Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [14] [Lust Tale [Golding Wing]] - Połóż się na kanapie i poczekaj... Klaczy się nie pogania... - Uśmiechnęłam się pijąc powoli swój kieliszek wygodnie oparta na fotelu. Nie śpieszyło mi się a zanim wejdzie w niego ta odrobina alkoholu i rozluźni to chwilę potrwa... - Na gali nie poczułeś nic... Teraz będzie lepiej... - powiedziałam tajemniczo. [Celestia] - Dostarczysz moje ultimatum do Warszawy. Mają natychmiast rozwiązać ten twór państwowy na rzecz Equestrii. Jak nie podpiszą natychmiastowej kapitulacji to zginą od mrozu, pod zwałami śniegu i gradu wielkości piłek tenisowych który na nich spadnie... Na początek za 4 godziny minus 80 później w dół o 1 stopień na godzinę. Nie pytaj jak. To się po prostu stanie. Jak przybędziesz na miejsce będziecie mieli około godziny na obrady. Więcej czasu nie dostaniecie... Będzie musiał ten pakt potwierdzić każdy na wyższym stopniu wojskowym własną krwią a wtedy zwiąże go przysięga na nim zawarta... Nie interesuje mnie jak się dogadacie... Kto jest przeciw a kto nie... - Jej głos był lodowaty a uśmiech nie wróżył czegoś radosnego. - Na dole cię nakarmią i ubiorą na te warunki za godzinę byś ruszył... Zgadzasz być moim posłańcem? - zapytała od tak znikąd.
  2. [414] [Lust Tale [Goldig Wing]] - Zobaczymy co objawią nam twoje wspomnienia... - Byłam pewna swego że mi się uda nawet jak właduje w niego pół swojego zapasu energii przy tym. Nie obchodziły mnie koszta. Chciałam to po prostu zrobić... - Obiecuje że tylko jeden pocałunek... Mam taką nadzieję... Tylko ty musisz się przede mną otworzyć tak jak przed swą wybranką to zrobiłeś. Oczyścić umysł i nie próbować mnie blokować żadną myślą. Nie bronić się tak jak tej jednej nocy ostatnio przed nią. Dać ponieść się emocją... Oddać się chwili. - Stworzyłam korkociąg i 2 typowe kieliszki do czerwonego wina. Otworzyłam butelkę i nalałam sobie pół lampki trunku. Miał wspaniały zapach. - Czuć cię nią o wiele intensywniej niż ostatnio... Więc nie patrz na mnie skąd wiem że przeżyłeś swój pierwszy raz... Napijesz się? - spytałam się mając nadzieję że nie odmówi. Łatwiej będzie mi działać. Trzymałam butelkę nad drugim kieliszkiem czekając aż usłyszę jego zdanie na ten temat. [Celestia] - Spójrz w oko lunety to porozmawiamy o interesie... - Uśmiechnęła się... - Zobacz co się dzieję w Warszawie a zwłaszcza zwróć uwagę na morze...
  3. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] - Raczej obstawiłabym właśnie Celestie... Luna została przypadkiem zmieniona w człowieka z powodu figla Discorda? To brzmi nawet prawdopodobnie znając jego losowe zachowanie. Twoja Pani nie miałaby mam przynajmniej taką nadzieję na zabicie dwóch swoich sług. Musiała się jednak pozbyć wszelkich świadków tego zdarzenia dla bezpieczeństwa... Wyczyściła więc wam pamięć bo to nie mogło wyjść na światło dzienne. Logiczne? Pytanie jest dlaczego pracowały nad eliksirem humanifikacyjnym który później został być może użyty na Blue Cut'ie. Łańcuch zdarzeń się zamyka tylko pytanie jest po co i dlaczego... Może jest ktoś jeszcze... Ktoś równie silny i wpływowy... - Myślałam na głos... - Masz może odrobinę wina na zbyciu czy ty z nie pijących? - zapytałam. Napiłabym się... łatwiej się myśli ale alkohol na mnie nie działa... Ma jednak przyjemny smak... Taki orzeźwiający. - Co do twojej pamięci... Ceną jest twoje sumienie które zostanie naruszone. Znając twoją osobowość możesz mieć wyrzuty sumienia... Dla mnie byłyby niezrozumiałe ale wy podchodzicie do życia inaczej niż my... Mimo wszystko mogłabym spróbować... Pytania są dwa... Umiesz się odprężyć, medytować? Jesteś wstanie otworzyć się na mnie wiedząc kim naprawdę jestem? Pomyśl nad odpowiedzią zanim złoże pocałunek na twych ustach... Niczego więcej nie potrzebuję. [Celestia] - Niemiecki językiem urzędowym i tylko w nim mają być wysyłane pisma urzędowe bo inaczej będą odrzucane? - zapytała nie pamiętając już naprawdę w nawale obowiązków. - O to chodzi?
