Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04/24/13 we wszystkich miejscach

  1. ...Nienawidzę was. Dobra. Zefir, narysuje ci trzy, zdecyduj które chcesz. Potem napisz. NIE NIE NARYSUJE WSZYSTKICH 55 Z TWOJEJ LISTY. Resztę rysnę na pewno. TAK TOBIE TEŻ SOLI. Dobra, wrzucam wg. kolejności zgłoszeń: Soli: CyGRUZ: Nie zdefiniowałeś jak ma wyglądać, więc łapaj. "Gronostaj" Władca czegośtam: Google czyni cuda. Yarwę (bo były 2 zgłoszenia, podobne) EDIT: DOBRA! XYZU, RYSNE OKOŁO 3-5 Z TWOJEJ LISTY. Z resztą się fakaj D:
    2 points
  2. Mam taki luźny pomysł. A co, jeśliby gdzieś w dziale pojedynków zrobić, powiedzmy, wątek kantyny/karczmy dla wojowników? Tam właśnie postacie arenowiczów (np. biorący udział w zbliżającym się turnieju) mogliby spotykać swoich przeszłych lub przyszłych przeciwników, pogrozić im, wypić za dobrą rywalizację, wstawić opis jak to przekupują pracownika areny by poluzował jedną z kolumn... Dałoby się zrobić z tego przepyszne uzupełnienie dla pojedynków. Wyobraźmy sobie takiego Wiecznego Chłopca Zegarmistrza pijącego z takim Ambrożym Coufee Matalosa! Karczma, jak to karczma, rządziłaby się swoimi prawami. Ale np. nie możnaby wszczynać bójek - bo od tego jest arena. Przydałoby się też to takim użytkownikom, którzy chcieliby nadać postaci wymyślonej do pojedynkowania się odrobinę więcej osobowości. Albo dla tych, którzy chcieliby spotkać w rzeczonej karczmie postać bitewną innego usera... chociażby by poprosić o autograf! Drugim pomysłem, jaki wpadł mi do głowy, jest zrobienie działu TRYBUNY, w którym użytkownicy, jeśliby chcieli mogliby zakładać tematy w których komentowaliby publicznie jakiś trwający aktualnie pojedynek. Dlaczego nie moderatorzy? Ażeby ich odciążyć, bo całe przedsięwzięcie pojedynków już jest wymagające. Dlaczego w ogóle to robić? Na przykład aby zaangażować większą ilość osób, nie tylko tych, którzy się magiotłukują. Albo by dać obserwatorom turnieju możliwość pisania na świeżo swoich wrażeń i przemyśleń, przewidywań jak to się potoczy, a nie tylko oceniania na koniec.
    1 point
  3. Mamuśka pewnie powiedziała coś losowo. Co do rodziny to i tak i nie. Z jednej strony fajnie bo wyobraź sobie takie urodziny! Ale z drugiej... Moja kuzynka zabujała się na zabój w Big Macu. Dasz wiarę? Dopiero Apple Cider ją uświadomiła. Miesiąc wysłuchiwałam "dlaczego nie nazywa się Big Apple???" A co do znaczka. No skoro nalegasz... najpierw daj piątaka! W euro! -Nie przesadzaj! Chciałam zarobić ci na batonika. Nie to nie. A co do historii. Zdobyłam go jakoś tak w szkole podstawowej. Pewnego dnia, na wycieczce szkolnej odwiedzaliśmy cukiernię. W jakimś rondlu bulgotało coś, co pachniało wspaniale. Chciałam polizać, ale kucharka odepchnęła mnie w ostatniej chwili: "Chcesz spalić sobie język?" Nie upilnowała jednak klasowych idiotów, którzy założyli się o to, kto wciągnie nosem więcej cynamonu. Tak czy siak wykorzystałam ten moment i wrzuciłam moje jabłko do bulgoczącego czegoś gdy nikt nie patrzył. Wyciągnęłam je widelcem. Kucharka miała rację. Jabłko ostygło dopiero po powrocie, wyglądało trochę inaczej i było strasznie twarde... Ale jakie dobre! Gdy je zjadłam ktoś powiedział, że mam coś na zadzie. "Cynamon?" - Zapytałam. "Nie... jakieś... marakasy... z jabłek". Od tej pory eksperymentuję z jabłkami. Wow! Twoje pytanie było tak fajne, że jeszcze nigdy nie napisałam nic tak mądrego!
