Skocz do zawartości

[Mature] Przeklęty Dar (Nicolas Dominique)


Zodiak

Recommended Posts

Idąc dalej natrafiliście w końcu na główną komorę wydobywczą. Najwięcej sprzętu, najwięcej żył, najwięcej trupów. I gethy. Syntetycy urządzili tu sobie bazę. Wszędzie porozstawiali generatory tarcz i własne urządzenia. Trzymali się z dala od żył i kontenerów pełnych minerału. Był wśród nich nawet kolos. Kilku Prime'ów, juggernautów i całe mnóstwo lżejszych jednostek. Wszystkie jakby spały, były nieaktywne. Jedynie stały w miejscu jak posągi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 198
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

To, co tutaj zaobserwowałem, było dla mnie zjawiskiem zupełnie nowym. Zwykle obserwowałem puszki w ruchu, ale jeszcze nigdy nie widziałem uśpionych gethów. Wyglądało to tak, jakby tylko oczekiwały na jakiś alarm... A wtedy nie mielibyśmy szans, było ich zwyczajnie za dużo. 

- To nie jest w porządku... - stwierdziłem. - To nie wygląda jak ich stacje dokujące... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tu NIC nie jest w porządku - mruknął cicho Agrash. - Nie, Paraxia. Ja pierdolę tą robotę. Pieprze gethy i banki danych, tak samo jak Handlarza Cieni i jego kredyty. 

- Podzielam zdanie Agrasha, choć mniej ordynarnie - powiedział wolno Mordok. 

- Panowie... Ja was rozumiem i zdanie podzielam. Aczkolwiek musimy się stąd jakoś wydostać... Tylko jak... Może głównym szybem? Musimy też ostrzec załogę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Handlarz chciał jakąś bazę danych z głównego komputera górniczego. Ale niczego nie wspominał o tym, co tu się wydobywa... Miały tu być tylko gethy, nic więcej. To miała być prosta, czysta robota... To parszywy chuj! Stąd nie skontaktujemy się z załogą, musimy wyjść... na przykład tamtędy.

Turianka wskazała sporą windę towarową, zamontowaną na drugim końcu pomieszczenia. 

- Pytanie tylko, czy gethy się obudzą, jak będziemy się przemykać obok nich?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłem oczy.

Nie cierpiałem tego parszywca równie mocno co gethy i tych, którzy mnie spaczyli. Wielokrotnie próbował mnie zabić, czy to za to, że śmiałem zhakować jego hakerów, czy też bez większego powodu (wcześniej był mi zupełnie obojętny, ale gdy pewnego razu zaatakowali mnie nasłani przez niego batariańscy najemnicy, uznałem to za dekret wojny).

Nie miałem jednak pojęcia czy rzeczywiście zostali wystawieni przez Cienistego, czy też tylko tak próbowali mnie omamić. Zupełnie nie potrafiłem ich rozgryźć...

- Jest na to duża szansa... - stwierdziłem, po czym ostrożnie zbliżyłem się do jednego z komputerów, który nadzorował systemy ostrzegawcze gethów. Był jednak dużo bardziej zaawansowany niż cokolwiek co widziałem, nie mogłem więc zniszczyć ich systemów ochronnych. Mogłem jedynie tymczasowo zakłócić działanie czujek... na dwadzieścia sekund... A może nieco dłużej, ale i tak nie dłużej niż minutę - akurat na styk, by dobiec do windy.

- Dobra zatem, sprawa wygląda tak... - zacząłem.- Zła wiadomość jest taka, że co byśmy nie zrobili, gethy się obudzą i będzie wpierdol... Dobra jest taka, że mogę zagłuszyć ich systemy... na kilkadziesiąt sekund, być może dwadzieścia, być może sześćdziesiąt, ale nie daję żadnych gwarancji na to... Jak już wpuszczę kod, nie ma odwrotu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyjścia nie mamy, zaczynaj. - Paraxia klepnęła cię w ramię. 

Zakłócenie czujników gethów było stosunkowo proste i mało czasochłonne. Zaczęliście biec pomiędzy gethami 

- Tylko ich nie ruszać! - krzyknęła Paraxia. 

