Skocz do zawartości

[Mature] Przeklęty Dar (Nicolas Dominique)


Zodiak

Recommended Posts

Znałem broń krogan na tyle, by wiedzieć, jak blisko mogę podejść, by nie zostać trafionym. Niestety Claymore miał dużo większy zasięg niż mój Adept, w kwestii broni mogłem jedynie liczyć na Predatora. Teraz musiałem jeszcze chwilę odczekać, by zregenerować omni-klucz i przygotować go do ataku. 

- Nie pozwolę się okradać byle kurwie - syknąłem, mierząc do niej z pistoletu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 198
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Turianka pokręciła głową.
- Mama cię nie uczyła, że brzydko jest wyzywać innych? - Wyciągnęła pistolet typu Falanga z laserowym celownikiem i wymierzyła we mnie. - Sytuacja przedstawia się następująco: to i tak nie były twoje pieniądze i pliki, to raz. Dwa, nas jest dwoje i mamy lepszy sprzęt. Daruję ci ten atak i puszczę wolno. Znaj moją dobroć.
Splunąłem na dach.
- Byście mnie rozstrzelali jak opuszczę gardę? Hah, spasuję... A łupy już były moje, więc mnie okradłaś...
- Ściągnęłam je z konta Oracha, a nie z twojego omni-klucza. Nie były twoje. Sam jesteś złodziejem, dobrze wiesz jak jest w tym biznesie.
- Więc dobrze wiesz, że nie okrada się zajętych łupów. A już sama, kurwa, przyznałaś, że tylko czekałaś, aż połamię konto...
- Dam ci radę, człowieczku - powiedział kroganin. - Rację zawsze ma ten, kto ma przewagę. co ty chcesz nam zrobić tym pistoletem? Połaskotać?
Uśmiechnąłem się lekko.
Uwielbiałem, gdy wszyscy lekceważyli moją broń. Owszem, może i Predator był podstawową bronią i na tym podstawowym poziomie pozostawał w najlepszym razie przeciętny, ale maksymalnie ulepszony potrafił robić różnicę w takich walkach. A i miał przewagę szybkości nad Falangą, nie mówiąc już o Claymorze. Ale wolałem to zachować na lepszą okazję. Musiałem jeszcze trochę poczekać.
- Zawsze chciałem zrobić pierdoloną akupresurę z pomocą broni - stwierdziłem spokojnym głosem. - Miło, że aż tak się wyrywasz, by być pierwszym chętnym.
- Ostatnia szansa - powiedziała turianka. - Odchodzisz czy nie?
- Może jeśli oddasz moje fanty to pozwolę wam odejść - odparłem, nie tracąc swojej pewności siebie. - Oddajesz czy nie?
Kiwnęła głową. Wyraźnie zasmucona.
- Zabij go.
Kroganin nie czekał na sygnał. Przybrał pozycję, a wokół niego zaczęła falować błękitna poświata. Szturmowiec. Zaatakował mnie biotyczną szarżą, podczas gdy turianka starała się mnie okrążyć.
Ja z kolei mogłem jedynie nieco odskoczyć i liczyć na to, że rozpędzony drań właduje się z impetem w schody. Teraz żałowałem, że aż tak długo przesiedziałem na niewidzialności. Tym razem mocno by mi się przydała. Niestety, nie mogłem mieć wszystkiego.
Na razie olałem kroganina i skupiłem się na hakerce. Przeturlałem się w bok i raz jeszcze uderzyłem w nią Przeciążeniem, a następnie oddałem w jej stronę kilka strzałów. Teraz mogła się przekonać, ile wart jest Predator..,
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Turianka rzuciła się w bok, unikając ataku przeciążeniem. Uniknęła też kilka strzałów, za to sięgnęły ją dwa, mocno uszkadzając jej tarczę. Sama zaczęła strzelać do ciebie z falangi, która - po dźwięku i samych strzałach - była ulepszona, jak stwierdziłeś. Nie trafił cię jednak żaden. To jednak nie powód do radości. Zignorowanie krognina było błędem. Szarża cię sięgnęła, a kroganin uderzył głową, wybijając powietrze z płuc. Na szczęście nie spadłeś ze schodów. Zatrzymałeś się jednak boleśnie na barierce,w wgniatając ją. Chyba żadne kości ci nie popękały, ale ból zmusił cię do zgięcia się w pół. Tytanicznym wysiłkiem nie padłeś na ziemię. Jednak wciąż stałeś. I żyłeś. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Syknąłem pod nosem i skupiłem swoją uwagę na kroganinie. Miałem raptem kilka sekund, najwyżej dwie, nim ten sięgnie do spustu i potraktuje mnie strzelbą. Przeżyłbym to, ale i tak mocno bym ucierpiał, a nie byłem pewien czy zdołałbym się wycofać. Musiałem czekać na regenerację klucza, by potraktować Przeciążeniem najemnika. Tymczasem jednak użyłem Rzutu. Raczej nie było to coś, co mogło mu zaszkodzić, ale i tak mogło dać mi czas na wycofanie się w dół. 

