Skocz do zawartości

Niklas

Moderator
  • Zawartość

    5524
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    97

Wszystko napisane przez Niklas

  1. Westchnąłem. Wydarzenia jak zwykle miały wyczucie, kiedy wkroczyć do akcji. - Wrócimy jeszcze do tego wieczorem - powiedziałem do niej, po czym podniosłem głos. - Wejść!
  2. Chciała powiedzieć coś więcej, ale w tym momencie przerwałem jej wywód pocałunkiem. Spędziliśmy w tej pozycji pewien czas, po czym objąłem ją i przytuliłem. - Dlaczego miałbym się na ciebie gniewać? - powiedziałem jej do ucha. - Zwłaszcza, że mieliśmy tyle przeżyć ostatnio... To... w sumie nie było coś, czego oczekiwałem, ale... cieszy mnie to... bardzo. - Pogładziłem Candi po grzywie.
  3. Wtedy nagle dotarło do mnie kilka faktów, które wcześniej wydawały mi się reakcją na doznany szok. Faktycznie, jadłospis Candi znacząco się zmienił i z lubością polowała na wszelkie słodycze (a głównie batony). A jednocześnie przy tym promieniała i teraz wydawała się być szczęśliwsza niż kiedykolwiek. A przecież nie tak dawno mieliśmy zbliżenie... Minęły przecież tygodnie od tego momentu w Nowej Appleloosie. Pacnąłem się w czoło. - Że też wcześniej tego nie widziałem... - stwierdziłem. - Candi, zauważyłaś, jak bardzo posmakowały ci te batony ostatnio?
  4. Patrząc tak na Candi, zastanawiałem się, jak ona to robi, że w każdym ubiorze wygląda świetnie? Póki co, mieliśmy może ze trzy przypadki, z czego jeden określany jako "beznadziejny". Kuc z drżącymi kopytami i nic mu nie pomagało. Nikt nie zauważył małego odłamka granatu wbitego w kręgi i uciskającego nerwy, powodując ból i drżenie. Wystarczyło go wyciąć, poprawić ustawienie kręgu i wysłać gościa na odpoczynek. - Nie jest źle - stwierdziłem do Candi. - Nawet widzę po tobie, że dobrze się czujesz w takich warunkach.
  5. - To... wcale niegłupie - stwierdziłem. - I tak robiłem coś podobnego, gdy krążyłem od miasta do miasta... Ale w Hoofington mnie nie było, więc mogli nie słyszeć o mnie. - Podrapałem się po głowie. - No ale cóż, najwyżej się im pokaże, co potrafimy. Jak myślisz, Candi? - spytałem. - Ratowanie żyć będzie chyba dobra odskocznią od tych bandytów.
  6. Za powoli. No ale i tak nie ma jeszcze takiego zastoju jak w przypadku Porzuconych (pół roku, herp derp).
  7. Terminal mógłby dać nam kilka odpowiedzi, pod warunkiem, że mielibyśmy wśród nas kogoś, kto się znał na takich urządzeniach. Ale cóż, jedynym kucem, którego znałem, była LittlePip. Swoją drogą, ciekawe czy udało jej się znaleźć Velvet..., pomyślałem, po czym spojrzałem na swoje towarzyszki. - Przyznam, że to wszystko wygląda aż za miło - stwierdziłem. - Jakoś wątpię, byśmy uzyskali tutaj informacje od tej, co tutaj siedzi. - Rzuciłem wymowne spojrzenie w stronę lady. - Trzeba by było jakoś zlokalizować archiwa, bo na pewno jakieś tutaj mają...
  8. - Chyba tak - odpowiedziałem. - Chociaż naprawdę nie wiem czy znajdziemy tutaj to, czego szukamy... Ale i tak, jeśli nie tu, to chyba nigdzie... Westchnąłem, po czym ruszyłem w stronę budynku. Miałem nadzieję, że uda się to zrobić bez większych problemów i że nie będziemy mieli problemów z tymi doktorami, o których wspominał Chaser, ani z oszołomami, przez którymi przestrzegał nas tamten łysy kuc.
  9. Musiałem przyznać, że budowla robiła wrażenie. Do tej pory słyszałem o tych centrach jedynie w opowieściach, a i te miałko opisywały ogrom tego budynku. Przebywałem już w wielu upadłych miastach,a jednak w żadnym z nich nie dostrzegłem niczego tak... wspaniałego. Chyba i na mnie tak duży wpływ wywierały legendy o Fluttershy i jej opiekuńczość. - No dobra, zatem jesteśmy - powiedziałem i westchnąłem. - I pamiętać, by nie wkurzać tych doktorków - dodałem do siebie, spoglądając na Chase'a. - Zmierzacie z nami czy lecicie zajmować się swoimi sprawami?