  4. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] - Wysoce wątpliwe... - ucięłam tym temat feniksa i zamka były ważniejsze tematy a na ten moglibyśmy się przekomarzać do jutra. Nie mam na to czasu chociaż mogłoby być miło... Lamka wina na dobry początek nie byłaby wcale taka zła a ułatwiłaby mi myślenie... - Z pamięcią mogę pomóc ci ja jak ci tak bardzo na niej zależy. Z grzebaniem w niej i wyciąganiu wszystkiego co potrzebne nie mam problemów... Chętnie to zrobię jak się zdecydujesz... - zaproponowałam lekko będąc pewną że nie ma dla mnie bariery niemożliwej do złamania. Najwyżej z takiego pojedynku wyjdę zwycięska tylko strasznie głodna. - Że nie ma w nich ani grama magii to wiem bo bym ją wyczuła... Miejsca znalezienia są ciekawe... W Ponyvillle była noc czy dzień jak to się stało? Zdarzyło się coś tam innego niż tylko utrata pamięci i kiedy to było... - Wyciągnęłam z otchłanni pamięci jeden obraz który zaraz urzeczywistniłam na kartce papieru i położyłam na stole treścią do dołu. - Mam brzydkie podejrzenia co do tego kto to zrobił... A za tą informacje o ile łączy się z tym co myślę podziękuj Blue Cutowi i jego nieokiełznaniu... - Uśmiechnęłam się. - Discord ~ gry losowe dość logiczne choć po nim można by było spodziewać się czegoś ciekawszego a może to ja mam za duże wymagania... Mój kupiłam w antykwariacie... Czyli wyłamuje się poza wzór... Najnowszy spadł z nieba czyli też nie pasuje... Pojawiają się zupełnie losowa za co można podejrzewać pewnego cudaka a my jesteśmy tylko pionkami i biegamy za ich tajemnicą... Jest tylko parę tak potężnych istot a do Celestii nie poszłabym ze względu na tą kartkę... Jednak najpierw chciałabym usłyszeć więcej na temat tego księżycowego... [Celestia] Nie reagowała na obelgi pod nosem ale jego wstępne ocena już poleciała w dół za zachowanie. Nie zależało mu na niczym... - Gdzie ja popełniłam błąd? - zaczęła swobodnie zaczynając dyskusję. - Ratując was od śmierci na ziemi czy pozwalając założyć te swoje miasto gdzie będziecie bardziej wolni niż tutaj. Przymykając oko na to i owo co tam się działo... - zadała pytanie retoryczne. - Odpowiedz proszę czy warto było atakować moją siostrę w jej święto? - spytała się chcąc usłyszeć najlepiej szczerą odpowiedz z jego ust. Co nim kierowało by móc lepiej go zrozumieć.
  5. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] - Srebrne zapadki które wam utrudniają manipulacje? Daruj sobie wydatki... Nie spotkałam mechanicznego zamka z którym bym sobie nie poradziła w mnie niż parę sekund a utrudniając mi zadanie tylko bardziej się prosisz się bym wpadała do ciebie częściej posiedzieć i pogadać jak nie mam co robić... Skoro tak ładnie mnie zapraszasz dając trudniejszą łamigłówkę... - odpowiedziałam na jego zaproszenie półżartem. - Jedynym problemem jest ten feniks który tylko niechcianego hałasu dostarcza przy próbie wejścia tutaj ale da się go szybko spacyfikować choć dzisiaj prawie udało mu się mnie zaskoczyć. Niewiele brakowało. - Zdanie skierowałam bezpośrednio w stronę felernego systemu alarmowego. Moje oczy po chwili skierowały się na kolejne odłamki... Małe niepozorne przedmioty z czego jeden próbował mnie dziś zabić... Nie ważne czy to miał być przypadek czy nie. Leciało to prosto na moją głową by zabić... Jedynym plusem było to że przeleciało przez barierę. W przeciwnym wypadku bym się nawet nie zainteresowała nimi. Może dlatego są tak ważne? - Nie mam za co się gniewać jeśli otwarcie się przyznajesz że go masz... Może to i lepiej... Jak okaże się czymś niezwykłym nie będę musiała wyciągać tego ze swojego biura. Tam miałabym problem z wejście lecz ty takich drzwi sobie nie sprawisz... - powiedziałam wyzywająco że stalowych drzwi pancernych znikąd sobie nie wstawi a przy takiej zabudowie brzydko by to wyglądało. - Wiesz czym to jest czy ty tak jak ja nie masz zielonego pojęcia czym to jest i do czego służy... [Celestia] [Krystian] Więzień został wyprowadzony na balkon na jednej z najwyższych wież gdzie siedziała przy stoliku sama Celestia. Na nim znajdował się niewielki biały imbryk, 2 filiżanki i talerz ciastek... Nie daleko za nią stała spora luneta zwrócona prosto na północ w kierunku Warszawy. Słoneczna władczyni zerknęła na ogiera po czym rzekła zimnym tonem który nie dorównywał ujemnej temperaturze w około. - Zostawcie nas samych - rozkazała dwójce gwardzistów - a ty siadaj - zwróciła się nijakim tonem do Krystiana wskazując mu miejsce przed nią.
  6. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] - Słodki jesteś jak tak się o mnie martwisz ale jednak pozostanę w tej chwili taka jaka jestem... - Chciałam założyć nogi na stół ale się powstrzymałam. - Uwierz mi ja nie głoduje bo nie muszę to się nie ograniczam. Zwłaszcza jak zaliczyłam tak wspaniałą noc jak dzisiejsza ale szczegółów ci oszczędzę bo ty nie z tych co lubią posłuchać... W Canterlocie nie jest jeszcze najgorzej... - przerwałam na moment. - Ja myślę że łatwo się nie da mnie wyrzucić z pamięci... a wymienianie zamka faktycznie warto zainwestować.. Twój większość konwertytów otworzy w 10 sekund... Mi zajęło to niecałe 4... - Przejrzałam się w kopycie. - Stara 8 pinówka... Masz może z 160 różnych kluczy i to będzie na tyle - zachichotałam. - Lepszy zamek przede mną cię nie ochroni... Otwarcie go zajmie mi odrobinę więcej czasu - ostrzegłam żartem.
