Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

10 godzin temu Talar napisał:

Jeśli chodzi o zabójstwo Solo, to wciąż nie mam pojęcia, czy Ren kłamał mu w żywe oczy ze wszystkim, co mu powiedział, czy na prawdę wahał się w tym, co ma czuć i co ma zrobić.

Pisząc o tym "no" miałem na myśli "Powrót Jedi". A dokładnie to:

Spoiler

 

 

Brzmi jak w spowolnionym tempie, jakby to mówiła mroczna wersja C-3PO. 

 

Moim zdaniem Ren mówił prawdę. Snoke wyczuł te wątpliwości, chęć "nawrócenia się". Myślał, że zabijając Hana Solo zlikwiduje to uczucie. A czy mu się udało? Zobaczymy w części ósmej. I co się stanie z Leią? Na nią też będzie "polować"? Co prawda miała pojawić się we wszystkich częściach nowej trylogii, ale to niemożliwe (zdjęcia do "ósemki" zakończono przed śmiercią Carrie Fisher). Co wykombinują w dziewiątej, nie wiadomo. Może zmienią scenariusz tak, że zabił ją "gdy kamera nie patrzyła"? Aha. Ja tam rzucać błotem nie będę. Moim zdaniem strój Rena był lepszy. Swoją drogą nie wiem czy zauważyłeś, a raczej usłyszałeś głosy starego Obi-Wana oraz Oui-Gona w wizji Rey. Tak samo było w Zemście Sithów w scenie, w której Vader pozabijał dzieci (swoją drogą ten, który mówił jest wnukiem Lucasa - czy jakoś tak :) )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie oglądam Alfabet śmierci 2, jedynki nawet z polskimi napisami nie ma ehh szkoda ale o czym jest film, 26 reżyserów każdy z osobna dostał literę alfabetu i musiał nakręcić scenę śmierci by pasował do litery jak narazie jestem na C, A to było Amator o płatnym zabójcy który nie potrafił zabijać dzięki czemu sam się niechcący zabił xD B to było Borsuk o tym że w dziurze obok elektrowni kiedyś mieszkały borsuki ale one nadal tam sa i wciągneły faceta po czym w dziwny sposób wystrzelil z innej nory rozerwany na pol, C to czyn karany śmiercią, facet został skazany za zabójstwo dziewczyny, tak naprawdę tego nie zrobił, ale jak się przyzna to będzie miał uczciwy proces więc tak jak mu kazali przyznał się lecz go oszukali i wywieźli do lasu by go zabić ale w tym samym czasie w wiadomościach była mowa że ta dziewczyna nie została zabita tylko została porwana przez swojego chłopaka dwóch facetów pojechało do lasu by powiedzieć że jest nie winny i zeby go nie zabili, pech chciał że mieli wypadek samochodowy i zginęli a facetowi ucieli łeb siekierą ( świetnie to wyglądało :evilshy: )

Edytowano przez Hi I'm Uzi Wanna Play?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

godzinę temu Triste Cordis napisał:

Pisząc o tym "no" miałem na myśli "Powrót Jedi". A dokładnie to:

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Brzmi jak w spowolnionym tempie, jakby to mówiła mroczna wersja C-3PO. 

Czy ja wiem, on chyba cały czas tak mówi?

 

godzinę temu Triste Cordis napisał:

Moim zdaniem Ren mówił prawdę. Snoke wyczuł te wątpliwości, chęć "nawrócenia się". Myślał, że zabijając Hana Solo zlikwiduje to uczucie. A czy mu się udało? Zobaczymy w części ósmej. I co się stanie z Leią? Na nią też będzie "polować"? Co prawda miała pojawić się we wszystkich częściach nowej trylogii, ale to niemożliwe (zdjęcia do "ósemki" zakończono przed śmiercią Carrie Fisher). Co wykombinują w dziewiątej, nie wiadomo. Może zmienią scenariusz tak, że zabił ją "gdy kamera nie patrzyła"? Aha. Ja tam rzucać błotem nie będę. Moim zdaniem strój Rena był lepszy. Swoją drogą nie wiem czy zauważyłeś, a raczej usłyszałeś głosy starego Obi-Wana oraz Oui-Gona w wizji Rey. Tak samo było w Zemście Sithów w scenie, w której Vader pozabijał dzieci (swoją drogą ten, który mówił jest wnukiem Lucasa - czy jakoś tak :) )

 

No właśnie ta wizja Rey była tak przyspieszona, że ja tam praktycznie nic nie zauważyłem ani nie usłyszałem :I

Tak czy tak, chciałem tu jeszcze powiedzieć, że na Łotra 1 nie chce mi się iść. Szkoda kasy i czasu, jak będzie w necie to obejrzę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie

 

Komedio-dramat włoski opowiadający o wspólnej kolacji 7 starych przyjaciół, 3 pary i jeden singiel, na której wpada pomysł, aby złożyć wszystkie telefony na stół i na głos czytać przychodzące smsy, prowadzić rozmowy na głośno mówiącym itd.