Oddałem przy tym kilka strzałów w okolice dłoni kroganina, tak, by w razie możliwości uniemożliwić mu na użycie strzelby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biotyczna kola uderzyła kroganina w głowę, przez co ten musiał cofnąć się o parę kroków, nie mogąc wystrzelić ze strzelby. Jednak turianka mogła wystrzelić z Falangi. Mało tego. Poczułeś krótki, ale przeszywający ból. Głównie na ręce, gdzie był omni-klucz. Urządzenie zaczęło skrzyć, gdy potraktowała cię przeciążeniem. Zniszczyła ci tarczę i zaczęła strzelać. Jej pistolet się przegrzał, jednak zdążyła jeszcze wystrzelić jeden pocisk, który lekko zranił cię w ramię. Tylko powierzchownie, lecz rana bolała złośliwie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez moment pomyślałem, że być może zbyt pochopnie postanowiłem się na nich rzucić, ale kolejna dawka adrenaliny jedynie spotęgowała moją wściekłość. Pozbawiony mocy technologicznych na jakiś czas, użyłem Wyssania Energii na kroganinie, by choć trochę naprawić swoją tarczę, osłabiając jego i oddałem w jego stronę kolejne kilka strzałów z pistoletu, po czym zacząłem wycofywać się niżej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Już lecisz? Jeszcze nie skończyliśmy! - zawołała za tobą turianka. Wbiegła za tobą na klatkę, ale nie strzelała. Schodziła powoli za tobą. - Nic do ciebie nie mam, człowieku, ale ty pierwszy zaatakowałeś. Chciałam dać ci szansę, ale teraz musisz zostać ukarany. 

Sięgnęła do pasa i wyciągnęła... granat. Rzuciła go, jednak nie w ciebie. Rzuciła go za ciebie. Wybuch zniszczył zardzewiałe schody, odcinając ci drogę ucieczki.  

- A może mnie przekonasz, żebym dała ci drugą szansę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na dziurę za sobą, a następnie na swoją ranę. Nie miałem medi-żelu, ani niczego leczącego przy sobie. Nie miałem też szansy sięgnąć po Adepta wystarczająco szybko, ani tym bardziej po pochłaniacz do Predatora; miałem w nim raptem dwa, może trzy strzały. Byłem wściekły na wszystko. Przegrałem to starcie. Nie... zwyczajnie je przejebałem. A teraz... cóż, miałem stracić i swoje parszywe życie. Może i to było dobre? W końcu i tak nikogo nie obejdzie ten fakt. Chociaż nie, obejdzie... wszyscy odetchną z ulgą, że wielki Trace stał się na wieki offline.

- Druga szansa nie istnieje - stwierdziłem, po czym nieco bezradnie spojrzałem na bok broni. Było tak jak myślałem - dwa pociski. Za mało, by cokolwiek tutaj zdziałać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zawsze jest druga szansa - powiedziała i podeszła bliżej. Rozwinęła swoje omni-ostrze, długie chyba na pół metra. Wyciągnęła ostrze w twoją stronę i już byłeś pewien swojego losu... lecz pomyliłeś się. Gdyż ona jedynie ściągnęła ci kaptur z głowy. Spojrzała na twoją twarz ze zdziwieniem. - Ty... Ty nie jesteś człowiekiem. Czym ty... Zaraz. Czy to możliwe... Jesteś quarianinem?

