Dobra, już, już! Wygraliście! Możecie sobie brać te wszystkie dziwne rzeczy typu pistolety, czy bomby, niech tylko nie będą zbytnio nadużywane! Zadecydowałam tak, ponieważ inaczej musiałabym odrzucić połowę z was, chociaż i tak jest was niewiele. Słowem, wszyscy przeszli. Zaznaczam, że dołączyć będzie można kiedy będzie się tylko chciało. Co do rozgrywki: nie chcę czekać, więc możemy zaczynać! _______________________________________________ Sierżant L spojrzała się na zebranych. Nie wyglądali na zbyt uzdolnionych, nie wybijali się za bardzo z tłumu, słowem nadawali się. Jeszcze raz przejrzała ich podania, a następnie skinęła głową w kierunku czarnego jednorożca. Ten wystąpił na środek małego pokoju i powiedział donośnym, grubym głosem, prawie krzycząc: - Wszyscy zostajecie przyjęci. Od tego momentu nie macie już odwrotu. Rzeczy, które usłyszycie od Sierżant, nie mają opuścić naszego kręgu. Jeśli stanie się inaczej, zastosujemy się do kodeksu karnego. Możecie się z nim zapoznać - rzucił na stolik opasły tom obłożony smoczą skórą. - To tak, żebyście nie mieli wątpliwości. Teraz ja przejmuję tu dowodzenie, a wy, wynocha stąd. Na zewnątrz odbędzie się reszta spotkania. Sierżant L nałożyła kaptur i wyszła z małego, brudnego pomieszczenia, żegnając się krótko z czarnym jednorożcem. Deszcz padał nieustannie od dwóch dni. Po kocich łbach spływało błoto, a w poniektórych miejscach zeprały się większe kałuże wody. Gdy reszta kucyków wyszła powłuczając kopytami i narzekając pod nosem, L zaczęła mówić: - Mieliśmy ruszyć na południe, ale zanim jeszcze tam ruszymy, muszę dostać się do Cloudsdale.-jej głos był zupełnym przeciwieństwem głosu czarnego jednorożca i zupełnie nie pasował do swojej właścicielki. Był miękki, spokojny i cichy, a jednak każde słowo było łatwo zrozumieć. Po chwili dodała: Jak będziecie mieli jakieś pytania, to zwracajcie się do mnie. Ruszymy od razu; oszczędzimy czasu, a obóz rozbijemy pod Cloudsdale. Nie będziemy chyba wkraczać do miasta nocą? A więc teraz w drogę!