Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [404] [Lust Tale [Dark Rose]] Jeden wdech, potem drugi i coś we mnie po raz kolejny uderzyło tego wieczoru znowu te zapachy... Rozejrzałam się ostrożnie w poszukiwaniu tej pary ale nie widziałam ich w zasięgu swojego wzroku. Czy powinnam być zaskoczona ich obecnością właśnie tu? Nie... To było dość logiczne postępowanie ale to nie do końca był ten typowy zach Goldinga czy Yellow... One się wymieszały dosyć mocno a to znaczy... No to jednak posłuchał mojej rady by korzystać z życia bo jutro może nie być okazji... Może przestał być tak sztywny jak wcześniej w stosunku do klaczy? Pierwszy raz zmienia psychikę mocniej czy słabiej ale to zależy od danego kuca... Mogę powiedzieć że to moja zasługa. Chyba. A może to ona była na tyle przekonująca że wywarła na nim całość po tym co zrobiłam z nią... To nie ważne... Stało się. Podtrzymać znajomość i wyciągnąć z niej jak najwięcej. To mój cel co do nich ale nie na teraz... a może jednak nie? Co mi szkodzi... Nic... Nie muszę uderzać czy rozmawiać z nimi. Jestem przecież tylko ciekawa jak im idzie... Jedno spojrzenie przecież nie zaszkodzi... Ruszyłam a mój ciekawski wzrok lustrował wszystko i wszystkich... [bariera] Na barierze pojawiły się pierwsze pęknięcia względem jej południków które podzieliły całość na dane fragmenty o różnej wielkości by zachować daną wytrzymałość. Górna płyta wzdłuż 80 równoleżnika na samym wierzchołku po prostu się rozpłynęła ale changelingi nie mogły tego widzieć z powodu panujące ciemności którą wywołała sama Sandy... Takie uszkodzenie spowodowało wybrzuszenie się całości na zewnątrz co z kolei skutkowało przesunięcie się granicy bariery 2 metry i dalsze jej powolne opadanie do przodu i w dół.
  2. [404][Lust Tale [Dark Rose]] Właśnie dlatego nienawidzę losów. Nie ma się na nie żadnego wpływu o ile są przeprowadzone uczciwie ale te raczej na pewno take są. Niestety... a teraz dostałam same śmieci z którymi nie wiem co zrobić więc je chyba zachomikuje... Tak będzie najlepiej... No może poza czekoladkami... Będę wredna i zjem je tu na oczach wszystkich przy stoliku by móc pozbyć się części zbędnego ładunku który ze sobą taszczę... Nie utyję z tego powodu bo nie mam jak. Nie tym się żywię a i tak od nadmiar miłości nie może zmienić mojej figury. To wpływa tylko na moje możliwości... - Dziękuję - rzekłam do klaczy zaczynając iść w swoją stronę. Usłyszałam oklaski dochodzące ze strony sceny czyli nie zdążyłam sobie na przedstawienie. No trudno... Bywa... Tylko co ja będę robić dalej? Zamknęłam oczy myśląc dłuższą chwilę. [bariera] Po barierze spłynęła plazma a pod jej wpływem w tym miejscu zaczęła się iskrzyć i z wolna stawać się coraz bardziej przezroczysta. Jednak to zaklęcie ochronne miało w swym zapisie warunek wyrównania potencjału na swej powierzchni więc ładunki z całej bańki kierowały się by uzupełnić braki tam gdzie zaistniało takie zapotrzebowanie. W konsekwencji cała zaczęła tracić na kolorze a także na mocy. Nie była jeszcze na tyle słaba by przepuścić kogokolwiek no może poza Cadence. Była to kwestia maksymalnie minuty lub dwóch zanim to się stanie.
