Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 11/19/13 we wszystkich miejscach

  1. Temat był już wałkowany tutaj: http://mlppolska.pl/watek/7601-mlp-w-polskich-mediach/ Dlatego, że wszędzie znajdzie się jakiś idiota, który sobie coś ubzdura, więc dlaczego ktoś nie miałby wymyślić czegoś takiego? Cóż, duchowny też człowiek, a jak wiadomo są ludzie i parapety. A skąd się biorą tacy naśladowcy Natanka? Moim zdaniem po prostu chcą zwrócić na siebie uwagę, więc wymyślają takie głupoty, w które nawet sami pewnie nie wierzą.
    2 points
  2. Doszukują się szatana we wszystkim. Może próbują odwrócić uwagę od wzrostu liczby pedofili wśród księży? SOUTH PARK PRAWDĘ WAM POWIE (Odcinek Red Hot Catolic Love, czy jakoś tak) Wszyscy księża to pedofile, którzy podlegają władzy Królowej Pająków, która pojawia się raz na jakiś czas w siedzibie w Watykanie. BRZMI LOGICZNIE
    1 point
  3. Powiem tak temat tak zużyty jak cień do powiek , zawsze część kleru będzie widzieć wszędzie diabła nawet tam gdzie go nie ma, Bogu tylko dziękować, że jest to mniejszość, niestety tacy ludzie muszą sie czasem odezwać, aby dać upust własnej frustracji i paranoi. Ja ze swojej strony powiem jedno ja nawet widzę w MLP FIM, pewne chrześcijańskie elementy, bowiem każdy odcinek można dokleić do pewnej zasady Dekalogu lub przypowieści biblij np odcinek Magic Duel kojarzy mi się z opowieścią o Szymonie Magu - - Szymon Mag - św.Piotr Proste temat powinien wylądować w koszu
    1 point
  4. Też dorzucę swoje pięć groszy. "My little pony - friendship is magic". No właśnie przyjaźń to magia. Chyba nie od dziś wiadomo, że Kościół przestrzega przed wszelką magią. A w tym serialu niemal spływa ona z ekranu. O ile w starych bajkach jakie pamiętam z dzieciństwa magia jest jakimś tam dopełnieniem do fabuły. Tu natomiast jest siłą napędową świata przedstawionego. Twilight poświęca swoje życie studiami nad magią, jest to praktycznie podstawowa jej umiejętność. w jednym odcinku używa czarnej magii. Nie wiem co myślał dany ksiądz (zakładam, że zapoznał się z treścią chociaż jednego odcinka). O ile bronies wiedzą, że jest to czysta fikcja o tyle nie ma pewności jak w swoim umyśle odbiera to kilkuletnia dziewczynka. Przynajmniej ja nie mam takich informacji. Może czasem warto zastanowić się co naprawdę ma na myśli ksiądz czy ktoś inny wyrażając swoje opinie. Nie zawsze muszą być zgodne z naszymi. Dlatego nie na miejscu jest pisanie o kimś idiota, itp. A podobno bronies to love&tolerance. Tyle ode mnie.
    1 point
  5. Oraz tutaj: http://mlppolska.pl/watek/4518-szatan-przyjecha%C5%82-na-kucyku-pony-przeni%C3%B3s%C5%82-domine/ IMO takie negatywne opinie o MLP są wyrażane przez jednostki albo chcące za wszelką cenę zaistnieć, albo nadgorliwe i podchodzące do swojej misji zbyt poważnie. Nie ma się nimi co przejmować, bo akurat ta skrajność szybko zostanie wyśmiana i zapomniana.
    1 point
  6. Nie ma się co tym przejmować. Zależy na jakie osoby się trafi, jedni widzą tylko to co jest na zewnątrz a nie to co wewnątrz człowieka. Przytoczę cytat człowieka o którym większość ludzi mówiła że jest wyznawcą diabła. "Nie jestem wyznawcą diabła, nigdy nie byłem, nigdy nie będę, nigdy nie chciałem być. Gdybym był klownem, schodził bym ze sceny, zdejmował bym swą czerwoną perukę, mój czerwony nos, mój makijaż i byłbym zwykłym człowiekiem - tym właśnie jestem. To tylko gra aktorska." Jedni zrozumieli a inni dalej utrzymują się w swojej racji. Ja jakoś słucham metalu, oglądam "szatańskie" kucyki a jakoś nie jestem wyznawcą diabła, jestem wierzącym katolikiem i nic tego nie zmieni, a te głupoty to rozwiały też media bo na razie to ucichło i nie słyszy się o tym, chyba że ks. Kostrzewa dojdzie do wniosku że w książeczkach dzieci komunijnych należy w spisie grzechów dopisać "Czy oglądasz MLP. Jeśli tak to jak często" Głupota ludzi nie zna granic.
