Arcybiskup z Canterbury Napisano Wrzesień 28, 2013 Autor Share Napisano Wrzesień 28, 2013 Victoria podeszła do Jacoba w celu użycia perswazji bezpośredniej i z całej siły uderzyła go podniesionym wcześniej z ziemi kamieniem. Ku jej zdziwieniu, przeciwnik bezczelnie nie zwalił się bezwładnie na ziemię. Spojrzała na kamień w dłoni. Kamień jak kamień, czyli to z łbem musiało być coś nie tak. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ohmowe Ciastko Napisano Wrzesień 28, 2013 Share Napisano Wrzesień 28, 2013 (edytowany) Jone opuścił wzrok. Te wielkie drzewa mogły mu pomóc. Gdyby któreś na nie weszło to mogliby poznać lepiej okolicę. Nie spodziewał się, że właśnie w tym momencie ujrzy twarz pani kapitan tuż za czaszką Jacoba. Ręką sięgnął do pistoletu, ale wiedział, że to nic nie da. Przeciwnik wyglądał na takiego, którego uspokoi tylko strzał śmiertelny. A on nie chciał go zabijać. Odłożył wszystko co niósł na ziemię. Patrzył jak rzuca on kobietą. Zacisnął zęby, ale się nie odezwał. Jeszcze nie teraz. Nie było ciężkim bezszelestne dostanie się za przeciwnika. Ziemia była czysta, a ciche stawianie kroków było równie trudne, co niektóre pozycje podczas walki. Bezszelestnie wyjął nóż taktyczny z pochwy na pasie. Miał zamiar przyłożyć go do pachy - cięcie od razu rozwaliłoby tętnice, ale miałby szansę mu pomóc przed całkowitym wykrwawieniem. Ech, Jacob, gdybyś nie kierował Riddickiem to ten nóż zostałby przyłożony do tej pachy . Decyduj, czy usłyszy te prawie idealnie bezdźwięczne kroki czy nie. Edytowano Wrzesień 28, 2013 przez PiekielneCiastko Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kameleon317 Napisano Wrzesień 28, 2013 Share Napisano Wrzesień 28, 2013 Jestem strasznie spokojnym i ugodowym człowiekiem, ale Jacob trafił w jeden z 2 moich słabych punktów. Brak szacunku do kobiet. Wstałem i wyciągnąłem moje kukri. Ustawiłem się w postawie tylnej. Ostrzę skierowane do tyłu, ugięte nogi i spokój. Nauczyły mnie tego Koty z mojej planety. Mówili, że czymś za moją pomoc muszą zapłacić. Jeśli to przeżyję muszę tam wrócić. - Szanując brak szacunku sam przestajesz na niego zasługiwać - zapaliłem papierosa. - Ja i moja przeklęta moralność. Może tym razem poprowadzi mnie do grobu - uśmiechnąłem się i zaciągnąłem. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pawlex Napisano Wrzesień 29, 2013 Share Napisano Wrzesień 29, 2013 W tym całym zamieszaniu Zachary zużył kolejny stymulant. Gdy tylko zaczął działać kopnął Jacoba w zgięcie kolana, a następnie o wiele mocnej w głowę. Tym razem przeciwnik legł na ziemi. - A myślałem że to ja jako pierwszy obrócę całą załogę przeciwko mnie - Powiedział siedząc koło Jacoba. - Mam nadzieje że przeżyła ten upadek. Hehe, niby nic wielkiego, ale wygląda na miernotę, nie zdziwię się jeżeli w upadku poszło jej kilka kosteczek Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Wrzesień 29, 2013 Share Napisano Wrzesień 29, 2013 505 spoglądała co jakiś czas na to wszystko z daleka... - Jak zwierzęta... -mruknęła. Od niedawna są na tej planecie, a już nawzajem chcą się pozabijać. Podeszła do jednego z drzew, patrząc na jego koronę, która znajdowała się wysoko nad nią. Oddaliła się od grupy, gdyż słyszała tylko oddalone głosy. Nie przeszkadzało jej to, teraz obmyślała plan ja dostać się na drzewo. Pazury nie straciły na swojej ostrości, co za tym idzie przyczepności. Jednak sama wizja upadku z wysokości zabierała pewność hybrydzie. Do gładkich pni, trzeba było dołożyć większej ilości siły... Tutaj Sophie przerwała swoje przemyślenia, które jedynie utwierdzały o nie powodzeniu tego planu. Teraz nie można było się nad tym zastanawiać, ma cechy zwierzęcia, więc wspinaczka, powinna być dla niej łatwością, nie czekając odłożyła swoją torbę i obeszła całe drzewo dookoła, tak aby znaleźć pierwszy punkt przyczepienia. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Wrzesień 29, 2013 Autor Share Napisano Wrzesień 29, 2013 Victorii kręciło się w głowie, ale przytomność zachowała. Po nieudanym zamachu na Jacoba miała wrażenie, że nie skończy się to dla niej dobrze, chociaż odczuła pewien rodzaj ulgi, kiedy okazało się że żyje. Ulga znikła natomiast przy próbie wstania, wtedy bowiem odczuła ból w klatce piersiowej. W tym samym czasie 505, zaabsorbowana wspinaczką i próbą nie spadnięcia nie zauważyła jak z drugiej strony drzewa coś powoli wysuwa się z głębokiej dziupli. Owe coś podobne było do ziemskiej skolopendry, tyle że dwa razy większe i mniej widoczne - pancerz robala był koloru bardzo zbliżonego do pnia. Skolopendra, zaalarmowana lekkimi wstrząsami wywołanymi przez niechcianego gościa postanowiła sprawdzić co je spowodowało. Wij powoli zaczął oplatać nogę byłej niewolnicy. Hałas wywołany walką nie pozostał niezauważony przez inne stworzenia. Gdyby którekolwiek z załogi skupiło się przez chwilę, mogliby zauważyć ruch niewielkich stworzeń wśród drzew. Stworzeń, które nigdy jeszcze nie spotkały się z człowiekiem, a teraz miały okazję. Jacob upadłszy na ziemię nie poczuł kiedy cztery mikroskopijne kolce wbiły się w jego dłoń. Zauważył to dopiero chwilę później, kiedy owa część ciała zaczęła upierdliwie piec i boleć. Był to mechanizm obronny stworzonka zakamuflowanego między kamieniami i błotem, dzięki któremu dłoń dodatkowo spuchła. Tym razem przeciwnik legł na ziemi. Niegrzeczny chłopcze. Kto tu mistrzem gry jest? No kto? KTO KURDE? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Wrzesień 29, 2013 Share Napisano Wrzesień 29, 2013 505 skupiała całą swoją uwagę, na odpowiednich ruchach swoich kończyn tak aby czasem jedna z nich nie osunęła się z gładkiej powierzchni pnia. Cały czas miała wątpliwości co do tego wszystkiego i że zaraz coś się wydarzy. Gdy miała wykonać kolejny ruch polegający, na zmianie położenia jednej z nóg, coś jej przeszkodziło. Dodatkowy balast znajdujący, a raczej owinięty się wokół jej nogi. Pozostawiła ową kończynę na miejscu, z lekkim strachem w oczach. To coś było żywe, a co za tym idzie nie bezpieczne. Spojrzała na stworzenie, co wywołało u niej nagłą chęć zdjęcia tego czegoś z nogi, ale nie miała jak. Ugryzła się w język, chcąc przywrócić siebie do rzeczywistości. W korze drzewa powstały głębokie od pazurów ubytki, które zostały zrobione nagłym atakiem strachu. "Nienienienienienienienie...." Musiała się tego pozbyć, jak najmniej wyrządzając sobie przy tym szkód. Rękoma lepiej nie próbować, były one ważne we wspinaczce i utrzymaniu się, i przy jakimkolwiek głębszemu zranieniu mogły odmówić posłuszeństwa. Żałowała tego, że zostawiła torbę na dole. "Jak mogłam być tak głupia.." skarciła się mimowolnie, bo przecież kto o zdrowych zmysłach zostawia uzbrojenie, idąc w nieznane miejsca. Teraz mogła jedynie pozbyć się stworzenia, nogą, co było dosyć nie realne. Postanowiła jednym silnym ruchem przygwoździć zwierzę na tyle, aby zwolniło swój uścisk oraz jak najszybciej je zrzucić i uciec. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Wrzesień 29, 2013 Autor Share Napisano Wrzesień 29, 2013 Podczas prób pozbycia się nieproszonego robala za pomocą nogi, ten syknął wściekle, zwinął się w kłąb i spadając z drzewa zdążył jeszcze zaczepić jedną ze szczękoczułek o łydkę 505 i zadrapać ją. Przy lądowaniu wij wydał ciche pacnięcie o zgniłe liście, po czym z furią zaczął wdrapywać się z powrotem. Niepokojącym było to, że szło mu to niesamowicie szybko i o wiele zwinniej niż 505, a zamiarów wobec niej - jak przystało na ogromnego, drapieżnego robala - zapewne nie miał pokojowych. Kapitan podpierając się o drzewo wstała, wyciągnęła broń i starała się trafić w uciekającego Jacoba, ale trzęsące się ręce nie pomagały, wobec czego skutek nie był zbyt zwycięski i udał mu się zniknąć między drzewami. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kameleon317 Napisano Wrzesień 29, 2013 Share Napisano Wrzesień 29, 2013 - Jebać tego pojeba. Bardziej przejmowałbym się tymi gównami - wskazałem stworzenia zbliżające się do naszej pozycji. Wyciągnąłem z torby dezodorant. Połączyłem go z zapalniczką na coś w rodzaju prymitywnego miotacza ognia. Dobra, to do obrony osobistej, a reszta? Statek! Przecież ta kupa gówna się pali. Podbiegłem do statku i chwytając płonącą część jego kadłuba rzuciłem ją między resztę załogi. - Na Ziemi zwierzęta boją się ognia. Mam nadzieję, że te maja tak samo - uśmiechnąłem się na siłę. Na dłoniach zaczęły mi rosnąć czerwone bąble. Kurwa. Jak ja nienawidzę poparzeń. Najgorsze co może cię spotkać. Zaraz obok kastracji. Rozejrzałem się po okolicy. Jacob wspina się na jakieś drzewo. 505 goni jakiś robal, kapi... Taaa. Wygląda na to, że Kociak ma kłopoty. Z tej odległości nie powinienem mieć problemu z ustrzeleniem kanalii. Musiałem się wychować na planecie Kotów. Teraz to tylko ludzka kolonia, ale za moich młodych czasów, były jeszcze kocie planety. O czym ja pierdole? Wymierzyłem i strzeliłem w kierunku wyrośniętego robaka. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Wrzesień 29, 2013 Share Napisano Wrzesień 29, 2013 505 przez chwilę spanikowała, przez zadrapanie. Zaczęła desperacko się wspinać, ale znów musiała się przywołać do porządku. Po szybkiej kalkulacji miała trzy opcje: Pierwsza. Mogła dalej się wspinać do góry, aby jak najszybciej znaleźć się na gałęziach, gdzie miałaby lepszą pozycję do obrony. Jednak ten ohydny robal mógł ją złapać podczas tej drogi, a jeśli nie, to przy prawdopodobnej porażce, nie miała by szans gdyby spadła z tak dużej wysokości. Druga. Schodzić na dół, gdzie miałaby spotkać stwora i jakimś sposobem go wyminąć. Wtedy nawet w razie upadku, będzie to zawsze niżej, a co za tym idzie większe prawdopodobieństwo przeżycia. Trzecia. Przeskoczyć na inne pobliskie drzewo i dostać się jakoś do torby z bronią. Trzecia opcja wydawała się bezpieczniejsza, ale tych potworów mogłoby być więcej między tymi gęstymi koronami. Nie wiedziała co robić, nie miała zbytnio planu. Musiała rozejrzeć sie za jakimś bliskim drzewem, gdzie będzie mogła szybko uciec oraz dostać broń, która znajdowała się pod drzewem. Jeśli jednak takowego nie ma, to pozostała konfrontacja i szalone dostanie się do broni. Jednak ona sama się bała, że w przypływie instynku przetrwania, może zacząć uciekać wyżej. 505 dzięki swoim genom mogła być odporna po części na jakieś toksyny, ale to było nie realne, mogły się one zatracić w procesie ewolucji, w dodatku sama niewolnica nie wiedziała, że takie coś może istnieć. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pawlex Napisano Wrzesień 30, 2013 Share Napisano Wrzesień 30, 2013 W tym czasie Zachary był pochłonięty skakaniem po robalach w celu ich rozdeptania. Widząc że Conrad wyrzucił płonącą część kadłuba zaczął zbierać robaki i wrzucać je do ognia. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Wrzesień 30, 2013 Autor Share Napisano Wrzesień 30, 2013 - Chciałabym wiedzieć co ten kretyn robi i jaki to ma cel - odezwała się Victoria. Starała się nie okazywać tego, jak cholernie wszystko ją bolało. Zdawała sobie sprawę, że nie może okazać słabości. Nie po raz kolejny, chociaż powstrzymała się przed odejściem od drzewa. Drobne stworzenia z podłoża postanowiły widocznie poddać się, bo większość tych żywych zdążyła uciec, a reszta już nie miała możliwości. ^ Nie podałam dalszych skutków ukąszenia, to po pierwsze. Drugie, powstrzymaj się przed odwalaniem super-pro-zaje-mrocznego charakteru/bohatera, bo overpowerii tolerować nie będę. Trochę umiaru, to wszystko. Jeszcze raz i będzie wpierdziel po całości. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pawlex Napisano Październik 8, 2013 Share Napisano Październik 8, 2013 Zachary z braku zajęcia postanowił się pobawić truchłem robaka. Miętosząc je w rękach obadał każdy drobny szczegół stworzenia. Następnie postanowił je ugryźć... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Październik 11, 2013 Autor Share Napisano Październik 11, 2013 W końcu trzeba było ruszyć się. W każdym razie chociaż trochę. Nie-do-końca charyzmatyczna pani kapitan oderwała się od pomocnego pnia i spróbowała dostać się w pobliże drzewa na którym siedziała - i starała się nie spaść - 505. Ktoś musiał pomóc. Zatrzymała się, mijając Zacharego. - Nie wpadło ci do głowy że to może być trujące? Nie żebym miała coś przeciwko, ale skąd ten pomysł? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pawlex Napisano Październik 11, 2013 Share Napisano Październik 11, 2013 - Dziewczyno, co jak co ale jestem człowiekiem, a człowiek musi jeść. Poza tym... - Rzekł spokojnie do kapitan, żując resztę robaka. - ...chyba nie czytałaś moich akt prawda? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Październik 11, 2013 Autor Share Napisano Październik 11, 2013 Akta. Ten stos papierów, które poprzedni kapitan wcisnął w kąt i zapomniał. Dlaczego miałaby je czytać? To nie należało do jej obowiązków, a poza tym - i tak nie chciałoby jej się ich czytać. W części akt na pewno widniały wskazówki o niezgodnej z prawem przeszłości - to wiedziała już z poprzednich kursów. Kapitan nie był zbyt wybiórczy - chodziło tylko o to, żeby dotrzeć na miejsce, otrzymać wynagrodzenie i zwiać z powrotem. - Nie miałam powodu czytać czyichkolwiek akt. Kapitan wybierał członków. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pawlex Napisano Październik 11, 2013 Share Napisano Październik 11, 2013 - A więc kapitan wybrał sobie ładną grupkę wariatów - Rzucił z lekkim uśmiechem. - No cóż, co do jadu to nie chce mi się tego tłumaczyć ale... jad jest mi niegroźny - Ledwo co wymamrotał, zajadając się kolejnymi martwymi robalami. -...dziewczyno, te robaki są zajebiste! Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Październik 11, 2013 Autor Share Napisano Październik 11, 2013 - A gustujesz w długich, opancerzonych, drapieżnych robalach? Wiem że tak, więc idź i upoluj sobie tą uroczą skolopendrę która właśnie próbuje zeżreć 505 - powiedziała i miała nadzieję że wypowiedź poskutkuje, chociaż... Różnie mogło być, zwłaszcza z tym psycholem. Albo tamtym między drzewami. Zresztą, tamten i tak był stracony dla społeczeństwa. Kapitan lekko, prawie niewidocznie utykając spróbowała podejść do następnego drzewa. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pawlex Napisano Październik 11, 2013 Share Napisano Październik 11, 2013 Zachary dopiero teraz zauważył 505 która jest w tarapatach. Widząc stworzenie podobne do skolopendry od razu zaświeciły mu się oczy. - Upolować? Się robi pani kapitan - Dobywając tomahawk chłopak coraz szybciej biegł w stronę poczwary... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Październik 11, 2013 Autor Share Napisano Październik 11, 2013 Krajobraz nie zmieniał się. Wciąż te same drzewa o gładkiej korze. Różnica w widokach polegała tylko na tym, że co jakiś czas Jacob dostrzegał dziewne miejscowe rośliny, a korony drzew poruszały się i szumiały. Las obserwował przybysza i nie zamierzał spuszczać go z ani jednego ze swoich czujnych oczu, a było ich wiele. W pewnym momencie Jacob ujrzał kilka metrów od siebie niewielkie wzniesienie, będące grotą. Gdyby owe wzniesienie powstało na ziemi, byłoby nazwane kurhanem. Ale Jacob o tym nie wiedział i w najbliższym czasie nie miał się dowiedzieć. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kameleon317 Napisano Październik 12, 2013 Share Napisano Październik 12, 2013 W moim poprzednim poście napisałem, że strzeliłem do skolopendry. Tak tylko, wspominam. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Nie trafiłem? Niemożliwe. Klęknąłem na jedno kolano i znowu wycelowałem w robaka. Nagle obok mojego celownika wyskoczył ten psychol. Ja pierdole. Przesunąłem lufę trochę w lewo i strzeliłem do skolopendry. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Październik 12, 2013 Autor Share Napisano Październik 12, 2013 Robak na pniu po pierwszym, chybionym strzale obsunął się z kory. Dopiero jednak drugi strzał zrzucił go na ziemię i zdekompletował części ciała, przez co półtrup szamotał się w agonii, wciąż jeszcze wydając dziwne dźwięki. Wybacz. Widocznie nie zwróciłam uwagi. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Październik 12, 2013 Share Napisano Październik 12, 2013 505 podziękowała skinieniem, dla Conrada, który pozbył się zwierzęcia. Jednym sprawnym ruchem zsunęła się z pnia, robiąc na nim głębokie rysy. Wzięła z torby broń i przypięła do pasa. Nie zrobi drugi raz tego samego błędu, mimo i tak nie zrezygnowała ze wspinaczki na drzewo. Trzeba było znaleźć punkt strategiczny, a szczególnie jakąś wodę. Znów skoczyła na pień, zaczynając kolejną wspinaczkę, tym razem z bronią w pogotowiu. Za pasem na łydce miała również nóż, a zadrapanie na drugiej niezbyt ją drażniło. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kameleon317 Napisano Październik 12, 2013 Share Napisano Październik 12, 2013 (edytowany) Przewiesiłem snajperkę przez ramię: - Czy ktoś potrzebuję pomocy medyka - spytałem po czym wyciągnąłem manierkę i wypiłem spory łyk śliwowicy. Usiadłem na kamieniu niedaleko statku i zapaliłem papierosa. Edytowano Październik 12, 2013 przez kameleon317 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Arcybiskup z Canterbury Napisano Październik 26, 2013 Autor Share Napisano Październik 26, 2013 - Musimy iść i poszukać jakiegoś schronienia, ruszcie się. Od tego zależy nasze przetrwanie! - krzyknęła Kapitan, zbliżywzy się do granicy lasu z polaną. Bała się nadejścia nocy. Nie znała tej planety, a wiedziała że z łatwością znajdzie się coś, co będzie chciało zjeść ich na kolację... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts