Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. To było... To było... czuję, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo; że ta epicka opowieść całkowicie mnie odmieni. Nawet już teraz czuję coś na sercu choć to może chodzić o obiad. 11/10, 7, ( czy co tam jest przed A ) Takie są moje oceny. To dzieło zasługuje na to, by zostać obowiązkową lekturą każdego brony'ego!
  2. Świetny tryb. Q Vladimira co niecałą sekundę. Po teamfighcie chwila i już pełne hp, a było tego coś koło 5k.
  3. Ohmowe Ciastko

    Co aktualnie czytamy

    Dzienniki Gwiezdne Lema, Cienka Czerwona Linia Nie-Wiem-Kogo. A jako lektura Nad Niemnem :(
  4. Koniec sezonów anime, teraz tylko czekam na recenzje.

  5. Zderzył się z potęgą. Uderzenie, które powinno uszkodzić nawet metalowego człowieka, jakim był Jonah, trafiło na barierę nie do pokonania. Uderzył, a nic się nie stało. Przez chwilę czuł się nawet, jakby wisiał w powietrzu. Knykcie zbroi były podrapane. Zbroi, dla której pociski z dział elektromagnetycznych, pędzące wielokrotnie szybciej od dźwięku w stali, były jak puch. Po chwili przed oczyma ujrzał kilka komunikatów. Ich ogólny wydźwięk brzmiał - użytkowniku, masz przerąbane. Ale czy jeśli połączy się technologię z magią, to co się stanie? Sprawdzał to czasami i efekty były powalające. -Siło Tarczownika, uznaj tą zbroję za jedność z mym ciałem. Póki będę w niej, krąż także po niej. Siło Bersekra, upuść topór i złap tarczę. Bądź na rozkazy tarczownika. Macie być jak jedność - niezatrzymana niszczycielska potęga, której nie sposób pokonać. Bersekrze, walcz, gdy będzie na to moment, lecz wiedz kiedy wznieść tarczę do bloku - powiedział wyniosłym tonem, lecz cicho. Ale to nie miało znaczenia - dla przeciwnika brzmiałoby to jak świst powietrza koło ucha. Zaszumiało mu w uszach. Potężna magia zaczęła przepływać przez jego ciało do zbroi i z powrotem. Czym okaże się ten pomysł na dłuższą metę? Nie wiedział. Zawsze łączył coś silnego z słabym. Teraz połączył wielką siłę z czymś niewiarygodnie skomplikowanym. Mógłby spróbować zrobić jakieś obliczenia. Wiedziałby jak. Odporność materiałów, moc Tarczownika i Bersekera, współczynnik mocy Bersekera możliwej do wykorzystania defensywnego i jeszcze kilkadziesiąt innych danych. Skomplikowane wzory. Może gdyby ta głowa tak go nie bolała... Przestraszył się. Czyżby te pierścienie zaszły tak daleko? Nie, to raczej Archiwista wykorzystywał jego umysł do pracy. Kłucie w boku tylko nieznacznie się powiększyło, w centrum zwiększając swoje natężenie. Ale to jeszcze było nic. Odetchnął, uspokajając umysł. Najważniejsze było, czy może teraz zaatakować? A dlaczego nie? Tylko musi odrobinę zmienić taktykę - jest wojownikiem przyszłości. Powinien walczyć na dystans. Sięgnął, wyjmując broń. Wyglądała jak jednolita bryła metalu. Lecz po wciśnięciu przycisku niewielkie silniczki zadziałały, przemieniając tą gładką bryłę w festiwal kantów i krawędzi. Przy okazji broń stała się o prawię połowę większa. Wycelował z biodra - dokładnie widział, gdzie jest skierowana broń - po czym nacisnął spust, przytrzymując go na chwilę. Obwód został zamknięty. Do nowoczesnych kondensatorów o nieograniczonej pojemności zaczął napływać prąd z niewielkiego, choć bardzo silnego generatora. Póki dopływało, kondensatory nie mogły się rozładować. Gdy puścił, odpowiednie elementy puściły elektrony w ruch. Wiele obwodów regulujących dostało coś dla siebie. Lecz najwięcej dostał laser. I działał przez ułamek sekundy nawet dla Jana. W stronę Jonaha poleciały wysokoenergetyczne fotony. Celował w pierścień.
  6. Czuł mdlący zapach toksyn, które krążyły w powietrzu. Choć miał ciało niewiarygodnie uodpornione na wszystko, minuta w tym otoczeniu wykręci mu trzewia na drugą stronę. Pamiętał, jak używał cudzych męskości. Ale nie mógł sobie przypomnieć, co wtedy uczynił. Sprawiało to, że jego przyszłość jest w jasnych barwach - Archiwista, ciągle działający w jego umyśle, z czasem odtworzy wszystko, co odebrał mu Jonah. Kiedy to będzie? Nie wiedział. Nie wątpił, że do końca walki zdoła odzyskać tylko kilka form. Więc polecił odzyskanie tej, która ma największy potencjał. Korzystał z niej często, choć tutaj chciał z niej nie korzystać. Ale skoro przeciwnik nie zostawił mu wyboru... Ale dlaczego Archiwista ciągle był z nim? Pewnie miał z tym związek fakt, iż od momentu zdobycia go stale go używał - najwidoczniej stał się nawykiem. A nawyków, jak zauważył po swoim ostrożnym kroku, Jonah mu nie odebrał. Nie zniszczył go całkowicie. Nie odebrał wszystkiego. Ograniczał się czy też bawił? Patrząc na to, co mógł czynić, to mogła być to zabawa. Walka z nim to nie zabawa. Rekreacja - tak. Ale nie zabawa. -Wojowniku przyszłości, oblecz me ciało. W jednej chwili był prawie goły, w drugiej całe jego ciało, tą maszynę stworzoną z samych mięśni, okrywał on - zbroja z setek, jeśli nie tysięcy, drobnych czarnych płytek. Jedyne większe były na torsie i twarzy - tam, gdzie ciało się nie gięło. Oświetlały ją błękitne światełka, będące prawdziwymi oczami tej zbroi. W końcu zdrowo odetchnął. Złapał się na tym, że przez jakiś czas wstrzymywał powietrze. W otoczeniu takiego powietrza to był kolejny dobry nawyk. Nie wiedział ile trucizny dotarło do jego ciała - ale to poczuje później. -Chciwość, Skąpstwo. Znał teorię tworzenia czarów. Pokonał ludzi, którzy je robili. Archiwista zadbał, ty cała ta teoria znalazła się w jego umyśle, niezależnie od mocy pokonanych. I znając Chciwość, wiedział jak przemienić ją w Skąpstwo. A skąpiec ma węża w kieszeni - nie tylko dla siebie, ale także dla złodzieja. Kolejna próba okradzenia go skończy się dla Jonaha rozczarowaniem - wystarczy, że już odebrał mu moce, które utracił na dłuższy czas, oraz błogosławieństwa, których tylko efekty do niego powróciły. Choć stracił możliwość korzystania z tchnienia wojownika przyszłości, jego zbroja zdołała to uczynić. Dzięki temu widział Jonaha dokładnie. I na jego nieszczęście ten był bardzo blisko. Z prędkością nieosiągalną dla najniezwyklejszego nawet człowieka wycelował pięść w jego brzuch. I nawet gdyby jego sama prędkość nie wystarczyła, to Jonah musiał zostać trafionym - twórcy wojownika przyszłości zagięli wokół niego czas. Nawet najszybszy przeciwnik zdawał się przy nim wolny jak żółw. Ten efekt miał wiele ograniczeń - lecz i tak był tak potężny, że został tylko ten prototyp, w który był teraz przyobleczony. Taki potężny był strach przed tą mocą - człowiek niechętnie odsuwa od siebie potęgę tylko przez rozsądek. A w tym przypadku tak uczynili.