  7. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] - Marny z ciebie obserwator - westchnęłam z dezaprobatą. - Patrząc tylko na fizyczną powłokę nigdy nie będziesz widział kim jestem. Może to ci da do myślenia? - Postawiłam kamyk z drobnym trzaskiem na stole a moje oczy zaiskrzyły się czystą zielenią. - Spadło dzisiaj z nieba o mało nie przedziurawiając mojej głowy na wylot... Dziwnie wyglądałby trup z zieloną plamą pod sobą szczególnie na waszej ulicy... - Uśmiechnęłam się psotnie. - Waszej fioletowej koronowanej o to nie uskarżę bo raczej nie ma jak ale to jej cutiemark widnieje na tym kamyku... Kolejnym do kolekcji. To dziwne... Czy tylko mi się takie wydaję... To ile już ich naliczyłeś? - Przerwałam na moment po czym pogroziłam kopytem. - Tylko nie mów że zdążyłeś o mnie zapomnieć bo się pogniewam.
  8. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] - Nie popełniłam żadnego błędu... - W moim głosie brzmiała nutka rozbawienia górująca nad powagą zmieniając jego tok wypowiedzi. - Doskonale wiem do kogo wchodzę i wiem do czego żołnierzyku jesteś zdolny. Tego feniksa się chętnie pozbędę... Jest denerwujący. - Przeniosłam lewitacją tego ptaka przed niego dezinegrując materiał który był zawinięty odzyskując część energii. Miałam tylko nadzieję że się na mnie nie rzuci. To nie byłoby ciekawe. - Co mam oddawać jak przyszłam tylko pogadać o incydencie z dzisiaj bo nie chciało mi się czekać z tym? Nie każdego dnia chce cię coś zabić... - westchnęłam siadając wygodnie w fotelu jak po ciężkim dniu. - Lochami mi grozisz... Sam byś mnie tam nie doprowadził...
  9. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] Póki uzupełniałam energię w takim tempie w jakim ten feniks ją zużywał to worek pozostawał dla niego niezniszczalny... Denerwowały mnie tylko dźwięki które wydawał... Nie chciałam ściągnąć na siebie większych kłopotów niż obecne... Owinęłam mu szczelnie skrzydła a z worka wystawała mu tylko głowa... Magia przeciw sile fizycznej? Zwycięzca raczej jasny do wyłonienia jak ma większe zdolności. - Słuchaj ptak... Ucisz się sam to przytomny poczekasz razem ze mną na przybycie twojego pana bez twojej krzywdy. Tylko się zamknij na wielki księżyc Luny - powiedziałam poważnie trzymając ptaka w lewitacji pół metra przed sobą. Przemieszczałam się chcąc sobie usiąść wygodnie w fotelu.
  10. [414] [Lust Tale [Golding Wing]] Szłam spokojnie oglądając mieszkanie zamykając za sobą drzwi z trzaskiem z pomocą tylnego kopyta. Po wyglądzie mieszkania wyglądał na fanatyka. Wcześniej nie podejrzewałam go o aż taki patriotyzm ale czy na pewno taki był jak mówił... Każde słowo można podważyć i myślałam że w tym przypadku będzie podobnie. Wszędzie obrazy i mniej więcej ten sam motyw. Ogólna prostota wystroju... Typowe mieszkanie ogiera z tą różnicą że dość zadbane. Ciszę w której trwałam przerwał świst... Nic nie wspominał że ma wściekłego feniksa w domu który w tej chwili leciał wprost na mnie... Na szczęście klacz musi być przygotowana na wszystko tak było i teraz... Moje oczy błysnęły i z zielonej energii ukształtowałam wielki kawał płótna tuż przed nim jak był z 1,5 metry przede mną by nie dać mu szansy na wyhamowanie by nie wpadł w nie. Chciałam go unieruchomić w tym worku... Zabicie go nie wchodziło tu w grę a jakoś szczególnie bawić mi się z nim nie chciało... Zresztą ja nie jestem samobójcą by zabijać zwierzątko Goldinga a później czekać na niego w mieszkaniu.
  11. [Lust Tale [Dark Rose ==> Golding Wing]] Weszłam w jeden z ślepych zaułków i po sprawdzeniu że nikt mnie nie obserwuje zmieniłam swą formę na Golding Wing w której spokojnie mogłam zrobić dokładnie to co chciałam. Jedni nazwaliby to włamaniem a ja powiedzmy nieproszonym wejściem na czyjąś posiadłość w celu zadania paru pytań. Przecież nic mu stamtąd nie zabiorę a może nawet dam jeden dodatkowy fragment tej skomplikowanej układanki który o mało dzisiaj mnie nie zabił... ale to szczegół. Ruszyłam w stronę jego domu gdzie na razie najbardziej mnie interesowały drzwi z standardowym zamkiem 8 pinowym... Łatwizna... W moim kopycie pojawił się czysty klucz który zaraz wylądował w zamku... Chwile jego ostrze zafalowało w celu znalezienia właściwej kombinacji i mogłam przekręcić... To nie było trudne dostać się do środka...
  12. [414] [Lust Tale [Dark Rose]] Przeszłam przez bramkę kontrolną Twi bez problemu po czym skierowałam się dalej do siebie gdy jak szłam sama ulicą koło głowy z góry śmigną mi spadająca gwiazda. Musiała przejść przez barierę... Miałam szczęście że nie trafił mnie w głowę. Tyle było z mojego szczęścia na dzisiaj bo na więcej liczyć chyba nie mogę... Jakby to trafiło mnie to nie byłoby czego ze mnie zbierać... Podniosłam go... Był ciepły a na swej powierzchni miał gwiazdę fioletowej zarazy... To są jakiejś jaja kasztela... Zmieniłam swój kierunek na dom Goldinga... Musiałam dostać wyjaśnienia... [Anastazja] - Mnie się o to pytasz? Tą która chodzi własnymi drogami? Wybacz ja pójdę w swoja stronę sama... Miło się z wami rozmawiało a teraz wybaczcie chyba już sobie pójdę na skróty - Schodziła powoli z kolan Yellow gdy nagle zmieniła kierunek by oprzeć się na niej tak by mogła dosięgnąć jej ucha i móc wyszeptać parę miłych słów na koniec tak żeby tylko ona je usłyszała. - Będziesz miała z nim dużo źrebaków. Tego ci życzę. To dobry ogier... choć dość sztywny to jednak naprawdę lojalny... - Po czym zwróciła się do wszystkich. - Żegnajcie. Może jeszcze nasze drogi się skrzyżują... - Uśmiechnęła się na swój dziwny sposób i zeskoczyła na ziemie by czmychnąć w losowym kierunku już pozostawiając ich bez odpowiedzi.