    1 point
  7. "Poczekajcie, zaparzę jakąś herbatę i pójdę do sklepu po owoce" - chowam mięso. Dalej
    1 point
  8. Nick: van to holenderki przedrostek. Kruk to ptak, kojarzący się ze śmiercią, wojną i żałobą, ale też mądrością. Są to bowiem niesamowicie inteligentne stworzenia. Poza tym nie na darmo określenie "biały kruk" jest zarezerwowane dla rzadkiego, a cennego znaleziska związanego z literaturą. Nie wiem, czym jest Dort. Avatar: Rarity ujęta z nietuzinkowej perspektywy na tle księżyca. Obdarza obserwatora powłóczystym spojrzeniem, Bóg wie, czego chce. Perspektywa średnio mi pasuje, ale jako taki obrazek jest ładny. Sygnatura: Tenacious D. Jestem nieogarniety i niedoinformowany, więc to jedyne, co mogę powiedzieć. Mi tam osobiście bardzo się podoba, a zdanie poniżej w połączeniu z obrazkiem nadaje jej wartość. Użytkownik: Mogę powiedzieć ogarnięty. Wykazuje się poczuciem humoru, którego czasem nie pojmuję, ale to moja wina. Pisze na poziomie, niedawno zasłużył nawet na zawiadywanie cygańską budą pyszałkowatej magiczki. Poza Internetem nie miałem okazji poznać, ale odnoszę wrażenie, iż byłoby to interesujące spotkanie.
    1 point
  9. Sześciolatki z bogatszym życiem uczuciowym od mojego? Dzięki, od razu mi lepiej
    1 point
  10. N: Było w planach Ma_Linka ale z tego co widzę ostatecznie wyszło Chibi MaLinka. Bez tego "Chibi" było by ładniej. A: Wiśniewski w wersji anime, czad. S: Też anime, bardzo ładna sygnaturka przeciągnięta nawet ciekawym deseniem. Jedyną rzeczą jakiej mogłabym się tu czepić to napis, jest zbyt prosty a i odcień czerwieni nie pasuje do reszty. U: Miła, niewierząca w siebie dziewczyna o niskiej samoocenie. Karolino uwierz mi, jest wiele osób które mają gorzej od ciebie. Nie załamuj się drobnostkami bo nie warto, niszczysz sobie tym tylko system.
    1 point
  11. Sprawdź to. Jest jeszcze audiolog tego samego fica, nagrany przez Mordecza, który też jest niczego sobie
    1 point
  12. Niespodziewanie złapały mnie zawroty głowy. Widziałam, że reszta drużyny również ma problemy z utrzymaniem równowagi, a także tak jak ja zaczęli zaciskać powieki, najwyraźniej chcąc przegonić nudności. Przeczucie, nakazało mi otworzyć oczy, co zrobiłam i zobaczyłam... Sky'a który najpewniej za chwilę mnie zmiażdży! Odruchowo z powrotem zamknęłam oczy. Wiedziałam oczywiście że nic mi to nie pomoże, ale nie mijające do tej pory zawroty głowy utrudniły mi racjonalne myślenie. Instynktownie wyciągnęłam przed siebie kopytka. Poczułam tylko jak Sky uderza o nie, ale przekręcił się abym to ja wylądowałam na nim, nie on na mnie. Pierwszym moim odczuciem, nie zmąconym ustającymi już zawrotami głowy, było ciepło, przebijające się przez tkaninę z której zrobione były kitle. Jest ciepły, bardzo ciepły. To... przyjemne uczucie. Czekaj... co? Co ja właśnie pomyślałam? Muszę z niego zejść! Otworzyłam zaciśnięte dotąd oczy. Nie widzę lekko mokrych kafelków, ciemności, lub białej sierści Sky’a. Widzę… Sama nie wiem co to jest. To jest… Dziwne. Po chwili orientuje się, że jest to oko. Wielkie, stalowo-błękitne oko. Widywałam już dziwne oczy. Błękitne też, ale nigdy... Takie! Nie mam słów na określenie tego. Niby normalne, ale jakby... Dziwnie puste, a jednocześnie pełne. Pełne cierpienia. Czegoś o co nigdy bym go nie podejrzewała. To niemal obezwładniające spojrzenie. To jest... Niespodziewane. Nie