Skocz do zawartości

Niklas

Moderator
  • Zawartość

    5524
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    97

Wszystko napisane przez Niklas

  1. Patrzyłem na bandytów wzrokiem opętanego. Byłem cały umorusany krwią, a moją twarz ozdabiał złowieszczy uśmieszek. Wydobyłem z ciała poległego wroga nóż i obserwowałem przeciwników. Bali się jak nigdy dotąd. Dobrze, bardzo dobrze... Widziałem wyraźnie, że mają problem z dobrym utrzymaniem broni, tak bardzo się trzęśli na mój widok. Uniosłem miecz, zastanawiając się, którego wroga powinienem potraktować teraz. Najemnicy z pewnością od razu staraliby się zaatakować kuce z bronią palną... Tak oczywiste. Nie, najciekawiej wyglądał mi bandyta z pałką. Jego żyły wyglądały tak apetycznie... aż się prosiło, by ktoś się do nich dobrał... - Pięknie... - zachichotałem złowieszczo - więcej ofiar... Rzuciłem nożem w oko kuca z karabinem. Jego broń wyglądała na wystarczająco dobrą, by zasiać chaos w szeregach strzelających. Ja tymczasem rzuciłem się na bandytę z pałką, tnąc go mieczem w pierś, a następnie powalając na ziemię, tworząc z jego ciała żywą barykadę. W międzyczasie ciąłem po nogach stojącego obok niego towarzysza, by po chwili rzucić się z szarżą na pozostałych, odbijając w locie ich pociski. Wiedziałem, że sprawi to, że będą umierać ze strachu. Ale nie miałem zamiaru do tego dopuścić... uznałem, że kilka szybkich cięć ostrzem zadziała skuteczniej niż jakakolwiek psychologia...
  2. Omiotłem bandytów wzrokiem, szczerząc się do nich maniakalnie. Nie obserwowałem ich normalnie - wszystko pokrywała jasna czerwień. Miałem wrażenie, że widzę teraz wszystko wyraźniej niż kiedykolwiek. Dostrzegałem ich każdy ruch mięśni, każdy poruszający się włos, nerwowe oddechy, lekko wytrzeszczone oczy. Zdawali się trwać w miejscu jakby czas wokół mnie spowolnił swój bieg. - Skrzywidziliście moją ukochaną... - wysyczałem, groźnie szczerząc zęby. - Teraz ja skrzywdę was... wszystkich... Ich ciała wyglądały niczym cele - mogłem przysiąc, że dokładnie widziałem miejsca, w które należy uderzyć, jakby mieliły się jaskrawym kolorem. Nie czekając dłużej na reakcję bandytów, momentalnie cisnąłem w szyję drugiego nożem. Na pierwszego z kolei rzuciłem się z furią, powalając na ziemię i wbijając mu miecz w brzuch, tnąc tkankę ku zadowi. Następnie szybko wyciągnąłem ostrze i uderzyłem mieczem w nogę, chcąc ją odrąbać, przyśpieszając upływ krwi.
  3. W pierwszej kolejności oparł się o drzewo i głośno odetchnął. Miał przynajmniej ten problem z głowy. Jednak... co dalej? Musiał znaleźć coś do zjedzenia i picia. Podświadomie czuł, że odnalezienie tego nie będzie dla niego problemem. Zaczął się więc rozglądać za krzakami z owocami leśnymi.
  4. Z sekundy na sekundę moja złość narastała. Podobnie jak wcześniej zacząłem widzieć otoczenie w czerwieni. Ci dranie skrzywdzili moją kochaną Candi... Musieli więc zginąć... I to krwawo. Nie mogłem zająć się towarzyszką jak należy, bo brakowało na to czasu... Ostrze wisiało już w powietrzu, gotowe do działania. Byłem przygotowany na wszystko. I jedno było pewne, ci bandyci już nigdy nie wyjdą z tych skał żywi...
  5. Ten metaliczny odgłos zupełnie mi się nie spodobał. Bez słowa cofnąłem się nieco, ciągnąć ze sobą Candi. Cały czas miałem w pogotowiu swój miecz, jak i nóż gwardzisty. Uważnie obserwowałem okolicę, wyczekując na nadejście tego... czegoś.
  6. Coraz fajniej to wygląda i widać, co potrafisz zrobić, jak możesz się tym zająć na spokojnie. Brawo, Skaj Póki co jednak, ocena mało się rzuca w oczy. Wygląda to tak: http://i.gyazo.com/f42fae6d066b58e88b488461ca97bb67.png Tymczasem na FIMFiction widać ją dużo wyraźniej: http://i.gyazo.com/0bf1f85bae70af66ac00d888bd4dc5b3.png - na razie to trochę jest tak, jakby sam autor w opisie sobie dodał Druga sprawa... Ludzie lubią obrazki, dlatego tyle ich jest na FIMFiction. Jakoś fajniej byłoby widzieć zdjęcia postaci niż sam suchy link. Podobnie z tagami, które tam mają formę takich jakby buttonów. Proponowałbym zrobić takowe i jeśli jest możliwość, dać je tutaj: http://i.gyazo.com/02ec00f0f2f28111b5456b738b1b7a93.png I dlaczego synchro komentarzy może być tylko takie, a nie dwustronne?
  7. Po głowie chodziło mi kilka myśli, ale praktycznie wszystkie dotyczyły tego samego, tylko w zmienionym znaczeniu - Chroń Candi za wszelką cenę. Tym razem jednak nie mogłem pójść za bardzo do przodu, bo zostawiłbym Candi bez opieki, a na to pozwolić nie mogłem. Musiałem atakować i zaraz wracać do niej, by nie dopuścić do sytuacji, w której została sam na sam z bandytą jak wcześniej. Dlatego jak tylko zobaczyłem wystający łeb przeciwnika, bezpardonowo ciachnąłem go mieczem w szyję, celując w tętnice, po czym wycofałem się.