    1 point
  4. W Wiedźminie w "Ostatnim Życzeniu" Velerad mówi: "najbardziej strzygowata strzyga" - definitywnie przypomina to styl mówienia Pinkie Pie
    1 point
  5. Postanowiłam spróbować drugi raz. Doświadczenie: Mam kilka sesji, ale doświadczenia brak. Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Podróż w czasie, Silent ponyville, przygoda w dżungli, Equestria. Dlaczego ty? Ponieważ uwielbiam pisać. Kręcą mnie różnego typu opowiadania i sądzę, że warto spróbować. Wady, zalety( swoje oczywiście): Zalety to: - Pogodność. - Rospisywanie - Bójna wyobraznia. Wady: - Wrażliwość Kontakty: e- mail [email protected], PW. Przykładowe własne opowiadanie: YanHoover. Czrna klacz( Moja OC) o imieniu Ruffian przechadzała się po torze. Rozmyślała o nadchodzącym wyścigu z Blue flower. Była to przemoądżała klacz wyścigowa, koloru sierści była niebieskiego. Ruffian nie cierpiła jej bardzo. Nagle na tor weszła ta właśnie klacz. Na jej twarzy malował się triumf. Swiadczyło to o tym, że wygrała wyścig. Szła powoli, z uniesionom głową, stąpając jak księżniczka wysoko unosząc kopyta. Kiedy zauważyła Ruffian saczeła iść w jwj kierunku. Po chwili stała koło czarnej klaczy. - Cześć, smoło! Co tam u ciebie? - Spytała złowieszczo. - Dobrze. A u ciebie? - Spytała Ruffian zaciskając zęby. - Świetnie! Ja przynajmniej nie potykam się na czterech nogach. - Zakpiła Blue. - A ja przynajmniej nie myślę że wygram i jestem paniusią! - Krzyknęła zdenerwowana. - Ojej poskarrzysz się mamusi? - Nie! Zaraz cię walnę! - No to dawaj! - Powiedziała Blue. Zaraz jednak Ruffian kopnęła ją z całej swojwj siły. Ze złości zmieniła się w wilka. Zaczęła gryść Blue. Niebieska klacz zaczęła płakać, wyrwała się od czarnego wilka i kulejąc uciekła z toru. Ruffian znów zmieniła się w kucyka i spokojnie ruszyła kłusem do domu. Kiedy wyszła z toru, zauważyła, że za rogiem ulicy Świdrowej coś się porusza. Ruszyła za tym czymś. Cień niby duch biegł i skrencał co chwilę tak, że Ruffian o mały włos nie wyleciała z trasy. W końcu zatrzymał się i zniknoł. Ruffian stała zdezorientowana. Stępem poczęła iść w kierunku domu. Kiedy do niego doszła przejżała się w lustrze. Na nim pojawiały się różne kolorowe kształty, które zaczęły zmieniać się w sylwetkę kucyka. Ruffian poznała w nim pink cup swoją dawą trenerkę. Klacz ta była smutna, z powodu niesprawiedliwości, która miała znaczenie w 1820. Ta klacz od dawna nie żyła. Dla Ruffian była