Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Proszę za mną. Ruszyli. Kilka kroków wystarczyło, by Michał był pewien jednego - ma obok siebie byłego wojskowego, jak on sam. -Służyłeś na jakiejś misji zagranicznej, gdy byłeś w armii? - zapytał się, gdy dochodzili do przejścia.
  2. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Thomas powiedział coś łamaną polszczyzną. Michał nie spodziewał się tego. Po tym, co przekazał mu szef, oczekiwał człowieka doskonale umiejącego rozmawiać w wielu językach. Najwyraźniej jednak polski nie był jego mocną stroną. Ale to był kanadyjczyk. Mógł. A on, na szczęście, umiał rozmawiać po angielsku i francusku. I Anglików, i Francuzów spotykał na misjach w Iraku. Anglików dużo, ponadto uczył się angielskiego tyle samo co polskiego w domu oraz niemieckiego w szkole. Po francusku jednak kilka zdań złożyć także umiał. -To dobrze - zaczął po angielsku. - Mam nadzieję, że mnie teraz rozumiesz. Jestem Michał Kowalski, miło mi cię poznać, Thomasie Carlsonie. Mój pracodawca chciałby z panem porozmawiać na temat pewnych nagrań, na których pana widać.
  3. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Wypił już chyba piątą kawę. Ale nie miał na co narzekać - tutejsza kawa była wyśmienita. Mocna, o dziwo, naprawdę była mocna. Ci tutaj wiedzieli, jak obudzić człowieka. Ale dla niego nadal to było za mało. Na szczęście - gdyby wcześniej nie pił kawy zamiast wody, teraz zapewne uczestniczyłby w maratonie. Takiego kopa musiała dawać ta kawa. A ilość cukru... już dawno nie pił nic tak słodkiego. Jej słodycz równała się z słodkim zapachem spalonego prochu. I jego cel wyszedł przez drzwi. Złożył gazetę, chowając w nią pieniądze za napoje, jak zapowiedział kelnerowi, i odszedł od stolika. Ten człowiek na prawdę mało znał się na dyskrecji. W takich warunkach najmniej widoczne byłyby okulary przeciwsłoneczne oraz czapka. Ale wtedy nie mógłby zabrać z sobą żadnej broni. A był pewien, że tym zarysem pod płaszczem, który ukazał się podczas jego wychodzenia z budynku, był pistolet. Wyprzedził go po przeciwnej stronie ulicy i korzystając z zielonego światła od razu przeszedł na jego stronę. Zrównał się z Thomasem, wyprzedził go po czym stanął dokładnie przed nim. -Dzień dobry - zaczął, wyciągając ku niemu dłoń. Szef nie miał względem tego człowieka złych planów - a więc należy robić dobre wrażenie. - Michał Kowalski. Mój pracodawca chciałby z panem porozmawiać na temat pewnych taśm, na których widać pańskie grzechy. Mógłby się pan udać za mną? - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Na razie nie musiał się bać. Póki co otaczała ich masa ludzi.
  4. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Włącz wiadomości - usłyszał z słuchawki głos Marka. - To cię może zainteresować. Na razie ! Rozłączył się. O co temu człowiekowi chodziło? Nawet mu się wyspać nie dał. Ale skoro już się obudził i wiedział, że coś ciekawego leci w telewizji, włączył telewizor i zmienił na kanał informacyjny. -Drugi dzień protestów ekologów pod The Eden's Laboratory. Wszelkie reakcje policji są całkowicie nieskuteczne - powiedziała elegancka kobieta stojąca na tle protestującego tłumu przed białym klocem. -Nie damy im torturować tych biednych zwierząt! - ryknęła jakaś ekolożka, cała na zielono, siłą przesuwając na siebie kamerę. - To, co oni tam robią godzi w wszystkie prawa, ziemskie i boskie! Powrót do studia. A Tomasz w swoim domu uśmiechnął się. Jakie to dziwne... włączył telewizor i od razu było o tym laboratorium. Jakby to była ingerencja jakiś sił wyższych, która steruje całym tym światem, w tym nim. Potrząsnął głową i wypił zawartość szklanki, stojącej obok łóżka. Jakie on rano ma dziwne myśli. Aż dziw bierze, że człowiek poważny jak on może tracić na takie coś czas. Wstał, ubrał coś na gołe ciało i wszedł do kuchni. Od razu poczuł zapach jakiejś zupy. Przy kuchni stał Michał, prosty jakby połknął deskę, mieszając coś w dużym garnku. -Do cholery, jest dopiero dziewiąta. Co ty człowieku robisz? - zapytał się niezbyt życzliwie. -Grochówkę, proszę pana! Jak w jednostce! To będzie długi tydzień. Nowa wiadomość. Halicki podesłał mu wszystkie dane na temat tego swojego działka. Tacy ludzie to jednak są śmieszni. Marzenie mu jeść nie da. Dlatego też zdecydował się jednak dać mu jakąś pensję. Drobną, bo drobną, ale ten człowiek przecież musi coś jeść. Niepozorny terenowo-miejski samochód stanął przed hotelem. Słońce prażyło w najlepsze, ale w jego środku nie było zimno. Ba, nawet nie było za ciepło. Nie było także duszno. Ale maszyna do lodu oraz butla z tlenem zajęły cały bagażnik. Na szczęście Michał, w przeciwieństwie do Jonathana, nie narzekał na zawartość tyłu samochodu. Chociaż nie miał po co narzekać. Ot, stanął po przeciwnej stronie ulicy i usiadł przy stoliku kawiarnianym, co chwila zamawiając kawę i udając, że czyta, kątem oka oglądając wejście do hotelu. A gazet kilka miał. Już nie w garniturze, ale znowu czuł ciężar rewolweru w kieszeni. Że nikt w tym hotelu nie chciał zarobić. Aż dziw człowieka bierze, jacy głupcy pracują w tym miejscu. A żaden z ważniejszych komputerów wewnątrz nie ma podłączenia do sieci. Kolejny pech. Dlatego też musiał czekać na niejakiego Thomasa Carlsona. Zastanawiając się nad swoimi kontaktami, chyba nie będzie wymagał od niego wiele. Tylko przekazania jednej wiadomości. Skoro może załatwić sprawę łatwo, to czemu miałby z tego nie skorzystać? A póki co poczyta co się dzieje w jego firmie. Magus, jakby co, to kierowca siedzi i czyta gazety, czytając kawy. A Tomasz siedział z tyłu i nie było siły, aby go było widać z hotelu. A szyby przyciemniane. Nie bój się gróźb Elizy, będziesz tylko pionkiem. Prawdziwa polityka będzie w duecie Elizabeth-Tomasz
  5. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Dobrze, już jesteśmy - Tomasz otworzył drzwi po stronie Michała i uścisnął z nim rękę. Po tym podał mu wizytówkę, wyciągniętą z kieszeni. Tej samej kieszeni, w której był jego " uspokajacz ". Z tego powodu była częściowo pogięta. - Uprzedzę sekretarkę, że będziesz dzwonił. Jak już będziesz gotowy, zadzwoń i powiedz ile bagażu masz. Oczywiście sam będziesz jechał limuzyną, z szoferem. Więc na razie! - odpowiedział i zamknął drzwi. Odjechali od razu, gdy zrobiło się miejsce na ulicy. Szyba oddzielająca kierowcę i pasażera opuściła się. -Zdobyliście coś? - zapytał się, wyzbywszy się całej potulności, z którą mówił jeszcze chwilę. Chwilę czekał na odpowiedź. -Marek mówi, że zgrał logi z ostatniej doby. On chciał coś załatwić w laboratorium Eden. -Tych od NASA? - zapytał się, delikatnie zaskoczony. -Właśnie tych. -Co on chciał osiągnąć? Przecież oni zajmują się czymś z biologią. -Czymś? -No... - usiadł i zaczął się zastanawiać. Nagle uderzyła w niego pewna myśl - oni robią dla NASA, to jest znane w szerszych kręgach. Ale co? Nikt nigdy nie widział żadnych sprawozdań. Nawet ci bardzo powiązani z NASA. To by znaczyło, że tylko elity NASA wiedzą cokolwiek. A skoro tak... czego nie chcieli dopuścić do opinii publicznej? - Marek ma czas? Jonathan zapytał się swojego rozmówcy. Tomasz chwilę czekał na odpowiedź, ale się jej doczekał. -Ma go całkiem sporo. Pyta się jakich danych potrzebujesz. -Niech zdobędzie tyle, ile zdoła. -Mówi, że to będzie drogo kosztować. -Powiedz, że stać mnie. Szyba się uniosła. Jonathan przywitał się z Michałem Kowalskim. Tomasza chwilę dziwiło, że polak służył w niemieckich komandosach. Szybko wyjaśnili tą niejasność - jako dziecko emigrował do Niemiec, a rodzice nie zmienili nazwiska. Michał wyglądał prawie dokładnie jak Jonathan. Tak, jakby wszyscy tacy ludzie byli produkowani z jednej matrycy, a różniły ich tatuaże oraz owłosienie. -Czy Jonathan przekazał ci wszystkie twoje obowiązki? - zapytał się od razu po przedstawieniu ich sobie. -Tak jest, sir! - odpowiedział mężczyzna, wyprężając się na baczność. -O mój Boże - powiedział Tomasz, załamując ręce. - Ty po prostu bądź o kilka kroków za mną. I nawet nie waż się nazywać mnie sir oraz salutować mi. -Tak jest! - odpowiedział gromko Michał, jednak już nie zasalutował. -Jonathan, dam ci ile będziesz chciał, ale za tydzień wracasz. -Trzymam cię za słowo. -Słuchałeś ostatnio wiadomości? Czytałeś sprawozdania giełdowe? - zapytał się Marek. Obaj siedzieli twarzą w twarz w domu tego drugiego. Budynek był jednym z wielu w szeregu, identycznych jakby wyprodukowanych w tej samej fabryce na tych samych ustawieniach maszyn. Nawet mikroskopijne ogródki wyglądały podobnie. -A wiesz, że nawet nie? Od kilku dni odpoczywam od tego wszystkiego. Marek, siwiejący mężczyzna o pociągłej, chudej twarzy oraz kościstych dłoniach uśmiechnął się. Choć nie było w tym nic strasznego, Tomasz poczuł przerażenie. Ta postać, z swoim wzrostem i cienkimi kończynami, przypominał mu pająka. -Mam dla ciebie propozycję - złożył palce razem. - Daj mi procent tego, co zarobiłeś od wczoraj. -Mamy jasną umowę. Jak to, co osiągnąłeś, zadowoli mnie, to zastanowię się nad premią. A co takiego się stało? -Rosja przejęła Ukrainę - powiedział tak normalnie i bezuczuciowo, jakby mówił o śmieciu, który wczoraj wyrzucił. Tomasz prawie zakrztusił się pitą właśnie lurą. -Ponadto twoje firmy zyskały od pięciu do dziesięciu procent. W tym czasie Tomasz wycierał sobie usta. -O cholercia. Będzie ciekawie - powiedział, spoglądając na blat. Przez chwilę zastanawiał się... nad niczym. - Dobra, mów co ustaliłeś. -Więc tak - ich zabezpieczeń nie da się złamać. Potrzebowałbym komputerów NASA, żeby dostać się głębiej w ich system. Ale widząc to, do czego się dostałem, to oni używają tych komputerów - zaczął z smutną miną. Gdy to powiedział, sięgnął za siebie i wyciągnął tablet. Położył go na stole, uśmiechając się. - Ale coś tam mam. Po pierwsze - kupują niewyobrażalne ilości jedzenia. I to nie byle jakiego - odżywek. Zero smaku, sto procent wartości odżywczych. Po drugie - cały ich kompleks sięga głęboko w ziemię. Nie wiem jak, albowiem sterowanie wentylacji jest zablokowane, ale tak złożony program nie wentyluje małej piwnicy. I po trzecie - możesz mieć informatora. Ale to będzie zabawa z ogniem. -Mów. -Dobrze. Człowiek nazywa się Thomas Carlson. Dwadzieścia dziewięć lat, Kanadyjczyk. Kamery w okolicy tego laboratorium ostatnio często go rejestrowały. I inne. -I co? -Zabił człowieka. Nagrały to kamery. Ktoś postarał się to zamieść pod dywan. Podciągnęli to pod obronę osobistą, wywalili prawie każdą kopię nagrania. Prawie. Jakiś policjancik chciał go nią szantażować czy coś. Tak czy siak, szukał jego nazwiska w sieci, znalazł multimilionera i zachował kopię na dysku. Chcesz ją? -Ile chcesz? - zapytał się rozumiejąc, do czego ten zmierza. -Jak ty mnie dobrze rozumiesz - Uśmiechnął się. No, Magus, szykuj się.
