Skocz do zawartości

[Mature] Przeklęty Dar (Nicolas Dominique)


Zodiak

Recommended Posts

Omega.

Stolica przestępców, dom fałszerzy, raj dla bandytów, azyl dla morderców i piekło dla wszystkich praworządnych. Miejsce, gdzie prawość i dobro były deptany i opluwane. Każdy, kto próbował się temu przeciwstawić szybko kończył w wyjątkowo niesympatyczny sposób. Tu właśnie mieszkałeś Ty - quarianin odmieniec. Wyrzutek i dziwadło. Pasowałeś tu. Omega była dla ciebie schronieniem, ucieczką. 

Wystarczyło odrobinę zaradności...

Było dość ciemno. Hakowałeś terminal w jednej z bocznych uliczek. Tędy przechadzały się tylko vorche i od czasu do czasu chłystki z jakiegoś gangu. Bardzo rzadko ludzie Arii, co akurat było ci na rękę.

Lawina tekstu przewijała się przez wyświetlacz na omni-kluczu, a ty musiałeś wykazać się nie małym sprytem, zręcznością i inteligencją, żeby wychwycić te konkretne, ważne partie tekstu. W ciemności korytarza nikt Cię nie widział, zresztą, w każdej chwili mogłeś włączyć urządzenie maskujące. Przez terminal mogłeś bez problemu włamać się do czyjegoś prywatnego konta, chyba był to jeden z ważniejszych oficerów Arii T’loak.

Wyłapywałeś pojedyncze linijki programu i byłeś już bardzo bliski osiągnięcia celu.

Odruchowo cofnąłeś głowę, gdy nagle ekran zaczął migać na czerwono. Ściana tekstu zaczęła znikać jak pieniądze w klubie ze striptizem.

Ktoś kasował dane.

Starałeś się zrobić co mogłeś. Twoje wybitne zdolności hakerskie umożliwiły Ci jednak jedynie wyśledzenie, skąd ktoś psuł ci popołudnie. I było to… dziwne. Osoba ta bowiem znajdowała się niedaleko. W jednej z uliczek nad Tobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 198
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Wybitnie nie lubiłem, kiedy ktoś śmiał wtrącać się w moją pracę. A już zwłaszcza wtedy, gdy ktoś dysponował równie dobrymi umiejętnościami co ja, jeśli chodzi o hakowanie. Tylko nieliczni potrafili przebić moje programy i wymusić format dysku, a ja znałem praktycznie wszystkich z nich. I każdy z nich wiedział, że z Trace'em się nie zadziera, bo nie byłem małym i słabym, pryszczatym chłopaczkiem z omni-kluczem. Tego kogoś czekało lanie...

Zakończyłem swoje działania, zdobywając jedynie małą liczbę danych, po czym ruszyłem w stronę schodów prowadzących na wyższą ulicę. Ten ktoś, kimkolwiek był, musiał zapłacić za swój grzech... jeśli będzie miał pecha, to i życiem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbiegłeś schodami na górę, mijając vorcha, który próbował cię zaczepić. No cóż, vorche zbyt rozgarnięte nie są. Wyższa ulica była już bardziej tłoczna, niż ta, w której był terminal. Nie znaczy to, że były tam tłumy. Ale kilku wstawionych batarian śpiewało jakaś sprośną piosenkę, jakaś dziwka asari właśnie gadała z klientem - kroganinem z Krwawej Hordy. Było tu też kilku pomniejszych opryszków, ludzi i salarian. Jednak nikt z tu obecnych nie wydawał się na tyle rozgarnięty, żeby w ogóle próbować przeszkodzić ci w pracy.

Z wyjątkiem jednej postaci.

