Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/19/22 we wszystkich miejscach

  1. Pierwsza część rozdziału IX za mną. Jest to równocześnie początek “Części II” opowiadania i rzeczywiście - czuć to. Mamy timeskip i lądujemy w nieco innej rzeczywistości, mamy niejako “reset”. Cały wątek z Alikorngradem już jest (nadal dokuczającym bohaterom, ale jednak) wspomnieniem. Fabularnie, rozdział przypomina bardziej one-shot. Co więcej, zaryzykowałbym stwierdzenie, że ten rozdział dałoby się nawet czytać bez znajomości reszty opowiadania. Nieco przypomina to taki typowe wiedźmińskie opowiadanie Sapkowskiego, ale jednak ewidentnie czuć różnicę, nie tylko fabularnie ale też w stylu (o czym później więcej). Mamy więc poszukiwania tajemniczego potwora (Potwora? Nawet to nie jest pewne), który morduje klacze i to jakoś paskudnie wybiórczo w dziwnych okolicznościach. Czytelnik może więc spokojnie się “zastanawiać” nad tym o co chodzi wraz z naszymi bohaterami, którzy próbują rozwiązać zagadkę.. Pomijając same śledztwo mamy też drobny wątek poboczny (banda napastliwych żołnierzy), nieco world-buildingu i rozbudowy postaci, ogólnie miód. Wielką zaletą rozdziału jest to, że dodano nieco więcej charakteru i życia do postaci ze znanej już nam najemnej bandy poza Bastard Spellem. Bo nie powiem, oczywiście imion było multum, ale w Części I Bastard Spell kradł show, nawet nie tyle tym, że był taki ciekawy (był, ale to inna kwestia), ale tym, że po prostu za większość relewantnie fabularnych rzeczy to on był odpowiedzialny w tej gromadzie. To, że go teraz nie ma jest… odświeżające. Miłe. To nie znaczy, że ja tej postaci nie lubię, ale fajnie od niej odpocząć. Największym beneficjentem jest oczywiście Javelin, który zyskał potrzebną mu głębie. Teraz przynajmniej liczba postaci, która nie jest tłem w tej bandzie rośnie. Troszeczkę o stylu. Chciałbym umieć pisać tak dobre opisy, naprawdę chciałbym. Świat prezentowany przez Cahan jest naprawdę bardzo ładny i świetnie napisane opisy bardzo w nim pomagają. Szczególnie opisy przyrody i otoczenia naprawdę pozwalają się “wczuć” w klimat, a nie popadają w jakiś przerost (nie czułem nigdy by się specjalnie dłużyły. Podsumowując, to co przeczytałem sprawia, że nie żałuję wcześniej oddanego głosu na Epic. Oby tak dalej!
    2 points
  2. Po przeczytaniu tego, poczułem się jakbym miał pustkę w głowie. Autentycznie nie wiem co powiedzieć. Chaos. Autentycznie nie rozumiem. To jest fanfik, który teoretycznie dzieje się w uniwersum Kruchości Obsydianu… i nic z Kruchości Obsydianu w nim nie ma. Gdyby autor nie napisał tego w opisie fanfika, nigdy bym nie połączył wątków, że to dzieje się w tym samym świecie. Dziwna rzecz stała się z humorem. Dla mnie Ghatorr jest hit or miss jeśli chodzi o humor, czasami wychodzą mu niesamowicie zabawne i kreatywne rzeczy, czasami przestrzeli. W “Raz na wozie raz pod wozem” było zaś dziwnie. Teoretycznie, nie było niczego co było skrajnie głupie, a jednocześnie, humor właściwie w całym fanfiku był boleśnie przeciętny. Jeśli miałbym to jakoś opisać, to wyglądałoby tak jakby autor napisał fanfika, a potem wyjątkowo bezlitosny, pozbawiony humoru pre-reader postanowił ugrzecznić i spiłować wszystkie dowcipy. By nie było - dalej po humorze można poznać, że to Ghatorr, ale… no, to nie to samo. Ponieważ humor był dosyć przeciętny i taki przytłumiony, to mocniej jakby z fanfika biła aura “slice of life”, ale tu o dziwo, dalej to “slice of life” wypada co najwyżej przeciętnie. Może to wynikać z tego, że podobnie jak @Cahan komentarz wyżej kompletnie nie kupuję anielskiej kreacji obydwu głównych bohaterek (a szczególnie Trixie). Efekt jest taki, że tym postaciom się kibicuje bardzo trudno. Dziwna rzecz, ale fanfik wydaje się niekompletny, pomimo, że teoretycznie dociąga ponad 5000 słów i ma sporo różnych scen z time skipami. Żeby dobrze przedstawić te postacie i wywołać emocje u czytelnika moim zdaniem lepiej byłoby skupić się trochę precyzyjniej. No i jak na fanfik, którego McGuffinem jest moneta, to tak średnio wyjaśnia czemu ona niby jest tak niezwykła. Jest opis wyglądu, ale nie ma podane co konkretnie wywołuje u Trixie takie emocje po stracie konkretnie tej monety. By nie było, na poziomie podstawowym to fanfik jest “okej”, technicznie absolutnie wszystko bez zarzutu. Ale tylko “okej” to moim zdaniem słabo jak na twórczość tego autora.
    2 points
  3. Przeczytałem "ISS Celestia". Ale... jak? Dlaczego? Za co? Jak bardzo musisz nienawidzić ludzkości, żeby ustawiać Cahan i mnie w roli metaforycznych "rodziców-założycieli" ostatniej kolonii ludzkości? Przecież to pewny sposób na nieuniknioną zagładę! A tan na poważnie, to zgadzam się z Cahan, iż mamy tu do czynienia z przykładem wspaniałego, klasycznego TCB. Udało się mistrzowsko oddać przygnębiającą atmosferę niektórych z klasycznych fanfików i na dodatek zrobić to na tyle naturalnie i lekko, że w lekturze nie przeszkadzały nawet występujące tu i ówdzie błędy. Sama historia? Jest dobra. Mamy trochę historii, mamy post-apo, mamy sci-fi, wszystko połączone w odpowiednich proporcjach, żeby na siedmiu stronach oddać całą historię. Czy mogłaby być dużo większa i kompletniejsza? Na pewno. Czy wyszłoby jej to na dobre? Nie jestem pewny - w ten sposób sporo rzeczy jest niedopowiedzianych i zostawia szerokie pole do ewentualnych kontynuacji i spin-offów. Jeżeli chodzi o bohaterów, to tu trochę trudno mi się wypowiadać, jako że jednym z nich jest moje alter-ego. Szczerze mówiąc lektura mnie niezmiernie ubawiła, bo zarówno Cahan, jak i ja jesteśmy tam, jak to się mawia w krajach anglosaskich strasznie out-of-character. I może właśnie dlatego tak dobrze się bawiłem czytając te krótkie, acz treściwe przygody. Ogólnie daję mocną okejkę i mam nadzieję, że zobaczę kiedyś drugą część tegoż opowiadania. A może i jakiś prequel. Za pozostałe fiki wezmę się przy okazji. Do następnego przeczytania!
    2 points
  4. "Powrót do Equestrii" to pod wieloma względami to samo po raz drugi. Ale tym razem bez bloku autobiograficznego (w końcu to kontynuacja). Dalej dzieje się coś dziwnego z wielkimi literami (ten problem dotknął całej serii, więc nie będę już o nim więcej wspominać, bo mi się nie chce). Styl jest tu już nieco lepszy - zdania są ładniejsze i mniej poszarpane. Z uwag do formy, to poza używaniem dywizów zamiast półpauzy/pauzy, to zauważyłam, że zapisujesz różne "Twoja", "Ciebie" wielką literą. To dialog, nie email do wykładowcy czy list, więc piszemy to z małej. Zapis dialogowy też ma trochę błędów, ale drobnych i tragedii nie ma. Główna bolączka to konstrukcja, fabuła i tempo akcji. W pierwszym akapicie dowiadujemy się, że kiedyś tam Darth zobaczył w Londynie laskę 10/10. A potem zaczął się z nią spotykać i ona jego, naszego niewinnego kwiatuszka, chciała zdemoralizować, zabrać mu mydło i pozbawić życia w czystości! A tak serio, czułam się mocno niekomfortowo przy scenie zapowiadającej cimcirimci, bo fabuła do tego momentu rozwijała się prędko jak w clopie. Ale to przecież dział ogólny, więc było wiadome, że nie dojdzie do żadnych zbereźności. Takie rzeczy tylko po ślubie i w dziale MLS. Ale nie, ona ukradła mu figurki (i w tym momencie autentycznie skisłam), zniknęła, okazała się być Sunset Shimmer. Więc Darth zadzwonił po Dianę i pojechali do przeszłości do Equestrii na wyprawę życia. Koniec. To wszystko na czterech stronach, podczas których bardzo dziwna akcja pędzi jak Pendolino. Czyli przez większość czasu, bo zdarza się przestój - a to aktualizacja z życia Dartha, a to historia jego związku z Dorotą. Ale znowu nie dostaliśmy tych relacji, tylko streszczenie, a potem scenę kajdankową. I to wszystko donikąd nie prowadzi. Nie wiemy czemu figurka, dokąd pojechał z Dianą (choć domyślam się, że to będzie w innym fiku), ale no, "Powrót do Equestrii" nie broni się jako samodzielne opowiadanie. Ani jako część serii. Jako dodatek też za bardzo się nie broni. Wszystko jest przyrushowane, ciężko więc mieć jakiekolwiek podejście do