Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Matalos Kuce ucieszyły się na fakt dania im części złota. Jednak gdy usłyszały propozycję, większość się wzdrygnęła. Sierżant zauważył, że jakiś młodszy i odrobinę większy od innych kuc ziemny chciał wyjść z grupy, w którą kuce ponownie się zebrały, jednak starsi mu na to nie pozwolili. - Panie nasz dobry, niech się państwo na nas nie obrażają, ale nikt z nas nie chce... tego robić - dokończył po chwili namysłu najstarszy, siwy już kuc. Sierżant dojrzał delikatne, niepewne spojrzenia w stronę lazaretu. Rozkazy zakupu materiałów zostały przekazane ambasadorom w Canterlocie. Ci nie niepokojeni przez nikogo, choć z dyskretną obstawą w postaci niepozornie wyglądającego pegaza, który dołączył się bez pytania o zgodę i ciągle szedł kilka kroków z tyłu, ruszyli na miasto w poszukiwaniu najlepszych warunków zakupu. Komputer Zwiadowcy szli uważnie przez las. A ten prezentował się sielankowo. Na krzakach, otaczających szlak, rosły rozmaite jagody. W wielu miejscach żołnierze byli pewni, że jeszcze niedawno były owoce. Bali się jednak tego, kto je zjadł. Jeśli to byli rosjanie, to byliby w bardzo złej sytuacji. Mówiono im, co komuniści robili z Niemcami. I to nie były miłe rzeczy. Kroczyli tak czujnie ścieżką, nie niepokojeni przez kogokolwiek, przez kilkanaście minut. Aż w końcu drzewa zaczęły rosnąć coraz rzadziej. W końcu dojrzeli pierwsze konstrukcje z drewna, choć definitywnie niezbyt naturalnego pochodzenia - budynki. Te wyglądały jak dom z zabudowaniami gospodarskimi. Niskie, z żywymi, choć wyglądało na to, że naturalnymi dla tej krainy, kolorami. Ale prócz tego były identyczne z tymi, które pamiętali z niemieckiej wsi. Arceus Żołnierze powtórnie, trzeci już raz weszli do statku. I ponownie ujrzeli to samo, co za pierwszym razem. Komputery wciąż wyglądały na włączone, jednak nigdzie nie było efektów ich działania - a raczej widzieli je dookoła, w cieplejszych od powietrza ścianach i działającym oświetleniu, jednak żadna dioda, żaden ekran nie przedstawiał tych efektów. Szukali sposobu, by cokolwiek uruchomić, lecz póki co nie znaleźli niczego, co przypominałoby przycisk, klawiaturę lub chociaż ekran. Wóz pancerny ruszył z pasażerami. Dopiero teraz zwrócili uwagę na okolicę. Znajdowali się w kanionie otoczony wysokimi górami. Całkowicie inaczej niż wcześniej - wtedy statek leżał na szczytach, niewiele nad powierzchnią płaskowyżu. Na tym poziomie nie było najgorzej - rosły niskie rośliny, kwitły jakieś samosiejki. Jednak już kilometr wyżej leżała śnieżna czapa. A otaczające góry były znacznie wyższe niż kilometr. Choć jechali szybko, wąwóz był szczelny. Spojrzenie przez lornetki niczego nie dało - ściany były tak nierówne, że sto metrów dalej mógł być wyjazd, jednak i tak by go nie dojrzeli. Gandzia - Dobrze - odpowiedział kuc, uśmiechając się. W tym uśmiechu było coś szczerego oraz całkowicie nieszczerego. Jednak jedno spojrzenie w oczy wystarczało, by go zrozumieć - duma z swojego intelektu. Tak wyglądał ktoś, kto właśnie wymyślił, w swojej opinii, coś genialnego.
  2. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Muszyński wysłuchał projekt Halickiego. Gdy ten skończył, zaczął się drapać po ledwo widocznym zaroście. - To będzie działać! Kolejne dwie godziny Halicki spędził, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca - co prawda wiedział, co każdy robi, jednak nie było żadnego zajęcia dla niego. Mógł tylko patrzeć, jak spora część coś robi - a to ktoś projektował cały prototyp, a to ktoś uruchamiał drukarkę 3D, a to ktoś zajmował się nawijaniem cewek. I tym podobne. Choć w środku było kilkanaście osób, każda coś zrobiła przy prototypie. Tylko Halicki podał pomysł. Po dwóch godzinach Muszyński, wyraźnie podekscytowany, co nieudolnie próbował ukryć, podszedł do Halickiego z gotowym, białym prototypem, przywołującym na myśl Colta 1911. Na jednym z korytarzy urządzono prowizoryczną strzelnicę. Halicki przymierzył się do wystrzału. Nacisnął spust. W tym samym momencie wszystkie światła zamigotały. Siła wystrzału rzuciła mężczyzną na podłogę, a pocisk zrobił znaczne wyrwy w dwóch ścianach, przebijając je na wylot. Tomasz nawet nie zauważył, że zwalniają - przysypiał. Za to Michał przeciwnie - kontrolki samochodu zaczęły wariować, a radio w ogóle przestało grać. Marek także ujrzał pewną nieprawidłowość - stracił połączenie z siecią. Wojskowy laptop działał. Sprawdził, czy działa modem - nie działał. Cywilne gówno. Po chwili okazało się, że prawie wszystkie samochody stanęły. Prawie - kilka maluchów, golfy pamiętające połączenie Niemiec oraz jakiś Żuk stanęły, ale ich silniki ciągle działały. Tomasz, obudzony i poinformowany o bieżącym stanie rzeczy przez Michała, zadzwonił do Wrocławia. A i to było możliwe tylko dzięki telefonowi satelitarnemu, który wypakowali z środka samochodu. Po kilkudziesięciu minutach przyleciał po nich VTOL transportowy. Pojawienie się pojazdu poskutkowało zdziwieniem wszystkich możliwych ludzi. Wiele osób rozmawiało po cichu. Jednak widok załogi, uzbrojonej w jakieś pistolety maszynowe i karabinki automatyczne podziałał uspokajająco na tłum wściekły na swój niedziałający sprzęt. - Jonathan, odpocząłeś? - zapytał się Tomasz najwyższego z żołnierzy w ich ojczystym języku. - Jak diabli. Skąd ty wziąłeś te dzieci? W locie musiałem im pokazywać, jak karabin trzymać. - Nie wiem. Zapytam się Agathy. Ile pieniędzy będziesz potrzebował na weteranów? - Dużo. Ale to później. Po kilku minutach cała zawartość samochodu została przeniesiona do środka transportowca. Kolejna godzina minęła na powrocie do Wrocławia. Wracając, piloci meldowali się wszystkim przez radio tak jak w drodze do. " Jesteśmy swoimi, ewakuujemy VIPa." powiedziane czystą polszczyzną zniechęcało kogokolwiek do czegokolwiek. Gdy już dolecieli, Tomasz od razu skierował się do laboratorium. Zaczął od tego z Halickim.