  6. Jego pytanie skupiło na sobie całą uwagę żółtego jednorożca. Ten przez chwilę bił się z swoimi myślami, co z niesłabnącą uwagą oglądał Thermal. Jego akurat interesowało, co odpowie Yellow. - Cóż, odgłosy bitwy słychać wyraźnie, na dodatek znoszą już pierwszych rannych. W prawdzie jest szansa, że narazimy się na główne uderzenie, ale cóż, może warto zaryzykować. Dobra zaczynamy - odpowiedział w końcu, po kilku chwilach. Róg żółtego jednorożca stał się źródłem ciepłego, niczym słonecznego, światła. Takim samym światłem, choć wiele potężniejszym, zaświeciły otaczające ich kryształy. - Therma,l - odezwał się całkowicie rozkojarzonym głosem. Było w nim słychać skupienie nad czarem - tylko osoba mogąca skupić cały swój umysł na jednym celu mogła powiedzieć cokolwiek takim głosem. Jednocześnie rozkojarzonym i skupionym. Takim, który powodował w umyśle potrzebę skupienia się nad czymś. -, powierzam Ci sterowanie tym czymś, ja nie będę w stanie ci służyć pomocą, poza trzymaniem konstrukta, powodzenia, postaraj się nas nie zabić. Chwilę po tym jak skończył, Thermal zauważył, że stracił z nim kontakt wzrokowy. Choć patrzył prosto w ich kierunku, wzrok Yellowa patrzył jakby na ścianę za nim. Albo nie patrzył w ogóle. Nie umiał powiedzieć. Lecz chwilę później ten wzrok znikł. Po prostu rozmazał się, stając się jakby ułudą. Cały Yellow wyglądał, jakby zniszczył swoją materialność. Zdawało się, że powiew wiatru wywieje go na zewnątrz i rozwieje na cztery strony świata. Nawet zaczął się ruszać, a Thermal, zdało mu się, poczuł powiew. Ale wiedział, że tylko zdawało. Yellow nie leciał w stronę żadnego wyjścia tylko w bok, w stronę smoka. Wniknął w niego. Wtedy też Thermal zauważył, że w gruncie rzeczy oboje przez pewien czas wyglądali jak utworzeni z tego samego materiału - Yellow i smok. Żółty jednorożec połączony z smokiem zaczął poruszać konstruktem. Początkowo niemrawo, słabo, jednak wraz z wyostrzaniem się konturów ruchy były coraz pewniejsze i silniejsze. Pierwsza powstała łapa - uderzył tą kończyną, grubości starego drzewa, w podłoże. Szpony wbiły się w nią jak w masło, tworząc sieć pęknięć. Lecz w tym czasie cały konstrukt przybierał na wyrazistości i groźnym wyglądzie. Tułów rozpychały magiczne mięśnie, których kontur zastygał w sieci łusek. Na grzbiecie najpierw pojawiły się wybrzuszenia, które okazały się punktem zaczepienia skrzydeł. Te, po rozwinięciu, wyglądały prawie jak nietoperza. Tylko mało który nietoperz miał skrzydła z łusek. Sięgały one od ściany do ściany niemałego pomieszczenia, a po rozwinięciu ukazały sieć drobnych i gęstych łusek, które pokrywały grzbiet. W tym czasie powstawały tylko zarysy ogona i głowy. Ale po skończeniu i na nie nadszedł czas. Ogon był długi i masywny, pokryty wypustkami. W ukrytych pod wielkimi brwiami oczach płonął ogień. Najprawdziwszy ogień, to nie było poetyzowanie Thermala - płomyki niczym w lampce tańczyły wewnątrz oczodołów, zawieszone w środku. Yellow przetestował chyba moduł dźwiękowy, bo paszcza smoka rozwarła się, ukazując rzędy ostrych jak brzytwy zębów, i zacharczał. Działało. Gdy już cały smok był wyraźny niczym długo naświetlane zdjęcie, pojawiły się kolce. Długie, krótkie, ostre, zakrzywione, zaostrzone na jednej stronie - Thermalowi brakowało słów by je opisać. Podziwiając ten twór Thermal nawet nie zauważył, że unosi się w powietrze. Spostrzegł się dopiero, gdy z stałą prędkością zbliżał się w stronę jednego z kolców. Jednak coś w nim kazało mu być pewnym Yellowa. Całe ciało smoka, razem z tak materialnym jeszcze przed chwilą kolcem, opłynęło go dookoła niczym dym. Był w środku. Zmrużył oczy, przyzwyczajając się do złotego światła, które go otaczało. Na krańcach wzroku widział ściany pomieszczenia. Zdziwiło go to, ale nie na długo. Zamknął oczy całkowicie. W tym samym momencie widział to, na co były skierowane ogniki w oczodołach bestii. Spróbował się poruszyć. Jednocześnie poczuł, że stoi nieruchomo oraz to, że się rusza. Różnica między tymi odczuciami była prawie to niezauważalna. Na próbę zrobił kilka kroków. Każdy z nich powiększał sieć pęknięć na podłodze. Obraz stał się