Szaleńczy bieg pomiędzy syntetykami, jak pomiędzy przeszkodami. Adrenalina wpłynęła ci do żył, zacząłeś dyszeć, serce zaczęło ci walić. Agrash zostawał nieco z tyłu, jako niezdolny do zręcznego wymijania gethów. Potknął się i zaczął zataczać. Cudem jedynie nie wpadł na jednego z Prime'ów. Wbiegliście na windę, Paraxia zaczęła majstrować przy komputerze sterującym, a winda powoli zaczęła jechać w górę. 

Gethy obudziły się i niemal od razu otworzyły ogień. Ze wszystkiego, co miały. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nam niestety pozostało wycofać się jak najdalej i mieć nadzieję, że tarcze utrzymają nas przy życiu na tyle długo, by wjechać poza zasięg ich kul i mocy, co mogło jeszcze chwilę potrwać. Wpierw zhakowałem jednego z Piro, o mały włos nie tracąc całej tarczy. Później zaś, gdy ogniowy geth wprowadził nieco zamieszania w szeregach wrogów, ostrzelałem innego osłabionego robota z miotaczem ognia, strzelając mu w zbiorniki i powodując eksplozję. Następnie potraktowałem kilku słabszych przeciążeniem, mając nadzieję, że to ich powstrzyma, a w połączeniu ze Spaleniem Paraxii pójdzie Seria Technologiczna, która doszczętnie zmiażdzy ich systemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BUM! BUM! BUM!

Przy akompaniamencie wystrzałów rakiet, ostrzału żołnierzy, łowców, prime'a i juggenrauta tylko to było słyszalne. 

Naprzód wyszedł Agrash z racji posiadania najmocniejszych tarcz i kondycji. Zaraz obok była Paraxia. Nieco z tyłu ty i Mordok. Gethy nie mogły podejść na tyle blisko, żeby was trafić raz a dobrze, a wind cały czas jechała powoli do góry, co tylko ułatwiało wam ucieczkę. Nawet pociski, które trafiały w windę nie robiły na niej wielkiego wrażenia, jedynie trzęsła się trochę. 

Na górę dojechaliście po kolejnych parunastu minutach. W ciszy. 

Na powierzchni zastaliście kilkanaście gethów, które ominęliście na początku. Mieliście tą przewagę, że jeszcze was nie wykryły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym miejscu mogłem już w miarę bezpiecznie skorzystać ze skanu otoczenia, tak przynajmniej uważałem, bo nie widziałem w zasięgu wzroku żadnych żył tego dziwnego minerału. Widziałem gethy, ale zdecydowanie były to słabsze jednostki niż te na dole. Dobry znak. Kolejnym interesującym faktem był komputer znajdujący się niespełna kilkadziesiąt metrów przed nami. Wyglądało na to, ze wciąż działał, mimo upływu czasu, ale dlaczego wciąż pozostawał włączony? 

Wtedy przypomniałem sobie ucięty łańcuch. Ktoś tutaj był prócz gethów i wyglądało na to, że nie ma przyjaznych wobec nas zamiarów.

- Poczekajcie tu chwilę... - mruknąłem, po czym włączyłem kamuflaż i zbliżyłem się ostrożnie do komputera, po czym spróbowałem cokolwiek z niego odczytać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komputer odpowiadał za sterowanie windą. Był włączony, aczkolwiek praktycznie nienaruszony. Ktoś włączył go, ale nie skorzystał. Najwidoczniej gethy go przepłoszyły. Ktoś podszedł do ciebie. Mordok zbliżył się w swoim kamuflażu. 

- Jakieś ślady po naszym tajemniczym nieznajomym? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie... ale najwyraźniej włączył nam windę - stwierdziłem. - Nie mam pojęcia, po co w takim razie ścinał ten pieprzony łańcuch.

Rozejrzałem się wokół, jakby szukając czegokolwiek, co mogłoby pomóc mi namierzyć tajemniczego nieznajomego, jednak bez powodzenia. Wszystko, poza komputerem, wyglądało na nienaruszone.