I wedle oczekiwania widzów, cała ta gierka zaczyna przeradzać się w niekontrolowaną tragedie, gdzie z każdym kolejnym sms dorzucana jest kolejna sztabka drewna do ogniska. I tutaj tkwi największa zaleta tego filmu, czyli to, jak nieprzyjemnie, ale tak pozytywnie nieprzyjemnie, się to ogląda. Bo choć ja byłem sam, to na seans przyszło wiele par. Wiele par, które mają swoje własne telefonu w kieszeni i Bóg jeden wie, co by się stało, gdyby niektóre te wiadomości wyszłyby na jaw. Cała ta sytuacja jest na tyle świetnie rozegrana, a przy tym jak najbardziej realna, że nie jednemu najpewniej pochodzi serce do gardła na myśl, że mogliby znaleźć się w takiej sytuacji.

Jednak poza tym, film jest na prawdę świetną komedią, z żartami na wysokim poziomie i nie chodzi mi jedynie o całą tą sprawę z jawnymi wiadomościami. Postacie mają tak różne, choć wciąż autentyczne i pasujące do siebie charaktery, że sama ich gadka szmatka przepełniona jest drobnymi dogryzaniami i innymi śmieszkami.

Samo zakończenie również sprawia, że warto się zastanowić, nad tym, ile warto jest kiszenie tych wszystkich wiadomości w telefonie oraz utrzymywanie w tajemnicy czegoś, co nie chcielibyśmy, aby wyszło na jaw, bo (nie czytaj, jak masz chociaż małą chęć obejrzenia tego filmu):



w zakończeniu, po całej tej awanturze i tragediach, postacie wychodzą z mieszkania i jak gdyby nigdy nic trzymają się za ręce, żegnają się czuło i jadą do domu. Gdyż okazuję się, że wcale w tą grę nie zagrali i dopiero jak wracają do domu, to dostają te wszystkie smsy i odpisują na nie, dalej żyjąc w grzechu i utrzymują swój związek czy tam przyjaźń na włosku.

 

 

Ocena: 7,5/10

Żywe i śmieszne postacie, mistrzostwo komedii przechodząca w tragedie oraz dość ciekawe zakończenie sprawiają, że film ten niezwykle dobry jest i polecam go każdemu.

Edytowano przez Talar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszedłem na filmówkę Assassin's Creed, mimo że jestem wielkim antyfanem Ubisoftu, a przez to nie jestem też specjalnie przekonany do serii, nawet nie do niej jako takiej, ale do corocznego odgrzewania tego samego kotleta. 

 

Ale chociaż poszedłem z uprzedzeniem, to całkiem mile się zaskoczyłem. Oczywiście nie można od tego oczekiwać jakiejkolwiek głębi. To jest typowy blockbuster, czyli politycznie poprawny, prosty jak konstrukcja cepa, przewidywalny od początku do końca i wypakowany efektami specjalnymi. I jeśli podejdzie się do niego z tą świadomością, to można się naprawdę dobrze bawić. Film ma niestety ogromną dziurę fabularną, bo bohater zmienia front dosłownie w sekundę bez kompletnie żadnego powodu, i to nie jest fajne. Za to Fassbender gra dobrze jak zwykle, więc w jakiś sposób to wynagradza. No i jest tam Chinka-asasynka, chociaż niezbyt ładna.

 

Takie mocne 5/10 bym mu dał, z poleceniem, jeśli chcecie dobrych sekwencji walki i macie akurat wolne 2 godziny. 

Edytowano przez Airlick
  • Nie lubię 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co gryzie Gilberta Grape'a

 

Zaczynam sobie maraton filmów, które zawsze chciałem zobaczyć i ten jest pierwszy.

Co tu dużo mówić, tytuł mówi sam za siebie. Mamy tutaj przeżycia głównego bohatera, tytułowego Gilberta Grape'a. I gościu ten ma na serio pełno problemów i widać to przez cały film. I nie chodzi mi tu o fabułę, lecz o grę aktorską młodego Deppa. Aktorowi udało się odwzorować osobę, której myśli cały czas walczą ze sobą, przez co bohater wychodzi na wiecznie zamyślonego i nie wiedzącego, za co ma się w danej chwilki zabrać. Jednak i tak sam film wygrywa DiCaprio, którego naśladowanie ułomnego dziecka przeszło do historii kina. I tutaj chyba nie ma osoby, która by się z tym nie zgodziła: gra tego aktora to chyba najlepszy popis kogokolwiek kiedykolwiek. Gdy moi rodzice oglądali ten film po raz pierwszy, to cały czas byli przekonani, że to jest na prawdę chore dziecko, gdyż jego gra była aż zbyt realistyczna i gdybym ja oglądałbym to w tamtych czasach, myślałbym to samo.