  3. [484] [Lust Tale [Dark Rose]] Otaczało mnie wiele kucy w większych i mniejszych grupach. To było widać gołym okiem... Nie widziałam nikogo samodzielnie się przemieszczającego w swoim kierunku by nie rozmawiał z kimś idącym koło siebie. Byłam chyba jedyna samotna a przecież wszystkich tutaj łączyły przynajmniej dwie rzeczy a już na pewno większość tu obecnych... Święto zacieśniające więzi społeczne ostatnio dość zachwiane i możliwość wspólnego spędzenia czasu przy oglądaniu przedstawienia a także dobrej zabawie... Patrząc na widownie ostatnie rzędy wciąż były wolne... Lepiej dla mnie. Przynajmniej nikogo znajomego nie spotkam z kim łączyłoby mnie coś... Nie miałam ochoty na gadanie z Yellow czy mieszanie w życiu Goldingowi. Po prostu... No nie wie... Nie miałam ochoty na swoje gry? A może chciałam im dać jeden dzień spokoju od siebie... Czy to nie było urocze z mojej strony? Nie ważne był rodzaj tych intencji i tak o nich nie wiedzieli... Mogłam się tylko sama dowartościować. Moją uwagę zwróciła budka z losami... Nie korzystałam z takich atrakcji nigdy z uprzedzenia. Przez to nie lubiłam tego typu rzeczy bo nie mogłam ich kontrolować według własnej woli. Były zupełnie przypadkowe i to mnie w nich denerwowało. Nie nienawidziłam nie móc na coś wpłynąć by osiągnąć dany skutek ale czy w tych grach właśnie o to nie chodziło? Podeszłam nieśmiało do budki uśmiechając się dość radośnie ale pewnie korzystając z faktu że w tej chwili moja uroda przedstawiała dość twardą klacz na pierwszy rzut oka. Nieustanna niedostrzegana przez nikogo gra. - Dobry wieczór - powiedziałam dość oficjalnie wymuszonym tonem ale niezdradzającym nic po za tym że był powtarzalny i niczym się nie wyróżniał. - Po proszę jednego losa albo nie... - urwałam. - Dwa losy. - Zmieniłam zdanie chcąc zaryzykować trochę więcej. Bity się dla mnie nie liczyły. Nie miały jako tako dla mnie wartości. [bariera] // brak działania... Wytwarza coś i na tym się kończy... Bariera stała jak stała wcześniej...
  4. [484] [Lust Tale [Dark Rose]] Szłam spokojnym krokiem przed siebie sama nie szukając u nikogo zaczepki na bliższą znajomość choć wyłapałam parę ukradkowych spojrzeń z którymi nie miałabym większych problemów... Nic nowego dla mnie. Brzydka nie była chociaż do ideału piękna też miałam w tej chwili daleko. Byłam gdzieś pomiędzy by nie wyróżniać się z tłumu. To była najlepsza przykrywka bo niepozorna... Chociaż magia wigilii ciepłych serc też miała w tym swój udział że samotna zwracałam uwagę kuców troszczących się o każde inne serce by nie było smutne w ten wyjątkowy dzień. Nie czułam pełni tej atmosfery... Ja serca się pozbyłam... Tak było mi o wiele łatwiej nie przywiązać się by nie cierpieć z tegoż powodu. To bardzo ułatwiało mi wszystko inne. Beznamiętne podchodzenie do każdej sprawy... Mogę chcieć coś więcej? Miałam tylko nadzieję idąc tam że nikt nie szykuje kolejnego zamachu mającego na celu pozbycia się tej fioletowej zarazy z dopiero co otrzymaną koroną która to prowadzi...To było by w tym momencie wielkie przegięcie i nieudolność gwardii by temu zapobiec ale no cóż mogę się przekonać dopiero gdy to się stanie... Może sama ich powstrzymała dla własnej zabawy? Chociaż to by wiązało się z zobowiązaniami które nie są mi na kopyto... Marzeń nie potrzebujemy. Liczy się teraz i to co może się wydarzyć. Nie alternatywna przyszłość która nie ma racji bytu z powodu swej idealnego wyglądu... Gdy wchodziłam na przez bramę na miejsce spektaklu poczułam coś nowego... Byłam pewna że to tylko moje obawy i to najzwyczajniej zignorowałam bo nie miałam powodu ich słuchać... To równie dobrze mogły być perfumy mające pewną specyficzną nutę chcącą mi zamącić w głowie fałszywymi spostrzeżeniami. Przecież nikt z zewnątrz nie mógł się tu dostać a Celestia nie głupia by nie wpuszczać do miasta kolejnego changelinga który być może miałby na celu przeprowadzić kolejny zamach... To było głupie a ja przyszłam się tu przecież tylko bawić... i po nic więcej. Nikt za to mnie chyba nie złapie by zamknąć... [bariera] Zachowała się identycznie jak w przypadku próby przebicia wiertłem czy oknem z tą różnicą że rozchodzące się ciemniejsze okrężne pręgi powstałe na powierzchni bańki idące na siebie nałożyły się nawzajem by zmienić swoją energię fali na ich ruch podłużny który rozszedł się bez większego śladu... Nastąpił między nimi swego rodzaju rezonans...
