-
Zawartość
1771 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Hoffner
-
- Wątpię bym dała radę utrzymać pozory bycia otępiałą... Niespełna rozumu - powiedziała klaczka chowając swój pyszczek jakby się zaczynała się rumienić... Odczuwać delikatne zażenowanie, jak wyglądałoby to gdyby spróbowała zrobić dokładnie to o czym powiedział ogier. Udawać zabawkę, tylko ona... I w tym momencie swojego rozumowania się cały czas gubiła... - Nie obserwować wszystkiego wokół... To jest za bardzo ekscytujące. Nie dałabym rady... - westchnęła pochodząc do okna by móc spojrzeć w gwiazdy, które tak rzadko mogła obserwować. W jej krainie nie istniały... Tylko kolejne odległe wyspy przebiegały po horyzoncie w idealnej harmonii... - Ja już lepiej zostanę w tym kapeluszu... Tam nie jest tak źle... A może coś wymyślę? - zapytała sama siebie zastanawiając się jakby jeszcze mogła rozwiązać bieżące problemy, ale nic do głowy jej nie przychodziło. - Miłych snów... Poczuwam nad tobą... - Odwróciła się do niego i puściła mu naprawdę przyjazny uśmiech, zanim ciała niebieskie jej nie pochłonęły zupełnie. Nawet ucichło delikatnie terkotanie jej rozlicznych mechanizmów. - Też się cieszę że cię spotkałam... Nie żałuje tego.
-
- Wszystko pokręciłeś... - zachichotała naprawdę głośno, a piszczałki w jej krtani doszły do głosu... Zagrały dość wysoko, przeciągle i brzmiały jeszcze długo, gdy już następne słowa były gotowe opuścić jej usta. - Fate widzi i prowadzi, podobno nawet czas odkrywa przed nią swe tajemnice... - powiedziała to dość krytycznym naprawdę nie wierząc w tą ostatnią informacje. - Qualm jest tu za karę, z tego co wiem, domyślam się - zamyśliła się przez jeden moment i zawahała - pilnuje jej by ta nie zrobiła czegoś naprawdę niemądrego... To przez nią wszystko to się dzieje... Nie dopilnowała swoich obowiązków, ale odemnie tego nie wiesz... - Wypięła dumniej pierś. - Ja poruszam się po wieloświecie z największą wprawą... One są ograniczone do ślepego losu. - Mówiła dość spokojnie... Miała jeszcze coś powiedzieć, ale zaprzestała, gdy pierwsze młoteczki i piszczałki uderzyły wydobywając z niej pierwszą nutę. - O to powinieneś zapytać Fate... O magię... - powiedziała naprawdę ostrożnie nie chcąc niczego pomieszać. - Ja znam się raczej na innych rzeczach.. A jeśli chodzi o Crystal... Jeśli jest tak potężna nie potrzebuje żadnej maszyny. To nie byłoby nic dziwnego. - Potakiwała sobie głową, jednak nie umiejąc odpowiedzieć całkowicie pewnie na to pytanie. - Jest wiele istot które naturalnie pokonują granicę... - Uśmiechnęła się, a z astralnych oparów które wydobyły się z jej rogu powstał jej statek... Morze mgieł, kurtyn które miało nieskończoną ilość płaszczyzn, Po tym wszystkim płynęły one w trójkę... - Statek był potrzebny by poruszać się wśród mgieł eterycznych, kolejnych kurtyn... Bo mimo że świat jest tamten dość pusty to trafiłyśmy tam na największego możliwego potwora... - Według jej słów trwała akcja... Wielki potwór je zaatakował, a one wpadły do wiru... I trafiły do tego świata. Po tym wszystko się rozmyło...
-
- Mystra, przedstawiana jako Alicorn... - mówiła Haze dostarczając dość prostych informacji, po tym jak zapytał. Rozpalając swój róg, a pomieszczenie wypełniło się dość nieprzyjemnym w dłuższym wymiarze czasu brzęczeniem... Jakby wskazówki w zegarze przeskakiwały parokrotnie szybciej, a parę książek na raz wzleciały z regału, a ona zaczęła dość prędko je wertować... Parę na raz, jednocześnie cały czas mówiąc. - Bogini Magii stworzycielka Sigil... Magicznego splotu. Legenda głosi że to ona dała magię wieloświatowi, dzieląc swoją duszę na nieskończoną ilość części, ale zniknęła już milenia temu zostawiając swoje dzieci blisko swojego serca... Kronikarzy pilnujący by magia nie czyniła zła. To oni trzymają jej legendę, zbierają rozliczne dzieła, historię światów - wyrzekła ostatnie słowa i w tym samym momencie skończyła czytać pierwszą partię i zaczęła z następnymi. - I tak nie mogę opuszczać tego budynku, powtarzanie tego wydaje się zbędne. Tak powiedziała Qualm... Że nie pasuje tutaj. Nikt mnie nie powinien widzieć - opowiedziała dokładnie to czego przecież dowiedziała się nie tak dawno temu, a w jej głosie zabrzmiał delikatny smutek. Jakby drzazga że musi się kryć... - Ale cieszę się że mogę z tobą porozmawiać. Kronikarze bywają zarozumiali. Za bardzo oddani swojej pracy. A twoje marzenia są cudowne, ja bym chciała kiedyś zbudować coś co przyćmi działa Primusa, na jeden moment... Ale nie będzie to tak zimne...
-
- Była zwykłym kucykiem ziemskim, bez krzty magii... - powiedziała Haze dość odruchowo spoglądając na ogiera tymi swoimi oczami... Widzącymi praktycznie wszystko. Mrugała nimi dostosowując ostrość kolejnych interesujących ją obiektów, gdy niezwykle powoli przemieszczała się po całym gabinecie, sprawdzając wszystko... Miała bardzo brzydki zwyczaj dotykania rzeczy bez pytania.Otwierania, wertowania i poznawania. - Nie mogła być potężniejsza od ciebie w żadnym wypadku - zanuciła tym swoim głosikiem kontrę jego poglądów - zwłaszcza jako źrebię, które znalazło schronienie, po tym jak się zgubiło i odnalazło według woli Mystry... ale w to nie wierzę. Logika temu zaprzecza. - Wyczuwalny był delikatny zgrzyt w jej wypowiedzi, po czym jej nastawienie się zmieniło. - Nie istnieją zbiegi okoliczności o których opowiadała. - Wszystko jest możliwe... - Podeszła do niego, stając na tylnych kopytkach, jakby ułożenie znaków, góra dół jej nie bardzo obchodziło... Spoglądała tak na księgę. Wydając się ją czytać o wiele szybciej niż on sam. - Pytanie jak i gdzie... Czy to nie tylko fantazja źrebaka. - Opadła na swoje kopytka, a resory zasyczały delikatnie dostosowując się do obciążenia... - A wzmocnienie twojej magii nie wiele da... Pozwoli ci przeżyć, ale nie koniecznie znaleźć drogę. - Spojrzała na niego dość krytycznie. - Tu trzeba intuicji. Talentu... albo oczu jak u Fate.
