Skocz do zawartości

KochamChemie

Brony
  • Zawartość

    715
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez KochamChemie

  1. Hmmm... Nie wiem jak dokładnie Ci to przedstawić,ale tak samo oceniałem podczas poprzedniego konkursu, wiesz... rysunek Zapptera zaskoczył mnie wtedy bardzo pozytywnie Dużo szczegółów, postaci... Ten rysunek był serio ciekawy Jeszcze jedno, wysyłajcie mi prace na pocztę forumową. [edit]
  2. Witajcie! Mamy środek wakacji, więc uznałem, że pora zorganizować jakiś konkurs działowy. Dawno nie było tutaj konkursu. Tematyka nie może być banalna(pora na trochę utrudnień). Pewnie nie spodziewaliście się tego! Macie za zadanie narysować Fluttershy z NAJDZIWNIEJSZYM STWOREM W OKOLICY! Tak! To może być dziwne, surrealistyczne, nowoczesne, "ryjące mózg", "randomowe"... wiecie... może troszkę przesadzam, bo ogranicza nas regulamin konkursów. (jest on tematem podpiętym w dziale konkursów). Dobra, ale pora na szczegóły! 1.Oceniana będzie pomysłowość i wykonanie. 2.Termin oddawania prac, to 2 tygodnie od jutra. 02.08.13 3.Nagrodą jest odznaka działowa + dodatki. 4. ?????? 5. Profit! Zgłaszajcie w tym temacie chęci wzięcia udziału w konkursie, ułatwi to ocenienie przydziału nagród i samą organizację konkursu. Zadawajcie pytania jeśli jest to konieczne. Tak więc... połamania ołówków!
  3. Sugestia brata Sangue, w normalnych warunkach była by uznana za bezczelność i brak szacunku wobec przełożonych, był przyzwyczajony do zakonnej dyscypliny i posłuszeństwa bardzo mocno... jednakże Deathwatch rządził się innymi prawami. Szturmowy marine był bardzo doświadczonym żołnierzem, jego rady taktyczne były cenne. Flanki były ważne, to prawda... jednakże puszczenie dwóch kosmicznych wilków oddzielnie od Siebie i dodatkowe narażało ich na niebezpieczeństwo ujawnienia się. Chwilę potem przez interkom, brat z zakonu Ultramarines wygłosił kolejną radę. Co prawda, samo wspomnienie o Codex Astartes, wzbudziło w Mrocznym Aniele lekkie zażenowanie. Tak, same treści znajdujące się w świętej księdze Ultramarines były cenne, ale sugerowanie się wyłącznie nimi było dla kapelana lekko mówiąc "dziwne". Jednakże w dalszej części wypowiedzi brata Rohena znalazł coś niezwykle trafnego. Przekonało go to do kontynuowania marszu w takiej samej formacji jaką ustalił. Cel misji był wyraźny... wedrzeć się do bunkra nie ujawniając się. Byli co prawda kosmicznymi marines, aniołami śmierci, wybrańcami Imperatora, ale całej armii Orków by nie odparli, musieli więc ujawnić się najpóźniej jak to możliwe. -Bracie Sangue. Twoje rady są przemyślane i mądre, jednakże brat Rohen ma rację, musimy iść, tak jak idziemy, aby pozostać w ukryciu, możliwie jak najdłużej - odpowiedział Nicodemus w stronę Krwawego Anioła, po czym dodał przez interkom - Kontynuować marsz. Meldować o jakiejkolwiek obecności tych plugawych obcych. Bądźcie czujni bracia!
  4. Właściwie rozpisywanie regulaminu, przed ogłoszeniem konkursu jest trochę męczące, wiąże się to z pisaniem TEGO SAMEGO, tylko w innych słowach. Dlatego powstaje tutaj ogólny regulamin konkursów. Wspólne zasady dla konkursów: 1.Prace wszelkiego rodzaju, będą sprawdzane pod względem oryginalności. "Zżynanie" kończy się dyskwalifikacją 2.NSFW[niezgodny z regulaminem] kontekst prac jest również poddawany dyskwalifikacji. [i warnowaniu, wedle taryfikatora] 1. Termin oddawania prac jest zawsze ustalany w temacie konkursowym. 2.Nagrody się zmieniają. Może być to 1,2,3 miejsce jak i wyróżnienia. (zależy od tego ile osób weźmie udział w konkursie) Czasami są przyznawane wyróżnienia. Info dodatkowe. 1.Tematyka konkursów waha się pomiędzy konkursami literackimi, poprzez plastyczne. 2.Zachęcam do brania w nich udziału!
