Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 09/09/19 we wszystkich miejscach

  1. NAPISY PL: https://sparklesubs.pl/mlpfim/s09e22 DUBBING PL: https://sparklesubs.pl/mlpfim/s09e22?mirror=5 * * * CMC rosną jak na drożdżach.
    2 points
  2. Po lekturze zremasterowanych rozdziałów „Cienia Nocy”, bez wiedzy odnośnie tego jak wyglądały przed wprowadzeniem poprawek, mogę spokojnie stwierdzić, że opowiadanie na chwilę obecną prezentuje się wcale przyzwoicie, pomimo tego, że jego początek wydaje mi się do przesady wydłużony. Mam tu na myśli przede wszystkim niepotrzebne moim zdaniem dokonanie przez główną bohaterkę aż dwóch prób ucieczki, z których pierwsza stanowi zresztą jedynie pretekst do ukazania tej mniej jej znanej części miasta. Jest sprawdzonym, klasycznym i nie zaraz tam najgorszym motywem, że księżniczka schodzi ze złotej wieży i zostaje w sposób szokujący sprowadzona do parteru przez okrutną rzeczywistości. Osobiście uważam jednak, że chyba byłoby lepiej gdyby opowiadanie zaczynało się gdzieś tak mniej więcej z chwilą planowania przez Night dania nogi… Ale, ale! Z drugiej strony, pierwsza nieudana próba ucieczki, mało skomplikowane plany, porywczość, bolesne zderzenie z realnym światem mogą też służyć przedstawieniu charakteru bohaterki i jej naiwności połączonej z młodzieńczą pewnością siebie. Ponownie, to dość klasyczny motyw, który jednak wcale nie został przedstawiony źle. Przeciwnie, Night jest na razie postacią jak najbardziej obiecującą, choć jest to zaledwie pierwsze wrażenie i wiele może się w tym względzie jeszcze zmienić. Nie powiem, potencjał jest i może się to potoczyć różnymi drogami. Ciekawość, którą z nich wybierze autorka. Niestety, choć główna bohaterka została w tych pierwszych rozdziałach przedstawiona przyzwoicie, choć dość klasycznie, autorce nie udało się uniknąć często spotykanego problemu z wprowadzaniem za jednym zamachem zbyt wielu postaci bez poświęcania im dostatecznej uwagi. Praktycznie każdy bohater jest tu tylko przedstawiany z imienia, po czym wypełnia on swoją niewielką rolę by po chwili zejść ze sceny i ja doskonale rozumiem, że nie jest wykluczonym, iż tak właśnie miało być. Ostatecznie, Night już chwile potem zupełnie zmienia swoje środowisko, tym samym zmienia się niejako scena, a potraktowani po macoszemu bohaterowie równie dobrze mogą robić po prostu za jeszcze jeden, mniej istotny element tła. Jednakowoż, chyba wolałbym, gdyby przynajmniej ci bohaterowie, którzy, zdaje się, będą pełnić jeszcze jakąś rolę – przede wszystkim najbliższa rodzina Night – byli przedstawieni w sposób bardziej zapadający w pamięć i wywołujący jakieś konkretniejsze emocje czy skojarzenia. Może i jest jeszcze za wcześnie by oceniać to tak z góry i autorka szykuje jakiś wyróżniający ich szczegół albo też nieco sprawniej przedstawi nowe postaci, bo na chwilę obecną zwyczajnie nie czuć by bohaterowie byli czymś innym niż kilkoma zapisanymi słowami. Trzeba mi pochwalić opisy. Te opowiadające o mieście są porządne, wyważone, również dość klasyczne, ale wystarczą by wyobrazić sobie brud, w jakim żyją niższe warstwy