-
- Jeżeli nasz statek ma polecieć w całej swej okazałości... - mówił źrebak terkocząc dość delikatnie swym głosem, gdy skomplikowany instrument muzyczny wystukiwał odpowiednie tony zestawem smyczków, młoteczków i piszczałek, co było do wychwycenia przez zupełnie normalne ucho. Że jej głos nie był bez skazy, jednak dość melodyjny. - Będę musiała wcześniej czy później zdobyć te kamienie, z resztą sobie poradzę... Nawet bez pozostałych materiałów... Całkiem sporo jednak zgubiłam przy lądowaniu... - westchnęła dość leniwie, podchodząc do jego tablicy marząc ją dość delikatnie, zanim magią nie ujęła kredy i nie rozrysowała czegoś czego nie mógł zrozumieć. Wypełniła się masą symboli. Masą przejść i odnośników... że najdrobniejsze literki musiały być czytane przy pomocy lupy. Pokazała coś na tablicy... Jej lewą skrajną stronę. - Tu się urodziłam...Chociaż moi rodzice pochodząc z wewnętrznych krain... - Uśmiechnęła się, a ogier dopiero z daleka mógł dostrzec że ma przed sobą na płasko rozrysowaną sferę z masą krain wewnątrz i jeszcze większą na jej skraju. Nic jednak nie uciekało po za pewną granicę, jakby to było niemożliwe. - Z tym zajdziesz o wiele dalej... Skróciłam twą podróż o jakieś 40 lat... Nie polecam przejść bazujących na gwałtownych żywiołach... Jak woda, czy ogień... Szukałabym czegoś przy ziemi. Przy drzewach magii... Jednak ze swoją magią nie dasz rady. Jeśli trafisz źle, udusisz się, upieczesz, utopisz... Albo będziesz spadać bez końca, a masz na to 68% szans... - Za dużo mu powiedziałaś Haze... Nie powinnaś się tym dzielić - powiedziała Qualm... zmazując jeden ze znaków, że na pewno załamała tym całkiem sporo z tego co zostało zapisane... Ogier patrząc na to mógł zrozumieć całkiem wiele, nie wszystko. Znaki te przewalały się w staroequestriańskim, w księgach zaklęć to wszystko miało znaczenie.. W tamtym momencie właśnie pegaz wyszła idąc na górę. - A ty nie wygadaj się bardziej - syknęła... Na co źrebak tylko wystawił mu język. *** Fate położyła się na łóżku, zawijając delikatnie w kołdrę... Położyła jedną świeczkę na stołku zapalając ją z pomocą swojej magii, która zaczęła delikatnie wibrować, gdy kolejne runy zaczęły błyszczeć na fioletowo rozciągając drobną barierę... Co ciekawe wszystkie cienie w pokoju znikły... Magia wydawała się załamać tworząc bezpieczną sferę, dzięki której czuła się bezpieczna. Dopiero w tamtym momencie zamknęła oczy, zaczynając pochrapywać cichutko... Pegaz widząc ją, przyłożyła kopyto do bariery... zastanawiając się czemu zamknęła się sama...
-
- My nie musimy spać... To Fate jest śpiochem, a ja nawet już nie pamiętam... Jak to jest spać... Śnić. - Heze przysiadła na moment na swoim metalowym zadku myśląc dość intensywnie, a ciche buczenie wypełniło pomieszczenie. Przymykała powieki, a z pod nich iskrzyły delikatnie jej oczy, coraz gwałtowniej im więcej myśli kłębiło się w jej głowie... Bardzo szybko jednak spojrzała na ogiera przyglądając się dokładnie tak jak robiły to zwykłe źrebaki spotykające kogoś ciekawego... - No nie możecie widzieć bo ta rzeczywistość to jeden z wewnętrznych planów materialnych... a ja jestem z Mechanusa z ziemi wałów, trybów i zębatek gdzie dzień i noc trwa zawsze po 12 godzin, a to już obrzeże wieloświata... a wy nie zaczęliście szarpać tej rzeczywistości. Jest stabilna - mówiła klekocząc lekko swym głosem spoglądając na kucyka... - Masz może duży kamień księżycowy i parę rubinów? - zapytała znikąd... Właśnie ich potrzebowała do naprawienia silnika ich statku. Zastanawiała się tylko jak bardzo te surowce są powszechne w tej rzeczywistości. By móc uruchomić potężną maszynerie... - Bardzo by mi się te materiały przydały. Tak jak dwie tony miedzi... drugie tyle żelaza i trochę węgla... Mask tylko o wspomnieniu o ich śnie uśmiechnęła się dość drapieżnie rażąc go delikatnie swym dosłownie krystalicznym uśmiechem... Pegaz zaczęła podgryzając swoje pióra na skrzydle, jakby naprawdę się o nie troszczyła i pielęgnowała je by wyglądały dobrze, a w locie jej nie przeszkadzała krzywa lotka, czy taka która miałaby za chwile wypaść... Nie odezwała się jednak gdy ją prowokował. Jakby wszystko było w najlepszym porządku...
-
W pewnym momencie kapelusz Fate zaczął się ruszać dość chaotycznie, jakby coś w nim było uwięzione, spadł z jej złotej czupryny, potoczył się po podłodze. a z jego wnętrza wreszcie wydobyła się kolejna postać... Patrzyła na nich z pomocą dwóch delikatnie świecących kryształów, na tle zwietrzałej miedzi... Mechaniczny kucyk rozejrzał się po pokoju. Zamrugał, a liczne mechanizmy zabrzęczały delikatnie gdy zrobiła parę kroków, by pokazać kim jest... Niewielkim źrebakiem z błyskającym na czerwono kryształem w piersi... Licznymi mechanizmami które kręciły się zza osłonami stanowiącymi jej ciało. Zarzuciła poskręcaną srebrną grzywą, jakby były to odpadki z tokarki... Zaszumiały delikatnie... Gdy kolejne kawałki metalu ocierały się o siebie... - Zapomniałaś o mnie Fate - powiedziała z delikatnym oburzeniem i źrebięcej swawoli... Popatrzyła na to jak klaczka obejmowała ogiera, ale wycofała się równie szybko jak Haze zaczęła na nich patrzyć. Night miał okazję zweryfikować swoją teorię że Qualm wcale nie jest mechanicznym kucykiem... Prawdziwy przed nim właśnie stał. - Na szczęście udało mi się zrozumieć na jakiej zasadzie działa ta twoja sfera kieszonkowa... - westchnęła dość cichutko po czym jej uśmiech przepełnił się złośliwością. - Wstydziłabyś się za te wszystkie spleśniałe kanapki tam poukrywane. - No przepraszam - przewróciła oczami, a źrebak bardzo szybko rozglądał się po pomieszczeniu... Jej oczy w tamtym momencie wydawały się jak skanery... Prześwietlały dosłownie wszystko licznymi promieniami... Jakby nic nie stanowiło dla niej granicy. - Heze Mustale - zabrała głos Qualm paraliżując wzrokiem mechanicznego kucyka... a jej kryształowe kopytko uderzyło parę razy o deski. - Uspokój się... To nie czas na takie ekspresje... Powinnaś zostać w kapeluszu. Zwracasz na siebie uwagę jako jedyna... - Patrzyła na nią tymi swoimi szarymi oczami. Nie znalazło się w nich krztyna emocji, mimo że jej głos mówił coś więcej. - Wybacz Night... - pokręciła delikatnie głową Fate idąc ku górze... - ale tylko ja skorzystam z twojej propozycji, a twoje domysły niestety są błędne. Lustra są straszne... - zadrżała delikatnie na samą myśl o tym co się tam znajdowało. Jakby lustro było największym okropieństwem ich świata. W pewnym momencie jej kapelusz śmignął przed nosem ogiera. Jakby nie chciała o nim zapomnieć.
-
- Jeśli rada wiedziała, zostały im jakieś tajemnice przez samą Mystrę zdradzone to z nami się nimi nie podzielili... - powiedziała Fate dość ostrożnie dobierając słowa, gdy jej głowa kręciła się delikatnie w rytm wypowiedzi, a jej oczy najwidoczniej zdradzały swe zamyślenie, gdy raz za razem chowała je za powiekami... A piasek się w nich przewracał delikatnie niespokojny. Moc się w niej burzyła, ale ona była niezwykle spokojna. - My wiemy że ma zdolności wybiegające daleko po za możliwości większości mieszkańców różnych światów. - Zamyśliła się dłuższy moment, zastanawiając się czy powinna mówić, z drugiej strony on na pewno nie wiedział nawet czym to wszystko było. - Pokonała komnatę luster... Najprawdopodobniej nie ma własnego odbicia co jest niepokojące... Qualm... byłabyś tak miła pokazać ten moment? I muszę niestety zastrzec że wasza Crystal może okazać się marionetką kogoś innego... - powiedziała ze smutkiem że tak naprawdę nie wie nic. A jedna ze ścian pokoju zaczęła się zalewać płynną rtęcią, ale to nie mogło być to, gdy zapach soli zdominował pomieszczenie. Wyświetliło się na niech jedno ze wspomnień... Gdy oczy pegaz świeciły się jak lampy rzutników. Ma szklanym ekranie zaczął się wyświetlać jeden moment w koło zapętlony co wyglądało dosyć śmiesznie ale nic innego nie mieli... Idealnie ostry jednak uchwycony w ostatnim momencie... Cienisty kucyk się do niej uśmiechnął... Błysnął swym okiem, a jedynym wyraźnym szczegółem był jej biały ogon... Coś co trzymał w świetle swej lewitacji Kulę o fioletowym płaszczu całą czarną w środku... Czy to właśnie było oko Sharr, którą trzymała w swej burzliwej seledynowej mocy... Po czym się rozpłynął w następnej chwili jak gdyby wszystkie bariery w całym mieście dla niej jednej nie istniały. - Tyle o niej wiemy... Wiemy jak ją znaleźć, jednak tutaj jej moc wydaje się wymieszana... - westchnęła spoglądając na Nighta dość ufnie... Jednak przez jej oczy na nowo przetaczały się jego słowa... Wstała podchodząc do niego, zanim po prostu go przytuliła... Qualm tylko syknęła że nie powinna tego robić... - Ja też zostałam sama wbrew pozorom - westchnęła mu do uszka.
-
- Bo ja jeszcze nic nie pokazałam... - prychnęła rozeźlona pegaz kłapiąc kryształowymi zębami przed jego nosem... Dalej się wpatrując w niego z ogromną uwagą. Jakby próbowała złamać jego wolę... a delikatna słona mgiełka rozprzestrzeniła się po podłodze dość złowieszczo... A w tym wszystkim wyczuwalna była woń oczyszczającej siarki. - A ty jesteś za arogancki... widzieć wiele nie zwalnia od strachu... Tylko głupcy się nie boją, albo ci co wiedząc za dużo. Arogancko pewni że im nic nie grozi... - syknęła, a wszystkie myszy które gdzieś mieszkały w domu zaczęły usiekać, próbując się nie udusić w nowej atmosferze... Nie dla każdej los był łaskawy... Niektóre w parę sekund wyschły na wiór. To była jej moc? Albo jedna z jej części. Bo na pewno nie odkryłaby wszystkiego. Jednak sam widok duszącego stworzenia... Szukającego ratunku, próbującego się desperacko wspinać wyżej, a mgła jak głodny stwór podążała za nimi. Nie dając szans, był zwyczajnie okrutny... Jakby Mask nie miała poszanowania do życia. Nie do tego. Fate na to wszystko patrzyła z niesmakiem... Nie podobała jej się ta ofiara, jednak jej z kolei nie było warto interweniować. To były tylko myszy... Jednak wyraz jej pyszczka mówił naprawdę wiele. Usta otworzyły się i zamarły, by zmienić w prostą linie... Nie wypowiedziane słowa zniknęły gdzieś w jej głowie. - Opowiesz jeszcze o rytuale... - spojrzała na niego znowu pytająco. Ignorując całą scenę którą wykonała Mask... Jakby podświadomie mu zaufała, jednak tembr jej głosu mówił co innego. Zwątpienie i konieczność zdobycia wiedzy. Był jak na razie jedynym źródłem wiedzy, oprócz ich własnych oczu... A jego wizja nawet grała w tym wszystkim dobrze. - Co czeka tych którzy się okażą godni... Silni mocą... Co ich czeka? - dopytywała się delikatnie. - I przepraszam cię za nią - odezwała się w pewnym momencie czym zwróciła na siebie uwagę tej drugiej. Coś syknęła dość głośno w powietrzu, gdy tamta znów jako zwykła pegaz wpatrywała się gdzieś przez okno... Jednak jej oczy już nie były utkwione w niebo które jej było tak rzadko widzieć, a w Fate, która mówiła nadal dość uparcie. - Ona się o mnie troszczy...
-
- Ale ona jest z 12 dekad starsza... - powiedziała Fate nerwowo patrząc na Mask... - Jak nie więcej... Całe milenium - Przełknęła ślinę, uśmiechając się jak to ona miała w zwyczaju w każdej sytuacji jakby miała to załatwić problem... Na co druga klacz tylko na nią niezwykle krzywo się spojrzała. - Wstydziłabyś się... - rozbrzmiała wbijając jej szpilkę w jej światopogląd... - Nie jestem aż tak stara... a strażować miałam ci od samego początku - ucięła temat podchodząc do ogiera... Dość odważnie, a jej postać całkowicie zastygła... - A może ty jesteś jak plaster miodu... ściągasz i zabijasz we śnie... Mówisz że nie wolno tutaj ufać. Okazywać współczucia... Siebie pokazujesz jako tego dobrego - wysyczała dość delikatnie... a zapach orzeźwiającej soli się od niej zaczął delikatnie wydobywać. - Jaką mamy pewność że ty też nie jesteś tym złym? - Spojrzała na niego ostrzej tymi swoimi szarymi, matowymi oczami, które wyglądały na niezwykle stare... - Przestań! Nie strasz go... - pisnęła Fate ale zaraz się zamknęła czując jaka aura się w niej zbiera... a iluzja się rozbiła... Różowa klacz której ciało pokrywało lustro i sól od kopyt w górę rozłożyła iście królewsko swoje skrzydła... Pegaz wydawała się w niego wpatrywać przez lustrzany ekran zakrywający praktycznie cały jej pysk... Mieszała się w niej agresja i spokój, gdy kryształowe pióra dzwoniły delikatnie. W dość uspokajającej symfonii. - Właśnie dlatego nie powinieneś próbować podróżować przez wymiary... - zaskrzeczała swoim głosem, nie podbijając już go, by brzmiał jak u prawdziwej klaczy... Dostojnie i zmysłowo. Miał naturalny wydźwięk... - A teraz kucyku... powiedź mi... Czy masz jakieś złe intencje względem nas? - zadała niezwykle proste pytanie... które powinno paść od samego początku. Jakby wszystko co powiedział straciło na znaczeniu...
