Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

Szlaban na wolność a.k.a. Bornholmer Strasse.

 

Komedia (sic) opisująca wydarzenia z 9 listopada 1989 z przejścia granicznego na Bornholmer Strasse w Berlinie.

Pokazuje, co działo się na wymienionym punkcie granicznym po ogłoszeniu przez Gunthera Schabowskiego pamiętnej wiadomości dot. zmian w przekraczaniu granic NRD.

 

8/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Epoka Lodowcowa: Mocne Uderzenie

 

Nie będę udawał, że byłem na tym w kinie. Nie byłem. I dobrze, bo lepiej oddać te 20zł pierwszemu lepszemu menelowi niż oglądać to badziewie. Fabuła jest idiotyczna, nawet jak na animację dla najmłodszych. Humor... właściwie to go nie ma. No chyba, że śmieszą was sceny typu: "ktoś wlazł na grabie i dostał w łeb". Tak, prawie wszystkie "śmieszne" sceny reprezentują ten poziom. Tylko jedna mnie rozbawiła (nawiązanie do pewnego filmu o asteroidzie). Reszta? Może gdybym miał 7 lat? Nawet "wiewiór" nie pomaga (a w pierwszych dwóch częściach był rewelacyjny). Podsumowując - jeśli macie więcej niż 10 lat omijajcie nową "Epokę..." szerokim łukiem. Jedna z najgorszych animacji jakie widziałem. 

 

Ocena: 2/10 (za animację futra oraz nawiązanie).

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spędzając kilka poprzednich wieczorów w pokoju w nadmorskim ośrodku, oglądałem telewizor. I okazało się, że obejrzałem tak 3 filmy. Niestety, żaden on początku, ale to raczej nic:

9 kompania

 

Kiedyś też ten film widziałem, również od połowy, lecz nie do końca. Zaczynając od wad, sceny wydawały mi się być nakręcone bardzo chaotycznie i nie robiło to wrażenia, iż wojna jest bardzo dynamiczna oraz bez większego ładu i składu. Zamiast chaosu walki, widziałem dziwne i bardzo szybkie ujęcia, pozbawione płynnych i pasujących do siebie przejść, co sprawiało wrażenie, że czasem twórcy chcą obrazem przewyższyć formę niż treść. Poza tym, schemat postępowania fabuł i losów głównych bohaterów wydawał mi się być zapętlony. Kumpel ginie/robi coś głupiego/widzi kłopoty - walka - spokój i sielanka i zapętlamy.

Ale jednak jest to prawdziwy film wojenny, pokazujący brud, trud i koszmar na Ziemi, jaki przeżywali i przeżywają żołnierze na wojnie. Nie ma tutaj miejsca dla radości, fali sukcesów i happy endów, jakie towarzyszą amerykańskim globalnym pożywką dla szarego społeczeństwa. Wojna jest brutalna, straszna oraz okrutna i nie da się tego nie poczuć, oglądając tego filmu. Klimat jest ciężki, trudny do zniesienia. Na prawdę nie mam pojęcia, czy dałoby się oglądać ten film będąc obojętny temu, co się w nim dzieje. Kolejnym plusem jest świetna gra aktorska oraz ogół przedstawionych postaci. Żołnierze są bardzo energiczni, pełni wigoru i skorzy zarówno do walki, jak i do wspólnego świętowania. Rosjanie na ogół tacy są, więc wszelkie zachowania sprawiają wrażenie jak najbardziej naturalnych. Film również poruszał rolę przyjaźni oraz ludzi jako jedności, gdzie dramat jednej osoby jest dramatem całej grupy.

Ogólnie film dosyć mi się spodobał, lecz jakoś nie miałbym ochoty obejrzeć go jeszcze raz. Jakbym miał go bezstronnie ocenić, to dałbym mu jakieś 8,5/10, a taka osobista ocena to 7/10

 

Strażnicy Galaktyki

 