ciemny, a próba kolejnego ruchu okazała się nieudana. W tym samym momencie smok ryknął i rozwinął skrzydła. Thermal z wnętrza ujrzał, że cały konstrukt staje się mniej materialny. Serce prawie wybiło mu się na zewnątrz, gdy Yellow uderzył skrzydłami smoka. Sufit był wysoko, ale dla smoka to było jak splunięcie. Zamknął oczy, gdy spotkanie z ścianą było o uderzenie kołatającego w piersi serca. Jednak nic takiego się nie stało. Wraz z smokiem przeniknął przez kamień i wyżej umieszczone pomieszczenia. W końcu zniknął otaczający ich dotychczas kamień. Thermal przejął kontrolę. Ujrzał przed sobą konstelacje gwiazd. Nigdy jeszcze nie były w takim bałaganie - widać było, że Księżycowa Wiedźma nie znała się na ich ustawianiu. Będąc na wysokości, na którą mogły sobie pozwolić tylko najlepsze pegazy - których zresztą kilka przestraszył, zawisając w powietrzu obok nich - spojrzał w dół. Widział tysiące świateł. Słyszał szczęk oręża. Teraz w końcu te potwory odpowiedzą za swoje grzechy. Za uśmiercenie uśmiechów, którymi dotychczas kucyki darzyły każdego i wszędzie. Za karanie niewinnych kucyków. Za uprzykrzanie życia. Za zniszczenie harmonii! Serce nadal waliło mu w piersi z siłą młota, jednak teraz kierowała nim żądza oddania wolności. Kucykom, księżniczkom. Żądza odebrania wolności tym, którzy odebrali ją niewinnym. Lecz ten smok nie nadawał się do odbierania wolności. On był do siania zniszczenia! Ryknął, by wzbudzić strach w sercach tych potworów, a sobie dodać pewności siebie, po czym zanurkował w dół z złożonymi skrzydłami, które rozłożył tuż nad najwyższymi wieżami miasta pogrążonego w walce. Zapamiętał pozycje kilku oddziałów podmieńców i już widział trasę, którą planował przelecieć, by miotać w nich czarami. Z paszczy smoka zaczęły lecieć błyskawice, kule ognia oraz bomby ciśnieniowe - jego najnowszy wymysł. Gigantyczne ciśnienie zamknięte w kruchej bańce. W momencie uderzenia tworzy falę niczym silna bomba.
  7. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Nie udało mu się to. Jonathan wszystko słysząc przezornie zamknął drzwi. Teraz byli zdani na jego łaskę -a więc wszystko zależało od Tomasza. A ten nie zamierzał tracić takiej okazji. Mówił stanowcze nie myśli, że może wypuścić z rąk coś, co odmieni cały rynek, wynosząc jego firmę na pozycję monopolisty. -Uwierz mi, oboje na tym skorzystamy. Bo jak na razie to twój prototyp jest warty tyle, co idea. A ona wymaga BARDZO DROGIEJ - to powiedział, aż parodystycznie szeroko ruszając ustami - pracy nad nią. Zgodzę się na wiele, nawet na procent od sprzedanej sztuki. A poza tym czy nie chciałbyś zobaczyć przyszłości, w której to Twoja broń będzie odbierała ludziom życie? Każdy jest do kupienia. Każdy. Tego nauczył go ojciec. Jeśli nie da się kupić za pieniądze, to przynajmniej za wizję.
  8. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Tomasz na chwilę zrobił wielkie oczy. To było zaskakujące. Podróżować z takim czymś... po cholerę mu ten prototyp? Czyżby... czyżby miał zamiar sprzedać go komuś innemu? Z pewnością nie dowie się niczego... a może? -Dobrze, naleję ci toniku - Wyjął szklankę i nalał nieprzezroczystej cieczy. - Przypomniało mi się, że muszę napisać wiadomość - Podał mu szklankę. Szybko wysłał wiadomość do Jonathana. -Powiem szczerze, że mnie Pan zaskoczył - poprawił muszkę. - Nie spodziewałem się, że aż tak przywiązał się tak do tego projektu - Złożył ręce na kolanach. Pochylił się w stronę rozmówcy. - Więc tak, zechcę go zobaczyć. Ale na sprawdzenie działania przyjdzie jeszcze czas. A teraz zacznijmy rozmawiać o interesach. Ile Pan chce za swoją własność intelektualną?
  9. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Tak. Może od razu przejdę do sedna - Powiedział i upił łyczek wina. - Widziałem umieszczony w internecie przez Pana filmik z Pańską konstrukcją działka elektromagnetycznego. Nie dopatrzyłem się na filmie znamion żadnej przeróbki, choć mój wzrok jest dalece niedoskonały. Ale jako, że okazał się Pan dość blisko mnie, zdecydowałem się skorzystać z możliwości. Chciałbym obejrzeć tą broń. Możemy jechać do Pańskiego domu praktycznie od zaraz.