  7. -Sakitta, to przecież tylko zabawa - zauważył rozbawiony całą sytuacją Ciastko. Już nie był drwalem - na powrót był sobą, w najbardziej swoim wydaniu: czarna koszulka z ciastkiem i niepełne spodenki jeansowe. Wszyscy pomyśleli, że brakuje mu jeszcze sandałów i skarpetek na miejsce kapci. Spoważniał na chwilę. - A przy tym ostatnim to bym nie był taki pewien - powiedział, cicho, groźnie, tonem zwykle zmuszającym do ponownego przemyślenia swoich ostatnich słów "dlaczego one są takie głupie? ". Ponownie się uśmiechnął. - Choć ta twoja iluzja coś całkiem bardzo chciała mnie zabić. I co zrobiłeś z tym entem? Polubiłem go - czekał chwilę, ale na odpowiedź się nie doczekał. Machnął dłonią. - Dobra, jakoś inaczej to rozwiążę. A więc to teraz ja mam zdecydować o polu bitwy? I oczekujesz czegoś nieprzewidywalnego? Dobrze, niech się tak stanie. Ale i ty będziesz miał w tej nieprzewidywalności udział - ja także chcę czegoś nowego - odwrócił się do widowni. - Drodzy widzowie, wybaczcie, ale na jakiś czas was opuścimy. Moi współpracownicy zapewnią jednak państwu idealny podgląd tego, co będziemy robić - ponownie zwrócił się do Sakitty. - A więc zaczynamy - powiedział, po czym pstryknął palcem. Tylko drobne skupisko kwiatków ostało się na tej łące. Większość została zadeptana przez eleganckich mężczyzn w jasnych frakach z laskami i cylindrami oraz nie mniej eleganckie damy w wielkich sukniach, z tułowiami ściśniętymi gorsetami. Lecz choć skupisko było duże i gęste, to ogólnie ludzi było mało - kółko bardzo zwiększał prosty, drewniany ring z linami jako barierkami, na który wszyscy spoglądali. Na ringu stał Ciastko oraz Sakitta, obaj w formach, w jakich zaczęli pojedynek. Ciastko miał na dłoniach rękawice w Ciasteczka. Rękawice Sakitty na myśl przywodziły jego zbroję. -Dobra, za maksymalnie pięć minut zmień arenę na inną. Tutaj nasze umysły są kreatorami świata - wybełkotał Ciastko, a to z tego, iż w ustach trzymał ochraniacz. Zabrzmiał gong. Podskakując jak przystało na boksera rzucił się na Sakittę, od początku próbując przerwać jego blok ogromem ciosów, wszystkich regulaminowych. Świat, w którym nie można było używać magii. Z pewnością przegra - bokserem był miernym. Ale frajda to frajda.
  8. -Nie mogłeś zabrać mi całej pojemności - powiedział Mężczyzna, po czym wypluł ślinę zmieszaną z krwią. - Inaczej bym zginął od razu. Archiwisto, uporządkuj me ciało. Od razu poczuł się lepiej. Lecz czuł, że pierścienie działają. Powinien się zastanowić, zanim je zdjął. Zrobił krok w przód, zgniatając jego kopie w pył. Musiał pokonać Jonaha i odebrać je, siłą bądź, jeśli ten będzie rozumny, spokojnie. Już w głowie tworzył mu się plan, jak zniszczyć pierścienie, nie zabijając żadnego z nich. -Nie ukrywaj się tam. To i tak nic nie da - powiedział, prostując się. Odzyskał siłę, a Archiwista pozwolił ją upakować na tej przestrzeni. Z pewnością za kilka chwil będzie miał możliwości jak zawsze. - A teraz oboje chcemy przeżyć. Śmierci, daj mi swą kosę. W jego dłoni pojawiło się stylisko kosy. Tylko ostrza jakby brakowało. Lecz ono istniało - było tak cienkie, by móc przeciąć ludzkie życie. Patrzył, jak na oblicze przeciwnika wypływa zdziwienie. Nie wiedział, że najciekawsze rzeczy Mężczyzna trzymał na ich miejscach w ich prawdziwych światach. A dzięki Chciwości były one na wyciągnięcie jego ręki. Podbiegł do Bastioniu i ciął od dołu. Później od prawej do lewej, skoczył w bok i od góry do dołu. Kawałek Bastionu, zwykły prostokąt dwa i pół na metr, wpadł do środka. Tak jak ludzkie życie nic, co przecięte kosą śmierci, nie może się zrosnąć. Do tej zasady nie ma wyjątków, o czym przekonała się sama Śmierć, wyjawiając mu sekrety tworzenia tak znakomitej broni. Jednak nie zdecydował się tworzyć czegoś innego od kosy - miało mu to przypominać, do czego służy ta broń. Więc gdy wkroczył na teren Jonaha odłożył ją na miejsce, do