Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

505 nie chciała dodawać do tego wszystkiego niepotrzebnego komentarza, więc postanowiła po prostu milczeć  wdychając tutejsze powietrze. Przeszła na tył grupy patrząc na otoczenie. Wysoka roślinność... dobrze, będzie mogła się wspinać. W tym czasie popatrzyła na swoją dłoń, a raczej palce na których czubkach widniały małe pazurki. Później rozejrzała się jeszcze raz, dokładniej. Jakimś prawem leżał tam człowiek, co było na domiar dziwne. Z samej ciekawości podeszła do człowieka i dokładnie go obejrzała, klękając blisko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjąłem z torby kanister po czym polałem ciało, które przyniosłem. Oddałem jego ducha Plutonowi po czym zapaliłem papierosa zapałką.

- Brak nieśmiertelników. Zgon jakieś 15 minut temu przez wykrwawienie od rany ciętej wykonanej zapewne za pomocą piły na wysokości tętnicy - Zmówiłem jeszcze szybką modlitwę do Jowisza i rzuciłem przygaszającą zapałkę na trupa.

- Zabił go Zachary, lecz nie do mnie należy osądzanie go - powiedziałem po czym podszedłem do 505 i podając jej papierosa spytałem. - Chcesz? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie ... dzięki.  - rzuciła okiem na papierosy, po czym znów na leżącego człowieka. - Ciekawe jak tu się znalazł... - odparła cicho do siebie.

Przerzuciła teraz wzrok na palące się niedaleko ciało i pokiwała głową nie rozumiejąc tego wszystkiego. Płomienie tańczyły wokół ciała, zwęglając je i dając pewność, że żaden z padlinożernych organizmów nie rozszarpie ciała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobry wybór - uśmiechnąłem się - to straszny nałóg. Co do ciała - schyliłem się nad truchłem. - Wygląda na jednego z naszych. Najwyraźniej umarł po wybuchu, ale jego ciało jest nie naruszone. Tylko zwęglone. Nie rozpadło się podczas eksplozji. Trochę podejrzane, ale nie przejmowałbym się tym tak bardzo, ponieważ jesteśmy w dupie. I to głęboko - znowu się uśmiechnąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary obadał Jacoba wzrokiem po czym usiadł koło niego.

- Wiesz co koleżko? Nie raz już trafiłem na takiego kozaczka który uważa się za wielkiego pana - Powoli dobywając swego tomahawka zaczął nim szperać w ziemi.

- Ich głowy odchodziły naprawdę łatwo i bezproblemowo od ich nędznych ciał...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary słysząc to nagle spoważniał. 

- Widzisz Jacob, tym się właśnie różnimy. Dlaczego zabijasz ludzi? Dla przyjemności? Dla rekordu? Dla udowodnienia komuś czegoś?

Wstał, po czym zaczął krążyć koło Jacoba, udając że tomahawk to mikrofon.

- Ja zabijam dlatego że mnie po prostu do tego szkolono. Widocznie los tak chciał abym od swoich narodzin został łowcą głów

Zatrzymał się po czym ukląkł, patrząc Jacobowi prosto w oczy.

- Powiedz mi, czy ktoś odebrał cię od twojej rodziny, zabijając ich bez większego namysłu? Czy ktoś kazał ci się bić z innymi dziećmi po to by dostać coś do żarcia aby nie paść z głodu? Czy faszerowano cię prochami, przez które szajba walnęła ci na mózg? - Rzekł cicho, po czym dostał lekkich drgawek.

- Tia, apropo prochów...

Odczepiając od paska strzykawkę z niebieskim płynem, Zachary wbił sobie ją w szyje, aplikując substancje

- O tak, cudowny narkotyk. Błogosławieństwo jak i przekleństwo

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie ma co strzępić języka po próżnicy. Szczam ciepłym moczem na wasze historie. Równie dobrze możecie być jebaną nałożnica. Teraz mamy przeżyć. Więc może ruszylibyście dupy i wzięli się do roboty - cały czas patrzałem na nich po czym machnąłem ręką - a jebał was pies. Jesteście marnymi najemnikami. Oprócz wsadzania sobie w dupy giwer do niczego się nie nadajecie - usiadłem zrezygnowany. Wyciągnąłem swojego Magnuma. Jeszcze nie teraz. 

- Potrzebuje ktoś pomocy - spytałem patrząc z nadzieją na załogę. Może kiedy znajdę sobie coś do roboty to o tym zapomnę - lekarskiej albo jakiejkolwiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victoria wypadła ze statku zasapana. Powoli zaczęła dochodzić do wniosku, że ten dzień nie będzie dniem udanym i nie ma już nawet cienia możliwości na uratowanie go.

