Dziś w pracy mieliśmy małego, wychudzonego, przyjacielskiego, miauczącego gościa... Może i był uroczy, ale nie mógł z nami zostać. Co gorsza był bardzo uparty i wracał za każdym razem gdy wyniosłem go na zewnątrz. Po trzech "spacerach" dałem sobie spokój...
Miałem podobnie na zakładzie. Ale zamiast koteła to mamy pieseła. Do dziś tam siedzi od szczeniaka w budce ochrony już podajże półtora roku bo nikt go nie chciał (znaczy ja chciałem ale matka by mnie zajebała by za 3 psa) wiec siedzi na zakładzie wśród ochrony i pilnuje