  5. [484] [Lust Tale [Dark Rose]] Wreszcie po paru minutach namysłu i stania przed stworzonym lustrem ubrałam się w cienka kurtkę w kolorze przygaszonej żółci a do tego by podkreślić całość tak żeby dobrze komponowało się z kolorem mojego ciemno zielonej sierści szalik w rzucającym się pomarańczowym kolorze wykonany z grubej wełny nie mający początku ani końca więc elegancko oplatał moją szyję. Tak mogłam ruszyć by sobie obejrzeć przedstawienie i może wsiąść udział w tej loterii... Miałam tylko nadzieję że żaden wypadek się nie zdarzy... Tego mi tylko brakowało na teraz... Zresztą byłam po świeżym doładowaniu sprzed 13 godzin bo udało mi się skłonić do nie małego grzechu kogoś na dyskotece jako Golding Wing... Tej postaci wolałam nie używać do tych celów... Nie tu. Nie teraz gdy ma nieskalaną kartę... Doskonale wiedziałam że ten ogier ma wyrzuty sumienia po tym tylko co mnie to miało obchodzić? To nie była moja sprawa. Ja je tylko wywołałam by móc rozkoszować się ich widokiem później. Niech żałuje chwili słabości... [bariera] Rozkładała równomiernie zgodnie z 3 Zasadą Niutona wszelkie działające na nią siły... Bez przełamania jej całkowitej energii lub rozproszenie jej nie dało się obejść. Istniał jednak matematyczny sposób by przejść przez nią obchodząc jej działanie... [shining Armor] Dotarł do wyjścia z biblioteki.
  6. [Anastazja] Dotarła do jednego z mieszkań... Obwąchała ostrożnie drzwi gotowa odskoczyć w każdej chwili i nie miała żadnych wątpliwości że to właśnie tu jest ten ktoś zbędny im w Canterlot... Sprawdziła adres i bardzo dobrze go zapamiętała idąc gdzieś dalej przed siebie jak to kot którego się najzwyczajniej w świecie nie zatrzymuje... Nie było czasu do stracenie gdy sunęła po dachach tam gdzie uważała za stosowne. [White Wolf] [Ahri Fox] - Nienawidzę cię - rzekł bez przekonania w te słowa ale jego głos był bardziej niż poważny. - Teraz kłamiesz, nie robisz tego za często i ci przestało wychodzić... - mruknęła w nonszalancki sposób.przeciągając się zadowolona że znowu jej się udało... Pozostała jej tylko sprawa Rasona ale z nim powinno jej dość szybko pójść. - Robisz to strasznie nienaturalnie - zwróciła mu uwagę. - Luźniej i swobodniej. - Taa. - Pokręcił głową. Nie wiedział co go przy niej trzyma... a może podświadomość mu kazała opętana jej osobą... To było możliwe... [484][Lust Tale [Dark Rose]] Siedziałam na łóżku oparta o twardą ścianę czytając darmową gazetę którą udało mi się dostać z samego rana... Nie wiem zupełnie po co? Może przez to że nie byłam przyzwyczajona robić tak niewiele i przez to zaczynałam chodzić po ścianach denerwując się... W tej prasie było sporo w reklam ale do poczytania mogła być by zająć choć trochę zbędnego czasu. Coraz rzadziej też wychodziłam z domu z powodu temperatury która leciała łeb na szyję. Co poradzę że jestem ciepłolubna i coraz większy mróz na dworze mi nie bardzo leży... ale żyć trzeba i się może odrobinę rozerwać na przedstawieniu? Może uda mi się coś wygrać na loterii... Kto wie. Tylko w co ja się ubiorę? Oto jest pytanie... Funkcja i elegancja tylko jak zrobić to przy obecnym kłamstwie... [bariera] Tak jak w przypadku wiertła przy punkcie styku okna z powierzchnią bańki pojawiła się ciemniejsza obwódka z której to rozchodziły się zagęszczone fale podłużne magii. Tak ta bariera pozostawała bez większych zmian. Nadal trzymała i nie zamierzała przepuścić niczego... [Drużyna pogodowa] Wiele pegazów zaczęło nasycać powietrze wieloma litrami dodatkowej wody tworząc wielkie połacie chmur by później móc skonfrontować całość z naprawdę ziemnym arktycznym powietrzem...
  7. [Anastazja] Przemierzała ulice Canterlot jak zwykle miała w zwyczaju spokojnie nie śpiesząc się... Tym razem była czarnym kotem o białym pyszczku, krawacie i skarpetkami do tego. Gdy przechodziła koło któregoś sklepu coś ją tknęło. Nie czuła tej woni od żadnego innego changelinga na terenie stolicy a przecież wszystkie znała... Nie raz się im przyglądała podczas roboty bo mogła i nikt jej nie mógł zabronić. Teraz jednak to nie był żaden znana jej woń jednego z nich... Oznaczało to że na ich terytorium znalazł się nowy z poza roju co było ostatnimi czasy bardziej niż problematyczne. Jeden taki zapełnił im masę problemów przez które nie chciała by reszta przechodziła ponownie. Ruszyła tym śladem w kierunku przeciwnym do sklepu by dojść do źródła... [bariera] Pojawiło się na niej ciemniejsze pole z którego rozchodziły się regularnie koliste fale w miejscu styku powierzchni pola z obracającym się wiertłem. Nie okazywała jednak żadnych widocznych oznak zużycia. [shining Armor] Ruszył pomóc reszcie gwardzistów. Nie wiedział jeszcze co zrobiła jego żona ponieważ obraz z okien był strasznie rozmazany.