bardzo ważnym kucykiem, gdyż ona pokazała jej jak się biega. To ona była jedną z jej przyjaciółek, gróbo starszą. - Cześć Ruff! Dawno żeśmy się nie widziały. - Powiedziała różowa klacz. Nigdy nie mówiła do Ruffian po pełnym imieni, tylko Ruff. - Słuchaj, pomogę cie, tylko wypełnij moją przysługę. - Jaką? - Spytała zdziwiona, ale jednocześnie i szczęśliwa klacz. - Wiem że masz kłopot z tymi nogami, więc musisz mi pomóc. - Ale jak?! - Krzyknęła Ruffian, ale różowa klacz zaczęła znikać, a w krótce zniknęła całkiem. Przerażona Ruffian zaczęła myśleć nad zagadką i próśbą. Zaczęła się pakować. Pomyslała, że pojedzie do Manahettanu miejsca życia tej klaczy. Zamówiła wózek przypięty do sztucznego kuca mechanicznego. Następnego dnia pojechała. Wóz przejeżdżał przez różne tunele. Właśnie przejeżdżał przez najdłuższy z nich, kiedy klacz ujrzała wyjazd. To co ujżała zmroziło jej krew. Tam gdzie wyjechała panowała zima! Ze zdumieniem wpatrywała się w śnieg. - Jej! - Krzyknęła. Nagle Wóz wpadł w poślizg i wypadł z drogi. Ruffian długo leżała na śniegu. Ktoś nadjechał jednak. Był to kuc starszy od czarnej klaczy. - Pomóc pani? - Spytał ogier. Za nim w wozie siedziała skólona cicho mała klaczka. Miała może z 8 lat. - Jeśli nie sprawię kłopotu. - Powiedziała. Ogier wysiadł i pomógł jej wstać. Następnie pomógł Ruffian wsiąść. - Dziękuję. - Odparła i uśmiechnęła się słabo. Było tam bowiem bardzo zimno. Jechali jeszcze godzinę. Potem pojawiła się farma. - Chce pani u nas przenocować? - Spytał ogier. - Nie chcę się wpra... Niech będzie.- Powiedziała. Ogier mieszkał sam. Następnego dnia Ruffian dowiedziała się, zę znajduję się w roku 1820! Ogier nie zdradzał jej jednak, kim była młoda klacz. Ruffian chciała wiedzieć. - Kto to był? - Pytała,ale ogier albo nie odpowiadał, albo mówił że nieważne. Pewnej nocy położyła się spać. Nie mogła jednak. Nie potrafiła. Od dłuszego czasu podejrzewała, że sąsiad ogiera jest czarnoksiężnikiem. Nagle usłyszała szczekanie psa. Wstała i podeszła do okna w pokoju gościnnym. Tam zobaczyła psa, ale potem pojawił się jakiś cień. Okno poruszyło się i uderzyło o ścianę. Cień popatrzył na okno. Po chwili Ruff poczuła, że stoi na cmentarzu. Nagle cień uniósł ją w powietrze i rzucił nią o nagrobek. Zemdlała. Kiedy się obódziła była w grobie.
    1 point
  6. Nie. Tylko gronostaje.Hm...opłatą niech będzie repka za posty ? Stachulu, smok już był, ale jak chcesz to moge dać kolejnego.