wiem, czy ktokolwiek mógłby żyć z czymś takim. Jakby ktoś wsadził w niego złe wspomnienia każdego napotkanego kucyka. Jakby każdy, najmniejszy problem z jakim się zetknął zostawił na nim piętno. To nienormalne, że ktokolwiek daje radę wytrzymać coś takiego. To straszne. Boję się, podziwiam, doceniam, próbuje pojąć, ale nie rozumiem. Chcę... Pomóc. Chcę żeby to straszne uczucie zniknęło z błękitno-szarych oczu. Nie chcę na nie patrzeć. Nie chcę dostrzegać coraz to nowych pokładów bólu, cierpienia i… strachu? Strachu, przed samym sobą. Strachu przed tym kim jest, i przed tym kim nie jest. To nienaturalne, niezdrowe. To jak szaleństwo. Ciągła ucieczka. Przed sobą, przed tym kim się jest. Czuję się, jakbym widziała odbicie - odbicie samej siebie. Tego czego sama się boję. Tego jak uciekam. Ale... Nie, to co innego! On... on nie jest inny… Nie może być! Jest taki jak wszyscy i widzi to, co wszyscy. Nie zrozumie mnie. Nikt nigdy mnie nie zrozumie! To… To jest... To jest obrzydliwe! Przytulamy się! Leże na Sky'u, i go przytulam. A do tego… Czy my... Nie... To nie możliwe. MY SIĘ CAŁUJEMY!!!!! Sky chyba też już się zorientował, bo oko gwałtownie mu się rozszerzyło, i poczułam że serce mu przyśpiesza. Zresztą, mi też. Speszona, szybko oderwałam usta od jego pyszczka, i skierowałam spojrzenie w bok, zrywając kontakt wzrokowy. Poczułam jak nerwowo poruszył się pode mną. Blackeye, opanuj się! To był przypadek. Po prostu, pechowy incydent. Poza tym... to jego wina.... to on na mnie wleciał, i… i mógł się jakoś inaczej … i ... I muszę z niego zejść! Zdjęłam przednie nogi z piersi Sky’a, i postawiłam je na lekko mokrych kafelkach łazienki. I myśmy tak się całowali? I to na oczach całej grupy? No, pięknie. Podniosłam się ze Sky’a, ale kiedy już stanęłam na własnych kopytach, zobaczyłam jak Sky szybko odwraca głowę, i posłałam moje spojrzenie za jego wzrokiem.. I nie uwierzyłam w to co zobaczyłam. Obok drzwi prowadzących na hol, materializowała się właśnie wielka, czarna plama! Nie, nie plama. Bardziej przypominało to budyń, albo wyjątkowo gęste opary. Tak czy inaczej, nie wygląda jakby miało przyjazne zamiary. Jakby na potwierdzenie moich myśli, z mazi wątpliwego pochodzenia, wyskoczyła wielka, czarna łapa. Wzięła potężny zamach, i odrzuciła ciałko małego toffi ogiera jak szmacianą lalkę! W ułamku sekundy, z lekko falującej plamy wyskoczyły trzy identyczne odnóża, a ona sama wyszczerzyła koślawe zęby w uśmiechu, którego ni jak nie można było nazwać ładnym. W jednej chwili słyszę metalowy szczęk. Odwracam głowę w stronę dobiegającego dźwięku. Kopyto Sky’a wykonało kilka obrotów, zaczęło się nienaturalnie wyginać i deformować, w efekcie tworząc metalową łapę, która wbiła się w kafelki, a sam Sky jak strzała wyleciał spode mnie w kierunku plamy, chcąc najwyraźniej zatrzymać wielką rękę przed uderzeniem towarzysza, pomimo tego że było już na to ewidentnie za późno. Sky zawisł w powietrzu. Na jego pyszczku malowała się wyraźna wściekłość, a zamiast jego normalnego kopyta na miejscu w którym powinno się ono znajdować, widniała wilka, metalowa łapa! Dobra, niby po tym co przeszłam w ciągu kilku minionych godzin nie powinnam się dziwić, ale… to jest dziwne. Kieruje spojrzenie na resztę grupy. Gray, już całkiem otrzeźwiała, pisnęła cicho, i wbrew moim przypuszczeniom nie zemdlała. Wood natomiast, wyglądał jakby nadal w to wszystko nie wierzył, ale pomimo tego nadal się go bał. Cholera jasna! Trzeba coś z nimi zrobić, bo ... czymkolwiek to jest, zaraz ich pociacha na plasterki! - przelatuje mi przez głowę, kiedy widzę przerażony pyszczek Gray. Jest kompletnie bezradna, i wygląda na to że nie ma pojęcia co zrobić! - Tylko co? Utrzymanie trzech.. czterech... poruszających się tarcz, może być zbyt ryzykowne. Mogę tego nie wytrzymać. Ale coś trzeba zrobić! Jak ja dałam się w to wszystko wplątać? Dlaczego nie zgodziłam się na propozycję tamtego kuca? Miała bym to wszystko z głowy, i nie musiała bym nadstawiać karku dla jakichś debili! Ale trudno.. Koncentruję się, i usiłuje zobaczyć magią kucyki, które mam osłonić. Dobra, tam jest Gray. Tam stoi... nie, tam POWINIEN stać Wood. Gdzie tego ogiera poniosło? Dobra, nie ważne. Teraz zostają trzy do trzymania... Cholera jasna! Jeszcze ten nieprzytomny! Ale przy najmniej się nie rusza... Teraz Sky. Tylko że... cholera, co z nim jest? Jakby miał jakąś tarczę, albo blokadę. Nie mogę go nawet pożądnie zlokalizować! Trudno. Jak dostanie od tego stwora w łeb, to nie będzie moja wina. Jest jeszcze ten nie przytomny, i ja. Dobra, z zakładaniem poszło łatwo. Z utrzymaniem mogą być większe problemy. - Łap! - Ledwie słyszę cienki głosik Gray, zupełnie nie pasujący do tej scenerii, po czym czuję jak coś przerywa jedną z osłon od wewnątrz. Czy ta mała smarkula nie wie, że przez takie tarcze nie wolno nic rzucać!?! Pewnie nawet nie zauważyła że ją ma! - Oczko, lodem! Czy on nie widzi że jestem tak jakby, troszeczkę zajęta, staraniem się o to żeby te kuce jakimś cudem to przeżyły?!? - myślę, po czym rzucam przelotne spojrzenie w stronę Sky'a. - Dobra, on jest bardziej zajęty. I to nawet o wiele bardziej niż ja! Co to do hydry jasnej jest!? Dobra, ten raz chyba można się zastosować do rozkazu Sky’a. Tylko żebym dała radę to wszystko utrzymać! A może, nie trzeba utrzymać wszystkiego. - przechodzi mi przez myśl, po czym rzucam spojrzenie w kierunku nadal nie przytomnego ogiera. - Nie trzeba go osłaniać! Przecież wystarczy go gdzieś teleportować! Tylko że to może być bardziej kłopotliwe niż tarcza. Trudno, trzeba spróbować! Z dwojga złego, lepiej potem szukać po tym szpitalu w jednym kawałku, niż dać się poharatać, bo trzeba było się nim zajmować! Myślę, po czym kalkuluje szanse. Jeśli zdejmę tarczę, nie będę miała więcej niż sekundę na teleportowanie go, chyba że chcę ryzykować to czy ten budyń zauważy że może go dobić! Nie, lepiej potem go odnajdywać, niż wiedzieć gdzie jest, ale pod postacią malowniczej czerwonej plamy. Na ułamek sekundy zdejmuję tarczę. Ogiera otacza turkusowa mgiełka, po czym jego bezwładne ciało znika. Jeśli dobrze poszło, powinien teraz leżeć w sąsiedniej łazience. Jeśli… Jak ja nienawidzę tego słowa! - Oczko, TERAZ! - JESTEM ZAJĘTA! - Odkrzykuje z wyrzutem. A potem by wrzeszczał dlaczego reszta drużyny leży pocharatana. Dobra, coś trzeba z tym budyniem zrobić! Robię krok, ale poślizguje się na mokrej posadzce. Z trudem łapię równowagę. To daje mi pomysł. Ta woda jest wszędzie! A co jeśli by… A właściwie, to po ja mam im w tym pomagać? Ja, się na żadną walkę nie pisałam. Może, nie trzeba im pomagać? Niech sami sobie radzą. Jeśli wszyscy teraz pomrą, to nie będę musiała latać w te i we wte po tym cholernym szpitalu. I wszystko z głowy. Obudzę się, odbiorę księżniczkom klejnoty