  3. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    [Nie rób offtopu, Shatter Ja ten post za jakiś czas edytuję i dam swój pełen - jakby ktoś chciał mnie hejtować za offtop. Pado, jakieś Deus Ex Machina wciąż utrzymuje twoją postać żywą. Aż cud, że z porządnego ostrzału skierowanego w jeden cel trafił tylko jeden pocisk. To cud. ]
  4. Komputer Żołnierze kroczyli czujnie, trzymając swoje karabiny w gotowości do wystrzału, po ścieżce. Chód nie był trudny, jednak do lżejszych także nie należał - trasa była szeroka na jeden, dość wąski wóz, a przejeżdżające po niej pojazdy pozostawiały głębokie bruzdy. I po takiej ścieżce kroczyli żołnierze, niosący regulaminowy ciężar sprzętu zwiadowczego, w mundurach przystosowanych raczej na jesienne słoty, niż letnie słońce. Dzielni żołnierze, bo takimi są ludzie, zgłaszający się na zwiad na nieznanej ziemi, kierowali się w stronę wieży, którą już zdążyli obejrzeć dokładnie przez lornetkę. A przynajmniej część, która wystawała ponad czubki drzew. Nie wyglądała ona na nową - za to było pewne, że łatwo nie poddała by się ostrzałowi. Ściany wyglądające na grube, wąskie okna. Takie jak w Mutterland. Na szczycie dojrzeli kawałek drewnianej konstrukcji., lecz nie umieli określić co to jest. Zbliżali się do ściany drzew. Wiedzieli, że gdy przekroczą pierwsze z nich, w razie niebezpieczeństwa dopiero wystrzał zaalarmuje obóz. Matalos Najlepiej wentylowany okazało się spore drewniane pomieszczenie. Nie było problemów z przekształceniem go w lazaret - ławy już były na miejscu. Jedyne, co ludzie i kucyki musiały zrobić, to wyniesienie skrzyń pełnych klejnotów, beczułek pełnych napojów oraz drewnianych kufli, wielu w stanie nienadającym się do użycia. Poprzednia funkcja była aż nadto oczywista - na szczęście zawartość jednej z otwartych beczułek pachniała znajomo dla medyka. Szybko odkaził nią stoły i miał już gotowy lazaret. W bazie nie było wiele. Spichlerz, umieszczony w jedynej budowli z kamienia, był pełen. Skrzynie pełny złota i kamieni szlachetnych stały w poukładane jedna nad drugą w wielu pomieszczeniach. Jednak broń, jak już zauważyli to podczas walki, pamiętała lepsze czasy. Karabiny były pogięte, kul było mało, a te znalezione najczęściej były niewymiarowe. Nawet proch w beczkach zawilgotniał, czemu były definitywnie winne psy - żadna z nich nie było zamknięta. Zwasalizowane kuce z spokojem, a nawet drobnym entuzjazmem, przyjmowały fakt planu industrializacji okolic. W szczególności mieszkańcy nadmorskich wsi - w przypadku gorszego dla wodorostów roku mięli jakąś inną opcję, niż klepanie biedy. A przynajmniej będą mieli. Ale dla nich liczyło się, że ktoś o nich pomyślał i zaproponował utworzenie nowych miejsc pracy. Gandzia -Warownia na krańcu półwyspu Cotepony'ego. Kazano mi przekazać, że razem z swym oddziałem będzie, razem z odpowiednikiem z półwyspu Ibermind'a. Waszym zadaniem będzie bronić wejścia do portu Manehattanu. Będziecie tam także ćwiczyć z nową bronią. Wu... - kuc zakasłał, tak sztucznie, jak to tylko było możliwe. - Generał poprosił mnie, bym przypomniał panu o nim. Doskonale go pamiętał. To właśnie on chciał postawić go przed sądem wojskowym za akcje przeciwko gryfom. Jednak spodziewany przez niego atak odwetowy nie nastąpił, nawet pomimo faktu, iż wśród zabitych znajdował się daleki kuzyn króla. Arceus Podczas lądowania na ekranie głównym pojawił się komunikat o braku pełni sprawności. System zlokalizował jakieś proste uszkodzenie. Ale było pewne ale - projektant nie spodziewał się, że właśnie tą część zniszczy się w locie. Właśnie dlatego, by ją naprawić, trzeba było rozebrać praktycznie pół transportowca. Żołnierze pozabierali wszystko, co mogli - piloci zapowiedzieli, że przez najbliższy czas nikt nie będzie mógł wejść na pokład. Kierowcy wyjechali swoimi maszynami. I właśnie gdy wszyscy stali na zewnątrz opuszczonego transportowca, coś wystrzeliło z góry statku. Kształtem przypominało rakietę. I zachowywało się prawie jak rakieta. Tylko gdy normalnie rakiety leciały prosto na cel, ta kręciła w powietrzu najdziwniejsze figury. Kierowcy już zaniechali prób uciekania z miejsca trafienia. I po zrobieniu efektownych korkociągów, beczek oraz kilku pętli, pod kątem przebił się przez transporter. Dalsze poszukiwania, co prawda krótkie, niczego nie dały. Cały statek wyglądał, jakby jeszcze wczoraj tętnił scrionowym życiem. Jednak nie zmieniało to faktu, iż nie mogliście znaleźć żadnego scrina, żadnego ich pojazdu ani nic, co można było poruszyć bez wyrywania tego z pojazdu.