Może tylko stwarzała taki pozór, ale jednak... jednak podejrzenia padały na nią. Była ubrana w długi płaszcz z kapturem, więc nie mogłeś stwierdzić nawet rasy. No, wiedziałeś, ze to nie kroganin. Ktokolwiek to był, oddalał się szybkim krokiem w stronę głównej ulicy, gdzie mieściło się wejście do Zaświatów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłem oczy, poprawiając lekko swój wizjer oraz kaptur. Nie dość, że ten ktoś dysponował moim talentem do hakingu, to jeszcze postanowił podpierdolić mój styl ubierania. Chociaż jakby o tym pomyśleć, było to zabawne. Zwykle nikt nie zwracał większej uwagi na takie postacie... chyba że wiedziało się, kogo szukać. A gdy posiadało się taką wiedzę, wystarczyło jedynie dobrze się przyjrzeć.

Twoje niedoczekanie, syknąłem w myślach, po czym ruszyłem jej śladem, zachowując jednak bezpieczny dystans. Mogłem zakładać, że ktokolwiek to był, potrafił rozpoznać, gdy ktoś go - lub ją - śledzi. Na szczęście potrafiłem dobrze skupić się na ofierze. A znajomość miasta tylko w tym pomagała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podążając za tajemniczą postacią trafiłeś na ulicę główną Omegi. Przed Zaświaty. A tam... Neony uderzyły cię po oczach, a głośna muzyka nawet tutaj przyprawiała o ból głowy. Ulica była pełna wszelkiego rodzaju indywiduów. Batariańscy łowcy niewolników, krogańscy najemnicy, młode asari, które robią co im tylko do głowy przyjdzie, salariańscy szpiedzy, hanarscy, voluscy i elkorscy kupcy. W tłumie wypatrzyłeś nawet jedną siostrę z Flotylli. Najpewniej źle trafiła z Pielgrzymką. Pojazdy powietrzne śmigały obok z zawrotną prędkością, co jakiś czas o mało nie powodując kraksy, wpadając do klubu. 

Jeden kroganin zaczął bić się z elkorem. To był ciekawy widok. 

Tajemnicza postać mijała wszystkich jak leci, kierując się w stronę jednego z zaparkowanych pojazdów. Problem polegał na tym, że oddzielał was tłum, a przy pojeździe czekał pokaźnych rozmiarów kroganin. Niezrzeszony z Krwawą Hordą. Najpewniej wolny strzelec. 

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta ulica przypomniała mi najdobitniej, dlaczego unikałem głównych ulic Omegi. Co jak co, ale znosić taki hałas dzień w dzień? Zastanawiałem się, w jaki sposób mógł tutaj ktokolwiek mieszkać. Monotonne odgłosy maszyn, owszem, były dla mnie do przyjęcia, ale to? Nigdy, kurwa, w życiu.

Tymczasem jednak musiałem skupić się na tajemniczym przeciwniku. Sądząc po swoim ochroniarzu, należała do najemników. Ktoś mocno postarał się, by dane, do których miałem zamiar się dostać, zniknęły. Musiałem więc jakoś się zbliżyć, pozostając w ukryciu. Może i byłem dobry, ale szarżowanie na czujnego kroganina było samobójstwem i głupotą.

Po to właśnie dysponowałem urządzeniem zapewniającym niewidzialność. Zniknięcie w tłumie było proste, należało jedynie uważać, by nikt na nas nie wpadł.Musiałem tez pilnować godziny, bo miałem raptem kwadrans, a jednak wolałem nie marnować tego cennego urządzenia, gdy mógłby mi się przydać do ważniejszych rzeczy. Na moją korzyść działała dzisiejsza bardzo nietypowa bójka, to mogło mi kupić nieco czasu.

Gładko prześlizgnąłem się przez większość tłumu. Tuż przy swoim celu o mały włos nie wpadłem na kroganina z Krwawej Hordy, ale w ostatniej chwili go wyminąłem, na co ten jedynie pociągnął nosem i pokręcił głową.