harmonii, i wszystko będzie tak jak powinno być. I wszyscy będą szczęśliwi… Może z wyjątkiem ich. Ale to jest wojna, a na wojnie konieczne są ofiary. - Oczko! Tak już jest, jeśli chcę wygrać, trzeba kogoś poświęcić. I nie obchodzi mnie kogo. To może być małą klaczka, która nigdy nie zetknęła się z problemami życia. To może być nie znany mi ogier, który nawet nie jest jeszcze całkiem dorosły. To może być jakiś cyborg, który uważa się za ideał. To może być nieśmiały kuc, który boi się spojrzeć kucykom w pyszczek. To może być ktokolwiek. Można poświęcić kilka osób. Żeby inni byli szczęśliwi. Żeby byli wolni. - Proszę… Ja nigdy nie byłam wolna. Ja się poświęciłam. Jako jedyna widzę prawdę, więc się zdobyłam na wyrzeczenia. Nigdy, nikt nie widział tego co ja. Więc dlaczego oni też nie mogą się poświęcić? Dlaczego mają żyć, skoro i tak nic nie widzą. Skoro i tak będą walczyli po złej stronie barykady. - Pomóż! Może dlatego, że nie chcę ich poświęcać? Może dlatego, że nie chcę aby kolejne osoby ginęły? Może dlatego, że powinnam zrobić to sama? Może to tylko ja mam się poświęcić, i to ich mam uratować? Może dlatego, że tego potrzebuję? I nie chcę patrzeć jak odbieram życie kolejnym osobom? Może właśnie dlatego? Ale, co znaczy to czego ja chcę? Czy nie liczy się to, że inni będą szczęśliwi. Przecież, to dla innych żyłam. To ich broniłam. Moje życie, nigdy nic nie znaczyło. Żyję dla innych. Po to, aby mieli lepsze życie. Nikogo nie obchodzi to co czuję… Co myślę.... Czego potrzebuje. To nic nie znaczące przeciwności, które muszę pokonać. Przecież już wiele razy to zrobiłam. Tak wiele razy zignorowałam to co sama myślałam, aby uratować tych, którzy nie mogą uratować sami siebie. I tym razem też to zrobię. To nie ja ich zabiję. To nie będzie moja wina. Nie będę trzymać noża. Nie rzucę czaru. Nie będę odpowiedzialna za żadne z tych żyć. Spojrzałam na Sky’a, ledwie powstrzymującego olbrzymie łapy potwora przed zmiażdzeniem go. Pochłonięta rozmyślaniami, nawet nie zauważyłam jak zmaga się z bestią. Teraz, patrzyliśmy na siebie. On wie. - Pomyślałam. - Wie, że dam mu umrzeć. Że będę patrzyła na to jak umiera, i nie kiwnę kopytkiem żeby mu pomóc. To musi się tak skończyć. Stoimy po przeciwnych stronach, nawet jeśli myślał że tak nie jest. A teraz umrze. Tak jak reszta. Patrzyłam bez emocji. Jakbym była obserwatorem, a nie częścią zdarzeń rozgrywających się przede mną. Pozwolę im umrzeć. Pozwolę im umrzeć. Pozwolę im umrzeć. Powtarzałam, wytrzymując spojrzenie Sky’a. Zawsze tak było. Za każdym razem, kiedy kogoś zostawiałam. Nie rozumiałam tylko, dlaczego musiałam siebie o tym zapewniać. Nie spodziewanie jednak, w oku Sky’a pojawiło się coś… Innego. To nie była już świadomość że ich zostawiłam, ale… Strach. I samotność. Teraz, nie obchodziło go to że im nie pomogłam, tylko to że był sam. Że zawsze na końcu był sam. To było straszne. Nie wiedziałam jak można nosić w sobie tak straszną świadomość. A jeszcze bardziej przerażający był fakt, że to ja to uczucie spowodowałam. Nie…. Przecież… Przecież to nie tak. Ja nie chciałam żeby umierał. To nie moja wina. Ja… Nie… Ja nie chcę aby umierali. Ja na prawdę tego nie chcę. I nigdy nie chciałam. Tyle że… Teraz jest już za późno na ratowanie któregokolwiek z nich. To.. To jest moja wina. To ja, miałam szansę ich uratować, ale tego nie zrobiłam. Popełniłam błąd. Kolejny błąd. Mogłam zareagować szybciej. Coś zrobić. Cokolwiek. A teraz, znowu będę patrzyła na to jak giną. To kwestia czasu. Nie dam rady nic zrobić. Sky, zaraz umrze, a sama nie dam rady temu stworzeniu. Chwila… Czy on… Udało mu się? Udało mu się. Udało mu się! Mam szansę! Mamy szansę! Co to do jasnej cholery jest? - Pomyślałam lustrując wzrokiem wielkiego pająka, który jeszcze przed chwilą nim nie był. - To coś, umie się zmieniać! To coś nie powinno nawet istnieć! Nie ma zaklęcia które mogło by zmienić materię w tak krótkim czasie! Jeśli uda nam się skopać temu czemuś tyłek, to będzie to chyba jedna z trudniejszych rzeczy jakich się kiedykolwiek podjęłam. Rzecz granicząca z nie możliwością! Ale, przecież już i tak robiłam rzeczy niemożliwe. Nie zastanawiając się długo uniosłam z posadzki wodę i zaczęłam formować ją w wielki szpikulec, który po zamrożeniu cisnęłam magią w coś, co wydało mi się środkiem potwora, jeśli takowy posiadał. Monstrum w ostatniej chwili odwróciło wzrok od Sky’a, i zasłoniło się odnóżami, co jednak nie przeszkodziło pociskowi odrzucić go o metr w tył. I tak nie było to zbyt wielkim wyczynem. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego bydlęcia! Sopel, który powinien go przepołowić, ledwie go drasnął! Z tym się nie da wal… My źle się za to zabieramy! - Miałam ochotę walnąć się kopytem w łeb, i przeklinać moją niekompetencję! Nie mogliśmy walczyć z tym czyś, skoro mogło to zmieniać postać, i tym samym regenerować uszkodzone przez nas fragmenty! - Trzeba to unieruchomić, żeby Sky dał radę to ukatrupić, zanim się odrodzi i trzeba będzie zaczynać całą zabawę od początku! Niech Wood zrobi klatkę i zamknie w niej tego stwora! - Wood! - Krzyczę do miejsca, w którym stoi Wood… A raczej, w którym powinien stać Wood, a w jego miejscu jest wielka dziura - Szkapia mać! My tu się zżeramy z tym czymś,a on sobie ucieka! {A kto przed chwilą stał i gapił się jak to ciele na to, że Sky umiera? O sobie byś pomyślała Oczko, a nie innych obwiniasz!} Trzeba go tu ściągnąć! Błyskawicznie przeteleportowałam się pod podłogę, gdzie zobaczyłam Wooda, wyglądającego jakby nad czymś myślał. Ja, jednak nie dałam mu możliwości dokończenia tej myśli. Złapałam go za kopyto, powodując jego ciche piśnięcie, jakby chciał stłumić krzyk, i w następnej chwili oboje byliśmy już na polu walki. Ale tym razem Wood nie miał ucieczki. Nie ode mnie. -WOOD! - krzyknęłam rozwścieczona. Poczułam jak kropelki potu spływają mi po pysku - MASZ TO ZAMKNĄĆ W JAKIEJŚ KLATCE! I TO JUŻ! - Zażądałam, nie zważając na to, że koniec mojego zdania został niemal całkowicie zagłuszony przez łoskot, spowodowany przez Sky’a. Kątem oka, wychwyciłam jak jakiś wielki przedmiot leci w kierunku Gray! Tym przedmiotem, okazał się być wielka część umywalki, rzucona z takim impetem że na pewno przebije tarczę, jesli jej nie wzmocnię! Gdy odbity rykoszetem pocisk, uderzył o turkusowe pole, poczułam jak w głowie eksploduje mi ból a świat zaczyna się kręcić. Zaciskam powieki, chcąc przywrócić wzrok do normalnego stanu. To… to jest… zbyt męczące... Nie wiedziałam , czy dam radę pociągnąć tak jeszcze choćby chwilę. Z każdą chwilą, utrzymywane tarcze odbijały co raz więcej małych odłamków, gruz i pył, które nawet nie będąc szkodliwymi nie mogły być przepuszczone przez osłony. Nie mogłam ryzykować. Nie wiem, czy udało by mi się wzmocnić którąś z nich