Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Ahri Fox] [White Wolf] Wolf tylko pokiwał głową, a Fox szła powoli dalej za Rasonem. Ufała mu ale wiedziała że coś poszło z jej strony nie tak gdy zrobiła coś czego nigdy nie robiła wcześniej. Nie miała na razie odwagi by sprawdzić wizualnie co dokładnie stało się z jej ciałem... Zaczynały ją bowiem piec brzegi pancerza. Nigdy wcześniej tego nie czuła a teraz mrowiło ją coraz bardziej że musiała się podrapać bo by nie wytrzymała. Denerwowało ją to.
  2. [Twory Luny] [Generator cyfr: 20, 17, 4, 2. Zasada szczęśliwej 20... Akcja udana, ale nie do końca.] Wszystkie twory wchłonęły się w barierę zwiększając prędkość jej zmniejszania i moc z jaką to się działo. Skutkowało to tym że hełm chciał wlecieć z powrotem do środka. [Gwardia po Krystiana] Gwardziści otworzyli jego cele i zaprosili go gestem do środka. - Prosimy do środka - rzekł obojętnie jeden z nich. [Ahri Fox] Uśmiechnęła się tylko słysząc że się o nią martwi. Już za dużo miała w swojej głowie i do tego uczucia się przyzwyczaiła. Nie mogło być aż tak źle. Na wspomnienie o głosach i klamkach zachichotała. Zdarzało się że słyszała w swojej głowie urojone głosy które niszczyła zanim zdążyły się rozkręcić. - Widziałam dużo... Łącznie z waszymi filmami wszelkiego rodzaju. Jestem przyzwyczajona... Przynajmniej mam taką nadzieję że nic nie jest wstanie mnie zaskoczyć - urwała. - Postaram się wejść jak najpłycej ale nie zawsze panuje nad tym - westchnęła. - Jesteś inny niż reszta więc raczej poczekam aż nikt nie będzie patrzyć... Nie muszę się na razie jakoś specjalnie śpieszyć o ile nie zmienisz zdania - zastrzegła.
  3. [Ahri Fox] - Dziękuję... - rzekła krótko spuszczając głowę... W tym momencie nie chciała tego robić. Sytuacja się diametralnie w jej uznaniu zmieniła. Wcześniej traktowała go jak podrzędnego nic nie wartego ogiera któremu tylko jedno w głowie i chciała zajrzeć mu do głowy by sprawdzić przypuszczenia, który był drogą do celu. Nikim ważnym. Nawet gdyby zobaczyła prawdę u niego i tak trwała by w swoim kłamstwie... Teraz? Wszystko się odwróciło. Był kimś... Pokazał jaki jest niszcząc jej światopogląd w stosunku do niego. To bolało ją. Myliła się a nie powinna tego robić. Była przecież lepsza od kuców...
  4. [Ahri Fox] - Zastanów się dobrze nad tym. To będzie dla ciebie droga bez odwrotu, a ja wciąż będę miała swoje tajemnice... - zbliżyła się do jego ucha. - Nie lepiej mnie wydać? Jesteś wstanie tyle oddać by tylko pomóc mi? - Oddaliła się. - Gram z tobą od teraz w otwarte karty - rzekła nad wyraz poważnie. - Traktuje cię od teraz jak kogoś równego sobie. Kogoś komu zawdzięczam swoje wszawe życie, więc pytam jesteś pewien że chcesz mi pokazać to co dla ciebie najcenniejsze? - spoglądała na niego nie pewnie. Sama siebie przeklinała że to powiedziała ale chciała być uczciwa choć raz. Powinna brać i niczym się nie przejmować jednak postąpiła inaczej...
  5. [Ahri Fox] Ahri przełknęła ślinkę... Może gdyby miała naładowane baterie byłby wstanie im uciec po zmroku... W tej chwili jej szansę na wywinięcie się z tarapatów były kosmiczne niskie gdyby się okazało kim naprawdę jest. Było tu o wiele za dużo jednorożców będącymi dość wymagającymi przeciwnikami według tego co kiedyś przekazała jej Romantic. Energia była jej potrzebna dosłownie na gwałt. Teraz cel podsuwał się sam pod konsumpcje tylko bała się że wszystko może po prostu pójść na nic. - To trochę bardziej skomplikowany proces niż ci się może wydawać. Może do czegoś dojść i nic z tego nie wyjść bo kanały będą zamknięte. Tego się u ciebie boję. Możemy spróbować. Jesteś wstanie oddać mi jednego buziaka? - spytała się ostrożnie. Bała się...