Edytowano przez Nicolas Dominique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak my wszyscy. Jak my wszyscy... Ale daje ci to dużą szansę odkupienia. Nawet bardzo. Jesteś zainteresowany? Robota w sam raz dla ciebie.
- Odkupienie nie jest mi do niczego potrzebne - stwierdziłem cierpko. - Na to już za późno... Pozostała jedynie zemsta...
- Pha, ha, ha! Mówię o twoim podłym ataku na mnie. Jesteś na przegranej pozycji. Mam dla ciebie propozycję odrobienia tego, jeśli odmówisz - zabiję cię. A zapewniam, po wykonanej robocie czeka zapłata.
- Zależy co to ma być - stwierdziłem.
- Gethy - powiedziała krótko.
Zmrużyłem oczy. Choć zostałem niejako obdarty ze swojej dawnej tożsamości, wielopokoleniowa nienawiść do gethów wciąż we mnie się tliła niczym ostatni rozżarzony węgielek. A teraz właśnie został polany benzyną.
- O ile tylko oznacza to ich rozpierdolenie - syknąłem.
- Wolisz zginąć, czy zarobić? Potrzebuję pomocy kogoś, kto jest świetny w hakowaniu - dźgnęła mnie lekko ostrzem w nos - a TY nadajesz się idealnie.
Było jak się spodziewałem. Ot, wykorzystanie mnie, by potem móc się mnie pozbyć. Po prostu sprzedawała mi fałszywą nadzieję o drugiej szansie, której i tak nie otrzymam. Ale... gethy były wystarczająco dobrym powodem, by odpuścić sobie złość choć na chwilę.
- Masz ostre argumenty za... - stwierdziłem. - Niech więc będzie... Pomogę ci z tymi... puszkami.
- Bardzo dobrze - ucieszyła się. - Zakładam, że z konta Oracha chciałeś zwinąć kredyty?
- Taa... - mruknąłem, choć było to oczywiste kłamstwo. Tak naprawdę liczyłem na to, że przy ludziach Arii odnajdę cokolwiek o tych, którzy mnie "stworzyli".
- Więc gwarantuję ci, że dostaniesz ich dziesięć razy więcej za tę robotę. A potem kto wie, może następne zlecenia się trafią... W każdym razie, witamy na pokładzie. - Wyciągnęła do mnie rękę. - Jestem Paraxia.
Patrzyłem na nią z nieufnością, jakby oczekując w tym jakiegoś drugiego dna. 
- Trace. - Odwzajemniłem gest. 
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uścisnęła twoją dłoń, swoją pazurzastą i szorstką. Chyba cię zadrapała. I musiałeś jej przyznać, że miała siłę. Przynajmniej w ręce. Następnie klepnęła cię w ramię.

- No, a teraz wracamy. Tylko nie prowokuj Agrash'a. Nie gwarantuję, że nie zrobi ci krzywdy, jeśli będziesz mu za bardzo pyskował. Wkurzony jest na ciebie, ale nie martw się, to nie tępy kroganin, który służy jedynie za broń. Wystarczy, że nie będziesz mu wchodził w drogę, a on da ci spokój. 

Wróciłeś z nią po schodach. Tam czekał już Agrash z gotową strzelbą. 

- Skończyłaś... Zaraz. co do... No chyba sobie jaja robisz... Chwila, chwila... Kurwa, quarianin? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak jest, Agrash. On teraz pracuje dla nas. Przyda się. A tymczasem musimy zaczekać na śmigłowiec. Prawie udało ci się mi przeszkodzić - zwróciła się do ciebie. 

- Wrobiłaś go w hakowanie gethów?

- "Wrobiłaś" to takie nieprzyjemne słowo. "Zachęciłam" to lepsze określenie. 

Przez dłuższą chwilę czekaliście, nic nie robiąc. Agrash stał jak posąg z założonymi rękami, a Paraxia usiadła na skrzynce i przeglądała extranet. Po  kilkudziesięciu minutach usłyszałeś hałas, który zaczął się zbliżać. Warkot silników, nie mogłeś się pomylić. Z jednego z bocznych tuneli powietrznych nadleciał sporej wielkości śmigłowiec. Podleciał bliżej dachu, zwiewając ci kaptur z głowy. 

Drzwi otwarły się, a tam człowiek w granatowej zbroi i z hełmem na głowie dał wam znak, abyście wsiedli. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogłem się jedynie zgodzić z tym "zachęcaniem". Zresztą i tak oczekiwałem, że skończę jako ktoś odbębniający czarną robotę za nich. Na nic innego liczyć nie mogłem... nigdy.