    1 point
  7. Wbrew pozorom, jest to podanie Powinni mnie już wezwać... Siedziałem w typowej poczekalni. Parę tanich aluminiowych krzeseł, jakiś stolik z kolorowymi magazynami sprzed dwóch lat. Normalnie poczytałbym coś dla zabicia czasu, ale dziś zbytnio się denerwowałem. Podanie leżało na eleganckich, wyprasowanych z samego rana spodniach. Trochę bałem się, że spadnie z moich kolan, ale ręce tak mi się pocą, że w dwie sekundy miałbym tylko mokrą kartkę - a to źle wygląda. W końcu zostałem wywołany. Wstałem gwałtownie. Zdenerwowanym szybkim krokiem podszedłem do drzwi. Głęboki wdech. Dasz radę. Wszedłem do gabinetu. Ściany były pokryte boazerią, z koloru wyglądającą na heban, posadzka tak wypolerowana i nawoskowana, że mógłbym się w niej przejrzeć. Wszędzie wisiały dyplomy, na paru półkach błyszczały złote nagrody i gdybym miał lepszy wzrok, może bym przeczytał za co. Ale pomimo tylu wspaniałości, to zwykłe, lecz eleganckie biurko na szafirowym dywanie, a w zasadzie osoba siedząca za nim, przyciągało uwagę petenta. Ten facet był tylko parę lat starszy ode mnie. Widać, że jest na tym stanowisku od dawna i czuje się ty dobrze, gdyby nie to, że patrzył na mnie pytającym wzrokiem, uznałbym go za naturalną część gabinetu. Tak jak ja, ubrany był w garnitur, tyle że jego był szyty na miarę, dopasowany do ciała, sprawiający, że wyglądał poważnie i można nawet by rzec: majestatycznie. A ja? Na grzbiecie jakiś śmieszny garniak z odzieżowego, trzęsę się jak osika, a napociłem się tyle, że zaraz pewnie dostanę odwodnienia. Podszedłem do biurka, wstał wyciągając w moją stronę rękę. - Black Scroll - przedstawiłem się, ściskając jego dłoń. Miał pewny chwyt, trafiłem na człowieka z charakterem. Cholera już po mnie. - Nicolas Dominique - odpowiedział, chociaż to już wiedziałem, bo na biurku widniała tabliczka z jego imieniem. Usiedliśmy - on pewny siebie na obrotowym, biurowym fotelu, ja na starym krześle, które niebezpiecznie skrzypnęło, gdy posadziłem na nim swoje cztery litery. Położyłem podanie na biurku, przodem do być może mojego przyszłego przełożonego. Wziął je i zaczął czytać. Na twarzy nie drgnęła ani jedna zmarszczka, żadnych zmarszczeń brwi, unoszenia się kącika ust, nic. Pewnie nieźle radził sobie grając w pokera. Odruchowo rozejrzałem się. Mój wzrok przykuła jedna statuetka - pozłacana Luna z symbolem New Lunar Republic, w pozie wyrażającej jedno "Atakować!". Podpis brzmiał: "Za kompozycję znakomitej muzyki do wielokrotnie nagradzanej sesji..." - Panie Black Scroll - natychmiast odwróciłem głowę w stronę Nicolasa. - Pańskie podanie jest trochę inne niż pozostałych. Przerażało mnie jak jego głos był pewny siebie i pozbawiony emocji. To co powiedział nie był zniesmaczeniem, że jakiś kretyn poszedł inną ścieżką niż cała zgraja. Nie brzmiało też jak miłe zaskoczenie. Może to robot? - Tak - uśmiechnąłem się niepewnie. Mogłem przysiąc, że spociłem koszulę aż tak, że bardziej sucha byłaby, gdybym wlazł w niej do basenu. - W tej pracy liczy się oryginalność, prawda? - Prawda. - odrzekł spokojnie. - Zanim jednak przejdziemy do tej części, gdzie opowie mi pan coś ciekawego, mam do pana kilka rutynowych pytań. - Oczywiście - odparłem starając patrzeć się mu prosto w twarz. No, chociaż spróbuj mu pokazać, że się nie boisz. - Najpierw pytanie czysto techniczne - jakie ma pan doświadczenie? - Więc... - idioto, nie zaczyna się zdania od 'więc'! -... od 