  6. [Twory Luny] [Generator cyfr: 1, 19 Zasada szczęśliwej 20... Nie przebijasz się, ale wybijasz niewielką dziurę, którą jesteś wstanie utrzymać...] Twory zareagowały gwałtownymi ruchami w ich kierunki. Część próbowała wytrącić swoją siłą tych spadochroniarzy którzy trzymali bagnety by zapobiec się ich wydostaniu i dostawaniu się do wnętrza świeżego powietrza w zamian za te zadymione. [Gwardia po Krystiana] Nie odpowiedzieli mu na to pytanie. Po prostu je zignorowali. Wszystkie możliwe okna w tej części były zakratowane... [Ahri Fox] - Nie ślinisz się na mój widok, więc moja odpowiedz brzmi nie - szepnęła mu do ucha. - Nie poddasz się mojej woli - westchnęła z nutą zawiedzenia. - Nie martw się mam czasu na 17 godzin potem będzie ciężko... Ty miałeś problem z nożem... Ja uwolniłam w ciągu ułamka sekundy prawie całą swoją moc którą miałam zgromadzoną. Jak się mam czuć? - rzuciła oskarżycielko próbując przyśpieszyć kroku. Nie szło jej to. Przez jej pancerz przeszło za dużo energii w tak krótkim czasie. Miała szczęście że był cały. Nie spalił się... Wtedy byłoby naprawdę źle dla niej.
  7. [Ahri Fox] [White Wolf] Fox zajęło chwilę dłużej dojście do siebie gdy wszystkie emocje się uspokoiły na tyle by pozwolić logice zając należyte jej miejsce żeby wszystkie zmysły mogły pracować jak należy a nie były przytępione niepotrzebnymi szumami. Dopiero wtedy zorientowała się że jest otoczona ze wszystkich stron. Szybki ruch głową w drugą stronę i wiedziała że nie ma wyjścia. Nerwy rosły dalej bo nie mogła kontrolować otoczenia, a nie miała środków by im uciec. Nie mogła zniknąć im z oczu wciągu ułamka sekundy. Wolf najmniej odczuł skutki podróży. Najmniej w nią włożył. No chyba licząc jego masę... - Szeregowy White Wolf Straż portowa Manehattan - Zasalutował niedbale po czym pokazał na Fox przedstawiając ją. - Moja przyjaciółka Ahri Fox. Poczekaj Rason już idziemy... - Fox miała największe problemy z dotrzymaniem im kroku... Była głodna... [Twory Luny] [Generator cyfr; 9, 15, 3. Zasada szczęśliwej 20... Nie przebijasz się.] Próbowały parować wszystkie próby przebicia się przez barierę. Grały na czas by powietrze zgęstniało jeszcze bardzie i nie dało się nim oddychać. [Gwardia po Krystiana] - Zabierzcie go z powrotem do celi... - stwierdził jeden stojący przy wejściu do pałacu. - Księżniczka odwołała wszystkie spotkania. Nie ma co szukać. Spięcia z Warszawą... - To jest twój szczęśliwy dzień... Pożyjesz jeszcze wśród nas... - powiedział bez entuzjazmu wskazując mu drogę powrotną.
  8. [Ahri Fox] [White Wolf] Fox nie powinna używać tyle energii w tak krótkim czasie. Była do tego nieprzyzwyczajona a i nie miała jej tak wiele by to robić. Nie była też ona pierwszorzędnej jakości by robić z nią prawdziwe cuda. Stała z szeroko rozstawionymi nogami uważając by się nie przewrócić gdy rozległ się huk wybuchu. - Wiedziałam... - stwierdziła z satysfakcją... - Pierwsza bomba atomowa zrzucona przez kucyki... - Spojrzała na Rasona. - Dziękuję... - Zamknęła oczy. - Przez adrenalinę nie słyszała o gwardzistach. Wolf siedziała chwilę cicho zanim się podniósł... - W takim razie zginiesz od choroby popromiennej... - pocieszył ją Wolf a ta spojrzała nerwowo na niego. [Twory Luny] Latały po każdej możliwej płaszczyźnie unikając kul i czekając aż ciśnienie wewnątrz bańki wzrośnie na tyle, by pozbawić ich przytomności. [3,5 bara wytrzymuje człowiek...] Pod tym względem miały przewagę nie musiały widzieć świata tylko poziomego... Były nieprzewidywalne w swym poruszaniu a pociski jak już trafiały to nie czyniły im praktycznie szkody. Energia wiązała ubytki... Grawitacja dla nich nie istniała nie miały ciał. Twory magiczne nie miały też potrzeby oddychać. Im brak tlenu nie przeszkadzał a każdy strzał pozostawiał po sobie smugę dymu. Co jakiś czas jeden z nich oddawał część swojej energii wzmacniając bańkę, która stawała się mniejsza i mocniejsza. Naprawiało to szkody które czyniły pociski... W tej chwili była to kula o promieniu 7 metrów, a zmniejszała się z szybkością 0,5 metra na minutę... Musieli szybko myśleć jeśli chcieli się stąd wydostać. [Gwardia po Krystiana] - Idziemy tylko bez numerów... - mrukną wskazując na drzwi...
  9. [Katarina Lore] - Dobrze proszę pana - rzekłam pokornie, po czym spojrzałam na niego poważnie i taki też stał się mój głos. - W tej chwili ciężko mi to dokładnie skalkulować, ale na razie nie widziałam u moich przeciwników nic niezwykłego, co zdołało by mnie zaskoczyć... - zaczęłam spokojnie, po czym mój głos nabrał energii. - Wiecie... - zwróciłam się do tłumu. - Jestem życiową optymistką. Może uda mi się to zrobić zanim upłynie 36 godziny na arenie... Wyjdę cała jako jedyna - odpowiedziałam będą całkowicie pewna swego i tej obietnicy. Musiało się to udać, a dobry kontakt z widownią miał mi to zapewnić.
  10. [Ahri Fox] [White Wolf] Changelingowi nie podobał się kształt szybko lecący w dół. Działała instynktownie wiedząc najprawdopodobniej że to bomba atomowa którą kiedyś widziała w wspomnieniach jednej z ofiar... Jednym ruchem rzuciła Wolfa na ziemie. Zaraz po tym teleportując się zrobiła to samo z Rasonem by obaj znaleźli się w jednym miejscu. Całość może trwała z 1,5 sekundy zanim znalazła się nad nimi tworząc kulę ze swojej energii wokół wszystkich obecnych. Pochłonęła ona 90% jej zasobów. Wiedziała że w tej chwili jedzie na rezerwie... - Knife zabieraj nas stąd! Natychmiast - darła się naprawdę się bojąc o własne życie. Panikowała gdy jej oczy jarzyły się intensywnie zielenią.
  11. [Ahri Fox] [White Wolf] - Organ nie używany zanika... - wytknęła mu siadając sobie koło Wolfa patrząc na niebo i odwracając się tyłem do swojego rozmówcy. Był to jego problem... Nie jej. [Gwardziści po Krystiana] Zaprowadzili go pod więzienny natrysk pod którym aktualnie nikogo nie było. Podali mu świeżą kostkę mydła i ręcznik. - Umyj się - rzucił jeden. [Twory Luny] //Gdzie tryb przypuszczający Komputer? Jeden z nich ten z przodu rozpłynął się stawiając wokół całego zgromadzenia małe pole siłowe mające za zadanie nikogo nie wypuścić poza jego obręb. Jednocześnie zaczęło się ono systematycznie zmniejszać... Dzięki temu nie było słychać strzału karabinowego na granicy... Nikogo nie zdołali powiadomić. Twory luny doskonale czuły że nie mają przy sobie ani grama polszenu, którym mogliby szybko je zniszczyć... Cała reszta próbowała rzucić się na nich od czasu do czasu korzystając z przywileju niecielesnego zmieniała się w smugi energii by wyprowadzić cios od tyłu lub inne miejsce które by zabolało. Ich głównym celem były skrzydła nieszczęśników.
  12. [Ahri Fox] [White Wolf] - To przyznaj że jesteś leniwy i ci się nie chce - powiedziała rzucając mu wyzwanie by wziął się za siebie. Nie dało się odczytać z niej jakie dokładnie były jej intencje. Może po prostu była złośliwa a może chciała by wziął się za siebie i stał się lepszy. Z nią nigdy nie było nic nie wiadomo... Równie dobrze mogła chcieć poobserwować sobie jak mu po prostu nie wychodzi i pośmiać się z jego nie powodzeń. Oto była zagadka... Wolf spojrzał na nią podejrzliwie by zaraz znów zacząć patrzeć przez okno co się dzieję na ulicach Warszawy...
  13. [Ahri Fox] [White Wolf] - To nie sztuczka... To kontrola energii... Nie wierzę byście wy jednorożce nie były się wstanie nauczyć... Macie przecież tą swoją magię. - Po chwili pojawił się przed nią kolejny nóż tylko w tej chwili nie miał swej wierzchniej faktury. Był zielony tak jak magia Fox i każdego innego changelinga. - To jest ta sama magia którą wy władacie a jakże inna... - mruknęła. - Prostsza... Bardziej wyselekcjonowana... Pozwalająca nam żyć... - stwierdziła. - Spróbuj zrobić to samo... - rozkazała wskazując na niego kopytem. - To nie może być nic trudnego - nalegała natarczywie. Wolf się nie odzywał. Nie miał ochoty wchodzić w sprawy tej dwójki. W jego interesie było by się nie zabili i najlepiej jako tako współpracowali...
  14. [White Wolf] [Ahri Fox] Changeling pokręciła głową. Wiedziała co ma na myśli i na pewno ostatnią rzeczą było nie docenianie broni, która odpowiednio użyta jest wręcz zabójcza. Zamknęła oczy a po chwili przed nią pojawił się taki sam nóż jaki ostrzył Rason. Zaraz potem ze świstem powędrował w drzwi wbijając się w ich środek. - Jak ci nie pokaże to nie załapiesz... - mruknęła. - Nie ma narzędzia nie ma zbrodni... Zrobiony przed uderzeniem jest nie do wykrycia - stwierdziła, a przedmiot się rozpłynął w powietrzu. - Powtórzysz to ze swoim? - uśmiechnęła się szczerząc kły że nie da rady. To wyższa szkoła jazdy...
  15. [White Wolf] [Ahri Fox] - Teraz nie warto... No chyba że za jednym razem wybić całe dowództwo... To było by coś - stwierdził Wolf kładąc ciężką głowę na kopytach. - Słuszna śmierć nie jest zła. To wojna i takie prawa tu panują... - Wiesz Shadow te twoje zabawki mają jedną poważną wadę... - powiedziała jadowicie Fox patrząc na to co robi Rason. [Gwardziści po Krystiana] - Wyroku... - mruknął jeden zamykając celę za nim. - Na prawo zwrot i naprzód - rozkazał drugi wskazując przejcie. Chcieli go zaprowadzić pod natrysk by się umył przed spotkaniem z księżniczką... [Twory Luny] Zaatakowały od dołu uciekinierów próbując rozpocząć powietrzne walki jeden na jednego... Wszyscy byli w jednakowych mundurach... a tworów było o dwoje więcej. Te poleciały dalej przed nich i miały zając się tymi którzy chcieliby się przedrzeć do Warszawy...
  16. [Katarina Lore] Usiadłam zakładając odważnie i dość swobodnie nogę na nogę, nieprzerwanie podtrzymując pewny wyraz twarzy. Musiałam taka być. Panikarzy nikt nie lubi. - A nawet jeśli, to ktoś mi zabroni? - Uniosłam brwi uśmiechając się sugestywnie. W moim głosie słychać było wyzwanie, któremu mam nadzieję ciężko będzie sprostać. Miałam też gdzieś głęboko w sobie obawę że nie obróci tych słów przeciwko mnie. To by bolało. - Kapitol to wielkie miasto, bardzo piękne i niezwykłe. Zaskakujące oczy na każdym kroku. Tylu wspaniałości nie widziałam chyba nigdy w swoim życiu... To miejsce podoba mi się tak bardzo że chciałabym tu zamieszkać na stałe - powiedziałam to dość szelmowski sposób wybijając rytm swojej wypowiedzi ręką, którą zaraz niosłam wskazując na ludzi. - Tylu tak dobrze ubranych osób nigdy jeszcze nie widziałam. - Opuściłam ją kończąc tym tą odpowiedź.
  17. [Katarina Lore] Spojrzałam kątem oka na tłum na widowni, gdy szłam w kierunku prezentera. Nigdy wcześniej nie widziałam tylu kolorów. U nas dominowały szarości, ewentualnie brązy i biele... Z całą pewnością niektórzy przesadzili z ubiorem, ale nie mogę ich za to krytykować. To nie było na moją korzyść. Zmierzyłam osobnika przede mną. To on tu rozdawał karty i trza było mu je inteligentnie zabrać. Może mi się uda, a może nie. Trzeba było tylko sprawić, by traktował mnie na równi z sobą. Stać się jedną z nich. To nie powinno być strasznie trudne... Powtarzać sobie że będzie dobrze. To najważniejsze... - Żeby od razu gwiazdeczka... Panie Caesarze Flickerman. - Próbowałam mu posłać jeden z tych podrabianych uśmiechów. Miałam nadzieję że mi wyszło. Podałam mu jednocześnie rękę jak prawdziwa dama, by mógł z nią zrobić co należy i rzekłam; - Jestem Katarina Lore. - Ukłoniłam mu się chyba dość dostojnie.
  18. [Katarina Lore] - Farbowane czy naturalne? - spytałam się jeszcze, biorąc głęboki oddech i rozkładając szeroko ręce, by się uspokoić przed występem na scenie... Wdech wydech i do dzieła, bo innej drogi nie ma... Nie będę miała drugiej szansy, by naprawić błędy, których nie mogę popełnić... Nie przed publiką. - Dziękuję - powiedziałam na szybko, ruszając delikatnie tak jakbym nie dotykała ziemi, jak dama słysząc w oddali odgłosy tłumi. Oznaczało to że zbliżam się do celu. Liczyłam jeszcze że udzieli mi odpowiedzi na pytanie. Byłam po prostu ciekawa. Może pozwolą mi przefarbować włosy? Czemu nie...
  19. [White Wolf] [Ahri Fox] - Ty tu naprawdę zamierzasz tak siedzieć Wolf... Nie poznaję cię... - powiedziała Fox nie wierząc w to że tak energiczny ogier jest wstanie 2 godzinę obserwować to co się dzieję na rynku przez okno. - Kuce się zmieniają... - odrzekł patrząc ukradkiem na ulotkę. - Iść nie iść... Oto jest pytanie... Co ty na to Rason? Idziemy czy nie? [Gwardziści] [Cele Krystiana] Podeszła dwójka gwardzistów jednorożców do celi więźnia przekręcając kluczem ciężko chodzący zamek w żeliwny kratach. - Prysznic cię czeka i spotkanie - stwierdził jeden. - Tylko bez żadnych sztuczek... - powiedział monotonnym głosem wiedząc że stąd nie ma jak uciec... Nie z tego poziomu... [Twory Luny] Wyczuły ponad sobą poszukiwane cele. Zaczęły proces powolnego wznoszenia by podejść do nich od prawej strony i ich przywitać.
  20. [Katarina Lore] - Spokojnie - próbowałam ostudzić zapał tej kobiety, łapiąc delikatnie za jej nadgarstek, by złagodzić uścisk ~ jeden z punktów anatomicznych ~, który na mnie wywierała. - Jedwab pani wygniecie, a nie o to w tym chodzi. Sama pójdę, by się zaprezentować... - Spojrzałam w jej oczy posyłając jej przyjazny i pewny uśmiech. - Ładne pani ma włosy... - stwierdziłam, bo faktycznie mi się podobały.
  21. Hoffner

    Robocraft

    https://drive.google.com/file/d/0B5Qbtx4Du02UY2VDX1JXWWVmZk0/view Kiedy ja tym dominowałem w powietrznych walkach to już nie pamiętam... a grałem dawno i bardzo dużo... Może znów zacznę... Zobaczymy...
  22. [Twory Luny] Leciały w wzorowym szyku na wysokości przelotowej w stronę Ponyville wypatrując zamachowców by do nich dołączyć... Widać że się rozglądały. Prawda była jednak taka że czuły otaczającą je magię i tym próbowały zlokalizować kuce pasujące do pasma które pozostawił po sobie ten ich przeklęty polszen pochłaniający magię również z nich gdy byli w jego pobliżu w samolocie... [Luna] - Za niedługo dostaniecie nowe rozkazy. Powodzenia i żegnam... Nie możemy im tego odpuścić... - rzekła teleportując się do Canterlot do pokoju swej siostry gdzie liczyła że właśnie tam będzie o tej porze. Nie myliła się... Celestia właśnie zmywała z swoich powiek ciemny makijaż mający sprawić że stanie się choć trochę bardziej przerażająca... Jej peleryna leżała na pufie złożona w kostkę... - Siostro - zaczęła niepewnie Luna. - Warszawa cię zdradziła. Przypuścili atak wymierzony we mnie gdy byłam w Ponyville... - Obie zamilkły patrząc sobie w oczy. Już nie było miejsca na zabawę z nimi licząc że się zmienią..
