Przeczytane.
Beware the spoilers!
Mam mieszane uczucia. Początkowo wszystko było cacy, czytało się wyjątkowo przyjemnie. Nowoczesne technologie, odpowiednio sarkastyczna bohaterka, akcja dziejąca się w przyzwoitym tempie - wszystko świetnie. Problemy zaczęły się później, kiedy doszło do samej akcji w budynku - wszystko zaczęło się troszeczkę za mocno motać. Dawka chaosu, jaka został wrzucona do tekstu, wydawała się nieco zbyt duża. Interesującym wydaje mi się też fakt, że główna bohaterka straciła skrzydło i praktycznie nic sobie z tego nie robiła. Czy to nie powinna być... dosyć poważna rana? Taka, która zaowocowałaby czymś więcej niż tylko syknięciem? W końcu została poważnie okaleczona, na dodatek odebrało jej to możliwość lotu, która, jak wiemy z wcześniejszych opisów, była dla niej radością. Wydaje mi się, że podeszła do tej rany nazbyt... obojętnie. I to nie tylko w trakcie walki, ale również po niej.
Dalej było już lepiej, a spotkanie z "Tatkiem" znowu czytało się bardzo przyjemnie.
Jednak zalecałbym, by w przyszłości spojrzenie korektora padło na ten tekst. Było sporo literówek, miejscami chwiała się stylistyka, przez użycie nie do końca pasujących, lub dziwacznych słów, no i trafił się przynajmniej jeden, słusznych rozmiarów byk ortograficzny.
Podsumowując opowiadanie jest dobre, choć ma słabsze momenty. Na przykład teksty narratora, które czasami bawią a czasami mocno irytuję, to jednak już kwestia gustu - widocznie nie jestem targetem.