społeczne. Widać tu może trochę tylko podręcznikową wiedzę autorki, dawkowaną w ilościach takich, że nieco żałuje się, iż nie ma jej jeszcze więcej, bo chętnie wyłapałbym jeszcze jakiś smaczek odnośnie wyglądu i funkcjonowania świata podobnego do naszych minionych czasów. Bardzo podobają mi szczegóły „anatomiczne”, z których autorka chyba słynie w całym fandomie. Nie są one tu przesadzone, nie powodują zdziwienia, jak najbardziej mają sens, nawet jeśli podczas lektury pada jakieś słowo, którego nie do końca można się było spodziewać. Nie ma tu też iście fanatycznego trzymania się realiów, które tylko popsułyby klimat. O właśnie, klimat! Najbardziej czuć go w opisach przyrody. Może i są ciut za krótkie, ale błyszczą pomysłowością. Co i rusz pojawia się jakiś zwracający uwagę szczegół, jakaś konkretniejsza nazwa zwierzęcia czy rośliny, a wymieszane jest to z po prostu solidnym warsztatem. Opisy czyta się płynnie i łatwo wyobrazić sobie to, co autorka chciała w nich przedstawić. Co do dialogów, sprawa ma się tak, że najpierwsze z rozdziałów nie napawają w tym względzie optymizmem. Rozmowy są jakby wymuszone, toporne, nie przebrzmiewa w nich autentyczny charakter mówiących postaci, a raczej pewien wysiłek włożenia im do ust słów mających w domyśle odpowiadać przypisanym im przez autorkę cechom charakteru, które miejscami wydają się do przesady wyraźnie uwypuklone. Paradoksalnie, ma to związek ze wspomnianym wcześniej problem z tworzeniem zapadających w pamięci bohaterów. Jest trochę tak jakby owe pojawiające się tylko na chwilę postaci klepały wyuczone kwestie. Dla przykładu, żebrak ma być przedstawiony jako potwór, więc mówi właściwie tylko o gwałcie. Królowa ma być z kolei potworem odmiennej kategorii, więc jest zimna i nawykła do rozkazywania – to widać, ale przedstawienie tego nie jest zbyt finezyjne, nie powiedziałbym, że jest karykaturalne ale przerysowane już chyba tak. Podobnie ma się sprawa z bratem głównej bohaterki – widać jego naiwność i głupotę, ale ponownie została ona przedstawiona dość niezręcznie. Czytelnik wie o niej raczej dzięki temu co jest bezpośrednio przedstawione słowami Night lub narratora. O ileż ciekawiej (i trudniej w realizacji, bądźmy fair) byłoby gdyby słowa bohaterów same przez się mówiły o tym jacy oni są. Tutaj pojawia się światełko w tunelu, bo, jak wspominałem wcześniej, możliwe, że przedstawieni dotychczas bohaterowie wcale nie pełnią tak znaczącej roli jakby mogło się wydawać i wcale nie było konieczne by ich zapamiętywać. Łowcy z ostatniego z poprawianych rozdziałów są już przedstawieni o niebo lepiej. Owszem, w nich także jest odrobina sztampy, ale oni akurat wzbudzają jakąś ciekawość, zaś ich dialogi nie są już tak sztywne. Jak najbardziej są perspektywy na lepszy ciąg dalszy. Innymi słowy, choć początki mogą niektórych zniechęcić sztampowością, warto się przez nie przebić by szybko dać się wciągnąć w lekturę. Cień Nocy nie jest opowiadaniem doskonałym, ale solidnym. Jego jakość zdaje się rosnąć z rozdziału na rozdział i na chwile obecną można mieć co do niego jak najbardziej pozytywne oczekiwania.