  23. [Katarina Lore]//zaczynamy imprezę... Ustawili nas pod ścianą w kolejności w jakiej będziemy wchodzić na scenę, żeby zagrać im ten teatrzyk ku uciesze tłumu... Byłam trzecia. Czym w tej chwili wszyscy byliśmy, czym mieliśmy się za niedługo stać? Zabawkami Kapitolu walczącymi o przetrwanie, by wydostać się z tego co nam zgotują. Sami sobie naszym kosztem dostarczą rozrywkę, patrząc jak my się bezlitośnie zabijamy na arenie... Taki los, że tylko jedna osoba z dwudziestu czterech otrzyma nagrodę i stanie się "wolna". Reszta odejdzie w zapomnienie, zanim ktoś się obejrzy. Nic po nich nie zostanie, oprócz krwi na arenie, którą sama im upuszczę. Samodzielnie wybrałam ten los, a patrząc na co poniektórych, mogłam zauważyć że nie chcą tu wcale być. Ich strata. Łatwiej uda mi się ich pozbyć jak dojdzie co do czego... Rozmowę miałam rozpisaną na kartkach od bardzo dawna. Wiele razy ją modyfikowałam... Każdy wers znałam nie mal na pamięć, więc nie istniała szansa że uda im się czymś mnie zaskoczyć... Przeczesałam palcami swoje długie włosy koloru sztabek złota. Odruch nerwowy wynikający raczej z przyzwyczajenia... Kto by się choć odrobinę nie denerwował? Im lepiej mi to wyjdzie tym większa szansa na przetrwanie chociaż i tak już miałam je większe niż poniektórzy tutaj.
  24. [Luna]// rezygnuje z kotków Komputer... Mam pomysł bardziej zgodny z kanonem... Teleportowała się kilka kilometrów od Warszawy na jeden z posterunków Gwardii. Z jej grzywy oderwało się parę kawałków magicznej materii zwisającej przez moment w miejscu by na koniec ukształtować się coś na kształt kucyków podobnych do tych które właśnie jej uciekały... Optycznie i mechanicznie nie były to twory które można było odróżnić od oryginałów. Plan Luny całym założeniu był bardzo prosty... Jedną myślą posłała ich do przodu by wyszli im na spotkanie jako dobrzy przyjaciele a ruchem kopyta zaprosiła dowódce do siebie by przekazać mu następujące informacje... - Warszawa zaatakowała obchody Nightmare Night w Ponyville - rzekła poważnie. - Najprawdopodobniej chcieli mnie zabić - spojrzała kucowi w oczy. - Paru zamachowców uciekło. - Wskazała kopytem na Warszawę. - Musimy ich odłowić zanim się dostaną tam. Czują się gonieni więc będą odwracać się do tyłu. Wtedy wpadną w nasze kopyta. Wysłać obławę na nich i przekaż dalej że musimy przygotować ten plan który był ustalany na taką sytuację. Jakieś pytania?
  25. [484] [Mieszkanie Lust] [Lust Tale [Dark Rose]] [Romantic Heart [Haze Chaser]] [White Tail [solar Chaser]] Rozmawialiśmy chwilę we własnym towarzystwie na temat tego co się stało. White wyciągnęła Yellow na miasto gdzie się dobrze bawiły. Sprawdziła się... Największą zagadką było co w tym momencie był Golding. Dostał do myślenia praktycznie prawdę. Kłamstw tam było tyle co nic. Nie mogłam się przyznać że uderzyłam do Yellow bo tak. Nie zaufałby mi gdyby wiedział a tak mamy jakąś tam nić porozumienia dzięki której wszystkim to wyjdzie na dobre... Po jakimś czasie White poszła do swojego mieszkania i zostałam z Romantic sama. [Luna] [Ponyville] Klacz przywołała gestem dowódcę gwardzistów. Była zła i ta noc już nie jest taka jaką być powinna. Mogła zrobić tylko jedno by zaprzeczyć słowa które usłyszała. Mimo że nie dopuszczała do siebie tych myśli postanowiła sprawdzić to w praktyce. Wiedziała że nie jest tchórzem. - Nie gońcie ich - rozkazała. - Daje im trzy minuty czasu na ucieczkę, a po tym czasie sama się nimi zajmę. Wy pilnujcie porządku w Ponyville i pomóżcie komu tu potrzeba. Powiadomcie tych od strony Warszawy o tym co zaszło. Nich pilnują się bardziej niż zwykle. Zrozumiano? - spytała się by potwierdzić komendę.
×
×
  • Utwórz nowe...