Ring-Fit Adventure
Pora napisać więcej o tej znakomitej produkcji. Dla niewtajemniczonych. Ring-Fit Adventure to gra RPG (Rychło Padniesz Graczu), w której wszystko opiera się na ćwiczeniach. Walki prowadzone są w turach. Aby ruszyć postać z miejsca należy truchtać w miejscu lub robić delikatne przysiady (tryb "Silent"). Moim zdaniem ta druga opcja jest zbędna... No chyba, że ktoś ćwiczy w drewnianych chodakach na żelaznej podłodze. Na pierwszy rzut oka, to zwykła zabawka, ale jest wręcz przeciwnie. Opiszę to wszystko w punktach, bo nie przepadam za ścianami tekstu.
- Ktoś powie: "hej, ten sam efekt osiągnę za darmo. Znajdę ćwiczenia w internecie i na jedno wyjdzie. Nie muszę wydawać 300zł na kółko z plastiku" - no nie do końca. Każdy kto choć raz próbował regularnie ćwiczyć ten wie, że największym wrogiem jest brak motywacji. Ta gra ją zapewnia. Niby to tylko próba powstrzymania ofiary przedawkowania sterydów, ale i tak wciąga. Kilka razy pomimo zmęczenia zmuszałem się do ukończenia danego poziomu. I właśnie o to chodzi! O zapewnienie motywacji. Poza tym, gra przypomina o rozgrzewce, regularnym piciu w trakcie ćwiczeń, ale co najważniejsze, pokazuje czy robimy ćwiczenie dobrze (nie wszystkie są takie oczywiste). Do tego monitoruje nasze postępy, pozwala zmierzyć puls po ukończeniu poziomu i sprawdzić jak radzili sobie nasi konsolowi znajomi. Nie macie ich? Od czego są grupy na facebooku?
- Ktoś inny powie: "ta zabawka nie zastąpi siłowni" - poważnie? Oczywiście, że nie zastąpi, ale nie każdy może pozwolić sobie na siłownię. W mojej mieścinie jej nie ma, a nawet gdyby była, to i tak pewnie bym nie chodził. Spędzam w pracy 8-10 godzin sześć dni w tygodniu, co jest męczące. Po powrocie do domu chcę po prostu odpocząć. Ring-Fit jest idealny dla osób takich jak ja. W końcu nawet najprostsze ćwiczenia są lepsze, niż brak ćwiczeń. Poza tym, ta gra potrafi dać niezły wycisk. Nie wierzycie? Pobiegajcie truchtem w miejscu przez pół godziny, zróbcie 50-70 przysiadów, czy też 50 brzuszków. "Proste", prawda?
- a może usłyszymy: "kółeczko pęknie po tygodniu" - jeśli ktoś będzie ściskać je tak, że zacznie wyglądać jak "8" to fakt, szybko padnie. Na szczęście jest bardzo solidnie wykonane, i jestem pewien, że będzie mi długo służyć.
- jestem pewien, że usłyszymy też: "to tylko zabawka udająca grę" - wręcz przeciwnie. Ring-Fit jest zaskakująco rozbudowany. Zawiera w sobie bodajże 60 ćwiczeń, ale w trakcie walk możemy używać zaledwie sześciu. Dzielą się one na cztery kategorie: ręce (czerwone), klatka piersiowa (żółte), nogi (fioletowe), fitness (zielone). Po co wspominam o kolorach? No cóż. Przeciwnicy występują właśnie w tych czterech kolorach. Czerwony wróg jest bardziej wrażliwy na czerwone "ciosy". Co więcej, dość szybko odblokowujemy "szejki", które dodatkowo wzmacniają dany atak (truskawkowy napój wzmacnia czerwone ataki).
Mało tego. Autorzy dodali kilkanaście naprawdę fajnych mini-gierek, a całość jest zaskakująco różnorodna. Z czasem pojawi się wiosłowanie, latanie na lotni, używanie tyrolek i inne atrakcje, których jeszcze nie odkryłem.
- jakaś maruda powie: "przecież tą grę da się oszukać" - owszem, tylko po co? Nie oszukujesz gry, a siebie samego. Gra polega na wykonywaniu ćwiczeń, a nie ratowaniu świata przed zagładą.
- a co ja powiem? A ja powiem: "Ring-Fit Adventure to pozycja obowiązkowa dla każdego posiadacza Switcha". Dlaczego? Zastanów się proszę drogi graczu, jak tam z twoją kondycją? Dobra? Zła? A może beznadziejna? Ta gra pozwala nad nią popracować. Dzięki w miarę regularnym ćwiczeniom czuję się lepiej, mam lepszy humor i lepiej się wysypiam Tego się cholibka nie spodziewałem.
Dwa krótkie filmiki (przypominam, że Switch pozwala nagrać zaledwie 30 sekund materiału)
Chwila... Skąd bierze się ta woda, skoro spada w dwóch różnych kierunkach?
Widoki potrafią zachwycić