  5. Jakby co - nie jestem dobry w pisanie regulaminów i innych rozpoczęć. Dlatego tak krótko. Equestria sprzed zakończenia trzeciego sezonu - czas akcji. W temacie obowiązują regulaminy działu "Luźna gra ról" oraz "PBF". Akcje, co do których MG może decydować, pisać w trybie niedokonanym. Zakaz OP oraz powergamingu. W tej grze taktyka będzie warta tyle samo, co przewaga sił. Zapisy ciągle otwarte. Z chęcią gry pisać na PW, w celu ustalenia uniwersum oraz sił początkowych. Tego dnia... Equestria otrzymała mroczne upomnienie. Na jedną, krótką chwilę Equestria tętniąca życiem zamarła. Zwykłe kucyki nie dostrzegły tej fluktuacji. Jednak zwierzęta czuły. Wszystkie ptaki poderwały się z swych drzew. Psy skuliły się po sobie. Jedynym następstwem tego było zniszczenie pewnej uroczystości w Ponyville. Cały ptasi chór rozleciał się po okolicy, burząc idealnie dopracowany plan całej uroczystości. Jednak nikt nie połączył tego wydarzenia z momentem. Najbardziej wyczulone na moc jednorożce poczuły zaburzenie magii. Potężną falę chaosu. Lecz nie sama ona nie spowodowała niczego. Uznały one, iż jakiś pradawny artefakt uległ zniszczeniu, wypuszczając czystą, bezmyślną moc. Najbliższy zrozumienia był uważany za dziwaka pegaz Rince Wind - spakował się i wyjechał, radząc innym zrobić to samo. " Zbliżają się ciekawe czasy i ja wolę je przeczekać ". Ślad po nim zaginął. Matalos Oddział Techników wiązał ostatniego jeńca oraz opatrywał ostatniego rannego. Ostatni trup już został rzucony na kupkę na zewnątrz. Lecz truchła należały tylko do diamentowych psów. Kilka poważnie rannych kucyków oraz dwójkę ludzi dało się uratować i już leżeli na noszach. Wszyscy pojękiwali przez sen. Jaskinia, w której odbyła się walka, była spora. Można by było zmieścić w niej kilka małych budynków. Jedynym jej mankamentem był dostęp do niej - jedyny korytarz prowadzący do niej był mały. Na szczęście było jeszcze wiele drobnych szybów, które wentylowały całe pomieszczenie - a i tak w środku było czuć stęchliznę, a każdy Technik pocił się w swoim ubiorze. Jaenr Cały lot przebiegał prawidłowo. Statek już wchodził do atmosfery bagnistej planety, gdy wydarzyło się... coś. Część załogi wyczulona na moc poczuła nagły ból głowy, jakby coś uderzało ich umysł, pomijając czaszkę. Gdy Sithowie łapali się za głowy, nie mogąc pokonać tego bólu, komandosi mieli ważniejsze sprawy na głowie - planeta nagle zmniejszyła się nieznacznie. Lecz najdziwniejsze było, że woda stała się sporym udziałem na powierzchni. A najgorszym było, że wszystkie systemy statku wyłączyły się. Lecieli w stronę powierzchni z wyłączonymi silnikami hamującymi, zamknięci. Lecz to byli profesjonaliści. Biegając w turbulencjach, miotających ich po ścianach, zdołali po uruchamiać najważniejsze systemy. Nie wiedzieli gdzie wylądują. Poza tym nie mogli tego wybrać. Mogli tylko dokonać korekty. Na szczęście praktycznie w ostatniej chwili zdołano uruchomić główne silniki. Dwieście metrów nad ziemią statek uderzył bokiem w ścianę. Jeden z silników został roztrzaskany. Napędzany tylko jednym, zaczął krążyć wokół własnej osi. Komputer - Heil Hitler, Oberscharführer! - krzyknął, salutując, szeregowiec, stojący nad swoimi zwierzchnikami w czołgu dowodzenia. - Melduję przejęcie wrogiego przyczółka! Po kilkudziesięciu minutach wiadome były straty własne. A te były... trudne do omówienia. Zniszczono silniki oraz większość całego wyposażenia dwóch Tygrysów II, jednak wnętrze było w stanie idealnym. Po reszcie pojazdów było widać niedawno stoczoną walkę, jednak każdy jeździł o własnych siłach. Najgorzej było z sprawnym czołgiem, jednak i ten rokował szanse na odzyskanie pełni sił. Za to strat w ludziach żadnych. A gdyby pojazdy odziewali w ten sam metal co kiedyś, mówili jego podoficerowie, to i tych strat by nie było. Cały pluton znalazł dla siebie miejsca w obozie, rozbitym przez wrogów dookoła jakichś obelisków. Zgodnie z procedurami przeszukano całą okolicę i wystawiono warty. Prawie wszyscy zasnęli. Ortwina Bartha obudził śpiew ptaków. Było to dziwne - była jesień. Nieważne, że ciepła - już wszystkie ptaki powinny odlecieć, by budzić Afrika Korps. Arceus Statek znaleźliście na górskiej planecie. Leżał oparty o dwa szczyty. Wszystkie hangary były otwarte. Wlecieliście do jednego z nich swoim transporterem. Zaczęliście poszukiwania. W środku nic nie było. Wszystkie systemy działały, jednak w środku nie było nawet jednego Scrina. Cały statek wyglądał jednak na taki, którym przed chwilą ktoś się zajmował. Nagle jeden z końców statku zaczął spadać w dół. Gandzia - Podpułkowniku - odezwał się ktoś zza zielonego jednorożca. Stał za nim kapral, biały kuc ziemny. - Właśnie wydaliśmy ostatni karabin pańskiemu oddziałowi. Gandzia Komputer Arceus Matalos Jaenr
  6. Ohmowe Ciastko

    FLCL (Furi Kuri)

    Obejrzałem chyba z dwa odcinki, ale to na początku swej przygody z anime. Wtedy nie miałem siły tego oglądać - było dla mnie, europejczyka, za ciężkie. Teraz, kilkadziesiąt serii później, nie mam czasu się za to zabrać. Ale muszę przyznać, że to mózgotrzep i trudno ogarnąć, o co chodzi.
  7. Czemu tak mało chińskich bajek na bestach i kwejku? Nie mam czego trollować.

    1. WilczeK

      WilczeK

      Bo miałeś ochotę sobie je strollować, a to one strollowały ciebie.