6 lat uczestniczę w sesjach RPG, te typu PBF tylko 4. Jeśli chodzi o mistrzowanie, to też od 4 lat - na forum, jak też prowadząc normalne sesje 'papierowego' RPGa. Pokiwał głową. Prawda, staż niemały, ale też nic nadzwyczajnego. - No i grałem w parę cPRGów w swoim życiu - wyrwało mi się. Chyba nie zwrócił na to uwagi, bo dalej wpatrywał się w moją kartkę. - Nie napisał pan jednej rzeczy, więc teraz spytam - cholera! - jakie realia oprócz Equestriańskich Przygód może pan nam zaproponować? Wyliczyłem wszystko w głowie. Teraz zdałem sobie sprawę, że nie ma tego tak dużo. - W to co grałem i mistrzowałem, czyli Dungeons & Dragons, Warhammer Fantasy, Neuroshima, Star Wars. Oczywiście - szybko dodałem - jestem przekonany, że mógłbym prowadzić sesje w świecie Elder Scrolls, Fallouta oraz Mass Effecta. Do tego dochodzą sesje w naszym świecie z odległych czasów, czy to fronty drugiej wojny światowej, czy ucieczka z więzienia, pomysłów mam mnóstwo. Będę także otwarty na propozycje graczy - niczego nie wykluczam, warunek jest jeden - muszę się czuć pewnie w danych czasach czy uniwersum. Pomimo drobnego jąkania, byłem dumny ze swojej odpowiedzi. Jednak nie było tak źle. Może nawet mam szansę? Nie bądź zbyt pewny siebie - konkurencja jest spora. - Mhm - znowu lakoniczna odpowiedź. Może dorzucę jeszcze jakieś uniwersa? Nie, to są te, w których siedzę na tyle dobrze, że spokojnie wymyślę jakąś historię. Nie wolno przesadzać. Chwilę panowała cisza, wobec czego dyskretnie spojrzałem na pozłacaną Lunę. Fajnie byłoby mieć coś takiego we własnym pokoju. - Dobrze. Teraz nieco trudniejsza część - odezwał się nagle. - Prosiłbym, aby krótko przedstawił mi pan swoje zalety i wady jako Mistrz Gry. Tutaj trzeba ostrożnie. Jak najwięcej, ale nie można przesadzić z jednym, ani z drugim. Za dużo wad równa się nieprzyjęcie, za dużo zalet oznacza, że jestem bubkiem, który przecenia swoją wartość. - Zalety i wady? Może zacznę od wad - podobno ludzie bardziej pamiętają nasze ostatnie niż pierwsze słowa. - Zdarza mi się rzucać żartami, które są wielce nieklimatyczne, czyli nawiązujące do popkultury. Staram się tego unikać, ale różnie bywa. Przywiązuję chwilami zbyt wielką wagę do tzw. fluffu. Chodzi o wyczucie klimatu, odgrywanie postaci i wydarzeń pasujących do wybranego uniwersum. Nie lubię jak taki wieśniak w Warhammerze zaczyna wertować księgę w poszukiwaniu wskazówek. W końcu wieśniacy są stylizowani na średniowiecznych chłopów, którzy nie umieli czytać. - posłałem niepewny uśmiech w stronę Nikolasa. Zdarza mi się - kontynuowałem - Opuszczać dom na dzień, dwa i pozostać poza zasięgiem internetu. Wtedy nie mogę odpisywać. Ale informuję o tym wcześniej - zapewniłem. Dobrze, jeszcze jakieś wady? - I oczywiście, chwilami, moja konstrukcja zdań jest... - zrobiłem krótką przerwę szukając słowa. - ...swoista. Z tego co kojarzę jest poprawna, ale po prostu niektórych to razi. Zorientowałem się, że Nicolas patrzy na mnie. Czułem jak jego spojrzenie przewierca mnie na wylot. Powiedziałem coś złego? - Może teraz przejdę do zalet - przełamałem krótką ciszę. - Daję graczom dużo wolności. Znam wielu Mistrzów Gry, którzy potrafili karać gracza, za niepodążanie "tą jedną, jedyną i prawdziwą ścieżką". Tak nie można robić, po to się właśnie prowadzi RPGa, żeby gracz mógł zostać kimś kim na co dzień nie jest. Oczywiście graczom nie należy się ZA DUŻO wolności - wyszczerzyłem