Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Spojrzałem na Zacharego:

- Grozisz najemnikowi z 20 letnim stażem. Myślisz, że zrobisz na mnie wrażenie - spytałem po czym rozdałem karty - o wygraną chodzi tylko w grze o coś. Tu chodzi o przyjemność - to zabrzmiało podejrzanie. I to bardzo. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wspaniale. Idziemy. Conradzie, 505... Nie mam pojęcia czy zamierzaliście kogokolwiek tutaj sprowokować... Mniejsza. Chciałabym, żebyście ruszyli swoje tyłki, bo istnieje nawet podejrzenie, że pojawi się potrzeba pomocy, a w takich sytuacjach, cóż... Przydaje się pomoc - uśmiechnęła się złośliwie.

- Ci co na górę, ruszać się. Ci co na dół... Ze mną - rzuciła. Z kieszeni spodni wyjęła latarkę, zaświeciła ją i udała się w dół schodów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uno momento Pani kapitan - Szybko odezwał się Zachary, odczepiając od pasa jedną ze strzykawek. Każda z nich zawierała jasnoniebieską substancję.

- Życzy sobie pani coś na wyostrzenie zmysłów - Powiedział, kręcąc strzykawką przed oczami Victorii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z obrzydzeniem spojrzała na strzykawkę.

- Nie, dziękuję - odparła. Chciała. Życzyła sobie. Ale przez wzgląd na dawne problemy ze strzykawkami i ich zawartością wolała jak najdłużej się da unikać tego wszystkiego, z morfiną włącznie.

- A, właśnie... Chciałabym usztywnić sobie rękę - zwróciła się do medyków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[A jeśli chodzi o eksplorację statku - ty piszesz, co znaleźliśmy, czy sami wymyślamy, starając się kontrolować? Bo na początku uznałem, że logiczne jest, że nasze postacie przygotowały swoje miejsca tak jak chciały, ale teraz sprawy się trochę komplikują.]

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złośliwe uwagi pani kapitan nie zaskarbią jej zwolenników. Chyba.

- Skoro jeden medyk idzie na górę - powiedziałem błyskawicznie chowając karty - ja pójdę na dół - mrugnąłem do 505 po czym ruszyłem schodami w dół.

- Najpierw trzeba będzie ją naprostować - powiedziałem podchodząc do Victorii - skoro boisz się strzykawek, polecam to - wyciągnąłem z torby czysty biały ręcznik - osobiście wolę drewniane kneble. Lepiej sprawdzają się na polu walki. Włóż to sobie do ust, a ja ci ją naprostuję. Później dopiero mogę to usztywnić - uśmiechnąłem się - normalnie do prostowania kończyn potrzeba 2 lekarzy, ale nie będziemy go fatygować. Powiedz jak będziesz gotowa - powiedziałem zapalając papierosa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja piszę co znaleźliście

 

* * *

 

Victoria pokiwała głową i wzięła ręcznik. Włożyła kawałek do ust i przygryzła mocno.

- Dawaj - powiedziała niewyraźnie.

Tymczasem Jacoba otoczyły ciemności. Widział lepiej niż inni, ale para unosząca się wokół i tak komplikowała widzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzepałem popiół.

- Wszystko co za chwilę zrobię jest dla twojego dobra i bezpieczeństwa - powiedziałem standardową formułkę. Co ciekawe, wypowiadam ją tylko w stosunku do kobiet.  Zgasiłem papierosa. Nagle złapałem jej rękę i naprostowałem. Następnie błyskawicznie do siebie przytuliłem. Odczekałem chwilę.

- Teraz trzeba będzie ją usztywnić - uśmiechnąłem się - mam nadzieję, że nie masz za złe przytulania. W nagłym ataku bólu mogłabyś coś sobie zrobić. A tak nic nikomu się nie stało - usztywniłem rękę - no i przy okazji miałem w ramionach kobietę. Dobrze, że w każdym mieście są bur... - spojrzałem na Vicorie zmieszanym wzrokiem. Ach, to dobre wychowanie. - musisz na nią uważać. Przyjdź do mnie później to zrobię dokładniejszy opatrunek. Znajdę jakieś maści czy co tam - powiedziałem po czym wyjąłem ręcznik z jej ust - możesz go zatrzymać - uśmiechnąłem się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W głowie kapitan pojawiło się brzydkie słowo. Kilka brzydkich słów. Ręcznik w jej ustach musiał bardzo cierpieć. Strzyknięcie w ręce zdecydowanie nie było tym odczuciem, które chciałaby przeżywać jeszcze raz. Przytulenie przez Conrada nie rekompensowało bólu i chwilowej czerni przed oczami.

- Dzięki - powiedziała. Wdzięczność wybijającą się z głosu można byłoby porównać do wdzięczności tygrysa któremu ktoś akurat nadepnął na ogon.