 

Ale to wszyscy wiedzą i tak wiedzą, Jeśli chodzi o fabułę, to problemy głównego bohatera są tutaj dobrze rozłożone w miejscu i czasie, oraz przede wszystkim, jak najbardziej realne. Gilbert stara się być dobrym człowiekiem, lecz jego charakter stałe nastawiany jest na ciężkie próby, które znosi raz lepiej, raz gorzej. I o tym się dobrze mówi, lecz jakoś nie mam większej potrzeby oglądania tego filmu ponownie, no chyba ze już z kimś, bo teraz byłem sam (help pls).

 

Ocena: 7,5/10 Świetna gra aktorska i problemy głównego bohatera, lecz trochę lepiej się ten film ogląda z kimś, niż samemu. Dobre kino bardzo, lecz myślałem, że porwie mnie nieco bardziej. Tak czy tak, tym co nie widzieli, polecam koniecznie obejrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazd naszych wina. 

 

Główną bohaterką jest chora na raka nastolatka (Hazel). Nie licząc butli z tlenem nie ma przyjaciół (kto chciałby zadawać się z "chorybzdą"?). Na zajęciach terapeutycznych poznaje chłopaka. Oczywiście zakochują się w sobie, ale nie jest to n-ta historyjka oparta na schemacie: "pierwsze spotkanie > miłość > scena łóżkowa > kłótnia o byle co > pogodzenie się > happy end". Tutaj rolę zazdrosnej zołzy odgrywa rak. Co jakiś czas wraca i daje o sobie znać, ale zamiast skłócić zbliża bohaterów. I to jest największa zaleta. Przez cały czas towarzyszyło mi uczucie, że bohaterka może zacząć się dusić. Największa wada - zbyt dużo "lukru". Kilka sielankowych scen jest zbyt "bajkowych", wyglądają jak z "romantycznej" komedii dla nastolatków :/ Na szczęście cała reszta jest znakomita. Bywa zabawnie, ale i wzruszająco. Polecam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero co wróciłem z kina, oglądałem " Autopsja Jane Doe" i powiem, że film był dość dobry. Jak na horror, to miał kilka ciekawych momentów, jednak widziałem straszniejsze horrory. Zakończenie pozostawia wiele niedomówień i jest na tyle oryginalne, że nie kończy się szczęśliwie. Osobiście polecę każdemu, kto lubi horrory, ale nie wyskoczy ze skarpetek raczej przy nim. 

 

Ps, zanim film się zaczął, widziałem reklamę najnowszej i ostatniej zarazem części "Residen Evil", która będzie miała swoją premierę 27. 01.17. Myślę czy by się nie wybrać na to ;) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezwstydny dziadek

 

Komedia twórców Jackass. To pierwszy pełnometrażowy film, który nie jest zlepkiem "wygłupów". Irving  Zisman (Johnny Knoxville) stał się wdowcem, co go bardzo ucieszyło. Radość nie trwała długo. Okazało się, że jego córka idzie do więzienia za narkotyki. Ktoś musi zawieźć "młodego" do jego ojca. I tak oto zaczyna się ten delikatnie rzecz ujmując "dziwny" film drogi.

 

Co ciekawe, większość "aktorów" to przypadkowi ludzie, a kamery umieszczono w najróżniejszych miejscach (jeden z operatorów ukrywał się w podstawionym śmietniku)  Oczywiście większość rzeczy jest "podstawiona" (scena na weselu została uzgodniona z nowożeńcami, ich rodziny nic nie wiedziały), ale reakcje przypadkowych ludzi są prawdziwe i bezcenne. Humor nie każdemu przypadnie do gustu. Jeżeli podobają się wam ich numery z "dziadkiem", bawią was kontrowersyjne sceny (pogrzeb) - polecam.

 

Ocena: 9/10

 

Scena, którą mogę tutaj zamieścić (taka sobie). Za inne dostałbym po głowie :)

 

Spoiler

 

 

 

PS. NIE oglądajcie trailera. Zdradza zbyt wiele fajnych numerów. 

 

Sekretne życie zwierzaków domowych - wydanie DVD. 

 

To drugi po Minionkach film, który miał swoją premierę w Lidlu oraz kilku kobiecych magazynach (nadal dostępne w kioskach). Pisałem o nim tuż po powrocie z kina. Zaskoczyło mnie to, jak wersja językowa wpływa na odbiór całości. Dziś podniósłbym ocenę o 1pkt. "Sekretne życie..." odbiega jakością od "Zwierzogrodu" czy "Meridy walecznej" (uwielbiam :) ), ale nie oznacza to, że jest złym filmem. Co to, to nie. Spodobała mi się muzyka, szczególnie tytułowy utwór. Jeśli macie Lidl'a pod nosem lub dobrze zaopatrzony kiosk, polecam. Tym bardziej, że na DVD nie brakuje dodatków (raptem +/- 10 min niż na blu-ray). Dziś dałbym:

 

Ocena 8/10

 

"Welcome to NY" (w filmie jest nieco inna wersja, nie mogłem jej znaleźć)

Spoiler

 

 

 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

San Andreas 

 