jej macierzystego świata. Jak to dobrze, że w jednym z światów Śmierć była istotą, a nie faktem. -Decyduj - mogę ci stworzyć praktycznie identyczne pierścienie, tylko musisz mi pozwolić te zniszczyć. Chyba, że mam o nie walczyć - lecz w tym przypadku mogę nie być w stanie tego zrobić. Nawet teraz czuję, jak one mnie uśmiercają. Ale nie ciesz się. Wytrzymam jeszcze długo. Dość długo, by odebrać ci je siłą. Więc jak? Powiedział, przyjmując postawę bojową. Kuło go lekko w boku, ale to nie przeszkadzało bardziej niż słaba kolka. Póki co.
  9. Jonah przesadził i Mężczyzna na sobie czuł tego efekty. Nie raz spotykał się z kradzieżą mocy i okradnięciem z własności. Nekromanci kradli mu siłę życiową. Magowie wymiarów kradli mu jego własność. Psychopaci zadawali ból. Ale nigdy naraz. To wymagało nietypowego podejścia. Sposobu, z którego zwykle nie korzystał; który wydawał mu się niehonorowy - ale czyny przeciwnika także takie były. -Więc chcesz przeżyć? Dobrze, po pojedynku spotkajmy się w szatni. Porozmawiamy - I pomimo bólu i iluzorycznego braku władzy w ręce, wystrzelał palce najpierw jednej dłoni, później drugiej. - Ale najpierw cię pokonam. Chciwość, Odzyskanie. Chciwość, Skąpstwo. Możliwości, jakie dawała mu chciwość, były całkiem spore. Niestety, nie wytrenował sobie zasięgu, dzięki któremu odzyskałby swoją własność. Jednak w formie, którą skopiował od Jonaha, było dość siły, by odebrać swoją siłę, twardość. A ponadto teraz przeciwnik nie miał jak ponownie mu czegoś odebrać. Zwykle nie walczył z przeciwnikiem używając jego mocy. Wydawało mu się to oszustwem. Ale obecna sytuacja wymagała zmiany podejścia. -Aura Wytopu, Miecz Wojownika. W jego dłoni pojawił się miecz, na podobieństwo tych utworzonych przez Jonaha, które w wielkiej ilości spadły na niego przed chwilą. Ale zanim zaatakował, ściągnął z palców osiem pierścieni. Nawet nie spoglądał na ich oznaczenia - chciał tylko miecz. Ktoś nieznający jego możliwości pomyślałby, że ukradł je przeciwnikowi. Jednak nie, ten wciąż je miał na swoich palcach. Zawsze moc artefaktów przepływała przez dzierżącego je. I tym sposobem posiadł ich moc. A musiał je ściągnąć, iż domagały się fizycznej formy. Ale mu to nawet pasowało - gdy je ściągnie nie będzie miał pokusy, by używać ich cały czas. -Każdy zapędzony w kozi róg atakuje z zdwojoną siłą i umiejętnościami. A ty mówisz, że w taki róg jesteś zapędzony? Więc pokaż mi siłę swej woli przeżycia! - zachęcił, przyjmując bojową postawę. Co Jonah zrobi? W jakiś inny sposób użyje swoich mocy? A może okaże się niezrównanym szermierzem? Na szczęście zdołał się skontrolować i nie sprawdzić jaki przeciwnik jest naprawdę. Chce wygrać, ale uczciwie - starczy, że użył mocy przeciwnika.
  10. Wszystkie miecze, którymi zaatakował go Jonah, wybuchły swoimi mniejszymi kopiami. Jeszcze kilka minut wcześniej taki atak byłby śmiertelny dla Mężczyzny. Miecze wbiły się w jego metalowe ciało, pobłogosławione przez golema. Golem - stworzony z kamienia, poszukiwał potęgi. Ale miał ograniczenie - mógł wchłonąć tylko to, z czego powstał - skałę. Metal był jego największym przeciwnikiem, którego siły nie mógł posiąść. Jednak Mężczyzna był teraz metalowym golemem. Miecze wbiły się i chwilę później zostały przez niego wchłonięte. Czuł się potężnie jak nigdy przedtem. W jego ciele płynęła potężna magia. I, co zauważył z zdziwieniem, stał się szybszy. Lecz nie na długo - powietrze dookoła niego gęstniało. Kolejne podniesienia nóg do kroku