- Nie mamy kolejnego... - wdech - członka. Red nie żyje... - poinformowała wszystkich zgromadzonych. Miała nadzieję, że niektórych to zainteresuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz co, gdybym miał jakikolwiek wybór to raczej też bym nie tykał tego świństwa. No ale niestety pewni panowie w kitlach postanowili mnie tym gównem faszerować dopóki mnie to nie uzależni do tego stopnia, bym mógł nawet rozpieprzać kartele narkotykowe tylko po to przy zażyć trochę tego stymulantu. A jeżeli cię to interesuje to te prochy nie przeszkadzają w walce, a nawet przeciwnie. 

Kończąc mówić zwrócił uwagę na Victorie, która powoli dochodziła do siebie. Podszedłszy do niej klęknął przy niej.

- Cóż poradzić księżniczko. Trzeba być gotowym na to że nie da się uratować wszystkich...ofiary są zawsze - Wyciągnął do niej rękę, chcąc pomóc jej wstać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone podszedł do trupa i dla pewności sprawdził puls. Brak. Pięknie,wszędzie trupy. Choć... kto chciałby żyć taki spalony? Do rzyci z takim życiem. A może miał szczęście? On nie będzie musiał się pierdolić z ucieczką. On na pewno już nie będzie cierpiał z jakąś chorobą, którą tutaj złapie. Kurwa, zaczynam mu zazdrościć.

Zauważył, że większość siedzi. Rozejrzał się.


Nienaturalne światła, wyższe wzniesienia albo drzewa, na które można się wdrapać. O to miej więcej mi chodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zareagowała jedynie lekkim uśmiechem na słowa Conrada, ale później jedynie odeszła od i tak głośno kłócących się mężczyzn.

- Szkoda, ten cały Red mógłby być pomocny... - mruknęła do siebie, obserwując przez chwilę roślinność.

"Trzeba jak najszybciej znaleźć wodę, lub coś co ma przynajmniej składa się z niej w dużej ilości. *położyła po sobie uszy tłumiąc rozmowy innych do pewnego stopnia* Można by było wspiąć się na drzewo i poszukać czy niedaleko nie ma doliny lub przerwy między roślinnością co by znaczyło o zbiorniku wodnym"

Ostatni raz rzuciła okiem na resztki statku, wiedząc, że na pewny ratunek jaki mógł dać  było za późno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapaliłem papierosa:

- Co za baby - powiedziałem, wstając. Ruszyłem w kierunku statku. Podszedłem w okolice kokpitu i zacząłem szukać czegoś co pomogłoby nam przeżyć. Nie robiłem sobie wielkich nadziei, ale jakaś szansa była. Podczas poszukiwań zmówiłem modlitwę do Pax za żywych członków załogi. Może ona im pomoże. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bardzo dziękuję za pomoc, ale teraz akuat jej nie potrzebuję. W tym momencie sobie poradzę. SAMA - powiedziała do Zacharego.

- Conradzie, prosiłabym, żebyś tam nie właził. Nie wiem czy wiesz, ale to w dość krótkim czasie może wybuchnąć, zapalić się, zapaść jeszcze bardziej! Wyjdź więc i proponuję poszukać kryjówki. Nie wiemy kiedy zapada tu noc i ile trwa... No i co wyłazi kiedy zapada.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Oczywiście. Mam nadzieję że wybaczycie mi rzadkie odpisywanie. Jak ogarnę szkołę - tydzień znaczy się - to postaram się lepiej i szybciej odpisywać]

 

Rozmiękła ziemia na której leżały resztki statku miała dziwny, zielony kolor. I nie była to kwestia drobnej roślinności porastającej ją - ten kawałek terenu był łysy, usiany tylko drobnymi, idealnie okrągłymi, czarnymi kamieniami. Roślinność wokół była zróżnicowana. Pnie niektórych drzew były poskręcane na kształ warkocza i wygięte w dziwne kształty. Na mackowatych gałęziach miały drobne, granatowo - zielone liście. Z gałęzi innych wisiały cienkie, błękitne pnącza. Na skraju lasu ściółkę porastały sztywne rośliny podobne do korzeni. Nad lasem wyrastały ogromne drzewa o niewykle grubych i gładkich, szarych pniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hybryda przystanęła w pewnym miejscy uważnie obserwując niebo, a raczej to co się mniej więcej znajdowało. Były to drzewa, o gładkich pniach. 

"Z nich na pewno będzie można zlokalizować wodę lub jedne z lepszych miejsc strategicznych " taka myśl przemknęła jej w umyśle, lecz została przerwana przez uczucie obserwacji. Pewnie któryś członków jej się przyglądał. Po chwili wróciła do obserwacji otoczenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
×
×
  • Utwórz nowe...