Znakomity, podkreślam, znakomity film katastroficzny. Akcja rozgrywa się (głównie) w San Francisco  Uskok tektoniczny San Andreas "daje o sobie znać" powodując serię potężnych trzęsień ziemi. Efekty specjalne są po prostu za#biste (tsunami!). Największą zaletą jest to, że ziemia trzęsie się wielokrotnie. Dzięki temu napięcie nie spada ani na chwilę, non stop czuć, że za chwilę coś może się stać. Niestety, ale film pęka w szwach od schematów:

 

- rozpadająca się rodzina - jest

- katastrofa, która łączy rodzinę - jest

- płaczące dziecko stojące samotnie gdy inni uciekają - jest

- idiotyczne poświęcenie - jest

 

Na szczęście to drobnostki, a i do D. Johnsona idzie się przyzwyczaić (nie pasuje do tej roli). Nie brakuje tu kiczowatych scen czy kompletnych nonsensów: zatankuj śmigłowiec na tyle, żeby wystarczyło na 5 min. akcji ratunkowej (a co z powrotem?). Wleć do "kanionu" i przywiązuj do haków samochód zamiast wyciągnąć z niego kobietę (nie była zakleszczona) :facehoof: No i ten dialog: "nic ci nie jest?", "nie, ale przygniotło mi nogi". Mimo to (powtórzę się) pomimo wad warto go obejrzeć. Chociażby dla efektów.  

 

Ocena: 8/10

 

A tu trailer

 

Spoiler

 

 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiezdne wojny: Epizody I-VII

 

Ahh... kocham powroty na stare "śmieci". Oczywiście mówiąc "śmieci" nie mam na myśli, że poczciwe Star Warsy ssą. Kocham tą serie.. a raczej kochałem. Kochałem dopóki całkiem się "nie wypaliłem" - po prostu o nim zapomniałem. Ale widząc te wszystkie wiadomości dotyczących nazewnictwa VIII epizodu poczułem potrzebę ponownego przypomnienia sobie kanonicznej serii.

Dodam też, że oglądałem w kolejności epizodycznej, jednak dla tych co mieszkają w jaskini i nie oglądali GW to polecam je oglądać w następującej kolejności: IV, V, VI, I, II, III, VII.

Dlaczego? Powinniście się domyślać sami :P

A co do oceny to... jak zawsze zajebiste, ale nie obyło się bez wpadek jak np. w I epizodzie ten cały "klon" Padme. Nie było ogarnąć która to klon, a która to oryginał :rainderp:

 

Edytowano przez Zexel
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się tego nazbierało.

 

Forest Gump

 

Ten film widziałem co najmniej kilka razy, lecz nigdy całego na raz. I w końcu go obejrzałem.

I tu nie ma nic do powiedzenia w sumie. Film wybitny, a gra Hanska urywa dupę. Jednak poza tymi oczywistościami, bardzo podobało mi się to, jak film ten ukazywał zmiany w społeczeństwie ameryki na przestrzeni lat, począwszy od powojennych licealistów, gdzie poza grą w football dominował rasizm i segregacja społeczna, przez sprzeciwiających się wojnie w Wietnamie hipisów czy Czarnych Panter, aż do "spokojnej" ery lat 90. Poza tym, nie można zapomnieć o świetnie napisanej i odegranej przez Garego Sinise'a Porucznika Taylora (scena jego "przemiany" podczas sylwestra, wywalenie dziwek z hotelu czy wiele innych scen na statku) oraz o młodym Foreście (słynna scena Run Forest! Run!). W ogóle sama produkcja jest fabryką świetnych scen, dobrych cytatów itd. Przez te prawie 2,5h w ogóle się nie nudziłem i jest to zasługa tego, że wszystko w tym filmie gra i choć wszyscy o tym wiedzą i nie powiem nic odkrywczego, Hanks odegrał tutaj chyba najlepszą rolę w historii kina.

Ocena: 10/10

 

La La Land

 

Nie nazwałbym się fanem musicalów, lecz wysokie recenzje osób, którym ufam jeśli chodzi o filmy (dem300 chociażby) sprawiły, że poszedłem. I były jaja, bo operator się pomylił i przez 20 minut oglądaliśmy inny film.

Tak czy tak, pierwsza scena słabo mi przypadła do gustu, bo to był taki najbardziej typowy musical, gdzie ludzie wychodzą na autostradzie z aut i śpiewają czy tam tańczą w tle. Jednak z biegiem czasu to się zmienia i piosenki (których w sumie nie ma dużo, a w dodatku powtarzają się w różnych wariantach) mają jakieś znaczenie w fabule. Jednak nie to jest najważniejsze.

Na ogół musicale są radosne i pełne szczęścia, jednak ten film jest inny. Tu sceny kolorowe, wyjęte z baśni kontrastują z czymś, co trudno jest mi nazwać. Coś pomiędzy smutkiem a żalem z utraconego dobrobytu (w postaci kochającej osoby). I sam film w sumie nie kończy się dobrze, co dla mnie jest wielką zaletą.