stawało się coraz cięższe. Aż w końcu musiał kucnąć. I wtedy ujrzał nad sobą cień. Przeniósł wzrok w górę. Wielka pięść była skierowana dokładnie na niego. Zasłonił się rękoma, jednocześnie zaczynając mówić. -Bersekerze, Tarczowniku, pobłogosławcie mnie. Pięść uderzyła. Mężczyzna zachwiał się. Przez chwilę czuł strach. Lecz to uderzenie niczego mu nie zrobiło. Kątem oka ujrzał kolejną. Pięści waliły w niego, jedna za drugą. I po każdym uderzeniu mężczyzna rósł w oczach, choć jego pozycja nawet się nie zmieniała. Aż w końcu grad uderzeń skończył się. Pył, który wzniosły po pewnym czasie uderzenia, opadł. I miast mocno poturbowanego Mężczyzny, oczom widzów ukazała się wyprostowana i pewna siebie sylwetka. Siła bersekera rosła z każdym ciosem, jaki w niego trafił. Odporność Tarczownika rosła z każdym ciosem, jaki w niego trafił. Osobno nie byli wiele warci - obaj mogli zginąć od jednego ciosu na początku walki. Berseker mógł tylko walczyć - do obrony się nie nadawał. Tarczownik mógł tylko bronić, nawet przed przeważającymi siłami - nie umiał walczyć. Lecz po pokonaniu obu, Mężczyzna stworzył jedną z swoich najpotężniejszych technik. Do jej użycia potrzebował tylko przeciwnika, który jest zdolny zaatakować go wiele razy, jednak nie zabić go pierwszym uderzeniem. Każdy kolejny cios wzmacniał go, miast osłabiać. Teraz jego ciało było twardsze od najtwardszego materiału, a siła wielokrotnie przekraczała stan sprzed ledwo minuty. Przeciwnik stworzył sobie potwora. Stawiając kroki lekko niczym baletnica skierował się do Jonaha, pędząc jak gepard. Po chwili rozpędził się tak, że nic już nie mogło go zatrzymać. Tuż przed Jonahem zatrzymał się, praktycznie w miejscu, po czym markując kilka różnych uderzeń - zdumiała go jego własna prędkość, lecz przyjął ją z radością i właśnie wykorzystywał - kopnął go w bok.
  11. Thermal spojrzał się niepewnie na smoka. Tylko zarys? -Dobrze, to ty tu studiowałeś magię - zastanowił się chwilę. Czy mógł o czymś zapomnieć? Ano mógł. - Miałbym jeszcze taką jedną prośbę - porozmawiaj z swoimi podwładnymi, by udostępnili nam jakiś dostęp do środków wybuchowych. Z moją magią może to być dobre źródło mocy na wypadek jakichś strat.
  12. [czyli pewnie kqń jest wart kilka razy więcej, niż grubasek dał Turalowi] Uśmiechnął się, nawet krótko zaśmiał się, widząc konia, jakiego dostał. Zwykle brał najzwyklejsze szkapy - widok obszarpanego wędrowca jadącego na koniu o ciężkim chodzie nie zachęcał bandytów do ataku na taką osobę. Uznawali go za nie wartego ruszania się z swoich obozowisk. Choć, jak na to się spojrzał, taki koń dosiadany przez jeźdźca pod bronią mógł wywołać taki sam efekt - skoro się nie boi, to najwidoczniej ma powód. Cóż, choć nawet w najgorszych sytuacjach wiedział co robić, to teraz go zamurowało. Zdecydował się oprzeć swoją opinię na zasobności dostanego mieszka - jeśli zostanie mu sporo po zakupie zwykłego konia, to temu zabierze tylko juki. Jeśli nie, jak się okazało, to jedzie na tym, najbardziej jak to tylko możliwe eksponując swoją broń. Więc dlatego też odwiązał drogiego konia od słupa, złapał za wodze i pociągnął ku odpowiedniej bramie.
