Skocz do zawartości

[Mature] Żywot Rogera Paulusa (Geralt of Poland)


Zodiak

Recommended Posts

Gdy zbliżaliśmy się do miasta mia miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył mnie powrót do cywilizacji po ostatnich wydarzeniach. Miałem nadzieję, że w Rinde zdołam w końcu odpocząć, znaleźć jakąś pracę i wyjść na swoje. Jednak cała ta afera, w jaką zostałem wplątany, ciągle kołatała mi się w głowie. Nie wiedzieć czemu miałem dziwne wrażenie, że mimo opuszczenia Tretogoru i wioski, której nazwa i tak wyleciała mi już z głowy, ta paskudna sprawa jeszcze o sobie przypomni... "Cholera, jakbym nie miał o czym myśleć..."

- Byłaś już kiedyś w Rinde?- zagadnąłem Sophię pierwszym lepszym pytaniem, żeby zająć myśli rozmową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 188
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Przejazdem - odparła, kręcąc głową.  - Ot, zatrzymałam się na jedną noc w gospodzie i ruszyłam dalej, na Północ. Jechałam wtedy z Temerii do Koviru i Povis. Właściwie to... Może wyjedziemy z Redanii? Załużmy na to do Temerii albo Aedirn. 

Czarnowłosa zastanawiała się nad możliwym miejscem waszej podróży, gdy nagle spuściła głowę. Jej twarz wykrzywiła się w grymasie wstydu. 

- Jeżeli, oczywiście, będziemy podróżować razem... Po tym, co ci powiedziałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O co chodzi?- spytałem, widząc jej reakcję.- Jeśli myślisz, że chciałem zostawić cię gdzieś przy pierwszej lepszej okazji i sam ruszyć dalej... Szczerze mówiąc sam chciałem spytać, czy nie masz czegoś przeciw dalszej wspólnej podróży. Dlaczego mielibyśmy się bez potrzeby rozstawać? Razem zawsze raźniej podróżować- powiedziałem. 

Nie miałem pojęcia dlaczego, ale czułem, że szkoda byłoby mi ją opuścić, choć zwykle wolałem pracować i podróżować sam, czasem tylko dołączając chwilowo do jakiejś kompanii. "Zaraza, zakochałem się, czy co?"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To dobrze - uśmiechnęła się lekko. - Zawsze możemy zasłynąć jako duet, nie? Ale najpierw musimy ci znaleźć jakiegoś konia. Lubię cię, ale chyba dawno nie zażywałeś kąpieli, co? Jak myślisz, wiedźmin sobie poradzi? Zrobi, co ma zrobić... cokolwiek by to nie było. Bo ratować tam nie ma czego. Wiesz... cały czas o tym myślę, nie mogę ze łba wyrzucić tego przeklętego miejsca... O, jakbym się teraz gorzałki napiła!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta, też ciągle o tym myślę. Faktycznie lepiej jedźmy jak najdalej stąd, bo mam jakieś dziwne wrażenie, że jeszcze może nam o sobie przypomnieć ta cała chora sprawa... A wiedźmin... No cóż, w końcu to jego robota, jak nie on miałby sobie poradzić to kto. My raczej na wiele byśmy się tam nie zdali.- Pokręciłem głową.- Dobra, zapomnijmy na razie o tamtym, teraz najbardziej potrzebuję konia a i gorzałką i kąpielą bym nie pogardził. Potem się zobaczy, co dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto, a raczej miasteczko Rinde nie było wcale szczególne. Nie wyróżniało się niczym. Otoczone niezbyt kamiennym murem, raczej mającym dać mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa, gdyż oblężenia by toto nie wytrzymało. Celniejszy strzał z katapulty, nie mówiąc o trebuszu, mógłby z łatwością go skruszyć. 

Dym z kominów unosił się wysoko ponad czerwone dachówki budynków, z dala już dochodził typowy gwar. Stukot kopyt, krzyki mieszkańców o przeróżnej tematyce, ale zawsze zawierające jakieś kolorowe przekleństwa.

Przy bramie stało dwóch wartowników, wspierających się na halabardach, na wieży obok stał kusznik, leniwie spoglądając na wchodzących i wychodzących z miasta. Przez bramę wyjeżdżał właśnie brodaty starzec na wozie ciągniętym przez muła. Brodacz smagał muła, mrucząc pod nosem jakieś brzydko brzmiące słowa. Jego wóz był pusty. Kiedy was mijał, spojrzał na was kątem oka. 

- Uszanowanko - rzekł ochrypłym głosem i was minął.

Kiedy dotarliście pod bramę strażnicy podnieśli wzrok, spojrzeli na was spode łba, a zaraz potem jeden z nich - niezwykle wąsaty i czarny z krzaczastymi brwiami, odezwał się niskim, grubym basem:

- Stać! Kto jedzie i czego szuka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ech, oby tylko nie wpakować się znowu w jakieś kłopoty. Naprawdę wystarczy mi ich ostatnio..."

