Idąc przez korytarz rozważam czy dobrze postąpiłam udzielając drużynie pomocy.. Nigdy przedtem nie poddawałam w wątpliwość swoich wyborów, wiec zdumiewa mnie chęć ponownego przeanalizowania mojej decyzji.
Czy możliwe żebym straciła wiarę w słuszność mojego postępowania w krótkim czasię przebywania w śnie? Nawet jeśli, to co mnie tak zmiękczyło? Na pewno nie ta obietnica pomocy drużynie. Oho, zaczynam nazywać to drużyną, a nie bandą strachliwych źrebiąt z kapitanem piratem na czele. Właściwie, to dlaczego powiedziałam ze im pomogę? Na pewno nie przez groźby Sky'a. Wystarczyło by wbić mu jakiś pręt w głowę albo spowodować wylew. Na pewno tez nie obronił by się przed jakimś złożonym atakiem magicznym.Ale gdybym zabiła Sky'a to jak zareagowała by pozostała dwójka? Cóż, przez polowe naszej kłótni Wood i tak wyglądał jakby miał zamiar wejść miedzy nas i zacząć strzelać kulami ognia, czego i tak pewnie nie potrafi. Właściwie, to co on potrafi? Jest stolarzem? Faktycznie, niebywale pomocne. Z resztą, gdyby doszło do walki to zapewne by tylko przeszkadzał. Gray z resztą tez. Nie dość ze male to, to potyka się o własną grzywę, plącze się pod kopytami to ma jeszcze chorobę psychiczna która na dodatek, jak to ładnie ujął kapitan pirat "mnie nie lubi' . I jeszcze kazał mi się do niej nie zbliżać. Nie zamierzam unikać sześciolatki jak jakiegoś prześladowcy! Niech Sky wydaje rozkazy, proszę bardzo mi to nie wadzi, ale niech nie wydaje ich jak ostatni debil! A ten karze mi uciekać przed rozwalonym psychicznie źrebięciem. Ale, przynajmniej on jeden w tej całej grupie się na cokolwiek przyda. - Przywołuje w pamięci wspomnienie naszej pierwszej rozmowy. Tego jak jako jedyny nie spuścił wzroku. Jako jedyna osoba na świecie nie spuścił wzroku. Bywałam w wielu miejscach. Spotykałam różne kucyki, i ani jeden z nich nie potrafił mi spojrzeć oczy. Nawet tata.- Ale on mógł. Ba, to nawet ja miałam problem z tym spojrzeniem. Cóż, przynajmniej wiem jak kucyki się czują… kiedy próbując spojrzeć na mnie. Tylko że ja, nie patrzą na mnie z zimną, nie skończoną… nienawiścią…. Oni boją się tego jakie one są, nie tego co w nich widać- W pewnym momencie uświadamiam sobie że nie chce aby się mnie bali. Nie chcę być w ich oczach potworem, kreatura która nie ma prawa istnieć. Która jest inna. - A może mogła bym coś zmienić? Może gdybym... Nie! Blaceye przestań! Oni cie nienawidzą i tak już zostanie. Oni wszyscy. Kucyki, księżniczki, nawet ojciec zapewne mnie nie nienawidzi. Gray, Wood i Sky też. - Zaczynam szybciej oddychać. Zaciskam wargi,a w gardle czuje nie przyjemny uścisk. Płacz, gwałtownie chwyta mnie za brzuch, paraliżując i nie pozwalając iść dalej. Staje, a uczucie osamotnienia drze moja niezłomną dotąd wole jak kartkę papieru. - A Sky... On nienawidzi mnie najbardziej z nich wszystkich! Widziałam to w jego oczach! Widziałam ta niekończącą się, bezdenna, zimna nienawiść. Dlaczego on mnie tak bardzo potępia! Co ja mu zrobiłam! Ja tylko próbuje ich uratować! Ja tylko chce aby byli szczęśliwi i wolni od księżniczek! Czy to źle ze chce aby byli szczęśliwi?!? Czy to źle...- Czuje jak coś mokrego spływa mi po policzku. Wolno podnoszę kopyto, i ocieram pojedyncza… łzę z pyszczka.- Ja płacze... Ja na prawdę płaczę. Nie, nie mogę płakać! Musze być silna! Musze się wziąć w garść!
Biorę kilka głębszych oddechów i idę dalej, starając się wyglądać jakby nic się nie stało. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Nie wybaczyła bym sobie jeśli ktokolwiek dowiedział się ze przez coś tak nieistotnego jak samotność. Skoro wytrzymywałam ja przez cale życie, teraz tez dam radę. Po prostu może się to okazać nieco bardziej kłopotliwe niż na początku przypuszczałam.
Po krótkiej chwili, przed sobą widzę recepcje. Pod ścianą… ustawiono rzędy krzeseł‚ na których siedzą pacjenci. Dobra, jestem tutaj, i co teraz?
Kątem oka widzę potępiające spojrzenie jakie sprzątaczka sprzątająca brudną wodę, zapewne rozlaną z wiadra lezącego obok, rzuca potępiające spojrzenie w stronę męskiej łazienki, z której dochodzą głosy, przytłumione przez drewniane drzwi. Po chwili, zauważam ze do łazienki prowadza mokre ślady kopyt. Przypatruje i się uważniej, i widzę że zostawiły je co najwyżej cztery kucyki. Tyle że, musiały iść na prawdę bardzo dziwnie. Normalne, czterokopytne dwa zestawy kopyt, jeden trzy kopytny i dwukopytny. Osoba która chodziła na trzech nogach, najwyraźniej trochę się ślizgała, będąc ciągnięta przez kucyka chodzącego w pozycji wyprostowanej. Tak przynajmniej to wygląda. Kolejny ślad, czyli dwie podłużne linie. Niespodziewanie, mój wzrok natrafia na coś dziwnego. Małą, ledwie zauważalną kropelkę krwi. -Nie mogła być tu zostawiona dawno. Cóż, cokolwiek się stało nie pasuje mi to do wizerunku normalnego szpitala. Pff... normalnego. Tak czy inaczej, zapewne drużyna poszła tędy. Jedno z nich, ciągnęło drugie, jednocześnie trzymając tą butle która Sky zabrał ze sobą z sali. Trzeba się do nich dostać.