- Dobra... pora zrobić sobie przejście - mruknąłem, po czym wyjrzałem ostrożnie zza zasłony i namierzyłem wzrokiem jednego z żołnierzy, po czym użyłem na nim hakowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele szkód nie narobił, a sam został zdjęty w parę sekund. Za to wasze położenie i w ogóle obecność zostały wykryte. Gethów było za mało, żeby stanowiły jakiś problem i po kilku minutach droga była wolna. Wróciliście na statek. Paraxia zarządziła natychmiastowe opuszczenie asteroidy ku zdziwieniu załogi. Nie protestowali jednak i w trymiga odlecieliście w przestrzeń. ciebie zaś turianka prosiła o spotkanie w cztery oczy, w pokoju z mapą.

Gdy się zjawiłeś, ona siedziała z założonymi rękoma i spuszczoną głową.

- Ktoś ośmielił się spróbować wyruchać... mnie - warknęła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że byliśmy w pomieszczeniu sami, czułem się na tyle komfortowo, że mogłem zdjąć swoje gogle i kaptur.
- I dobrze znasz tego ktosia - mruknąłem.
- W tym problem, że nie znam. Handlarz skontaktował się z nami przez komunikator okrętowy. Bez żadnych pośredników.
Milczałem przez chwilę.
- Masz wciąż tę... wiadomość? - powstrzymałem się przed dodaniem słowa "pierdololoną".
- Rozmowa była w czasie rzeczywistym. Nie nagraliśmy jej. Ale jest inne wyjście. Trzeba tylko wytropić jakiegoś agenta Handlarza.
- Szkoda - mruknąłem. - Byłoby łatwiej, a tak... czeka nas nieco szukania... Kiedyś... dużo pracowałem nad znalezieniem tego drania. Postawił w chuj firewalli i przekierowań, ale się udało... Mniej więcej...
- Trochę zbyt ambitnie, jak na jednego quarianina, nie sądzisz?
- Miałem dużo czasu na to... Poza tym, jeden głupek najemnik pozostawił u siebie na datapadzie wiadomość od gościa... Nieważne... - mruknąłem. - Przebywa gdzieś w Mgławicy Klepsydry, ale gdzie dokładnie, nie wiem.
- To dość szeroki zakres poszukiwań... Cholera, to był cios poniżej pasa! - turianka wstała i ze wściekłością zaczęła krążyć po pokoju. - Takie bagno
- Lepiej jedna galaktyka niż cały wszechświat - mruknąłem. - Masz szczęście, że nie jestem... zwykły, heh.
- I co mi daje to, że nie nosisz kombinezonu? - odparła zdenerwowana. - Galaktyka... Cały czas jesteśmy w jednej galaktyce, Trace. Mgławica Klepsydry to układ.
- Jeden, kurwa, pies - odparłem. - I tak wiesz, co mam na myśli.
- Nie wiem. Nie wiem, jak twoja "specjalność" może nam, kurwa, pomóc!
Miałem już coś odpowiedzieć, gdy odezwał się mój omni-klucz. Usłyszawszy informację o rozmowie z Handlarzem, mimo swoich słów, postanowiłem sprawdzić czy nie pozostały choćby drobne cyfrowe ślady tej wiadomości. Wyglądało na to, że komputer skończył przetwarzać dane.
Tymczasowo zignorowałem miotającą się Paraxię i skupiłem na nim swoją uwagę. Wcisnąłem kilka przycisków i analizowałem dane, wciąż nie słuchając coraz bardziej wkurzonej turianki. Po chwili skończyłem analizę i powiedziałem:
- Mgławica Klepsydry... Galaktyka Sowilo. Gdzieś tam przebywa Handlarz...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Masz poważne luki w wykształceniu - zachichotała. - Ale mimo to jesteś... pożyteczny, ze tak to ujmę. Jesteś tutaj tylko kilkanaście godzin, a już zrobiłeś więcej niż niektórzy z najemników zrobili w ogóle. Powiedz... Masz jakieś plany? Ambicje? Może pragnienia? Bogactwa, sławy... Może szukasz miłości albo zemsty? Nieważne, co by to było - możemy pomóc ci to osiągnąć. My - Czarne Księżyce!

