Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

  • 2 weeks later...

505 w tym czasie czekała aż ludzie przestaną się kłócić. Było to dość irytujące, że ich statek się rozbił, mają tyle zapasów aby przeżyć kilkanaście lub jedynie kilka dni... później wszyscy oszaleją wybijając siebie nawzajem, jak zwierzęta, o ile żadne ich wcześniej samo nie zeżre. Oparta o drzewo jedynie, tłumiła chęć pozostawienia tej grupki i pójścia w kierunku prawdopodobnego zbiornika z wodą. Była też jednocześnie ciekawa co ostatecznie postanowią zrobić, dalej się kłócić o byle gówno, czy zacząć działa. Na razie co do tej pory zrobili to marnują swoje używki oraz nie potrzebnie nadużywają słów.
Hybryda przycupnęła koło drzewa, nie chcąc stracić kierunku miejsca które zauważyła po dotarciu na czubek drzewa. Dezorientacja nie mogła teraz nawet wchodzić w gre, dlatego jedynie czekała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, demokracja w tym wypadku wcale nie jest taka zła. Wiadomo, że nikt nie wybierze Zacharego, czyli tragedii nie będzie. Nie bezpośrednio. 505, pozwoliłabyś tutaj na chwilkę? Każdy głos się liczy, rozumiesz. - dodała Victoria i uśmiechnęła się do samej siebie.  W ten sposób zrzuci z siebie smutny obowiązek. Tak, to był dobry wybór.

Wokół polany zaczęło pojawiać się coraz więcej oczu. Obserwowały czujnie, zwabione hałasem. Nigdy nie widziały takich stworzeń i nie były jeszcze pewne, co mogą o nich sądzić. Dwie największe pary oczu wgapiały się w intruzów od dłuższego czasu, warcząc. Warkot nie był słyszalny dla ludzkich uszu, bo był za niski. Bez wątpienia jednak stwór który go wydawał, nie miał zamiaru odpuszczać bezprawnego wkroczenia obcych na jego terytorium.

 

Jacob szedł przez las, zachowując się odrobinę zbyt głośno. Toksyna która dostała się do jego organizmu zadziałała trochę jak adrenalina, dodając śmiałości. Zdecydowanie zbyt dużo śmiałości.

Coś za nim podążało, chociaż on sam jeszcze tego nie wiedział. Coś bardzo głodnego, co zdawało sobie sprawę z tego, że nie miało wiele do stracenia. Dlatego też stworzenie śledzące go nie atakowało od razu. Nie mogło spłoszyć swojej ofiary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hybryda odwróciła się na pięcie, kiwając porozumiewawczo głową, po czym podeszła do grupki ludzi. Teraz dodatkowo będzie musiała decydować o czymś co nie jest tak właściwie potrzebne. Całym kapitanem mógł zostać ktokolwiek, byleby zamknęli ten temat bez zbędnych nie potrzebnych słów. Rozciągając się stanęła obok kapitan, rozglądała się dookoła. Okolica mimo swojego niebezpieczeństwa, które dało się we znaki nie tylko wcześniej ale i teraz, była czymś wprawdzie przyjemnym dla oka krajobrazem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Demokracja zawsze jest zła - powiedziałem wstając od Zacharego i wskazując na zaszytą już ranę. - Arcydzieło jak na takie warunki. Wracając do wyboru kapitana. Jeśli naprawdę chcesz się pozbyć tego obowiązku to ja mogę nim zostać. Bez żadnego głosowania, bo mnie szlag jasny trafi. Oczywiście się nie pcham. Jeśli jest jakiś inny chętny to proszę bardzo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-To co? Już roztrzygneliśmy... możemy już iść. - stwierdziła ironicznie, po czym znów wróciła do wpatrywania się w przestrzeń.

Tak od razu może wypisać sobie akt zgonu. Nie ma stąd ucieczki, nawet jeśli by była to za ile? Kto przeżyje? Właściwie to po co? Aby wrócić do bycia niewolnikiem? 505 czuła się strasznie przytłoczona całą sytuacją. Może dlatego że jej otępione zmysły dawały fałszywe sygnały o niebezpieczeństwie, może dlatego że nie miała dobrego wyjścia z sytuacji.