  5. Po zajściu w świątyni kapelan był lekko zdenerwowany, co rzadko mu się zdarza. Nawet gdy dowiedział się, że w jego drużynie będą walczyć Kosmiczne Wilki zdołał nieco przytłumić nienawiść, wiedział bowiem, że mimo licznych wad, braku dyscypliny oraz przede wszystkim graniczącego z poważną mutacją udoskonalenia genetycznego Olaf i Syriusz będą dobrymi wojownikami... ALE TO CO ZROBIŁ OLAF PRZESZŁO PEWNE GRANICE NORMY! Był gotowy wybić mu kilka kłów z tej niewyparzonej gęby! Szczęśliwie dla niego, kapitan straży zareagował najszybciej i chyba przytłumił ten dziki temperament. Podziwiał opanowanie kapitana Geleriusa. Dzięki niemu misja mogła się odbyć, a niezbędne ceremoniały napotkały TYLKO minimalne zakłócenia. Po zakończeniu modlitw nadeszła pora na wejście do kapsuły desantowej i rozpoczęcie misji. Ku chwale Imperium i Imperatora! Lot nie trwał długo. Nic nie było w stanie zakłócić jego skupionego umysłu. Podczas lotu obmyślał strategię... czuł się odpowiedzialny za swoją drużynę, wiedział, że jej powodzenie zależy głównie od niego. Tuż przed obiegł wzrokiem każdego członka drużyny, wiedział, że teraz jest za późno na cokolwiek. Mógł liczyć tylko na wyszkolenie kosmicznych marines oraz ich fanatyczne oddanie sprawie. Wiedział, że niedługo jego Crozius Arcanum zagłębi się w jakiejś Orkowej, plugawej czaszce. Nastąpiło uderzenie... wylądowali. Kapsuła otworzyła się i uprzęże zabezpieczające otworzyły się. Pierwszy wyszedł brat Rohen, a za nim Sangue i Olaf oraz Syriusz. Nicodemus wyszedł ostatni. Otaczała ich bezkresna dżungla, gdzieś niedaleko kręcili się Orkowie, więc trzeba było działać szybko. Nie mogli być wykryci w tak wczesnym etapie misji... tam gdzie jest jeden zielonoskóry, tam są ich tysiące. Brat Rohen pokierował swój wzrok na iglice Imperialnych budowli, które można było dojrzeć czujnym okiem... więc to tam mamy się kierować. Zebrał na chwilę drużynę, aby przetestować interkomy. Ważna była komunikacja pomiędzy braćmi. Po chwili zaczął wydawać rozkazy. *Bracie Olafie i Syriuszu! Pójdziecie razem z przodu. Kiedy wyczujecie jakiegoś zielonoskórego, będziecie pierwsi, którzy nas o tym poinformują. ZA IMPERATORA!* Decyzja ta nie była spowodowana niechęcią do dwóch Kosmicznych Wilków, kierował nim zdrowy rozsądek niźli brak sympatii. Wiedział, że zakon Lemana Russa posiadał naturalnie wyczulone zmysły, zapewne najlepiej wykształcone spośród wszystkich zakonów. Wywęszą smród zielonych w odpowiednim momencie, to było pewne. Zaletą wysłania Olafa razem z Syriuszem było to, że mieli na siebie uspakajający wpływ. Szturmowy marine doskonale uspokajał dzikie zapędy dewastatora. Jednocześnie wiedział, że w przypadku rozpętania ogniowej burzy, nie dojdzie do spopielenia żadnego członka zabójczej drużyny. *Rohenie! Będziesz szedł za nimi! Ku chwale Imperatora* Ultramarine miał stanowić wsparcie ogniowe w przypadku nawiązania walki. Jego zaawansowane systemy celownicze oraz umiejętności dawały w połączeniu dobrego strzelca. Jednocześnie stanowił baczenie na Kosmicznych Wilków, którzy szli z przodu. *Bracie Sangue, pójdziesz obok mnie.* Ktoś musi osłaniać tyły... poszedłby z przodu, jednakże wiedział, że jego obecność sprawia, że Olaf i Syriusz będą niespokojni... wiedział, że on tak samo nie przepada za nimi, jak i oni za nim, wiedział jak łatwo wprawić w gniew marines z tego zakonu. Tylko kapelani potrafią przemawiać do Krwawego Anioła w obliczu czarnego gniewu... oby do niego nie doszło. Kosmiczne wilki były oddalone jakieś 12 metrów od Rohena, niewiele mniej od niego szedł kapelan i szturmowy marine z zakonu Krwawych Aniołów. *W drogę bracia! Imperator strzeże!*
  6. Obiecałem zagadkę, to macie. Zagadka. Applejack była niezbyt zadowolona z przebiegu zdarzeń . Jabłka wykradano praktycznie za każdym razem, nawet jak odkrywano kryjówki głodnej wampirzycy, to straty jakie ponosili były za duże. Pora było wymyślić coś innego, coś bardziej wyrafinowanego niż zaminowywanie prawie każdego składowiska. Kiepskim pomysłem było przekazywanie informacji każdemu członkowi rodziny Apple. AJ myślała intensywnie, wspomagała ją determinacja i troska o rodzinne interesy. Płomyk idei pojawił się w jej głowie... - Braaaaaaaaaacie! Chodź na dół!! Mam pewien plan i potrzebuje twojego matematycznego talentu. AJ wpisała na kartce ciąg liczb. Wskazywała po kolei każdą z nich i patrzyła na brata. -Co powiesz o tej? - zapytała z zaniepokojeniem. Big Mac myślał i odpowiedział - Taaa... nie!? -Troszkę jesteś niezdecydowany. Ale to się pomyśli potem... Aa... Ta?! - wskazała na kolejną liczbę -Tak! - czerwony ogier odpowiedział ze zdecydowaniem - Doskonale! Co z tą? ( wskazała na kolejną liczbę) - Tak! - Świetnie! Co z TĄ liczbą? - Nie-e! - Dobrze... Jeszcze osiem takich... Otrzymywała kolejno odpowiedzi. Tak, nie, tak, nie, nie, ..., ..., ..., ( nie powiem wszystkiego, będzie za łatwo) - Bracie, musimy się zdecydować do tej pierwszej liczby. Albo... Mam pomysł. Jeśli każda liczba postaci k\((5^n)*(2^m)) jest ułamkiem ze skończonym rozwinięciem dziesiętnym... To damy pierwszą na tak. Dobrze? -Tak! Applejack podzieliła ciąg tak i nie na 4 równe podciągi zachowujące kolejność pierwotnego. Dodała po prawej stronie każdego "tak" i postawiła pomiędzy nimi miejsce na znaki równości. Jabłonarium, forteca, laboratorium jabłek i skład przemytników. Na pułapki nie ma miejsca, jabłka chowamy w jednej lokacji. -Większy wynik wygrywa braciszku! Cokolwiek miała ba myśli farmerka... Tylko jej brat wiedział o co chodzi. Trochę opisów. Laboratorium rodziny Apple. Tajny kompleks znajdujący się gdzieś na terenie farmy