bohaterów, bo tak naprawdę nie dostali pola do popisu. Zastanawia mnie też, czemu opis Doroty jest taki powierzchowny. Wygląd i że ma trudny charakter. To brzmi jakby była czysto obiektem pożądania, a nie osobą. I jak to czytałam, to uderzyło mnie, że z Dianą w "Obecności" było podobnie. Nie wydaje mi się by to było celowe, tylko wyniknęło raczej z pewnej niezręczności w pisaniu opisów, które są w sumie jedynym, co dostajemy o tych postaciach jako o kobietach. Pewnie dlatego, że po prostu łatwiej opisać wygląd i jakąś jedną cechę charakteru. Ale tak sobie myślę, że plus za to, że wyglądają jak normalne dziewczyny, a nie jakieś potwory z kolorową skórą, włosami i tatuażem z CM na portkach/pośladkach. Ale naprawdę jestem ciekawa co ona chce zrobić z tymi figurkami, jak i dlaczego! To pytanie dołącza do takich klasyków jak "czy Lenin był grzybem", "czemu elektronika nie działa/działa" i "kaj się podział złoty pociąg". Wyszło jakbyś próbował napisać randomową komedyjkę. Tylko zabrakło tu w zasadzie fabuły. Są słabo powiązane ze sobą scenki, niektóre akapity określiłabym wręcz zbędnymi i akcja nigdzie w sumie nie prowadzi. Czy raczej - nie na tyle, by to było zamknięte opowiadanie. I tak jak krótkie formy są raczej dobrym ćwiczeniem, tak wpakowywanie do nich czegoś, co może miałoby ręce i nogi jakby było 10 razy dłuższe już nie. "Chip: Poniedziałek" to moim zdaniem kolejna randomowa komedyjka, która ma parę elementów solidnej randomowej komedyjki i generalnie dałoby się z tego wyrzeźbić niezły i sensowny fanfik. To na co w takim razie cierpi? Ma koszmarną konstrukcję. Najpierw dowiadujemy się, że główny bohater był na targach mechatroniki i po targach nocował u Angeli od świecącego na niebiesko kota (wiem, że to błąd, ale i tak co się pośmieję, to moje) i królików. Nauczona doświadczeniem uznałam, że ta Angela to musi być któraś z księżniczek. Albo jej kot. Koty raczej nie świecą. Tylko no... Angela w ogóle nie wraca. Chyba że jednak była Luną wyżerającą ludziom zawartość lodówki. Jeśli tak, to należałoby te wątki połączyć, jeśli nie, to w ogóle wyciąć Angelę i targi. Szczególnie, że tu nocuje u koleżanki na chacie, tu siedzi u siebie i budzą go nocne odgłosy? Po co, dlaczego? Ale no, tuli Lunę z lodówki, robi jej foty (trochę dziwna reakcja jego i Luny - ja bym zabiła za ruszanie mojego żarcia, ale to ja) (za tulenie też bym zabiła). Budzi się nazajutrz, odkrywa, że to jednak nie był sen. I chciałby opowiedzieć o nim Dairinn (kto to jest?). Ogółem trochę słabo wsadzać postaci, które nic nie wnoszą. To ok, że nasz bohater ma swój świat, znajomych, życie i w ogóle, tylko czemu to nie ma żadnego wpływu na fabułę? Ani nawet na jego kreację za bardzo nie ma. W każdym razie, na oceanie wyrosła sfera, mamy TCB i połączenie z Equestrią. Jeup, taka nieco niepołączona z resztą ta puenta. Ale! Styl jest dużo lepszy niż w poprzednich opowiadaniach z serii, żarty też są całkiem okej i choć trochę to bez sensu, to czytało się nawet przyjemnie. Dobra, ale jak to ewentualnie naprawić? 1A. Wywalić pierwszy akapit 1B. Zamiast pierwszego akapitu zabrać czytelnika na te targi i do tej Angeli, może w dodatku niech dzieje się tam coś dziwnego i niepokojącego, a ten kot serio się świeci, ponieważ to wszystko sen, a Luna zakradła się do niego by przeszpiegować ludzi 2. Ale jak szpieguje, to robi się głodna, więc wyżera żarcie z lodówki 3. Dodać jakąś reakcję podczas nocnego spotkania 4. Karteczka o pierożkach jest zabawna i urocza, ale niezbyt pasuje do fabuły, może niech ona mu to powie? I niech nie będzie żadnych zdjęć, żadnego dowodu poza brakującymi pierożkami. 