-
- Ona ma Oko Sharr... - odezwała się ponuro, że to wszystko jej wina. Qualm, widocznie nadal zła na siebie i przybita tym jak wiele cierpiało z jej zachcianki, ale miała na tyle opanowania że przemówiła dopiero po tym jak ogier skończył mówić, ale jej grzywa mówiła wiele sama z siebie... Bulgotała i przewracała się delikatnie jakby sama żyła... Należała do księżniczki Celestii! A jej kopyto jak trzasnęło zostawiło ślad w twardej dębowej desce... Użyła za wiele siły... Normalny kucyk zasyczałby z bólu... Ona ruszyła dalej jakby nigdy nic... Nie zwracając uwagi na szkodę którą zarobiła... Fate tylko spisała wszystko co powiedział ogier na jednym z bardzo eleganckich pergaminów, swoją zwyczajową czcionką z którą tylko lekarz mógł konkurować... Z tą różnicą że był to tak zaawansowany stenogram że tylko ona z niego mogła cokolwiek przeczytać. - Nie dziwię się że pokonała was tak prosto... - Zwróciła się dość bezpośrednio do ogiera... - Władała magią o której nie macie ani pojęcia ani wyobrażenia... Bo nie jest rodzima dla tego świata - zaciągnęła się delikatnie a w jej kopycie na początku pojawiła się fioletowa kulka... która delikatnie zaczęła ciemnieć z czasem, a Fate tylko zasyczała z bólu i bardzo szybko ją uwolniła, a ta zniknęła nie mając skąd czerpać mocy. - Cienisty splot... - stwierdziła, a ogier mógł przez ten moment poczuć jak wielka moc wypełniła ten pokój przez jeden krótki moment... Jakby czarowały tam z trzy niezwykle potężne jednorożce jednocześnie. - Załatwiła nim wszystko. Kryształowe serce... Elementy harmonii... Tylko zastanawiam się jak go opanowała. Jak oparła się korupcji duszy tam uwięzionej? Jak nie dała się opętać upadłej bogini... - Spojrzała pytająco na ogiera, ale wiedziała że on jej na to nie odpowie... Nie mógł. Nie mógł wiedzieć, ani się dowiedzieć. - Są tu jakieś zasady? - zapytała Qualm, stojąc przy oknie i rozglądając się dość ostrożnie, a Fate jej przytaknęła... - Coś co nie byłoby dla nas jasne... A mogło sprowadzić na nas kłopoty... - mówiła zadając jedno z najprostrzych pytań... Jednak różowa klacz zdawała sobie że dla niego to rzeczy mogą być za oczywiste... I może zapomnieć wspomnieć o czymś niezwykle istotnym jednak i tak postanowiła go zapytać wierząc że może mu się uda... Uchronić je przed niebezpieczeństwem. - Godzina po której nie wolno wychodzić z domu? - W zamian możesz zadać jedno pytanie które cię trawi... - powiedziała dobrotliwie jednorożec... - Jednak nie mogę ci obiecać na nie w żadnym wypadku odpowiedzi, gdy będziesz chciał za wiele... Nie jesteście jeszcze gotowi na to wszystko. Zresztą już wiecie... A ci ludzie jeszcze byli słabi. Ich technologia prymitywna. - powiedziała patrząc na Night Tale'a ze smutkiem że jego krainę to wszystko spotkało... A Fate zastanawiała się jak by niby miała zabrać Crystal artefakt... Jak naprawić tą krainę? Historię by obrała właściwszy tor... Jednak pegaz ją wyprzedziła. - Nie myśl o tym... Nie warto - powiedziała na głos zauważając w jej oczach że coś się zmienia... A ta tylko się lekko uśmiechnęła...
-
- Moje imię to Fate... - zawahała się, ale tylko na moment - Dancing of the Fate... - dopowiedziała dopiero po dłuższym momencie całe swoje imię, które zdradzało swe staroequestriańskie korzenie. Zapisane w niezwykle starych historiach i to tylko tych nielicznych... O ile jeszcze ocalały. - A to jest Qualm Mask... - Wskazała kopytkiem na towarzyszkę która jej przerwała zaraz potem... Panosząc się dość bezczelnie po pomieszczeniu, a jej oczom niewiele mogło od tak umknąć. Gdy nawet niektóre kartki wokół niej latały... a nie była przecież nawet jednorożcem... Robiły to delikatne powiewy powietrza. - Niezły jesteś - powiedziała Mask delikatnie zaskoczona, patrząc na te wszystkie zapiski... Widziała od samego początku że ogier nie miał daru... Nie widział rzeczy których nie powinien, bo jego oczy były zadziwiająco zwykłe. Dla niej wręcz ślepe... To jednak jego teorię nawet bez tego, pozostawały zadziwiająco trafne, gdy przechodziła pomiędzy kolejnymi zbiorami... Fate chciała coś powiedzieć, ale wyprzedziło ją kopytko, każące jej zostać cicho... Przynajmniej jeszcze przez moment. - Twoje teorię są zadziwiająco trafne, ale nie powinieneś próbować łamać granic bez talentu magicznego... Te światy w większości są nieprzyjemne... Nie przeżyjesz tego... O ile szczęście ci nie dopisze... - Stanęła naprzeciwko ogiera, doskonale wiedząc o czym mówiła... a ten mógł zauważyć że jej oddech był dziwny... Nie był ciepły... Nie było w nim tego ciężkiego powietrza, czy nawet zapachu... A jej oczy. Dziwnie matowe ale głębokie, jakby były niewyobrażalnie stare, mimo że klacz wyglądała na dość powabną. Wtedy odezwała się Fate siadając na fotelu i oglądając cały ten spektakl... Z delikatnym uśmiechem. Jak to ona wiecznie uśmiechnięta i delikatnie nieobecna. - Nie wiemy zupełnie nic na temat tego świata z czasów teraźniejszych. Jak do tego wszystkiego doszło... - Pokręciła klaczka delikatnie głową, po czym zaczęła mówić dalej... Nie zwracając uwagi na ostrożność. Może właśnie spełniała jedno z marzeń ogiera? - Byłybyśmy wdzięczne gdybyś zaczął od początku... Chciałabym się dowiedzieć co stało się z moją krainą przez ten okres czasu... Może od momentu koronowania Księżniczki Twilight Sparkle? O ile to miało miejsce... - powiedziała, a jej wzrok utkwił się w jedną z map... Czy jemu mogło chodzić o Sigil jako centrum... Wyglądała na wyjątkowo zamyśloną. - Albo powrotu Księżniczki Luny, bo to na pewno miało miejsce...
-
- Mam tak wiele pytań - mówiła spuszczając łeb, by nim kiwnąć ogierowi że może z nim iść, gdziekolwiek potrzebuje. W tym samym czasie zwracając uwagę Mask zmieniając wektory ruchu jej ucha, by ją tylko delikatnie za nie pociągnąć, a ta ruszyła za nimi... Pilnowała jej tak jak obiecała, a Fate zachowywała się jak spore dziecko obserwujące wszystko wokół swoimi dużymi niebieskimi oczami pełnymi srebra... Widziała parę wersji Ponyville ale ta wydawała się jej jedną z najgorszych.. - Co tu się stało? - zapytała wreszcie niepewnie nie będąc wstanie tego wytrzymać tej konspiracji... Dlaczego to wszystko się działo wokół. Czemu Celestia pozwoliła na coś takiego? A może te siostry były zła? Nie umiała tego dopuścić do siebie... Ale szła ciekawa tego co opowie jej ogier... Oglądając się od czasu do czasu na Mask... Czy nadal tam jest, ta wreszcie zrównała się z jej bokiem i wyszeptała jej parę ciepłych słów... - Będzie dobrze mała - mówiła... a takiego tonu jeszcze u niej nie słyszała.
