Skocz do zawartości

[Mature] Przeklęty Dar (Nicolas Dominique)


Zodiak

Recommended Posts

- Nie, alkohol mnie rozprasza... - odparłem, choć niezgodnie z prawdą. Tak naprawdę często piłem i to różne trunki, ale przebywając w nieznanym mi środowisku, wolałem zachować większą czujność.

Tymczasem jednak skupiłem się na przeciwnikach.

- Najwięcej szkód... To na pewno pieprzone Piro... - stwierdziłem. - Mają tylko pancerze, bez osłony, więc łatwo je zhakować, a ogień może narobić sporo szkód, co pewno wiesz... A co do rad... Każdy... geth ma swoje wady... Zwykłe mają słabe łączenia kończyn, rakietowi są bezsilni bez wyrzutni rakiet, a ta ma tendencję do przegrzewania się... U Piro to butla... Grenadierzy są dość ruchliwi, ale szybko dają się zdjać... nawet zwykłym Predatorem. A i są też Łowcy... Ale i ich pierdolony kamuflaż da się zobaczyć, wystarczy zobaczyć, że powietrze faluje, choć nie powinno. Behemoty raczej nie mają słabych stron, poza jednym faktem, o którym mało kto wie... Jak zdejmiesz im osłonę, możesz je zhakować na kilkadziesiąt sekund. Może to niewiele, ale mogą narobić zamieszania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 198
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Jak sobie chcesz. - Wzruszyła ramionami i wzięła jeszcze kilka łyków. - No dobrze, wiem jakie rady dać moim ludziom. Hm... Dobrze, już uzgodniliśmy wszystko. Plan ataku ustalimy na miejscu. Tobie radzę zejść do kwater załogi i znaleźć kwaterę 09T. Jest tam jedna wolna prycza. Prześpij się, odpocznij albo zrób sobie dobrze. Tylko nie plącz się pod nogami na statku. No chyba, że... Znasz się na mechanice? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak chcesz możesz spać na podłodze w maszynowni - zaśmiała się. - Albo włącz sobie odtwarzanie takiego dźwięku na omni-kluczu.

- Jeśli to nie problem, to wziąłbym maszynownię.

- Serio? - zdziwiła się.

Westchnąłem, nakładając wizjer na oczy i zakrywając się kapturem.

- Tak... serio. Żyjąc od zawsze na statku, przyzwyczajasz się do jego dźwięków. Odgłos silników... lepiej na mnie działa.

- Zastanawiałam się, jak to jest, że wytrzymujecie całe życie na statkach... Możesz to jakoś opisać?

- Jak dożywotnie więzienie.

- Quaraianie wydają się dumni ze swoich statków i ze swojej floty. Nie spotkałam żadnego, który nie chciałby tam wrócić z Pielgrzymki.

- Bo taki mają spaczony obraz świata - mruknąłem, nie ukrywając irytacji. - Bo wpierw liczy się flota, potem twój statek, a dopiero na szarym końcu twoje odczucia

- W turiańskiej społeczności też pierwszą rolę odgrywa dobra ogółu. Turianie są gotowi ryzykować wszystkim, ze swoim życiem włącznie. Nie uważam tego za "wypaczenie". Raczej za spuściznę i tradycję.

- Przynajmniej macie swoją planetę... A to... to żadna tradycja, wymyślono to dużo później.

- Za to zawsze podziwiałam quarian. Za to, że mimo utraty planety, uwięzieniu w skafandrach pozostajecie dumni i dalej podróżujecie przez Galaktykę.

Prychnąłem pod nosem.

- Już dawno mogliśmy to zmienić. Wystarczyło znaleźć sobie planetę, przegrupować się, przeczekać i wypierdolić gethy z naszego domu. Ale nie... Dowódcy byli tak dumni, że uznali to za porażkę. I co mamy w efekcie? Rozjebaną odporność do cna, jesteśmy zależni od kapitanów statków, a i mamy jedną z najgorszych reputacji w galaktyce.

- No ty jej nie poprawiasz. - Położyła rękę na biodrze.

- Bo od lat już się nie łudzę, że cokolwiek się zmieni - odparłem.Dzisiaj :: 20:42:18 Zodiak :: 48315123

Pokręciła głową.20:42:40

- Lawina przeważnie zaczyna się od jednego kamyka.