  13. [414] [Lust Tale [Dark Rose]] Zabawa się skończyła a ja niewiele zrobiłam tak naprawdę. Może i lepiej... Końcówka była jednak najlepsza... Goldingi, Yellow i jak jej tam... Rarity wyszli na duże dzieci wierzą w jakieś stare brednie że zwierzęta mówią... Może jak się je zaczaruje to owszem. Anastazja też już powinna kończyć swoją rolę tutaj. Teraz musiałam powoli stąd wyjść... Ruszyłam do wyjścia raczej sama między jedna grupą wychodzących a inną. Posłałam fioletowej zarazie przyjazny uśmiech i skłoniłam głowę na oznakę nie istniejącego szacunku do niej. Nie chciało mi się z nią rozmawiać. Nie miałam powodu a znając swoje szczęście nie wyszłabym na tym dobrze. Przechodziłam koło niej mając nadzieję że mnie nie zaczepi przypadkiem. [Anastazja] - To szlachetne tylko po co zadręczasz się tym co dopiero będzie? Nie wierzysz we własne siły że dasz radę i zadręczasz się pesymistycznymi wizjami zamiast tymi optymistycznymi że wszystko będzie dobrze. To cię tylko przytłacza i nie daje swobody wyboru... - Zwróciła się dosyć lekceważąco bagatelizując całość przekazu ale czego można było się spodziewać po kocie który nie słucha praktycznie nikogo... - Ja się w ogóle nie ograniczam ideałami. Idę i robię to co mi się podoba... Patrzę i widzę, a czasami próbuję pomóc. Tak jak na przykład teraz a panna Rarity nie powinna brać wszystkiego do siebie - mruknęła już od niechcenia widząc jej stan. [Cadence] - Tak musimy... - rzekła z wyczuwalnym smutkiem w głosie puszczając wszystkich. Była wyczerpana a teraz powolnym krokiem ruszyła w stronę swojego królestwa. Musiała napisać list do Celestii z wytłumaczeniami co się u niej stało i czego nie zdołała na chwilę obecną zapobiec. W głowie już szykowała odpowiednie słowa. Wiedziała że Pani Jutrzenki pomoże jej z tym problemem.
  14. [414] [Lust Tale [Dark Rose]] Czemu ja nie mogę żyć jak Anastazja... Ona to przynajmniej może się wtopić i nikt o nic nie będzie jej podejrzewać. Jest kotem który poleży na kolanach. Pojawi się i zniknie jak tylko obróci się głowę. Jej życie jest proste. Równie dobrze mogłoby mnie nie być i też by sobie poradziła bez problemu. Ona tylko gania wolna po Canterlot i donosi mi o wszystkim co się w około dzieję... Bez niej ja byłabym z kolei ślepa i głucha a na to w dzisiejszych czasach nie mogę sobie pozwolić. Jej rola jest bardzo istotna... Dancer of Fate... Bardzo interesujące imię... Nawet dość trafne ale dość rzadkie bo posiada łącznik... Tancerka losu... Wybrała je by mnie dobić? Nie zdziwiłabym się... Niech się bawi za mnie ja poobserwuje jeszcze ten kabaret... [Anastazja] - Mnie się pani pyta? - kontynuowała temat Rarity. - Ile kotów tyle osobowości... Powinna pani to wiedzieć jako właścicielka że w jeden dzień zrobi to a w drugi coś całkowicie odmiennego. Tego się nie da przewidzieć. Dlatego jesteśmy takie niezwykłe. Mistyczne wręcz... - powiedziała przeciągając na kolanach Yellow gdzie było jej wygodnie. Pod nosem się śmiała że ogier ma racje. Zbiegi okoliczności nie istnieją. To ktoś je dla nas zaplanował i chciał żeby się tak stało. Prawdziwa niewinność? Coś takiego nie istnieje... To byłby stan idealny a coś takiego nie ma prawa istnieć. Zawsze są zależności... - Nie jesteś sztywny? - zapytała a w jej głosie brzmiało wyzwanie. - To czego się boisz... Z czym masz problem... Moja właścicielka jak tylko przyjdzie do domu przez pół godziny mówi tylko o tym co ją spotkało a ja muszę o tym słuchać... łatwiej jej jest jak się wygada z problemów... Więc co ci głowę zawraca? Tylko szczerze... - Ostatnie zdanie powiedziała przyciszonym tonem. [Cadence] Poczuła jak o jej barierę uderzył strumień powietrza i jak śnieg odrywa się od ziemi topiąc się jednocześnie. Siłą woli zaczęła trzymać swoich gwardzistów przy ziemi by nie poodlatywali gdzieś daleko i się nie połamali... Tyle mogła dla nich zrobić. Nie chciała widzieć już dzisiaj krzywdy żadnego kucyka a sama czuła że zaraz po prostu im tu zejdzie z wycieńczenia... Za chwilę miała przerwać zaklęcie tarczy...