-
Dwie klacze szły dość spokojnie przez las, a on przestał się im wydawać tak straszny jak na początku... Te ogromne stwory które je przywitały... Cała ta moc która ściskała delikatnie ich serca, oddalała się i słabła z każdym ich krokiem ku słońcu. Nawet Fate zwodziły jej własne oczy, bo wydawało jej się i mogła się tego nawet zarzekać że drzewa schodziły im z drogi i chowały swe pokręcone korzenie, równając ścieżki im bliżej wyjścia byli... a po jego opuszczeniu przywitał je widok łąk i pól, a gdzieś w oddali... Osadę. Parę dymków pnących się ku górze... Wydawałoby się: spokojne życie. Właśnie taką sielankę w tym świecie zapamiętała i jakie było jej zdziwienie gdy dotarła do samego miasteczka, gdzie napotkała na to czego się nie spodobało. Przemoc... Brak empatii czyli tego w co wierzyła... Tego czego brakowało jej w społeczności Sigil... a tu nie była znaleźć na pierwszy rzut oka... Tego się nie spodziewała. Tą wizję Equestrii zawsze miała za wzór.. Co tu zaszło przez 1000 lat? Zadawała sobie wiele pytań. Wtedy jej rozmyślenia przerwały słowa ogiera... Jaki rytuał... Jaka religia tu zapanowała... Co zastąpiło przyjaźń i braterstwo? Wzajemne zrozumienie... - Przepraszam... - zawołała podbiegła do niego, opuszczając bezpieczny bok Mask, którego się tak usilnie trzymała od kiedy przekroczyli bramy wioski. - Jaki rytuał? - zapytała, prawie szepcząc, jakby ta widza była zakazana... Na jej pysku widać było ogromne zdziwienie. - Proszę mi wybaczyć przybyłyśmy z daleka... Bardzo daleka... Różowa pegaz w tym czasie otworzyła busole... Sprawdzając kierunek... Zmrużyła oczy... Nie wiedząc do końca co powinna na temat tego myśleć.
-
Fate odetchnęła, gdy jej oczy zaczęły tracić blask po paru mrugnięciach, a magiczna moc ją opuszczała... Patrzyła na to co zrobiła i wiedziała że to było dobre... Oswobodziła stworzenia z więzów, które je krępowały... Zwróciła się po chwili do Miror, a cały statek już wielkości butelki wpakowała sobie do kapelusza, od tak jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Haze na to patrzyła... to było dziwne... Czuła swoje ciało, jednak nie potrafiła go od tak zlokalizować. - Widzisz da się rozwiązywać problemy bez używania przemocy... - Brzmiało w jej głosie zadowolenie i samouwielbienia... - Wcale nie odpaliłaś się... - westchnęła spoglądając na busole... Gdy już miała zupełnie zwyczajny wygląd. Niebieska grzywa opadała delikatnie na różowe czoło zakręcając delikatną falą, a na świat patrzyła przez szare błyszczące oczy... Normalna pegaz o zadbanych skrzydłach które mimo wszystko delikatnie błyszczały... Pióra miały niebieski odcień... Co było już zupełną rzadkością. - A ty byś sprawiła sobie róg - odburknęła jej - w takich szatach, bez rogu? Każdy stwierdzi że coś tu jest nie tak... - marudziła moment oglądając się jeszcze na klaczkę... - A ty nie powinnaś tak się pojawiać... Wracaj do swojego pokoju... - powiedziała, górując wyraźnie nad eterycznym źrebakiem, który w sekundę rozpłynął się w powietrzu. Jak mgła... - Nie każdego nie dziwi widok istot bez ciała... - wyszeptała zaczynając iść w stronę Ponyville... Fate niższa od niej o głowę doskoczyła do niej, krocząc dość równo... Jednak biała w tamtej chwili już jednorożec rozglądała się co chwile... Cały czas miała wątpliwości. *** Mist znalazła się w dziwnym miejscu gdzie nie działały normalne prawa fizyki typowe dla planu materialnego... Czarny świat pełny różnych przedmiotów oświetlało pojedyncze, naprawdę maleńkie źródło światła, a gdy próbowała ruszyć statkiem, a raczej tym co z niego zostało, spowodowała tylko jego obrót dookoła własnej osi... - Czy to jest ta słynna sfera kieszonkowa? - zapytała sama siebie próbując jeszcze coś dostrzec z pomocą reflektora... Książki... więcej książek... całkiem spora mgławica się rozciągała... Spleśniała kanapka? Zaobserwowała jej uwagę bo po stopniu jej rozkładu mogła stwierdzić że znajdowała się tam bardzo długo. Jakieś lustro odbiło jej promienie oświetlając kolejną aż w wielką pajęczynę promieni... a jej wzrok pogrążył się w ogromie obiektów. Zadawała sobie wiele pytań. Czy o wszystkim tym pamiętała? Czy o niej nie zapomni...
-
Następne kolce jednak nie doleciały... Klacz zaprzestała zmniejszania statku, gdy ten już był wielkości sporego samochodu... a on sam znajdował się w delikatnym zagłębieniu terenu, które zresztą sam wykonał przy lądowaniu... Fate zwróciła swój wzrok ku niebezpieczeństwu, które dość jawnie się objawiło, a grawitacja zrosła wielokrotnie... Najpierw pięć razy... potem dziesięć i dwadzieścia sprawdzając tylko kiedy te stwory w stożku jej widzenia się zatrzymają pod naporem jednego z najsilniejszych i wszech obecnych oddziaływań... Jej zmysły je badały... Czuła tą karygodną magię całą sobą. Brzydziła się nią i zastanawiała kto pozwoliłby ktoś jej byłym domu zrobił taki bałagan... Czemu kronikarz który zajmował się tą krainą nie zareagował. Przecież to wszystko było złe... A może nie? Ten las od zawsze był splamiony niegodziwą magią, nie niosącą za sobą nic dobrego... Jednak wątpiła by natura tych stworzeń powstała naturalnie, znała tylko jeden sposób by się przekonać. - W imieniu Mystry... - powiedziała, wzywając swoją domniemaną boginie, panią która stworzyła całą magię, a jej oczy rozbłysły ostrym fioletem, złamanym delikatnym różem... - Odejdźcie... Uwalniam was od więzów którymi spętała was magia... Bądźcie wolni! - krzyknęła, a fala z magicznego splotu poniosła się z jej głosem... Dopiero po chwili stwierdziła że za bardzo zdradziła swoją obecność, jednak było już za późno. Wszystko ruszyło, a jej przyszło obserwować efekty...
-
Wylecieli z wielkiego kotła kolorowych mgieł i odpadów materii ze sporym błyskiem, który dodatkowo rozświetlił poranne niebo w okolicach Canterlot, jakby gwiazda spadała z nieba... Fate natychmiast straciła przytomność... Za wysoko i za mało powietrza, za to przepiękne widoki na otaczający świat, który zbliżał się z niewiarygodną prędkością... Padła przy sterze, który dość wdzięcznie ją objął, nie dając gdzieś odlecieć. Klaczka nie bawiła się, nie krzyczała o pomoc tylko działała... Łatała kolejne rzeczy, a statek zmniejszał się raz za razem, jednak nie miała jak naprawić napędu... Bez dużego kawałka kamienia księżycowego mogła zapomnieć by gdzieś tą krypę dalej ruszyć... Hamowała... Po bokach pojawiły się spore skrzydła... Leciała ślizgiem daleko, zastanawiając gdzie powinna się rozbić... Qualm tylko patrzyła, jak w sporej odległości mijają Canterlot. Była tylko ciekawa jaki będzie ten konkretny. Jaki jest ten świat w którym zaszyła się ta konkretna jednorożec... Stwierdzała widząc konkretną strzałkę na busoli. Fate obudziła się gdy zrównali się ze szczytem okolicznych gór. Niestety z potężnym bólem głowy którego tak dawno nie doznała. Była zła... A świat wokół niej zabuzował dość chaotycznie, jakby kolejne struny w jej harfie nie mogły się zgrać. Tak wielkiego skupiska czarnej magii dawno nie czuła. Zastanawiała się czemu tutejszy kronikarz na to pozwolił, a las który tak dobrze znała na mapach... Nie napawał jej optymizmem, gdy kadłub statku coraz szybciej lizały korony drzew. Metal ją obejmujący stopił się. Rozsypał w proch od naporu energii. - Trzymajcie się mocno... - zakrzyknęła klaczka tworząc potężne płozy pod kadłubem... Na nich chciała wylądować... Pierwsze drzewa pod nimi się połamały... A statek runął w dół, gdy cienkie skrzydła połamały się rozsypując na pojedyncze arkusze metalu. Fate starała się jeszcze dmuchnąć dziób, by złagodzić upadek, ale nie była już w stanie. Uderzyli w ziemie... A Qualm tylko wzleciała ku górze, zmieniając swoje ciało w dym... Ona nie ucierpiała wcale... Haze, również... Jej metalowe ciało dość pewnie spoczywało przy reaktorze stopione z nim... Fate tylko obijała się jeszcze trochę zanim nie zaprzeczyła prawą fizyki, anulując grawitację, by zawisnąć w powietrzu. Patrzyła jak statek drze ziemie z delikatnym smutkiem, jednak przepełniła ją obojętność. Można było go przecież odbudować.... Huk spłoszył całkiem sporo istot z okolicy... Wiedziała już że to nie będzie proste zadanie. Nie z takim początkiem. Zeszła na ziemie po niewidzialnych stopniach. Chwilę później dołączyła do niej pegaz odremontowując busolę z okrętu, którą zawiesiła sobie na szyi... - Wybaczcie... - wyszeptała Haze wychodząc wprost ze ściany. - Powinnam lepiej to przemyśleć, a i ten stwór - wzdrygnęła się - powinnam skorygować kurs... Poczuć go... Nie poczułam nic... - żaliła się krótką chwilę, a biała klacz spojrzała na nią... - Damy radę, musimy... a teraz nie róbmy więcej zamieszania. Musimy stąd zniknąć... - westchnęła delikatnie, po czym wskazała na kryształową pegaz - a ty Mirror... Stań się kucykiem, który nie będzie straszył innych... - mówiła ściągając kapelusz z głowy... A wrak statku zaczął się zmniejszać dość powoli... Klaczka patrzyła to z pewną obawą...