  8. I znów wszystko poszło nie tak. Ech, gdyby tylko Candi nie spanikowała... Ale cóż, teraz nie mieliśmy już szans na odwrót - wystrzelaliby nas jak kaczki. Nie mogliśmy też się schować i mieć nadzieję, że przejdą bokiem, otwierając nam drogę do miasta. Po raz kolejny sytuacja zmuszała Candi do walki. - Wybacz, Candi... Nie tak miało być - powiedziałem. - Ale teraz... musimy zrobić coś, czego się nie spodziewają - zaatakować frontalnie. - Sięgnałem po miecz. - Obiecuję, że nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić... Przytuliłem klacz, po czym ruszyłem ponownie w stronę skał, przy których wcześniej się chowaliśmy i wyczekiwałem na ruch przeciwnika. Nie miałem pojecią, ilu ich było, ale nie miało to żadnego znaczenia. Musieliśmy im stawić czoła... Musieliśmy ich zabić, zanim oni zabiją nas. A ja... musiałem zrobić wszystko, by ochronić Candi... I miałem zamiar wywiązać się z tego w stu procentach....
  9. Jakkolwiek nie chciałem ruszać dalej, dopóki całkiem nie uspokoję Candi, sytuacja tego od nas wymagała. Mieliśmy raptem kilka minut, by zebrać się i zwiać jak najdalej stąd. - Candi, posłuchaj mnie, kochana - powiedziałem spokojnym głosem. - Musimy stąd uciekać, zanim tutaj dotrą ci dranie. - Spojrzałem jej w oczy. - Dasz radę?
  10. Cała złość momentalnie ze mnie uszła, ustępując trosce o Candi. Od razu schowałem miecz i nóż, starłem krew z siebie i natychmiast podbiegłem do niej. Następnie bez słowa mocno ją przytuliłem, chcąc złagodzić szok, którego właśnie doznała.
  11. Byłem trochę zły, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo planowałem tak rozproszyć bandytów w jednym kierunku, a tak... podzielili się. Trudno, musiałem więc improwizować i zrobić to najciszej jak potrafiłem. - Candi... teraz nie ma już odwrotu - szepnąłem. - Wiem, że się boisz, ale musisz się powstrzymać od pisków... Proszę... - Ucałowałem ją w czoło, po czym pociągnąłem za sobą ku skałom. Wziąłem z torby nóż mojej towarzyszki i tak uzbrojony wyczekałem na moment, aż przeciwnik pojawi się na moich oczach. Nie miał już żadnych szans, jego sprzęt był stary i choć moja klacz go zaalarmowała, z pewnością nie spodziewał się tego, co nadejdzie... Furii... Krwistej furii... Gdy zobaczyłem jego szarą szyję, wyskoczyłem i wbiłem mu nóż w gardło. Przytrzymałem go nieco i siłą zamknąłem pysk, by nie wydał z siebie odgłosu, który mógłby zwabić towarzysza.
  12. Im dłużej słuchałem ich rozmów, tym bardziej miałem ochotę przerobić ich na mielone. Coś wewnątrz mnie podpowiadało mi, że tacy jak oni nie powinni mieć prawa do panoszenia się na Pustkowiach. Nie byłem co prawda pewien, skąd nasza mnie nagle taka myśl, ale... i tak się z nią w pełni zgadzałem. - Musimy ich zaatakować - szepnąłem do Candi. - Jak dołączą tu ich towarzysze, nie damy rady zwiać... A tak przynajmniej uda nam się jeszcze kogoś uratować... Widziałem w jej oczach, że przeraża ją sama myśl zabicia kogoś, ale cóż... niestety czasem... często tak trzeba. - Trzymaj się blisko i miej broń w pogotowiu... - dodałem, po czym chwyciłem magią mały kamień i cisnąłem nim w skałę po lewej stronie, tak, by odciągnąć ich od naszego miejsca pobytu.
  13. Gestem kopyta nakazałem zachowanie ciszy. Ruszyłem bardzo powoli wyżej, by móc przyjrzeć się temu, z kim w ogóle mieliśmy do czynienia i kogo więzili. Z tego, co zrozumiałem, ich ofiara nie czuła się najlepiej. Pomyślałem, że jej obrażenia mają związek ze strzelaniną. Być może ta klacz chciała kogoś zaalarmować, na co jeden z bandytów ją postrzelił, a tych, którzy mieli ją uratować, zabili. Ciekawe, jakby wyglądali w formie gulaszu..., przeszło mi przez myśl, a otoczenie jakby lekko się zaczerwieniło. Doszedłem jak najbliżej potrafiłem i wyjrzałem zza skały.
  14. Cisza zwykle była dużo gorsza niż hałas, bo mało kiedy oznaczała coś dobrego. Być może nas wykryli i próbują oflankować? Na to nie miałem zamiaru pozwolić, musieliśmy się ruszyć. - Candi... musimy być cicho - szepnąłem. - I być może zostanę zmuszony do ataku... bo wiesz: z bandytami nie da się negocjować. Albo oni, albo my... Następnie dałem jej znak, by ruszyła za mną, podczas gdy ja, z mieczem w gotowości, zacząłem iść do przodu.
  15. - Spokojnie, Candi, spokojnie... - szepnąłem do niej, po czym poszukałem wzrokiem najbliższej osłony. Sięgnąłem magią po miecz i wypatrywałem przeciwnika. Słyszałem wiele opowieści o Hoofington i każda przedstawiała to miejsce jako nieciekawe i pełne rywalizujących ze sobą grup, które często przenosiły swoje konflikty poza tereny miasta. Podejrzewałem, że tak było tym razem. Jednak tak czy siak musieliśmy dostać się do środka. I żaden trep nam w tym nie przeszkodzi...
  16. Spojrzałem na nią. - Ja też nie umiałem - powiedziałem. - Nigdy nie przypuszczałem, że znajomość walki będzie mi kiedykolwiek do czegoś potrzebna. Ale nie martw się, nauczę cię wszystkiego... Objałem lekko Candi. Pomachałem Ditzy na pożegnanie i wraz z moją klaczą wyszedłem na zewnątrz.
  17. Biedny bobul No i po recenzji Dolara, przeczytałem ten tekst Cahan. Cóż, widać, że się na tym zna xd Czytało się fajnie, muszę przyznać. Heh, za leniwy jestem na to, by spróbować takiej jazdy
  18. Wyglądało na to, że zupełnie inaczej liczyła kogoś obcego i kuce, które lubi. Nie miałbym najmniejszych szans na zakup tego wszystkiego gdzie indziej za tę cenę. - Cóż... dzięki ci za to wszystko, Ditzy - powiedziałem. - No i... do zobaczenia. Spakowałem kilka rzeczy do swojej torby oraz umieściłem amunicję w sakwie Candi. Następnie wręczyłem jej pudełko z bronią. - To będzie twoje - rzekłem, zachęcając ją do otwarcia.
  19. Niklas

