Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/22/20 we wszystkich miejscach

  1. Ukończyłam Dark Souls 2 wraz z dodatkami. I mimo tego, że głównie przeklinałam tę grę, to czuję pustkę. Przywiązałam się do Drangleic. Do lore, do postaci. Jedynym bossem, którego nie pokonałam jest Starożytny Smok - to przyjazny ziomek, po prostu nie chcę z nim walczyć, szczególnie, że wiem, że ta walka mechanicznie jest porażką. Ale mimo wszystko gra cierpi na parę przypadłości: 1. Miałam adaptację wylevelowaną na 30, a i tak dotknęły mnie złe hitboxy. Wiedzieliście, że halabardą można oberwać, kiedy przeciwnik dźga nią przed siebie, a wy stoicie za nim? Bo ja nie wiedziałam. Jasne, DS1, DS3 i Bloodborne też mają tego trochę, ale nie na poziomie dwójki. 2. Ta gra jest brzydka. DS1 z DSFixem wyglądało lepiej. Tekstury są paskudne. Lokacje często puste - nudne zamki i kamienne mury robione niemalże na jedno kopyto. I może bywają różnorodne, to pamiętam jak się zawiodłam, że Knieja Upadłych Olbrzymów to zamek, a nie las. Jako las jest Zagajnik Myśliwych, ale gdzie temu do Królewskiego Lasu czy Ogrodu Darkroot? Gdzie rosły nawet biologicznie poprawne heliamfory. 3. Przeciwnicy są... Ugh. Zacznijmy od tego, że występują w miejscach, w których nie powinni, bo nie ma to sensu w lore. To również sprawia, że gra traci klimat, a lokacje się nieco zlewają. Poza tym jest ich za dużo. Tak, Dark Souls 3 i Bloodbrone również były czasami "ganky", ale zazwyczaj czuło się to inaczej, ponieważ te gry są szybsze, przez co łatwiej się unika hord przeciwników. Tu się męczyłam i zazwyczaj przejście mapy było 10 razy trudniejsze od zabicia bossa. 4. Bossowie są dziecinnie prości. Zazwyczaj. Wyjątki znajdzie się głównie w DLC i to również częściej kwestia dziwnych hitboxów niż czegokolwiek innego. W podstawce mianem w miarę trudnych określiłabym 2 bossów, może 3, jeśli doliczyć Psoszczura i jego świtę - gdzie to świta stanowiła problem, a nie sam Psoszczur. 5. Ta gra jest za długa. Mnóstwo lokacji, mnóstwo bossów - i większość z tego wszystkiego wydawała się zbędna. Do tego lokacje są beznadziejnie połączone (niesławne przejście ze Strażnicy Żniw do Żelaznej Warowni), a w grze często brakuje skrótów. W większości lokacji po prostu ich nie ma. Jaka była moja radość, kiedy weszłam do DLC i odkryłam mnóstwo skrótów. Niestety, ale często ich nie było tam, gdzie były najbardziej potrzebne. 6. Walka. Broń brzmi lekko. Backstaby i parowanie mają irytująco długie animacje. Ta gra w ogóle uwielbia nudne i długie animacje. Ale wracając do broni - ponieważ wszystko w tej grze brzmi jak wykałaczka (może poza bronią obuchową), to większość gry przeszłam z bronią do pchnięć - rapiery, trochę pobiegałam z włócznią. Sporo korzystałam z buławy czy innej maczugi, bo jeśli rapier gdzieś nie dawał rady... to to była odpowiedź. Próbowałam również halabardy czarnego rycerza, bo lubię wygląd tej broni, ale źle mi się z nią biegało. No i staminożerność - gram bez tarczy (chyba że paruję) i matko, jak w tej grze wszystko ciągnie staminę. Kolejny argument za rapierami i inną szybką, lekką bronią. Jakbym chciała walczyć jakimś claymorem, to po 2 ciosach nie miałabym staminy. A DPS pewnie byłby taki sobie. 7. Quest z Darklurkerem. Jaki to był jeden wielki rak. Konieczność poświęcania kukieł człowieka w grze, w której nie jest to przedmiot, który tak po prostu można łatwo wyfarmić za każdym razem, kiedy chce się wejść do 1 z 3 lokacji, które trzeba zaliczyć... I konieczność zabicia tych przeciwników. I możliwość inwazji akurat tam. Może miałam pecha, ale co chwila ktoś mnie tam atakował. 8. Kurczenie się paska hp po śmierci. Powodzenia dla początkujących graczy, którzy sobie nie radzą. Ta gra robi wszystko by jeszcze bardziej ich ukarać. I choć nie było to dla mnie problemem, to nie podoba mi się sam design. Aleeee, podam też kilka zalet: 1. PvP. Bardzo podoba mi się to, że jeśli jesteś online, to domyślnie można cię zaatakować. To jest super. Podobnie jak metoda dopasowywania graczy. Mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na ultra twinka w early game. Poza tym ja lubię PvP. 2. Możliwość teleportacji między ogniskami oraz zmienione mapowanie skoku to dobre zmiany w stosunku do poprzedniczki. Podobnie jak mechanika żarów ascezy. 