      Patrz tak jak w życiu

    2. Ohmowe Ciastko
  8. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Weszli do środka starego budynku, do części z halą do transportu. Przeszli dekontaminację, co było logiczne w takim miejscu. Jednak dlaczego był tu sprzęt, by dokonywać tego na dużych pojazdach, przy których TIR to był w miarę normalnego rozmiaru pojazd? - Czy jest pan pewien, że chce się chronić w obiekcie Stadhaftów? Przytakując, zgadza się pan na dysponowanie panem przez pana Thomasa na czas nieokreślony, decydowany tylko przez niego. Później panu dam umowę. Czy jest pan pewien? Wydało mu się, że Halicki przytaknął. Weszli do środka. Rzeczywiście - od zewnątrz to wyglądało wiele gorzej, niż było w rzeczywistości. Po betonowych ścianach biegły grube przewody, znikające pod ziemią. Przy ścianach stały kontenery, w rogach były zatopione wielkie słupy metalowe, podtrzymujące ramię na wysięgniku. Po środku też były zatopione w materiale cztery słupy, dodatkowo z wgłębieniami. Ramię właśnie kładło na środku jeden z kontenerów, oznaczony logiem firmy - białym kwadratem z czarnym, mniejszym prostokątem pośrodku. Logo z historią, które powstało przy zmianie działalności firmy. Dookoła biegali ludzie, którzy nie za bardzo zwrócili na dwójkę uwagę. Dwójka udała się do mniejszego, przy ścianie. W środku ujrzeli drzwi jak do windy. Gdański włożył jakąś kartę do dziury obok. Drzwi się otworzyły. - Jest pan pewien? Nie opuści pan tych podziemi, póki nie podpisze pan odpowiednich papierków. Tego może być pan pewien. Halicki wszedł do środka. Za nim wkroczył jego asystent. Zaczęli zjeżdżać w dół. Winda pędziła, co było czuć, ale i tak jechali minutę. - Pan Standhaft senior, kupując to miejsce, nie był świadom posiadania przez nie wejścia do podziemi z czasów wojny. Ale wykorzystał je - miał więcej poziomów dla swojej firmy, nie musząc za to płacić. Powiększył korytarze i pomieszczenia, przeniósł część produkcji. Po jakimś czasie okazało się nieekonomicznie wentylować takie miejsce. Ale pan Tomasz zbudował nowy system. Także zajął się przygotowywaniem dalszych korytarzy. Zaczął także robić kolejny poziom, ale dopiero niedawno. Jak na razie pod nami jest tylko jedno, wielkie niewyrównane pomieszczenie Winda stanęła. Drzwi się otworzyły. Od razu uderzyło w nich ciepło i lekki odór prac budowlanych. Z hali, do której dojechali, rozchodziło się kilka dużych korytarzy. Część jeszcze miała nad sobą swastyki. Sala była tak wielka, że kontenery rozwoziły przystosowane do tego ciężarówki. Na środku jednak nic się nie działo. Rozwiązanie jednak samo nasuwało się na myśl, zwłaszcza, że stały tam takie same słupy jak nad nimi. I jak się można było spodziewać, po chwili kontenery zjechały na dół. Ale dojrzał to dopiero wchodząc w jeden z mniejszych korytarzy. Na jego ścianach także były namalowane stare, łuszczące się swastyki. Stara farba kontrastowała tu z licznymi kablami ciągnącymi się w wielkich korytkach pod sufitem, oświetleniu z pasów diodowych oraz metalowych drzwi, często z zamkiem elektronicznym. - Skoro już pan tu jest, przekażę panu co tu się dzieje. To miejsce - stanął, rozkładając szeroko ręce. - zostało stworzone przez Hitlerowców w czasie wojny. Nie zachowały się dokumenty tłumaczące to zachowanie. Została sieć podziemnych pomieszczeń. Tamto, w którym pan był, jest powiększane od jakiegoś czasu. Jednak oryginalnie znajduje się tu kilka nawet większych hal. Te jednak zostały zajęte przez maszyny należące do linii produkcyjnej broni pancernej. To były za drogie maszyny, by zostały na Białorusi. I tak w najbliższym czasie pan Tomasz miał je zabierać stamtąd. Czyny Rosji tylko przyspieszyły nieuniknione. Jedno duże pomieszczenie, umieszczone w tej nitce, jest zablokowane dla wszystkich, wyłączając zespół doktora Kędzierskiego - Stanął przed jednymi, pierwszymi od dłuższego czasu, drzwiami. - Tutaj będzie pańskie laboratorium. Tutaj jest także profesjonalny zespół projektantów i inżynierów, który stara się ulepszyć pańską konstrukcję. Klucz do drzwi, z polecenia osoby najstarszej wiedzą, to 443556 - to mówiąc, wciskał powiedziane liczby na panelu wbudowanym w zamek. Otworzył i przepuścił Halickiego. W środku było jasno w niczym dzień, jednak nie było najmniejszego cienia. Gdyby nie ściany, niewygładzone i betonowe, byłoby podobne do wielu laboratoriów. Ale tylko z wierzchu. Lub do części. Bo nigdzie, gdzie fundusze pozwalały na tak nowoczesne urządzenia, otoczenie nie wyglądało tak staro. A gdzie wyglądało tak staro, nie było tak nowych maszyn. - Pozostawiam pana doktorowi Muszyńskiemu - to mówiąc, skierował się w stronę nadchodzącego mężczyzny. Był nim tęgi mężczyzna w sile wieku, z włosami opadającymi za szyję. Pod kitlem kryła się czarna koszulka z jakimś napisem. Nie dało się jednak dojrzeć, jakim. - Michał Halicki? - zapytał się. Widząc skryty gest, złapał jego dłoń i uścisnął. - Jakub Muszyński. Jak pan widzi, dostaliśmy trochę nowsze wyposażenie niż ty - Od razu przeszedł na ty, jednak prócz niegrzeczności nie dało się wyczuć niczego złego - po tonie można było się spodziewać, że już uznał rozmówcę za "swego" i otworzył się przed nim. - Zacznijmy od początku. To.... - Boże, nie widziałem ohydniejszego z zewnątrz auta? - powiedział Marek, stojący obok Tomasza, który właśnie zastanawiał się, czy aby wszystko zabrali. Jednak zabrali. - Za to z tyłu można spać. Na łóżku. Jaka limuzyna na to pozwala? Poza tym, nie marudź. Zmieściliśmy twoje rzeczy, broń Jonathana w skrzynkach, dzieła sztuki, moje srebra rodzinne, komputery oraz mój ulubiony fotel i jeszcze jest dość miejsca, by się położyć. I nie widać, że wartość tego auta przewyższa wartość samochodów w zasięgu wzroku razem. Michał, jedziemy!