    VI Wrocławski Ponymeet

    No, bardzo ładna kwota. Miło, że udało się aż tyle zebrać. No jak na meet odkupujący winy to było ok. Nie jakoś idealnie, ale dobrze. Następnym razem będzie lepiej, a wiem to, bo maker
  20. Niklas

    VI Wrocławski Ponymeet

    ILTHIN, znowu płaczesz? Dobrze zrobili, że wymienili, o!
  21. Ale miało nie być Brohoofa... Smuteg ;-; Also, poczytałem trochę i wygląda w porządku. Jedną tylko kwestię chcę zarzucić do Mitów Spidiego: http://i.gyazo.com/3bab61b11083219307b4a8b77d6aac33.png Biorąc pod uwagę semi-kanoniczność komiksów MLP - w wydaniu Siedemnastym ten wątek jest poruszony, nie wiem czy miałeś okazję go widzieć, Spidi xd Chociaż mit tak czy siak obala, ale miło było zobaczyć, że Plus, widać, że pisałeś to przed finałem xd Mam nadzieję, że się jeszcze wypowiesz na ten temat, uwzględniając finał i komiks xd
  22. Remix i album z remiksami "A Few Songs About Friendship" zamieszczone! -

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [15 więcej]
    2. Niklas
    3. Arjen

      Arjen

      A, jak żart to spoko. Możliwe, rozmawiając z kimś na żywo jesteś w stanie mu przekazać innymi formami komunikacji (niewerbalnami), że żartujesz. Tu jednak jesteśmy tego pozbawieni, więc polecam używać emotek w formie substytutu, trochę upośledzonego, ale jednak zamiennika :D

  23. Niklas

    VI Wrocławski Ponymeet

    Ja tam odniosłem wrażenie, że byłaś taka... smutna na tym meecie *** Nie chce mi się na nowo pisać, więc bezczelnie przekopiuję sobie z pejsbuczka: No, Maker latał jak Kogut po całym meecie i doglądał wszystkiego, i dobrze Dyskusja o ficach fajna. Ta aukcja charytatywna (Maker - zostajesz elementem śpiewu ♥), no i wiele rzeczy do kupienia. Z drugiej strony, warto chyba byłoby dać jakąś chociaż jedną zabawę na główny pokój, tak dla rozluźnienia, no i trochę za mały ten pokój zabawowy otrzymaliście. No i ten upał... Fajnie, że udało się mi spotkać z kilkoma osobami. So awesome.
×
×
  • Utwórz nowe...