3. Najlepszy system upgreade'ów w serii. Najprostszy i nie robiący krzywdy graczom. DS1 miał zbyt skomplikowany. DS3 miało niektóre żary do znalezienia tak późno, że pewne buildy mają strasznie pod górkę. 4. Muzyka w DLC. 5. Niektórzy przeciwnicy byli fajni. Oraz bossowie. Swoją drogą uważam, że Lud i Zallen nie są złą walką, a konie z Lodowych Pustkowi byłyby spoko, gdyby nie walczyło się z nimi na Lodowych Pustkowiach. 6. Różnorodność w PvP. Co mam na myśli? W DS1 i DS3 ludzie strasznie trzymają się mety. Tu jest inaczej. Myślę, że jest to związane z balansem broni. Jest lepszy. 7. Przedmioty odnawiające użycie zaklęcia. Nie używam czarów, ale uważam, że to fajne rozwiązanie. 8. Ciekawe pierścienie i przedmioty. 9. Dual wielding. 10. Mechanika pochodni. Zapraszam do dyskusji.
    2 points
  2. Prosto na forum wlatuje kolejny, piąty już rozdział. Trochę mi to zajęło, ale miałem ważne ku temu powody. Rozdział V
    1 point
  3. Na sam początek, ciesze się z konstruktywnego i nieco krytycznego komentarza. Takie naprawdę pomagają w pisaniu. Z tego, co oglądałem westernów, a trochę ich już człowiek widział, zbierając materiały, to strzelanie jest obowiązkową częścią każdego z nich. Więc pewnie w jeszcze niejednym fiku z tej serii będzie miało miejsce. Co nie znaczy, ze nie będę próbował pewnych urozmaiceń (mimo, że to nie do końca wyszło). Ale nie chcę wszystkich pomysłów wykorzystywać od razu, bo co potem? W kwestii tego, że ten rozdział ma całą masę fillerów, to całkowicie się z tym zgadzam. Zgadzam się też, że mógłby być znacznie krótszy, a historie postaci mogłyby być ciekawsze. Ale w tym momencie mam zamiar bronić swego dzieła. Otóż po pierwsze, staram się stylizować swoje fiki z tej serii na saloonową opowieść. Snujący ją narrator (w założeniach) wie więcej od słuchaczy, ale też nie jest wszechwiedzący (i odrobinę ubarwia). Stara się on przekazać to, co udało mu się zebrać podczas rozmów i pytań do właściwych ludzi. Co zaś się tyczy Twilight i Rainbow: nasz tęczowowłosa bandytka już od pierwszego fika nie miała mieć ciekawej przeszłości, ani być ciekawą postacią (widać za nią aż tak nie przepadam). Miała zwyczajnie być kimś, kto nie odebrał właściwego wychowania, ciągle się przechwala, próbuje pojedynkować, ścigać i zwyczajnie dobrze bawić. Nie patrząc na innych. I faktycznie miała ruszyć na bandycki szlak dla rozrywki. Inaczej sprawa wygląda przy Twilight. Ona od początku miała być złożonym umysłem, który działa według własnych reguł. Niekoniecznie zgodnych z zasadami moralnymi. Możliwe, że nie udało się tego dokładnie ukazać (ani jej kontaktów z Darkfederem), ale Twilight faktycznie skłonna była zrobić wszystko dla uzyskania założonego efektu. Jak wspomniana przez nią tortura więźnia, czy zastrzelenie wszystkich (poza jednym) złodziei w banku, choć mogła ich obezwładnić i wziąć żywcem. Tak samo nie zawahała się strzelić w plecy tej dwójce podpitych ludzi na nitrocyklach. Z resztą, jeśli będzie okazja to nasz snujący opowieści bohater jeszcze wróci do tematu pani szeryf. O ile zbierze też odpowiednio dużo materiału. Rozumiem jednak, że to opowiadanie może się nie podobać. Następnym razem postaram się, by strzelanie było bardziej soczyste, a fabuła bardziej wciągająca. Co do szacunkowej ilości materiału (którego mamy już chyba ze 300 stron), to przy naprawdę dobrych wiatrach zanosi się na jeszcze ze 2 razy tyle. O ile autorowi starczy pomysłów i chęci na ciągniecie czegoś, co miało być początkowo oneshotem (i to może widać). Pożyjemy, zobaczymy. I miejmy też nadzieję, że następny fanfik bardziej sprosta oczekiwaniom czytelników.