  8. Wpiszcie mnie na listę... Zobaczę ile warta jest moja klawiatura i pomysły przy okazji... Co do postaci. To jest całkowita dowolność, z tego co rozumiem? Zaczynamy ją opisywać od momentu wejścia na arenę.
  9. [Cadence] Doleciała na swych skrzydłach niczym rakieta by móc ujrzeć na własne oczy największy skarb królestwa ~ kryształowe serce mające chronić to miejsce przed dostępem tych co chcą szerzyć zło na jego terenie. Niestety złodziejom udało się je przechytrzyć ale Cadence i na to miała skuteczny sposób... Artefakt ten miał wiele możliwości jeśli chodzi o poznanie duszy, intencji i zamiarów... Wystarczyło tylko zmienić obecne zaklęcie dodając do niego dość popularne służące do wskazania gdzie jest przedmiot połączone z tym wytwarzając strumień światła... Wzmocniła je do tego parokrotnie własną magią by nie dało się od tak oszukać go prostymi sztuczkami... Teraz zaglądało w samą duszę... Nie patrzyło na myśli i intencję... To właśnie zrobiła... Magia serca i jej rozeszła się po kryształowym pałacu by skumulować się na samym czubku jego iglicy w formie kuli która w krótkim czasie zaczęła wysyłać dwa strumienie światła idealnie wskazując pozycje Sensetive'a i Sandy a przynajmniej w tym kierunku w którym się znajdowali... Były to przecież tylko strumień światła jednak dzięki temu że zabudowa miasta nie należała do wysokich na ziemi pojawiły się dwa punkty... Całą sprawę ułatwiał fakt że było późno w nocy i wszystko było dobrze widać dzięki temu...
  10. [Cadence] [shining Armor] - Kochanie nic ci się nie stało - spytał Shining dobiegając do Cadence. - Mi nic tylko ktoś wszedł i wyniósł coś co nie powinno ujrzeć światła słonecznego - rzekła na spokojnie. - Nikogo nie wypuszczaj z tego terenu. Każdy może być changelingiem. Ja idę po coś co zaradzi naszym problemom z nimi i nam ich wskaże bez błędu. - Co planujesz? - dopytywał się ale uciszyła go kopytkiem. - Tajemnica. - Ucałowała go w policzek. - Zaraz wracam - rzekła rozkładając skrzydła by polecieć w tylko sobie znane miejsce. Wiedziała że bariera ją przepuści... [White Wolf] [Ahri Fox] Wolf zacisnął zęby... Nie można się kłócić kto zna cię lepiej niż ty sam. To była walka z wiatrakami dla niego. Na każdy argument znajdzie u źródła n tez przeciwnych nie do podważenia. Nie musiał jej wierzy ale wiedział że go nie kłamie. Nie teraz bo nie miała nic do ukrycia. Nic do stracenia oprócz przyjaźni z nim która raczej była jedną z gier, więc grała z nim w otwarte. Wiedziała że woli szczerość nie ważne jaka by nie była. - Wiesz że gdybyś była ogierem już dawno leżałabyś na ziemi? - spytał na co zachichotała. - To oczywiste... - urwała by nie powiedzieć że jego kodeks honorowy to ułuda... To byłoby kiepskie zagranie z jej strony zauważył to ale przystopował by nie zapędzić się za daleko. To byłby poważny błąd usłyszeć całkowitą ocenę duszy ~ bo jak można nazwać ocenę wszystkiego czego się dokonało... przewidując jednocześnie to co się powie czy zrobi... - Czy każda moja próba wygarnięcia ci twojego zachowania kończy się w ten sposób? - spytał siadając na krześle przy stole. - Tak - rzekła szczerze z zawadiacką miną że znowu się jej udało.