Apple. Wejście jest ponoć ukryte wśród licznych jabłoni. Stanowi to doskonałą kryjówkę, ponieważ trudno podpatrzeć jak ktoś tam wchodzi, albo wychodzi. Sekretne drzwi są otwierane za pomocą zamka szyfrowego, jednakże stanowi on prowizoryczne zamknięcie, gdyż jakby się dobrze postarać, to można go złamać za pomocą silniejszego uderzenia kopytem. Dla wampira nie stanowi to większego wyzwania,jednakże, po co tam się włamywać jeśli nie ma tam jabłek? Sekret położenia jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Laboratorium służy do opracowywania prototypowych jabłecznych przepisów. Dzięki nim rodzina Apple może wprowadzać na rynek rewolucyjne i wyśmienite produkty. To one zapewniają im największe zyski. Kryjówka przemytników. Kiedy babcia Smith była jeszcze młoda, a podatki imperium były dosyć wysokie, to po Equestrii podróżowali handlarze i przemytnicy. Ci pierwsi akceptowali wysokie myto i mimo trudnych i nieraz mało zyskownych transakcji żyli szczęśliwie. Byli spokojni i nie mieli nic na sumieniu. Gdy kontrola graniczna przeszukiwała ich towar, to po prostu czekali na koniec odprawy i w razie niejasności byli w stanie pokazać odpowiednie dokumenty... Zyski były małe i stabilne. Przemytnikom nie pasowały małe zyski. Trudnili się przewożeniem niezbyt legalnych, egzotycznych szczepów jabłoni. Te rosły szybko i dawały dużo , kiepskich jakościowo jabłek... Niestety ów drzewa zatruwały glebę i nie pozwalały rosnąć innym, lepszym szczepom. Trudno więc się dziwić, że te szkodliwe drzewa zostały zakazane. Przemytnicy kryli swój towar w dobrze ukrytych magazynach. Jeden z nich przez przypadek odkryła Applebloom podczas zabaw ze znaczkową ligą. Kryjówka jest w dobrym stanie. Służy teraz jako magazyn rezerwowy dla rodziny Apple.
  7. Spoko, sporo ludzi jednakże jedzie na Woodstock i będzie nas mniej. Mimo wszystko mamy caaaałe wakacje na takie wypady.
  8. Oj! Tu jest trudny przypadek. Ale weźmy jakiś prosty model. Powiedzmy, że ułożyłaś na biurku ładną kostkę z książek. Taki stosik. Ma on metastabilny charakter(rozważamy nieskończenie długie i szerokie biurko). Trzeba w niego przywalić aby się rozpadł, ale zauważ, że te na górze wywalą się najprędzej. Masz wpływ energii potencjalnej(powszechne ciążenie). Rozwalając to, entropia rośnie, ale jak położysz dużo zeszytów, to wytworzy to również sporo energii. (nie więcej ile dałaś do budowania tego wieżowca) Tak samo z sytuacją statyczną, położyłaś nisko książki =>mało włożyłaś w budowę tego tworu => proporcjonalnie do dostarczania energii "entropia" się zwiększa. Ale... mało tej energii jest zgromadzone. Powiedzmy, że w tym wypadku twierdzenie o włożenie energii do zmian entropii się przekształca na bilans energetyczny. Namachasz się żeby to rozwalić i żeby to sprzątnąć.(niekoniecznie tyle samo machania co sprzątania... zależy jak ustawiasz rzeczy i czy nie gromadzisz w nich energii w postaci potencjalnej) Bałaganiąca Cahan zwiększa entropię, ale będziesz musiała się namachać, aby to sprzątnąć, bo samo się to nie zrobi. (to przybliżony model... nie zdajesz sobie sprawy ile pobocznych bilansów jest po drodze, serio, opisanie tego w 100% to masakra dla każdego fizyka/chemika)
  9. Spinacz jest przykładem zarodka homogenicznego. (inny materiał, zadrapania na spinaczu mają rozwiniętą powierzchnię i przyczynia się to do zmniejszenia czynnika wpływającego na korzyść krystalizacji >zmniejszenie energii granic ziarn) Bez tego spinacza, to byś niewiele zrobiła, poza tym... istnieje graniczne stężenie soli/substancji (nie licząc korozji spinacza), dla której zajdzie krystalizacja. Wynika to z równania Gibbsa, które jest podstawowym równaniem termodynamiki(no może nie dla fizyków... dla chemików bardziej) A zauważyłaś, że ze stanu gazowego woda przechodzi do stanu ciekłego oddając sporo energii? Musi też istnieć powierzchnia. Poza tym, ciało ów(gaz) oddaje ciepło(powiedzmy, że czajnikowi), i bilans energii się zgadza. Nie było samorzutnego zwiększenia energii. (zauważ, że gdyby bez transmisji ciepła, woda robiła się cieczą, to entropia by się zmniejszała(rosło by uporządkowanie), jednocześnie zwiększając energię układu) W tym samoporządkowaniu chodzi o to, że bez transmisji energii nie da się zrobić bardziej uporządkowanego układu. Nawet w krystalizacji na spinaczu... występuje ten czynnik zmniejszający entalpię swobodną, co umożliwia reakcję o dodatnim bilansie energetycznym. Są też sole, które podczas rozpuszczania się chłodzą układ. Czemu? Jest to spowodowane >0 entalpią swobodną(entalipa jest fajnym pojęciem, bo jest funkcją stanu). Układ musi dostarczyć energii aby się zniszczyło uporządkowanie. Ale nie ma samorzutności co do porządkowania... Musimy dostarczyć energii aby to cofnąć. Choćby odparować wodę. (albo ochłodzić do stanu, gdzie się będzie rekrystalizowała) Są też takie substancje, które rozpuszczając się dostarczają ciepła podczas rozpuszczania, ale musimy to ochłodzić=też dostarczyć energii(za pomocą chłodziarki), aby to wykrystalizować ponownie. Albo odparować wodę. Zbijanie się cukru pudru w grudy jest spowodowane wilgocią. (to samo skraplanie co w tej parze wodnej). Trzymam cukier puder w eksykatorze i mi się nie zbryla. (serio...) Nic się samo nie robi. Świat jest w równowadze termodynamicznej. Liczba rzeczy quasi(ledwo) stworzonych, jest równa liczbie rzeczy quasi zniszczonych. (twierdzę, że stworzenie coś przeciwko porządek=>chaos jest możliwe w bardzo małych układach, rzędów kilku molekuł... liczyłem to, prawdopodobieństwa wychodzą ładne). Świat dąży do równowagi... ale może się doprowadzać do tego stanu dosyć długo.
  10. No chyba tej fizyki, albo sensu moje posta całkowicie nie rozumiesz... To zdanie mnie... zaskoczyło(negatywnie) Gdybyś się uważniej przyjrzała, to ów eksperyment pokazuje, że bez zewnętrznego źródła energii bądź bodźca w postaci zarodka większego od krytycznego(dG(zarodkowania)<0), z mikrostanu o entropii S1 nie może powstać układ o stanie entropii mniejszym od S1. Rozpatrując FUNDAMENTALNE prawa fizyki.(te fenomenologiczne) doskonale wiemy, że samorzutne reakcje, które dążą do uporządkowania, nie są w stanie zachodzić. (Możesz sobie policzyć ze wzoru na entropię (tym razem statystyczną, bo ta fenomenologiczna się do tego nie nadaje), że PRAWDOPODOBIEŃSTWO zaistnienia mikrostanu o większym uporządkowaniu(dużo większym... kryształ w stosunku do roztworu ma sporo większe uporządkowanie bliższe i dalsze) jest dosyć( o kurdę... to bardzo spore dosyć, kalkulator mi nie policzy dla 1g sacharozy=mała część mola ów substancji) małe.
  11. Jak widzę tę dyskusję, to przypomina mi ona filozoficzny bełkot niźli dyskusję o "biologii"(czymkolwiek taki ogólnik może być... ) Jak zobaczyłem to, to padłem... sam nie wiem od czego... może od śmiechu, może od nadwyrężenia gruczołów łzowych, może z przerażenia... >jesteśmy biologią i fizyką >rzucanie uogólnionymi pojęciami w "fachowej"(ale nadużywam tego słowa) dyskusji Biologia, chemia, fizyka to tylko bardzooooooo uogólnione nazwy dla pewnych dziedzin nauki... sama nauka jest bardzo uogólnionym pojęciem, ale nie ma lepszego. Błagam... używaj innych pojęć(nie wiem jakich), bo mówienie "Jesteśmy chemią/fizyką/biologią" brzmi jak twierdzenie wysnute przez pijanego w cztery d**y filozofa, po uprzednim zażyciu sporej dawki "halunów". (bez obrazy) Poza tym. Kurdę... weźcie nie krzywdzicie mojej ukochanej fizyki! Szczególnie kwantowej... bo będę zły, bardzo zły. Chemii w to też nie mieszajcie... matmę zostawcie. Na biologii mi nie zależy. [tutaj uogólniam specjalnie dziedziny nauki] Jeszcze jedno. >"chaos ma to do siebie, że w końcu może powstać wszystko" Ekchm... pojęcie chaos ma to do siebie, że jest nieprofesjonalne, aczkolwiek tutaj wyjątkowo pasuje. Czy z chaosu, przypadkowo może powstać wszystko? No dobra. Weź rozpuść sobie w szklance wody kostkę cukru. Potem w wilgotnym pomieszczeniu zostaw ją, i poczekaj aż wykrystalizuje z niej mikrorzeźba. Taka mniejsza wersja Piety lub coś w tym stylu. Jak ją wykrystalizujesz, to załóż biznes.... sprzedawaj takie cuda... PROFIT! (ogólnie poczekaj, aż cokolwiek z tej szklanki wykrystalizuje... też Ci sporo zapłacą za to zjawisko) Ten eksperyment doskonale oddaje możliwości układu chaos->ład/porządek
  12. Dobra, padła poważna propozycja, a mianowicie Krzyźwieł dał mi do pomyślenia, żeby ów wyjście nad Świder odbyło się w niedzielę, a nie w sobotę. Póki co, są już trzy osoby za tym terminem: Krzyźwieł, Marek, Ja. Chciałbym aby chętni na ten termin(ta niedziela) napisali posta czy odpowiada im ten termin. Wiecie... wakacje są długie i nawet jak ktoś nie miał czasu tę niedzielę, to zawsze można zorganizować to później.
  13. KochamChemie

    Dawaj ciasto, Arłuk!

    Chcę ciasto, ale takie dobre! Wiesz, nie gustuję w mieszaninie galaretki i kremu czekoladowego. JEŚLI JEST CZEKOLADOWE TO MA BYĆ CZYSTO CZEKOLADOWE! JEŚLI JEST OWOCOWE! TO MA BYĆ OWOCOWE! ( nie koniecznie kwaśne) Ogólnie. Marzy mi się torcik, taki dobry... nie przesłodzony... czekoladowo-karmelowy z LEKKĄ posypką kokosową. To tyle. Proszę...