  9. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Siedział w schronie. Pił już drugą puszkę wody mineralnej, gdy światło zamrugało. Włączył się generator. Co to? Czyżby burza? Nie, nie tu. Może w dzieciństwie podczas burz nie miał prądu, ale w Warszawie wszystkie kable szły pod ziemią, także w jego okolicy. Więc co? No niech nie gadają, że wojna! A jednak. Włączył telewizor i obejrzał wiadomości. Ruscy ich zaatakowali. Jak to dobrze, że wszystko z Białorusi ściągnął do Wrocławia. Czekał, oglądając naprzemian nagrane wiadomości z giełdy oraz obraz z kamer, gdy w końcu ktoś zajechał. Wysiadła wysoka, cienka postać. Otworzył schron i wyszedł do Marka. -Co ty tu robisz? Jeszcze nie uciekłeś? - zapytał się, kryjąc niedowierzanie. -Coś ty? Sam? Za kogo ty mnie masz? Mam dla ciebie propozycję - przez całą wojnę masz mnie na wyłączność i za darmo. Za to ma mi nie spaść włos z głowy. Dobra? - zapytał się, wyciągając dłoń. -Dobra - powiedział, potrząsając jego dłonią. - Chodź, trzeba się przygotować do ucieczki. A gdzie sprzęt do sterowania dronem? -Wszystko, co miało jakąś wartość technologiczną, jest w bagażniku. Co zrobisz z nagranym materiałem? -Mam ważniejsze sprawy, niż interesowanie się jakimś laboratorium. Sam mam masę naukowców do przetrzymania. Ale oni później. Gdy już spakowali wszystko wartościowe i wszystkie nośniki danych, a pozostałe potraktowali kamieniami, do największego samochodu, na podjazd zajechał samochód z Michałem w środku. -Szefie! Wojna! - krzyknął wychodząc z samochodu olbrzym. -Gdzieś podział Jonathana? Bo to nie była dobra wymiana - zauważył człowiek-pająk, cicho i z politowaniem. -Ma wolne - odpowiedział równie cicho, po czym krzyknął. - Michał, gdzie Jonathan trzymał broń? Bo jeszcze nią pakujemy i jedziemy do Wrocławia. Tam będziemy bezpieczni. -Dlaczego szef taki pewny tego? Czy szef zna plany czerwonych? -Nie. Bo Kędzierski potrzebuje już tylko broni, którą Halicki już robi. Halicki właśnie siedział w pokoju socjalnym swego laboratorium, gdy do środka praktycznie z biegu wpadł jego asystent. Nie było na nim nic z jego wcześniejszej elegancji stażysty. -Panie Halicki, Rosja zaatakowała Polskę. Proszę za mną! - powiedział, jakby nie wiedział jakim tonem powinien to zrobić. Krzykiem i rozkazem czy grzecznie.
  10. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Dobrze. Więc niech tylko pani zapamięta - radzę się trzymać z dala od zbrojeniówki. Wsiedli do samochodu i odjechali. Wieczór chylił się ku końcowi. Na tle ciemnego nieba nie było niczego widać. Tylko gwiazdy oraz nocne ptaki. -Szefie, ale szef praktycznie nic nie zrobił - zauważył Michał. -Oj, zrobiłem, i to wiele. Włączył tablet. Firmowy system załączył się ekspresowo. Włączył aplikację, którą podesłał mu Marek. Podesłał mu też wiadomość. " To ona ". Lakonicznie, ale więcej było zbędne. Wyjechali na autostradę. W pewnym momencie obok nich przejechał samochód policyjny z włączonymi kogutami. A za nim zaczęła się kolumna czołgów. Tomasz patrzył się na to ogłupiały. Ale jak... że o tym nie wiedział. Obejrzał go dokładnie. Może do jakiejś bazy je transportowali. Ale to było pewne. Za to model czołgu - nie miał pojęcia co to jest. Na szczęście dom był blisko. Gdy dojechali, kazał Michałowi wsiąść do samochodu, którym jeździli jeszcze rano, i udać się za transportem. Na ten czas zamknął się w schronie.
  11. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -A gdybym został sponsorem? Czy dostałbym możliwość dowiedzenia się czegokolwiek na temat badań? Tym się wkopała. I pokazała, jak mało się orientuje w rozmowach z takimi ludźmi, jak on - wystarczyło by przytaknąć i zaproponować wyniki. A takie badania poczyniło już każde państwo. Jego przeciwniczka nie należała do najmądrzejszych. Ach, więc to jego przeciwniczka. Ale ona broni mu dostępu do informacji - a więc jest przeciwnikiem dla takiego kogoś jak on.
  12. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Thomas spojrzał wymownie na laboratorium. -Duże. Co tutaj się robi? Czyżby jakieś badania wpływu nieważkości na organizmy żywe? Bo wiem, że inwestuje w pani laboratorium NASA - powiedział, patrząc się na budynek.
  13. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Na chwilę okno osunęło się w dół, by pokazać rozmawiającego przez telefon blondyna, który dłonią wymownie wskazał telefon. Po tym okno zamknęło się. -Znalazłem odpowiedniego człowieka, już z nim wszystko obgadałem. Powiedział, że tego jeszcze nie robił. Będzie cię on kosztował... -Jeśli nie chce miliona, jest w porządku - przerwał mu Thomas. -Nie. Zażądał pięć stówek, zwrócenia mu za paliwo oraz skrzynki wódki - usłyszał prawie krztuszący się z śmiechu głos Jonathana. Sam także się zaśmiał. Już lubił tego człowieka. -Mówią na niego Krupnik. Michał pchnął go leciutko w ramię. Spojrzał na niego. Ten palcem wskazywał jego imiennika. Zamieniał jakieś słowa z tymi dwiema, stojącymi przed samochodem. -Dobra, kończę. Powiedz mu, żeby czekał u mnie. Podaj mu adres. -Dobra. Rozłączył się. W tej samej chwili odezwał się Michał. -Szefie, jak szef mówił. Ten koleś na prawdę tutaj pracuje. Ona zachowywała się, jakby wszystko o nim wiedziała. -O mój boże, czemu on musi być taki dziecinny? - powiedział cicho do siebie, po czym zwrócił się do Michała. - Informacja to potęga. Kim byłeś w wojsku? -Obsługiwałem RKM. -Widać. Jak na znak, oboje drzwi zostało otworzone w tym samym momencie. Z środka wysiadła dwójka mężczyzn w garnitury, w tym wysoki, szeroki i groźnie wyglądający szatyn miał lniany, a niższy blondyn czarny. Na piersi wyższego można było dojrzeć kontur kabury. Ten też dokładnie lustrował otoczenie. -Witam, jestem Thomas Standhaft - powiedział do drugiej kobiety. Nagle ujrzał naszywkę pierwsze. Momentalnie przerzucił na nią wzrok. - Czy można przy tej pani otwarcie rozmawiać? - tylko spojrzeniem wskazywał na towarzyszkę kierowniczki tej budowli.