Zbliżyłem się do pojazdu. Nie kłopotałem się zaglądaniem w szybę - zwykle zakrywała pasażerów i kierowcę, a i ryzykowałem tym, że ten mógł zobaczyć moją sylwetkę, wszak niewidzialność nie była doskonała. Kucnąłem jedynie i przyczepiłem do pojazdu mały czujnik GPS. Następnie oddaliłem się nieco i korzystając z okazji, wyłączyłem niewidzialność. Zacząłem też szukać pojazdu, który mógłbym zhakować i użyć do dyskretnego pościgu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka kroganina i elkora przyciągnęła spory tłum. Wszyscy zaczęli kibicować i skandować, a nawet robić zakłady. Tłum gwizdał i krzyczał, kiedy ty namierzałeś swój cel. Otóż pojazd przy najbliższej okazji skręcił z głównego toru lotniczego w jakieś boczne zaułki. Leciał tak stosunkowo długo, chyba przez pół stacji.  W końcu zatrzymał się w - o zgrozo - slumsach Omegi. Tak, było coś takiego jak slumsy Omegi. Jakby było mało, ze sama Omega to jedne wielkie slumsy. 

Brud, smród i ubóstwo to tylko łagodne określenie tego, co tam się działo. Vorche. Pełno vorchy. Samobójstwa, gwałty, kradzieże i masowe mordy. Pasowałeś do Omegi, ale to miejsce... 

Jednak, chcąc musiałeś tam iść, jeżeli chciałeś dowiedzieć się czegoś o osobie, która spaprała ci robotę. 

Kroganin powalił elkora na plecy, wlazł na niego i zaczął bić go po mordzie, ze aż podłoga dudniła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony... jeśli ktoś chciał naprawdę dobrze się ukryć i przebywać poza sferą zainteresowań Arii, slumsy były idealnym miejscem, by się ukryć. Stwierdziłem, że jeśli w końcu dopadnę tego kogoś, zabiję go dwukrotnie za wybór miejscówki.

Nie miałem czasu do stracenia. Wybrałem samochód, który wzbudzał najmniejszą uwagę i zhakowałem jego systemy, dostając się do środka. Później z pomocą omni-klucza odpaliłem go. Następnie użyłem go do w miarę szybkiej podwózki do slumsów.

Wylądowałem w pewnym oddaleniu od swojego celu, tak na wszelki wypadek, po czym porzuciłem odpalony pojazd. Lepiej w sumie, by się zainteresowali nim niż mną. Nie cierpiałem tego miejsca i wolałem nie przebywać tutaj dłużej niż było to potrzebne.

Ruszyłem uliczką i zacząłem iść w stronę pojazdu mojego nieznanego przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po chwili usłyszałeś odległy wybuch gdzieś za tobą. Chyba coś popsułeś, ale mniejsza z tym. 

Sygnał prowadził wgłąb tego... szamba. Od razu dało o sobie znać to miejsce. Vorche siedziały na ulicy, jadły jakieś dziwne mięso i piły coś równie dziwnego. I patrzyły na ciebie z niewypowiedzianą nienawiścią. Tak, z nienawiścią. Takie właśnie były vorche. Niczym zwierzęta. Pragnące jedynie zaspokajać najbardziej prymitywne potrzeby. Żreć, srać i się dupczyć. To jedyne, co te istoty potrafiły. I zabijać. Władcy slumsów.

Sygnał prowadził wgłąb. Im dalej w slumsy tym bardziej przerażający widok. Nawet trupy leżały sobie spokojnie na ulicy. Rozszarpane przez vorche. Gdzieś pod ścianą stary batarianin bez nóg charczał boleśnie i pluł krwią. Gdzie indziej banda turian zaciągała do zaułka jakąś asari, która krzyczała rozpaczliwie. 

A w twoją stronę właśnie szło dobre pięć vorchy.

Wspominałem o vorchach? 

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie nie ruszał mnie los tamtej asari. Zresztą, sama była sobie, kurwa, winna, że tu przylazła. Pewno jeszcze turianie jej coś obiecali - pewno czerwony piasek czy inne uzależniające gówno. No i wszechobecne vorche. Samozwańczy władcy slumsów, którzy nie cieszyli się sympatią Arii, ale dopóki nie wyglądali poza mury swojej dzielnicy, władczyni Omegi nie robiła nic przeciwko nim. 