5. Jakiś dłuższy czas, kiedy koleś zastanawia się, czy mu to się przyśniło, ludzie heheszkują, wszystko wskazuje, że jednak tak. 6. Sfera. Myślę, że tak byłoby lepiej. I nadal mogłoby być raczej komediowe. Choć mogłoby też nie. "ISS Celestia", co tu się zadziało? W końcu coś, co nie wygląda jak randomowa, poskładana z paru nie do końca dopasowanych scen i przyrushowana komedyjka. Styl jest dobry, klimat jest, TCB pełną gębą. Wstęp jest dość posępny i filozoficzny, przypominał mi niektóre fragmenty "Diuny". Narracja? Brzmi naprawdę dostojnie. Ogółem, czuć moc. Są drobne potknięcia, powtórzenia itd., ale ogółem jest wow, szczególnie jak spojrzy się na resztę serii. Niesamowity przeskok jakościowy. Potem mamy zarys historii świata i tego co się stało i jest spoko. Mamy formę opowieści, w której majestatyczny narrator opowiada historię jakby przemawiał do przyszłych pokoleń. I jest super. Choć rozbawiła mnie ta klitka. Ta klitka jest dwa razy większa od mojej klitki ;-;. Byłam uprzedzona, że pojawiam się w tym fanfiku, ale przeżyłam szok, kiedy odkryłam, że to ja jestem majestatyczną narratorką. I trochę skisłam - bo tego, ja nie jestem zbyt majestatyczna. Przez większość czasu. I nie jestem pomocnicą Dolara, ja mam tu przywilej łowiecki! (+ czasami Dolcze mnie karmi) Cahan to też mój nick jeszcze przedfandomowy i używany przeze mnie poza nim. Ja po prostu bardzo nie lubię mojego imienia. No i nie mam w zwyczaju tulić ludzi. Nie lubię kontaktu fizycznego. Btw. ludzkość z tego opowiadania jest zgubiona Ale wchodząc na poważniejsze tory i nie chichrając z lepszej wersji mnie, akcja toczy się dalej, bohaterowie trafiają na statek i lecą w kosmos, by ludzkość miała szanse na przetrwanie. I szczerze? Ta część fanfika jest gorsza, ale wciąż nie jest zła. Na pewno brakuje trochę informacji kim są Zbyszek i Sebastian. Dolar trochę też. Znaczy, wiemy, że Cahan była jego minionem i się znali, ale trochę mało. Ogółem przydałoby się nieco lepiej przedstawić chłopaków, bo są za bardzo w cieniu. W całej tej części brakuje też nieco napięcia i emocji, akcja jest za szybka - szczególnie w części notatki o samym locie i przed lotem. Ale mówię "nieco", bo wciąż jest dobrze. Pojawia się Diana i tu znowu czegoś brakuje - ciszy, emocji, spokoju. Sprzeczności. Lęku i wściekłości. Straty i niedowierzania. Mówiąc dosadnie - uważam, że opisy są tu za skąpe. Samą Dianę może też dałoby się wprowadzić lepiej - weszła i publiczność zamurowało. Diana prowadzi wręcz monolog i nie chodzi o to, że to złe, że wyjaśnia rzeczy i w ogóle. Ale po prostu wszyscy zniknęli. Myślę też, że kwestia innych światów wypadła sztucznie, po prostu zabrakło wyjaśnienia i wprowadzenia. Nawet nie musiałoby być długie. Parę zdań, dzięki którym klimat by zyskał. Dalej poziom znowu rośnie i taki zostaje aż do końca. "ISS Celestia" jest trochę jak takie klasyczne TCB z początków fandomu. Ale dobre klasyczne TCB z tamtych czasów. Jest nostalgiczne, klimatyczne i zwyczajnie dobre. Jestem ciekawa jak dokładnie przebiegał proces ponyfikacji, co się działo w biurach, czemu ludzkość kryje się po krzakach - znaczy, to brzmiało jakby był przymus, ale Cahan uznała, że któraś z księżniczek chciała im dać szansę. A to już brzmiało jakby całe połączenie się działo niezależnie od kuców, a te nawet jakoś na ludzkość nie naciskały w sprawie przemiany w taborety. Po prostu, ciekawi mnie cały proces i to, co było pomiędzy. I lore tego uniwersum. Dobra robota. Jedno z lepszych poważnych (i niepoważnych TCB) jakie miałam przyjemność czytać. Drobne potknięcia w formie nie psują przyjemności z lektury.