Pomimo tego, iż film ten był momentami śmieszny, efekty były świetne oraz nienachalne, a same postacie odgrywały samych siebie w stu procentach, film ten jest niesamowicie typowy i liniowy do granic możliwości. Tytułowi "strażnicy galaktyki" to oparta na wałkowanych już od zarania dziejów schematach, gdzie jeden gość to super silny bydlak, który wpierw sprawia kłopoty, a potem propaguje skruchę oraz delikatność z wrażliwością, laskę zabójce, co niby nie ma uczuć, a jak przyjdzie co do czego, stanie u boku przyjaciół i ukarze litość swojej siostrze. Kurdupel zgryźliwy mechanik, wiecznie ironiczny, jednak jak przyjdzie co do czego będzie bronić bliskich i rozklei się na widok śmierci swojego kompana (fakt, że jest szopem, był dosyć oryginalny, nie powiem). Jakiś op stwór (w tym wypadku drzewo), co pomimo niszczącego i niemożliwego do policzenia (bo ciągle używa czegoś innego, nigdy tego samego dwa razy) arsenału, jest w jakiś sposób upośledzony i trudno mu jest kontaktować się z innymi. I na końcu kapitan, zwykły gościu, który stara się trzymać całą tą zgraję w ryzach, romansując z jedyną żeńską osobą w składzie i jako jedyny jest w stanie pogodzić team, aby razem stanęli ramie w ramie i pokonali zło. Motyw zmarłej matki też jest poprowadzony tutaj do bólu schematycznie, choć to jej radyjko i puszczanie starych hitów na okrągło było dosyć ciekawym pomysłem, według mnie. Ale ta główna zgraja jest jeszcze do przełknięcia, podobnie jak postać niby zła, która tropi głównego bohatera, ale jak przyjdzie co do czego, to pomorze mu po bratersku pokonać super złego w zamian za ważny przedmiot, obok którego toczy się sama fabuła. I oczywiście jak przychodzi moment oddania mu z bólem tego przedmiotu, bohater podmienia go. Jednak to i tak nic w porównaniu do głównego złego, który był najnudniejszym i najbardziej oklepanym złodupcem, jakiego widziałem. Nic tylko gada, jaki jest potężny i zdradza swojego super szefa, by stać się władcą świata i zniszczyć wszystko, co istnieje. Walka z nim też jest przewidywalna aż do bólu. Wpierw gościu wygrywa, potem nagle wpada główna drużyna, trzask i prask, wybuchy i ogień. Grupa ratuję się i jest szczęśliwa, ale nagle okazuję się, że gość przeżył i zaraz ich zniszczy, ale główni bohaterowie użyli prostego podstępu i po chwili rozwalili złego w sposób, który w sumie mogliby zrobić już na początku filmy. mocne

W ogóle fabuła jest jeszcze bardziej oklepana. Wpierw poznajemy bohaterów, każdy z nich ma przesrane, niby dochodzą do celu, ale jeden z nich coś spieprzył, jest walka, dzieje się coś złego, paru z nich prawie ginie, ale jednak nie. Super zły ma ważny przedmiot, a bohaterowie są porywanie przez tego innego złego. Biorą z nim sojusz i zbierają się do kupy, aby przejść grupową metamorfozę by razem postawić się złemu, potem znowu walczą i reszta tak, jak opisałem wyżej przy głównym złym. Jedyne co to jeden z bohaterów zginął, ale ostatecznie to i tak wróci i będzie fajnie. I na dodatek, nie widzę w tym żadnego rozciągania tego schematu aż do bólu w celu parodii, lecz jedynie użycia go, bo jest najłatwiejszy i da dużą oglądalność.

I pomimo tego plucia, film nie oglądało mi się wcale najgorzej. Bezstronnie dałbym mu 5, a tak to dostanie 6,5/10

 

60 sekund

 

I to był w sumie film, który im dłużej oglądałem, tym stawał się gorszy, a zarazem śmieszniejszy. W filmie chodzi o to, że główny bohater, odgrywany przez Nicolasa Cage'a, ma dostarczyć w 48 (chyba) godzin na dostarczenie jakiemuś bucowi 50 super bryk, aby on nie kropnął jego brata. Dlatego więc postanawia wraz z dużo ekipą (do której również należy jego brat) ogarnąć to i w jedną noc skraść te fury. Pomysł jak na razie był dla mnie spoko i szczerze powiem, wykonywanie go też. Sceny z kradzieży samochodów były fajnie pokazane i nie nudne, a fajni motoryzacji mogli sobie popatrzeć na niezłe gabloty. Jednak później, oczywiście, zaczęły pojawiać się kłopoty, gdyż tropiący cały czas naszą szajkę policjant ostatecznie wpada na trop naszych łobuzów i wysyła na nich (dokładnie mówiąc, tylko na Cage'a, który kradnie ostatni samochód) fale policji. I tutaj zaczyna się ta cała akcja, która polega na tym, że Cage wjeżdża na plac budowy i za każdym razem, jak on przejedzie, nagle z dupy wyskoczy jakaś taczka czy inny wózek, który blokuję policjantom drogę. W kulminacyjnym momencie, który szczerze spowodował u mnie salwę śmiechu, Nick cudem omija kule do niszczenia budynków, która przebija uderzony tuż za nim radiowóz policyjny przez ścianę. I w sumie ta scena również mnie nieco zdziwiła, bo reszta policji, jak zawsze nie zważając na rannych kolegów zawsze gna dalej, tutaj zatrzymała się, by sprawdzić, czy kolega ocalał. Potem mamy oczywisty korek na drodze, gdzie przygwożdżony Cage przejeżdża po ramie i przelatuje ze sto metrów. Jednak nie dostarcza samochodu na czas (chyba o jakieś 7 minut się spóźnił) i tutaj zaczynają się jaja.