Wolałem uniknąć walki, chociaż już coś czułem, że nawet jeśli nic nie zrobię, vorche same postanowią się zabawić moim kosztem. Byłby to ich ostatni błąd w życiu, ale cóż... straciłbym jedynie cenny czas. Miałem nadzieję, że jednak coś innego zdobędzie ich uwagę. Ale jeśli nie, byłem gotowy do walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ej ty! - zawołał do ciebie jeden. - Co tu robi? Nasz teren! Zapłaci! 

Vorch miał skórę ciemniejszą niż jego koledzy, którzy starali się ciebie otoczyć. Jak to vorche charczeli i ślinili się, gapiąc się z dziką żądzą krwi i mordu. Szczerzyli zęby, pazury i łapy im drżały. Nerwowo potrząsali głowami i tylko czekali na pretekst do ataku. 

- Zapłaci to damy spokój! - charczał ten ciemny. Zauważyłeś, że ma za pasem pistolet. Chyba shuriken, ale nie byleś pewien. Vorch oblizał się i wyciągnął szponiastą łapę. - Dawaj kredyty!

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mnie kusiło, by nieco ich przysmażyć Spaleniem, albo łańcuchowo potraktować Przeciążeniem, ale z drugiej strony, jeśli faktycznie łasili się jedynie na kredyty, mogłem im je dać. Zresztą i tak nie były moje... Chyba nawet należały do jakiegoś przydupasa Arii, o ile dobrze pamiętałem... Heh, idiota mógł lepiej zabezpieczać swoje konto...

Do Tysiąca wam dam..., stwierdziłem w myślach. Połasicie się na więcej, to was zapierdolę...

Sięgnąłem do kieszeni i rzuciłem im 500 kredytów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vorche rzuciły się na pieniądze jak na ścierwo. Oprócz tego ciemnego, który dalej lustrował cię wzrokiem, który mówił wiele brzydkich rzeczy. Wgapiał się i nie wiedziałeś, o co mu chodzi. Zaczął węszyć i już myślałeś, ze nie obejdzie się bez bójki, ale w końcu warknął na swoich, żeby cię zostawili. Wskazał im chorego batarianina. Oni poszli, ale ten ciemny jeszcze przez chwilę na ciebie patrzył. Potem również dołączył do swojej bandy, a po chwili mogłeś usłyszeć przeszywający, bolesny krzyk batarianina. 

Cel nie był daleko. Dwa piętra niżej i kilkaset metrów na lewo i byłeś na miejscu. Na miejscu zaparkowania pojazdu, znaczy się. Ten ktoś i jego ochroniarz mogli pójść wszędzie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba że czuli się na tyle pewnie, że zaparkowali pod miejscem swojego pobytu. No albo zorientowali się, że podłożyłem im pluskwę i tylko ciągną mnie w pułapkę. Tak czy siak, musiałem być ostrożny. Niewiele brakowało, by z łowcy stać się zwierzyną, a do tego dopuścić nie zamierzałem. Choćbym miał zrównać wszystko na swojej drodze z ziemią.

Zacząłem powoli schodzić w dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po ominięci kolejnych brudasów, dziwek i innych miłych osobników, zszedłeś do miejsca, gdzie stało kilka pojazdów. Większość była zniszczona, z powybijanymi szybami, obdrapana i zardzewiała. Ale nie ten jeden, który rozpoznawałeś, a który stał sobie spokojnie pośród wraków. Wokół nie było żywej duszy, ani vorchów, ani batarian, ani Arii. Nikogo. To było tym bardziej podejrzane. 

Oprócz miejsca, z którego przyszedłeś jedyną drogą do wyjścia było... wejście. Wejście do jakiegoś magazynu. 

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko coraz mocniej śmierdziało zasadzką... Albo miejscem, w którym można było się spotkać, unikając oczu ciekawskich oraz - tym bardziej - Aryi. Jednak wciąż pozostawałem czujny.