  14. Wypowiedź brata Rohena zaskoczyła kapelana. Był wstrząśnięty jego postawą, gdyby był wśród swojej braci, nikt nie ośmieliłby się na wystąpienie przed szereg i zadawanie tak bezpośrednich pytań. Miało to jednakże swoje zalety, jako baczny słuchacz dowiedział się niektórych faktach szybciej niż potrzebował. Jednakże kolejne pytanie wywołało w jego umyśle swoistą furię. Nie dość, że w obecności INKWIZYTORA raczył PODWAŻYĆ cel misji! Nawet Ci barbarzyńcy i pół-mutanci z Kosmicznych Wilków miały na tyle ogłady aby stać w szeregu! Jeszcze ten chaos... sama myśl o spotkaniu... ZDRAJCÓW wywoływała w kapelanie wściekłość i furię, którą powstrzymywał jedynie poprzez swoje wyszkolenie i niezwykłe opanowanie nie dokonał rękoczynu. Jeśli faktycznie jest tam chaos... upadli... to... Skóra na mechanicznej żuchwie napięła się zmieniając kolor na blady dookoła nitów, kontrolki w pancerzu wspomaganym pokazywały znaczne naciski w serwomotorach pancernych rękawic. Pożałują, że zdradzili Imperium i IMPERATORA! Mentalny gniew dobiegł końca, jednakże ciąg rozmyśleń i rozważań na temat zdradzieckich sił ciągle przewijał się w umyśle kapelana. Mało co może wyrwać go ze stabilności psychicznej, nawet bluźnierstwa i kłamstwa upadłego anioła nie zdołały tego zrobić. Był w końcu kapelanem śledczym, nie na darmo przeszedł próby wiary. Słowa inkwizytora mogły wzbudzić strach w najwierniejszym słudze Imperium. Każdy wiedział, jak absolutną i niepodważalną władzę maja inkwizytorzy Ordo Xenos. Patrzył się w oczy kapitana i w sercu przepraszał za podopiecznego. Więcej się to nie powtórzy... Po odprawie zaniepokoiła go jedna wiadomość, był to czas jaki dano mu na spędzenie z drużyną. Nie niepokoił go bynajmniej fakt, że modlitwa będzie za krótka aby uspokoić brata Sangue, czy też dać chwilę skupienia dwóm Kosmicznym Wilkom, najgorszy był fakt, że nie starczy mu czasu na rozmowę, nie będzie mógł się upewnić dodatkowo czy drużyna zrozumiała rozkazy. Udali się do kaplicy, razem z kapitanem. Wiedział, że potrzebują tego przed misją. Kaplica była wspaniałym, klimatycznym i cichym miejscem. Kapitan dał mu znak, że mogą zaczynać. Mroczny Anioł kazał marines przyklęknąć, od razu na skinienie kapelana uruchomił się serwitor. Bezmyślna, humanoidalna maszyna służyła jako trzymadełko na księgę psalmów i hymnów do Imperatora. Na rozkaz serwitor otworzył ją na odpowiedniej stronie a kapelan mógł zacząć odprawiać obrzędy. Zaczął od litanii poświęcenia. Gdzie jest niepewność, tam przyniosę światło Gdzie jest zwątpienie, tam zasieję wiarę Gdzie jest wstyd, tam wyznaczę pokutę Gdzie jest gniew, przekieruję jego bieg. Słowo w mojej duszy będzie jak bolter na polu bitwy. Po kilku litaniach nadeszła pora na śluby bitewne. Podchodził do każdego brata z drużyny i powtarzał słowa przysięgi spisane na pergaminowej wstędze. Po zakończeniu ślubu każdy brat przyklejał ów pieczęć do pancerza za pomocą czerwonego laku. Był gotowy, chciał wierzyć w to, że drużyna wykona każdy jego rozkaz bez wahania, miał pewne wątpliwości co do Syriusza i Olafa... oby nie nażłopali się tego swojego cuchnącego piwska. Zwrócił się w stronę Białego Rycerza i donośnym głosem powiedział. -Kapitanie! Jesteśmy gotowi! Teraz był zdany wyłącznie na wyszkolenie zabójczej drużyny i na wolę Imperatora. Oby wysłuchał jego próśb. Herezja rodzi się z bezczynności. Nie mógł być bardziej gotowy. Orków czekała zagłada z rąk wybrańców Imperatora. To ONI! Anioły Śmierci! Młot na obcych! Plugawi zielonoskórzy będą żałować tego dnia, kiedy napadli na laboratoria Ordo Xenos. ŚMIERĆ MUTANTOM! ŚMIERĆ WROGOM IMPERATORA! ŚMIERĆ HERETYKOM!