  13. Przekazanie przeciwnikowi miecza występowało w każdym świecie, jaki odwiedził. Czasami był to umarły zwyczaj; relikt przeszłości. Bywało, że oznaczało to zaniechanie walki i zawarcie przyjaźni oraz sojuszu. Często oznaczało obelgę, zmuszającą do walki. Lecz te miecze - choć nie trzymane przez Jonaha w dłoni - nadal były bronią skierowaną w jego stronę. I to bronią, w którą zaklęta była potężna magia. Magia destrukcji o sile, która przestraszyła nawet Mężczyznę. Lecące na niego ostrza, zdawało się, promieniowały swą ostrością. Nawet śmierć, o kosie zdolnej przecinać ludzki żywot, powinna bać się tych mieczy i niezbyt pochopnie próbować przeciąć ich istnienie. A to oznaczało, że tym razem tarcza i jego miecz na niewiele się zdadzą. Egida może zatrzymałaby uderzenia jednego - ale nie dziesiątek. A miecz mógłby przeciąć lecącą do niego broń - lecz w tym samym czasie dziesiątka innych ostrzy potnie go na metalowy pył. Potrzebował szybkości. Szybkości i równowagi. -Mnichu, daj mi swe umiejętności, bym jako i ty był nieuchwytny dla przeciwnika - wyrzekł, po czym skupił swój oddech. Mnich medytując przez dziesiątki lat zdołał przejąć całkowitą kontrolę nad swym ciałem, uzyskując poziom nie do zdobycia dla normalnego człowieka. Lecz gdy inni mając takie możliwości podjęliby próbę przejęcia władzy, korzystając z swej potęgi, jego równowaga kazała mu zachować równowagę świata. Gdy ktoś go atakował unikał ciosów, aż przeciwnik się zmęczył. I miast dobijać, kierował się dalej. Egida i miecz zniknęły. Został sam Mężczyzna, z swym metalowym ciałem. Ostrza były już o palec od niego. Dla widzów rozmył się. Zaczął poruszać się w skomplikowanym układzie uników. Układzie, który normalny człowiek, zachowując każdy krok, wykonałby może przez godzinę. Mu zajął on parę sekund. "Zmaterializował" się na mieczu, który wbił się w ziemię jako ostatni - stał na nim, nie zaginając nawet odrobinkę ostrza. Równowaga. -Mnichu, dziękuję - wyrzekł, zeskakując z ostrza. Oddech pozornie mu się nie zmienił - naprawdę zmiana była przeogromna. Złapał dwie najbliższe siebie rękojeści i odbił nadchodzący od Jonaha atak. I choć zasłonił się oboma, miecze musiały oprzeć się o jego ciało, by zablokować siłę cięcia. -Niczego nie nauczysz się, korzystając z takich zabawek - wykrzyczał do przeciwnika tonem nauczyciela, karcącego ucznia. - Miecz musi być jak przedłużenie ręki. A naturalna dla człowieka jest stała długość ręki! Ostatni krzyk wykonał już biegnąc w stronę Jonaha, z zamiarem pocięcia go na kawałki. I udowodnienia prawdziwości swoich słów. Bo ileż to razy mistrzowie pokazywali takim jak Jonah, że liczy się nie broń, a wojownik ją trzymający. To nie miecz walczy - to człowiek, jego ręce, jego zdolności, jego trening.
  14. [Kapi, ile dostał Tural? Czy starczy na zakup najzwyklejszego konia z najzwyklejszym siodłem?]
  15. Uśmiech na jego twarzy osłabł, a przyozdobiła go nuta wymuszenia. Cholerni bogacze. Z chęcią używaliby sobie na ucztach, jedząc do oporu wołowinę, popijając winem, ale jeśli chodzi o obronę chłopów, którzy to robią, to skąpią. Właśnie takie momenty sprawiały, że w nawet najgorszych chwilach przestawał żałować lat spędzonych jako Miecz, gdy jego rówieśnicy w najlepsze folgowali swoim uciechom. Spokojnym ruchem odebrał sakiewkę. Spodziewał się, że będzie wiele lżejsza. -Nie, nic się nie stało - powiedział, starając się przybrać ton poprzednich wypowiedzi. - Większość chłopów przez rok wyda mniej - dodał cicho do siebie, po czym podniósł opuszczony przed chwilą wzrok i powrócił do normalnego, słyszalnego tonu. - Wskaż mi jeszcze drogę do konia i przestaję ci zawracać głowę.
  16. Cytat z nonsensopedii "Zaufanie to absolutna podstawa przyjaźni. Ponadto, prawdziwi przyjaciele pomagają sobie zakopywać ciała." Prawdziwe, prawda?