  10. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Dobrze - odpowiedział Jonathan i zabrał dłoń. - Poproszę za mną. Ochroniarz skierował się w stronę wyjścia najbliższego samochodowi z swoim pracodawcą. Dla pewności przy każdej nadarzającej się okazji spoglądał w stronę podążającego. Ten na szczęście szedł za nim. Wyszli na zewnątrz i dotarli do czarnej limuzyny z przyciemnianymi szybami. Otworzył drzwi przed kolejnym pasażerem. Zdjęcie, które znalazł okazało się bardzo dobre i świeże - Halicki wyglądał dokładnie jak na nim. Gdy ten wsiadł, od razu wyciągnął w jego stronę dłoń. Prezentował się nad wyraz dobrze - elegancki, lekki garnitur idealnie pasujący do wnętrza samochodu. Ponadto na podorędziu miał pełen barek, uwieńczony stojącym w kubełku z lodem szampanem oraz whisky stojące obok. Jakieś szczyny, ale podobno w swojej cenie są dobre. -Witaj. Nazywam się Thomas Standhaft. Jestem prezesem w firmie, która produkuje komponenty dla segmentu zbrojeniowego oraz RTV i AGD. Od niedawna także sam podejmuję kroki w zaistnieniu w zbrojeniówce. I jako taka osoba teraz z tobą rozmawiam. Ale najpierw się zapytam - chcesz się czegoś napić? Mam kilka win, szampana, whisky, wódkę oraz tonik. Chętny? - Wyjął z barku niepozornie wyglądającą buteleczkę. Był to chyba jedyny czegokolwiek alkohol w tym samochodzie. Bardzo dobre winko, choć słabiutkie nawet w swojej klasie. Nalał do kieliszka i postawił obok siebie, czekając na odpowiedź.
  11. I teraz mam rozkminę - czy warto ciągnąć 50 GB Titanfalla, by pograć 1 weekend.

    1. Litwinek

      Litwinek

      Oczywiście że nie :v

  12. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Lekkomyślność tego człowieka była niewiarygodna. Choć... Jonathan złapał się na tym, iż potrzebuje odpoczynku. Ciągle widział zagrożenie. Każdy był jego wrogiem. Do diaska, ładną sekundę patrzył się w czubek buta, który przed chwilą ugodziła jakaś staruszka laską. Poszukiwał rany. W ograniczonym stopniu taka paranoja była przydatna dla jego pracy - ale bez przesady. Nie, wrócą i dzwoni po kogoś z oddziału czy nie chciałby zarobić ładniejszego hajsu. Sam przez jakiś czas posiedzi w domu, wychodząc tylko do siłowni i baru. Spowolnił. Teraz nie musiał być aż tak agresywny. Cel stanął w krótkiej kolejce do automatu. Skupił całą swoją uwagę na liczeniu pieniędzy. Jonathan dzięki temu mógł przestać zachowywać się tak, jakby kazał każdemu patrzeć się dokładnie w jego kierunku. Gdy cel zaczął wrzucać pieniądze do maszyny stanął dokładnie za nim. Na szczęście nikt inny już nie chciał napoju. Jonathan poczekał aż cel weźmie swoją kawę. Gdyby Tomek przekazał mu inne rozkazy... nie , w każdej sytuacji pozwoliłby mu wziąć tą kawę, czy co on tam zamawiał. Ale teraz robił to, bo nie chciał pokazać Tomasza od złej strony. Położył dłoń na jego ramieniu. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo. Nie obciążając go zbytnio, ale pokazując, że łatwo to się nie wywinie. -Pana poproszę za mną - powiedział powoli i wyraźnie. - Mój pracodawca z chęcią z panem porozmawia.
  13. Też gdy obejrzałem filmik z nowego Summoners Rift na myśl nasunęła mi się DOTA II. Coś jest tu na rzeczy. I niepotrzebnie zmieniali potworki w jungli. Oj, chcą chyba przedobrzyć.
  14. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Prawie cały dzień odpoczywał. Ostatnimi czasy większość jego własności robiła coś większego i ciągle był "niezbędny". Tak więc jeździł z miejsca na miejsce. A skończyło się na tym, że podpisał chyba tonę papierów. A i tego nie musiał robić - osoby, które zostawił do zastępowania go, prezesa, też miały dostateczną władzę, by to zrobić. Cholera, nie odkryli nowego źródła energii, że był potrzebny jego podpis! A nawet jeśli, to na mocy umów najczęściej ich patenty stają się nierozerwalnie powiązane z jego firmą. Ale jednak coś w ciągu dnia zrobił. Porozmawiał trochę dłużej z doktorem Kędzierskim. Z tej rozmowy wyszło, że chorują na tą samą chorobę - patriotyzm. Za pomocą kilku telefonów rozkazał przetransportowanie sporej ilości maszyn z fabryk całej Europy do tej w Wrocławiu. Kolejnym telefonem załatwił sobie najlepszą ekipę remontową zajmującą się starymi budowlami. Choć to zamówienie ich zaskoczyło. Na szczęście ich właściciel nawet się z niego ucieszył. Jak mówił, nigdy nie miał okazji remontować pohitlerowskich bunkrów. I na koniec dnia obejrzał coś, co całkowicie mogło zmienić jego pogląd na ten dzień. Jego drobną, cichą pasją była broń. Nie taka normalna. Ale dla niego niewykrywalne samoloty były normalne. Tak więc oglądał na youtube filmiki ludzi, którzy robili kusze automatyczne lub pistolety z trzech elementów. Jak zasubskrybował kilka kanałów, to oglądał wszystko, co warto. I właściciel jednego kanału skomentował jakiś mały filmik. No, by być uczciwym, to skomentował ich kilkadziesiąt. Ale tylko ten jeden był związany z bronią. A treść tego komentarza brzmiała " Fake. Nice try, photoshop. ". Obejrzał go dokładnie trzy razy, po czym jeszcze raz poklatkowo. Ten człowiek albo nie wiedział, co robi albo zrobił tak, bo to zaplanował. Wszyscy liczyli na jak najmniejsze użycie energii na jeden pocisk. Takie pociski okazywały się za słabe by cokolwiek robić. Ale ten olał straty energii. A nawet je wykorzystał. Rozgrzany pocisk zmienił swój kształt, zmniejszając pole, w jakie uderzał. Gdyby tylko zrobić wersję profesjonalną... aż dziw bierze, że nikt o takim czymś nie pomyślał. W ciągu godziny zdobył dokładną lokalizację Michała Halickiego. Kosztowało go to kilkanaście tysięcy dolarów, ale jeśli będzie miał szczęście, to te pieniądze zwrócą mu się z nawiązką. Od razu obudził Jonathana. -Bierz jakąś limuzynę i jedziemy na Centralny. Tomasz siedział w czarnym Bentleyu z przyciemnianymi szybami. W kieszeni trzymał mały rewolwerek, na wypadek słabego dogadywania się z tym mężczyzną. Jakby co, chciał go móc łatwo uspokoić. Jonathan jeszcze raz obejrzał sobie zdjęcie. Ponownie upewnił się, że wytworzył sobie dobry skrót myślowy. "Zbójnik ". Wyższy, szerszy mężczyzna z brodą. Dzięki tej brodzie z pewnością go nie przeoczy. Piętrowy pociąg Intercity wtoczył się na tor przy peronie. Jak się spodziewał, wysiadła z niego masa ludzi. Na swoje nieszczęście poszukiwaną osobę ujrzał bliżej drugiego końca peronu. Nie był on zbytnio spakowany. Kolejne nieszczęście. Osoba z walizką byłaby wiele wolniejsza. Tak więc zaczął się przepychać przez tłum w stronę swojego celu.