zęby. Błyszczały, ponieważ wyszczotkowałem je dziś jeszcze dokładniej niż zwykle. - Bazuki z kieszeni, stara sztuczka z mechem w lesie... Nie ze mną te numery. Dbam o ortografię, przecinki, ale to powinno być oczywiste. Co jeszcze... - podrapałem się po brodzie. - ...coś co dla mnie jest oczywiste, a dla paru mistrzów, z którymi grałem nie bardzo. Jak zacznę komuś sesję, to choćbym miał chodzić po ścianach i gryźć drewno, będę mu ją prowadził. To jest taka umowa niepisana między mną, a graczem. Skoro zaczynamy razem przygodę, to mamy dla siebie tyle szacunku, że razem ją kończymy. Ja nie zostawiam swoich graczy - położyłem nacisk na ostatnie zdanie. Pokiwał głową. Chyba dostałem kolejny punkt. Stołku GMa, nadchodzę! - To jeszcze nie koniec pytań - chyba zauważył moją pewniejszą minę. - Kolejne pytanie, które jest tak proste, że pewnie zbije cię z tropu: Dlaczego akurat pan ma zostać MG? Fakt, zbiło mnie z tropu. Prawdę mówiąc, zatkało mnie. Dlaczego ja? Co mam powiedzieć "bo chcę", "bo jestem lepszy niż inni"? To jakiegoś rodzaju test. Muszę uważać co mówię jeszcze bardziej. - Za mną może przemawiać fakt, że dobrze mistrzuję. Jestem kreatywny i nie brak mi pomysłów. Moi gracze zawsze byli zadowoleni z wymyślanych przeze mnie przygód. No i patrząc na podanie - wskazałem niedbale na kartkę w rękach Nicolasa. - widać, że staram się, że chcę. Czy nie taki powinien być dobry Mistrz Gry? Rzeczone podanie powędrowało do szuflady biurka. - Bardzo dobrze, panie Black Scroll. Jeszcze bym prosił o jakiś kontakt do pana. - Oczywiście. Numer gg to 1-2-4-4-6-3-7 - dyktowałem, gdy Nicolas zapisywał kolejne liczby. - A mail to: [email protected]. - Fantastycznie. Teraz prosiłbym, żeby pan opowiedział jakąś krótką historię. Byle własną. I o ile można, improwizowaną. Chodzi mi o test kreatywności. Ma pan - spojrzał na zegarek - pięć minut na przygotowanie się. Zamknąłem oczy. Chce fajną historię? Dobra, to ją dostanie! Wystarczyła minuta, żebym miał wszystko jako tako ułożone w głowie. Popatrzyłem na niego i zacząłem opowiadać. Mój umysł błądził po wyimaginowanym świecie, całkowicie zapominając o stresie. - Wystarczy - przerwał mi, klaszcząc parę razy. Nie prześmiewczo, raczej niedbale. - Może być - wstał. Zrobiłem to samo. - Dziękuję za poświęcony mi czas. Tak jeszcze, a propo tej statuetki - po raz kolejny zerknąłem na pozłacaną Lunę - uwielbiam pańskie Knowledge's External. - Bardzo mi miło - uśmiechnął się. Pierwszy raz od kiedy go widzę. - I tak poza tym, mówimy "a propos". Będziesz mądrzejszy z tą wiedzą na pewno. Podaliśmy sobie dłonie. To koniec spotkania. - Dziękuję za tą szczyptę wiedzy - odwzajemniłem uśmiech. Tym razem nie był on nerwowy. - Wzięliśmy to sobie z francuskiego - dodał. - Wyniki rekrutacji będą, jak będą. Proszę śledzić tablicę korkową na korytarzu. - Na pewno będę. Do widzenia panu - delikatnie się ukłoniłem i opuściłem gabinet. - Do widzenia, panie Black Scroll - usłyszałem za sobą. Zamknąłem drzwi i odetchnąłem z ulgą. W poczekalni widziałem innych, którzy będą składać swoje podania. Ja to miałem już za sobą. Teraz wystarczy poczekać.
    1 point
  8. 1 point
  9. Spóźnione witaj. I to bardzo, bardzo, bardzo (trzysta godziń później bardzowania) spóźnione.
    1 point
  10. Lista Grillo: Spoilerów mi się nie chce, wstawie potem. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. Jak chcesz. 1. 2. Reszta jutro, dzisiaj już nie mam czasu.