Gościu, który miał dostać samochody, mówi Cagowi, że teraz to nie ma ch*ja, spóźnił się, więc nici z umowy, a jego samego trza zabić, więc jego 4 goryli bierze bohatera na dwór, aby odstrzelić mu łeb. Jednak bohatersko ratują go kumple, a ten idzie po faceta, który wydał na niego wyrok. Oczywiście rzecz dzieję się w jakieś starej gazowni czy uj wie czym, więc mamy migające światło, labirynty rur i stalowych mostków z przepaścią na 50 metrów oraz buchającą parę z różnych miejsc. Do zabawy w chowanego dołącza tropiący bohatera policjant, który zostaje rozbrojony przez głównego złego i jak ten już ma skrócić jego żywot, Cage ratuje policjanta, wypychając gościa zza barierkę, skóra po długim locie przebija się przez jakaś szybę i ginie. Bohater oddaje się w wolę policjanta, lecz gada coś w stylu, że wie, co tamten czuję oraz że uratował mu życie, wiec nie powie nikomu, że to on i jego ekipa. Cage się rewanżuję i zdradza lokacje ukradzionych samochodów, aby oddać je właścicielom. Wszyscy są heppi i koniec. I teraz mam jedno pytanie. Skoro zabicie głównego typa i jego dryblasów (których powtarzam, było czterech) rozwiązało sprawę, to dlaczego w ogóle kradli te samochody, skoro grupie z 10 facetów groziło 5 osób?

W sumie to nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Gra aktorka była przyzwoita, Nicolas Cage jak zwykle na propsie, bo choć gra w słabszych filmach, aktorem jest dobrych i po prostu lubię go oglądać. Cała ta ekipa była w sumie dosyć fajna, choć nie rozumiem, dlaczego w trailerach itd. podkreślali tutaj jedynie rolę Angeliny Jolie, skoro nie odegrała tutaj żadnej znaczącej roli. Już bardziej powinno się wymieniać brata bohatera bądź tego policjanta, no ale cóż, wielkie nazwiska przykuwają uwagę.

I praktycznie nie wiem, jak ocenić ten film. Momentami bardzo spoko, innymi śmiech przez litość. Daleko mu do przewalonej akcji rodem z Transportera czy innych gównem, ale i tak face palm za face palmem leciał. W ogóle nadal nie rozumiem, dlaczego ten film się tak nazywał. Pewnie coś mnie ominęło, ale żadnego motywu 60 sekund nie zauważyłem. Dam mu chyba 6/10.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio widziałem w telewizji film Wehikuł Czasu z 2002. Tak jak dobrze się zaczął tak po równi pochyłej jakość poleciała na dno i film zamienił się w durną przygodówkę. Film oceniłbym na 5/10 ale mimo wszystko nie żałuję, że oglądałem bo posiada on naprawdę świetną ścieżkę dźwiękową Klausa Badelta, która jakotako ratuje to wątpliwe dzieło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażnicy Galaktyki

 

Kolejna ekranizacja komiksu Marvela (ile oni tego mają? :crazytwi3: ). Film jak dla mnie był zaskakująco dobry. Ba, bardzo dobry. Humor niewymuszony, efekty znakomite, a postaci ciekawe. Jedyne co mi nie pasowało to rasy - miałem wrażenie, że oglądam sequel. Początkowo za cholerę nie wiedziałem kto ma z kim na pieńku, ale szybko się połapałem :) Jak dla mnie najlepszą postacią był "szop spracz" (bo spierze każdego - dajcie mu tylko powód :P I ten motyw z protezą...). "Drzewiec" też był fajny - Vin Diesel pokazał kunszt aktorstwa użyczając mu swojego głosu. Pokazał, że może być kimś więcej niż komando-nianią czy szybkim i wściekłym ziomem. :TaTds: Muzyka - kolejny plus. "Zalatywała" Avengers (ten sam kompozytor :twilight3:) Zgodnie z "tradycją" filmów Marvela warto obejrzeć napisy końcowe do końca. Dodatkowa scena była bardzo fajna. No i ten napis: "Strażnicy Galaktyki powrócą". W 2017 będzie co oglądać: Gwiezdne Wojny VIII, Deadpool 2, Strażnicy Galaktyki 2 i kto tam wie co jeszcze. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Wehikuł czasu", to jeden z bardziej udanych filmów jakie widziałem, zarówno ta nowsza, jak i starsza wersja. Oczywiście najbardziej podobał mi się za pierwszym razem, ale mimo to obie wersje polubiłem, no i oczywiście muzyka jest wyśmienita. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziałem ten film chyba ze sto razy, ale dopiero teraz zachciało mi się o nim pisać.

 

Zaklęte rewiry

 

Ten oparty na prozach powieści Henryka Worcella dramat z '75 roku ukazuję trud pracy kelnera w szanującej się restauracji. Książki nie miałem okazji czytać, lecz jestem pewien, że film świetnie oddaje to, co autor miał do przekazania. A dokładniej to, iż zawód kelnera (który niestety w dzisiejszych czasach różni się od tego sprzed wojny), jak i wiele innych podobnych profesji to prawdziwa walka o byt, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. 

