Daaaaawno nic tu nie napisałem, ale dziś jest bardzo wyjątkowa okazja, więc zdradzę Wam swoje sekrety... bo i tak wszystko najpierw trafia do NSA (nie mylić z Naczelnym Sądem Administracyjnym ), więc co tam No więc:
+ Niedawno szukałem nowej roboty, ale zniechęcony marnymi ofertami w dziurze, w której mieszkam (wszystkie oczywiście za "najniższą krajową" brutto) jakoś nie bardzo mi się udawało. Lecz właśnie dziś podjąłem nową pracę za godziwą wg mnie stawkę (tj, za ok. 3100 zł brutto)... W Republice Czeskiej.
+ z umową od razu na cały rok
+ oraz paroma innymi bonusami w stylu premie za obecność, nadgodziny, opieka zdrowotna i jeszcze ze trzy inne
- a podobno to w Polsce mamy rynek pracownika...
- problem w tym, że totalnie nie znam języka czeskiego...
- ... a moje natarczywe próby porozumienia się po angielsku (którym władam biegle, bo to wszak prosty język i wydawać by się mogło - banalny w "zrozumieniu na słuch" jak ktoś nie zna) z pilnującymi zakładu strażnikami i przekonania do tego, aby mi łaskawie wydali leżącą tuż przed ich nosami plakietkę z napisem "VISITOR", (bez której po prostu nie mogłem wejść na teren zakładu) bo pędzę na rozmowę kwalifikacyjną, skończyły się na tym, że jeden zaczął machać łapami, wrzeszcząc coś w stylu "ja nie możem! nie możem! nie możem!" aż w końcu... a, w sumie nieważne.
Minusy z wcześniejszych dni:
- w przeciągu ostatniego tygodnia dostałem smsy z ostrzeżeniem, że wiatr w miejscu w którym mieszkam, osiągnie w porywach prędkość, uwaga - 105 km/h. I osiągał! Sąsiadcze połamało w cholerę kilka pięknych, dłuuuugoletnich wiśni. Aż się śmieję z politowaniem, gdy widzę groźne newsy w stylu "Olbrzymie wichury nad Polską! Wiatr nawet do 70 km/h!!!!!" Nawiasem mówiąc - i tak nie wierzę w zmiany klimatu...
- nawet jeśli w ostatnich dniach leżał u mnie śnieg (i sypał, że hej!)
Skończę plusami, by nie było zbyt niemiło...
+ wkręciłem brata w serial i fandom (to tak dla tych, którzy ciągle piszą, że "umiera")
+ no i wreszcie... się ogoliłem (skutek wizyty w Czechach jak sądzę)