    2 points
  5. To tak, nadrabiam kupkę wstydu, bo jest event i odnalazłam zaginioną motywację. "Obecność" to dziwny fik i niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Ogółem, czytając go czułam się jakbym nagle przedawkowała melisę, ale nie tak trochę, tylko jakbym nagle odczuła całe 2 litry. Sam tekst napisany jest... znośnie. Takich grubszych błędów trochę jest, ale to głównie drobnostki i kwestia braku lub nadmiaru wielkich liter. Tam kaj być powinny, to ich nie było, a tam kaj nie miały prawa się znaleźć, to się pojawiły. Ale tego, zostawiłam komentarze w docsie. Ze stylem jest coś nie tak i to tu jest moja główna uwaga - czasami ciężko ogarnąć, co się dzieje, a sam tekst wydaje się być... poszarpany. Szczególnie na początku to strasznie raziło. Było tam dużo bardzo krótkich i prostych zdań, które czasami wydawały się niedokończone. Strasznie wybijało to z rytmu, niestety. Ale szczerze? Zważywszy na to, że od lat siedzisz w UK, to mnie to nie dziwi. Bo podobne problemy widuję regularnie u ludzi, którzy za często korzystają z języka angielskiego. Choć na ogół tworzą tasiemce, a nie szarpaną wieprzowinę . A sama treść... Bogowie rogaci, co tu się odwaliło, to ja nawet nie... A tak poważnie - na początku wszystko wskazywało na to, że dostaliśmy opowiadanie autobiograficzne, mocno skupione na postaci inspirowanej autorem lub po prostu na nim. I wiecie co? Okej, nie mam z tym problemu, tylko zastanawiałam się - dlaczego? Bo na tym etapie historii nie było to zbyt interesujące, szczególnie, że ta ma raptem pięć stron, a to dość mało i raczej nie wymaga aż takiego przedstawienia głównego bohatera. Znaczy, taki blok ekspozycyjny na ogół średnio sprawdza się nawet w wielorozdziałowcu, ale tam taki zabieg byłby bardziej zrozumiały. Ale self insert nawet okej - nie budził chęci natychmiastowego uduszenia go (a to wielki sukces), nie odwalał smętnych emo żali, ani nie malował się na super herosa, co to nie on... Tylko dalej nie do końca rozumiem czemu dostaliśmy całe jego backstory. Chodziło o plot twist? Szok? A może ten tekst, to miał być [Random]? Bo naprawdę, to, co dostaliśmy to rozwinięcie z 0 do 100 w pół sekundy. I tak w jednej chwili Darth Evill smali cholewki do Diany, niby po cichu, ale już randkują, więc widać, że dobrze mu idzie. Okej, trochę na tym etapie było to moim zdaniem nieco niezręcznie napisane, ale hej, w sumie nie wiem jak to jest, nigdy nie szłam w konkury do żadnej panny. Ale dobra, Diana przejmuje inicjatywę i miałam takie "jesteśmy w dziale ogólnym, nie będzie seksów, ale dokąd to właściwie zmierza?". Idą do niego na chatę i w tym momencie z szafy wychodzi magiczna babcia okazuje się, że Diana ma męża i dziecko. Poczułam się jakbym oglądała meksykańską telenowelę, takie to było nagłe i dziwne. A potem okazało się, że Diana to Pinkie Pie (no przecież, imię w końcu tak jakby znajome). Mamy platoniczne tulenie, zdecydowanie za krótką wymianę zdań między bohaterami i niezbyt satysfakcjonujące zakończenie. Po prostu fanfik jest za krótki. Zdecydowanie za krótki i moim zdaniem lepiej sprawdziłby się jakby był parę razy dłuższy, pokazał nam znajomość Dartha i Diany (zamiast ją streszczać), przedstawił bohaterów w akcji, szczerą rozmowę na koniec wydłużył na parę stron i doprowadził ją dokądś. Bo ja powodu odwiedzin Pinkie w ogóle tu nie kupuję. Pokazała mu, że magia przyjaźni istnieje, lecąc z nim w ślinę i chadzając na randki. Ktoś złośliwy (ale na pewno nie ja, co to, to nie...), powiedziałby, że