  11. [Cadence] Otworzyła główne drzwi biblioteki przykładając kopyto do jednej ze ścian. Byli na zewnątrz to ułatwiało sprawę... Miała nadzieję że nie wykombinują jeszcze nie wiadomo czego... Zamknęła ten otwór by do biblioteki było tylko jedno wejście i nie mogli się tu dostać powtórnie... - Ustawcie wartę przed głównym wejściem - rzuciła biorąc głęboki oddech by się uspokoić. Musiała ich złapać za wszelką cenę. Byli niebezpieczni... [shining Armor] Stał zupełnie sam chwilę przed wejściem do biblioteki czując skutki szybkiej teleportacji i natychmiastowego rzucenia bariery mającej dodatkowo odgrodzić cały obszar zgodnie z instrukcjami zawartymi w tej niespodziewanej wiadomości od swojej małżonki. Czekał tylko by udać się do niej galopem zamkniętej wewnątrz jak tylko opuści krystaliczną przysłonę. [Ahri Fox] [White Wolf] - Wiedział o wszystkim. Powiedziałam mu o wszystkim jak to się skończy zanim się w ogóle zaczęło. Zaryzykował myśląc że uda mu się opanować. Był poinformowany. Nic nie ukrywałam przed nim bo chciał mi pomóc. Liczył się z ceną i konsekwencjami... - Trwała przy swoim stanowisku że to była jego decyzja. - Odrobina więcej taktu z twojej strony i byś mu odmówiła mimo wszystko. Nie korzystała z tego co zostało ci postawione przed nosem - prychnął. - Nie musiałaś tego robić z nim mając mnie niedaleko. Doskonale o tym wiedziałaś że bym ci pomógł bez żadnego ale. Mi to jest obojętne i o tym wiesz że nie miałbym wyrzutów sumienia takich jakie on zalicza w tej chwili. - To jest twój problem - westchnęła. - On dał mi o wiele więcej niż ty jesteś wstanie mi zaoferować przez cały rok. Tym się różnicie. Ty nie kochasz nikogo. Ty nie umiesz kochać bo nie umiesz się przywiązać. Boisz się. Ty chcesz. Ty pragniesz. Ty pożądasz. To jest płytkie a przez to wygodne - wygarnęła mu zaciskając zęby a on spojrzał na nią karcąco gdy mówiła o nim twardą prawdę. Był taki ale nikt wcześniej w twarz mu tego nie powiedział. - Naprawdę tak uważasz? - spytał się stojąc spokojnie tuż przed nią. - Nie mam powodu by kłamać. Zresztą jak nie muszę to tego nawet nie robię choć mogłabym się przymilać i brać całą winę na siebie a to by skutkowało tym że byś mi odpuścił bez żadnego ale... - ciągnęła dalej nie ukrywając niczego. - Mogłabym to zrobić ale po co? - rzuciła od tak.
  12. [Roleta] Puściła... Zostało im tylko okno do rozbicia. Mogli zauważyć przez nie opadającą barierę która mogła tłumaczyć całe zachowanie Cadence. Otoczyła ona szczelnie całą bibliotekę tak jak w dzień ślubu w Canterlot gdy nastąpił atak changelingów... Droga ucieczki na zewnątrz do miasta była odcięcia chyba że byli wstanie przebić się przez nią co przy ich obecnych siłach jest niemal nie wykonalne a KKI [Księżniczka Kryształowego Imperium] była tym czasem coraz bliżej... Widać było po niej że jej pewność siebie rośnie z każdym jej krokiem w ich kierunku. Musiała im wymierzyć sprawiedliwość. Było to widać w jej wzroku tak jak pewność siebie że właśnie tak się stanie.
  13. [Cadence] Szła korytarzami w stronę narastającego hałasu... Nie śpieszyła się a w jej spojrzeniu można było dostrzec pewność siebie że nie mają najmniejszej szansy na ucieczkę przed nią... Nie było tam ogromnego gniewu jak wcześniej tylko spokój że sprawiedliwość zostanie wymierzona nie ważne co jeszcze są wstanie wywinąć. Nie wierzyła że mogłoby być inaczej. Można było to dostrzec w jej zachowaniu z daleka. Dźwięk jej ciężkiego kroku odbijał się daleko echem po bibliotece. [Roleta] Została 1/5 do przepiłowania po tym zostaje tylko okno po pozbyciu się tafli kryształu z otworu... [White Wolf] - Dziękuje - mrukną kierując swe oczy na przyczynę całego zamieszania. - Nie mogłaś sobie jego odpuścić i wsiąść sobie mnie zamiast niego. Wyszło by na to samo tylko on by niczego nie stracił. Po co robisz te problemy? - spytał się jej z wyrzutem trzymając się mocno swojego spokoju by go nie puścić i się nie rzucić na nią...