Poza tym, o ile sam film przez większość czasu oglądało mi się tak w porządku, bez szału ale ok, to ostatnia długa scena wyrwała mi mózg i serce. Świetnie zrobiona, niesamowicie nakręconą, z nieziemskim soundtrackiem w tle, przechodzi przez widza jak przez masło, miażdżąc odczucia i emocje. No a przynajmniej ja i reszta widowni doznała czegoś takiego. Absolutny majstersztyk.

Jakbym miał coś jeszcze dodać, to to, że piosenki, czego się nie spodziewałem, przypadły mi do gustu. Nie jakoś bardzo, ale miło jest je odsłuchać od czasu do czasu. Gra aktorska Emmy Stone to mistrzostwo świata i moim zdaniem, jeden Oscar jak nie więcej powinny jej na konto wpaść. Rayan Gosling wyszedł, zarówno gra jak i taniec czy śpiew, nieco drewniane, lecz w ogólnym rozrachunku wyszło mu to na dobre.

 

Jakbym miał ocenić to, jak przyjemnie mi się oglądało ten film, to bym dał 8,5/10

Jakby miał bezstronnie ocenić ten film, to daję 10/10.

Film świetnie ukazuję, jaką cenę możemy zapłacić za dążenie do marzeń, której raczej w sferze marzeń powinny zostać.

 

 

Dwunastu gniewnych ludzi

 

Powrót do odświeżania klasyków.

Chciałem zrobić jakiś wstęp, ale postanowiłem, że przejdę do rzeczy.

Przede wszystkim podobało mi się to, jak idealne postacie zostały przedstawione w tym filmie. 12 kompletnie różnych ludzi, z różnymi charakterami, zawodami, przemyśleniami i własną wizją sprawy, nad którą siedzą, Każdy mówi inaczej, na każdego wpływają inne fakty (a raczej powinienem powiedzieć "spekulacje"). I to było świetnie, jak te wszystkie postacie oddziaływały na siebie. I cieszy mnie fakt, że zadbano nawet o najmniejsze szczegóły postaci, takie jak ich konkretne zawody, styl pisma czy nawet sposób wstawania z krzesła.

W sumie, to nie wiem, co tu więcej powiedzieć, bo w tym filmie praktycznie nic się nie dzieję. Mogę pochwalić to, że samo dochodzenie trzyma się kupy oraz to, że każdy z przysięgłych odgrywał równie ważną rolę.

 

Ocena: 10/10

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Eter

Właśnie wróciłem z kina. Oglądałem "Rings", który srogo mnie zawiódł. Film nudny, mało straszny, a podobno robiony przez znawców horroru... Najgorsze jest to, że jedna ze scen ze zwiastunu, jest ostatnią sceną filmu! Ogólnie muszę powiedzieć, że odradzam oglądanie tego filmu. Zwłaszcza tym osobą, które są fanami horrorów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstyd sie przyznac, aleee dopiero dzis ogladnalem Leona Zawodowca xD swietny, spodobal mi sie :' ) a poza tym powrocilem do "Casino" które goraaaaco polecam i z 5 raz ogladnalem Wyspe Tajemnic : )

Edytowano przez Ciastek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ciastek Polecam wersję reżyserską. 

 

Czas Apokalipsy (Powrót)

 

Swego czasu kupiłem w Biedronce "za dychę". Spodziewałem się znakomitego filmu, a otrzymałem arcydzieło. Akcja rozgrywa się w Wietnamie. Główny bohater otrzymuje zadanie zabicia zbuntowanego pułkownika Kurtza, samozwańczego generała, który stworzył armię fanatyków. Osoby liczące na akcję i wybuchy nie mają tu czego szukać. Parafrazując Freda z "Chłopaków...": "puściłeś nam film o facetach w łódce". Tak się bowiem składa, że jakieś 3/4 filmu rozgrywa się właśnie na łodzi płynącej w górę rzeki. Nie oznacza to, że jest nudno. Wręcz przeciwnie. 

 

W filmie znakomicie ukazano propagandę amerykańskich mediów. Wojna na dniach się skończy, a tak w ogóle to jest zaj#iście, odnosimy same zwycięstwa. A że konflikt miażdży psychikę żołnierzy? Przejdzie szybciej niż katar. ("Będąc w domu chcę tam wrócić, będąc tam chcę wrócić do domu"). Początkowo ekipa całkiem nieźle się bawi (surfing, narty wodne), ale powoli cała ta sytuacja zaczyna ich przerastać. Punktem zapalnym jest tu cel misji, o którym wie tylko bohater. Reszcie musi wystarczyć słowo "tajne". ("K#wa, nawet nie wiem po cholerę wiozę ciebie w górę rzeki"). Ogromne wrażenie robi scena przeszukania łodzi. Tych kilka minut pokazuje co konflikt w Wietnamie robi z ludźmi. Na pudełku napisano, że w tej "ostatecznej wersji" dodano 20 minut wyciętych scen, które w dniu premiery były zbyt kontrowersyjne, ponieważ pokazywały prawdę. ("Walczycie o największe 'nic' w historii" - komentarz Francuza). Nie wiem o które chodzi, cały film wygląda jak "zbyt kontrowersyjna wycięta scena"

 

Czas Apokalipsy trwa ponad trzy godziny, ale nie znalazłem nic, do czego mógłbym się przyczepić. Polecam absolutnie każdemu. 