chyba magię friendzone'u. Ja wiem, że to Pinkie i ona jest nieco bezmyślna, dziwna oraz chaotyczna, ale to było takie... Masz męża i dziecko, nie mogłaś z nim chodzić na kręgle i grać w multi, a nie się całować i randkować? On też jakoś wyjątkowo spokojnie i na luzie do tego podszedł. I to jest mój główny zarzut. Naprawdę nie ogarniam, co tam się wydarzyło. Ani czemu. Ale czy było tak źle? Nie no, główny bohater napisany nawet okej (nie licząc tego jak na luzie podszedł do tego, że jego obiekt westchnień jest kucykiem, mężatką z dzieckiem i go uwiódł by pokazać mu magię przyjaźni). Plus też za dystans do siebie. Opisy nie były też najgorsze, ale styl je nieco zabił. Ogółem to wydłużenie tego tekstu minimum pięć razy, by pewnie rozwiązało wiele problemów. Bo fanfik wygląda jak sklejka różnych elementów i scen. Ale brakuje gładkości i połączenia. No i coś, o czym wielu pisarzy zapomina: nie mów, pokaż. Daj się wykazać postaciom i światu w akcji, zamiast coś bezpośrednio tłumaczyć. Zostaw czasami jakieś drobne i mniej drobne niedopowiedzenia, bo tajemnica jest tym, co jara ludzi. W sumie ciekawi mnie jak wyglądałby remake "Obecności". Reszta fików w następnym odcinku "Cahan masakruje komentuje".
    2 points
  6. Czasem na naszej życiowej drodze doświadczamy dziwnych i niewyjaśnionych zjawisk. Kilka z nich opisane zostały w opowiadaniach poniżej. "Obecność" jest pełnoprawną częścią większego multiwersum i dopełnieniem świata TCB, który możecie poznać w opowiadaniu "Avatar". Dwie pierwsze części tyczą się przygód Darth Evilla i są bezpośrednimi prequelami "Avatara". Każde następne opowiadanie ma swojego unikatowego bohatera. Zazwyczaj są to ludzie, których spotkałem na swojej drodze fandomowej. Może i Ty znalazłeś/aś się w jednym z opowiadań? Zapraszam do lektury. Obecność Powrót do Equestrii Obcy Świat Twilight Sparkle Poniedziałek Dotyk Motyla Encounter Przebudzenie Gra o Płot Herbata ISS Celestia Ostatni z Nas
    1 point
  7. Ten fanfik jest głupi. Jest też zabawny. Też kompletnie nie próbuje udawać, że jest po prostu krótką, randomową komedyjką, mieszczącą się w dwóch scenach, kilku wtrąceniach i ledwie nieco ponad 300 słów. Tak, forma to kompletny chaos, czysty eksperyment. Jest to słabo czytelne, a przy tak krótkiej treści wygląda jakby ktoś po prostu napisał losowe fragmenty tekstu w losowych miejscach kartki. Tak, niektóre z tych dowcipów mogą się wydawać czerstwe (ja osobiście chichotałem). Może to wyglądać w rezultacie dosyć słabo. I szczerze, nie obchodzi mnie to. Ten fanfik jest tak krótki, że mogę mu wybaczyć bardzo wiele. Nie ma bowiem nic gorszego niż komedia, która ma już kilka tysięcy słów i która nie jest w stanie w tych kilku tysięcy słów zawrzeć żarty i komedię w sposób wystarczający. Komedia w której czytelnik czyta, czyta i czyta próbując znaleźć ten dowcip, przebijając się przez meh opisy. A tutaj prosta sprawa, 300 słów i szafa gra. Żaden żart nie był śmieszny? Przynajmniej fanfik nie zmarnował czasu. A mi osobiście jeszcze co poniektóre się spodobały - w rezultacie na względnie niewielkiej treści mamy wysokie natężenie komedii. Coldwind w rezultacie odniósł sukces jako autor tej komedii. Naprawdę mi się podobało. Oryginalnie chciałem napisać recenzję, która jest dłuższa od fanfika ale mi się nie chciało (zabrakło mi tylko 100 słów). W każdym razie - gorąco polecam, nawet w najgorszym wypadku nie będzie straty, a jeśli jeszcze fanfik rozbawi to już w ogóle sama przyjemność i zysk z lektury.