    1 point
  11. czyli jest dobrze tylko mam popracować nad tymi rzeczami które wymieniłeś no dzięki tak ogólnie jestem laikiem w rysowaniu to jest mój pierwszy raz dzisiaj rysowałem na forum
    1 point
  12. Ja chciałem powiedzieć, że może nie jest to jak u Dwaggiego, ale ja nie mam jednej bardzo potrzebnej rzeczy. Instynktu samozachowawczego. Albo mam tylko w śladowych ilościach. Jestem cały posiniaczony przez pyskowanie do licealistów. Na przykład jak raz licealista we mnie wbiegł zamiast go przeprosić jak każdy z piątej klasy powiedziałem "Jak chodzisz baranie?!". Mocno pobity z uśmiechem na twarzy (zawsze jak ktoś mnie pobije to się śmieje) wróciłem do domu zakrywając posiniaczone miejsca.
    1 point
  13. Ok, lista Soliego. Dużo tego więc lecą spoilery. Po kolei 1. 2. 3. 4. 5. <---- PACZEĆ. PRZYMUSOWO. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15.
    1 point
  14. Dobra, lista Xyza: Liczba odpowiada liczbie podanej w liście: 4. 11. 1. 12.
    1 point
  15. Chętnie obejrzę A tutaj parę artów z Johnem. http://media.screened.com/uploads/0/2731/546084-2009_saw_vi_006.jpg Troszkę duży więc nie wstawiałam, ale wygląda strasznie blado . No i oczywiście ta jego słynna lalka. Brrr...
    1 point
  16. Yarwa jak dowiem się jak wygląda to rysnę Smok:: Sanji: Luffy:
    1 point
  17. Dobra, Ajrę wyraził zgodę (żałuj mwhahahahah) Syrenek Kmiot Arjen W DALSZYM CIĄGU CZEKAM NA ZAMÓWIENIA.
    1 point
  18. Może i metody niezbyt miał właściwie, bo mordował. Ale przesłanie miał dobre, należy doceniać swoje życie , niewiadomo kiedy się je straci.
    1 point
  19. @Up Bez imion proszę bo zamkną temat Nie wiem czy to ten, ale google tak mówi więc chyba tak.
    1 point
  20. Nom, ale jednak te jego środki wychowawcze dla tych ludzi były troszkę przesadzone, ale cóż na tym polega film...
    1 point
  21. Dziękuję, naprawdę nie wiem co myśleć o tej postaci . Z jednej strony mnie przeraża a z drugiej po prostu mógłby służyć jako przykład dla ludzi którzy nie szanują życia.
    1 point
  22. Irytują mnie osoby, które na różnych forach, czy w komentarzach piszą rzeczy pokroju: "Przynosisz wstyd fandomowi" lub "Dajesz nam złe imię". Denerwują mnie również tacy, które wszędzie spamują kucykami i nakazują innym, aby to oglądać. A w razie negatywnej opinii zaczynają ich hejtować i pisać "MLP jest super i najlepszy i że masz go oglądać." Niektórzy też uważają, że wszyscy wokoło ich to zło najgorsze, a coś takiego jak przyjaźń z kimś kto nie jest Bronym jest niemożliwa. Bo tylko Bronies są dobrzy. To się głównie tyczy młodszej części fandomu, bo nie sądzę że ktoś starszy mógłby wypisywać takie rzeczy.
    1 point
  23. Danio, od razu zaznaczę ,że życzeń składać nie potrafię, ale życzę Ci z całego serca abyś jak najszybciej powrócił do zdrowia. Modlitwa nigdy nie zaszkodzi, wręcz odwrotnie, bo to Bóg jest i zawsze był najlepszym pocieszycielem i uzdrowicielem. Trzeba Mu mocno zaufać, wtedy w Jego imieniu na pewno sprostasz wszystkiemu! Bo cóż przeciwko Tobie, gdy Sam Bóg jest z Tobą? Trzymaj się, mocno tulimy Cię do serca!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...