W porządeczku!
Czas na kolejną historię!
(Nie zwracać uwagi na design. )
(Nie zwracać uwagi na design. )
Nadeszła zimowa pora. Tęczowa pegazica długo wyczekiwała na ten moment. Już w myślach miała tyle fajnych pomysłów na to co będzie robiła ze swoimi przyjaciółkami. Zjeżdżanie na sankach z Pinkie. Jazda na łyżwach z Rarity i Twilight. Bitwa na śnieżki w sadzie Applejack. Picie gorącej czekolady u Fluttershy. I wiele, wiele więcej! Ale nie wiedziała, że dzisiejszego poranka przytrafi się jej to...
***
Rainbow Dash zerwała się z łóżka szybciej niż zazwyczaj. Nie miała zamiaru marnować czasu. Na ultra-szybkim trybie ogarnęła pościel, potem szybko wszamała śniadanie, a następnie ogarnęła siebie. Przy wyjściu ubrała swój ulubiony niebiesko-śnieżny szalik, czapeczkę mającą wzorki żółwia, a także nałożyła na swoje kopytka cieplutkie i wygodne buciki zimowe. Była gotowa na wszystko. Otworzyła drzwi frontowe i wpadła w zachwyt, który ją ogarnął po zobaczeniu otoczenia. Kochała zimę, nawet jeśli jej Tank wpadł w sen zimowy. Trochę ubolewała nad tym faktem. Zamknęła za sobą drzwi i wyprostowała skrzydła. Zaczęła lecieć w stronę Ponyville. Po drodze obserwowała wszystko co miała pod sobą. Gdy tak patrzyła, jej wzrok przykuło dziwne światełko. Postanowiła zwolnić i podlecieć do nieznanego źródła tego światła. Stojąc już na czterech kończynach podeszła niepewnie do tego czegoś. Czuła, że z każdym kolejnym krokiem traci nad sobą panowanie, lecz jej ciekawość przezwyciężyła. Będąc już nieco bliżej tego przedmiotu, ujrzała nienaturalnie święcący się kryształ. Wokół niego tworzyły się kryształki lodu, a powierzchnia na której się znajdował była cała z lodu. Nagle zauważyła, że jej nogi odmówiły posłuszeństwa i zaczęły powolnie kierować się w stronę tego obiektu. Spanikowana zaczęła wierzgać się na lewo i na prawo, żeby spowolnić samą siebie. Zawołała o pomoc. Gdy podchodziła coraz to bliżej, wtedy coś zaczynało tworzyć się z tego kryształu. Coś na wzór tronu, choć pewności nie miała. Czuła bijące zimno z tamtego miejsca. Nie chciała tego. Widziała tworzącą się zamieć wokół niej. Raz jeszcze zawołała o pomoc. Jej promyk nadziei nie zgasł, gdy usłyszała za sobą kogoś. Poczuła magiczną bańkę. Potem wylądowała do tyłu na kupie śniegu. Nagle wszystko uspokoiło się. Wyjęła głowę, żeby zobaczyć kto do licha uratował jej zadek.