 

Spoiler

 

 

 

Ocena: 10/10

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 twarzy Grey'a. 

 

W jednym z tematów (sposób na Cahan) wspomniałem żartobliwie o tym filmie. Postanowiłem sprawdzić co to w ogóle jest (opinie są skrajnie różne). Teraz już wiem. Jaki jest ten film? Najkrócej jak się da - :facehoof: Zanim zacznę biadolić - tak, wiem że to "babski" film, ale znam wiele fajnych romansideł. Ten gniot nie jest ani fajny, ani romantyczny.

 

Fabuła. Młoda studentka spotyka boskiego, bogatego miliardera. Łasi się do niego jak kotka w czasie rui. Niestety okazuje się że Grey lubi dominować i wydawać polecenia we wszystkich aspektach życia. Namawia ją na sado maso w zamian za luksusy (auto, pokój w hotelu itd). Czy spokojna, dobrze wychowana dziewczyna pójdzie na taki układ? Sprzeda się szurniętemu typowi? Oczywiście że tak. 

 

Czy coś mi przypadło do gustu? Owszem, muzyka, kilka scen (lot śmigłowcem) i potencjał (który zmarnowano). 

 

Cała reszta to dno. Romans pojawia się nagle, ot tak, niczym "bara bara" w pornolu. Po kiego czorta pokazywać jak się rozwija? Rozwijać to się może papier toaletowy, prawda? Na dobrą sprawę można poprzestawiać sceny i film na tym nie ucierpi. Gdyby przedłużono sceny łóżkowe wyszedłby z tego "fabularny pornol". Najbardziej rozbawiła mnie sama bohaterka. Dopiero pod koniec filmu połapała się, że Grey'a kręcą klapsy w tyłek. Co z tego, że widziała jego salę "porno-tortur". Mniejsza o to, że rozmawiała z nim na ten temat. Ba, spróbowała jak to jest. I nagle pada: "kręcą ciebie takie rzeczy, nie dotykaj mnie"! :wat: Odkrycie stulecia! 

 

Wiecie co jest najgorsze? Że ten film miał cholernie duży potencjał. Grey miał wyjątkowo paskudną przeszłość, która wpłynęła na jego charakter. Sama bohaterka czuje na sobie co raz większy ciężar, presję. Wszystkie te prezenty sprawiają, że co raz trudniej jej odmówić. "Skoro kupił auto, to wypadałoby mu podziękować. Tak jak lubi". Widać, że jest nieszczęśliwa. Niestety wszystko to jest gdzieś w tle. Ktoś coś wspomniał, reszty się domyśl. Wielka szkoda. Mogło to uratować ten film, ale póki co:

 

Ocena: 1/10. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotlight. 

 

Nie będę się zbytnio rozpisywał. Fabuła powstała w oparciu o prawdziwą historię. ("fakty autentyczne" :rainderp:). Redaktorzy niewielkiej bostońskiej gazety (tytułowe Spotlight) zaczynają tracić czytelników. W związku z tym szukają mocnego tematu. Wpadają na trop księdza, który molestował dzieci. Okazuje się, że ten jeden duchowny to tylko wierzchołek góry lodowej.  Spotlight to majstersztyk. Aktorstwo, emocje, muzyka, fabuła i kontrowersje. Jedno jest pewne. Na TVP go raczej nie puszczą (a przynajmniej na razie) ;) 

 

Ocena: 10/10

 

Zwiastun PL

Spoiler

 

 

 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blob 1958

 

Wikipedia podaje, że film ten stał się synonimem kiczu, ze względu na beznadziejne efekty specjalne. Kompletnie nie rozumiem dlaczego, bo Blob wyglądał w ten sposób:

theblob1958.jpg


I do tego mógł się poruszać i bardzo żywo animować (animatronika), a animacje bywają bardzo niepłynne w starych filmach (w dużo nowszym Robocopie to wyglądało strasznie). Do tego była scena w której oblano Bloba kwasem i przez co dynamicznie zmieniał kolory, i nawet nie wiem za bardzo jak taki efekt osiągnąć z kukiełką. Prawdopodobnie rysowano efekty na kliszy, co zwykle źle wychodzi w filmach (przynajmniej w tych japońskich), ale tutaj to wyglądało jak cyfrowy post-processing (który był w 1958 nieosiągalny) : 

 

Spoiler

(W filmie te kolory się animowały)

BlobAcid.jpg

 

Co jednak zabiło ten film? Straszna nuda, bohaterowie więcej szukali tego Bloba niż go widzieli. To szukanie było też strasznie absurdalne. Gdy zebrała się ekipa ludzi, to tylko dwóch szukało go w mieście, a reszta w lesie, mimo iż od pierwszych minut filmu było wiadomo, że go tam nie będzie.

