Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Hybryda pozostawiła sprawy organizacyjne członków załogi, na dole. Teraz powoli się zbliżała do końca, przynajmniej tak sądziła. Grupka była daleko, a sama widziała ich jako małe sylwetki. Niestety nie mogła sobie pozwolić na chwilę odpoczynku, same pazury nie zapewniały przyczepności, musiała całym ciałem pracować, aby nie odchylić się. Mogło by się to wtedy zakończyć niechybnym upadkiem. Zebrała się w sobie i dalej posuwała się w górę. Krok po kroku, kończyna za kończyną. 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zachary momentalnie zwolnił gdy kula świsnęła obok jego głowy, masakrując skolopendrę. Poczuł niezwykłą złość że ktoś ośmielił się tak bezczelnie pozbawić go przyjemności odebrania kolejnego nic nie wartego życia. Odwracając się w kierunku Conrada wystawił do niego środkowy palec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno wlazło na drzewo, jedno zaczęło użerać się po raz kolejny z drugim, a pozostali mieli głęboko w dupie rozkazy. Victoria częściowo z bólu, a częściowo z powodu zdania sobie sprawy z beznadziejności sytuacji opadła na ziemię. Nie da rady, wszyscy zdechną. Albo pozabijają się nawzajem, albo dadzą szansę innym stworzonkom żyjącym tutaj. Martwił ją Jacob, który prawdopodobnie będzie chciał ich powybijać, idiota jeden.

Tymczasem jacob siedział sobie w niezbyt wielkiej, chociaż wygodnej i suchej grocie. Właz do niej był osłonięty przez korzenie i trawiastą roślinę porastającą wzniesienie, więc na pierwszy rzut oka był niewidoczny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabójca klasnął w dłonie

- Dobra...nie widzą mnie i nie wiedzą dlaczego uciekłem. Pierwsza  część planu załatwiona. Czas na drugą

Po czym wyszedł z groty i powiedział sam do siebie

- Znaleźć coś do jedzenia na tą noc, oraz kamienie węgielne na ognisko lub coś co może się palić

Jacob pędem ruszył w głąb lasu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 dzieliło już kilka kroków od szczytu korony drzewa, na które wspinała się dość długo. Szczerze miała już dość tego świata, ale to było na razie jedno z posunięć aby znaleźć wodę. Wystarczył widok wgłębienia przy połaci lasu czy nawet brak drzew, w miejscy zbiornika wodnego. Zbierając szybko oddech, rozejrzała się po tym wszystkim delikatnie podnosząc wzrok na krajobraz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dowodzenie najemnikami nie jest takie proste, co? - spytałem pani kapitan wstając i otrzepując się z łupinek orzechów. - I tak nie jest tak źle jak na niektórych jednostkach na których miałem przyjemność - tu wskazałem palcami na cudzysłów - służyć. Jacob sobie poszedł, także jednego psychola mniej. Były kapitan sobie jakoś radził - zapaliłem papierosa - mam nadzieję, że wybrał twoją skromną osobę na następce, bo masz kwalifikacje - uśmiechnąłem się. - Kwalifikacje i najemnicy. To dobre. Tu awansuję się... - przerwałem i spojrzałem na Victorie. Szybko awansowała... Ładna, zgrabna i powabna. W sumie się kapitanowi nie dziwię. Ja i moje chore teorie spiskowe. Może po prostu jest dobrym dowódcą. Choć w sumie patrząc na to co dzieję się wokół to nie rozumiem jego decyzji, ale ją szanuję.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na resztki tego, co niedawno chciało zaatakować 505 Zachary po raz kolejny stracił jakieś zajęcie. Zrezygnowany zaczął się zbliżać do Victorii. 
- Może czas najwyższy znaleźć jakieś schronienie...chyba że mamy tu posiedzieć aż do nocy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- ...Bo chwilowo nie było nikogo innego, a kapitan był uzależniony od narkotyków. Zgadnij, kto mu je dawał - zwróciła się do Conrada.

- Poszukanie schronienia... Dobry pomysł! Naprawdę, Zachary. Przebiłeś nas wszystkich. No, posłuchajmy tego gościa, bo ma fenomenalne pomysły. Heej, 505 prosiłabym żebyś kiedyś stamtąd zlazła!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypuściłem dym w stronę Zacharego i zgasiłem papierosa. Dopiero teraz zorientowałem się, że paczki papierosów, które wziąłem były prawie puste. Cholerni zaopatrzeniowcy.

- Ma ktoś z was... chusteczki - spytałem z głupim wyrazem twarzy. Kurwa, kto w tych czasach jeszcze wciąga tabakę. Nikt mnie nie zrozumie, a bez tytoniu przestanę racjonalnie myśleć. I tak jestem z siebie dumny, że życie najemnika nie popchnęło mnie w kierunku innych specyfików. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacharemu kompletnie nie przeszkadzał dym tytoniowy. Czując nagły przypływ złości przez niezbyt sympatyczną odpowiedź pani kapitan uderzył ją lekko w twarz.

- Może zaczniesz się w końcu zachowywać jak prawdziwa pani kapitan zamiast tylko drzeć ryja na innych i ich wkurwiać hmmm?