  15. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    [Najprawdopodobniej jutro nie uświadczycie mojego postu zbyt wcześnie, jeśli jakiś uświadczycie. Proszę, bądźcie delikatni i nie popełnijcie dziesięciu stron tekstu.]
  16. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Poczuł, że ktoś go trąca w ramię. Zaraz po tym wykrztusił powietrze. A to menda! Włączył klimatyzację! Zaraz po tym usłyszał odgłos otwieranego okna. Czyste powietrze poleciało mu na twarz. Odwiązał oczy. "Warszawa" brzmiał biały napis na zielonym, odblaskowym tle. Na ulicy dwupasmowej w każdą stronę ruch był spory, jednak dość mały, by każdy mógł jechać z porządną prędkością. Tomasz odwrócił się w stronę Jonathana. Jak zwykle, ten wybrzuszał mu sufit. Taka jest cena goryla jako ochroniarza. Ale za to ten goryl mógłby przewalić na bok ten leciutki kabriolecik. Małego, starego Fiata przerzucał nawet dla zabawienia gości. -Kiedyś ci potrącę za niszczenie samochodów - powiedział, chyba już po raz tysięczny. -Spokojnie, wyklepię - odpowiedział tradycyjnymi słowami Jonathan. Tak, wyklepie. Dojechali do domu. Sztandaf przez jeszcze kilka minut dosypiał. Jonathan kierował. Chwilę po wybudzeniu z głębokiego snu Tomka wjechali do lasu, przez który kierowała droga. Tam też zjechali w mniejszą dróżkę. Mijali bramy małych domków, których właściciele żyli w tych okolicach od pokoleń. Brama domu Sztandafa na pierwszy rzut oka się nie wyróżniała. Dopiero spoglądając chwilę dłużej zauważało się silniczki ją otwierające. Domu nie było widać - podjazd kluczył wśród drzew. Ale Jonathanowi coś nie pasowało. Jakiś ciężki samochód niedawno tędy jechał - było widać resztki śladów na cienkiej warstewce piasku, której wykonanie zlecił Jonathan. Podzielił się tymi przemyśleniami z Tomaszem. Zajechali pod dom. Ich oczom ukazał się starszy model Passata. Drzwi, teoretycznie chronione masą zabezpieczeń elektronicznych i najlepszym możliwym zamkiem, były otwarte. -Idziesz? - zapytał się Jonathan, wychodząc. -Pogrzało cię? - wysyczał Tomasz. - Idź i sprawdź co się stało! Za to tobie płacę. -Nie bądź dziewczynką. Gdyby to był coś skierowanego przeciwko tobie, to nawet byś tego nie zauważył. Ten ktoś na pewno chce z tobą porozmawiać. -Nie. Idź i sprawdź. -Gdybyś miał zginąć, to już byśmy nie żyli. Tutaj jest co najmniej sto miejsc dla strzelca, głównie na drzewach. Chodź, panienko. Powtarzając te argumenty, Jonathan wyciągnął Tomasza z samochodu. Dla pewności dał swojemu pracodawcy zapasowy pistolet. Nie powiedział mu, że nie włożył magazynku, a zdenerwowany Sztandaf tego nie zauważył. -Nie masz magazynku - powiedział mężczyzna, którego znaleźli w kuchni, do Tomka. Nie wyglądał on za poważnie. Niski, szeroki w brzuchu. Palce miał jak parówki. I właśnie jadł suszoną wołowinę Tomasza. Ale ten nawet nie zwrócił na to uwagi. Ważne było, że właśnie ten mężczyzna, jego rówieśnik, pokonał zabezpieczenia, które podobno można było pokonać tylko bombą. -I ile pan chciałby za pracę dla mnie? - zapytał się Tomasz, szukając haczyka. Jonathan właśnie wnosił tacę pełną kanapeczek oraz dwie szklanki. Jedną z wodą, dla Sztandafa, oraz jedną z sokiem, dla Grzegorza. -Nic. - Na dłuższy czas zapadła cisza. Tomasz wpatrywał się w doktora Kędzierskiego , jakby próbował wyczytać jego myśli z twarzy. Ten w końcu uśmiechnął się pobłażliwie. - Rozumie Herr Standhaft... -Proszę mówić Sztandaf. Zmieniłem swoje dane osobowe. -Dobrze, panie Sztandaf. Niech spróbuje mnie pan zrozumieć. Ten projekt i wszystko z nim związane zajmuje moje życie od wielu lat. A każdy, komu bym ich nie pokazywał, uważa je za drogie. -Jednak przyzna pan, że to jest diabelnie drogie w produkcji masowej. -Czyżby i pan? -Panie Kędzierski, ale ja jestem chętny. To jest technologia jutra. Może nie jutra, ale przyszłego tygodnia. Jest pan chętny na współpracę ze mną? Na pana warunkach. Kędzierski wyciągnął rękę w jego stronę. -Zgoda. To produkują tak dobre ceweczki, Halik? W pasujących wymiarach? Bo sądziłem, że je to raczej samemu się nawija.