Zeskoczyłem z konia i podszedłem do wąsacza.

- Wędrowni najemnicy- powiedziałem najspokojniej jak umiałem. Wiedziałem, że strażników w bramach lepiej nie drażnić.- Szukamy konia i noclegu. A gdyby znalazła się jakaś praca dla kogoś, kto umie machać mieczem, to też nie odmówimy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bidny jacyś - burknął ten drugi, gołowąs z kwadratową szczęką. - Pospołu na jednym koni jeżdżą!

- Ano, prawda. Ano, prawda... - pokiwał głową wąsacz. - Hm... Nie wyglądacie na takich, co lubią kłopoty sprawiać. A nuże się mylę? Co, panie? 

- Dobry człowieku - wtrąciła się Sophia, uśmiechając ładnie do wąsatego. - Jedziemy od kilku dni, zbóje napadli na nas nie dalej jak dwa dni temu i ubili memu... kamratowi konia. Głodni my, zmęczeni. Złoto mamy, chcem się tylko w karczmie zatrzymać.

Wąsaty podrapał się po policzku, ten drugi głośno smarknął. 

- No... Dobra, wjeżdżajcie. Ale roboty nie znajdziecie raczej. Wiedźmin był i wszystko plugastwo sprzątnął, nawet żeśmy się nie obaczyli a kiedy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiedźmin?- mruknąłem półgłosem do Sophii.- Czyżby nasz stary znajomy? Zapewniam, że kłopotów  żadnych nie narobimy- zwróciłem się do strażnika.- Zatrzymamy się na noc i jedziemy dalej. Bywajcie.

Dałem Sophii znak ręką by jechała za mną i przekroczyliśmy bramę. Ruszyłem ulicą, rozglądając się dookoła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto nie było zbyt bogate, bo i nie miało na czym zarabiać. Po ulicach przechadzali się mieszkańcy, baby plotkowały wieszając pranie, mężczyźni naprawiali płoty, ściany, dachy albo stali oparci o naprawiany płot i pogwizdywali na przechodzące młode dziewczęta. W stajni parskały konie i uwijali się stajenni, w niewielkiej miejskiej kuźni uwijał się krasnolud w towarzystwie mężczyzny, który - nie licząc wzrostu - sam wyglądał jak krasnolud. Obaj klęli równie szpetnie, tak, ze szewc z zakładu obok łapał się za głowę. Na miejskim targowisku panował największy ruch i gwar. 

Sophia rozejrzała się z grzbietu Luny,s tając w strzemionach. 

- Cholera, nie widzę nigdzie karczmy. A nie mam zamiaru kluczyć po mieście, w nadziei, ze cudem ją znajdziemy. Moja rzyć błaga mnie o dobicie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Też nic nie widzę- powiedziałem, spoglądając dookoła.- Spytam kogoś, nie mam ochoty przepychać się i szukać w tym tłumie.

Podszedłem do człowieka przechodzącego akurat obok.

- Witajcie- zagadnąłem- Powiedzcie nam, gdzie jest tu jakaś karczma. Myśmy strudzeni wędrowcy, odpoczynku i strawy szukamy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co? - Podniósł na ciebie zaspane, umęczone oczy. - Czego, panie? Karczma? Jak karczma to tylko jedna. "Pod wołowym kotletem". Ale niechaj cię, panoczku, ta nazwa nie zwiedzie. Kotlet, a owszem, dobry. Ale piwo...

Uderzył się pięściami w pierś dwukrotnie i spojrzał rozmarzonym wzrokiem w niebo.

- piwo jakoby nektar bogów, jak mleko z piersi Melitele! Jak raz pokosztujecie, to ani chybi nigdy nie będziecie chcieli skosztować innego. Niech mu jaja zwiędną, jeśli łżę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz obok bordelu!  "Pod sterczącym..."

- Dobry człowieku - szybko przerwała Sophia.

- ... sutkiem".

- Powiedzcie, gdzie znaleźć tą zacną karczmę i ten zamtuz o jakże cudnej nazwie?

- No to, nigdzie indziej, jak tam, o! - wskazał jedną z bocznych ulic. - Tamtędy i traficie musowo. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję, na pewno trafimy- powiedziałem.