Dźwignąłem się z dachu i ruszyłem w stronę śmigłowca. Idąc, sprawdziłem stan mojego omni-klucza. Zgodnie z przewidywaniami doszedł już do siebie, więc był gotowy na każde hakowanie. Pozostawało jedynie czekać na tę misję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsiedliście do śmigłowca i odlecieliście cholera wie gdzie. W środku było jeszcze kilku ludzi i turian w czarnych zbrojach. Wydawali się jakąś organizacją najemniczą albo paramilitarną. Choć raczej stawiałeś na to pierwsze. Ich broń była w bardzo dobrym stanie. Była standardowa - ot, karabiny szturmowe typu Mściciel oraz Predatory. Pilotem śmigłowca był chyba salarianin. To ci wesoła gromadka.

Usiedliście w ładowni, gdzie zagadała cię Paraxia.

- Chcemy wykończyć gethy, które zagnieździły się na jednej z asteroid. Cholery stwarzają problem, ale jest ich za dużo na konwencjonalną walkę. Musimy je wykończyć w inny sposób. Hakowanie jest oczywistym  wyjściem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zrobi się... - mruknąłem, oczami wyobraźni widząc już efekt moich działań. Te wszystkie gethy zależne od mojej woli, ginące poprzez naciśnięcie guzika... Wspaniała, quariańska zemsta za to wszystko, co nam zrobiły. Miałem jedynie nadzieję, że zabiję ich jak najwięcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ha! - Uśmiechnęła się. - Zapał do pracy, to mi się podoba!
- "Roboty" - prychnął Agrash. - Jaką robotę wy, hakerzy, odwalacie? To my będziemy ostrzeliwani po dupskach przez Gethy.
- Żeby puszki odstrzeliwały sobie pierdolone dupy, a nie wasze - mruknąłem.
- Ha! Ktoś tu ma cięty język. I to Quarianin, no tego jeszcze w życiu nie widziałem. Zobaczymy czy nie brak ci bigla, kiedy rozpęta się tam piekło.
- Czyli normalny dzień na Omedze... - stwierdziłem, patrząc w ścianę statku i chłonąc przyjemnie usypiający odgłos silników.
- Pierwszy raz widzę, żeby quarianin używał biotyki - zauważyła Paraxia. - Nie jest to, coś co można zobaczyć więcej niż raz w życiu. Skąd ta wyjątkowość?
 
- Nie wiem, nigdy mnie to nie obchodziło
- A ja jestem młodziutką, naiwną asari, która tylko czeka, aż ktoś ją zerżnie. Każdy, kto jest inny zastanawia się, dlaczego tak jest. Nie wciskaj mi więc kitu.
- A tego i tak nikt nic nie wie - odparowałem. - Możesz się nawet pytać tych cholernych salarian, stwiedzą, że jestem niemożliwy...
- Salarianie też z biotyki nie korzystają - powiedział Agrash. - Jak już to specami są asari.
- Chodzi o to, że stwierdziliby, że wedle praw nauki, nie powieniem istnieć.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa ciągnęła się dalej w tym kierunku, kiedy śmigłowiec leciał przez boczne tunele powietrzne. Paraxia i Agrash sprawiali wrażenie dowodzących w tej ekipie. Rozmowa z nimi była trudna, bo temat "inności" całkowicie ich pochłonął. Agrash rozgadał się o genofagium, a Paraxia a nie szanowaniu turian. Ci dopiero mieli problemy. 

W każdym razie, lot trwał jeszcze około pół godziny. Potem dolecieliście do czegoś, co przypominało bazę najemników. Znajdowała się w dokach. 

Wyszliście ze śmigłowca i skierowaliście się do kwater najemników. Stały tam wysokie prycze, szafki z bronią i inny skrzynie. Najemnicy mieli się zdaje własną fregatę. 

- Witaj w tymczasowej bazie Czarnych Księżyców! - z dumą powiedziała Paraxia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce wyglądało zdecydowanie lepiej niż te, w których spałem dotychczas. Było bardzo... przytulne, jeśli można było to tak nazwać. Chociaż zastanawiałem się czy mają tutaj w pobliżu jakąś maszynę. Zdecydowanie lepiej się mi spało przy dźwiękach silników.