  17. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Brak jednej osoby ograniczy możliwość napisania posta przez innych. Proponuję, by kolejka była uwolniona. A gdy już wszyscy napiszą, MG daje swojego posta.
  18. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Jak to dobrze, że w garażu miał kilka kabrioletów. Przez większą część roku tylko stały i się kurzyły, ale przy takiej pogodzie okazywały się niezastąpione. Szczególnie dla osoby, która jak on nienawidzi powietrza z klimatyzacji. Po prostu nienawidzi. A tak czuł wiatr w swoich blond włosach. Humor mu poprawiał także promilowy wzrost wartości jego firmy. Te kilka milionów dolarów piechotą nie chodzi. Właśnie stanął na światłach. Do siedziby polskiej fabryki miał kilka kilometrów jazdy obwodnicą, na którą właśnie wjeżdżał. Chyba nawet tutaj nigdy nie był. Ojciec kupił ją na początku swojego prezesowania firmą i tylko zlecał produkcję. Ale ostatnio Tomasz zainwestował w Polskę, w szczególności właśnie w tą fabrykę. Miał zamiar zwiększyć produkcję mikroprocesorów, jednocześnie trochę odciążając zakłady w Niemczech. Cholerne związki zawodowe. A na jego szczęście tutaj osoby zatrudnione do szukania pracowników znaleźli wykwalifikowaną siłę roboczą. W tym kilka osób, których prace czytał jeszcze na studiach. Takiej okazji nie chciał przepuścić. Srebrna Strzała mignęła obok niego. Skoro Jonathan uznał, że może go wyprzedzić, to mógł być całkowicie pewny swego bezpieczeństwa. Jeśli żaden jełop nie wjedzie mu na czołowe, to Jonathan już chyba setny raz dostanie premię za dobrze wykonywaną pracę. Włączył radio. I od razu zmienił stację. Powtórzywszy tą czynność kilkukrotnie włączył płytę. Ciągle ta Ukraina i Ukraina. A zamówień brak! Spodziewałby się kto, że robiąc najlepszą broń przeciwpancerną, przed którą nie sposób się obronić, zdobędzie monopol. A tutaj armie wolą kupować sprzęt tańszy. Gdyby choć był on naprawdę tańszy! Jego jedna rakieta i czołg to kupa złomu. Cztery takie rakiety kosztują równowartość pięciu tańszych, które to nie zawsze trafiają, jak powinny. Gdyby nie zamówienia z Niemiec, to zbrojeniówka przynosiłaby tylko straty. Z tak podniszczonym humorem wjechał na dziedziniec. Jego oczom ukazała się nieestetyczna bryła z betonu i stali, z podoczepianymi klimatyzatorami. Na parkingu widać było Golfy i tym podobne samochody. Kilka skuterów oraz motocykl Jonathana stało bliżej budynku. Ten wyszedł właśnie z pomieszczenia przy największym wejściu. -Dałbym premię ochroniarzom - powiedział wyższy, czyli Jonathan. - Od wjazdu na teren kilku sprawdzało każdy mój ruch. -Dobra, przypomnij mi o tym. Warto płacić za nic. Bo takim nic kupuje się lojalność. To byli geniusze. Cholerni geniusze! Że tacy ludzie kisili się w małych firmach, nie używając nawet cząstki swych możliwości. Polska to piękny kraj, ale nie umiejący wykorzystywać potencjału. Niestety. Wsiadł do samochodu, tym razem od strony pasażera. Jonathan zajął miejsce kierowcy, od razu przesuwając fotel w tył. Ale w najdalszej pozycji i tak musiał się zginać, by nie walić łokciem w drzwi po lewej stronie. Na szczęście to był kabriolet - tylko w Bentleyu ten nie musiał pochylać głowy przed przesunięciem fotela, by nie uderzyć w sufit. -Do Warszawy. Wskoczymy w garnitury i na spotkanie z ostatnim - powiedział, wiążąc krawat na oczach. Kolejne dwie godziny miał zamiar odsypiać noc.
  19. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Zaakceptowane przez MG.
  20. No tak, bo dzisiaj to co terrorysta wyściubi nosa z swej kryjówki, to zaraz obrywa kulką.
  21. Na Teutatesa, opisałeś TTGL jak kolejnego, szmatławego shounena! W spoilerze obrazek największego mecha w anime. A umiejętność, z której skorzysta, jest jeszcze większa. Tak, te drobne rzeczy w tle to galaktyki. Jeśli kogokolwiek kręci epicka opowieść o dorastaniu, poświęceniu oraz stracie, która motywuje do działania, to to anime jest dla niego. Na początku z humorem, z czasem staje się poważniejsze. A epickie teksty padają raz za razem. Jeśli kogoś nie odstraszają mechy, to niech obejrzy choć pierwszy odcinek. Jeśli nie może ich przełknąć, to niech spróbuje - może TTGL odwróci jego gusta. Anime jak najbardziej warte obejrzenia.