Idąc we wskazanym przez przechodnia kierunku powiedziałem do Sophii:

- Bordele czy kotlety, grunt, żeby w końcu usiąść i pomyśleć, co dalej. W sumie... może spytamy tam kogoś o tego wiedźmina, co to strażnik o nim mówił. Ciekawe, czy to ten, którego spotkaliśmy, czy jakiś inny... No i trzeba mi później znaleźć jakiegoś konia, jeśli rano mielibyśmy ruszyć dalej. Bo w tej mieścinie raczej nie znajdziemy zbyt wiele do roboty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mieście zostaliście jeszcze przez cztery dni. Przez ten czas zjedliście, popiliście oraz kupiłeś sobie konia. Wyruszyliście na wschód, w stronę Piany, Murviel i Białego Mostu. Podążaliście do miejsca, gdzie stykają się wszystkie cztery królestwa. Taka była koncepcja Sophii, która chciała dotrzeć w tamto miejsce, by potem zdecydować, gdzie się udać. W zasadzie, celem waszym było małe temerskie miasteczko - Flotsam, skąd mogliście pojechać do każdego z królestw. 

Przez kolejne dni przemierzaliście główny trakt. Pogoda była bardzo dobra, słońce przyświecało wam, zalewając przyjemnym ciepłem. Na nader często uczęszczanym trakcie nietrudno było o spotkanie jakichś interesujących person. I tak spotkaliście wielu kupców, w tym także krasnoludzkich. Innych najemników, których czasem nawet znaliście. Raz spotkaliście nawet magiczkę, ale nie było to miłe spotkanie. Piękna niewiasta o kruczoczarnych jak u Sophii włosach i obsydianową gwiazdą była niezwykle zimna i zarozumiała. Sophia później nazwała ją i inne czarodziejki sukami, którym od braku dobrego chędożenia poprzewracało się w głowach. Cóż, nie było to takie bezpodstawne stwierdzenie. 

Wasza wędrówka trwała w najlepsze, zaprzyjaźniliście się , zżyliście. To dobrze, bowiem nadchodzące wydarzenia w znaczmy stopniu wymagać będą od was współpracy i wzajemnego zaufania. 

 

Gdy byliście w połowie drogi z Rinde do Piany, natrafiliście na wóz. Opuszczony, ale nie do końca. Była na nim sterta śmieci, jakiś bliżej nie zidentyfikowany złom. Do wozu był zaprzęgnięty muł, którego jedyną reakcją na wasze pojawienie się, było odtrącanie kolejnych much z zadu. Nigdzie nie było właściciela.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechałem wydeptanym traktem, ciesząc się piękną pogodą. Słońce mocno grzało spomiędzy drzew, więc ściągnąłem znoszoną skórzaną kurtkę, pozostając w spodniach i koszuli. Nowego wierzchowca, gniadą klaczkę, nazwałem Cyntia. Przedtem nie miałem w zwyczaju nadawać imionom swoim koniom, ale to imię, zasłyszane chyba w jakiejś balladzie, bardzo mi się spodobało. Podróż przebiegała spokojnie, zresztą po pamiętnych wydarzeniach należał nam się jakiś odpoczynek. Już niemal zapomniałem o tym wszystkim. Po drodze zamieniłem też parę słów z napotkanym najemnikiem, z którym służyłem niegdyś w kompanii. Czułem, że w miejscu, gdzie łączą się cztery królestwa nietrudno będzie o pracę, choćby przy jednej z wielu kupieckich karawan. Obecność Sophii jeszcze bardziej umilała drogę.

 

- Ciekawe- mruknąłem, widząc porzucony wóz stojący na drodze.- Ciekawe, gdzie jest woźnica. Może tylko poszedł w krzaki się odlać... Chodź- rzuciłem do Sophii.- Zobaczmy ten wóz z bliska.

"Może okazja do zarobku trafi się szybciej, niż się spodziewałem."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A natenczas kiedy tylko zbliżyłeś się do wozu, oboje z Sophią usłyszeliście potężny ryk. Konie spłoszyły się, zaczęły wierzgać. Czarnowłosa złapała za miecz i krzyknęła, rozglądając się z przerażoną miną. Cyntia podskoczyła pod tobą, ze mało nie spadłeś. Wydawało się, że to najgorszy potwór, że smok albo demon. 

Ale prawda była o wiele gorsza.

Oto w waszą stronę pędził przez wysoką trawę zły jak osa krasnolud. Wielka czarna broda sięgała mu do pasa, a bujna czupryna powiewała w pędzie. Krasnolud darł się niesamowicie. Był krępy i szeroki w barkach, wyglądał prawie jak kwadrat. A bicepsy miał prawie jak Sophia talię. 

- Mnie będą okradać imperialistyczne świnie!? Won mi, skurwysyny! - darł się, pędząc na was jak byk. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z doświadczenia wiedziałem, że jeśli biegnie na ciebie rozgniewany krasnolud ryczący niczym stado byków, sytuacja nie jest najciekawsza. Co prawda nie zdarzyło mi się nigdy doprowadzić krasnoluda do takiego stanu, a już na pewno nie próbowałbym czegoś takiego, ale widziałem takie przypadki. Wynik był zawsze kiepski dla tego, kto z krasnoludem zadzierał. Uniosłem ręce jak najdalej od broni, nakazując Sophii to samo.

