrzenie, jednak nie mówiła nim nic. Czekała na to co jeszcze powiesz. Dopiero dwa ostatnie słowa spowodowały u niej reakcje. Uśmiechnęła się delikatnie i szczerze. Jej wzrok powędrował gdzieś na dół.

- Dziękuję Ci. Dziękuję Ci Ren. Pokazałeś wreszcie swoje prawdziwe uczucia, nie udawałeś kogoś innego, tylko wreszcie byłeś sobą - odpowiedziała łagodnym głosem. Również sposób w jaki mówiła nie był tym samym co zwykle. - To bardzo miłe, gdy ktoś się przed Tobą otwiera.

Łeb klaczy odwrócił się od Ciebie i był teraz skierowany na podłogę.

- Ren - powtórzyła Twoje imię po raz drugi. - Myliłam się co do Ciebie, przepraszam. Przepraszam Cię również za coś jeszcze... Nie wiem czy będę potrafiła odwzajemnić Twoje uczucia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W jednej chwili poczułem, jak cały ciężar gromadzony przez ten czas nagle spada mi z serca. Miałem ochotę płakać ze szczęścia. Przez ten cały czas nie wierzyłem, że Lyriel może mnie zaakceptować...

Zbliżyłem się do niej i wtuliłem na chwilę twarz w jej włosy.

- Samo to, że chcesz spróbować... Nie wiedziałem, że... - Brakowało mi słów. - To ja dziękuję - szepnąłem.

Wyprostowałem się i spojrzałem na Lyriel ze szczęśliwym uśmiechem na twarzy.

- Chyba najpierw powinniśmy się lepiej poznać - powiedziałem. - Nawet nie wiem, jaki jest twój ulubiony smak lodów...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel wciąż spoglądała na podłogę.

- Ren, ja... - zawahała się nad odpowiedzią. - Uwielbiam miętowe lody - odpowiedziała wreszcie i spojrzała w Twoją stronę z lekkim uśmiechem. - Jednak chyba w tej chwili wypadałoby zrobić kolację, nie sądzisz?

Klacz powoli i delikatnie wstała z łóżka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz otworzyła drzwi i zatrzymała się w przejściu.

- Może chcesz mi pomóc? - spytała nie odwracając wzroku.

Nie musiała dwa razy pytać, od razu zaaprobowałeś jej myśl i poleciałeś ostrożnie za nią. Gdy byliście w kuchni oznajmiła, że zaraz wszystko przyniesie. Lyriel poszła do spiżarni, a jak wróciła to niosła ze sobą małą torbę. Postawiła ją na stoliku i zaczęła powoli z niej wszystko wyciągać. Jajka, kilka jabłek, mąkę, laskę cynamonu i cukier puder. Klacz podała Ci nóż, talerz i tarkę oraz poprosiła byś obrał i starł jabłka. Lyriel nie czekała już na Twoją odpowiedź, tylko przywdziała niebieski fartuszek i co chwila krzątała się od szafki do szafki stojąc co chwila na dwóch nogach. Zajmowała się wszystkim co było jej potrzebne. Wreszcie zaczęła nagrzewać kuchnię i postawiła na niej patelnię, a na nią rzuciła nieco masła. W tym czasie zdążyłeś ledwie zetrzeć trzy jabłka.

- Wystarczy - stwierdziła klacz i zajęła się resztą.

Po krótkiej chwili zapach jabłek, cynamonu i ciasta rozchodził się po kuchni. Wreszcie, połączyła wszystko razem, to rzuciła to w małych porcjach na patelnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaram się tym zdjęciem jak Renem C: Chyba moje pierwsze zdjęcie, na którym nie wyglądam jak bezdomny... (i, jak na razie, dostało ono 20 lajków na fejsie, wohohoh).

408379_151264885026727_168100208_n.jpg

__________________________________________

Jakoś nie mogłem wymyślić żadnego tematu do rozmowy. Przez cały czas myślałem o tym, co się ostatnio wydarzyło i zastanawiałem się, jak powinienem się teraz zachowywać.

Wziąłem sobie jedno jabłko i wgryzłem się w soczysty owoc. Przypomniało mi się coś i żując w ustach jabłko mruknąłem:

- Ja lubię czekoladowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel nie zareagowała na Twoje słowa, skupiała się na tym, by nie przypalić tego co pichciła. Po kuchni rozszedł się przyjemny zapach placków z jabłkiem. Wraz z nim pojawiła się Tisa, czysta i schludna zasiadła naprzeciwko Ciebie. Młoda klacz spojrzała w Twoją stronę, akurat, gdy pogryzałeś jabłko i uśmiechnęła się. Przełknąłeś cały kęs jaki miałeś i odwzajemniłeś ten drobny gest jak najszybciej, choć nie przyszło Ci to z łatwością.

- Stałeś się pogodniejszy - stwierdziła młodsza klacz.

Tym czasem Lyriel, wciąż smażyła stojąc na dwóch tylnich kopytach przy kuchni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zareagowałem na jej słowa nieco dziwnie, bo przestałem się uśmiechać i odwróciłem wzrok. Po chwili jednak znów wyszczerzyłem się i powiedziałem:

- Tak. Masz rację. Pogodniejszy... - powtórzyłem.

Nie wiem czemu, ale czułem, że to słowo do mnie nie pasuje. Może dlatego, że byłem szczęśliwy tak naprawdę bez powodu. Odruchowo zerknąłem w kierunku Lyriel, jednak błyskawicznie powróciłem wzrokiem do Tisy. Ugryzłem jabłko i usiadłem obok niej.

- Wcześniej musiałem być niezłym marudą, skoro zauważyłaś we mnie taką zmianę - powiedziałem radośnie. W sumie odpowiadało mi to, że wreszcie może mi dopisywać humor, nawet bezpodstawnie. Miła odmiana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Po prostu chodziłeś przygnębiony - odparła Tisa. - To mógł chyba każdy zauważyć - odparła nieco niepewnie ze względu na swą śmiałość w stwierdzeniu.

Nim zdołałeś jej cokolwiek odpowiedzieć, Lyriel podała wam po talerzu ze stosem świetnie przyrumienionych placuszków posypanych pudrem. Pachniały wspaniale, a smakować musiały jeszcze lepiej niż wyglądały.

- Smacznego - powiedziała gołębia klacz i wróciła się po porcję dla siebie. Po chwili siedziała już razem z wami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbując placuszków, nie przeszkadzało Ci nawet to, że są gorące. Były słodkie niczym miód, ale i jednocześnie miały swój kwaskowaty posmak. Do tego wszystkiego wpasowywał się sam smak jabłek.

- Cieszę się - odparła Lyriel i uśmiechnęła się nieznacznie. Nim sama zaczęła jeść podjęła rozmowę. - Ren, co planujesz po powrocie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamierzałem właśnie zjeść drugi kawałek, gdy usłyszałem pytanie Lyriel. Zamknąłem usta i opuściłem widelec. Przez chwilę milczałem, nieco tym zaskoczony. Do tej pory starałem się o tym nie myśleć i postanowiłem, że będę zamartwiał się tym wszystkim później. Teraz po prostu chciałem mieć fajne wakacje. Ale w tamtej chwili wszystko powróciło i nagle poczułem, że straciłem apetyt. Mimo wszystko niechętnie znów sięgnąłem po widelec.

- Nauczę się śpiewać - odparłem i uśmiechnąłem się lekko, po czym znów zacząłem jeść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...