    1 point
  8. Wreszcie wracam z powrotem do czytania Kresów i teraz zderzam się z “Spełnianiem życzeń” (najnowsza wersja). Ogólnie można by zaczać od tego, że Hoffman w pewnych aspektach się kompletnie nie zmienia - ma bezbłędny warsztat (dostrzegłem zero błędów, poza kilkoma nieprzyjętymi sugestiami, oj oj), świetne opisy i bardzo dobry klimat. Nie mam specjalnie porównania bo nie jestem generalnie wielkim miłośnikiem gatunku i dużo obyczajówek nie czytałem, ale zaryzykuję stwierdzenie, że Hoffman naprawdę jest mistrzem tego gatunku. Będzie wyjątkowo nieco więcej spoilerów niż zwykle, bo opowiadanie, nie powiem, całkiem zaskoczyło. Ogólnie, fanfik (jak i całą serię) dalej gorąco polecam fanom wszelkiej obyczajówki i podejrzewam, że również nie-fanom obyczajówek ma szansę się spodobać. Mam nadzieję, że tym razem minie mniej czasu przed kolejnym moim komentarzem. Potwierdzam też stwierdzenie, że dalej Kresy prezentują tendencję wzrostową. Jak dobrze pójdzie, za kolejne opowiadania spróbuję się zabrać w nie tak długim czasie.
    1 point
  9. W ramach odrdzewiania się o długiej przerwie postanowiłem na szybko przełożyć dwa króciutkie fanfiki autorstwa Equimorto. Jako pierwszy wrzucam taki, gdzie Księżniczka Luna jest martwa. Znowu... Oryginał Princess Luna is dead. Again. Tłumaczenie Księżniczka Luna jest martwa. Znowu. Opis: "Księżniczka Celestia była pewna, że to będzie doskonały dzień. Słońce świeciło na niebie, ptaszki śpiewały i nic nie mogło pójść źle. Przynajmniej dopóki nie dostała ponurych wieści dotyczących swojej siostry. A wydawało się jej, że ostatnim razem postawiła sprawę jasno." PS: Od razu odpowiadam na spodziewane i słuszne zarzuty, że tłumaczę inne rzeczy a nie te na które niektórzy (chyba) jeszcze czekają. Owszem, to prawda, jednak do nich też ostatnio wróciłem. Planuję kolejno zamykać pootwierane projekty, których mam masę - zacząłem od Aleo he Polis! i mam nadzieję, że dalej pojawią się też te tłumaczeniowe.
    1 point
  10. Tłumaczenie z 2018 roku, w 2020 @Sun rąbnął łopatą, a tym razem, w 2022 robię to ja i wyciągam fanfika z limbo. Czy było warto? Trochę tak. To fanfik jednego dowcipu, dosyć oczywistego, taka mała drobna i przyjemna komedyjka. Trzeba wręcz to podkreślić - ten fanfik jest bardzo, bardzo krótki - w tłumaczeniu zamyka się równo w 1000 słów jakby powstał na jakiś naprawdę rygorystyczny konkurs fanfikowy na MLPPolska. Gdyby to był fanfik jednego dowcipu rozwleczony na dłużej, to mogłoby to boleć, ale w takiej formie jakiej jest, zwartej i “to the point”, to zwyczajnie działa. Miła, króciutka komedyjka. Na błyskawiczne, kilkunasto minutowe czytanie - jak najbardziej polecam.