-
Smukły srebrzysty kadłub Wesołej Łasicy, niewielkiego kutra pościgowego ciął bez przeszkód morze mgieł eterycznych o wręcz nie opisanych kolorach, niezwykle spokojnie, jako jeden z wielu statków poszukujących Oka Sharr, które zostało skradzione 6 lat temu i do tamtej pory nie został odnaleziona ta która je wyniosła bez wiedzy innych... A nawet nie była kronikarzem.... Nie miała ich mocy i wszyscy się dziwili jak ktoś nie zaznajomiony z energią planów, przeszedł kryształową komnatę. Pokonał własne odbicie... Niemożliwością się wydawało go nie posiadanie... Nikt nie wiedział... I dziwiła się Qualm Mirror siedząca z nudów na jednej z szerokich poręczy... Nudząc się i analizując każdy moment który przegrała po raz setny i na nowo. To ona zawiniła... Przepuściła ją wierząc w swoją magię. Opuściła stanowisko... Nikogo tam nigdy nie było... Tamtej się udało... A gdy zobaczyła jej biały ogon... Jej uśmiech było już za późno... Chciała tylko książkę z biblioteki... Obwiniała się za to... A jej kryształowe kopyto raz za razem i coraz mocniej uderzało w miedziane zdobienie rozbijając je... Zostawiając na nim kolejne wgłębienia, czasami posykując z bólu - To jest uciążliwe - odezwał się wreszcie duch klaczki patrzącą na różową pegaz, której grzywa wydawała się bulgotać... O ile dymy i pyły mogły bulgotać, ale wyglądało to dokładnie w ren sposób... Ich spojrzenia się spotkały... Lustrzany ekran i eteryczny źrebak we wszystkich odcieniach zieleni próbująca się buntować. Nudziła się... A już nie wiedziała co mogła zmienić w tej konstrukcji... Rozejrzała się, mrużąc oczy po kolejnym uderzeniu. - Przestań! - krzyknęła, a kopyto pegaz zawisło w powietrzu. Podleciała do koła sterowego, do ogromnej busoli, ale zupełnie łamiąc prawa grawitacji które zapisała na pokładzie Fate, by się im lepiej żyło... To znaczy jej, bo jako jedyna posiadała normalne ciało i musiała jeść, oddychać... I robić te wszystkie nudne rzeczy... Pozostała dwójka nie miała tych problemów. Ale jednocześnie przyzwyczajeń wybijających kolejne dni. - Fate! - krzyknęła swym skrzeczącym głosem - Leć obudź ją pewnie znowu śpi... - próbowała dyrygować "najmłodszym" członkiem załogi, a ta tylko mrugnęła oczami, a na dole było słychać wielki huk... Ktoś zleciał na metalową podłogę z naprawdę głośnym krzykiem, że tak się nie robi... - To bolało! - krzyknęła klacz, wzmacniając swój głos wielokrotnie, że cały pokład zadrżał od jej tonu... Wspinała się bardzo szybko. Jej kopyta biły o kadłub... a klaczką tylko podskakiwała z kolejnego jej wygłupu. - Haze, ile raz mówiłam że tak się nie budzi kucyków... - mówiła dość nerwowo, a jej mimika zmieniała się dość dynamicznie, a źrebak tylko wzruszył ramionami wskazując na Mirror która już dawno przejęła ster i zrobiła zwrot przez bakburtę. - Ale ja nie pozwoliłam zmienić kursu!? - mówiła podlatując do koła, próbując przepchnąć drugą klacz... ale właśnie wtedy zobaczyła busole własnego projektu w którym magiczna żarówka zaczęła świecić mocniej po detekcji promieniowania złodziejki... Po tym jak złapała iskierkę gasnącej jej magii... Udało jej się go potrzymać. W tamtej chwili chciała wrócić do właścicielki i chciała wyrwać się w jej kierunku... Ta przy sterze tylko zdmuchnęła gazowym strzałem czapkę pseudo czarodziejki, że jest tym razem górą... Dość złośliwie oznajmiając jej kto się pomylił... Pegaz się ożywiła. Jej zemsta była bliżej. Coś się zmieniło na tej krypie... Fate stanęła przy niej... Teraz mogli być tylko bliżej swojego celu... Haze tylko popędziła dwie turbiny, że całość zaczęła podskakiwać dość radośnie pokonując kolejne wzniesienia fal myśli i rzeczywistości. Pokonali kolejną falę... Kolejną kurtynę zbliżając się do planu ziemi i wody gdzieś na styku czasu i wtedy właśnie coś zatrzęsło całym okrętem... Obróciło nim parę razy, a po wszystkim mogli zobaczyć czerwony pancerz pancernika leniwie się oddalającego jakby ich wcale nie poczuł... Jednego z nie licznych stworzeń zamieszkujących to miejsce, a jednak wydawał się nawet nie zwrócić na nich uwagi, gdy cała krypa wpadła w wir rzeczywistości tracąc za sobą kolejne fragmenty poszycia, które Haze gorączkowo próbowała utrzymać magnetycznymi siłami przy sobie... Ogromne wyładowania przebiegały pomiędzy nimi osmalając ich powierzchnie. Oczy Fate wpatrzone były w busole... Wpadli w jeden z licznych wirów rzeczywistości... Miała nadzieję że odpowiedni po tym jak jej wskaźnik świecił jak nigdy wcześniej. Miała nadzieję że już są blisko. Niesamowicie blisko... Jak nigdy wcześniej nikt przed nimi.