- Już dawno stwierdziłem, że skoro wszyscy z góry uważają mnie za pierdolone monstrum, to chociaż dam im powód do tego... Teraz już znasz moje początki, heh - powiedziałem. - To... zechcesz mi pokazać maszynownię?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyszliście z pokoju obrad i skierowaliście się do windy. W windzie przygrywała najbardziej irytująca melodia, jaką ta Galaktyka widziała. Zjechaliście dwa poziomy niżej do ładowni, gdzie właśnie ładowana śmigłowiec. Trzeba było Czarnym Księżycom przyznać, że byli dobrze zorganizowani. Zauważyłeś kilku krogan, współpracujących z salarianami. To było... dziwne. Nawet bardzo.

Z ładowni przeszliście korytarzem do maszynowni, gdzie silnik i rdzeń buczały, aż miło. Muzyka dla twoich uszu i serca. Głównym mechanikiem był salrianin. Standardowo: wysoki, szczupły. W czarnej zbroi. Jego skóra była ciemnozielona i szpeciło ją kilka blizn. 

- Ej, Mordok - powiedziała do niego Paraxia - będziesz miał gościa. 

Salarianin odwrócił się w twoją stronę i spojrzał na ciebie. Nie powiedział nic. Minę miał niczym kamień, nawet jak na salarianina. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również zmierzyłem go wzrokiem. Miałem nadzieję, że należał do tych salarian, co potrafią zamknąć jadaczkę. Akurat ostatnie, czego chciałem, było wysłuchiwanie trajkotania podekscytowanego chudzielca.

Po chwili rozejrzałem się, szukając odpowiedniego miejsca do zdrzemnięcia się, nie plącząc się przy okazji nikomu pod nogami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzę, że nie jesteś wybredny. Ha, ha - zaśmiała się Paraxia. - Chciałam dać ci tu jakieś posłanie, ale widzę, że dajesz radę bez niego! 

- On ma tu spać? - zapytał enigmatycznie salarianin. 

- Oj tam, nie marudź, Mordok. Pod nogami ci się plątał nie będzie, a mówi, że nie lubi spać w ciszy. 

- Trzymam cię za słowo - powiedział, spojrzał na ciebie i wrócił do pracy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Salarianin ignorował cię i dalej wykonywał swoją pracę, podczas gdy Paraxia gdzieś wyszła. Cóż, najprawdopodobniej wróciła na górny pokład. Miejsca do spania jako tako nie było. Podłoga była twarda i zimna. Rozglądnąłeś się i zauważyłeś drabinkę, prowadzącą pod pokład. Z braku lepszej opcji zszedłeś na dół. Tam znalazłeś rury, mnóstwo rur. Jedne grube, inne niezbyt. Niektóre były na tyle duże, że mógłbyś się na nich położyć. Było tu słychać niemal całą maszynerię silnika fregaty. Były tu ciepło i wcale sucho. To było chyba miejsce, którego szukałeś. 

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeanalizowałem jeszcze dokładnie pomieszczenie z pomocą omni-klucza, dla pewności, że nie znajduję się w miejscu, w którym uległbym gwałtownej przemianie w frytkę. Gdy już upewniłem się, że wszystko jest w porządku, ułożyłem się wygodniej i przymknąłem oczy.

Mimo idealnych warunków do spania, nie mogłem sobie pozwolić na spokojny sen. Nie ufałem Paraxii, ani tym bardziej temu kroganinowi, więc musiałem zachować dużą ostrożność i odpoczywać na czuwaniu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leżałeś ciągle czujny i gotowy do działania. Jednak buczenie silnika i lekkie wibracje działały tak kojąco, ze opieranie się im wymagało tytanicznego wysiłku i stalowej woli. Było też ciepło. Zwłaszcza rura, na której leżałeś była przyjemnie ciepła, atmosfera była przytulna a ty zmęczony. 

Usnąłeś. Nie wiedziałeś kiedy, ale zasnąłeś. Nie wiedziałeś też ile spałeś, ale obudziły cię dziwne i mocne wibracje wibracje. Jakby rury się trzęsły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ocknąłem się momentalnie, gotowy do działania.