  17. POST CAŁKOWICIE NICZEGO NIE WNOSZĄCY DO TEGO OFFTOPU Popieram Jaenra.
  18. Giercownik, możesz pisać, jak chcesz póki zieloni nie widzą . I każdy może pisać jak woli. I każdy z tego korzysta. Ty byś napisał tak, a ktoś inny inaczej.
  19. Witaj.... kurcze, nie wiem co w takich tematach pisać. Jak był jeden temat dla wszystkich było dobrze. Tak czy inaczej cześć, niech ci się to forum spodoba i byś nie żałował czasu tu spędzonego. Łap (?)
  20. ”uszkodzenie nadmierną dawką promieniowania. Zalecane włączenie tarczy środowiskowej" Szybko zamknął oczy i usta. Używając całej swojej siły przesunął rękę do twarzy. Dłonią zatkał sobie nos. Było źle. Bardzo źle. I tu nie miał na myśli piasek, który oblepiał go z każdej strony. To nie był problem. Już wiedział, co zrobić. Problemem był Atlas. Doskonale wiedział, kto to był. I na pewno była to osoba, której nawet on sam, mężczyzna ponad mężczyznami, wolałby nie spotkać. Bo jak tu mieć szansę wygrać z kimś, kto na swych barkach był zdolny dzierżyć niebo? A fakt, iż masa przeciwnika zwiększyła się wielokrotnie, tylko utwierdził go w przekonaniu, że przestał być najsilniejszą osobą na tej arenie. -Mmmmm mmmmm mm mmmmm mmmm - wymamrotał z zamkniętymi ustami. Miało to brzmieć tak " Wieczny Studencie, daj mi swój żołądek, bym strawił coś, czego nawet ty nie próbowałeś." . Świat Hiperboli - miejsce, w którym karatecy uderzeniem otwartej dłoni łamali wielkie sekwoje i całe płyty lotnisk; miejsce, w którym polacy na prawdę wydestylowali alkohol +100%. Z tego świata pochodził właśnie wieczny student. A skoro w ojczystym świecie Mężczyzny powiadano, że gdy krokodyl jest zdolny strawić beton, to student jest zdolny strawić żołądek krokodyla, to do czego był zdolny żołądek Wiecznego Studenta? Powiadano, że gdy rok był na bezludnej wyspie, to żył jedząc tylko wrak samolotu. Czy to była prawda? Nie wiadomo. Ale to dzięki niemu pokonał Alchemika, którego kwasy trawiły platynę, jakby to była najgorsza blacha. A to o czymś znaczyło. Otworzył usta, przez które zaczął wlatywać metalowy piach. I tak szybko, jak wpadał do żołądka, tak szybko przestawał istnieć. Zajęło jakiś czas, aż odzyska możliwość ruchu. Jeszcze więcej minęło, aż oblepiała go już tylko cienka warstewka utworzona z pojedynczych ziarenek. To, co miało go zabić - część czaru, która miała wypełnić po prochem po granicę możliwości jego płuca i trzewia, uniemożliwiając cokolwiek - dała mu to drobne zwycięstwo. Wytarł przedramieniem usta, jak po sutym posiłku - a to było tylko bardzo skromne stwierdzenie - i dostrzegł coś niezwykłego. Jego skóra, wcześniej matowa niczym skała, teraz błyszczała jak metal. Uśmiechnął się pod nosem. Gdyby wcześniej wiedział, że takie coś jest możliwe. A on głupi używał tego daru jako obrony przed kwasem. Ale - jak to mawiają - jesteś tym, co jesz. "odzyskanie sprawności po uszkodzeniu. Badanie otoczenia" I wtedy zrozumiał, jak pochopnie postąpił - może i ten posiłek dał mu miłe błogosławieństwo, ale teraz był niczym ślepiec, otoczony cieniami, z czego każdy mógł kryć zagrożenie. Bez urazy dla studentów. Jak przypomniałem sobie te słowa, to po prostu nie byłem zdolny ich nie użyć.
  21. Mam nadzieję, że po rozdziale pierwszym z dwóch pojawi się drugi z dwóch, a później zedytujesz rozdziały i wypuścisz trzeci z trzech itd.
  22. O co ci kolo chodzi? I tak zaraz ci to usuną.