Turianka podeszła do ciebie i położyła ci dłoń na ramieniu.

- Składam ci propozycję: dołącz do nas. Przydasz się. Bardzo. A sam nie pożałujesz. Dbamy o swoich. - Paraxia lekko zmrużyła oczy. - Zwłaszcza o takich jak ty.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwierdziłem w myślach, że takie podkreślanie nazwy organizacji brzmiało dość sztampowo i kojarzyło mi się z grupami vorchy krążącymi po Omedze. Jednak z jakiegoś powodu... podobało mi się to. Nie potrafiłem jednak stwierdzić, dlaczego.

Niby nie planowałem nigdzie zagrzewać miejsca na dłużej. W końcu nie oczekiwałem, że ktokolwiek przejawiałby mną jakiekolwiek zainteresowanie. Odruchowo szukałem nieszczerości w słowach Paraxii, jednak... nie mogłem znaleźć ani jednego.Aż zacząłem się bać, że moje systemy obronne zaczęły zawodzić.

- Zgoda... - stwierdziłem, choć z trudem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Turianka chwyciła cię za dłoń i ucisnęła. Problem z turianami polegał na tym, że z ich twarzy nie dało się wyczytać wiele emocji. Turianka patrzyła na ciebie i nie wiedziałeś, czy się usmiecha czy robi inną minę. Widziałeś, że drgają jej szczękoczułki.

- Witamy na pokładzie! Teraz zostaje tylko noc z kapitanem statku, jako przysięga. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Aha... - mruknąłem bez większego zrozumienia. - Byle szybko, bo mamy pierdolonego Handlarza do złapania...

Szczerze mówiąc, to właśnie na nim wolałem skupić swoją uwagę niż na jakichś niczemu niepotrzebnych przysięgach.