    1 point
  11. Pojawiły się informacje o drugim zeszycie komiksu MLP G5. https://www.equestriadaily.com/2022/03/my-little-pony-generation-5-2.html Okładki: Opis: Nowa przygoda trwa nadal! Dołącz do mane5 i ich zaufanego pomocnika Cloudpuffa podczas ich eksploracji nowej Equestrii znanej z filmu Netflixa. Misja odzyskania kryształów zjednoczenia prowadzi ich do miejsca, którego nawet nie śnili zobaczyć - starożytnego miasta Canterlot! Jednak znajoma postać kryje się w cieniach i ma tylko jedno zadanie: powstrzymać magię na dobre! Premiera zaplanowana jest na 18 kwietnia.
    1 point
  12. Chciałbym gorąco wszystkim podziękować za komentarze, w swoim czasie spróbuję się do nich szerzej odnieść. Powodem dla którego ostatnio tego nie robiłem był fakt, że byłem mocno przytłoczony różnymi rzeczami, czy to pracą irl, czy właśnie pracą nad kontynuacją Koła Historii (już nie wspomnę o pandemii i ostatnio tym co dzieje się za wschodnią granicą). Jeszcze raz, jestem bardzo wdzięczny i spróbuję się odnieść jeśli nie teraz, to w najbliższym czasie. A teraz clue programu... Według historii google.docxa, pracowałem nad tym od kwietnia 2021. Koło Historii jako seria chociaż otrzymała wiele rozdziałów i kilka one-shotów, które bardzo rozbudowały świat dominiów Nieśmiertelnych, to główna oś fabuły całej serii nie ruszyła za specjalnie do przodu. Po miesiącach obmyślania, pisania i potem poprawiania wreszcie to się kończy, a "koło historii rusza do przodu". Z wielką przyjemnością chciałbym ogłosić publikację kolejnego wielorozdziałowca w ramach tej serii. Od autora Krwawego Słońca, Twarzą ku Słońcu oraz serii Koło Historii Pre-read i art: @Cahan Korekta: @Gandzia Ostatni Argument [Wojenny] [Violence] [Dark] [???] Prolog - Anioły Zagłady Interludium - Rada Wojenna Rozdział I - ??? (Soon) Opis Opowiadania: Sauriańskie miasto C'tis zbuntowało się przeciwko prawowitej władzy Nieśmiertelnych. Wojownicy z całego świata, pod wodzą Luny - Tej, Która Tka Los, przybyli by zgładzić rebelię. Wśród nich znaleźli się rycerze Ellenois prowadzeni przez Irę Auranti. Choć milion zgromadzony pod sztandarem Harmonii powinien zagwarantować łatwe zwycięstwo, to tajemnicza istota na szczycie Czarnej Wieży ma na ten temat zupełnie inne zdanie... Uprzedzając potencjalne pytania. Znajomość reszty serii do rozumienia i czerpania przyjemności z tego fanfika jest potrzebna, ale nie od razu. Prolog, Interludium i jeszcze pewnie Rozdział I jak wyjdzie, będzie można przeczytać mniej więcej w ciemno (oczywiście, gubią się smaczki, nawiązania i pole do spekulacji, ale co do zasady przeczytać można). Dalej jednak znajomość reszty serii jest wysoce wskazana. W najbliższym czasie, właściwie przez cały rok, nie będę pisał nic poza Ostatnim Argumentem. Życzę przyjemności z lektury. Pozdrawiam
    1 point
  13. Po zjednoczeniu wszystkich ras kucyków Sunny i Izzy postanawiają zrobić coś szalonego, zapisać się do gwardii pegazów. Po przybyciu do Zefirowych Wzgórz kierują się w stronę koszar w wiadomym celu. Poborowy na wejściu mówi: -Witajcie jeśli chcecie się zapisać do naszej gwardii to musicie powiedzieć nam, co potraficie zrobić pożytecznego? Ja potrafię zjednoczyć ze sobą wszystkie kucyki w wspólnym celu - mówi Sunny. -Nieźle. A co Ty potrafisz? - typa drugiego. -Ja potrafię zrobić bulbulator. -A co to jest? -Proszę o kawałek blachy i szklankę wody to pokażę. Otrzymała to, o co prosiła, wzięła blachę i podrzucając ją przy pomocy rogu zrobiła w niej dziurki, zalała to wodą i mówi: -Robi bulbul? No to bulbulator! Zirytowany poborowy: -Ty głupia jesteś, będziesz hańbą dla wojska! I wyrzuca blachę przez okno. Po chwili przychodzi kapitan gwardii: -Co za osioł wyrzucił nowy bulbulator!?
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...