    1. Barnaba śmierdzi

      Barnaba śmierdzi

      niestety, ale: UWAGA! UWAGA! BARNABA ŚMIERDZI OGŁASZA, IŻ KUCYKI SĄ SMIERDZIELAMI ZASRANYMI, ZJEBANYMI, SĄ ONE KURWAMI NISZCZĄCYMI ŻYCIĘ I PRZEZ TE ZJEBY MAM ZEPSUTĄ REPUTACJE!!!!

    2. Ohmowe Ciastko
    3. Sir Hugoholic :3

      Sir Hugoholic :3

      Widzę sporo przegapiłem...

  23. Ciekawe ogłoszenie dał przed chwilą Barnaba, nie?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [5 więcej]
    2. Ohmowe Ciastko

      Ohmowe Ciastko

      http://imageshack.com/a/img706/517/r1q4.png , bo administracja z pewnością nie śpi, a ja jestem zapobiegliwy i każdy, kogo to zainteresuje, ma wiedzieć o co chodzi, a nie " o co temu ciastku chodzi?"
    3. Talar

      Talar

      Weź się wypchaj z tym spamem, Barnaba. Jak nie masz co robić, to poucz się. Może zmądrzejesz.

    4. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Ach. Więc trolling.

  24. -Zgadzam się. Na Boginie, byłbym głupcem, gdybym się nie zgodził - odpowiedział po krótkie chwili entuzjastycznie. Zauważył, jak program się uruchomił, z pewnością w celu stworzenia projektu odpowiedniego na obecny moment, gdy liczba pasażerów podwoiła się.
×
×
  • Utwórz nowe...