  15. [Anastazja] - Nazywają mnie Dancer of Fate a zwykle po prostu wołają Fate albo kici kici jak to woli jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć ale chyba ty też powinnaś się przedstawić. Tak sądzę... - rzekła profesjonalnym tonem łamanym drobnymi pomrukami... - A no własnie może ma za dużo... Nam nie dogodzisz... Jak ma wszystko to po co ma się odzywać? Nie ma sensu... Tu nic nie pomoże. Jak sama nie będzie chciała to niestety nic z tego - powiedziała by kompletnie wykiwać Rarity. Po jej charakterze widziała że ten jej kot nie będzie miał spokoju przez długi czas... Uśmiechnęła się na myśl o chaosie który wywołała całą sytuacją. - Wam los dopisał dzisiaj... [Cadence] Siedziała pod swoją kopułą praktycznie bezbronna... Nie wiele trzeba było by rozwalić a jej gwardziści próbowali ją ponadto bronić. Była zła na siebie że nie może zrobić nic więcej na teraz. Rodziło się pytanie czy odpuściłaby tak łatwo nawet gdyby miała zaraz paść z wycieńczenia gdyby nie było jakiegoś małego ale w zapasie? To było dosyć intrygujące pytanie pozostawione na chwilę obecną bez odpowiedzi... Czekające na odpowiedni moment by klucz został ujawniony...
  16. [Anastazja] - Ja tu jestem... - zwróciła im uwagę że mówią o niej jakby była ułomna i nie rozumiała co się wkoło dzieję. - A ty spięty się zrobiłeś... - wytknęła mu bezlitośnie próbując przesiąść się do Yellow na kolana. - Myślisz że ci powiem żebyś doniósł? - mruknęła na odchodne będąc odwrócona tyłem do ogiera mając jednocześnie wysoko uniesiony ogon na oznakę że się dobrze bawi. Każdy kot tak robił... - Zakochałaby mnie na śmierć gdyby wiedziała. Lepiej żyć w totalnej niewiedzy... - westchnęła po czym zwróciła się do Rarity. - Każdy umie tylko nie każdy chce... Może czegoś ci brakuję? - zasugerowała. - Nie słyszałaś gdy próbowała bo byłaś zbyt zajęta... Kto wie... Po za tym nie każdy się chwali tym że koty gadają by nie wyjść na ułomnych w ten jeden dzień w roku... Łańcuszek się zamyka a większość jest zabiegana.
  17. [Anastazja] Oprzytomniała co zrobiła dopiero wtedy gdy Golding zabrał z niej kopyto i przestał dostarczać odpowiedniego, niezwykle przyjemnego bodźca. Szybko myślała i wolała nie uciekać natychmiast bo to zwiększyłoby tylko całkowity efekt wyjścia. To były jednorożce wszystkie trzy i bez używania swoich zdolności oprócz nadzwyczajnej szybkości i zwrotności typowej dla kota mogła mieć problemy z opuszczeniem ich całkowicie bezproblemowo. Musiała grać dalej aż dadzą jej szansę. Pogadać z nimi jak tego chcą... Wierzyli że zwierzęta mówią prawdziwym, zrozumiałym dla nich głosem. To dawało jej drobną przewagę. Jak tylko utwierdzi ich w tym. - Przykro mi bardzo, nie bardzo mam tak naprawdę co... - powiedziała dość niechętnie swoim głosikiem dając im dokładnie to co chcą. Wyszczerzyła przy tym swoje kiełki. - Chce więcej...
  18. [Anastazja] Anastazja prężyła się pod dotykiem Goldinga pomrukując jak to zwykły kot zapominając kim tak naprawdę jest... Tyle czasu udawania jakiegoś zwierzęcia i trwania w kompletnej ciszy na każdym odbije swoje piętno a ona tym razem się zapomniała zupełnie... Z rzadko pozwalała sobie na takie pieszczoty u kogoś innego niż innego changelinga... - Troszkę mocniej za lewą łopatką - westchnęła z przyjemności swoim cienkim głosem mają zamknięte oczy. Nie zorientowała się na własne szczęście że strzeliła największą gapę jaką mogła. Odezwała się przy wszystkich. Dalej oczekiwała czułości od Goldinga.
  19. [414] [Lust Tale [Dark Rose]] Są szczęśliwi sami z siebie. Czemu ja tego nie mogę osiągnąć? Bo jestem changelingiem. Dlaczego jestem changelingiem. Bo Matka mnie stworzyła. Dlaczego nie mogę zaznać szczęścia. Bo nie taki mój los ale nie mogę o tym myśleć. Niby jakbym miała być jedną z nich? Nie móc kłamać, zmieniać kształtu. Czuć tego czego oni nie poczują nigdy. Móc patrzeć w czyiś umysł i wiedzieć o kimś absolutnie wszystko bez upiększania prawdy. Czy mogłabym żyć bez tego? Nie wiem i nie powinnam tego rozważać bo nigdy nie dojdzie do sytuacji w której miałabym naprawdę realny wybór sterowania własnym życie. Usiadłam sobie sama na ławce myśląc nad tym co wpadło mi do głowy i nie chciało wypaść. [Anastazja] Widziała że Ogier na którym Lust przeprowadzała swoje manipulacje spogląda na nią to ona zaczęła bezmyślnie jak to kot patrzeć w jego. By wyszło jej bardziej naturalnie przekrzywiła łeb raz na jedną stronę raz na drugą. Przez to że okazał jej zainteresowanie zbliżyła się jeszcze bardziej do niego chcąc się połasić. [Cadence] - Nie wierzę ci. Oni mają krew na swych kopytach. To na pewno po was przylecieli! - Tyle zdążyła krzyknąć nim oślepił ją błysk. Rzuciła na siebie tarczę ochronną i skuliła się na ziemi słysząc jeszcze większy huk. W tej chwili bała się o własne życie. Myślała że ma do czynienia z jednym plugawym changelingiem którego bez większego trudu pokona używając czaru związania i dekoncentracji a tu znikąd zjawiła się jedna z tych przeklętych ludzkich maszyn noszących tylko i wyłącznie masową śmierć. Nie ruszała się z miejsca i czuła się coraz słabsza od upływu magii a przez to niezdolna zareagować na nowe niebezpieczeństwo. Musiała to przeczekać. Przeżyć i poinformować Celestie o całym zajściu...