na tyle szybko, aby w razie zagrożenia obronić drużynę. Ale, w pewnej chwili, zobaczyłam cos, co wyjątkowo mnie zdziwiło… Gray, klęczła przed swoim obrazkiem, i zaciskając wargę kreśliła swoim ołówkiem jakieś linie. Cała ta sytuacja, wydawała się kompletnie wyjęta z kontekstu, jakby ktoś wysadził pocieszną klaczkę rysującą sobie wesoło z bajki, i wsadził ją do historii która ani trochę do niej nie pasowała, lecz zamiast wczuć się w nową historię, uparte źrebie nadal wykonywało to samo bezmyślne jak na tą chwilę zajęcia. Czy Gray... Rysuje? Czy ona nie zdaje sobie sprawy z tego co się tu dzieje? Jeśli wyjdziemy z tego cało to… - Urwałam myśl, widząc że czynność Gray, przedtem wydająca mi się bezsensowną, wcale taką nie była! Klaczka, odsunęła się od swojego dzieła, popatrzyła na nie z wyrazem skupienia na pyszczku, a chwilę potem, z kartki wyrósł Sky, jak dwie krople wody podobny do tego który właśnie w tej chwili użerał się z potworem. Na dobrze, może nie był do końca identyczny, ale nie wydawało mi się żeby tego potwora obchodziło to co go aktualnie dźga, i jak to coś wygląda. Nie wydawało mi się jednak, żeby ktokolwiek z nas mógł pociągnąć tak długo. Obróciłam szybko głowę w stronę Sky’a mając nadzieje że ten cokolwiek wymyśli. Wyglądał, jak zupełnie inny kuc, niż ten którego poznałam jeszcze kilka godzin temu. Miał kilka raz i zadrapań, jego zwykle wspaniale ułożona grzywa, teraz była rozczochrana a kitel pocharatany i przemoczony. Musiałam przyznać, że dopiero w tym momencie, zauważyłam że był całkiem przystojny... Ale to się nie liczyło. Liczyło się tylko to, czy uda nam się wyjść z tego cało. Sky, przez chwilę rozglądał się bezradnie po doszczętnie zdewastowanym pomieszczeniu, nie mając pojęcia co zrobić. W jednej chwili, jego spojrzenie powędrowało w górę, a mój wzrok podążył za nim, do unoszącej się nad nami, niewzruszonej całej sytuacją, Lucidy... Gwiazdko… - Pomyślałam zrezygnowana. Akurat w tym momencie, nie obchodziło mnie to jak bardzo bezsensowną czynnością jest myślenie do gwiazdy. Ale, co mi jeszcze pozostało? - Zrób coś… cokolwiek… - LUCIDA!!!
    1 point
  13. Miałem dług u znajomej ( Nimfadora Enigma), który miałem spłacić. A jak? A tak, że zażądała żebym obejrzał z nią pierwszy sezon kucyków. Wiedziałem że Nim już trochę w tym siedzi, mam siostrę która ma świra na punkcie Fluttershy i siedząc na internetach nie dało się nie zauważyć kucyków które są WSZĘDZIE, ale miałem do tego stosunek jak każdy, czyli: 'Bajka o kolorowych kucykach, tęczach, magi i przyjaźni.... Serio?' ale, miałem do wyboru albo to, albo sprzątanie u Nim w pokoju... Każdy kto chociaż zerknie na pokój Nimfadory, od razu zrozumie moją decyzję. I ku zdziwieniu, zaczęło mi się podobać.
    1 point
  14. To ja zacznę. W ankietach powyżej ankietowani wybierają swojego najbardziej ulubionego kucyka. Możliwe że wiele osób lubi Rarity ale jest u nich np. drugim miejscu. A jeżeli nie mam racji to dziwie się z jakiego powodu jest tak nielubiana. Zdziwiłem się jeszcze gdy zobaczyłem ile fanów ma Twilight! Moim zdaniem Rarity jest o wiele ciekawszą postacią niż 2 postacie których nie znoszę! Mówię tu o Twilight i Applejack. Rarity ma styl , ma klasę , coś mnie w niej urzekło? A Twi i Apple? Jedna po prostu wieśniara , druga taka nie charakterystyczna , taka nijaka.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...