-
Imię: Qualm Mirror ♀ Kronikarz strażnik skarbca Wiek postaci: 48 Rasa postaci: Jednorożec ==> pozbawiony mocy ==> w tej chwili pegaz Wygląd: Źródło wyssało z niej jej moc... Uzupełniło ją i zmieniło jej ciało... Taka była kara za błąd. Za wcześnie zdecydowała się na próbę równowagi której nie posiadła. Ale było już za późno by cokolwiek zmienić. Jej różowe ciało stwardniało... Zmieniło się w połyskujący lustrzany kryształ przynajmniej w pewnej części... Niebieska grzywa zaczęła rozpadać się na pojedyncze kłęby dymu... wszędzie zdradzając jej obecność smrodem rozpadu... Jej pysk zakrywa lustrzana maska... Zakrywająca jej oczy które niegdyś w kolorze ciepłego brązu zostały wypalone po przez widok zniszczenia... Pustki. Historia: Jedna z nielicznych ocalałych z Vestrii gdzie władzę przejęła Aurill... Była źrebakiem zanim nadeszła mroźna królowa... Nie jakimś wyjątkowym. Nigdy nie miała jakiś wybitnych zdolności... Chyba że chodziło o odtwarzanie. Z wielką ochotą kopiowała innych, a jej zachowanie było odbiciem tego co działo się w koło. Dobór słów... Gestów, czy postrzegania rzeczywistości. Zwyczajna klaczka... chcąca wtopić się w tło bo nie uważała siebie za istotną. Wielki lodowiec nasunął się na Eiche... I to był koniec... Spadła z jednej z najwyższych gałęzi wielkiego dębu... Jednak ktoś miał z nią większe plany... i otworzył lustrzany portal na wypolerowanym lodzie, pozwolił jej wpaść w jeden z najbardziej osobliwych planów i przeżyć samej sobie, bo i tak by zginęła. Otrzymała szansę... Próbę... Nie raz walczyła w nim ze swoimi odbiciami. Nie raz miała problem by się ruszyć gdy kryształowe bestie całymi godzinami wydawały się obserwować... A po drugiej stronie ktoś na nią czekał... Ktoś kto chciał się nią zaopiekować. jednak podróż ta nie pozwoliła zaznać jej nigdy więcej równowagi. Magia: Pył, sól, lustro Broń i Zbroja: Jej oczy przykrywa lustrzana maska pozwalająca jej patrzeć na świat po tym jak negatywna energia zabrała jej oczy... Chroni za nią jej otoczenie. Pozwala też jej przybrać normalny wygląd... Pegaza... Znaczek: Lusterko Charakter: Neutralnie Zła *** Imię: Dancing of the Fate ♀ Kronikarz starsza adeptka Wiek postaci: 25 Rasa postaci: Kucyk ziemski Wygląd: Niewielka, chuderlawa klaczka, której to nawet sierść nie dodaje życia, gdyż jak ma to zrobić biel. Dopiero jej niebieskie oczy pełne płynnego srebra posiadają tą iskrę, zdradzające że ma w sobie nieskończone pokłady energii. Całość jej wizerunku dopełnia złota prosto ułożona grzywa i fikuśny kapelusz z dzwonkiem na szczycie, który to stanowi jej znak rozpoznawczy… Historia: Kiedyś była zwykłym kucykiem ziemskim chcącym nauczyć się czarować, a pochodzi nie skąd indziej jak z Equestrii tej w której miłosiernie panowała dobra Księżniczka Celestia... Jej najlepsza wersja... Ze starych czasów, gdy Star Swirl dopiero zdobywał swoją popularność, a ona wsłuchiwała się w te wszystkie historię, to na jego cześć ma dzwoneczek przy kapeluszu. Ku jego pamięci, bo zniknął, a ona próbowała znaleźć odpowiedź w bibliotece... Jednak regały ją pochłonęły... Zgubiła drogę i znalazła się gdzieś indziej. W pierwszym momencie chciała wracać, ale na jej boku pojawił się znaczek... Zobaczyła że jej marzenie wcale nie jest tak odległe... a wrócić będzie mogła jak już je zrealizuje, tak jej powiedzieli... Ale gdy już miała wszystko to nie chciała opuszczać nic... Coś się w niej zmieniło, po przez przebywanie w mieście tysiąca drzwi... Mieście bez końca... Sigil... Zapomniała rodziców. Magia: ogień, woda, ziemia, powietrze, blask, próżnia, magia, przestrzeń i czas Broń i Zbroja: Czapka jej jest wstanie pochłonąć niezliczoną ilość przedmiotów czy energii... Znaczek: Potrójnie przeplatana nieskończona wstęga ~ symbol równowagi Charakter: Neutralna ==> Chaotycznie neutralna *** Imię: Haze Mustele ♀ Kronikarz szukający Wiek postaci: 192[8] Rasa postaci: Jednorożec Wygląd: Mechaniczna, istota niewielki kucyk zbudowany głównie z mosiądzu, a z jej wnętrza wydobywa się cykanie zegara napędzanego kryształem jej duszy. Jej włosy wykonane zostały z miedzi co skręcają się jak ścinki metalu w tokarce... i same w sobie są pełne zawijasów... Historia: Wychowywała się w Mechanusie, mieście zębatek i trybów... Jej rodzice przybyli tam z innych sfer. Ojciec był wspaniałym wynalazcą, jednak maszyny patrzyły na niego z dystansem... Na jakiegoś kucyka. Wprowadzającego nowe, gdy stare działało... Jego jedyna córka zachorowała. Na nic dziwnego. Zwyczajnie była za młoda by znaleźć się w tak nie gościnnym środowisku... Plan zaczął ją zmieniać. Jej magia nie umiała się oprzeć magicznemu naporowi, a kolejne zaklęcia nie dawały uchronić jej przed zmianą w maszynę zgodną z naturą planu, a wszyscy ostrzegali jej ambitnego ojca... Jednak on myślał że to złośliwie, by się go pozbyć. Jednak maszyny nie potrafiły kłamać. Magia: astral, eter, mineral, piorun Nasiąkała magią od małego, jej ojciec budował głównie statki, a ją zaczęła tylko ograniczać jej wyobraźnia i ilość materiału w koło Znaczek: brak Charakter: Praworządnie neutralna
-
Ma ktoś może linka do drugiego kanału Dzyogasa gdzie trzyma kucykowe nutki? Pana chaosu szukam i nie mogę znaleźć.
-
Co z MLPolska po artykułach unijnych?