  20. [414] [Lust Tale [Dark Rose]] [Anastazja] - Ładnie to tak wychodzić z domu? - Usłyszałam oskarżycielki ton w głowie. - Mamy towarzystwo w Canterlot. Obcy changeling... - mruknęła Anastazja już leniwym tonem. Przechadzała się po jednym z murków niedaleko samego Goldinga... Mimo że była to dystyngowana impreza wydawało się że nie zwracała większej uwagi swoją obecnością mając na sobie tą czarną obróżkę na której medaliku pisze... "Puść mnie, sama znajdę drogę do domu. Możesz mnie pogłaskać na drogę." Tknęło mnie coś gdy usłyszałam o innym osobniku. Przeszedł mi nerwowy dreszcz po grzbiecie. Nie teraz gdy chciałam się tylko pobawić. Nic więcej nie chciałam od życia. Czemu to los zawsze mnie karze takimi zbiegami okoliczności? No tak jestem changelingiem i moje życie nie może być łatwe tak jak któregokolwiek kuca... No cóż... Trzeba tą sprawę załatwić i nie przeszkadzać Goldingowi i jego dwóm damom. Zamrugałam parokrotnie zanim ta wiadomość do mnie dotarła... Golding miał przy sobie dwie klacze... Yellow kojarzyłam ale kim była ta biała z fioletową kręcącą się grzywą. Z tej odległości to była zagadka. Ale to że się rozkręca z haremem to jest mi nawet na kopyto... Niech korzysta z życia... - To może poczekać - powiedziałam znając swoje obowiązki. - Trzeba to załatwić raz a dobrze... ale to jutro wieczorem... Nie zamierzam na swoim terytorium tolerować nie mojego changelinga... Za dużo mnie to ostatnio kosztowało... Wolność przemieszczania... [Cadence] Zanurkowała wykorzystując siłę grawitacji by przyśpieszyć swój lot i wylądować przed nimi odcinając im drogę od stacji. Zostawiła im tyle miejsca by mogli swobodnie wyhamować przed nią. Dyszała ciężko jak to ona odzwyczajona od robienia tylu rzeczy na raz w takim morderczym tępię... Postanowiła że po tym wszystkim będzie musiała znaleźć trochę wolnego czasu i zapisać się z powrotem na pilates i to koniecznie by poprawić swoją kondycję i przy okazji figurę którą ostatniego czasu zaniedbała... Musiała zrezygnować z wielu rzeczy [między innymi z tego] po tym jak zapadła w śpiączkę po zamachu. Królestwo było ważniejsze niż ona sama zaraz po przebudzeniu a teraz widziała ile straciła na tym że była nieobecna tyle czasu... - Po co wam to? - spytała zła rozświetlając swój róg dy być gotowa bronić się i atakować ale musiała skończyć to jak najszybciej. Nie zostało jej nie wiadomo ile sił ale na rozprawienie się z jednym changelingiem ale na niego powinno jej mocy starczyć zanim sama się przewróci. Jej oczy rozszerzyły się gdy usłyszała cichy jednostajny huk. Nie wiedziała co jeszcze się zbliża. - Co kombinujecie - krzyknęła jeszcze przestraszona.
  21. [414][Lust Tale [Dark Rose]] Jeszcze bardziej los mnie dobić nie może. No nie może. Chce jednego i nie mogę tego zdobyć. Co robię źle? Za bardzo pragnę... Nie to nie to. Ja pragnę zawsze tak samo. Chce mieć i koniec o ile nie rodzi to dla mnie konsekwencji. Jakie wady ma zobaczenie Goldinga i Yellow? Ugryzłam i przełknęłam to co mi dał ten ogier. Gdym mogła się pozbyć tego w inny sposób zrobiłam bym to ale nie wypada mi przy wszystkich wyrzucać jedzenia. Musiałam to zrobić z patyczkiem... Znowu westchnęłam gdy tknęło mnie coś. Złapałam trop... Golding tędy przechodził. Uśmiechnęłam się chciwie i złośliwie. Po dołku zawsze musi przyjść wreszcie górka. Takie są prawa życia a tym bardziej ekonomii. [Cadence] Podskoczyła do góry jak tylko zobaczyła lecące pociski. Nie zdążyła zobaczyć dokładnie ciał ale już miała przeczucie że jest tu coś mocno nie tak. Nie po raz pierwszy changelingi tego dnia odprawiały jakieś numery znikąd a słowa gwardzistów to tylko potwierdziły. Znowu próbowały wykorzystać te przeklęte kopie do ucieczki... Tym razem bez skutecznie. Wypuściła chrapami kłęby pary. Tego było stanowczo za wiele na dzisiaj. Podziękowała w myślach Lunie za jasną pełnie księżyca a także Cloudsdale że w wigilię ciepłych serc zadbali by niebo było doskonałe do obserwacji. Wszystkie gwiazdy były bardzo wyraźnie widoczne. Wiatru praktycznie nie było i nie zanosiło się by zerwał się by zatrzeć ślady uciekinierów którzy kierowali się według wstępnych śladów na zamarznięte pustkowia na których nie było praktycznie niczego oprócz niewielkich pagórków tu i ówdzie. Nie było gdzie się schować bo jaskiń tam nie było a do gór droga była stanowczo za długa. One z kolei były pełne nieprzyjemnych stworzeń których nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby spotkać... Tylko głupiec by szedł właśnie tam ale Księżniczka nie miała zamiaru im nawet na to pozwolić. Chciała ich wszystkich mieć pod kontrolą. Zamkniętych na 4 spusty najlepiej w w twardym i nieustępliwym krysztale. Potęga kryształowego serca trwała w niej i pchała dalej okalając jej ciało przyjemnym ciepłem by dłużej mogła wytrzymać przy tej temperaturze. Wzleciała wyżej na 20 metrów a jej wzrok wodził za śladami poszukiwanych. Widać było na śniegu wyraźnie ślady taszczenia 2 osobników i jednego który szedł pieszo. Kopyta idealnie były odbite w śnieżnobiałym puchu. Nie zajęło jej dużo czasu wypatrzenie ich z powietrza. Już byli jej.