Montaż to kpina w żywe oczy. Jak tylko Blob do kogoś podchodził, to kamera traciła ujęcie i słychać było krzyk. W jeden scenie był jakiś atak, ale trwał on niecałą sekundę i sam główny bohater przyznał, że nie wie co właśnie obejrzał.

Soundtracki były archaiczne do granic możliwości. Rozumiem, że to był stary film, ale można było wybrać jakąś taką muzykę horrorową a nie jazz, saksofony, czy co to miało być.

Aktorzy byli fatalnie dobrani. Główny bohater wyglądał na 30-latka, miał żonę, dziecko i samochód, ale wszyscy wołali na niego "kid". Każdy powtarzał, że słów dzieciaka nie ma sensu brać na poważne. Nawet jeśli kid to po angielsku bardziej "młody" niż "dzieciak", to i tak strasznie dziwnie to wyglądało.

Końcówka była przynajmniej nieprzemyślana. Blob urósł do rozmiarów średniego budynku, a wszystko co trzeba było zrobić by go unieszkodliwić, to popsikać na niego gaśnicą. W prawdzie gasiło go chyba ze 20 osób, ale przez większość tego czasu była tylko jedna. Później ktoś autorytarnie stwierdził, że Blob nadal żyje (tak na oko) i amerykańska armia zamiast zamknąć go w jakimś chłodzonym bunkrze, zabezpieczonym stalą, wysłała go na Antarktydę (scena transportu też zajęła jedną sekundę).

 

Film ten wywarł jakiś wpływ na popkulturę, stworzono jego remake 1988, poza tym mógłbyć inspiracją dla takich filmów jak "Coś", czy "Evolution", ale pokaz nudy i głupoty jaki tam zobaczyłem nie pozwala mi go zbyt wysoko ocenić. Ocena ogólna 6.5/10.
 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16.02.2017 at 01:17 fallout152 napisał:

Blob 1958

 

Wikipedia podaje, że film ten stał się synonimem kiczu, ze względu na beznadziejne efekty specjalne. Kompletnie nie rozumiem dlaczego, bo Blob wyglądał w ten sposób:

theblob1958.jpg


I do tego mógł się poruszać i bardzo żywo animować (animatronika), a animacje bywają bardzo niepłynne w starych filmach (w dużo nowszym Robocopie to wyglądało strasznie). Do tego była scena w której oblano Bloba kwasem i przez co dynamicznie zmieniał kolory, i nawet nie wiem za bardzo jak taki efekt osiągnąć z kukiełką. Prawdopodobnie rysowano efekty na kliszy, co zwykle źle wychodzi w filmach (przynajmniej w tych japońskich), ale tutaj to wyglądało jak cyfrowy post-processing (który był w 1958 nieosiągalny) : 

 

  Ukryj zawartość

(W filmie te kolory się animowały)

BlobAcid.jpg

 

Co jednak zabiło ten film? Straszna nuda, bohaterowie więcej szukali tego Bloba niż go widzieli. To szukanie było też strasznie absurdalne. Gdy zebrała się ekipa ludzi, to tylko dwóch szukało go w mieście, a reszta w lesie, mimo iż od pierwszych minut filmu było wiadomo, że go tam nie będzie.

Montaż to kpina w żywe oczy. Jak tylko Blob do kogoś podchodził, to kamera traciła ujęcie i słychać było krzyk. W jeden scenie był jakiś atak, ale trwał on niecałą sekundę i sam główny bohater przyznał, że nie wie co właśnie obejrzał.

Soundtracki były archaiczne do granic możliwości. Rozumiem, że to był stary film, ale można było wybrać jakąś taką muzykę horrorową a nie jazz, saksofony, czy co to miało być.

Aktorzy byli fatalnie dobrani. Główny bohater wyglądał na 30-latka, miał żonę, dziecko i samochód, ale wszyscy wołali na niego "kid". Każdy powtarzał, że słów dzieciaka nie ma sensu brać na poważne. Nawet jeśli kid to po angielsku bardziej "młody" niż "dzieciak", to i tak strasznie dziwnie to wyglądało.

Końcówka była przynajmniej nieprzemyślana. Blob urósł do rozmiarów średniego budynku, a wszystko co trzeba było zrobić by go unieszkodliwić, to popsikać na niego gaśnicą. W prawdzie gasiło go chyba ze 20 osób, ale przez większość tego czasu była tylko jedna. Później ktoś autorytarnie stwierdził, że Blob nadal żyje (tak na oko) i amerykańska armia zamiast zamknąć go w jakimś chłodzonym bunkrze, zabezpieczonym stalą, wysłała go na Antarktydę (scena transportu też zajęła jedną sekundę).

 

Film ten wywarł jakiś wpływ na popkulturę, stworzono jego remake 1988, poza tym mógłbyć inspiracją dla takich filmów jak "Coś", czy "Evolution", ale pokaz nudy i głupoty jaki tam zobaczyłem nie pozwala mi go zbyt wysoko ocenić. Ocena ogólna 6.5/10.
 