  10. Bo pod koniec czytania po prostu wywaliło mi możliwość komentowania, a to zbiegło się z czasem z twoim poprawianiem, stąd moje podejrzenia Jak będziesz potrzebował ambientu, polecam.
  11. Za dużo zaznaczyłem rzeczy, besterku, że już zablokowałeś komentarze? Ta, wiem, że pisałem, że nie przeczytam, ale i tak to zrobiłem. Tak chociażby z ciekawości, co nam przyniosłeś w tym ficu. Nie ukrywam, że nie przepadam za tagiem Human i jedynie jakoś w opowiadaniach Gandzi. Tak czy siak, dałem szansę części pierwszej. Mam w sumie mieszane uczucia. Z jednej strony jakoś tak nie mogę się przyzwyczaić do obecności ludzi, z drugiej... nurtuje mnie twoja wizja tego świata. No bo na dłuższą metę, na początku nie wyjaśniłeś zbyt wiele. Ot, katastrofa i tyle. Mam nadzieję, że w dalszych częściach wyjaśniasz, co się stało i skąd w naszym świecie są puce? Bohaterowie są w sumie w porządku. Jakoś mam słabość do kucoperzy, więc siłą rzeczy bardziej podobała mi się Midnight niż Max. Jakąś tam nić porozumienia między nimi jest, docinki są, tulenia są, więc na razie zapowiada się dobrze. Pewno zerknę do dalszych rozdziałów w późniejszym terminie. Also, jako soundtrack do tego fica polecam płytę Twentythree szwedzkiego duetu Carbon Based Lifeforms. Genialny ambient, bardzo klimatyczny i idealnie wpasowujący się do nastroju tego opowiadania. Nawet okładka pasuje niejako do rozmyślań głównego bohatera podczas przebywania na dachu.
  12. Coś mało znowu komentarzy. Heh, czytałem fica w sumie w tak jakby prereadingu, co też doprowadziło do kilku... zgrzytów (Ares już wie, o czym mowa). W sumie spodziewałem się większej ilości osób komentujących nowy rozdział, a tu taki zonk. No cóż, znowu trzeba coś skrobnąć. Ciekaw jestem, ile razy jeszcze Lockdown nam przypomni, że jest kretynem? Normalnie na każdy jego dobry uczynek przypada zły/głupi o sile co najmniej trzech dobrych. Przynajmniej wpiernicz dostał i focha od części drużyny (za co, to sobie poczytajcie). Nighty wciąż mi się podoba, chociaż faktycznie nieco przeholowała z tymi żarcikami rzucanymi w stronę Lightninga. Nic dziwnego, że się gość wpiórwił. Oj, zdecydowanie ciekawie będzie w najbliższych rozdziałach. Podmieńce się czają, legion nadchodzi, minotaury weszły do gry... Nic, tylko czekać na ich dalsze losy.
  13. Ja je piszę kursywą, a narrację typu "pomyślała" oddzielam przecinkami i kropkami. Wygląda ładnie i czytelnie, więc jest git. A sam tekst fajny. Miło się go czytało i lekko. Twilight jak zwykle wpadła w spiralę zbytniego przejmowania się. Discord jak zawsze był pomocny i mówił zagadkowo. Idealnie wręcz. Udało ci się naprawdę dobrze odzwierciedlić charakter draconequusa. A to zakończenie jest po prostu piękne. I aż ciekawe czy to troll Discorda, czy też prawdziwa rzecz. Tak czy siak, mam nadzieję, że kiedyś dopiszesz do tego opowieść rozmowy Twalot z Celestyną xD
  14. Triste, pls, przecież na pierwszej stronie jest wypisana ekipa xD Decaded, Dolar, Fisk i Hoffman.
  15. No na pewno warto, zwłaszcza, że masz napisane już sporo xd Przecież Fisk właśnie to zrobił A Madeleine widzi mój fic jako komedię, a nie Dark. Co zrobiłem źle? ;-;
  16. Komary [Post Apo] [Dark] [Random] Opis: Czyli do czego potrafi doprowadzić źle użyte zaklęcie. I pozdrawiam tutaj pewne Pszczoły i Pszczelarkę
  17. Widzę, że aTOMa doparł kryzys i postanowił aż o nim napisać temat! No i dobrze, choć już od dłuższego czasu tego nie czytałem (nie pamiętam nawet, gdzie skończyłem, gdzieś chyba w okolicach Pustki). Ale widzę, że wciąż masz dużo zabawy z rozdziałami na I
  18. Spojrzałem na nią niepewnie. Nie wiedziałem za bardzo, co powiedzieć. - N-nie... nie przywykłem do takich... atrakcji - powiedziałem.
  19. Heh, czytałbym, ale [human] ;-; No to ten... powodzenia z tworzeniem i nie każ nam za długo czekać na kryminał