- Cóż za hojność z twojej strony - powiedziała, tym razem próbując opanować emocje towarzyszące wcześniejszemu zabiegowi. Zmusiła się nawet do uśmiechu.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Więc - Rzekł z lekka szalony chłopak, patrząc się na Victorię i Conrada. - Skoro czułości już za nami może ruszymy w końcu zbadać resztę statku. Przy okazji zaje......przy okazji pomagając reszcie załogi, o ile ktoś jeszcze żyje - Śmiejąc się ruszył w stronę zejścia na dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Najemnicy, którym uratowałem życie czasami brali to na pamiątkę. Zapomniałem, że nie jesteśmy na polu bitwy - zamyśliłem się - jestem lekarzem polowym. Moje miejsce jest wśród bitewnego zgiełku, a nie na statku. - spojrzałem na Zacharego - uprzejmość to cecha nabywcza. Wymaga charakteru. Ci go jednak brak - znowu spojrzałem na panią kapitan - tacy ludzie powinni zostać poddani anihilacji - powiedziałem szeptem. Wyjąłem latarkę, którą poświeciłem w oczy Victorii:

- Dalej jesteś w szoku.  I to dość mocnym. Sama iść nie możesz. Normalnie bym cię poniósł, ale... - wskazałem na moją nogę - sam prostowałem - uśmiechnąłem się wyciągając do niej rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bez przesady. Poradzę sobie. Idziemy - rzuciła Victoria i nie odpowiadając Conradowi skierowała się a schody, wypatrując elementw otoczenia które mogłyby chcieć ją zabić.

 

* * *

Jacob dotarł do końca schodów. Tutaj nie było już tak ślicznie jak na górnym pokładzie. Wszędzie był bałagan, wszędzie walały się metalowe części i elementy poodrywane ze ścian. Niedaleko od siebie ujrzał leżącą postać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemność bardzo szybko dopadła Zacharego. Chcąc nie chcąc musiał założyć noktowizor, którego nie darzył wielką sympatią. Będąc na dole rozejrzał się po otoczeniu.

-...Burdel! - Wykrzyczał. Korzystając z chwili samotności zaczął przeszukiwać teren.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro duża liczba osób skierowała się na dół, to korzystając z chwili takowego zamieszania, po prostu ruszyła na górę.

- Jeśli tak dalej pójdzie to w końcu rzucą się do siebie do gardeł - mruknęła cicho trzymając się za rękę, po czym spojrzała na schody prowadzące do góry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A cóż to się chłopaczkowi stało? - Zapytał Zachary, idąc w stronę Jacoba i patrząc się na półkę, która przygniotła poszkodowanego.

- Hehe, wiesz we dwóch może dałoby radę podnieść to żelastwo, ale... - wyciągnął powoli swój tomahawk, kierując go w stronę nogi rannego

-...ale możemy to też zrobić inaczej

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podszedłem wolnym krokiem do rannego. Sprawdziłem tętno. Przyspieszone. 

- Ma się dobrze. Noga chyba złamana - powiedziałem podnosząc półkę - zdecydowanie nie potrzebuję hospitalizacji. Ktoś z was musi go zanieść - spojrzałem na Zacharego i Jacoba. Złe typy. Boję oddać rannego w ich ręce, ale nie mam innego wyjścia. - Jeśli coś mu się stanie, bekniecie za to - ruszyłem dalej świecąc latarką.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Małe wsparcie - odpowiedziała ukazując się oczom mężczyzny - Na wypadek gdyby coś chciało cię zjeść - uśmiechnęła się nie znacznie. Ominęła go, po czym ruszyła dalej."Miejmy to już za sobą"pomyślała patrząc pobierznie dookoła siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby? Musnął dłonią skalpele, noże oraz pistolety. Kompania, wśród której się znalazł, była tak doborowa, że wolał się z nimi nie rozstawać.

Ale właśnie dla takich słów zbytnio nie chwalił się ilością potencjalnej broni, jaką zdołał popakować po kieszeniach, mniej lub bardziej ukrytych.

-Dziękuję, że ktoś raczył pójść razem ze mną - powiedział ironicznym tonem.

Modlił się,  żeby na statku nie było żadnego pożaru. Płomienie mają to do siebie, że dymią, a dym, jak to dym, zazwyczaj leci do góry. Więc gdzie indziej mógł go spotkać, niż na wyższych poziomach?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary został sam z rannym członkiem załogi. Spojrzał na ledwo żyjącego człowieka.

- Hmm, te dwa oszołomy już się oddaliły, a my jesteśmy sobie tak tu sami - Kucnął obok człowieka, kładąc ostrze tomahawka na szyi.

- Obiecuje że szybko się z tym uwinę Misiaku - Trzymając go za usta, aby nie wydał z siebie żadnego dźwięku zaczął odrąbywać mu głowę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie taką pomoc miałam na myśli - mruknęła Victoria podchodząc do Zacharego i niedoszłego trupa. Zastanawiała się, jak szybko będzie potrafiła wyciągnąć broń i czy szybciej od niedoszłego zabójcy.

Na górnym pokładzie tymczasem panowała cisza i spokój. Po drodze medyk nie zauważył żadnego ciała. Zauważył tylko plamy ciemnej cieczy na podłodze. Krew?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...