Usiłuje otworzyć drzwi, ale nie ustępują. Woźna zwraca na mnie zaciekawione spojrzenie, ale to ignoruje.
Wchodzę do sąsiedniej łazienki, po czym staje przed ścianą po której drugiej stronie znajduje się męska, w której albo są kucyki których szukam, albo grupa ostro pojechanych dziwaków. Teleportowanie się do miejsca którego nie widzę nie jest łatwe, przynajmniej było na początku. Po tym jak przebiłam zaklęcie ochronne w murach wiezienia, zaczęło stawać się coraz prostsze.
-...mechanicznych chomików zombie. - Słyszę głos Gray. Odwracam się. Klaczka leży na podłodze, i wygląda... cóż... NIE wygląda normalnie. Chyba lekko jej odwaliło. - Nasz świat zmierza ku tacy na kawę. Niech pokój krzeszło Zenona! - Powiedziała śmiertelnie poważnym głosem, po czym zasalutowała. Dobra, cofam to. BARDZO jej odwaliło. Reszta drużyny chyba też była bezradna wobec szaleństwa Gray, bo tylko stoją i patrzą się na to co mała klacz wyprawia. Niespodziewanie jednak, na pyszczku Gray wymalowuje się autentyczne przerażenie. -COŚ JEST W MOJEJ GŁOWIE!-Krzyczy, i zaczyna niekontrolowanie machać kopytami, jakby odpędzała jakiegoś niewidzialnego przeciwnika.-WEŹCIE TO! WEŹCIE TO, WEŹCIE!- Z jej ust, wydziera się piskliwy, jednostajny, przerażający krzyk. Nie przerywa go, chociaż powinna nabrać powietrza! Wydaje się jednak że w jej obecnym stanie, coś tak przyziemnego jak oddychanie, nie zaprząta jej głowy.
Niespodziewanie, krzyk ustaje, a Gray bierze wdech (okazuje się że jednak nie straciła tej umiejętności), podnosi się, siada, i jak gdyby nigdy nic zaczyna ślinić swoje, lekko już mokre, zabandażowane kopyto. Wygląda na to, że w tej chwili ma inteligencję godną co najwyżej naleśnika.
- No cio? - Pyta niewinnie w odpowiedzi na zdziwione spojrzenia kierowane ku niej z różnych miejsc łazienki. Przynajmniej skończyła się rzucać. Po chwili, okazuje się jednak, że pozorny spokój Gray, nie potrwa długo.
Niespodziewanie, Gray znowu zaczęła wywijać kopytami, i niemiłosiernie krzyczeć!
-OPĘTAŁ MNIE! SIEDZI MI W GŁOWIE! SKY POTRZEBUJĘ WIĘCEJ SZAFYYYYY! - Jak bardzo ta mała się myli. To JA potrzebuję szafy żeby przywalić jej nią w łeb! Najchętniej podbiegła bym do niej, i walnęła ją w pysk!, ale skoro SKy tego do tej pory nie zrobił, to znaczy że ma powody aby powstrzymywać się przed użyciem siły.- HEHE. JAK TO ŚMIESZNIE BRZMI! SZAAAAAAAAAAAAAAAAAFAAAAAAAAAAAAAAAAA! WEŹCIE TO Z MOJEJ GŁOWY! - I mam nadzieję, że ma je bardzo poważne.
Gray znowu zaczyna krzyczeć, i tarzać się po podłodze. I muszę przyznać że wygląda to przerażająco. Trzeba coś z nią zrobić! Problem w tym, że najwyraźniej nikt z nas nie ma pomysłu, co.
Po chwili, Gray znowu wraca do powierzchownej normy, i wodzi po wszystkich wzrokiem. Mam szczerą nadzieję że już przestała świrować, po tym jednak jak zatrzymuje wzrok na mnie, wstaje i zaczyna iść w moją stronę, wiem że coś nadal jest nie tak. Staje przede mną, i najpierw lustruje wzrokiem swoje kopyto, potem mój bok.
-Hej! coś ci się przylepiło do znaczka! - Mówi, a ja nie jestem w stanie się ruszyć. Z nią jest coś bardzo mocno nie tak. Niech ktoś ją walnie, albo sama to za chwilę zrobię.
Czuję jak przyciska swoje, obślinione, zabandażowane kopytko do mojego znaczka, i zaczyna go trzeć! Co ta mała odwala! Swoim zachowaniem, Gray wprawiła mnie w osłupienie. Opamiętuje się, dopiero wtedy, kiedy widzi że plama nie schodzi, i mocniej zaczyna trzeć mój bok.
- Kopyta przy sobie, smarkulo! - krzyczę wściekła, i z impetem odtrącam kopyto Gray. Klaczka pisnęła, przytuliła do siebie zranioną kończynę po czym spojrzała mi prosto w oczy. Wyglądała na obrażoną.
- W IMIĘ WALECZNYCH SZAF, ZENON KAWIOR HUNCWOCIE!- