Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Luna] [Ponyville] - Tylko ktoś kto nie ma taktu atakuje w ten sposób co wy ludzie... Jesteście ignorantami bo porównujecie mnie do siebie... - powiedziała zła. - Przerwaliście mój dzień... Jedyny w który nie mam obowiązków... - mruknęła ciszej. - Zarzucacie mi tchórzostwo gdy sami nie gracie uczciwie? - rzekła z większym wyrzutem w jego stronę. - Jesteście chciwi mimo że dostaliście dużo choć wcale na to nie zasługujecie według mnie. Nie umiem walczyć i przegrywać? Za co zostałam wygnana na tysiąc lat na księżyc. Za to że walczyłam o swoje. A teraz zamilknij - rozkazała usypiając kuca by zaraz oddać go w kopyta gwardii - bo nie zasługujecie na tłumaczenia... - dodała wiedząc że nikt tego nie usłyszy. Jej róg rozbłysł a samolot został zatrzymany od tak. Nie kosztowało jej to wiele energii. Znów błysnęła a cały samolot najzwyczajniej świecie zamienił się w dmuchany zamek a kuce z pojazdu wylądowały w nim...
  2. [Luna] [Ponyville] Luna obróciła maszynę w górę, wyginając jednocześnie lufy karabinów pod losowym kątem uniemożliwiając im strzelanie i zakręciła nią tak jak robi to stara pralka frania by skończyć z nimi. "Nie wiedzą kiedy powinni się poddać." Tak sobie myślała lunarna siostra... Nagle poczuła gwałtownie rosnące osłabienie. Odruchowo rzuciła trzymanym, wirującym obiektem gdzieś daleko [w stronę pól]. Rozejrzała się i już wiedziała czyja to sprawka. Przeklinała pomysłowość ludzi... Podeszła wolno do kryształu by zaraz go zmiażdżyć jednym zdecydowanym ruchem na pył kopytem. Nabrała powietrza w płuca i dmuchnęła tak jak to tylko ona potrafiła wywiewając okruchy daleko by słuch po nich zaginął. Jej wzrok zwrócił się na pechowego pegaza którego chwyciła w objęcia swojej magii unieruchamiając mu kończyny...
  3. [Luna] [Ponyville] Pociski rozpłaszczyły się na jej osobie nie czyniąc większych szkód prócz nieprzyjemnego uczucia gdy tarcza zesztywniała na moment przyjmując uderzenia na siebie a pod nią delikatnie zapadł się grunt. Fragmenty pocisków rozprysnęły się na ziemię. Miała tego dość... Ktoś do niej strzelał gdy był to jej dzień - noc koszmarów. Ktoś straszył jej poddanych. Walczył z gwardzistami... Tego było za wiele. Chciała być naprawdę miła dla wszystkich ale no cóż nie dali jej tego zrobić. - DOŚĆ - krzyknęła oficjalnym głosem canterlot. Z paru drzew zleciały liście... Skupiła się chwytając w wszechpotężny uścisk swojej magii samolot który strzelał w jej kierunku. Zatrzymała w nim wszystkie ruchome elementy a niektóre takie jak silniki się po prostu rozleciały nie wytrzymując tak gwałtownego przeciążenia. Miała nadzieję że wszyscy mieli zapięte pasy gdy zaczęła sprowadzać go powoli na ziemię... Była skupiona tylko na tym zadaniu lecz zona'ia nadal utrzymywała się tuż nad jej ciałem...
  4. [484] [Lust Tale [Mumia]] Doszłam do centrum handlowego... Tu był mój cel... a była nim pusta toaleta w której zmieniłam formę na mumie... Nie chciało mi się być jakość szczególnie kreatywną. Co ro za filozofia owinąć się bandażem i iść dalej na miasto... Nie widziałam nikogo jak wyszłam z kabiny w innej formie. Nie śpiesząc się ruszyłam dalej. [Luna] [Ponyville] Luna wstała powoli ze stolika pełna spokoju... Przynajmniej na zewnątrz. W jej cyjanowych można było dostrzec iskrę gniewu że ktoś chciał przerywać jej ten moment spokoju. To był czas według jej planu na spotkania z poddanymi. Musiała je przerwać zwłaszcza jak usłyszała charakterystyczne strzały z broni palnej a jeszcze wcześniej dostała wiadomości od gwardzistów o całym problemie wokół Ponyville. Myślała że nie będzie musiała interweniować. To było jej małe marzenie. - Proszę o wybaczenie... Za chwilę wracam... - rzekła do kucyka z którym właśnie rozmawiała rzucając na siebie zona'ie której nie było widać... Nie lubiła ludzi jako takich. Ci co byli mili i nie fałszywi a raz zaglądając do ich snów była wstanie to sprawdzić byli traktowani przez nią na równi z kucykami rodowitymi. Dla reszty musiała być jako tako by nie denerwować swojej siostry Celestii która najlepiej znała jej charakter... Wyszła na zewnątrz sama by rozeznać się w sytuacji...