- Spokojnie, mości krasnoludzie!- zawołałem.- Myśmy nie są zbójcy, z daleka zobaczyliśmy wóz i chcieliśmy sprawdzić, czy się co komuś nie stało!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sophia rzuciła swój miecz i wzniosła ręce, jej twarz lekko pobladła. Rozpędzony krasnolud wyhamował i zatrzymał się obok. Był, rzecz jasna i oczywista, niski. Nie miał na sobie koszuli, jeno spodnie i ciężkie buty. Mięśnie miał rzeźbione, niby w kamieniu przez mistrza młotka i dłuta. Sapał jak tur i skakał po was piorunującym spojrzeniem. Nie przekonałeś go widać dostatecznie, ale przynajmniej już nie szarżuje. 

- Łapy precz od wozu, bo urwę przy samej rzyci! Zasrane drągale... Coście za jedni? I czego myszkujecie przy mojej własności?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, że krasnoludy z natury są uparte przy swoim zdaniu, ale stwierdziłem, że może uda się nam przekonać brodatego jegomościa, że nie mieliśmy złych zamiarów.

- Nie martwcie się, przez myśl nam nie przeszło tykać waszego wozu.- Starałem się mówić wolno i spokojnie, nadal trzymając ręce z dala od miecza.- Jesteśmy najemnikami, wędrujemy za robotą to tu, to tam. Akurat zobaczyliśmy wóz i nikogo w pobliżu, to pomyślałem, że może napadli kogoś zbóje albo jakaś bestia. I tak byśmy nie pomyśleli, żeby cokolwiek zabierać. A jeśli was ciekawi jak mnie zwą, to jestem Paulus.- dodałem na końcu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem Fergus Zippos, a rusz mój wóz... A, to już mówiłem. - Krasnolud o imieniu Fergus splunął soczyście. - Jeszczeście mnie nie ubili, a pannica klingę w ręku miała. Doobra. Załóżmy, że nie chcecie mnie okraść... Uwierzcie mi - powiedział groźnie, aż ciarki cie przeszły. - Nie chcecie. 

Tak. Zdecydowanie krasnolud ten wyglądał, brzmiał i pachniał naprawdę wrogo i groźnie. Choć może to były tylko pozory, jednak czułeś, ze lepiej jest zachować bezpieczną odległość. Sophia spojrzała na ciebie i na krasnoluda. W jej spojrzeniu była wątpliwość, ale i błysk. Może ciekawość

- Najemniki, mówicie, jesteście? - spytał krasnolud, pakując się na wóz. - Aaa, zacny zawód. Zacny. Iście mnóstwo zacnych i ciekawych person można spotkać. I tych mniej też, niech im, kurwim synom, grzyb na łapach wyrośnie. To skąd i gdzie was niesie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc, że udało mi się chociaż częściowo udobruchać krasnoluda, niejakiego Fergusa, jak się okazało, opuściłem podniesione ręce.

- Jedziemy z okolic Tretogoru, choć na parę dni przystanęliśmy w Rinde. Mieliśmy Wcześniej pewną przygodę, ale to już zdecydowanie dłuższa historia, na inną okazję. Najlepiej przy szklanicy gorzałki, bo cośmy tam widzieli... A teraz jedziemy do Flotsam, a dalej, to gdzie oczy poniosą. A wy, panie Zippos, gdzie zmierzacie z waszym cennym wozem, jeśli wolno spytać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To albo cholerny zbieg okoliczności, albo jakieś bóstwo postanowiło dla krotochwili zabawić się naszym losem - mruknął. - Bo mnie tez droga do Flotsam. To starego kamrata... Hm, skoro jedziemy w tą samą stronę to chyba na razie jesteśmy na siebie skazani, co? Dobrze po waszych minach wnioskuję, że nie ufacie mi, ja nie ufam wam... Ha, ha, ha. To powinno być ciekawe... 

Fergus usadowił się i trzepnął lejcami muła.

- Wio, Fryderyku! 

Sopkia uniosła brew i spojrzała na ciebie. 

Fryderyk? mówiło jej spojrzenie. Naprawdę? Nazwał muła "Fryderyk"?

Towary na wozie zabrzęczały jak metal, kiedy wóz najechał na jakiś kamień. Zippos zabrzmiał paskudnie, kiedy z jego usta padło niecenzuralne słowo, komentujące to zajście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez jakiś czas jechałem w milczeniu. Krasnolud nadal wydawał się nieufny, ale po dłuższej chwili postanowiłem przerwać ciszę i zadać pytanie, które mnie nurtowało.

- Jeżeli wolno wiedzieć, to co tam wieziecie na tym wozie, że tak go broniliście? Jesteście jakimś wędrownym handlarzem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...