  15. Po pierwsze, chciałem was przeprosić za zwlekanie. Dopadły mnie sesja i praktyki, oraz sesja w klimacie wh40k na tym forum. Naormalnie zapomniałem o tej zabawie, ale szczęśliwy jestem, że mam was. Maisha mi przypomniała o tym. Tak więc... stoimy jedną zagadkę mniej niż Jabłka znajdowały się w Jabłonarium. Młyn był pusty. Reszta to pułapki. Fistach, dobrze kombinowałeś, ale dałeś się wciągnać w mamrotanie i ogólniki pana żeglarza-matematyka(kurdę... niezły jest). Pod właściwym numerem oznacza po prostu wypełnienie zdania. Numer=id kryjówki=nazwa, to jest filozoficzne stwierdzenie. (tak wiem... filozofia w tym wypadku nic tu nie wnosi, ale jakoś muszę to zapełnić) Dobrzeście kombinowali. Piwnica to jest to. Apple Bloom mówi prawdę... są cztery pułapki. Wpadłeś Fistachu na jedną, wybacz... musiałem wetchnąć trochę humanizmu, aby zabawa nie była za łatwa. Zbyt dobrze rozkminiasz te 100% ścisłe. Tak poza tym... Ryma i Arcane dostają po 4 jabłek. Daję wynik sumaryczny i możecie czekać na nową zagadkę, ze zresetowanymi, nowymi lokacjami. (niekoniecznie 6 nowych) Postaram się wymyślić zagadkę bazującą na pewnej znajomości logiki i wiedzy ogólnonaukowej. (spodziewajcie się więc ukrytych konkretów historycznych/numerologii/szyfrów/fizycznych teorii/sofizmatów/i wiele innych) Tak więc. Ryma + 4 jabłek = (sumując od pierwszego posta) 6 Arcane + 4 jabłek = (sumując od pierwszego posta) 6 Fistach + 0 jabłek = (sumując od pierwszego posta) 8 Uszatka = 3 Scyfer = 4 Ścierwisław = 1
  16. Dzięki, staram się jak mogę. Rysuję co najmniej 7 szkiców tygodniowo. Zero wzorców do budowy ciała i do pyszczków.(chociaż to postanowienie doprowadza mnie do szewskiej pasji jak czegoś nie widzę/nie czuję) Czasami do oczu sobie wezmę, albo zerknę na jakiś rysunek jak mi anatomia na prawdę źle pójdzie. Wiesz, cieniowanie to ja zamierzam trenować oddzielnie, niekoniecznie na rysunkach kuców. Bardzo mnie jarają rzuty aksonometryczne z cieniowaniem. A oto nowy szkic, mam jeszcze kilka innych, ale wrzuciłem ten "bardziej udany"
  17. Kapelan wysłuchał inkwizytora bardzo uważnie. NIGDY nie potrzebował powtórzenia rozkazu, miał natomiast wątpliwości co do skupienia się dwóch Kosmicznych Wilków. Przed desantem, tuż po odprawieniu ślubów bitewnych i modlitw. Wieść o tym, że będzie walczył z Orkami napawała go dziwnym uczuciem. Nienawidził tych plugastw ponad wszystko, nienawidził mutacji... nienawidził obcych. To, że będzie mógł z nimi walczyć przypomniała mu czasy kampanii Altid. Napawała go duma, że będzie mógł prowadzić drużynę ku eksterminacji zielonoskórych! Tylko jeden fakt go niepokoił... mianowicie konieczność współpracy z trzema pół-mutantami. Olaf i Syriusz stanowili szczególny problem. pochodzili z zakonu cieszącego się sławą "zabroń im czegoś, to, to zrobią", sama myśl o niesubordynacji wobec przełożonego sprawiała, że Nicodemus był zdenerwowany. Kolejną kłopotliwą osobą był Sangue, uważał go za pół-mutanta, jednakże nie to stanowiło problem... zakon Krwawych Aniołów cieszył się złą sławą ze względu na "czerwone pragnienie" i "czarny gniew". Wiedział, że w wypadku wystąpienia tych zachowań u swojego brata, musiałby go zabić. Wiedział, że może próbować temu zapobiec, dając mu czas na medytację przed walką. Brat Rohen Moran stanowił najmniejszy problem, wiedział, że na Ultramarinie można polegać najbardziej... miało to jednak pewne wady. Chorobliwa mania przestrzegania Codex Astartes wydawała się dla niego niedorzeczna, nawet w jego mniemaniu synowie Guilimana byli zbyt... sztywni. Przed bitwą pragnął jednego... chwili czasu ze swoimi braćmi. Sam na sam. Gdyby był śród braci ze swojego zakonu, wystarczyła by tylko godzina czasu na modlitwy i odprawienie odpowiednich ślubów bitewnych. Jednakże po wstąpieniu w szeregi Straży Śmierci musiał się upewnić, że każdy rozkaz i każda wytyczna zostanie zrozumiana. Nie ufał nikomu poza Mrocznymi Aniołami, jednakże służba Imperatorowi i dążenie do zmazania plam na honorze jego zakonu pomagała mu w najtrudniejszych chwilach. Mimo emocjonalnej stabilności i nadludzkiej wręcz cierpliwości potrzebował jakiegoś celu... bez Imperatora świat nie ma sensu, a każdy kto zagraża Imperium musi zginąć... SZCZEGÓLNIE ZDRAJCY! Był gotowy do wykonania misji, na jego twarzy nie poruszył się żaden mięsień, a jej wyraz był jak zwykle "pokerowy z akcentem Calibanu". Podszedł do kapitana Geleriusa i odrzekł. -Kapitanie Geleriusie. Wszystko zrozumiane i jasne! Chciałem tylko prosić o dwie godziny dla mnie i dla mojej drużyny. Chcę odprawić wszelkie potrzebne ceremoniały tuż przed misją. Ton kapelana był monotonny i stanowczy. Wiedział, że Biali Rycerze są zakonem lubiącym konkrety. Nie chciał niczego ukrywać przed kapitanem, jego wyszkolenie i nawyki mu tego zabraniały. Patrzył się na swoją drużynę i myślał nad wykonaniem misji. Był skupiony, w sercu odmawiał modlitwę która miała wzmocnić jego cierpliwość, oraz zwiększyć nienawiść wobec ohydnych obcych. Brat Olaf i Syriusz - Dwóch hultajów. Prawie mutanty... na samą myśl o tym jego pięść zacisnęła się mocniej. W głębi serca odczuwał jednak pokój. Wiedział, że Kosmiczne Wilki to dobrzy wojownicy oraz straszne chlejusy! Brat Sangue - Ponoć pochodził z Terry, bardzo szlachetnie urodzony... blisko Imperatora. W myślach pojawił się inny obraz, to wizja Krwawego Anioła szarżującego na jego samego. Biedni Ci, którzy będą musieli zabić własnego brata. W głębi serca odczuwał jednak spokój. Słyszał o sławie tego zakonu, znał ich doskonałe wyszkolenie i talent do walki wręcz. Idealny materiał na szturmowca. Brat Rohen Moran - Dumny wybraniec Imperatora. Weteran Macragge, jednym słowem, idealny brat. Minusem była jego nadwrażliwość na przestrzeganie kodeksu... bał się, że ze względu na niezgodność z "Codex Astartes" może zignorować rozkaz. Uspokoiło go jedno... wiedział, że Ultramarines są posłuszni wobec przełożonych. Spodziewał się, że chociaż w pewnym stopniu, współpraca będzie przypominała tę z Mrocznymi Aniołami. Stał w bezruchu. Czekał na odpowiedź kapitana Deathwatch.
  18. Dobra, właśnie poruszyłeś tę ważną kwestię Krzyźwieł, a mianowicie termin, nie chodzi tu bynajmniej o decyzję 19/20 lipca, ale można też proponować inne terminy. Niechaj każdy zaproponuje jakiś termin(jeśli jest inny niż 19/20) i potem zrobimy dyskusję z ankietą na FB(aby tam zrobić ankietę, a nie na forum) Dobra, możecie również zadeklarować co bierzecie na grilla. Ja od razu mówię, że załatwię kurczaka i czwórkę piwa. (conajmniej) oraz rzeczy do rozpalania. Ewentualnie jakieś szczypce i talerzyki papierowe. I pamiętajcie! Mięso dobrze marynować 24-48h i
  19. @Spring Apricot "Chemik, jakbyś mógł odpisuj w tradycyjny sposób. Nie dostajemy powiadomień o tym, że zmoderowałeś czyjś post, a myślę, że część z nas chciałaby śledzić dyskusję na bieżąco." 1. Zawsze możesz poza tym, poinformowałem Krzyźwieła o tym, że zmoderuję mu post, ponieważ nie chce mi się pisać własnego, który ma mniej niż 5 linijek "Poza tym kolor trochę rozprasza i nie ma potrzeby, żebyś go tutaj używał - posty jak posty, nie ma w nich nic nadzwyczajnego, coby je wyróżniać." Otóż nie! Kolor miał przyciągnąć uwagę do tego wydarzenia. Nie jest to meet, więc wolałbym, aby miał odmienny styl od zwykłej czcionki i był pisany przynajmniej pogrubieniem Kolor pomarańczowy, który wybrałem jest szczególnie widoczny na obu stylach forum. (a skoro mogę używać koloru... to będę używał) Kolor się przydał, bo zwraca uwagę! Jeśli ktoś będzie chciał napisać coś podobnego(coś co przykuwa uwagę), a nie ma moderatora działu, tak ja ja lub ty, to zawsze radzę użyć pogrubienia czcionki lub nawet podkreślenia(albo innej czcionki) (a jak się podpisuję w postach, to kolor musi być) tl;dr *EEEEE* Nie.
  20. Dobra, jakby nie było jestem napalony na tę sesję. Imię: Nicodemus Zakon: Mroczne Anioły. Klasa: Kapelan Śledczy (interrogator chaplain) Ranga w Drużynie: Brat Wygląd: Jak każdy kapelan nosi charakterystyczną zbroję. Zbroja ma standardowy, kapelański czarny kolor. Charaterystycznym elementem opancerzenia są również naramienniki. Jeden ma symbol czaszki, drugi natomiast nosi symbolikę zakonu, majestatyczną płaskorzeźbę przedstawiającą anioła opierającego się na mieczu. Pomimo wieku pancerza i tego co przeszedł, można nadal dostrzec szczegóły zdobień i kunszt zbrojmistrzów z Marsa. Sama zbroja jest uważana za świętą relikwię. Nicodemus nosi ponadto habit Mrocznych Aniołów, który przechodzi ponad ramionami w tkany płaszcz z symbolem zakonu. . Dzierży również przy boku "czaszkowy hełm", zakłada go tylko w koniecznych sytuacjach, takich jak walka w toksycznych warunkach lub potyczka na statkach kosmicznych, gdzie próżnia kosmiczna źle oddziaływuje nawet na nadczłowieka jakim jest kosmiczny marine. Jego twarz pokrywają liczne blizny, lecz pierwszym co się rzuca w oczy, to wytatuowane w starym gotyku na czole słowa modlitwy do Imperatora, jakby dobrze się przyjrzeć, to można zauważyć, że żuchwa została zastąpiona "wyrobem Mechanicum". (wystające wpusty połączeń elektrycznych) Jego plecak energetyczny zdobią dwie misternie rzeźbione "latarnie" z motywem czaszek. Przy pasie nosi kadzidło zawieszone na grubym złoconym łańcuchu oraz księgę katechizmów obitą w grube stalowe, majestatycznie wykute w symbolice zakonu okładki. Historia: Zakon szkoli marinesów zdyscyplinowanych i bezwzględnie posłusznych przełożonemu a przede wszystkim fanatycznie oddanych Imperatorowi. Kapelani pełnią funkcję nauczycieli, przywódców duchowych oraz inspirujących w walce wojowników, uczą neofitę bezwzględnego posłuszeństwa, odprawiają rytuały bitwy oraz ceremoniał ślubów nietolerancji. Uzbrajają marine'a w tarczę wiary i potęgę katechizmów. ZA IMPERATORA I LIONA EL'JONSONA! Nicodemus został rekrutem zakonu w 37720.