Film przedstawia losy granego przez jeszcze wtedy bardzo młodego Marka Konrada niejakiego Romana Boryczkę, który szuka pracy. Znajduję on zatrudnienie w restauracji w drogim hotelu i widzimy, jak od obierania ziemniaków nasz bohater powoli oraz z wielkim wysiłkiem awansuję na coraz to wyższe stanowiska, aby w końcu zostać kelnerem głównych przydzielonego rewiru. Film tutaj doskonale przedstawia, jak formalnie wyglądała praca w takim lokalu, począwszy od baru, skończywszy na przyjmowaniu gościu specjalnych i proponowaniu poszczególnych dań klientom. Mamy tutaj więc świetny opis tego, jak przed wojną były prowadzone restauracji. Jednak zdecydowanie silniejszym atutem filmu jest ukazanie tych zawodów "od kulis", gdzie nie ma miejsca na uczucia, a jedyną drogą do awansu jest lizanie tyłka i cwaniaczenie. Widzimy tutaj świetną transformacje głównego bohatera od nieśmiałego i nierozumiejącego tego wszystkiego chłopca na posyłki do kelnera, który za własne błędy cieleśnie karci kelnerów z niższego stanowiska. Świetną rolę odgrywa tutaj niejaki Fornalski, kelner na najwyższym stanowisku, grany przez świętej pamięci Romana Wilhelmiego (jeśli tak się to odmienia), jednego z najlepszych aktorów, jakie polskie kino miało. To właśnie on jest największym cwaniakiem i najbardziej jadowitą żmiją w filmie, dzięki czemu zapewne awansował tak wysoko. Główny bohater, pomimo trudnych chwil i "nieciekawego" towarzystwa, w jakim pracuję, stara się nie tracić resztek moralności, za co nierzadko musi przypłacić surową karą. Gdy zakochuję się w pewnej recepcjonistce, ta zostaję wyrzucona, gdyż "miłość to jest piękna rzecz, ale nie dla interesów". Ogólnie mówiąc, film jest przepełniony problemami natury psychologicznej oraz walce o zachowanie resztek moralności w środowisku, gdzie nie ma miejsca na uczucia, a ludzi widzi się albo jako pieniądze, albo jako mniej pieniędzy.

 

Sumując to wszystko:

- świetnie ukazane problemy psychologiczne głównych bohaterów

- niesamowita różnorodność bardzo wyrazistych charakterów

- dobrze ukazane problemy codziennej pracy w przedwojennej restauracji

- niemająca sobie nic do zarzucenia gra aktorska, szczególnie na pochwały zasługuję młody Marek Konrad oraz Roman Wilhelmi

- dobrze ukazany wpływ otoczenia na zachowania poszczególnych bohaterów

- ogólnie dobre kino

 

9/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach białostockiego mini-meetu obejrzeliśmy sobie:

 

Sekretne życie zwierzaków domowych

 

Uwielbiam obie części Despicable Me (brawa dla tłumaczy :burned:) Siedząc w kinie i czekając na "Przebudzenie Mocy" zobaczyłem zwiastun "Sekretnego życia...) Nie dość, że zaj#iście śmieszny, to za animację odpowiadają goście od Minionków. Będzie kupa śmiechu. I jest, ale dla dzieci. Zanim ktoś napisze, że takie animacje są tylko dla dzieci, niech przypomni sobie: "Jak wytresować smoka" czy "Zootopię". Autorzy "przemycili" w nich coś dla starszych widzów. "Niech i oni mają coś dla siebie, niech nie śpią w kinie". Tutaj tego nie ma. Wszystko stworzono z myślą o najmłodszych. Wszystkie gagi mają rozbawić dzieciaki - i tak też jest. Żeby nie było - to dobry film. Nie brakuje akcji czy efektownych scen, ale to za mało by polecić go starszym widzom. Dubbing jest zaskakująco dobry (a nie przepadam za nim), muzyka... nie pamiętam, animacja - standard. Innymi słowy - dzieciaki będą się świetnie bawić.  Starsi - nie jest źle, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Może miałem zbyt duże wymagania? W końcu stworzyła go ekipa odpowiedzialna za Minionki. 

 

Oceny:

Maluchy - 8+/10 (gwarantuję, porządnie się uśmieją)

Pozostali - 6/10 (jest po prostu dobrze)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Triste Cordis Mam te same spostrzeżenia co do tego "Sekretne życie zwierzaków domowych" 

 

Ale ja zachęcę teraz do obejrzenia nie nowego acz dosyć starego, czarno-białego filmu "Dwunastu gniewnych ludzi". Ostatnio odświeżyłem sobie to arcydzieło i nawołuję do oglądnięcia jak ktoś nie widział.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teksańska Masakra piłą mechaniczną 2 mi się podoba ale nie potrEbnie z niego zrobili komedio horror pierwsza część dupe urywała została ogłoszona najlepszym horrorem świata ale niestety kolejne części już są coraz gorsze ale aktor który w 2 wcielił się w leatherface'a do niego nic nie mam świetnie go zagrał scena gdy dostał orgazmu świetna trochę zabawna i trochę chora i oczywiście reszta jego rodziny 2 braci i DZIADEK "dawaj dziadku dasz radę jesteś mistrzem" ehhh cudo ale najbardziej psychiczny jest chop-top najlepszy tekst z filmu "pocałuj mnie w płytkę frajerze" hahahahahahahahahahahahah "i raz.... i dwa.... i TRZY"

Edytowano przez UziBass
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Ostatnia rodzina. Zostaliśmy zmuszeni do pójścia na ten film przez panią profesor od polskiego która twierdzi że przyda się do matury.