    1 point
  3. Pielęgniareczka... Trójeczkę poprosim
    1 point
  4. Eh dopiero teraz nadrobiłem ten odcinek i obecny wiec recenzje wypadłoby jak powiedzieli mądrzejsi ode mnii ten odcinek nie był jakoś wybitny, ale uroczy bardzo w swej treści i to w sposób który nie wywoływał pawia cukrzycowego. Fabuła dosyć standardowa czyli "staram się dopasować do innych" i morał w sumie też ale realizacja znowu dobrze zrealizowana z kilkoma doprawdy cute wstawkami (ten rumieniec Fluterki był po prosty awww), trochę yulko wkurzał ten wygląd "nowej" Yony ( fioletowe włosy serio na głowie jaka nic tylko schować się do jurty).a tak to wszytko było git. 8/10
    1 point
  5. Ten odcinek był taki...chyba nigdy jeszcze nie użyłam tego słowa, ale teraz to zrobię, mówiąc że był po prostu milutki. Taki przyjemny, pocieszający i bardzo, ale to bardzo poprawił mi nastrój. Z całek młodej szóstki, odkąd się pojawiła, Yona była moją ulubioną postacią. Nie jestem wielkim fanem "szipowania" postaci serialowych, ale ona i Sandbar wyglądają razem naprawdę uroczo (podoba mi się również łączenie Silverstream i Gallusa). PIosenka była całkiem fajna, chociaż za nimi nie przepadam. Bardzo rumiany odcinek. Dam 10/10.
    1 point
  6. Ten odcinek naprawdę bardzo mi się podobał! Zobaczyłem w nim wszystko, czego oczekiwałbym od tego serialu: rozbrajające sceny humorystyczne, błyskotliwe dialogi, ciekawy i dość zaskakujący pomysł na motyw fabularny, słowem: miodzio! Postać Yony jest niezwykle pozytywna i sympatyczna, a zawsze bawiły mnie w niej prostota, szczerość i urok osobisty. Niemal każda scena z jej przygotowaniami do balu sprawiła, że śmiałem się w głos. Piosenka Rarity została idealnie wpasowana, pegazy udzielające lekcji tańca też były urocze. Chociaż przewidywałem, że wszystko skończy się farsą, to jak zwykle twórcy serialu zostawili na koniec wisieńkę na torcie czyli Yona śpiewać smutną piosenkę oraz taniec Yaka w końcówce. Jestem absolutnie zauroczony także podejściem Sandbara i tego jak uroczo się rumienił, gdy przekonywał Yonę, że najlepsza jest wtedy, gdy jest sobą Bardzo dobry, oryginalny i zabawny odcinek! Cieszę się, że ten sezon do tej pory ma więcej pozytywnych akcentów niż większość odcinków sezonu poprzedniego, moim skromnym zdaniem. 9/10 z serduszkiem
    1 point
  7. Okej. Fajne epek, ale oglądało się lepsze, co nie? Odcinek solidny i wyważony, jednakże nudnawy. Niczym szczególnym mnie nie zaskoczył, ale nie skaleczyłem się na nim, dlatego też zostawiam jego temat bez większego zachwytu i nachalnej niechęci. Wydaje mi się tylko że mogło być naprawdę lepiej, bo po opisie odcinka zacząłem liczyć na coś o wiele fajniejszego i ciekawszego - że moment potańcówki będzie trzonem całości, jak to miało miejsce w "Make New Friends But Keep Discord". Niestety, bal był zrobiony bez szału, i zamiast porywającej akcji na imprezie scenarzyści zbudowali epizod przy użyciu nudnych scenek nauki tańca, pieczenia i zjadania zielonego badziewia. Z drugiej strony śmiechłem sobie kilka razy. 7/10 to uczciwa ocena.