  22. [404] [Lust Tale [Dark Rose]] - Eeee - Zatkało go. Spojrzałam dyskretnie w prawo i w lewo patrząc czy ktoś nas nie obserwuje... Nie zdziwił mnie jak 3 innych gwałtownie odwróciło głowy. - Tak myślałam - rzuciłam na odchodne zaczynając odchodzić. - To nie twój dzień młody - mruknęłam. - No weź. - Próbował mnie zatrzymać zrównał ze mną krok. - Nie jestem twoim kolegą byś się do mnie tak zwracał. Spróbuj gdzie indziej - radziłam mając nadzieję że się ode mnie odczepi próżne to jednak były nadzieję. - Nie mogę - powiedział bezradnie. - W tym twój problem a teraz grzecznie proszę o opuszczenie miejsca u mojego boku. Jest wiele innych młodszych ode mnie wokoło. - Rozejrzałam się korzystając z swojego 7 zmysłu by zlokalizować dla niego zastępstwo. - Tamta pegaz. - Skierowałam kopytem jego wzrok na inną klacz. - Jest wolna na 90%. Czeka by ktoś się do niej dosiadł. Spróbuj z nią swoich sił... Ze mną przegrałeś. Powodzenie - zbombardowałam go informacjami i wykorzystałam ten moment gdy stał jak słup soli by uwolnić się od niego. [Cadence] Odetchnęła z ulgą widząc duży rozbłysk na niebie który oślepił ją na krótki moment. Oznaczało to że jej czar trafił do celu. Nie odpoczywała długo. Zerwała więź którą utworzyła gdy zaczęła współpracować z sercem by odnaleźć changelingi. Znalazła w sobie siłę by teleportować się w kierunku w którym wskazywało jako ostatni artefakt pod samą barierę. Rozejrzała się powoli nie widziała nigdzie śladów upadku. Znaczyło to że byli bliżej ucieczki niż myślała. Jej wzrok napotkał wreszcie gwardzistów za barierą. Podleciała do nich by zobaczyć swoje dzieło. Zaczynała się bać tego co zrobiła.
  23. [404] [Lust Tale [Dark Rose]] - W teorii nie. W praktyce tak - odpowiedziałam dość wymijająco patrząc na niego z góry. - To znaczy? - spytał się. Jeszcze się nie domyśla. Ja to mam pecha... Za młody i za głupi... Kiedy ja na takich żerowałam... 10? 15 lat temu... W tedy to było wyzwanie bo sama nie byłam pewna tego co robię. Teraz? Zwykła porażka nie godna mojej uwagi. Widział że się odsuwam do tyłu schodząc mu z drogi i zareagował. - Proszę poczekać. - Wyciągnął kopyto w moim kierunku. Był słaby, nie umiał grać w tą grę ale o co mu chodzi? Nie jestem mu nic dłużna. Nie znam go. Posłałam mu tylko jedno poważne spojrzenie że sam się cofnął. - Ile jestem warta? - zapytałam od tak nie zmieniając tonu głosu a on się spłoszył jakbym powiedziała coś zupełnie nie tak. [Pociski] Ich cele nadal były oświetlone promieniami naprowadzącymi. Nie pomyśleli by schronić się między budynkami by uciec wiązce i tym sposobem pociskom. Teraz było dla nich niestety za późno. Przyśpieszyły one w ułamku sekundy do prędkości światła nie wydając przy tym żadnego dźwięku bo opory powietrza na nie po prostu nie działały z powodu braku masy. Nie dotyczyły ich również zasady dynamiki więc wszelakie zwody były w tej chwili bez znaczenia. Przyśpieszenia i wszelkie prędkości stały się rzeczą zupełnie względną nawet gdyby zeszli w tej chwili im z drogi. Wyglądało to jak krótki rozbłysk utrwalony na oślepionej źrenicy i koniec. Różowe bezduszne lance gnały prosto przed siebie ciągnąć za sobą ogony by tylko dotknąć przeciwników i ich sparaliżować na parę godzin. Tylko takie było ich działanie. Żadnych obrażeń tylko utrata kontroli nad ciałem. Resztę miała załatwić niezaprzeczalna grawitacja. To ona była tu jedyną siłą niszczącą.
  24. [404] [Lust Tale [Dark Rose]] Byłam durna jak myślałam że ich znajdę w tym tłumie.Ja niemądra... Mruknęłam pod nosem parokrotnie zła i ktoś musiał to zauważyć. Inaczej być nie mogło? Oczywiście że nie bo jeszcze tego mi do szczęścia brakowało. Niestety los się pomylił zsyłając mi właśnie ten posiłek tu i teraz. Zostałam zauważona zupełnie nie potrzebnie... Był mi zupełnie zbędny i co ja miałam z nim zrobić? Spławić go tu i teraz. Nie to by zwiększyło efekt całości a ja więcej oczu na sobie nie potrzebuje. Brzydki nie był... Jednorożec... Popularne niebieskie oczy wyrażające tą samą radość życia jak u większości rodowitych. Przynajmniej tak mogę to obstawiać. Pytać raczej nie wypadało. To źle świadczy o stronie przeciwnej a ja na taki błąd pozwalać sobie nie mogłam. Pysk jak u większości o wiele mocniejszych rysach niż u klaczy odbitych w twardym kamieniu. Nic nowego... Nie zaskoczyłby mnie. No może cynamonowa sierść za nietypowy odcień dawała mu parę punktów ale czarna grzywa... Co tu mówić. Szarak z białym kołnierzykiem i czerwonym krawatem bo chciało mu się być trochę bardziej eleganckim niż cała reszta. Oj nie wyszło. Te barwy można było dobrać o wiele lepiej. Woń dosyć typowa dla nich chociaż ta nie była zmącana tak jak u po niektórych. Jakiś perfum z piżmem mający maskować pot? Bał mnie się mnie bo mięśnie w tylnym kopycie drgały. Czuł się nie pewnie... Źle trafił ja widzę wszystko. Mógł maskować ale na mnie już to po prostu nie działa. Nie liczyło się jak pewnie brzmiałby jego głos. Nie zdziwiłabym się gdyby ćwiczył przed lustrem. Czekaj... Ile on może mieć? 20.. 22... Nie więcej. To dlatego mi coś nie pasowało... Był młodszy a nie starszy jak miałam w zwyczaju wybierać. - Dobry wieczór. Nie przeszkadzam? - zaczął. [Cadence] Księżniczka Kryształowego Imperium obserwowała z niepokojem jak dwa cienkie promienie z kryształowego serca wznoszą się coraz wyżej. Nie wróżyło to dobrze... Zacisnęła zęby. Intruzi nie mogli się wydostać... Nie po tym co zrobili i zabrali z biblioteki. Nie mogła im odpuścić od tak. Poddać się w takim momencie. Myślała szybko i wielu rzeczy nie wzięła pod uwagę jak na przykład konsekwencji tego co zrobi z nią sumienie gdy postanowiła jednak zagrać najmocniejszą kartą którą miała do dyspozycji teraz. Dla niej liczyło się tylko to by nie uciekli... Ich los nie obchodził jej. Ich życie zeszło na plan dalszy... Tej wiedzy którą posiedli w książkach nie mogła ujrzeć po raz drugi Equstria. Zrodziłaby po raz kolejny niewyobrażalny terror. Podjęła nieprzemyślaną decyzje ale czy potrzebną? Tego miała się w najbliższym czasie przekonać jak zobaczy dwa ciała changelingów które spadną bez życia na jej ziemi. Nie mieli szansy na ucieczkę przed gniewem Alicorna. On zawsze trafiał w tych w których został wymierzony... Na samym czubku iglicy kula magii urosła by następnie zmalała wypuszczając z ciebie po świetlistym torze dwie magiczne lance pędzące bezpośrednio na changelingi. Można było je porównać do rakiet naprowadzanych laserowo. [Drużyna pogodowa] Z górnej warstwy troposfery nazywanej tropopauzą zaczęło płynąć bardzo zimne powietrze. Pegazy musiały uważać i trzymać swój strumień termiczny blisko siebie by po prostu nie zamarznąć po przez kontakt z głównym prądem. Ich futro nie chroniło ich przed temperaturami rzędu 80 na minusie a takie właśnie powietrze zaczęły ściągać z góry.. To byłoby na tyle z ich roboty. Powoli przestawali mieć kontrolę nad całością. Żywioł zaczynał mieć coraz więcej do powiedzenia. Z trudem nadali całości ruch wirowy i puścili w stronę Warszawy w której kierunku zaczął zbliżać się nieubłaganie jako wielka wirująca chmura nie do zatrzymania. Pegazy z fabryki pogody były jednego pewne. Nie chciałyby próbować zatrzymać rozwoju tego zjawiska. To wydawało się nie możliwe.
  25. [404] [Lust Tale [Dark Rose]] Pegazy przegoniły chmury więc księżyc dawał mi więcej światła i tym pomagał w poszukiwaniach. Nie mogłam ich jednak znaleźć na tańcach. Byłam pewna że prawie na pewno we dwójkę są właśnie tam. Golding uczył się tańczyć ode mnie czemu nie miał pochwalić się swoimi "umiejętnościami" Yellow? To było dziwne i bardzo nie oczekiwane. Nie czułam ich zapachu więc zabłądziłam albo ich woń zniknęła w gąszczu setek innych. Ile tu jest kuców? 500, 600... 1000? Nie wiem czy ktoś je liczył a to odrobinę za dużo by się nie pogubić. Nawet ja mam ograniczone możliwości na tym poziomie... Musiałam szukać dalej... [bariera] Ściany bariery zaczęły parować zaczynając od samej góry do dołu. Robiły to bardzo równomiernie. Zapobiegało to że ktoś zostanie przygnieciony jakimś fragmentem i w konsekwencji zabity. Całość miała ulec dezintegracji za 20 sekund. [shining Armor] //Zaklęcie mocnego ataku poziom 6... Nie znam tych twoich specjalistycznych nazw na to. Losowanie proszę czy udało się czy nie. Z niedowierzaniem patrzył jak jego bariera została zniszczona przez 2 changelingi. Rósł w nim gniew z powodu swojej słabości. Był oburzony tym co właśnie się stało. Przybrał odpowiednią postawę i wycelował by rzucić zaklęcie celując w osobnika lecącego wyżej [sandy]. Z jego rogu wyleciał pojedynczy promień którym miał nadzieję strącić przeciwnika.
×
×
  • Utwórz nowe...