Ogólnie całkiem niezły, tylko pojawiło się w nim coś czego bardzo nie lubię, a twórcy najwyraźniej uważają że bez tego nie można by go nazwać polskim filmem.

Dużo wulgaryzmów i sceny erotyczne, taa...

Idzie sobie człowiek do kina żeby obejrzeć film który przybliży historię rodziny Beksińskich i musi patrzeć na gołe baby.:dry: To jest niefajne. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie skończyłem oglądać "miasto które bało się zmierzchu" film z 76 roku oparty na faktach opowiada o mordercy który w 46 roku na terenie texasu zabił 5 osób i kilka zranił nazwano go morderca widmo (Phantom killer) bo do dziś po 70 latach sprawa nie została wyjasniona, nie wiadomo kim on był i dlaczego zabijał dosłownie morderstwa doskonale ale mnie zastanawia co innego po 30 latach jak film trafił do kin prawdopodobnie on mógł go oglądać nieświadomi ludzie w kinach mogli z nim razem w jednej sali przebywać 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć w Sarajewie

 

Po raz pierwszy byłem w kinie studyjnym i w sumie rozśmieszyło mnie to, że siedziałem całkowicie sam na sali. Ale do rzeczy.

Akcja filmu rozgrywa się w Sarajewie, w hotelu Europa (o, ironio) w setną rocznice wybuchu pierwszej wojny światowej. Na dachu hotelu znajduję się ekipa telewizyjna, tworząca dokument o zamachu na Księcia Ferdynanda, uzgadniając jednocześnie, który z nich był bohaterem, a który zdrajcą kraju. Ogólnie, jak wiadomo, to gadające głowy na szczycie zawsze same uzgadniały bieg historii. Piętro niżej, w apartamencie prezydenckim mamy jakieś francuskiego delegata czy tam kogoś, który przygotowuje się do przemowy na temat zmian w Europie spowodowanych zamachem oraz tych współczesnych. Sam hotel tonie w długach, pracownicy nie otrzymują zapłaty od dwóch miesięcy, a sam dyrektor musi poręczać się czymś w stylu mafii, która kwateruję w nocnym klubie hotelu. Sami pracownicy, wykorzystując obecność wpływowych ludzi, chcą wywołać wielki strajk.

Mamy kilku głównych bohaterów, kobieta recepcjonistka, której matką jest główną organizatorką strajku, dyrektora który przechadza się po hotelu, aby jako tako utrzymać to wszystko w ryzach (jednak jego decyzje nie mówią o nim dobrze), liberalna reporterka przeprowadzająca wywiad z nacjonalistycznym "przodkiem" (?) zamachowca Księcia Ferdynanda, jest ten francuski gość w apartamencie oraz uzależniony od prochów i z kłopotami rodzinnymi typu "żona chce nową kanapę" ochroniarz siedzący przy kamerach i obserwujący francuza.

 

I ogólnie muszę powiedzieć, ze film ten to jedna wielka alegoria. Alegoria tego, co było w 1914 roku oraz tego, co dzieje się dzisiaj. Jednak poza tym, film pokazuję nam, że historię nie piszą wielcy ludzi, przywódcy czy strajkujący robotnicy, lecz czysty przypadek i zbieg okoliczności. Mamy wiele scen, gdzie kamera robi długie ujęcia na korytarze i hale w hotelu, ukazując przy tym codzienność pracujących i odwiedzających budynek ludzi. Jednak mamy też wiele na prawdę świetnie rozegranych scenę, ukazujących zarówno tą cała alegorie, jak i te wszystkie dzieła przypadków. Ogólnie muszę powiedzieć, że znacznie lepiej się o tym filmie myśli, niż ogląda. Nie, żeby był jakiś toporny, lecz na prawdę można się w nim doszukiwać więcej głębszych tekstów, niż by się wydawało. Chociaż pod względem historycznym leżałem, bo poza ogółem zamachu na Ferdynanda, nie znam kompletnie historii tego kraju, co w scenach rozmowy nacjonalisty z dziennikarką sprawiało mi dużo problemów. Tak czy tak, film polecam.

 

Ocena: 7,5/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zostań, jeśli kochasz"

 

Może i "oklepany motyw", ale miał duży potencjał, który zmarnowano. Film opowiada historię nastolatki, która zaczęła odnosić pierwsze sukcesy jako wiolonczelistka. Początek przypomina film dla nastolatków o zakochanych nastolatkach. Niestety sielanka zostaje przerwana przez tragiczny w skutkach wypadek. Dziewczyna zapada w śpiączkę. I w tym momencie wszystko się posypało. Zamiast skupić się na tym wątku i związanym z nim cierpieniu najbliższych autorzy postanowili przeplatać "historię życia" z "walką o życie", co zniszczyło ten film. To dramat a nie film młodzieżowy. Wolałbym, żeby przyjaciółka przez 10 minut opowiadała co u niej słychać, wspominać dawne spotkania niż ten "mashup". Mia, bo tak się nazywa, wyszła z ciała i ot tak zwiedzała sobie szpital. Uświadamia sobie: "o cholera, jestem w śpiączce! Może jak zobaczę bliskich to się obudzę? Idę do brata, który również ucierpiał w wypadku".