  5. [484] [Lust Tale [syndra]] Wyszłam z klubu powoli tylnym wyjściem przeciwpożarowym które według panujących przepisów zawsze musiało być otwarte... Nie dało się przez nie wejść do środka. Przepuszczały tylko w jedną stronę. No chyba że ktoś ci je otworzył z wewnątrz i przytrzymał. To był jedyny wyjątek od reguły... Zawiasy chodziły dość lekko i nie skrzypiały mimo tego że nie były zbyt często używane... Tedy było zwykle dostarczane zaopatrzenie którego od jakiegoś czasu nikt nie dostarczał bo nie było przecież takiej potrzeby. Klub stał całkowicie pusty. Ruszyłam w stronę centrum handlowego ciesząc się że mi się coś udało. weszłam niespiesznie w tłum kolorowych kucyków. Jakie to smutne że nie wiedzą kim tak naprawdę jestem. Może wreszcie coś się ruszy? Było by dobrze dla mnie i gniazda gdyby Equestria nie mogła sama sobie pomóc.
  6. [484] [Lust Tale [syndra]] - Do zobaczenia... - powiedziałam zamykając oczy na chwilę by zmienić się w moją wcześniejszą postać... To była bezpieczna opcja bo i tak ją zmienię za moment dosłownie jak pobawię się jeszcze na tej nocy... Kto mi zabroni? Krótka notka wysłana na zewnątrz i można kierować się do tylnego wyjścia którego i tak nikt nie pilnuje bo nie ma po co... - To było by miłe w stosunku do kogoś innego lub zupełnie innej sytuacji... - Uśmiechnęłam się kpiąco. - A teraz wyjdę swoją drogą... - rzekłam powoli udając się do drzwi. Byłam z siebie zadowolona... Wszystko chyba poszło tak jakbym chciała...
  7. [484] [Lust Tale] - Tam czeka tylko pustka i zapomnienie. Po śmierci nic nie ma... Nikt nie pamięta... Nikt nie zwraca uwagi... ale nie będę się z tobą sprzeczać na ten temat... - ucięłam. Nie będę z nim dyskutować na tematy teologiczne. To bez sensu bo i tak do prawdy nie dojdziemy... Nie da się tego udowodnić że to istnieje. Całkowicie zaprzeczyć o wiele łatwiej z braku dowodów... - Dziękuję... To będzie sporo dla mnie znaczyło... Powiesz mi przy następnym spotkaniu... - umilkłam uśmiechając się... - Nie ma dwóch całkowicie identycznych changelingów chociaż równie dobrze mogło by tak być... - Wstałam trza było się zbierać...
  8. [484] [Lust Tale] - To robotnica jak każda inna... Ja nie jestem robotnicą. Na mnie nie patrz. - Wskazałam na siebie. - Ona zwykle znajduję się tam gdzie nie trzeba, na pierwszy rzut oka tylko, a jak już tam się znajdzie, to jest właśnie tam gdzie ma się znaleźć i jest tam potrzebna... Wiem że czyściła port z przemytników na Manehattanie z kimś od was... White Wolf... Chyba tak. Od tak bo jej się nudziło... Siebie nazywa lisicą i chodzi dokładnie tak jak kopia tego zwierzęcia. Ruda sierść i takie tam... - Machnęłam kopytem. - Nigdy nie mów że się coś stanie bo dokładnie to się stanie. Nigdy nie mów że zginiesz. To najgorsze życzenie jakie można wypowiedzieć.
  9. [484] [Lust Tale] - Zobaczysz wkrótce gdy dojdziemy do momentu prawdy... Strony konfliktu za niedługo się zmienią coś czuję... To się nie skończy na tym co jest teraz nie ważne co się stanie. Oni nie odpuszczą. Nie teraz gdy dostali wolności... Będzie gorzej. Ja to wiem - westchnęłam. - Będziesz wiedział co robić sam lub ci w tym pomogę... Znajdę gdy zajdzie potrzeba albo ostaniesz list z najmniej oczekiwanej strony co masz zrobić... Ja jestem wszędzie i nigdzie... Widzę i słyszę praktycznie wszystko. Sam podejmiesz decyzję... Ja nic nie będę narzucać... Wybierzesz co lepsze... - przerwałam. - Mam jedną małą prośbę... Jesteś wstanie dowiedzieć się czy pojmaliście changelinga noszącego miano Ahri Fox? - spytałam będąc ciekawa czy i ją dorwali... W teorii nie powinni.
  10. [484] [Lust Tale] - Nie miałam tego na celu - powiedziałam przepraszająco ale jednak dość twardo. - Przepraszam... - rzekłam niechętnie lecz dość szczerze. - Nic mi nie wiadomo na ten temat. Odłamek nie wiadomo czego którego Matka by szukała gdziekolwiek? Nigdy nie mówi nam wszystkiego... Nie zdziwiłabym się gdyby robiła to na własne kopyto... i próbowała w ten sposób wykorzystać waszą księżniczkę Celestię do własnych celów... - rzekłam próbując coś wymyślić. - Jedyna rzecz która może być jakimś odłamkiem jest w tym pomieszczeniu ale uznane przeze mnie jest za jakiegoś nic nie wartego grata... - mruknęłam. - To za proste... - Spojrzałam na niego. - Poczułabym gdyby było to coś magicznego...
  11. [484] [Lust Tale] Zrobiłam facehoofa... On nic nie załapał... - Mówiłam że klub to nie mój sposób. Żyliśmy wśród was i zawsze dawaliśmy radę bez nich... Te miejscówki to było coś nowego wziętego bezpośrednio od ludzi... powstały nie tak dawno... Rok temu? Były po prostu efektywniejsze ale jakościowo to było dno. Coś za coś... Nadal jestem wstanie to zrobić wracając do starych ról... Ja się nie poddaję. Damy radę... - zaparłam się. - Ja nie pójdę do Celestii z własnej woli. Na pewno nie teraz. Jeszcze nie przyszedł odpowiedni czas... On nadejdzie gdy przyjdzie odpowiedni moment... Jeszcze poczekam na lepszy... - Machnęłam kopytem lekceważąco wiedziałam swoje. - Na razie wystarczy mi to że ty mi jako tako zaufałeś... - zamilkłam. - Uroki to rzuca ta wasza Candence.
  12. [484] [Lust Tale] - Kto wykarmi tych na kontynencie jak odejdę? Myh - mruknęłam. - Ja odejdę to ja będę miała ich na sumieniu że ich zabiłam bo nic nie zrobiłam... Będę trwała do końca. Ty zrobiłbyś to samo jakbyś musiał i był na moim miejscu. Nie ma innego wyboru. Jestem w tej samej sytuacji co ty. Jestem tylko trybikiem... - Uśmiechnęłam się drapieżnie. - Jak myślisz... Jak długo żyję wśród was? - Uniosłam brwi. - Trzynaście lat... Widziałam wiele w was ale wiecznie zawsze kończyło się na tym samym. Wielu próbowało zaprzeczyć temu a mnie nie da się oszukać... Nie da się ukryć tajemnic... Jak mam myśleć inaczej? - zapytałam. - Ty pierwszy stawiłeś taki opór. Nie wiem dlaczego... Nie dowiem się by mieć całkowitą pewność... To jest w właśnie w tobie takie niezwykłe... - przyznałam.
  13. [484] [Lust Tale] - Nasza głowa to labirynt wspomnień naszych i ofiar ~ cała skarbnica wiedzy która zabija nas z wolna spychając najpierw w depresję by następnie przerodzić się w szaleństwo gdy nie jesteśmy wstanie tego natłoku kontrolować. Czasami otrzymuje parę obrazów i informacji innym całe życiorysy. Każdy zajmuje potrzebny czy nie moją pamięć a wszystko zależy od stopnia kontaktu... Jestem wstanie zapamiętać całą książkę którą przeczytam. To nieunikniony los który czeka każdego z nas. Jak mamy to inaczej nazwać? Sami na siebie sprowadzamy śmierć przez to co robimy a musimy to robić by przeżyć dłużej... - powiedziałam bez entuzjazmu. - Nie odkładaj tego na później. Nie warto. Jutro możesz nie mieć okazji... Uszczęśliwisz siebie i ją. Będziesz miał do czegoś wracać. Wiem jak myślicie że każdy z was za pierwszym razem nie sprosta wymaganiom strony przeciwnej. Ja nie będę się wam w to wtrącać. Ale lepiej korzystać z życia puki się je posiada.
  14. [484] [Lust Tale] - Kiedyś być może ocali nasz wszystkich jak zajdzie taka potrzeba... - Zastanowiłam się co mu powiedzieć by nie powiedzieć tyle by się nie wkopać a zaciekawić go. - Zastanawiasz się pewno jak wiem że jesteś zajęty... To bardzo proste. Wasz gatunek jest przesiąknięty "magią" - zaakcentowałam to słowo. - Używacie jej bardzo często... Wasze włócznie śmierdzą magią z daleka... - Uśmiechnęłam się szczerząc się. - Wiem że ją pocałowałeś przynajmniej raz. Do stosunku między wami na pewno nie doszło bo nie masz tyle w sobie tej jej specyficznej magii opartej na uczuciach... Jak zapewne się domyślasz dochodzi do wymiany przy otwarciu kanału... Między wami w dwie strony. My tylko bierzemy nie dając by żyć... - Zakończyłam czekając na to co powie. Te słowa łatwo wyszły z moich ust.
  15. [484] [Lust Tale] - Na razie zrozumienia. Potem może wyjdzie coś innego... Co może pozwoli nam na jakiś kompromis... - stuknęłam kopytkami o siebie zastanawiając się czy blefuje czy naprawdę mi wierzy... - Pokazać ci jak wyciągnąć w bezpieczny sposób tamtych - wskazałam na dół - z kokonów czy chcecie dać im spać. W tym stanie mogą wegetować w teorii do śmierci ze starości... Twój wybór. Co wybierasz... - Rozłożyłam kopyta szeroko stawiając go przed wyborem... - Chyba że chcesz poznać nasze sekrety... To będzie ostatnia szansa na razie... - Spojrzałam w jego oczy...
  16. [424+60=484] // za Celestie... [Lust Tale] - Ja umiem tylko oszukać zmysły i ciało. Nie naginam cudzej woli. To co robiła właśnie Matka to wpływanie bezpośrednio na umysł. Nie mam takiego daru. Zresztą mi niepotrzebny a ciebie chciałam zdobyć by zobaczyć jak to jest... Jak zwykle mieć odrobinę życia, odpoczynku od tego wszystkiego... Potem bym poszła dalej zostawiając cię samego sobie z tym co się stało. Nie wiesz jak to jest żyć bez perspektyw na coś więcej bo nie mogę. Ty swoim losem kierujesz - przerwałam to co chciałam powiedzieć. - Blue Cut... Pegaz który sprawiał mi same problemy... Nie słuchał się mimo próśb i gróźb. Na szczęście to był jednorazowy przypadek którego nie powtórzymy z powodu waszej silnej natury. Nie da się was kontrolować czy przekonać do swoich racji więc nie dało by się tego wykorzystać do jakikolwiek ofensywy a cel eksperymentu i tak nie został osiągnięty. Inną kwestią jest że za dużo jest changelingów by było nas jeszcze więcej - podkreśliłam. - Na tym ucierpiała chyba tylko White która liczyła na coś więcej... - dodałam ciszej. - Prawdą jest to że mamy zakaz na wpływanie na los Equestrii w sposób długofalowy chyba że coś nam w sposób widoczny zagraża i trzeba to zmienić - przerwałam na moment. - Podczas swojego pobytu u was nie zabiłam nikogo a będą zawsze brać mnie za potwora którego czym prędzej trzeba się pozbyć. Nie mów że jest inaczej bo widziałam to w was nieraz... Dlatego ty jesteś taki wyjątkowy. - Wskazałam na niego. - Nie atakujesz. Jesteś ciekawy, dociekliwy ale ostrożny. Wydaje mi się że chcesz coś zmienić. Mam nadzieję że się nie mylę... - Problemem nie jesteśmy my czy wy. Przynajmniej w moim uznaniu. Tylko właśnie ludzie. Nie było by żadnego problemu gdyby nie oni. Nie winię cię za nic. Na twoim miejscu zrobiłabym dokładnie to samo... Nie jesteście potworami tak jak my. My jesteśmy przeklęci przez los którego nie możemy zmienić.
  17. [424] [Lust Tale] - Na to to mogę mieć tylko pretensję do Matki, których i tak głośno nie wypowiem. Żyłam wystarczająco długo wśród was by poznać całą waszą kulturę. Śmiem wątpić czy macie jakąś szerszą wiedzę o nas. Jeśli moje siostry nie mają głosować to ja muszę dostarczyć im dość esencji by ich wykarmić. Byłam wstanie to zrobić z pomocą tego nikomu nie szkodząc jak zwykle ja - wskazałam na klub kopytem - dopóki nie wtrącili się buntownicy z atakiem na te wasze księżniczki. Bez urazy ale nie obchodzi mnie ani trochę ich los. Ja chce tylko zapewnić sobie i im przetrwanie. Tylko to trzymało mnie że wciąż by to było otwarte. Nic więcej. Mam takie same poczucie obowiązku jak ty dla Equestrii. - Wskazałam na niego. - Ty miałeś być urozmaicone tego życia. Bez urazy...
  18. [424] [Lust Tale] - Masz kogoś... Czuć to od ciebie ale o tym możemy porozmawiać później, lecz nic mi to tego... Zajętych raczej nie ruszam... - Machnęłam kopytem uśmiechając się że sobie kogoś znalazł. - To dobrze... - Mój ton stał się twardszy. - Do rzeczy... Wiesz dlaczego to zostało otwarte. Dlaczego tak długo trzymałam to otwarte mimo że najchętniej w ogóle bym tego nie otwierała bo to nie moje metody? Za dumna jestem by obejść się czymś tak płytkim jak to pożądanie które było tu produkowane... Więc dlaczego się do tego zmuszałam. Co kazało mi trwać tutaj? - spytałam dość ostro. - To nie moja Matka tylko coś zupełnie innego... - dodałam spokojniej.
  19. [424] [Lust Tale] - Jak sobie życzysz... - rzekłam ulegle idąc dalej wchodząc tak naprawdę do siebie. Zapaliłam na wyczucie światło, by zaraz potem rozsiąść się wygodnie w swoim fotelu. Teraz musiałam dobrze to rozegrać by mieć porównanie. Przekonam go. Będzie lepiej dla mnie później. Mieć go po swojej stronie to by była ogromna korzyść dla mojej skromnej osoby i oznaka że wcale nasz los nie jest tak beznadziejny jak zakładałam... Teraz czekałam moment zanim zacznę ja lub on zada pytanie... Na biurku było wiele rzeczy... W tym mój nietypowy przycisk do papieru z changelingiem...
  20. [424] [Lust Tale] - Można tak powiedzieć. Prawda jest jeszcze bardziej skomplikowana. Chcesz posłuchać o naszej prokreacji proszę bardzo... Wasza przy naszej jest zadziwiająco prosta... - powiedziałam zwracając się bezpośrednio do niego. Głos już nie przechodził przez modulator, więc był zwielokrotniony i brzęczący ale jednak dość przyjemny dla ucha. Dawno nie chodziłam bez skórki... Wreszcie odpocznę od tego nieustającego wysiłku. - Oświecę cię w przechowalni... Chyba że najpierw wolisz rozmowę w biurze by zrozumieć cały problem sytuacji. Nie wiem jak wolisz? - spytałam się stawiając go przed wyborem. Mogłam teraz otworzyć drzwi i zejść jeszcze niżej lub pójść do siebie...
  21. [424] [Lust Tale [syndra]] Jak zwykle słabe ogniwo... Ten lokal uderzał na opinię gwardzistów, a tu mamy doskonały przykład ich zachowania. Zjawia się ładniejsza klacz i od razu jego gały z nieukrywanym pożądaniem badają moje kształty. Gapi się bez opamiętania... Nasza wina? Na pewno... Moja wina że chcę być atrakcyjna? Jaka klacz nie chce być taka... Nie znam takiego osobnika który specjalne chciałby być po prostu brzydki... Ale co ją mogę wiedzieć może po prostu się mylę? Weszłam bez słowa do lokalu. Nie miałam powodu do prowokacyjnego zachowania... Zignorowałam postępowanie tego gwardzisty. W tej chwili muszę być poważna. Zaczęłam kierować się do przechowalni zmieniając przy okazji swą formę na changelinga gdy schodziła po schodach do piwnicy. Ci przy drzwiach nie mogli mnie widzieć.
  22. [424] [Lust Tale [syndra]] - Jestem Syndra - przedstawiłam się. - Mojego imienia nie da się zapisać czy wymówić po waszemu... To nie możliwe dlatego bezimienna... - mruknęłam. Nie jest źle, dobrze też nie jest... Szanse rosną ale muszę się trzymać bacznie. Czułam obecność Romantic w niedalekiej okolicy... Anastazja też się gdzieś kręciła.... Nie byłam jednak wstanie jej bezpośrednio zlokalizować jak tej pierwszej co przemknęła mi na skraju widzenia a by odwrócić jego uwagę od niej przybliżyłam się do jego szyi i zaciągnęłam się zdecydowanie udając się że się zastanawiam nad tym co poczułam.
  23. [424] [Lust Tale [syndra]] - Żeby to był tylko ogień to byłoby dobrze dla mnie... - powiedziałam sarkastycznie że nawet nie wie jak się naraża. - Do igrania z ogniem się przyzwyczaiłam na co dzień. Teraz chciałbym ci pokazać ostateczny dowód że nic nie wiecie i zamienić z tobą parę słów. Potem odejdę, a ty zdecydujesz co zrobić z tą wiedzą. Dostaniesz wybór jak każdy zresztą od nas... Nie pytaj czemu ty, bo ci nie odpowiem. Czuję że jesteś inny niż reszta... Że jesteś wstanie nas zrozumieć. Masz moje słowo honoru że nic ci nie zrobię. - Wzięłam głęboki oddech. - Wprowadzisz mnie do klubu? - spytałam niepewnie. Od tego wszystko zależało.
  24. [424] [Lust Tale [syndra]] Przełknęłam ślinę ruszając dość powoli w jego kierunku by wyrównać z nim krok... To była droga bez odwrotu... Nacisnęłam delikatnie magią na jego bark by odwrócił się w przeciwnym kierunku niż ja nadchodziłam by móc wyszeptać mu do ucha te słowa; - Obiecałam, więc jestem. Skończyłam z tym podstępem. Oczy mam nadzieję ci otworzyłam. Nie mało się przy tym natrudziłam. To jeszcze nie koniec, pogania mnie dziś goniec. Pora na ostateczny test. Zobaczysz mój gest. Chodźmy na miejsce początku... - syknęłam. - Nie mam rymu... Nic nie pasuje. - mruknęłam odwracając głowę. [White Tail [Dark Rose]]// nie mam pomysłu. Eliza może coś w konfie rzuci..
  25. [424] [Lust Tale [syndra]] - Jest dobrze... - mruknęłam przechodząc przez rynek. Wie więcej... Oczy powinny mu się otworzyć. Pytanie było na ile się otwarły... Wiedziałam że nie wydobędę z niego tych informacji w standardowy sposób. A chciałbym wiedzieć. Niestety nie dało się zrobić już tego w dyskretny sposób... Zresztą i tak się ostatnio nie udało a w tej chwili nie miałam na co liczyć. Musiałam go przeciągnąć na naszą stronę... Jakoś. Istniała szansa którą będę musiała wykorzystać. Stanęłam przy ścianie widząc że i on obrał ten kurs. [White Tail [Dark Rose]] - Problemy? - spytała. - Nie mogę mieć ich więcej niż już mam... To raczej nie możliwe, a trwanie ciągle w tym samym przekonaniu że jest źle nic mi nie da. Pociesza mnie myśl że już nie długo. Jeszcze trochę... Zresztą wszystko wiesz. - Uśmiechnęła się pojednawczo. - Nie nudzisz mnie... Cieszę się że mogę pomóc. - Przerwała na moment. - Wyjdziemy może gdzieś zamiast siedzieć w domu... - zaproponowała. - Chyba że nie chcesz...
×
×
  • Utwórz nowe...