  14. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Było późne popołudnie, gdy skończyliście. Gdy Michał przekazał kierowcy, że to koniec, ten uśmiechnął się serdecznie, ukazując braki w uzębieniu, po czym wdrapał się do wnętrza ciężarówki, jakby ten jeden stopień był równie wysoko, jak szczyt górski. W tym czasie kierowca skończył palić kolejnego z rzędu papierosa i otworzył tylne drzwi. Michał wsiadł do środka i zanim zdążył cokolwiek zrobić, drzwi już były zamknięte. Otaczał go dyskretny luksus - wygodna, skórzana tapicerka, kierowca oddzielony od pasażera, radio z wejściem USB, tablet na kablu. To nie było to samo, co w samochodzie Standhafta, ale nadal więcej, niż było w zwykłych samochodach, nawet z poszerzonym wyposażeniem. W tych godzinach na ulicach Wrocławia było pełno samochodów. A na nieszczęście miejsce, do którego się kierowaliście, było w obrębie starego miasta. Dlatego też wlekliście się w korku. Jednak Halicki nie miał na co narzekać. Zamiast żaru bijącego z zewnątrz, czuł tylko miły chłodek, który ustawił odpowiednio dla siebie. Na miejscu pasażera czekały zimne napoje oraz przekąski. Po dłuższym czasie w końcu dojechaliście. Dotarliście do wielkiego kompleksu budynków otoczonego wysokim ogrodzeniem z drutu kolczastego. Brama wjazdowa była otwarta. Gdy Halicki opuścił pojazd, od razu uderzył w niego zapach robot budowlanych. Jednak nie zauważył niczego, co wskazywałoby na jakieś roboty. Tylko droga wjazdowa wyglądała jak siedem nieszczęść. Szybko wybiegł do niego niewysoki, choć także niezbyt niski blondyn, wyglądający jak podręcznikowy przykład czytelnika. Niósł z sobą jakieś segregatory oraz identyfikator na pasku, identyczny z tym, jaki miał na szyi. -Dzień dobry. Bardzo mi miło pana poznać, panie Halicki - złapał twoją dłoń i zaczął nią energicznie potrząsać. - Jestem Kazimierz Gdański. Absolwent Wojskowej Akademii Technicznej. Będę pana asystentem. Proszę, oto pańska legitymacja - mówił bez odetchnięcia. Podał mu pasek. - Proszę za mną. Ten kompleks powstał jeszcze w latach osiemdziesiątych jako producent części metalowych dla firm Standhaftów. Po zmianie ustrojowej zakres działania ulegał powolnej zmianie. Jednak budynek stoi ciągle ten sam. Wnętrze jest już całkowicie nowe, jednak jak pan widzi, mało to estetycznie wygląda. Za tym budynkiem stoi nowy, ładniejszy. Tam się kończy najbardziej czułe elementy. W mniejszym znajdował się magazyn, jednak na szybko został przemianowany na pańską siedzibę. To, co powiedział, miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na prawdę za tym betonowym klocem stał nowocześnie wyglądający, biały budynek. Też klocowaty, jednak umieszczenie klimatyzatorów na dachu oraz okna na wszystkich poziomach sprawiały, że wyglądał lepiej. Weszliście do mniejszego budynku. Środek był podzielony na kilka pomieszczeń. Strzelnica długości całego budynku i szeroka na dwie osoby. Pomieszczenia socjalne. Oraz środek, jego serce - pomieszczenia badawcze. Były dwa, a w nich wszystko, co tylko mogło się zamarzyć Halickiemu. Asystent podał ci teczkę. -Proszę. Miałem panu przekazać dane kont bankowych. Na jednym z nich ma pan fundusze na badania, na drugim pańską pensję. Jest tu także pański nowy adres. Szofer pana zawiezie na miejsce. Jakby co, w środku mieszkania znajdzie pan rower. Cholerni ekolodzy! Daj im pieniądze, zaproponuj jeszcze więcej - a oni nic. Doprawdy, co się stało z tymi ludźmi? Czyżby już nikt nie chciał zarobić? Dobrze, więc musiał skorzystać z planu B. Zadzwonił do Jonathana. Ten obiecał mu znaleźć człowieka pasującego do jego oczekiwań. A dzięki temu, że są w Warszawie, takiego człowieka miał mieć już za godzinę. Na szczęście Marek zdołał na szybko przejąć drona wojskowego, którego operator właśnie trenował na żywo. Jak powiedział, czegoś takiego jeszcze nie próbował. A na nieszczęście wojska, to Tomasz produkował prawie całą ich elektronikę. Odpowiednie narzędzia miał praktycznie pod ręką. Udał się na spotkanie żółtym Lamborghini, a Michałem na miejscu pasażera. Specjalnie jechał wolno, by każdy zdołał zobaczyć, dokąd jedzie. Zajechał przed biały kloc, znany mu z wiadomości. Padoholik - ziemniaki powiadasz? Chińska bajka - ta postać jest zwana ziemniaczaną panną. Zgaduj, dlaczego?