 

Opowiada też o tym jak poznała chłopaka, zdawała do elitarnej szkoły muzycznej, czy o przyjęciu w ogrodzie. Najwidoczniej autorzy chcieli pobawić się uczuciami widza, ale wyszedł z tego miks śledzia i bitej śmietany. Skutek wiadomy. Całość można podsumować tak - :) :sad: :) :sad: :) :sad:. Finał? Prawie :sab:, aż tu nagle :lol:. W jednej ze scen autorzy skutecznie wzruszają widza, ale nagle zmieniają klimat serwując zabawną  scenkę z młodości, tylko po to, by wrócić do smutnej części filmu. Zakończenie jest oczywiste, ale sposób w jaki bohaterka wygrała walkę o życie jest niesamowicie żenujący. Nie polecam.     

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Girls und panzer der film" po raz 3. (?). Seria "Girls und Panzer" nadal pozostaje jednym z moich ulubionych anime, a film to ponad 2. godziny tego, co w serialu najlepsze (przede wszystkim więcej czołgów, czołgów, i czy wspominałem o czołgach:rdblink:?). Generalnie polecam każdemu, nie tylko miłośnikom militariów i broni pancernej z okresu 2. wojny światowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deadpool - wydanie DVD. 

Sam film już opisywałem, ale tak w kilku zdaniach - kolejny, schematyczny film o superbohaterze? Nope... Deadpool to kupa śmiechu, ołowiu i łamania czwartej ściany. Wersję DVD można kupić w wydaniu kioskowym (książeczka) lub pudełkowym. To pierwsze sprzedają na Allegro za grosze. Oprócz klipów promujących film dodano coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał - poradnik badania piersi oraz jąder. Co prawda nie jest do końca poważny (Deadpool trzyma w rękach kule do bilardu), ale jak najbardziej prawdziwy, żadna ściema. Na grafikach pokazano krok po kroku jak badać piersi/jądra, co powinno być sygnałem ostrzegawczym itd. Ciekawe :) 

 

Polecam. Ja zapłaciłem 20zł włącznie z wysyłką (wydanie książeczkowe w folii)

 

Galerianki 

Nie liczyłem na wiele. Spodziewałem się czegoś na poziomie Sali Samobójców, ale dostałem Kac Wawę o małolatach. Galerianki to film o... niczym.. Autorzy chcieli pokazać zbyt wiele. Fabula - Alicja przeniosła się do większego miasta. Jako nowa w klasie (gimnazjum) nie ma znajomych. Żeby to zmienić próbuje zyskać względy Mileny, która "za dżinsy robi loda". Tematyka znakomita, ale realizacja... :facehoof: 

 

Gdy Alicja zaczyna ubierać się jak na galeriankę przystało, rodzice nie reagują. Bo i po co, prawda? :/ Za co kupiła nowy telefon? Nikogo to nie interesuje. Pewnie wygrała w konkursie literackim. Czy nowy styl życia odbił się na ocenach? Odpowiedzi brak. Alicja czasami zachowuje się tak, jakby była lesbijką. Czy nią jest? Odpowiedzi brak. A może to Milena nią jest? W końcu ot tak zmieniła zdanie co do Alicji. Odpowiedź niby jest, ale powiedziana "między słowami". Bali się kościoła, czy co? Jedyne co im się udało, to ukazanie współczesnej szkoły, ale to żadna sztuka. Najbardziej żałosne jest to, że każdy facet, który ma więcej niż 20 lat jest tu pedofilem. Każdy bez wyjątku się zgodził. Jeden z nich początkowo odmawia, ale momentalnie zmienia zdanie. Do k#y nędzy... Najdroższa pani reżyser, nie każdy facet myśli tylko penisem. Tak ciężko było pokazać jednego - dwóch, którzy powiedzieli "nie"? Najwyraźniej tak. 

 

Odradzam. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ostatnia rodzina

 