- Nie zrozumiałeś mnie, Trace.30:05   
- Jakaś tam przysięga, strata czasu, ale skoro już ma być, to trudno - westchnąłem. 
- Nie, nie zrozumiałeś. Przysięga zawiera spędzenie nocy z kapitanem statku. 
- No i?
- Widzę, że nie masz nic przeciwko. Zatem, chodźmy do mojej kajuty.
Poszedłeś za turianką do jej kajuty, która była całkiem spora, trzeba przyznać. Dośc miły dla oka, lecz surowy wystrój. Turiański. Paraxia stanęła przed tobą i wyczekiwała.
- Więc? - zapytała w końcu.
- Pustawo.
Spojrzała na ciebie i nawet ty potrafiłeś odczytać zdziwienie na jej twarzy.
- Nic? Nic nie powiesz, nie zaprotestujesz? Cholera, nawet gdybyś się ucieszył... Ale nic?   
- Nie jestem... dobry w kontaktach z innymi - odparłem.
- Jasna cholera, każdy nowy się na to nabierał. Szczególnie zabawnie było z ludźmi... A ty się zachowujesz jak salarianin...  
- Nie wiem czy to dobrze, czy nie. - Wzruszyłem ramionami. - To zatem... mogę już wrócić do zajęcia się Handlarzem?
- Czy ciebie naprawdę nie obchodzi fakt, że proponowałam... cholera, 'wymagałam' od ciebie seksu?
- Że niby czego? 
Wpatrywała się w ciebie durnym spojrzeniem.
- Teraz to ty robisz sobie ze mnie jaja...
- Niby czemu? - mruknąłem. - Już sama zauważyłaś, że mam... pierdolone braki. Tak się zdarza, gdy się służy od lat jako obiekt doświadczalny i nic więcej.
- Naprawdę nie wiesz... czym jest seks?! Ile ty masz lat?
- Nie... wiem - odparłem nieco mniej pewnie. - Jakoś... i tak się nad tym nie zastanawiałem od jakiegoś czasu... wiekiem.
- Nie wiesz... ile masz lat...? Usiądź.  
Posłusznie usiadłem na metalowym krześle.
- Trace... Musze przyznać, że jesteś dla mnie postacią enigmatyczną. Tak samo, jak nasz Mordok. Trace, opowiedz mi o sobie.  
- Ale... co? Co mam ci powiedzieć? 
- Swoją historię. Bo niemożliwe, żeby ktoś, kto żył na Omedze... kto żył w tej kloace nie znał seksu. Kurwa, to niemożliwe, żeby nie znał go ktoś, kto... ma tyle lat co ty.   
- Nie kojarzę zupelnie tego słowa, ale... może na Omedze określają je inaczej - mruknąłem.
- Spółkowanie? Współżycie? to chyba najbardziej delikatne słowa... Pieprzenie? Ruchanie? Mówią ci coś te słowa? Cholera jasna...  
- Pierdolenie i rżnięcie jak martwą świnię... - odparłem. - I to... wkręcasz nowym, że to jakaś pierdolona przysięga?
Paraxia złapała się za głowę. 
- Ehem... Cholera, mam to tłumaczyć?
- Jakoś... nie wydaje mi się, by to teraz było... istotnym faktem do zapamiętania
- Nie zmienia to faktu...Opowiedz o swojej historii.
- Nie wiem, czy jest cokolwiek takiego, co byłoby warte wspomnienia - lekko się wzburzyłem i zadrżałem na samo wspomnienie. - Pochodze z Rayyii, służyłem jako obiekt doświadczalny dla quarian, a potem dla innych pierdolonych mend, a później znalazłem się na Omedze.
- To streszczenie streszczenia. Słuchaj, my ci możemy pomóc, ale do tego potrzebujemy twojej współpracy. Jakich eksperymentów? O ile wiem quarianie dbają o swoich, jak ojciec o cnotę córki... nieważne.
Prychnąłem.
- To mit. Jak masz szczęście, zajmują się tobą do pełnoletności, a potem otrzymujesz ten fikuśny kombinezon i wypierdalaj... aż nie wrócisz z czymś, co zadowoli kapitana statku i ci łaskawie pozwoli wrócić. No, chyba że nie masz szczęścia, jak ja, i się urodzisz z "niemożliwą" mocą biotyczną i zwiększoną odpornością. Wtedy... spędzasz sobie czas w odosobnieniu, co niby tłumaczą twoim... pieprzonym bezpieczeństwem. Ale w efekcie... jedynie cię badają i badają... i sprawdzają twoje reakcje organizmu. Jesteś niczym więcej jak narzędziem.
- Rozumiem - pokiwała głową.- Wspominałeś coś, o kimś gorszym?
- Banda pierdolonych sadystów, co śmią się nazywać obrońcami i naukowcami - syknąłem. - Szary Świt. Obiecywali to, co ty... troskę o takich jak ja... A efekt? To samo co u quarian podkręcone razy tysiąc, plus tortury dla zabawy... 
W moich oczach jątrzyła się wściekłość, a moja biotyka momentalnie otoczyła moje ciało w postaci lekkiej, błękitnej poświaty.
- Ej, spokojnie, kolego. spokojnie. Uspokój się. Gdybym chciała ci zrobić krzywdę, już dawno bym zrobiła. Ale masz mnie. - Podeszła do ciebie, blisko. - Bez broni. Możesz zabić, jeśli nie ufasz.
Spojrzałem na nią. Ogarniała mnie wściekłość wywołana samymi wspomnieniami. Jednak to nie Paraxia powinna być ofiarą mojej furii... Tę miałem zachować na kogoś gorszego.
- Nie... - wycedziłem nieco metalicznym głosem, po czym skupiłem się i pochłonąłem w sobie nadmiar energii. - Gdybym miał to zrobić, zrobiłbym to już w kopalnii...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z gniewem przyszło coś jeszcze. Chłód. Zimno spłynęło przez całe twoje trzewia, szczególnie upodobniając sobie okolice serca. Ból uderzył w skronie, jednak w sposób, którego nigdy nie odczuwałeś. Może to efekt działania tajemniczego minerału, może coś innego. Cierpienie omijające szerokim łukiem ciało. Ból dławiący duszę. 