    1 point
  8. Obejrzałem sobie na szybko w przerwie półfinału MDL Disneyland (jezu EG znowu trzecie miejsce, chłopaki postarajcie się bardziej proszę) i choć po ckliwych recenzjach spodziewałem się czegoś dobre, to otrzymałem twór ze środkowej półki, ale za to za rozsądną cenę. Pierwsze skrzypce gra Yona, która ogólnie jest zdecydowanie najbardziej forsowanym osobnikiem z tej naszej młodej gromadki i to tak jakby jej zachowaniu i charakterowi twórcy poświęcają najwięcej czasu. Z jednej strony lubię ją, lecz ta jej "jakowość" oraz to, jak bardzo twórcy forsują ten motyw (odcinków z Jakami było z co najmniej 3) a moim zdaniem te "stworzenia" nie mają tak dużego potencjału, a wręcz są denerwujące. Tak czy owak, występ Yony raczej na plus, jednak mam nadzieję, że reszta naszych młodych bohaterów też bezie miała epizod głównie osobie, choć jak patrze na ilość odcinków, jaka nam pozostała, wątpię aby do tego doszło (w zasadzie tylko pamiętam, że o Gallusie był jeden poświęcony, o reszcie za bardzo nic). Owszem, sam problem Yony oraz to, w jaki sposób podeszło do niego mane5 było w porządku, główne ze względu brak przesadyzmu. Rarity jak zwykle daje popis swoimi umiejętnościami wokalnymi i nie mówię tu o piosence (która i tak było zaskakująco dobra) lecz chociażby o tej "lekcji dykcji". Fluttershy rumieniąca się na pochwałę odnośnie tańcu ze strony Rarity wyszło bardzo uroczo, natomiast Spike jako deadmau to jeden z lepszych nawiązań w świecie kuców, jakie pamiętam. Sandbar to chyba największy plus odcinka. Już w odcinku, w którym young6 się pojawiła, jego polubiłem najbardziej i choć w późniejszych odsłonach pałeczkę przejął jednak Gallus, to naszego kuca wciąż lubiłem, a po tym odcinku jeszcze bardziej. Co do wad, to szczerze niepotrzebnie zerwałem na recki tu i na reddicie, przez co spodziewałem się czegoś bardziej przyjemnego, a dostałem coś w moim odczuciu standardowego. Jedyną większą wadą, jaką dostrzegam jest ta scena, w której Yona nic nie widząc dostaję pierdolca i niszczy dosłownie wszystko na imprezie. Mogło się obyć bez zniszczenia tych "prezentów" czy co to tam było, a tak to się za duży burdel zrobił. Poza tym, w całej tej scenie ekran trząsł się jakby kamerzysta dostał ataku, co było już kompletnie nietrafionym zabiegiem. Wręczeni tej nagrody naszej dwójce było troszeczkę naciągane (po prostu zbyt nagłe), lecz szanuję że chociaż zmienili jedną z postaci na tym pucharze na jaka. EDIT. Jeszcze jedna wada, która mnie boli to fakt, że w szkole przyjaźni otwartej dla wszystkich stworzeń NIE MA ANI JEDNEGO NIEKUCOWEGO STWORA poza naszą piątką. Twórcą nawet się nie chce ich w tle gdzieś dawać, co za hańba. Ocena: 6,5/10 Nie jest źle i w sumie nie wiem, czy dało się w jakiś sposób ulepszyć ten odcinek, lecz to nie jest raczej moja liga. Znowu za długi post napisałem ech
    1 point
  9. No powiem, że odcinek całkiem przyjemny w odbiorze był, plus spoko dwie piosenki, ale jednak sama fabuła mocno przewidywalna i znana z innych seriali. Fajnie się ta cała Fluttershy zarumieniła gdy zaczynała uczyć Yonę tańczyć, to moim zdaniem jeden z fajniejszych momentów odcinka, choć nie jedyny. Ogólnie to mimo przewidywalności, odcinek był bardzo fajny, fajnie też wyglądało te całe "zainteresowanie" tymi tańcami u pozostałych uczniów, jak to se grali w karty gdzieś w kącie, bo same tańce były dosyć fajne. Jak dla mnie to dyszka za odcinek.
    1 point
  10. Kurde, ale ten odcinek był fajny. Taki ciepły, lekki w odbiorze i jak najbardziej sensowny Zero przesady, bohaterowie są sobą, zaś fabuła prosta, ale dobrze pokazana. Nie mogłem doczekać się żeby zobaczyć jak wielka to będzie katastrofa. W końcu robienie Lady Yony z Yony było skazane na porażkę (tym bardziej, że ekipą dowodziła Rarity). Ogromnym plusem jest to, że Yona nie zapomniała ot tak ruchów tanecznych (Hasbro stać i na takie rzeczy). Początkiem końca było najzwyklejsze w świecie nadepnięcie na suknię ("Yona nigdy nie tańczyć w sukienka!"). Swoją drogą cieszę się, że w ekipie pojawiły się jakieś tam "zalążki" zauroczeń. PS. Nawiązanie do Deadmau5a to świetny pomysł.
    1 point
  11. Rany, ten odcinek był nie dość, że taki uroczy to jeszcze taki przyjemny. W żadnym momencie nie było żadnego zgrzytu w odbiorze przeze mnie. Nie przesadzali z tym, że Yona wszystko rozwala, wszystko było w granicach rozsądku. Kurde, ona jest taka przesłodka i urocza. A razem z Sandbarem jeszcze bardziej. Bardzo przyjemnie pokazane także charaktery pozostałego Young Six, jak ja ich uwielbiam. Dają świeżości, mimo że może się wydawać, że wiele rzeczy już było, to nie odczuwam tego. Mają bardzo ciekawe, złożone charaktery. A jeśli chodzi o Mane6 to także byli niesamowicie przedstawieni. Tak naturalnie. Coś, co zawsze uwielbiam jak się pojawia. Niestety często lubią przesadzać z ich charakterami bądź zmieniać je na odcinek, ale dziś to było cudo. Oby tak dalej.
    1 point
  12. Niestety. Mimo że także nie znoszę wręcz tych scen, gdzie czyjaś nieudolność albo jakakolwiek nieumiejętność jest tak przesadnie pokazana, to jednak przymykam na to mocno oko, ponieważ takie sceny są robione z myślą o najmłodszych. Ich to zwyczajnie bawi.
    1 point
  13. Długo zastanawiałem się jak to ocenić, aż w końcu obejrzałem drugi raz. Myślę że odcinek zasługuje na 7/10. Moim głównym zarzutem wobec niego jest to iż jest bardzo mało śmieszkowy. Nie ma w nim prawie w ogóle scen które nagoniły by na moją mordę solidnego banana. Hmm, jak się zastanowię to wyliczę dwie, lub może trzy. A lubię ten serial między innymi za poczucie humoru którego w tym epku było bardzo mało. Oczywiście rozumiem że problematyka "Common Grounds" nie ułatwia wplatania do scenariusza komizmu i luźnej narracji, ale chłosta należy się głównie nie za brak komediowych scen co bardziej za słabość i miałkość tych ukazanych. Momenty które w założeniu miały być komiczne przekształciły się w po trochę tragiczne bądź najzwyczajniej czerstwe. Za to wpada duży minus. Jeśli o tematykę chodzi - jest ciekawa, nowa ale również trudna. Po pierwsze chciałbym nadmienić iż wątek szacownego Quibble Pants'a jest dobrze zbudowany. Wczułem się w los tego koleżki i w prostym, ludzkim odruchu zacząłem trzymać jego stronę. Dostrzegam jednak pewien zgrzyt: czy docelowi odbiorcy - dzieci, będą w stanie zrozumieć i wczuć się w sytuację głównych bohaterów? Odnoszę wrażenie że odcinek skierowany jest bardziej do dorosłych widzów, bo przecież to Qubbile Pants dostaje lekcję życia i to w jego przypadku dochodzi do przemiany. Obawiam się że najmłodsi widzowie, bez pomocy osób starszych, będą mieli problem z doszukaniem się puenty. Jako plusy chciałbym wymienić: dobry scenariusz, fajną reżyserię, epizodyczne postacie (które osobiście lubię) i oryginalny pomysł. Twórcy przesadzili jedynie z powagą, lub nie mieli pomysłu na lepsze żarty. Wyszło spoko, bo dosyć ambitnie, ale utraciwszy jeden z głównych atutów serialu, tj. poczucie humoru.