  14. [Roleta] Powoli zaczęła puszczać... W tym tempie za 3 minut otrzymasz żądany otwór a sforsowanie okna nie będzie dla ciebie żadnym wyzwaniem. Będzie można zrobić to jednym porządnym uderzeniem. [Cadence] Jeden z gwardzistów który przybiegł do niej powiadomił ją gdzie znajdują się intruzi. Ruszyła powoli w tamtym kierunku... Wiedziała że na zewnątrz zjawi się jej mąż z posiłkami więc nie śpieszyła się tak jakby była po prostu nieprzygotowana... Tamci czuli się bezpiecznie że za chwilę stąd bezpiecznie wyjdą... [White Wolf] - Co tu wybaczać? - mruknął zwrócił się do Rasona. - Miała rację wszyscy jesteśmy tacy sami. Że ja jej uległem to rozumiem... - urwał mając podniesiony głos. - Psiakość... Co robimy dalej bo ty na razie nic bo walisz na kilometr by gdziekolwiek się pokazać... - rzucił mu pojednawczo patrząc ukradkiem na Ahri że chce z nią zostać sam by wygarnąć jej to co ma na języku.
  15. [White Wolf] - Spałem gdzie indziej by jej - wskazał kopytem na klacz - nie przeszkadzać w robocie z tobą - rzekł szczerze z oskarżycielką nutą by nie mówić a nie mówiłem wskazując na Rasona. - Słychać was było z na przeciwka... - rzucił mało entuzjastycznie wchodząc głębiej. Jego zachowanie było dość sztywne i poważne. [Cadence] Pochwyciła pergamin i wieczne pióro z recepcji i zaczęła szybko coś pisać by zaraz potem wysłać to dzięki poczcie magicznej której dym ulotnił się standardowym kanałem wentylacyjnym [400*200 mm] ukrytym w załamaniu poniżej kopuły by nie burzyć uroku architektonicznego całego budynku. Słyszała huk... Nie reagowała na niego gwałtownie nie widząc swoich celów... Czekała aż ich zobaczy by móc zareagować raz a skutecznie.
  16. [Cadence] - Za mną - rzekła księżniczka ruszając ze swoją dwójką gwardzistów w stronę drzwi które w tej chwili były zasłonięte pionowymi płytami wykonanymi z twardego lecz nie kruchego i mętnego kryształu wyrastającymi z podłogi co się skutecznie zazębiały... Każde możliwe wyjście wyglądało identycznie... Wszystkie w tej chwili tym się różniły od ścian tym że były to wnęki w nich i niczym więcej. Cadence stanęła na schodach by mieć widok na większość biblioteki a że było dość mroczno z powodu odcięcia księżycowego światła rozpaliła ognika który zawisnął w powietrzu oświetlając z grubsza regały... Następnego posłała na jedno skrzydło a później na drugie chcąc ułatwić reszcie ich znalezienie tych złodziei... Changelingów w jej imperium których już chciała by mieć we własnych kopytkach za tą arogancję... [Ahri Fox] [White Wolf] - Nie? - zapytała wyzywająco patrząc na niego z niedowierzaniem. - Ja to widzę zupełnie inaczej niż ty ale niech ci będzie. - Machnęła lekceważąco kopytem wierząc w swoją wersje gdy rozległo się głośne kołatanie do drzwi. To Wolf stał na zewnątrz. [Drużyna pogodowa] [Wielka Brytania] Trwały prace obozowe i przygotowania pegazów do całej operacji...
  17. [Ahri Fox] - Widziałam twój stosunek i myśli o niej. Domyślam się jak to się skończy... Bez mojej pomocy i tak byś pewnie do niej poszedł... Sumienie nie dałoby ci spokoju by to tak zakończyć... Doszedłbyś do tych samych wniosków żeby nie zachować się jak podrzędny szczeniak w jej stosunku. Za stary jesteś na to... - powiedziała jeszcze dość cierpko i bardziej do siebie niż do niego... - Wiedział na pewno... Ostrzegał cię nawet przede mną. Nie dziwię mu się. On nie lubi być nie słuchany... Miałeś mnie trzymać na odległość - urwała myśląc że lepiej nie wracać do tego tematu. - Pewnie załatwił sobie nockę gdzie indziej... Nie zdziwiłabym się jakby się skiś za kumplował i ograł kogoś w karty czy coś w tym stylu... [Drużyna pogodowa] Rozpoczęli rozbijać prowizoryczny obóz 3 km od plaży ustawiając jednocześnie maszt radiowy by móc swobodnie kontrolować cały rozwój wydarzeń... [Cadence] Dotknęła ściany puszczając w nią odpowiednią ilość swojej magii. Jęknęła z powodu jej ubytku ale podłoga w budynku zadrżała jak należy... Wszystkie okna i drzwi zostały przysłonięte twardymi roletami z kryształu uniemożliwiającymi szybkie ich sforsowanie. Budynek był odcięty. Pamiątka po rządach króla Sombry w nowym wydaniu... - Nie u mnie... - rzekła do siebie cokolwiek to miało znaczyć. - Gońcie ich ale uważajcie. Bez potrzeby nie wdawajcie się w bezpośrednią walkę - rozkazała swoim gwardzistą...