Oglądałem ten film z jakieś 3 tygodnie temu, ale jakoś nie mogłem się zabrać za napisanie o tym. Tak czy tak, dwa słowa: gra aktorska, a właściwie trzy słowa: wybitna gra aktorska. Konieczna jako Beksińska była tak niesamowicie naturalna, jakbym oglądał rodzinę pod ukrytą kamerą, a nie aktorów. Seweryn jako Zdzisław, nieco podobnie co "żona" był również niesamowicie naturalny, szczególnie jeśli chodzi o jego nienaturalności. Postać ta została tak idealnie odwzorowana, że gdyby ów artysta jeszcze żył, to wydałbym grube pieniądze na spotkanie się z nim. Natomiast Ogrodnik jako Tomasz to była sztuka nieziemska. Wyobrażam sobie, jak niezwykle trudno było odegrać takiego człowieka, jakim był Tomasz Beksiński, jednak Dawid, wbrew obawom wielu, odegrał mistrzowski spektakl. Z jednej strony, widzimy tutaj człowieka z paralitycznymi ruchami, bełkoczącego coś do siebie, z drugiej jest to osoba, która udziela miodowym głosem wywiadów w radiu i pracował jako lektor na żywo w amatorskich kinach. I ta różnica pomiędzy tym dwoma "twarzami" została odegrana przez Ogrodnika w tak niesamowicie (znowu się powtórzę, ale nie umiem tego inaczej ująć) naturalny sposób, że na prawdę łatwo człowiek utożsamia się z ów bohaterem oraz przeżywa jego losy. W sumie, to losy każdego członka rodziny widz przeżywa, co uzupełnia świetna praca kamery oraz zachowanie czasu i przestrzeni w filmie. Nie jest to żaden spoiler, bo o tym fakcie na ogół się wie, ale scena zabójstwa Beksińskiego została ukazana w taki sposób, że ciężko jest przejść koło tego obojętnie. Obojętność kamery tylko dopełniała to wszystko.

 

Ogólnie nie ma co się tu rozpisywać o fabule czy innych sprawach, film ten jest jednym z najlepszych filmów polskich minionych lat i powinien, moim zdaniem, wpisać się w arcydzieła polskiego kina, koło takich dzieł jak filmy Wajdy, Pianistę itp. Takie filmy powinny wychodzić częściej, zamiast takich bezpośrednich średniaków z dominacją fory nad treścią jak Wołyń czy totalnych gniotów pod komercję, jak Miasto 44.

 

9/10

Edytowano przez Talar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vaiana: Skarb Oceanu (2016)

Kolejny film Disneya, niestety w przyszłym roku z animacji czekają nas tylko Auta, które i tak są Pixarem. 

Główny wątek do złudzenia przypomina Małą Syrenkę w wersji odwrotnej i bez wątku romantycznego. Animacja wspaniała, razem z efektami 3D były efektowne przejścia do tła 2D podczas gdy postać dalej zachowywała komputerowy model. Fabuła przyjemna, niewątpliwie zabawy na ekranie dodały łatwe do zapamiętania z wyraźnie zakreśloną osobowością. No i ,,potwór" świetny. Nie jest to druga Kraina Lodu (soundtrack dość średni) czy Zwierzogród, ale polecam choćby dla samego Disneya i nowej nnie-księżniczki :D

8/10

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pulgasari (1985)

Kiedy oglądając filmy dokumentalne na temat dyktatorów, natrafiłem na północnokoreański film inspirowany Godzillą, wiedziałem, że będzie grubo. Podobno producent tego filmu, niejaki Shin Sang-oka został porwany z Korei Południowej przez północnych komandosów, a następnie zmuszony do stworzenia tego filmu. Natomiast drugim producentem był sam Kim Jong-il.  

 

Z grubsza fabuła wygląda w ten sposób, że jak to w Korei - wszędzie panuje głód, jeno akcja filmu toczy się w czasach feudalnych i za niedostatki odpowiadają imperialistyczni monarchowie. Do jakiejś wioski przychodzi namiestnik króla i każe miejscowemu kowalowi przekuć narzędzia rolnicze w broń. Ten się buntuje za co zostaje wtrącony do więzienia i oczywiście skazany na śmierć głodową. Jego rodzina próbuje go ratować wrzucając mu przez kraty jedzenie (mi to wyglądało na mięso, ale w filmie mówią, że to był ryż). Ten jednak mówi, że jako kowal musi cały czas coś tworzyć i lepi z tego jedzenia figurkę potwora, i zaraz po tym umiera. Figurka ożywa, dostaje się do królewskiej zbrojowni i rośnie zjadając metal, po czym z pomocą ludu obala króla.

 

W sumie to nawet ten film nie jest aż taki propagandowy, jak wskazywałoby jego egzotyczne pochodzenie. Owszem przekaz jest jasny, ale złych monarchów można spotkać tak samo w kinie amerykańskim i europejskim. Pod względem propagandy nie ma to porównania z amerykańskimi przeróbkami Godzilli, w których to np. amerykanie ciągle latają nad Japonią i zrzucają paczki z lekami i żywnością...

 

Bardziej jednak obrzydzają mnie sceny, których cywilizowany człowiek nigdy nie powinien pokazywać w filmie. Przynajmniej dwa razy bito starych ludzi kijami i choć lejąca się wtedy krew była przesadzona i na pewno sztucznie dodana, to jednak uderzenia wyglądały na prawdziwe. Poza tym w jednej scenie pojawia się ucięta końska głowa. W filmie nie było nic o zabijaniu koni ani walce z kawalerią (kawaleria była, ale w scenach walk znikała i biła się sama piechota), więc zgaduję, że po prostu przyniesiono ją z rzeźni, jednak można było sobie darować pokazywanie tego widzom.