    1 point
  14. W sumie dość fajna ciekawostka: Widzicie tę klaczkę z psem/wilkiem po lewej stronie? To nawiązanie do filmy Disneya Podróż Natty Gann z 1965 roku, w którym główną rolę zagrała Meredith Selenger, obecna żona Pattona Oswalda - naszego Quibble Pantsa
    1 point
  15. Pod niektórymi względami był to najbardziej życiowy odcinek, jaki ten serial spłodził i czuć było na kilometr, że jakaś głębsza historia za tym wszystkim stoi, bo chyba nigdy w historii kuców jakaś postać "na jeden dwa odcinki" dostała tak głęboki wątek emocjonalny. Bo problem z naszym główny ogierkiem nie jest co prawda niczym odkrywczym, lecz mam wrażenie, że został on tutaj dosyć realnie ukazany. I szczerze mówiąc, to chyba mogę sobie z tym typem rękę podać, bo ja od jakiegoś czasu sam przechodzę taki okres, że nic mi nie wychodzi, jestem beznadziejny i zabij mnie ktoś proszę. I chyba przez to, jak się sam teraz czuję, ten odcinek wydawał mi się dosyć smutny. Nie wiem, czy to dlatego, że ja po prostu teraz jestem smutny cały cały czas i nic mi nie sprawia przyjemności, czy może dlatego że postawa naszego bohatera była mi aż zbytnio bliska... Poza tym, kilku wad się dopatrzyłem, jak chociażby mega wyolbrzymienie "problemów z kondycją" naszego bohatera, które nie musiały być aż tak gargantuicznie beznadziejne (chociaż jak się nad tym zastanawiam, to sam nie jestem lepszy w wielu sprawach), a samo zakończenie wydawało mi się zbyt proste, ale mniejsza z tym. Przez mój stan oraz to, w jaki sposób ten odcinek kojarzy mi się ze głównem które teraz toczę i utoczyć nie mogę, nie jestem w stanie ocenić w jakikolwiek sposób ten odcinek. boże jaki ja jestem *za brzydkie słowo dla niektórych, jak widać* że nawet bajka dla dzieci sprawia, że czuje się tak okropnie wielki k dzięki
    1 point
  16. Bywały takie sytuacje, by móc uczestniczyć w rozdawaniu autografów, musiałeś zakupić "bilecik"
    1 point
  17. "Żadna z bohaterek nie miała nic przeciwko temu, że małolaty sprzedają autografy" Akurat ja tu nie widzę jakiegoś wielkiego problemu, fakt zdziwiło mnie to trochę, że "zarabiają" na swoich fanach, ale to chyba nie jest jakoś strasznie złe? Rarity np mało kiedy szyje sukienki tak całkiem za darmo, bo to lubi, albo lubi swoich fanów.
    1 point
  18. No obejrzane i powiem, że gdzieś do połowy odcinka, aż wszystko się skopało, trochę się wynudziłem i sądziłem, że już tak zostanie do końca, ale jednak wszystko się odmieniło. Odcinek ma dość oryginalną fabułę, bo jeszcze nie mieliśmy samotnej matki z dzieckiem, do której uderza mol książkowy. Fajnie to zrobili i dość "życiowo". Pojawiły się stare postacie i trochę nawiązań do starych odcinków, ale też te dwie nowe postacie są bardzo ciekawe i liczę na ich dalszy występ w tym sezonie. Morał też w dychę, a do tego było też kilka spoko scen z dość fajnymi minami Jak dla mnie, to takie 9/10, bo jednak początek był raczej średni, ale reszta już była spoko.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...