(tutaj zostawiam lekką lukę historyczną, nie wiem jak wygląda motyw "zostawania kapelanem") Po przejściu odpowiednich prób i został wcielony jako kapelan do piątej kompanii. Podczas walk w kampanii Altid wykazywał się niezwykłymi umiejetnościami bojowymi i heroiczną postawą. Wielokrotnie udowodnił całkowitą lojaność wobec Imperatora i woli jego przełożonych. Po odbyciu ciężkich prób wiary został wcielony to wewnętrznego kręgu. Został uświadomiony o haniebnym dla zakonu okresie z czasów Horusa i o misji jaka go czeka aby ów hańbę odkupić. Po odbyciu uroczystej ceremonii przydzielono mu rangę kapelana śledczego i wcielono go do pierwszej kompanii. Jego Crozius Arcanum zdobi jedna czarna perła. Oznacza to nawrócenie aż jednego zd(radzieckiego) marine. (nawrócenie oznacza dla zdrajcy krótką i bezbolesną śmierć). Największe doświadczenie w walce zdobył jednak w walce z zielonoskórymi. Osobiście roztrzaskał czaszkę jednego noba i za pomocą pistoletu plazmowego przerobił resztę jego cielska w kupkę popiołu. Normalny żołnież uznał by to za stratę amunicji i niepotrzebne "nadzabicie". Jednakże wykrzykując słowo Imperatora i siekąc kolejnych orków dodawał tylko otuchy własnym braciom i budził strach w małych zielonych móżdżkach. Charakter: Jest stereotypowym Mrocznym Aniołem. Jego poczucie humoru odeszło wraz z przyjeciem genoziarna Liona El'Jonsona. Na polu bitwy jest znakomitym przywódcą. Wydaje krótkie rozkazy, które są natychmiast wykonywane przez przełożonych... sam również jest posłuszny wobec mistrzów kompanii czyli wyższych rangą. Po dostaniu się do Deathwatcha jego charakter nie zmienił się. Co prawda jako kapelan odprawia długie kazania przed walką, krzepi w wybrańcach imperatora wolę walki i nienawiść wobec wrogów, ale poza walką jest jednym z najbardziej ponurych charakterów w bractwie. Jego nadmierne baczenie na dyscyplinę denerwuje niektórych z braci, ale w głębi serca każdy wie, że owocuje to potem wspaniałymi osiągnięciami na polu bitwy. ZA IMPERATORA! ZA LWA! Broń+ekwipunek: Zbroja wspomagana, pistolet plazmowy, crozius arcanum, dwa granaty odłamkowe, rosarius
  21. Jest to plan na wyprawę raczej niż na meeta.(ale jak każdy będzie chciał, to proszę, ale główna ekipa będzie pewnie chciała robić grilla i pić piwo/amarenę, więc to jest do przemyślenia) Wymaga zorganizowania itp. Nie każdy może być chętny, więc raczej dałem to jako coś różnego od meeta. A i naprawię uwagi Arpegiusa. 1. Można kupić dwa bilety 20 minutowe.(zwykle 37 minut zajmuje dojazd z Wawy wschodniej ) cena to 6.80pln w jedną stronę wtedy(normalne bilety) 2.Trasa. http://www.ztm.waw.pl/rozklad_nowy.php?c=182&l=1&q=S1 S1 tam jeździ. 3.Piechotą to 20 minut nad sam Swider. 4. Współrzędne. https://www.google.pl/maps/@52.1077573,21.2329372,16z
  22. Chociaż to podanie w statystykach kradzieży też było trochę "od czapy". Domyślam się, że Talar i organizatorzy/sklepikarze mieli jakąś sprzeczkę. Też bym się wku**ł gdyby ktoś o mnie gadał nie wprost.(nie dziwię się na zdenerwowanie Talara) A tak ogólnie to "godziny atrakcji" sumujecie każdą godzinę prelekcji/warsztatu czy pokrywacie godzinami? (8:00->10:00->12:00->itp->signum(+inf))
  23. Dobra, rzadko się pojawiam i rzadko tu piszę, ale dzisiaj zrobię wyjątek i dam pewną propozycję. To nie jest propozycja na meeta!! Dla chętnych: Jest taka wspaniała rzeka(wartka i czysta), która zwie się Świder. Ów rzeka znajduje się niedaleko Otwocka, co wiąże się również z łatwym i przystępnym dojazdem nad tę rzekę. Krzyźwieł i Cesator(MAREK TEŻ TAM BYŁ! NIE ZAPOMNĘ O TOBIE!) potwierdzi, że nad ów rzeką są super warunki, niezbyt dużo ludzi, małe zanieczyszczenie, chłodna orzeźwiająca woda i umiejscowienie, gdzie każdy znajdzie dla Siebie cień(to prawda). Jednym zdaniem: WY***STE MIEJSCE NA GRILLA/BBQ/pieczenie nad węgielkami (niepotrzene skreślić). Proponuję więc, aby się wybrać pewnego sobotniego poranka nad Świder i zrobić grilla. ALE UWAGA! Potrzebny nam bedzie: Przenośny grill(chyba ty Cess miałeś tego grilla, zawsze można jakąś prowizorkę odwalić, ale ruszt się przyda) Duuuuuuuużo mięcha/ilość osób=mało mięsa. (Pyfko) HINT! HINT! Trochę kremu do opalania Kąpielówki Ubrania na zmianę 8,80pln(maksymalnie) w obie strony, od dworca wschodniego do Świdra i z powrotem(jeździ tam SKM) Zagrycha? Mamy mięso przecież Gry do nerdze... MUZYKA! WINO! Śpiew! Plan jest taki: 10:00 zbiórka już nad Świdrem(nie ma spania do południa! ... no dobra... ewentualnie zaproponujcie jakąś godzinę, ale wiedzcie, że o 19:00 trzeba się z tamtąd zmywać, bo potem nie ma powrotu normalnego) -Rozbijamy się na brzegu i NIE GIMBUSIMY!(aby było miło) -Potem rozpalamy grilla i grillujemy(nie... knajpy to beznadziejny pomysł, pizza też) -Zwijamy się około 18:00 i pokojnie idziemy na pociąg. Kto jest chętny i od razu proponuję przydział ról. (prowiant kto i jaki przynosi) TERMIN: Ta sobota
  24. Kolejny update. Tym razem śpiąca Fluttershy(ale nowość) i BM.
×
×
  • Utwórz nowe...