Tak trochę wracając do wątku propagandowego, miało to miejsce w scenie, w której wieśniacy jedli zabite konie królewskiej armii, a ich przywódca (w domyśle przodek/odpowiednik Kimów) jadł trawę, by mięsa starczyło dla ludu.

 

Raziło też kilka głupot. Po pierwsze samo powstanie Pulgasari'ego było dość dziwne, ale można to tłumaczyć tym, że to miało być fantasy. Dalej potworka w pełnym stadium rozwoju (jakieś 60m. wysokości) próbowano zamknąć w klatce z bambusa, a następnie podpalić. Ale to i tak nic w porównaniu do broni ostatecznej, którą zapowiadano w ten sposób, że rozwala całe góry w ciągu kilku sekund, a okazały się nią trzy armaty...

Dziwi też wszechwiedza króla. Mimo iż przy powstaniu i ożywieniu figurki byli obecni tylko kowal i jego rodzina, to i tak król wiedział ze szczegółami jak to się działo.

 

Jeszcze o efektach. Mimo iż prymitywny green screen widziałem już w filmach o 20 lat starszych, w tym go nie było. Iluzję wielkości potwora (tak naprawdę człowiek w kostiumie) tworzono przez nagrywanie ludzi na tle ekranu kinowego, który rzutował jego powiększoną wersję (jak w bardzo starych filmach), przez co wiele scen było rozmytych i niewyraźnych. Na plus zasługuje jednak to, że dla wielu innych scen zbudowano powiększony model nogi potwora.

Sceny walki były tragiczne. Rzadko było widać, by podczas starć dwóch armii poszczególni żołnierze uderzali siebie bronią, raczej robili jakieś nie wiadomo co zamiast walki, a przesadzone efekty dźwiękowe na pewno nie ratowały sytuacji. 

Zostając przy dźwiękach, myślę, że film miałby naprawdę świetne soundtracki, ale zostały one nagrane w tak tragiczny sposób, że wyszło z tego jedno wielkie buczenie. 

 

Ocena ogólna 6/10 ktokolwiek tak naprawdę robił ten film, czy to bardziej sam dyktator Korei płn. czy ten porwany nieszczęśnik,  był bliski stworzenia czegoś naprawdę dobrego, jednak niestety przestarzały sprzęt, atak głupawki, oraz pewna doza barbarzyństwa zrobiły z tego produkcję niszową, nawet jak na film o wielkich potworach.

 

Edytowano przez fallout152
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Sully

 

Film w reżyserii Clinta Eastwooda (<3) opowiada o przeżyciach i problemach kapitana samolotu, który awaryjnie, za pomysłem głównego bohatera, musiał wodować w rzece. Historia oparta na faktach i na podstawie książki opisuje pierwsze udane wodowanie samolotu, w którym nikt nie zginął. Jednak film skupia się po równi na samej katastrofie, jak i problemach osobistych  jak i prawnych pilota, któremu komisja chce zarzucić, że postąpił niesłusznie i naraził życie wielu ludzi.

I jak zwykle, Eastwood wykonał dobrą robotę, reżyserując solidny film w oby tych dwóch aspektach. Zarówno katastrofa, jak i przeżycia bohatera nie są przepompowane ani usztucznione. Po prostu film ten pokazuję, co się wtedy działo. I choć samą katastrofą w ogóle się wcześniej nie interesowałem, film ukazał ją tak perfekcyjnie, jak to tylko możliwe. Sam przebieg lądowania był w filmie ukazany 2-3 razy, każdy z różnej perspektywy. Sceny te były tak świetnie nagrane, bez żadnego chaosu czy innych gówien charakterystycznych dla typowych filmów katastroficznych, że na prawdę wywołało to u mnie mały stres. Świetnie też wyszło to, że choć pasażerów mogliśmy dobrzeć na dosłownie kilka sekund, to i tak widz przeżywał tą katastrofę razem z nimi. I to właśnie w filmie podobało mi się najbardziej.

Jeśli chodzi o przeżycia głównego bohatera, to ceni się umiejętności reżysera, że i to potrafił stworzyć w taki sposób, że choć i tak znamy zakończenie (bo to przecież na faktach), to sceny budzą mniejsze lub większe emocję. Jednak jak to w hollywood bywa, zakończenie jest dosyć sztampowe, gdzie główny bohater wygłasza dosyć oczywisty monolog, zamykając gęby tym złym i mamy wesoły koniec, gdzie widz nie jest w stanie nic powiedzieć od siebie, bo wszystko podano jak na tacy. To jedna z was ów filmu, który ma ich dwie. Kolejną jest ciągła zmiana czasu akcji filmu, czyli skakanie z teraźniejszości do przeszłości, potem do przeszłości przeszłości, potem do tej normalnej przeszłości i potem teraźniejszości. Szło się w tym pogubić.

 

Jednak koniec końców film bardzo mi się spodobał i jestem w stanie dać mu 8,5/10 chociażby za same te sceny katastrofy. Nie pamiętam, kiedy tak się przejąłem cudzym losem w filmie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...