-
[Soft Note][Crystal] - Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy... - westchnęła patrząc jak kolejny koralik w jej łańcuszku przechodzi wcale nie tak daleko i mówiąc te słowa sama go zaczęła śledzić wodząc za nim wzrokiem przez ścianę, zacinając się na jeden krótki moment że ostatnia samogłoska dość długo brzmiała w jej ustach. - Mnie zwą Fate, a to jest Crystal... - przedstawiła siebie i swoją towarzyszkę na jednym wdechu, by zaraz potem jej kopyta trzasnęły o podłogę z niewielkim stuknięciem. - Nie mamy na co czekać... Już się zaczyna. - Z jej ust wyszła swego rodzaju melodia wynikająca z czystej ekscytacji. Potem ruszyła do drzwi, pokazując ruchem ogona że powinni się udać za nią. Gdy przeszli przez drzwi mogli zobaczyć że wcale nie znajdują się na zewnątrz, a raczej w jakimś składziku na szczotki w jakiejś posiadłości. [Luned] - To już czas... - wysyczał jej damski, niezwykle gardłowy głos do ucha prawie rycząc ze szczęścia. Za to klacz mogła poczuć jak jej grzbiet porywa się wyimaginowanym szronem, mrożąc jej ciało na wskroś, co chwile później wybuchło potężnym gorącem, jakby znajdowała się w samym centrum ognistej pożogi rodzącej się okolicach jej serca i rogu. Czuła jak moc magiczna się w niej gotuje... Pragnie uwolnić w spektakularny sposób. Ciało rozpiera niewyobrażalna energia, że byłaby wstanie przenieść góry. Róg wydłużył się od aury i zmienił się w latarnie morską, uwalniając ładunek w postaci błysku, co ogłuszył na moment klacz nieprzyzwyczajoną do obcowania z taką mocą. - Czas wyboru, czas umierać... - odezwał się dyskretniej głos, a jej wzrok błyskawicznie wyostrzał się gdy widziała że Celestia to tylko jakaś doskonała iluzja pod którą chował się jakiś cudak, którem nie można było odmówić uroku. Klaczy na podium wręczony miał być przedmiot z daleka budzący jej pożądanie. To on ją tu ściągnął. To on był tym ważnym. Musiała reagować szybko skoro to ona była tu intruzem, a nie oszustka, bo to nie mógł nikt jej uwierzyć. [Rasp] Klaczka zrobiła dziwną skwaszoną minę gdy budził ją. wyglądała na osobę bynajmniej na kacu... Głowa ciężka, sucho w ustach, a żadne mięśnie nie chciały działać tak jak powinny, jak gdyby chodziło o ciężką grypę. W tamtym momencie spojrzała na wilczura wzrokiem zupełnie obojętnym ~ bez żadnej konkretnej siły. Wzrokiem egzystencji jak to robiły to zazwyczaj wszystkie drzewa dookoła, u których ciężko znaleźć było jakąś większą pomoc. Po prostu stały i patrzyły. Tak jak ona... Uśmiechnęła się tylko słysząc żart w takiej sytuacji jak to kucyk, zanim nie przyssał się do swojej porcji, co wydawała się być zupełnie bez smaku. Może i lepiej że nie wiedziała co je? Nie protestowała nad ruchami wilczura... Zawinięta jak gąsienica czuła się bezpieczniej, a samej ciężko było jej przetrwać w lesie, a jej spokój został zdławiony myślami gdy wróciła do oczu i znów wrócił lęk, gdy widziała tą parę oczu... - Oni zabrali mnie dla zabawy, cień zabił ich - wyszeptała, a gula zebrała się jej w gardle... - Cień rozdzierał mnie... - Na tym skończyła gdy próbowała się otrząsnąć, a ze zwyczajnego odruchu strzygła uszami nasłuchując tego co znajdowało się dookoła. Jak gdyby coś kazało jej się bać... a to doskonale widoczne było w jej oczach gdy ciało pokrył pot... [Kati] Ogierek trzasnął kopytem o podłogę, odbijając jego obrys w twardej desce, nastała cisza i kompletny bezruch, gdy jedynym dzwiękiem był ogień trzaskający w piecu... A jego wzrok, odbijający pomarańczowe świetliki świdrował smoka z nienawiścią i jednocześnie z dziwnym respektem wiedząc że i tak nie ma co pokazywać swoich humorów... - Gdyby nie oni, nie musiałbym prosić nikogo o pomoc... - warknął przez zęby przyznając Kati dwojako rację. //Przepraszam że po takiej przerwie... Harmonogram następujący... Rasp i Kati jak tylko napiszę posty... Scena w sali tronowej: Luned, Wildfire, Bright Wyjście z tawerny: Crystal, Soft
-
Wysoce wątpliwe... niestety.
-
[Soft Note] - Tak wołałam Cię - rzuciła parując jego uśmiech swoim własnym i dla niepoznaki mrugnęła mu zalotnie oczkiem, strzepując kurz z rzęs... W jej kopytku znalazła się co najmniej calowa, złota moneta, nie podobna do żadnego ze środków płatniczych Equestrii czy innych krain ościennych. Kręciła się na nim, wbrew prawu grawitacji, by zniknąć w jednej enigmatycznej chwili, rozpływając się w powietrzu. - Bo czeka nas przygoda... i to całkiem niedaleko. Pytanie czy chcesz ją zobaczyć i się obłowić... - Moneta znowu pojawiła się w jej kopytku, gdy nawet nim nie poruszyła, pojawiła się od tak, a była na wyciągnięcie kopyta ogiera... [Luned] Przed jej oczami jaśniało wiele pomniejszych punktów, ale najjaśniejszy był w pałacu. Idąc drogą wśród kucyków, mogła dostrzec jeden odróżniający się od reszty tym że błyskał się co chwilę najprawdopodobniej w rytm jakiegoś serca, gdy częstotliwość zjawiska gwałtownie wzrosła, jakby w przypływie fascynacji. Skupiając się troszkę bardziej mogła dostrzec jak wokół głównego punktu krążą trzy inne o wiele mniejsze, przysłaniając co moment w momencie przejścia światło tego większego. Równie dobrze mogła zignorować tą nieprawidłowość i pójść dalej do pałacu... Tylko jak miała się dostać do sali tronowej. [Kati] - Nie zasługują by o nich wspominać... - mówiąc to jego ton stał się jakby bardziej dorosły, wręcz nieczuły i pełen egoizmu zupełnie niepodobnego do postaci właśnie w tym wieku. Tylko chwile patrzył na smoka zmatowionymi oczami, a później krzątając się dalej widoczny był w nich blask, a sierść na policzkach wilgotniała z wolna, gdy nie pozwalał emocją by znalazły jakiekolwiek ujście. Nawet pociągania nosem nie było słychać, a on już robił wszystko tak by nie musieć pokazywać pyska swojemu rozmówcy. [Rasp] Las odzwierciedlał życie klaczki... Gdy była na skraju, całe otoczenie zamarło pod zgrozą emocji rozchodzących się dookoła. Nic się nie działo pod presją ciągłego nie wytłumaczalnego zagrożenia, co zniknęło, gdy słońce wspięło się mozolnie na sam zenit nieba. Ona już wtedy oddychała w miarę normalnie, śpiąc i grzejąc się od ogniska. Jeszcze nie świadoma że będzie miała blizny na całe życie... Będąc wciąż za słabą na podjęcie działania, by w ogóle wybudzić się. Ptaki czując brak zagrożenia, hałasowały beztrosko wypełniając otoczenie zwykłymi tonami, ginącymi gdzieś pomiędzy zaśnieżonych gałęziami. Nie wszystko było w porządku. Pies mógł wyczuć jak myszy poruszają się pod śniegiem... a nawet jak coś jednostajnie zanurza się w płytkim śniegu, najprawdopodobniej po traktacie wydeptanych przez zwierzęta, gdy jego uszy mogły po raz kolejny doliczyć się taktu na cztery... Cztery kończyny, ale nie poduszki czy szpony, gdy resztki śniegu chrupały raz za razem przy każdym kroku... im bliżej się to zbliżało tym bardziej pewny mógł być że były to co najmniej dwie postacie idące blisko siebie jednym tempem. Nasuwał się jeden wniosek... Ta część lasu była za ruchliwa... //będę to czytał jeszcze raz gdy wstanę...
-
[Crystal][Soft Note] Kiwnęła tylko, w odpowiedzi drugiej klaczy, posyłając jej kolejny ze swych prostych, wręcz dziecinnych uśmiechów, nie niosących ze sobą nic po za tym że albo będzie dobrze, czy wszystko się uda... Taką właśnie miała urodę, która gryzła się z jej doświadczeniem czy wiekiem, ale była już to kwestia magii, a nie biologii czy stylu życia... - Tutaj grajku! - zawołała jeszcze raz, machając na dodatek dość energicznie swoim drobnym kopytkiem, próbując zwrócić na siebie uwagę wśród typowej karczmowej atmosfery. A ogier mógł zobaczyć jak przywołuje go prawie klaczka o ponad głowę niższa od swej towarzyszki do której chwilę wcześniej się uśmiechnęła... Jej samej nie widział... ale Crystal? Zawsze mogła mu mignąć wcześniej. Tylko czy ją pamiętał albo dostrzegł?