  15. Człowiek nie mógł myśleć o dwóch rzeczach na raz. Ciastko doskonale o tym wiedział, każdy, kto go uczył szermierki wpajał mu tą myśl, niezależnie od pochodzenia. Jednak prawdą było stwierdzenie, że życie poszukuje najprostszego rozwiązania - choć każdy uczył czego innego, ich mantra była wspólna. Należało tylko zmienić sposób myślenia, by w jednej myśli zawrzeć i atak, i obronę. A często najlepszą obroną jest atak. A to w jaki sposób przeciwnik chce nas uszkodzić jest tylko niedogodnością, którą trzeba pokonać lub ominąć. Ale w próbie ataku! Ale gdyby Ciastko oparł się tylko na tym, zostałby goły - bo czym był szermierz bez miecza? Pomógł mu czysty przypadek. A może przeznaczenie, którego nicie oplatały wszystkich, wszędzie i zawsze? Gdyby nie paluch jego szabelki, straciłby ją. Dłoń miał silną, jednak nie na tyle, by wytrzymać kopnięcie. Jednak palec mocno trzymał się swojego ułożenia, opierając się próbie wygięcia powyżej pewnego poziomu - i to właśnie kciuk sprawił, że dłoń jednak utrzymała szablę. Cofnął ją, wiedząc, że do kolejnego ataku jej nie wykorzysta. Jakie miał przed sobą niedogodności? Pięść przeciwnika i czub sopla sterczący spod pachy Sakitty. Nie widząc innej możliwości, zdecydował się zainwestować w przyszłość - atakować i wyłączyć z walki jedną z kończyn przeciwnika. Wykonał krok lekko w bok prawą stopą. Długi, że musiał odrobinę obniżyć swoją postawę. Lewą nogę przesunął praktycznie po lodzie, prostując się. Jednocześnie lewą ręką, którą przy okazji zgiął przyłożoną do boku, skierował ku pięści Sakitty. I w tym ułożeniu szablę miał za granicą wzroku Sakitty. Podświadomie przemyślał każdy aspekt swoich możliwych ruchów. IBM później pochwalił ten ruch.
  16. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Shatter, nie kuś, oj, nie kuś. Bo ja już dwóm postaciom życie utrudniłem. Sekretarka była trochę zaskoczona, gdy Halicki podał jej adres. Ale nierobiła obiekcji. Szef kazał, to będzie zrobione. Bo jak nie zrobi, to potrąci po premii. A jeszcze musiała iść do fryzjerki i manikurzystki przed pierwszym. A dopiero dwudziesty piąty. Po piętnastu minutach zajechała ciężarówka oraz czarny mercedes. Z mercedesu wysiadł nienagannie dokładnie ubrany w garnitur mężczyzna z włosami aż błyszczącymi się od żelu oraz okularami przeciwsłonecznymi pasującymi do garnituru. Stanął przed samochodem i zapalił sobie papierosa. Całkowicie różnił się od kierowcy ciężarówki. Ten był szeroki, z czerwonym nosem. Spod białego podkoszulka w żółte łaty, który był jego jedyną bluzką, wystawał brzuch, godny raczej kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży niż mężczyzny. Tuż po wyjściu podrapał się przez krótkie spodenki hawajskie po miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. -Panie, co mam przenieść na pakę? - odezwał się tak, że ledwie dało się go zrozumieć.
  17. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Niestety, nie wiem. Czy mógłby pan podać adres?
  18. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Jakaś bańka wypełniona powietrzem pękła po drugiej stronie słuchawki. Michał usłyszał przeciągłe "yyyy", po czym usłyszał odgłos tłuczonego szkła. Chwilę później usłyszał szmer obiektów przesuwających się po podłodze. -Dzieńdobry, panie Halicki - usłyszał miły, przyjazny ton. - Więc gdzie mają przyjechać pojazdy?
  19. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Halik, z nieba mi spadłeś. Elizo, a czy ja się rządzę? Gdzieś musiałaś zamawiać zaopatrzenie. A pocztą polską, to te obiekty by ci pozdychały z głodu albo musiałabyś dokarmiać je kanapkami, ew. cateringiem. A o badaniach wszak nic nie wie. Samozapłon? Jak mogłaś przeczytać ciało raczej nie zostałoby w stanie normalnym. Ten obiekt to nie Nokia ani niesporaczek, by być tak odpornym. Skrzydła to może tak, ale nie dziś i nie jutro - raczej za ładne dziesiąt lat. Twoje obiekty albo nie umiałyby ich używać, albo skrzydła byłyby karykaturalne oraz nieużytki. Geny nie są aż tak kompatybilne. Poza tym te obiekty żyją już parę lat - a na przełomie mileniów takiej technologii na pewno nie było. NASA nie wyciągnęłoby pieniędzy na tworzenie czegoś, co MOGŁOBY przynieść jakieś efekty. Ja tylko nie chcę się nudzić. Jak na razie jedna osoba chce zabić moją postać. Magus, o tobie tu mowa. Michał Halicki usłyszał w słuchawce trochę znudzony głos. Kojarzył się on z typem sekretarek, które ciągle żują gumę. -Kto dzwoni?