Zabrałem z pojazdu przymocowany czujnik, zbliżyłem się do budynku i uważnie przeskanowałem wejście za pomocą omni-klucza. Wolałem się upewnić, że nie ma tutaj żadnych bomb, ani czających się za drzwiami drabów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skan nie wykazał żadnych zagrożeń, żadnych min czy pułapek. Albo ich rzeczywiście nie było, albo ktoś je nad wyraz dobrze zakamuflował. Wnętrze było ciemne, widziałeś jedynie kształty sporych kontenerów, które zajmowały większość całego miejsca. Tworzyły coś w rodzaju labiryntu, w którym bardzo łatwo było się zgubić, bo twój GPS nie uznawał go jako drogi.

Poruszałeś się bardzo powoli i ostrożnie, spodziewając się pułapek lub zasadzki. Kontenery były stare i zapewne zapomniane. Ciekawe, czy coś w nich było.

Klucząc pomiędzy nimi wreszcie natrafiłeś na drzwi, prowadzące wgłąb. Może do innej części magazynu. 

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż nigdzie nie dostrzegałem obecności mojego celu, ani jego ochroniarza, ale ci mieli przewagę czasu, co najmniej piętnaście minut, plus te kilka, które straciłem na rozmowie z vorchami. Wciąż jednak musiałem być gotowy na każdą ewentualność, dlatego sięgnąłem od razu po Predatora. Owszem, może i nie był najmocniejszą bronią, ale był lekki i szybki, a i miałem dzięki niemu wolną drugą rękę, którą mogłem zaatakować albo z omni-klucza, albo z biotyki.

Postanowiłem więc przejść dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za drzwiami był długi korytarz prowadzący zapewne do części administracyjnej. Na końcu były zepsute rozsuwane drzwi, zza których dochodziły odgłosy rozmowy. Tak, to był twój cel. Z daleka mogłeś rozpoznać gruby, niski krogański głos. Kroganin jednak nie wrzeszczał i nie klął jak to ma w zwyczaju lud z Tuchanki. Drugiej osoby nie mogłeś usłyszeć, pewnie mówiła zbyt cicho, albo kroganin rozmawia przez komunikator. 

Zbliżyłeś się do drzwi i zauważyłeś, że za nimi nie ma pomieszczenia, a jest klatka schodowa. Odgłosy dobiegały z góry. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uznałem, że to najlepszy moment, by ponownie skorzystać z niewidzialności. Co prawda nie mogłem wyciszyć swoich kroków, ale przynajmniej prościej było to zrobić, gdy przeciwnik mnie nie widział. Użyłem swojego urządzenia, po czym ostrożnie zacząłem wchodzić na górę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schody ciągnęły się w górę i ciągnęły.  Wyszedłeś na dach tego budynku. Stamtąd można było zauważyć tunel powietrzny, którym śmigały pojazdy. Neony biły po oczach, ktoś gdzieś krzyczał. Kwintesencja Omegi. Kroganin łaził w kółko mówiąc coś do tajemniczej postaci, która siedziała tyłem do ciebie i robiła coś na swoim omni-kluczu. Kroganin miał czarny pancerz z pomarańczowymi diodami, a w rękach trzymał strzelbę - Claymore.

- Długo jeszcze będziesz łapać ten zasięg? Tak jakbyśmy nie mogli tego zrobić z jakiegoś lepszego miejsca...

- Musimy zachować dyskrecję. Nie chcę ryzykować, że ktoś nam... przeszkodzi - odpowiedziała postać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za późno..., powiedziałem w myślach, z trudem powstrzymując się przed oddaniem strzału. O ile dobrze wyliczyłem, ostrożne wejście zajęło mi około czterech minut, więc miałem jeszcze nieco ponad dziesięć do dyspozycji. Zacząłem się rozglądać po otoczeniu i jednocześnie nasłuchiwałem uważnie. Wolałem wiedzieć, z kim mam do czynienia. Potem zaś zacząłem planować swój atak. Nie miałem pojęcia, kim był ten kroganin. Mógł być szturmowcem, a wtedy miałbym nieco przechlapane, nawet gdybym pozbawił go strzelby. Co prawda nie mógłbym jej zablokować Przeciążeniem, ale mógłbym mu nieco przypiec łapki. 

