[SPOILERY]
Dopiero co ukończyłem to wybitne dzieło świata gier na ps4 i nie mogę dojść do siebie po tym, co przeżyłem. Uwielbiam gry z naciskiem na fabułę, po Uncharted 4 miałem straszny niedosyt, więc wziąłem się za następną grę jej twórców. Nie spodziewałem się, że historia relacji Joela z Ellie na tle postapokaliptycznego świata tak bardzo mnie pochłonie. Od pierwszych minut grania nie potrafiłem przerwać tej opowieści. Po wyjściu z gry nie mogłem przestać o niej myśleć, nie umiałem się na niczym skupić. Od czasu grania w Wiedźmina 3 nie doświadczyłem tak emocjonalnego zaangażowania w historię przedstawioną w grze.
Sam mam dojrzewającą bratanicę i uświadomiłem sobie jak moja relacja z nią jest ważna. Na medal zasługuje pomysł, żeby stworzyć bohaterów, którzy budzą tyle empatii w graczu. Podczas sceny, gdy Ellie prowadzi rannego Joela płakałem jak bóbr. Były momenty kiedy się uśmiechałem, a były i też takie, gdy miałem ciarki na plecach, a po przejściu gry czułem gorycz w gardle.
Teraz nie wiem co mam ze sobą zrobić, gdy snuję się po szarej rzeczywistości swojego życia...
Niby mam do przejścia inne, nowe gry, jednak wiem, że tak emocjonująca przygoda długo mnie nie spotka. Z pewnością kupię kontynuację tej perełki wśród gier. To jest lepszy survival horror niż The Walking Dead, Silent Hill czy jakikolwiek inny, w który dotychczas grałem. Pozostaje mi chyba to wszystko przejść jeszcze raz.
Dodatek Left behind także pochłonął mnie bez reszty i dał pełny obraz tego, kim jest Ellie. Retrospekcje w tym dodatku, jak i w całej grze są fantastyczne. Jedyną wadą, jaką dostrzegam jest to, że dodatek BYŁ ZA KRÓTKI i zbyt szybko go przeszedłem.