Wow, ale komentarz. Aż odpowiem, bo obecnie takie długie komenty są rzadkością.
Przyznam szczerze, że obecnie nie jestem zbytnio zadowolony z tego fanfika. SDN był moim pierwszym opowiadaniem, pisałem go, mając jeszcze niewyrobione pióro. Teraz wiele rzeczy napisałbym inaczej, wiele wątków zmienił lub poprawił... Między innymi dlatego prace nad AMDG stoją - aby je kontynuować, musiałbym przeczytać całość jeszcze raz, a wtedy albo fanfik pójdzie do kosza, albo będzie rewrite. Dodatkowo część niezamkniętych wątków miała być poruszana w sequelu, co też nie było najlepszym pomysłem (już pomijając fakt, że sequel stoi nieruszany od paru... lat?). To tak odnosząc się do wszystkich błędów fabularnych.
Pudło. Gdy wymyślałem imiona postaci ludzkich, kierowałem się tylko tym, czy imię/nazwisko pasuje do klimatu opowieści (z jednym, może dwoma wyjątkami). Wszelkie podobieństwa do prawdziwie istniejących postaci są przypadkowe. Jedynie Zemborzycki (czy jak się on tam nazywał) dostał imię od dawnej miejscowości pod Lublinem, obecnie dzielnicy tego miasta, zaś husarz i jego nazwisko mieli być nawiązaniem do "Biur Adaptacyjnych", gdzie występuje osobnik o nazwisku Husarski.
Co jest o tyle zabawne, że sam starałem się maksymalnie ułagodzić język użyty w opowiadaniu, zwłaszcza w liście.
Chyba obie formy są przyjęte w polskim fandomie.
Yyyy... ja tego nie poprawiałem na Sweet Apple Acres? O psiajucha. Dzięki za zwrócenie uwagi.
Zabij mnie, nie pamiętam, co sprawiło, że napisałem to jako alicorn, pamiętam jednak, że był jakiś powód. Jak będę miał czas (aha), to wezmę to poprawię.
Akurat mi forma psy na diamenty absolutnie nie pasuje na określenie tej wspaniałej, niestety mało popularnej w fanfikach rasy.
Dolar triggered.
Dyskusja o tym, czy odmieniać Canterlot, czy nie, toczy się już od dłuższego czasu. Osobiście wydaje mi się, że poprawna jest forma nieodmienna, tak samo jak Camelot (ale za próbę nieodmieniania Manehattanu czy inne pegaz zrobiła walę zardzewiałymi grabiami).
No patrz, a ludzie pisali mi, że szyfr z "Szatana z siódmej klasy" jest banalny... Z drugiej strony, na telefonach ukryty tekst jest niemożliwy do odczytania, bo zmianie ulega długość jednej linijki i tekst jest zaburzony. Ewentualnie Pan Google przy którejś aktualizacji strzelił focha i coś wykrzaczył. Podpowiem, że chodziło o pierwsze litery z każdej linijki.