Edytowano przez Pawlex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapitan wyciągnęła broń, szybko wycelowała i strzeliła w lewe ramię Zacharego. Bolało. Bardzo bolało, chociaż nie od razu.

- Następnym razem strzelę trochę bardziej prawo. Co ty na to? - zapytała.

Tymczasem 505 zdołała zauważyć dziurę między drzewami. Nie mogła stwierdzić co się tam znajdowało, ale wyglądało obiecująco. Poszczęści im się, jeśli będzie to zbiornik wodny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary złapał się za krwawiące ramię. Bolało, choć nie tak bardzo jak kiedyś. Przyzwyczajenie od wykonywanej pracy.

- Widzisz? Jesteś bardziej agresywna ode mnie. Jakim cudem taka sucz została kapitanem? - Powiedział prosto w twarz Victorii. Przy okazji był nastawiony na kolejny strzał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyglądałem się całej sytuacji z bliska. Na początku chciałem przypierdolić Zacharemu za to, że uderzył kobietę, ale po tym jak zarobił kulkę zrezygnowałem. Zamiast tego zaproponowałem:

- Siadaj tutaj, zjebie - wskazałem kamień na, którym poprzednio siedziałem. - Trzeba Ci to zdezynfekować i zaszyć. Tylko szybko, bo za jakiś czas łapy mi się zaczną trząść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 jedynie zastrzygła uszami słysząc wcześniejsze, przygłuszone przez odległość imię, ale dalej przeczesywała wzrokiem połać koron drzew. Gdy tylko zauważyła to co chciała zobaczyć, zapamiętała mniej więcej położenie miejsca, które mogła być jednym z ważniejszych, zaczęła powoli schodzić z drzewa, powoli się po nim zsuwając. Robiąc co raz większe ubytki w jego powierzchni przystanęła aby powiększyć przyczepność, dodając odrobinę więcej siły.

Zbliżając się do stałego gruntu, mogła spokojnie słuchać "dialogu" prowadzonego przez ludzi. Zaczęli nie tyle co celować z siebie z broni, co bić i strzelać z niej. 
- Mniej więcej, można przypuszczać gdzie jest woda. - dodała beznamiętnie, gdy tylko zeszła. Otrzepała się, spoglądając na zadrapaną łydkę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Martwi mnie to "mniej więcej" - powiedziałem do 505 i wylałem spirytus na ranę Zacharego. - Taka strata alkoholu. Trzeba było nie strzelać - powiedziałem do kapitan. Zaraz po tym zacząłem wycinać spaloną tkankę.

- Słyszałeś kiedyś o przysiędze Hipokratesa - spytałem się Zacharego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mnie też martwi, ale lepsze to niż nic. -westchnęła, przenosząc wzrok na Conrada wraz ze swoimi kocimi źrenicami, które później przeniosła na Zacharego, kończąc na przestrzeni nad nią, czym były korony drzew. Skoro ta planet wykształciła tak wielkie skolopendry, to z pewnością mogą liczyć na większe organizmy, co od razu obniżało możliwość przeżycia tutaj. Sama 505 nie potrafiła się posługiwać bronią, jedynie zaczerpnęła  strzelania z broni krótkiej. Jednak walka wręcz czy z bronią białą, nie przynosiła jej większej trudności, ponieważ mogła ją ćwiczyć od zawsze. Same pazury były jako taką obronią, w dodatku zwiększona zwinność dzięki genom zwierzęcia, była czymś przydatnym. I na to liczyła, że nie będzie musiała z nikim  wstawać w szranki, jeśli jedna ze stron będzie mieć broń palną. 

Rozmasowywała właśnie swoje dłonie, które były w zasadzie łapami, bo przecież ludzie nie mieli pokrytych ich futerkiem czy posiadających komplet pazurów. 

Edytowano przez Animal
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

- Słyszeć słyszałem - Odpowiedział bez emocji, wyciągając z kieszeni nienaruszoną paczkę chusteczek. - Proszę, czyste świeżutkie chusteczki. Nie ma tam żadnego robaka, żadnej bomby, nie były niczym wysmarowane ani zatrute.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki - powiedziałem do Zacharego i wziąłem paczkę chusteczek. - Ta przysięga jest dzisiaj znana jako deklaracja genewska. Takie gówno. Przyrzekłem, że będę pomagał każdemu. Inaczej nie daliby mi dyplomu. Oczywiście mógłbym ją złamać i cię zlać, ale nie chce wkurwiać Bogów i stracić resztkę honoru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zarządzałam już kilka razy, żebyśmy się ruszyli z miejsca. Widzę, że wszyscy mnie zignorowali. Proponuję zatem zadecydować demokratycznie, kto ma zostać kapitanem. Czaicie? Zrzekam się tej kretyńskiej roli, a - nie ukrywam - chciałabym przeżyć. Decydujcie - powiedziała Victoria na tyle głośno, żeby wszyscy ją słyszeli. Miała nadzieję, że tym razem nie zostanie zignorowana...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wow, pani kapitan nie tak ostro. Wiem że ta planeta ma na nas zły wpływ, ale musimy się uspokoić - Odpychając od siebie Conrada zbliżył się do kapitan. Ból cały czas dawał się we znaki.

- Ponadto takie wybory pewnie podkurwią wszystkich jeszcze bardziej. Demokracja to gówniany ustrój...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...