Chwyciłem od razu swojego Predatora i wyskoczyłem ze swojej kryjówki, mierząc przed siebie, oczekując jakiegoś przeciwnika. Zawsze tak reagowałem, gdy spodziewałem się jakiegoś przeciwnika dybiącego na moje życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pustka. Znaczy, oprócz rur. Całe to "pomieszczenie" zalane było czerwonym światłem. Buczenie silnika nasiliło się, drgania nie ustępowały. Ewidentnie tu trzęsło. A czemu? Cholera wie. 

W każdym razie nikt ci nie zagrażał. Było spokojnie. Tylko relaksacyjne buczenie silnika...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Póki co... 

Nie przypominałem sobie, by wcześniej panowało tutaj czerwone światło. Było... normalnie, acz słabsze niż na głównych pokładach. Ten fakt spowodował, że adrenalina ponownie zaczęła krążyć w moich żyłach i zaczynała wyostrzać moje zmysły. Teraz każde, nawet najbardziej normalne dźwięki powodowały, że sztywniałem, mocno zaciskając palce na pistolecie. Tak czy siak musiałem wyjść na górę.

Podszedłem do drabinki i ostrożnie zacząłem się wspinać, mając w pogotowiu swoją broń gotową do strzału.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na górze spotkałeś Mordoka, który nie przerywał swojej pracy nawet, kiedy wyszedłeś. Napęd silnika właśnie emanował polem efektu masy i jarzył się na niebiesko. Jak przy wzmożonej pracy. To by oznaczało, ze opuściliście Omegę, a może nawet zbliżacie się do Przekaźnika. W każdym razie, tu, na górze, było względnie bezpiecznie. Nic nie wybuchało, ani nic nie miło awarii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosh'tet..., zakląłem w myślach po quariańsku, co nie zdarzało mi się już od wielu miesięcy... No a chyba nawet od czasu, w którym stałem się, kim się stałem. 

Schowałem więc broń i wycofałem się do mojej tymczasowej kryjówki, uspokojony o tyle, że nie oczekiwałem już nagłego ataku gethów, czy innego przewrotu. Spróbowałem więc ponownie się zdrzemnąć. Tym razem jednak wolałem pozostawić Predatora blisko siebie, gotowego do strzału.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, nie mogłeś już zasnąć. Rura z ciepłej stała się gorąca, a kojący dźwięk silnika stał się irytujący. Czerwone światło niepokoiło, przyprawiało o złe przeczucia i ciarki na plecach. Tak, zapewne za niedługo przekroczycie Przekaźnik, a fregata właśnie się rozpędza. 

Zostawanie tu nie miało większego sensu. Przynajmniej teoretycznie. A może zbadać załogę? Poznać tych, z którymi niedługo przyjdzie ci współpracować?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakląłem pod nosem, wkurzony tym, że właśnie straciłem świetne i spokojne miejsce do drzemki. Zdecydowanie nie lubiłem, gdy coś mi przeszkadzało w śnie... Durne przekaźniki...

Niechętnie wygramoliłem się z powrotem na górną część maszynowni, zarzucając kaptur na głowę. Ponownie zignorowałem przebywającego tam salarianina, tak samo jak on ignorował mnie, po czym ruszyłem wolnym krokiem w stronę innych pomieszczeń okrętu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korytarze fregaty oświetlenie były mdłym błękitnym światłem. Czarne Księżyce przechadzali się po statku w pełnych zbrojach i z bronią.  Na plecach Mściciele a przy pasie Predatory. W hełmach na głowach. Turianie, ludzie, batarianie, salarianie, asari... Dość specyficzna grupa najemnicza, trzeba przyznać. 

Trafiłeś do kwater załogi, jednocześnie stanowiących messę. Przy długim stole różne persony jadły obiad, gotowany przez... kroganina. Dużego kroganina. Większego nawet od Agrasha. 

Zagapiłeś się na niego i zderzyłeś z kimś. 

Człowiek. Kobieta. W hełmie, sama zapatrzona była  w datapad. 

- Co do... Uważaj jak łazisz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łypnąłem na nią spode łba, po czym skierowałem się w stronę kolejnych pomieszczeń statku, kompletnie ją ignorując. Zresztą, co mnie obchodziła. I tak miałem tutaj być niewiele czasu, byleby tylko wykonać hakowanie gethów. 