  20. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Wyszedł. -Szefie, ja bym od teraz uważał - powiedział Michał, z nutą strachu w spokojnym głosie. - To ostatnie spojrzenie... to było spojrzenie węża. On teraz będzie czekał. Ale gdy wyczeka momentu, gdy choć na chwilę odwrócisz wzrok... zaatakuje. To będzie jedno, szybkie uderzenie. Ale mogę być pewien, że dokładnie zaplanowane. Żeby nie było, że nie ostrzegałem. Póki będę przy tobie, przypilnuję, by nic ci się nie stało. Ale nie daję pewności, że nie zatrudni snajpera. Poza tym on sam może być snajperem. Lepiej przyciśnij go, by wiedział, że próba przeszkodzenia ci w czymkolwiek jest nic nie warta. -Chyba tak zrobię - powiedział Tomasz, prawie rozpływając się na fotelu. To ostatnie spojrzenie. Gdyby można było zabijać wzrokiem, to ten mężczyzna już dawno by go zabił. W drodze powrotnej wykonań kilka telefonów. Pewnego prokuratora, znajomego jeszcze z czasów chłopięcych, ucieszył datek i pewno nagranie. Jak zapowiedział, bez problemu zaciągnie go do więzienia na ładne kilkanaście lat. Kolejny telefon wykonał do kolegi. Szybko dostał serię kilku zdjęć satelitarnych, jeszcze pachnących świeżością. A one przedstawiały niemiły mu widok - poranne protesty zostały bardzo szybko rozgonione. Przeklęci ekolodzy! Zero konsekwencji w działaniu! Dlatego też wykonał telefon do Marka. Godzinę później kilka zgrupowań ekologów dostało naprawdę drobne datki z kont, stworzonych na dane osób mieszkających najbliżej białego kloca, z prośbą o sprawienie, że ci znikną z ich okolic oraz zapowiedzią większych datków. Zapowiedź była tak sprecyzowana, że z pewnością jutrzejsze protesty przejdą do historii. Porozmawiał jeszcze z doktorem Kędzierskim. Ten wyrażał całkowitą radość z tego, co dostał i jeszcze większą niecierpliwość na maszyny, które zamówił. Oczywiście zamówienie poszło z dopiskiem jego nazwiska i wykrzyknikami. Doktorek miał zacząć działać jak najszybciej. A to, że podziemia fabryki już się zaludniły było Tomaszowi nawet na rękę - więcej rąk, więcej głów. A spodziewał się, że doktor Kędzierski raczej byle kogo nie lubi. Ponadto ten zapowiedział, że da do obejrzenia projekty Halickiego, te, które Tomasz dostał na swój tablet, do obejrzenia koledze bliższemu temu tematowi. Elizo, wiem, że OPię, ale kto tutaj OPi gorzej? Ja, osoba która korzysta z funduszy swojej postaci, czy osoba, która daje ludziom supermoce? Liczyłem, że ta sesja ma być realistyczna ( o ile, gdy dołączą kucyki, można mówić o realizmie ), a ty tworzysz osobę zdolną do samozapłonu swojego ciała. TO JA PISZĘ WALL-OF-TEXT DO HOFFNERA, BY USPRAWIEDLIWIĆ MÓJ CAŁKIEM REALISTYCZNY PROJEKT, A TY ROBISZ MUTANTY X-MAN? Ponadto, nie OPię do potęgi. Mojej postaci dałem tylko tyle wiedzy, by go zainteresować. Nie plan poziomów, nie wszystkie wejścia, nie nagrania z kamer. Jedyne nagranie ma z kamery, która kątem soczewki patrzy na wjazd. Uznałem, że taka może istnieć. Chyba nigdzie przed moim postem nie sprecyzowałaś, że to zarzopsk dolny. A jakiś komputer w środku na pewno jest do internetu podłączony. A i tutaj dałem tylko tyle, by zainteresować. Bo równie dobrze twój biały kloc może być fabryką świętego mikołaja. Jest jedzenie dla elfów? Jest. Jest miejsce dla elfów? Jest. Ba, a mój Thomas wiedział nawet mniej niż Thomas Magusa. Bo Magus napisał, że u ciebie coś się tworzy. A mój? Tylko, że są jakieś badania. Protesty - tylko parady trwają jeden dzień. Jakieś niedobitni następnego dnia musiałyby przyjść. A, że zostali rozgonieni... można i tak. Przewidywanie. I ja przynajmniej dałem całkiem dobrą zapowiedź w KP, czego po mnie oczekiwać. A ty kryłaś się z swoim całym laboratorium do końca. No bez żartów, to nie jest takie nic! To kosztuje masę hajsu! A gdzie napisałaś o tych pieniądzach? Prawda, Hoffner jest najważniejszy - ale inni uczciwie dali zapowiedź swych postaci. A ty najważniejszą kartę odkryłaś dopiero w rozgrywce. (Mam nadzieję, że uzyskałem podobny ton, co twoja wypowiedź względem mnie.)
  21. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Ten człowiek na chwilę przed śmiercią był już wyeliminowany z walki. Poza tym, nie podcina się gardła w zwykłej szamotaninie. Nie tak profesjonalnie. Nie wiem, kto za tobą stoi, że takie coś przeszło jako obrona osobista, ale wiedz, że z moimi możliwościami, to za dotknięcie kogokolwiek palcem dostałbyś dożywocie. To też by przeszło. Więc nie, ja zrobiłbym inaczej. Poza tym, ja nie noszę przy sobie ciągle pistoletu. Swoją drogą, legalny? A mniejsza z tym - machnął ręką. - Jeśli tego nie chcesz, to póki co masz te wizytówki - podał mu dwa kartoniki. - Jedna dla ciebie, jakby co, to dzwoń. Przypilnuję, by już żadna kopia nigdzie się nie znalazła. A drugą dasz najważniejszej osobie w The Eden's Laboratory. I przekażesz tej osobie dwie wiadomości. Po pierwsze - nie wiem, czy robiła to umyślnie, ale niech nie chodzi mi na podwórko. Zrozumie. A po drugie, jeśli chce spokoju przed swoim klocem, to niech zadzwoni. No, możesz już iść. Cały czas leciało zapętlone wideo z morderstwa oraz jego wejścia i wyjścia z białego kloca, przybliżone, ale wciąż dostatecznie wyraźne, by dojrzeć jego twarz.
  22. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Tomasz włączył na tablecie nagranie. -Może i jesteś turystą, ale nie zwykłym. Obejrzyj to sobie - wychylił urządzenie w jego stronę. Nagranie obciążające go o morderstwo. Także w nie patrzył.
  23. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    W końcu doszli do samochodu. Michał otworzył drzwi i sam okrążył auto, by wsiąść z przodu. Drzwi się otworzyły. Ukazał się w nich wysoki brunet w płaszczu. Zanim jeszcze zdążył wsiąść, wystawił ku niemu dłoń. -Witaj, Thomasie. Jestem Thomas Standhaft. Z tego, co pamiętam, na początku sesji gdzieś wspominałeś, że moja postać jest nietykalna. Dlatego też skończyłem na tym.
  24. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    Ten człowiek był niebezpieczny, to nie ulegało wątpliwości. Z doświadczenia wiedział, że z takimi najlepiej, gdy pokaże im się siebie od najgorszej możliwej dla nich strony. Czyli, w jego przypadku, mówiąc prawdę. -Siedem lat służyłem w KSK, z tego dwa w Iraku.
  25. Ohmowe Ciastko

    World of TCB [Gra]

    -Niemożliwe! - powiedział zaskoczony. Zerknął okiem na ten jego mdły uśmiech. Czuł się prawie jak wtedy, gdy ochraniał Rosjanina, który tylko szukał okazji, by porwać drugiego. I vice versa. Właśnie tak wtedy uśmiechał się ochroniarz tamtego drugiego. Starszy pan, z kozią bródką i oczami węża. Ale póki co tego wzroku u niego nie dojrzał. Ale czuł, że przyjdzie na to czas.
×
×
  • Utwórz nowe...