  18. [Ahri Fox] - Powiedz jej prawdę. Same wyrzuty sumienia są bolesne... Staw czoła konsekwencją i tak będziesz musiał. Stać cię na to. Przedstaw fakty i niech zadecyduje. Polecą łzy i gorzkie słowa... ale jeśli wasza miłość jest choć w połowie tak dobra - oblizała się urywając zdanie i zmieniając jego sens - to się pogodzicie. Wasze uczucie stanie się jeszcze mocniejsze niż wcześniej... Będzie się zarzekać w duchu że to wina podstępnej changeling. Nie twoja... Patrząc na to co się działo w Canterlot na ślubie którym była nie wyprowadzaj jej z tego błędu bo i tak nie dasz rady. Ona cię idealizuje... Wiem coś o tym... Ile już to robię 18 lat? - uśmiechnęła się dobrotliwie. - Wiesz może gdzie Wolf?
  19. [Ahri Fox] - I tak byś sobie przypomniał wcześniej czy później. To bez różnicy dla mnie ale lepiej dla ciebie tu niż bezpośrednio przy niej... - odparła lekko nie przejmując jego kontrargumentu do wiadomości. - A teraz słuchaj. Twoja natura z nią jest tak silnie związana że nawet instynkt jej poszukuje. Znam się na tym. Był tylko jeden sposób by cię złamać i prowadził przez nią. Nie zastanawia cię to? Naprawdę przez ten jeden swój błąd chcesz ją zranić zabierając siebie z jej życia by nie popełnić nigdy więcej innych. Tego chcesz? - rzuciła zdecydowanie rozpoczynając przemyślaną kontrę by odwieść go od tej decyzji. [Drużyna pogodowa] Lecieli powoli przez dawną Wielką Brytanie żeby tam zrobić bazę tymczasową by stamtąd móc operować na Morzu Północnym by przeprowadzić na nim ściśle zaplanowane działania mające uniemożliwić wcięcie walki...
  20. [Ahri Fox] Changeling znowu pokręciła głową. Ostatnią rzeczą jaką teraz chciała usłyszeć to amnezja. Przesadziła z feromonami? Przecież nigdy wcześniej nie spotkała się z takimi skutkami ubocznymi. Szybciej ktoś wymiotował po wszystkim jak jego równowaga hormonalna została zaburzona... Czy to on nie chciał pamiętać. Nie wiedziała a to było nie na jej kopyto. Zamknęła swe oczęta... Po chwili je otworzyła a były to te same niebieskie oczy które jako ostanie widział zanim go złamały wczoraj. Oczy jej ukochanej podrobione by były niedoznania lecz sztucznie obrazujące emocje... Liczyła że je zapamiętał. Były zmrużone tajemnicze... Jeśli jakąś rzecz miałby zapamiętać to właśnie to. - Poznajesz? - spytała pewna siebie z dużą nutą złośliwości w głosie.
  21. [Ahri Fox] Klacz westchnęła myśląc jak go przekonać żeby od niej nie odchodził. - Pamiętasz coś z tego co się stało? - powiedziała myśląc że jest sposób na przekonanie go że nie do końca jego zdrada była zdradą. Zaprzeczyć swoim wcześniejszym słowom. Wolała żeby to ją widział jako podstępnego changelinga bo to nic w jej życiu nie zmieni. To cena neutralności... Czasem trzeba się poświęcić dla innych... [Claudsdale] [Fabryka pogody...] Trwała mobilizacja... Pegazy dostały jasne wytyczne co do pogody od samej księżniczki Celestii ale żeby to osiągnąć potrzeba było nie tylko skrzydeł ale i potężnych maszyn by osiągnąć zamierzony efekt... Zima miała nadejść trochę szybciej a i z niepotkaną mocą dla małego skrawka lądu nad morzem odcinając go od świata i uniemożliwiając jakikolwiek ruch... To było wykonalne przy dobrym zgraniu i odrobinie wyczucia czasu połączonego ze ścisłą matematyką.