    1 point
  4. W sprawie poprzedniego postu... Przepraszam. Popełniłem błąd i przyznaję się do niego. Jeszcze raz przepraszam.
    1 point
  5. 1 point
  6. Nie będę pisał długiego komentarza, ale kiedyś zrobię głębszą analizę, gdy ta seria już się zakończy albo osiągnie punkt, w którym będzie więcej materiału. Skomentuje wtedy każde oddziele opowiadanie. Spadająca Gwiazda... gdy to słyszę, to wybrzmiewa mi w uszach ta piosenka disco polo. To opowiadanie z pewnością nie mogę zaliczyć do najlepszych z tej serii, bo widzicie drodzy forumowicze, napisanie arcydzieła lub czegoś bardzo dobrego, może oznaczać coś wspaniałego, ale również przeklętego. Wtedy wszystkie następne posunięcia pisarza przyrównuję się do tego, co już wcześniej stworzył. Oczekiwania rosną, a przez to wymagania, a rosnące wymagania sprawiają, że surowiej się ocenia dany tekst. Trudniej jest wtedy wybaczyć wszelkie błędy. Nie jest to już ktoś z czystą kartą, gdzie można powiedzieć "no porobił parę błędów, ale hej, przecież to dopiero początki". Jak wiadomo, umiejętności przychodzą wraz z doświadczeniem. W przypadku Spadającej Gwiazd, mam wrażenie, że mistrz Sun nie miał za bardzo pomysłu, jak poprowadzić historię Twilight oraz Rainbow Dash. W sumie nie dzieje się w tym opowiadaniu nic szczególnego. Mamy też trochę fillerów i scen, które tylko potwierdzają to, co już wcześniej wiedzieliśmy o bohaterkach. Moim zdaniem opowiadanie mogłoby być krótsze i bardziej zwięzłe. Mogło się skupić na tej całej intrydze jednej z postaci, która znalazłaby swoja konkluzję pod koniec, a tak to ma się wrażenie, że coś ważnego dzieje się tylko na początku i pod koniec. Sama strzelanina tuż przed zakończeniem to już to, co widzieliśmy wielokrotnie. Przydałoby się jakieś urozmaicenie. Wiele serii, które trwają już jakiś czas, stara się wprowadzać coraz to nowsze elementy, aby zaskakiwać czytelnika/widza. Wiadomo, że zdarzają się słabsze i mocniejsze rozdziały, tak już jest, ale niestety to wciąż jest częścią jakieś większej całości i trzeba to wziąć pod uwagę. Być może niektórzy uznają, że nie lubię tego rozdziału. To nie do końca prawda... Czuję się po prostu nienasycony. Brakuje mi czegoś nowego, czegoś, co zmusi bohaterki do ciekawych i nieoczywistych rozwiązań problemów albo czegoś, co postawi je w nowej sytuacji. Poprzednie rozdziały miały w sobie to coś... Wypadało to lepiej i gorzej, może zrobię ranking tych opowiadać w następnym komentarzu, ale ten, jak na razie i oby tak zostało, wędruje na sam koniec. Poza tym nie uważam, żeby mistrza Suna było stać tylko na tyle. Mam nadzieję, że spróbuje pokombinować przy następnych opowiadań i pokaże coś ciekawego. To tyle ode mnie. Pozdrawiam!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...