I miałeś nikłą nadzieję, że to wynik wspomnień. Bo jeśli to byłaby wina minerału...

Ból odpędził nagły dotyk czegoś szorstkiego, ale delikatnego zarazem. 

- Hej - powiedziała Paraxia, łapiąc Cię za ramię. - Nie jesteś już sam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie jak to, co opisywały datapady, które znalazłem w kopalni - rozdzierający ból jakby ktoś próbował mi wyszarpać duszę. Połączywszy to z naprawdę olbrzymią agresją... Nie wyglądało to za dobrze i naprawdę... gdyby to oznaczało, że zostałem naznaczony minerałem, można było oczekiwać, że kroganin-szturmowiec będzie odczuwać podobne objawy, jeśli nie większe.

Miałem już o tym powiedzieć Paraxii, gdy usłyszałem cichy odgłos mojego omni-klucza. Dla kogoś postronnego było to nic nie znaczący dźwięk, ale dla mnie oznaczało to duże zagrożenie... ze strony technologii.

- W-wiem... - odparłem dysząc. - Ale... możesz mnie... stąd wyciągnąć? Coś... coś tutaj źle na mnie działa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyglądasz... kiepsko - stwierdziła. - Chodź, zabiorę cię na stację medyczną. Ta jebana asteroida... Trzeba ją zniszczyć. A Handlarz zapłaci słoną cenę. 

Turianka wsparła cię własnym ramieniem i zaczęła wyprowadzać z jej kajuty. Potem przez windę do messy, gdzie była też stacja medyczna. Czułeś się słabo, źle. Miałeś zawroty głowy, a skroń pulsowała ci tępym bólem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno mi przychodziło zebranie myśli, a przecież musiałem przekazać to... co miałem przekazać. Tylko... co ja miałem powiedzieć?

To było zabawne... zawsze twardy i niezależny Trace, odmieniec nie ufający nikomu... teraz był całkowicie na łasce i niełasce turianki... Roześmiałbym się pewno, gdyby nie to, że każdy ruch szczęki powodował u mnie pulsujący ból skroni. 

- Ten... minerał... - wydusiłem z siebie po dłuższej chwili. - Mam... mam te objawy, c-co... co na tym datapadzie... i kro... kroganin też może mieć... A i masz pluskwy w kajucie... - dodałem jak gdyby nigdy nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cholera, milcz. Nic nie mów. Oszczędzaj siły! Kurwa. Saw! Saw, gdzie ty jesteś?!

Obraz uciekał ci sprzed oczu. Chwilami całkowicie traciłeś wzrok. Powoli czucie. Za chwilę znowu je odzyskiwałeś i widziałeś białe światło lamp w stacji medycznej. Słyszałeś wibrujący głos Paraxi i inny głos. Chyba ludzki. Twardy, ostry i dziwnie akcentujący. 

Tallon'Nahirr nar Rayya... Usłysz nas... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie byłem pewien, co to wszystko oznacza... Myśli krążyły mi po całej głowie, raz jaśniejąc, raz blednąc, Bolesne wspomnienia mieszały mi się z obecnymi wydarzeniami i szybko przestałem rozróżniać czy mam właśnie przebłyski przeszłych wydarzeń, czy też obserwuję nowszą historię.

Do tego wszystkiego doszedł ten głos...

Skąd znasz moje imię...?, wypowiedziałem w pustkę moich myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błyski... Światło, ciemność. Hełm. Quariański hełm, sylwetka. Kobieta. Patrzy an ciebie z góry, obok staje kolejny quarianin, mężczyzna. Obejmuje ją ramieniem, ona opiera głowę o jego ramię, oboje patrzą na ciebie. 

Tallon...

Paraxia. Stoi nad tobą, patrzy z przerażeniem na twarzy. Obok krząta się człowiek. Jest łysy, ma siwą, dużą brodę. 

Nagle ból w szyi. I otrzeźwienie. Ciemność odchodzi, ustępując miejsca rzeczywistości. 

- Trace... Trace! - Głos Paraxii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...