Oglądałem remake, mi sie spodobał sceny zabójstw "Bloba"są dobre bo brutalne, efekty specjalne dobrze wykonane tylko w jednej scenie było widać ten kicz ale nie przeszkadza, najbardziej mnie zaskoczyło że "Blob" jest inteligentny i to jest oczywiście jak najbardziej na plus

 

Film "coś" z 1982r reżysera Johna Carpentera był inspirowany filmem "istota z innego świata" z 1951r

Edytowano przez Hi I'm Uzi Wanna Play?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie skończyłem oglądać "toksyczny mściciel" z 1984r horror gore/czarna komedia z elementami romantycznymi 

 

Melvin jest życiowym nieudacznikiem wszyscy się z niego śmieją, gdy został upokorzony na oczach dziesiątek ludzi w akcie desperacji wyskoczył przez okno i wpadł do beczki z toksynami, dzięki którym zaczął mutowac i się zamienił w 2 metrowego muskularnego potwora i dostał zdolność wykrywania jak komuś groziło niebezpieczeństwo, oprawców mordował a ofiarą pomagał i w taki sposób poznał dziewczynę ślepą Sare którą uratował przed gwałtem, gwałcicielowi wyrwał rękę, Sara nie miała pojęcia że jest potworem, on powiedział że ja odprowadzi do domu, gdy szli on ją trzymał za ręke a w tle grała romantyczna muzyka i to było piękne, potem się jej przyznał że jest potworem który morduje ale jej to nie przeszkadzało nadal chciała z nim być bo go kochała za jego dobroć, gdy wychodziła ze sklepu z zakupami kilku typów zaczęło ją zaczepiać powiedziała że jej chłopakowi się to nie spodoba i krzyczała jego imię MELVIN, MELVIN!!!!!!! po chwili przyszedł i powiedział "ja jestem Melvin, co jest chłopaki?" Jak go zobaczyli to rura przed siebie jak najdalej

 

Miasto pokochało potwora za to że ratował innych, i nawet pomagał w drobnych czynnościach, pomógł kobiecie otworzyć słoik, przeprowadził staruszkę przez ulicę, ale władzom to się nie podobało bo burmistrz miał układy z gangami i za to że policja im nic nie robiła płacili mu kasę, a burmistrz wmawiał ludziom że potwór jest zły i trzeba go zabić, wezwał gwardie narodową, kilka czołgów i pełno wojska było przed jego namiotem, ludzie staneli murem by go obronić, gdy wojsko zaczęło do nich mierzyć, Melvin powiedział by uciekali, zobaczył burmiatrza i widział w myślach że ci wszyscy ludzie których zabijał, mieli układy z burmistrzem, podszedł do niego wbił mu ręke w brzuch i flaki mu wyleciały, ludzie zaczęli wiwatowac że ich bohater nadal żyje

 

Na koniec filmu padły słowa:

 

"Jeżeli kiedyś będziesz w kłopotach, spójrz w dal i może, może zobaczysz Toksycznego Mściciela"

 

8,5/10 za fabułę, muzykę, sceny gore i walk w klasycznym stylu mordobicie, jedyne co kuleje to gra aktorska ale to szczegół

 

Edytowano przez ToxicMasterUzi
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu ToxicMasterUzi napisał:

Właśnie skończyłem oglądać "toksyczny mściciel" z 1984r horror gore/czarna komedia z elementami romantycznymi 

 

Mój ulubiony film. Co prawda pełen idiotyzmów, ale zrobionych celowo, właśnie tak by była to czarna komedia. Tak btw. są jeszcze trzy części tej sagi.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu fallout152 napisał:

 

Mój ulubiony film. Co prawda pełen idiotyzmów, ale zrobionych celowo, właśnie tak by była to czarna komedia. Tak btw. są jeszcze trzy części tej sagi.

Wiem tylko są w oryginale po angielsku a ja słaby z niego jestem więc raczej nie ogladne bo zrozumiałbym może z 10% słów z każdej części, a takie oglądanie bez zrozumienia to bez sensu, i to mnie bardzo boli, bo od pierwszych scen polubiłem Melvina i chciałbym wiedzieć jakie są jego dalsze losy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu ToxicMasterUzi napisał:

Wiem tylko są w oryginale po angielsku a ja słaby z niego jestem więc raczej nie ogladne bo zrozumiałbym może z 10% słów z każdej części, a takie oglądanie bez zrozumienia to bez sensu, i to mnie bardzo boli, bo od pierwszych scen polubiłem Melvina i chciałbym wiedzieć jakie są jego dalsze losy

 

Do dwójki jeszcze są napisy, tylko nie koniecznie będą pasowały do każdej wersji. Best Player ma taką fajną opcję punktów kontrolnych przy napisach, może pomóc.

http://www.napiprojekt.pl/napisy1,1,1-dla-24688-Toxic-Avenger-II-(1989)

 

O Swamp Thing słyszałeś?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...