Skocz do zawartości

Najlepsze chwile w życiu


Turoń

Recommended Posts

Na chwilę obecną:

Kolejność dowolna:

1. Obrona pracy dyplomowej na temat gier komputerowych na bdb oraz usłyszenie od przewodniczącego komisji "to bardzo interesujący temat. Dawno nie widziałem, żeby ktoś opowiedział o pracy od serca a nie z pamięci. Świetnie go pan przedstawił" (czy jakoś tak) A usłyszałem to na osobności czekając na brata, który miał mnie odebrać. Uścisnęliśmy sobie dłoń i poszliśmy każdy w swoją stronę.

2. Moment w którym dowiedziałem się, że jestem wujkiem.

3. Zdanie matury ze średnią 4.75

4. Praktyki w szkole podstawowej

5. "Pierwsze" zauroczenie

6. Moment w którym uświadomiłem sobie, że byłem zauroczony kimś innym, ale już wyjechała i nigdy się o tym nie dowie.

 

I na koniec coś niesamowicie głupiego:

 

7. Rzucanie śnieżkami w ludzi... w środku lata :rainderp:

 

To oczywiście nie wszystko. Ale myślę, że póki co wystarczy. 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza

Wynik z testu gimnazjalnego. Postawiłem sobie za cel osiągnięcie 100% z jednego z przedmiotów i udało się. Kosztowało mnie to sporo wysiłku, ale było warto. Niesamowite uczucie, gdy dowiadujesz się, że cała ta praca nie poszła na marne i Ci się udało.

I odkrycie My Little Pony oczywiście.

Link do komentarza

Eee? xD To faktycznie niesamowite , musiało dawać dużą frajdę i śmieszne miny na twarzach Twoich śnieżkowych ofiar :rainpriest:

Wymaga wyjaśnienia. Latem zaczęła psuć się lodówka = była fabryką szronu. Chodziłem wtedy do podstawówki. A śmieszne były nie tyle miny co komentarze, których tutaj nie przytoczę, bo naruszają regulamin. Ale ogólnie kończyło się śmiechem, a wręcz rykiem przechodzących osób  :fluttershy4:

Link do komentarza

Przyszedł mi do głowy jeden konkretny moment. Trwał dwie, może trzy sekundy, ale jakoś niewytłumaczalnie wbił mi się w pamięć.

 

Jechałem wtedy na rowerze ścieżką rowerową wzdłuż Wisły. Był wieczór i wracałem ze szkoły muzycznej do domu. Słońce za moimi plecami prawie zaszło, zostawiając po sobie niknącą złotą poświatę. I na ten jeden magiczny moment jakiś biały ptak (zabijcie mnie, nie wiem... mewa?) zaczął lecieć tuż nad lustrem wody idealnie obok mnie. W sumie dobrze, że nic nie jechało z naprzeciwka, bo przez te parę sekund głowę miałem odwróconą w bok, patrząc na mojego niecodziennego towarzysza.

 

Jeden moment. Nic nie znaczący, ale do dzisiaj wspominam go z uśmiechem. :)

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...