  22. Beż żartów, on mnie naprawdę nie docenia! Co on sądzi? Że nigdy nie walczyłem z leworęcznym? Taka postawa z kimś mu się kojarzyła. Tylko z kim? Do diaska, nie pamiętał za dobrze. Faktem kluczowym dla takiego stanu rzeczy było to, że spotkał ją na początku swoich przygód w innych światach. A było ich już całkiem sporo. Próbował sobie przypomnieć, kto podobnie do Sakitty walczył stylem, który zakładał wymianę ciosów tylko z jednym przeciwnikiem. Pomijał tutaj osoby, które miecz lub inną broń białą miały po raz pierwszy w dłoniach. Więc kto taki nie rozumiał, iż dwóch przeciwników może zaatakować w tym samym momencie? Achaja! Ta wyuzdana szermierka! Aż dziw, że ktoś taki zajął wysokie stanowisko u siebie. Ale kim ona była? Imperatorką? Jaki tytuł posiadła? Tego na pewno sobie nie przypomni. Aż dziw bierze, że szermierka, z którą walczył jak z równą, nie poradziła sobie z dwoma bandziorami. Gdyby nie jego pomoc, to ten zza pleców wbiłby jej ten nóż. Lewa, nie lewa, jeśli jego szermierki nie wspomaga żadna magia, a takowa tutaj na pewno by nie działała, nie było szermierza zdolnego obiema dłońmi walczyć na tym samym poziomie. Albo Sakitta do teraz ograniczał się, albo zrobił totalną głupotę. Jeśli to drugie, to... a spodziewał się, że walka na prawdę będzie emocjonująca. Jeszcze brakowało, by zdołał przełamać sopel lodu uderzeniem miecza. A sztych okazał się doskonały, by to sprawdzić. Bez zamachy, z kciukiem przełożonym przez paluch, uderzył w dół, chcąc odbić sopel w dół. Co później, to się zobaczy. Sakitta mógł uciec w tył, wtedy niczego nie zrobi. Spróbować soplem uderzyć w nogę, wytrącając go z równowagi. Upadając, zaatakuje lewakiem. A jeśli planem Sakitty był atak kończyną, to tym lewakiem mu ją podziurawi.
  23. Jan doskonale widział Jonaha, podróżującego wewnątrz drzewa. Chyba po raz pierwszy w tym pojedynku to właśnie przeciwnika, a nie jego, zgubiła pycha. Ale czy ten mógł wiedzieć, że tchnienie wojownika przyszłości było na wszystkim dookoła? I na drzewie, i jagodach, i owocach. Wciąż dostatecznie wiele, by dać mu widok na cały las. A to było tylko jedno drzewo. Ale to nie zmieniało faktu, iż gdy Jonah rośnie w siłę, to on nie może przywołać żadnej mocy lub żadnego artefaktu. I paradoksalnie, dzięki temu jego moc stawała się coraz większa. Nie czysta moc - potencjalna. Ale uwolnienie jej to był moment. Na razie jednak wolał walczyć z ograniczoną mocą. Bo ile to już razy widział, jak ograniczenia umożliwiają wojownikowi rozwinięcie skrzydeł? Tysiące! Wiedza, że przeciwnik jest potężniejszy nie raz i nie dwa sprawiała, że walczyło się na sto procent, każdym ułamkiem swoich możliwości. Więc kierował się w górę, unikając lub tnąc cienkim laserem gałęzie. Omijał spadające owoce i widząc, że całe drzewo jest przeciwko niemu, co było niewątpliwą zasługą Jonaha, ważył każdy krok, by ten mógł jak najmniej zrobić.
  24. -Słabeusz z dobrym pancerzem bojowym ma spore szanse wygrać z mistrzem sztuk walki - odpowiedział Ciastko, przed przekroczeniem portalu. - Przeciwnik naprawdę musi być słabym, by móc go pokonać gołymi rękoma. Sakitta przekroczył. Ciastko uśmiechnął się i wypchnął z płuc całe powietrze. Westchnął przy tym cicho. Czyżby jego przeciwnik pomyślał o jego słabościach, za podstawę biorąc jego siedzibę? Jeśli tak, to popełnił lekki błąd. Przekroczył portal. Jak się spodziewał, zimno spróbowało wywrócić mu płuca na drugą stronę. Ha! Nie z nim takie rzeczy. Wypełnił organ czystym, mroźnym powietrzem. Jego ciało przeszedł dreszcz, spowodowany wiatrem. Na jego twarzy pojawił się szczery, szeroki uśmiech. Widać było, że szykuje się na przechwałkę. I w miarę, jak Sakitta mówił, Ciastko wypijał parującą zawartość kubka, który pojawił się w jego dłoni. Sakitta kończył, a Ciastko skończył napój. Ale to nie był koniec. Sakitta kontynuował, a Ciastko zjadł kubek, utworzony z dobrego, suchego i twardego jak metal ciasta. Ucho zostawił na koniec - palce mu bladły, tracąc czucie. Ale to nie był dla niego problem. -Wiesz, że stoisz przed osobą, która podbijała rekordy wytrzymywania na mrozie na wielu światach? - Nie mógł wytrzymać, by się nie pochwalić. - Wchodzenie na góry za ubranie mając tylko majtki to dla mnie nic wielkiego. A to bez magii! Takim zachowaniem na pewno nie zdobywa punktów. On, władca piekła, lubiący zimno? Kto to widział. A nie mógł im wytłumaczyć, że zamieszkanie w piekle miało na celu zmniejszenie posiłków i zdobycie odporności na ciepło. A napój, który wypił, posiadał największą gęstość kilokalorii, jaka istniała w wszechuniwersum. Dzięki niebywałej odporności na ciepło podtrzymanie odporności na mróz było błachostką. -Z chęcią poznam tego Naserva. Ale teraz obowiązki! Spokojnym, ostrożnym krokiem skierował się w stronę Sakitty. Jeśli ten sądził, że zdoła zmusić go do poślizgnięcia, to grubo się mylił. Ale dzięki otoczeniu lodem patrząc lekko w dół, widział także sople nad sobą.
  25. Laptop, na którym mam instalować system. Czyżby czekał mnie okrutny los informatyka?
×
×
  • Utwórz nowe...