  22. [Ahri Fox] Chaneling pokręciła głową zamykając oczy gdy już usiadła sobie na krześle i uśmiechnęła się pod nosem... - Nie doceniasz mnie - zachichotała. - Wiem jak się czujesz doskonale i wiedziałam od początku jak się to skończy jak zacznie z wami. Z klaczami są większe problemy pod tym względem... - Wstrzymała oddech. - Zdradziłeś taką ładną klacz która jednocześnie jest elementem harmonii... Pocieszę cię jednak że twoje uczucie do niej jest bardzo czyste. Takich spodziewałabym się po jakimś kucyku nie konwertycie... Nie powiem że to było dobre co zrobiłeś bo nie mogę tego powiedzieć... Znaczy dla mnie było dla ciebie nie koniecznie... ale popracuj nad kondycją... za szybko. Na przyszłość odrobinę delikatniej i wolniej... Tak to było raczej dobrze jak na twój stan...
  23. [Ahri Fox] Changeling w tym czasie wyciągnęła jajka i usmażyła z nich porządną porcje jajecznicy z wielką porcją masła i jakiejś zieleniny. Całość doprawiła pieprzem i solą dla lepszego smaku... Jak to ona czasami sobie robiła w domu by zużyć zakupy które robiła by móc wyrzucać śmieci... Zachowywać się jak każdy normalny kuc. W między czasie zagotowała wody na herbatę którą również zaparzyła w dzbanku i posłodziła. Gdy skończyła z pomocą lewitacji mimo że była ziemskim kucem w maszerowała z całym zestawem do pomieszczenia w którym znajdował się Rason. Wiedziała że tak się to skończy... Ostrzegała go że będzie kukiełką z którą będzie można zrobić wszystko... - Tak wykorzystałam cię - rzekła krótko bez ogródek - a teraz jedz - dodała twardo stawiając przed nim jego porcję łącznie z kubkiem na herbatę z głośnym stuknięciem.
  24. [Ahri Fox] Changeling poszła zmyć martwe części pancerza by mogły za niedługo zostać zastąpione świeżą warstwą. W tej chwili miała wyżłobienia na płytach których nie chciała oglądać... Szpeciło ją to jeszcze bardziej niż zwykle by chciała wyglądać na co dzień. Chciałaby być kucykiem nie mieć tych wszystkich problemów... Przynajmniej tak sądziła... Słychać było szum wody z łazienki i jej krzątanie gdy przeglądała szafki w poszukiwaniu przyborów... Czyli powodowała typowy hałas przy tych czynnościach. Po tym poszła jako kuc do kuchni i tam z kolei zaczęła przeglądać produkty po szafkach... [Twory Luny] [Generator liczb: 15, 19 Zasada szczęśliwej 20 Akcja udana całkowicie] // Magus ma coś do powiedzenia w tej kwestii... Bariera puściła rozpływając się na niebieskie wstęgi magii które po chwili z czarniały i się rozpłynęły w powietrzu bez śladu. Zamachowcy byli wolni.
  25. [Ahri Fox] - Nareszcie - mruknęła niewyraźnie nie otwierając ust gdy wiedziała że już zasnął. Straciła z nim połączenie zawiązane w chwili gdy jego wola była coraz bardziej łamana jej osobą. To było jedyne jego wyjście by odciąć się od niej na ten moment... Odpłynął po czterech długich razach... Dosyć wysoki wynik ale nie to ją najbardziej interesowało. Jego uczucia co do tej klaczy w którą się zmieniła były więcej niż szczere... Z rzadka żywiła się tak czystą formą miłości a ta była jedną z najczystszych z jakimi się spotkała w dodatku była ona wymierzona w jeden ze skarbów Equestrii ~ element szczodrości. Rarity ~ projektantkę mody pojawiającą się parokrotnie na manehattańskich scenach by zabłysnąć swoimi pomysłami... To był jej ogier a ona sobie z niego skorzystała by przeżyć... Zresztą sam jej proponował swoją energię powinien być przygotowany na to jak to się skończy... Nie od dziś wiadomo że changelingi są łase na miłość a on o tym doskonale wiedział... Fox starała się rozróżnić uścisk ogiera powoli lewitacją odginając jego ramiona by się wydostać... Musiała się umyć, zjeść fizyczną strawę by móc naprawić swoje ciało... Ten ładunek powinien starczyć jej na bardzo długo i wzmocnić ją na tyle by podrzędny kuc był niczym pryszcz... Gdy jej się udało ruszyła starając się stąpać jak najciszej po drewnianych deskach co nie było łatwe i nie odwracała się do tyłu z nadzieją że się nie obudził... Po paru następnych sekundach powróciła do niej jej ulubiona ruda barwa...
×
×
  • Utwórz nowe...