Ale i tak postanowiłem nie przywiązywać się do tego miejsca. W końcu i tak byłem tutaj chwilowo, bo podejrzewałem, że nie pożyję dużo dłużej po zakończeniu zadania.

- Nawet jakoś to wygląda... - stwierdziłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Najlepsza na Omedze przystań najemników, niech mnie szlag trafi!

Czarne Księżyce jak widać były dość mieszana ekipą, zrzeszającą ludzi, turian, batarian, krogan, salarian. A teraz też quarianina. No... Poniekąd. Najemnicy a to grali w karty, siłowali się, obgadywali jakieś plany, pili różne trunki i ćwiczyli na prowizorycznej strzelnicy. Byli tam biotycy, technicy, szpiedzy, szturmowcy, inżynierowie i cała masa innych specjalizacji. Dość kolorowa ekipa, nawet pomimo czarnych pancerzy. 

Paraxia poprowadziła cię pomiędzy najemnikami, którzy zwracali na ciebie średnia uwagę. Zaprowadziła cię na pokład - dość ciekawie urządzonej - fregaty. A konkretnie do pokoju obrad, z mapą Galaktyki. Tam na sporym wyświetlaczu zaznaczona była Omega i wymieniona przez Paraxię asteroida, odległa o jakieś dwa układy.

- Tutaj się te puszki zadekowały, chcemy je wykurzyć. Celem jest zhakowanie możliwie jak najwięcej zaawansowanych systemów i eliminacja syntetyków. Zniszczenie ośrodka nie wchodzi w grę. Rozumiesz do czego piję? Gdybyś natrafił na protokół samozniszczenia, trzymaj się od niego z dala.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta, wyjebać im systemy, wybić puszki, nie rozpierdolić bazy - podsumowałem. - Da się zrobić. Tylko kiedy?

Byłem nieco zmęczony całą dzisiejszą akcją, ale myśl o gethach dodawała mi energii niczym salariański energetyk. Dzięki temu byłem w stanie przełożyć swoją, wciąż żywą, złość na Paraxię i zachować do niej w miarę neutralny stosunek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W zasadzie wyruszać możemy już dziś. Mam co chciałam z Omegi, a nawet więcej. - Uśmiechnęła się w twoją stronę. - Problem stanowią sami syntetycy. Nie wiemy jakimi siłami dysponują. Wiemy, ze jest ich dużo. Nawet bardzo. Spodziewałabym się wręcz jakich ciężkich jednostek. 

Wpatrzyła się w mapę. Przez chwilę nie odzywała się, milczała w głębokiej zadumie. 

- Ty jesteś ekspertem - odezwała się w końcu. - Czego powinniśmy się spodziewać? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, że niemalże wszyscy z marszu uważali quarian za ekspertów od gethów. Prawda, część z nich taka była, ale reszta... wiedziała zaledwie tyle, by mieć jakąś broń energetyczną ze sobą, tudzież coś do łamania ich tarcz.

- Liczby nic nie znaczą... Zwykłe puszki są gówno warte - mruknąłem, pozwalając sobie zdjąć kaptur z głowy i zawiesić swoje wizjery na czole, by móc się lepiej przyjrzeć mapom. - Zwykłe przeciążenie je zdejmie, a twój spec od rozpierdolu szarżą będzie miał na nich zabawę... Gorsi są rakietowi... Pierdolone kurwy. Czają się zawsze za pierdolonym rogiem i czekają, by ci przywalić rakietą, a mają tarcze, więc ich nie zhakujesz... Drugie wkurwiacze to grenadiery... Zawsze ich mają kilka... Piro są mocne... jak nie masz ognia, ale można je hakować... No i Behemoty, w takiej bazie... - przyjrzałem się - może ich być najwyżej kilkanaście. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wy naprawdę ich nie lubicie! Ha, ha! - zarechotała. - Widzę, że masz spore doświadczenie w walce z nimi. Które z nich najlepiej hakować, żeby narobiły jak największych szkód? No i masz jakieś rady dla zwykłych żołnierzy? Zwyczajnych strzelców? 

Paraxia podeszła do jakiejś szafki... i wyciągnęła butelkę. Odkorkowała ją i upiła kilka łyków. 

- Turiańska brandy. Napijesz się? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...