  20. - Hmm, wygląda nie najgorzej - stwierdziłem, omiatając wzrokiem budynek. - Chyba to jedyne w miarę bezpieczne miejsce w całym Hoofington - dodałem na widok ochrony. - Chyba powinniśmy się tutaj zatrzymać. Co sądzicie? - zwróciłem się do reszty.
  21. Da się zauważyć, chciałem powiedzieć, widząc wygląd tego kuca, ale się powstrzymałem. Miał pancerz, lecz dzięki broni Stormy, nie stanowiło to dla nas zagrożenia. To raczej on musiałby się obawiać NAS. Cóż, chociaż tyle dobrego, że nie trafiliśmy na wroga... przynajmniej na razie. Łysol nie wzbudzał zaufania, ale byłem zmęczony i cieszyłem się, że nie doszło do starcia. - Będziemy mieć to na uwadze - odpowiedziałem. - Bywajcie zatem... - dodałem, po czym nie spuszczając ich z oczu, ruszyłem ścieżką prowadzącą do Centrum Medycznego Fluttershy.
  22. Przynajmniej potwierdziło się, że moje przeczucie co do bycia obserwowanym. Co nie zmieniało faktu, że wolałbym się mylić. Próbowałem się przyjrzeć tym postaciom, chociaż te dobrze wiedziały, na ile wyjść, by ich twarze skrywał mrok. - Nikt z nas się nie zgubił, ale wielkie dzięki za troskę - odparłem, nasłuchując i obserwując okolicę.
  23. Cóż... Dolar tłumaczy dzieło, które mnie nie interesuje, więc znowu będzie ból, że tyle trzeba będzie czekać na kolejny rozdział, bo wersji oryginalnej się nie odważę przeczytać. Przejrzałem trzy rozdziały plus Bardzo Rozpraszający Zad Fluttershy. W końcu rozumiem podstawy dość szorstkiej przyjaźni CK z RD i jak w to wszystko się wpasowuje Fluttershy. Kto by pomyślał, że organizacja Wodnego Tornada wyciągnie tyle trupów z szafy. Cóż, to dowód na to, że stres jest piórdolonym cholerstwem. Ładnie się nasze bohaterki pokłóciły. Cloud, Rainbow, Blossom i Derpy urządziły istny sajgon. Wyszła w końcu historia z Eepysqueak i reakcja Rainbow, choć głupia, była zrozumiała. W końcu myślała, że panna Kicker skrzywdziła jej przyjaciółkę i zareagowała jak to ona - impulsywnie, a Flutters nie potrafiła dobrze ułożyć swoich myśli. Jednak przyznam, że Dashie była po prostu wkurwiająca. Aż dobrze, że nie znam nikogo takiego, bo zdecydowanie nie wytrzymywałbym z kimś takim choćby kilku minut. I przyznam, że nie spodziewałem się, że Blossom miała takie życie. Ale skąd u niej ta zaborczość? Znaczy, rozumiałbym, gdyby miała źle tam, gdzie miała, a wiemy, że było inaczej... Hmm, chociaż może po prostu nigdy nie posiadała kogoś, kogo mogłaby polubić/pokochać, bo bała się odrzucenia (co też niejako przyznała przez CK)? To by miało sens. Reakcja Derpy nie była zaskoczeniem. Bo każdy ma swoje granice, nawet ktoś tak stoicki jak ona (no, chyba że Fluttershy, ale to specjalny, kanadyjski przypadek). I powiem, że źle mi się czytało te rozdziały. Tłumaczenie było jak zwykle na najwyższym poziomie, ale jakoś... nie czułem tego uroczego klimatu, który znałem z początku serii. Nie wiem, jak jest dalej, ale... trochę mnie to niepokoi. Bo póki co, więcej tu było Slice of Life oscylującego w stronę Sad niż dwuznacznej komedii. Mam nadzieję jednak, że jeszcze wróci nam bardziej lekki ton opowieści.
  24. Musiałem przyznać, że miejsce robiło wrażenie. Sam widok Rdzenia sprawiał, że momentalnie jeżył się włos na głowie. Nic dziwnego, żę Hoofington miało aż tak złą reputację. Nikt normalny nie byłby w stanie tam zamieszkać. Chcąc nie chcąc, musieliśmy się tam udać. Miałem nadzieję, że centrum medyczne rzuci nieco światła na maszynę doktora Tesli i jej działanie. No i być może odpowiedź, dlaczego jej schematy znalazły się w skarbcu mojej i Sunny Stajni?
  25. Pokiwałem głową. - Będę o tym pamiętać, jak już się tam znajdziemy - powiedziałem. Spojrzałem w niebo. - Cholera... albo to miasto sprawia tak ponure wrażenie, albo zaraz będzie padać, cholera... Zbliżyłem się teraz do Sunny i Candi. - Wszystko u ciebie dobrze? - spytałem tą drugą.
×
×
  • Utwórz nowe...