Miałem nadzieję, że znajdę tutaj jakieś spokojniejsze miejsce ze zdecydowanie mniejszą ilością istot. Skoro nie mogłem zasnąć, lepiej było po prostu zaszyć się gdzieś, może gdzieś z widokiem na gwiazdy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilku minutach kluczenie po messie i kwaterach, wreszcie znalazłeś pokład obserwacyjny. Z wielkim oknem, przez które można było zobaczyć nieskończony Kosmos. Czarna otchłań i setki, tysiące gwiazd. Było tu dwa fotele i stół. Usiadłeś w jednym z nich. Patrzyłeś tak i dumałeś, aż drzwi do obserwatorium otworzyły się. Fotele były tak skonstruowane, że ktoś kto wszedł nie widział cię. 

Do okna podeszła Paraxia, nie zauważając cię. Wpatrywała się w przestrzeń nie mówiąc ani słowa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie zresztą jak ja. Już prawie zapomniałem, jak kojący był to widok - tysiące gwiazd i planet, ciemność i pustka... świadomość istnienia miliardów istnień gdzieś tam, daleko, poza naszym wzrokiem. Tyle istot, a i tak żadnej nie obchodził mój los... A i mnie nie obchodziło życie kogokolwiek.

Musiałem przyznać, ze choć dołączyłem do tych Księżyców z przymusu, było to chyba dla mnie dobre, jakkolwiek nie chciałem tego głośno przyznać. Bo cóż... zacząłem zatracać się w sobie w tej niemożności odnalezienia naukowców odpowiedzialnych za moje spaczenie. Teraz... przynajmniej miałem jakiś cel... Co prawda niezbyt odległy i prawdopodobnie miał zakończyć się moją śmiercią tuż po tym, jak wykonam swoją część zadania, ale zawsze... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zbliżamy się do Przekaźnika, proszę pani - rozbrzmiał głos z jej omni-klucza. 

Widok za oknem zaczął się zmieniać. Błękitna aura efektu masy spowiła fregatę. Również w oddali można było zobaczyć Omegę,  stąd taką małą. Nie minęło kilka chwil, a skoczyliście w nadprzestrzeń. Gwiazdy rozmazały się za oknem,  tworząc białe linie. Tysiące białych linii. Trwało to tylko kilka sekund, zanim nie znaleźliście się w innym systemie 

- Jesteśmy prawie na miejscu, proszę pani. Osiągniemy cel za jakieś dwie godziny. 

- Dobrze - odparła Paraxia. - Dajcie znać naszemu nowemu najlepszemu przyjacielowi, że czas na rozgrzewkę. 

Edytowano przez Zodiak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jakiegoś powodu zawsze podobał mi się sam moment przeskoku, chociaż nie było mi dane zobaczyć go zbyt wiele razy. Pewno właśnie dlatego wciąż robił na mnie duże wrażenie. Ot, momentalne przyśpieszenie do ogromnej prędkości, pozostawiając za oknem jedynie widok gwiezdnych pasów...

Z przemyśleń wybił mnie głos Paraxii mówiący o jakiejś rozgrzewce. Wyglądało na to, że już wkrótce nasza znajomość miała się zakończyć... już za raptem dwie godziny, plus tyle, ile miałoby zająć hakowanie gethów. 

Przez moment chciałem się odezwać, ale postanowiłem pozostać cicho w swoim miejscu, zastanawiając się, kiedy zostałbym przez nią zauważony, jeśli w ogóle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paraxia odwróciła się, żeby wyjść i spostrzegła ciebie. Odruchowo cofnęła się o krok, a zaraz potem podeszła do przodu.

- Ale mnie wystraszyłeś... Czemu nie ma cie w maszynowni? Mówiłeś, że chcesz tam siedzieć. A mówią, że to samica zmienną jest. Tak czy siak, czas się przygotować. Możesz wstąpić do naszej zbrojowni, jeśli chcesz możemy odpalić ci trochę amunicji. I zgłoś się do felczera po działkę medi-żelu. Przyda się. Potem przyjdź na mostek.

Turianka podrapała się w głowę i wyszła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...