Dalej mając wzrok na połaci pustki przed sobą, próbowała dostrzec cokolwiek co moglo by byc czymś ciekawszym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na pewno nie ma nikogo innego chętnego, a już na pewno nikogo bardziej odpowiedniego. Mamy nowego kapitana, moi drodzy. Prowadź nas, przewodniku - powiedziała  eks-kapitan.

Chwilę później zabrzmiał ryk. Ryk raniący uszy i niemal przygniatający do ziemi. Z zarośli wyłonił się ogromny, szaro-fioletowy pysk. Po jego bokach osadzone były dwie pary niebieskich oczu o wąskich, poziomych źrenicach. Sama głowa była wielkości dorosłego człowieka i przypominała nieco głowę hipopotama, z krótkim, tępym dziobem na końcu. Różnica polegała też na tym, że zwierz miał w każdym możliwym miejscu grube i długie kolce.

Za głową wynurzyła się krótka, krępa szyja i masywny tułów. Nogi stwora zakończone były bezpalczastymi stopami. Zwierz posiadał też ogon - długi, gadzi ogon zakończony okrągłą naroślą - zapewne ciężką.

Stwór zaryczał jeszcze raz i powoli zbliżył się do grupki ludzi. Zatrzymał się niedaleko nich, nerwowo przebierając w miejscu nogami i powarkując. Był zły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ha! Myślałem już że nic nas nie spotka gdy tak tu sobie siedzieliśmy i pierdoliliśmy o polityce - Krzyknął do grupy szczęśliwy i podniecony. Zachary szybko wyszedł na przód grupy, dobywając swojego tomahawka. 

- Trzeba tego gada przywitać ciepłym i przyjaznym ludzkim skurwysyństwem! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gdzie się pchasz? Nie ma sensu go jeszcze bardziej wkurwiać. Lepiej go ominąć i ruszyć w kierunku wody. Zwierze nie zaatakuję czegoś czego nie zna. Więc się odsuń - spojrzałem na hybrydę. - Prowadź do źródła wody, moja droga. Najlepiej jak najdalej od jakichkolwiek niespodzianek. Już same wejście do tej dżungli mi się nie podoba. Ale mus to mus.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

505 przez chwilę badała zwierzę wzrokiem, po tym jak się go trochę przestraszyła. Było na swój sposób ładne, odetchnęła z ulgą, nie widząc zbytnio oznaków bycia drapieżnikiem. Jedynie co mogło martwić hybrydę, to ogon, który z łatwością mógł by zabić. Zachary był na tyle głupi, aby sprowokować zwierzę. 505 miała jedynie nadzieję, że to właśnie na niego potwór się rzuci dając innym czas do ucieczki. Byłaby to wtedy na prawdę honorowa śmierć.

Gdy tylko usłyszała rozkaz, skinęła. Wzdychając odnalazła kierunek po czym ruszyła w stronę, gdzie mogło być coś co uratuje im życie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

- Tylko bez gwałtownych ruchów - powiedziałem spokojnie do reszty. - Ruszamy spokojnie za 505. Bez wybryków i głupiego zgrywania bohatera. To się tyczy szczególnie ciebie, Zachariaszu - powiedziałem do bojowo nastawionego najemnika po czym ruszyłem ze stoickim spokojem za hybrydą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

*odkopuje temat, widząc, że przykryła go warstwa kurzy grubości litosfery.... trochę to może jej zająć * 

 

 