Druga postać, ta... hakerka, również pozostawała dla mnie zagadką. Jej głos brzmiał dla mnie kompletnie obco, nie mogłem więc się dowiedzieć, jakiej była specjalizacji, a mogła być od inżyniera do szpiega. Na razie... pozostała mi obserwacja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kroganin tak krążył. był znudzony, ale jednocześnie ostrożny i uważny. Lustrował otoczenie wzrokiem, cały czas mając strzelbę w pogotowiu. 

- Tak swoją drogą - zagadał do tajemniczej postaci - to nie miałaś żadnych problemów z tymi plikami? Orach to jakby nie było jeden z oficerów Arii. Dość szybko zajęło ci...

- Ktoś załatwił sprawę za mnie - odparła, rozbawionym tonem. - Ktoś hakował to od dłuższej chwili. Nie przeszkadzałam mu, tylko poczekałam, aż zniesie zabezpieczenia. A wtedy ściągnęłam, co miałam ściągnąć. Musiałam też usunąć wszystkie inne pliki... i kredyty z konta Oracha.

- Ha, ha, ha, ha! Chciałbym zobaczyć minę tego drugiego hakera! Ha, ha, ha! I Oracha!

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za kurwa..., syknąłem w myślach, analizując teraz wszystkie swoje możliwości.

Gdyby nie kroganin, mógłbym zakończyć jej żywot gładko i szybko. Tym razem nieco żałowałem, że nie zabrałem ze sobą żadnych granatów. Chodziło mi to po głowie od jakiegoś czasu, ale nigdy ostatecznie nie dokonałem zakupu na konto jakiegoś głupka, który nie potrafił zabezpieczyć konta... Miałem teraz kilka możliwości: atak pistoletem, cios biotyczny, albo technologiczny. Predator jednak nie mógł zrobić zbyt wielkiej krzywdy doświadczonemu najemnikowi, nawet celując go w głowę. Spalenie pozbawiłoby gościa broni, ale było też bardzo widoczne. Biotyka nie zrobiłaby im większych szkód, zresztą i tak była moją ostateczną bronią i służyła bardziej do odrzucenia wroga tudzież go ogłuszenia niż do zabicia. Miałem jeszcze Wyssanie Tarczy, ale to nie zadziałałoby teraz najmocniej. Przynęta mogła posłużyć mi później. Pozostał więc jeden typ ataku. Niestety jednocześnie pozbawiał mnie mojej czapki-niewidki. Musiałem wyłączyć urządzenie przed uderzeniem, bo inaczej fala elektryczna mogłaby je usmażyć i tyle byłoby mojego pożytku.

Wycofałem się nieco w stronę klatki schodowej, by mieć dostateczną osłonę przed atakiem, po czym wyłączyłem niewidzialność.

- Więc masz, kurwa, okazję! - syknąłem donośnie, uderzając ją Przeciążeniem, cofając się na schody, by uniknąć ewentualnego strzału z Claymore'a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postać upadła na ziemię, jej omni klucz trzasnął i się wyłączył. Kroganin poderwał się i chciał strzelić, ale zorientował się, że jesteś za daleko, aby strzał był efektywny. Wycelował broń i nie spuszczał z ciebie oka. Widać, że to nie byle tępak z Krwawej Hordy. Zakapturzona postać wstała i zrzuciła płaszcz. Turianka miała na sobie ciemną zbroję ze złoto-żółtymi elementami i białymi diodami. Na twarzy miała złote tatuaże w fantazyjnym turianskim wzorze. Twój atak nie wyprowadził jej z równowagi, nie wkurzył. Stała spokojnie i patrzyła na ciebie chłodno. 

- No proszę, przyszedłeś za nami, aż tutaj. A myślałam, że zgubiłam cię w tłumie. Czyżbym zepsuła ci dzień? - Uśmiechnęła się szyderczo. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...