505 trzymając swoja dłonią pas od torby, obserwowała otoczenie nie chcąc zgubić kierunku. Bała się, że bestia, którą aktualnie miała za sobą, może sie rzucić za grupą w pogoń. Nie mieli by wtedy większych szans niż szybkie wejście na drzewa, co nie każdemu mogło się udać. Dodatkowo pomiędzy gałęziami czekały wielkie skolopendry. Patrzyła spokojnie przed siebie, wyłapując co raz to dalsze punkty, którymi mogła się kierować w czasie marszu. Dodatkowo cały czas miała uszy zwrócone do tyłu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hybryda aż podskoczyła gdy tylko zwierze staranowało drzewo, przez co położyła swoją dłoń na kolbie pistoletu. Parła dalej przed siebie ostrożniejsza, po słowach męzczyzny, unikała większych drzew czy wklęsłości, gdziekolwiek. Jednak dalej pilnowała aby iść w kierunku swoich wyznaczników, aby zauważyć w końcu prześwit miedzy drzewami.  Zastanawiała się czy w tamtym miejscu może być woda i dlaczego Conrad ją obserwował... może samo to, że była hybrydą, czym co było zwierzęciem, które równie podobnie reagowało. Może obserwował ją na wypadek zagrożenia, jakie mogła stanowić, ale co ona mogła? Nie jest na tyle głupia aby grać przeciwko grupie. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, lekko drepcząc po podłożu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas idąc za hybrydą obserwowałem resztę załogi. W końcu zostałem kapitanem. Nie czułem się jakoś lepiej czy wynioślej. Spojrzałem w kierunku w którym szliśmy. Już prawie. Zachowanie 505 się zmieniło. Może coś kombinuję... Tylko po co? Może dam jej wolność. Jestem kapitanem, jest teraz moją własnością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary poczuł się zawiedziony że jednak nie dojdzie do bitki z tym monstrum. Grzecznie ruszył za resztą załogi. 

- Conradzie, jak to jest kierować grupą zupełnie różniących się ze sobą ludzi...i kota dodając do tego nasze obecne problemy, jak pobyt na morderczym zadupiu?

Edytowano przez Pawlex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 przymknęła oczy słysząc określenie kot. Człowiek jest małpą, a nikt nie zamierza go tak określać. Przyspieszając lekko kroku, co było raczej normalne, będąc pomiędzy drzewami, na których mogło się kryć wiele niewiadomych . Nie lubiła żyć w niepewności, w sumie całe życie było dla niej właśnie takie. Strach o własne życie czy zdrowie, zawsze przewyższał  jej zachowania, dlatego wszechobecna czujność stała się czymś co ją równocześnie otępiało. Pomimo tego, że nie wiedziała co mogło się kryć w miejscu, do którego zmierzali, chciała to mieć za sobą.

( Noct przydałoby się rozwinąć miejsce i sytuację, bo w nieskończoność nie można iść) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dowodzę jakąś godzinę - spojrzałem na niego. - Na razie trudno stwierdzić. Wszyscy wykonaliście mój rozkaz więc mam nadzieję, że tu przeżyjemy - uśmiechnąłem się. - Teraz trzeba znaleźć wodę i jaskinie. Później koło wody trzeba zbudować jakieś schronienie. Chyba, że na tej planecie jest jakaś cywilizacja. Wtedy jesteśmy w domu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

505 dopiero po dłuższym odcinku, przestała trzymać swoją dłoń na kolbie pistoletu. Założyła ręce za szyję, lekko wzdychając. Minęła kolejny punkt , który mówił jej o dobrym kierunku . Sięgnęła znów wzrokiem na kolejne drzewo, które wyróżniało się na tle innych. Z góry odcinek wydawał się krótszy, pomimo tego, że można było zobaczyć już niektóre prześwity między drzewami . Myślała nad tym, co mogłaby zrobić gdyby jednak coś ich powybijało. Znając jej wolę walki oraz to jak bardzo martwi się o innych, pewnie próbowała by odłączyć się od grupy. Nie przejmowałaby się zbytnio co może spotkać resztę, są ludźmi i tyle. Mruknęła coś pod nosem na swój egoizm, nie tego ją uczono, ale jednak świat pokazał na coś stać ludzi i całą ich społeczność. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wybić nas mogłyby tylko jakieś dzikie plemiona, a ich nie nazywałbym cywilizacją - spojrzałem na 505. - Ile jeszcze czasu zajmie nam dotarcie do źródła wody? - zamyśliłem się. - Może lepiej być w ruchu? Co o tym myślicie - spytałem. - Żeby nie było, to ja podejmuję decyzję, ale jeśli usłyszę jakieś godne uwagi argumenty... kto wie? Może zmienię zdanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...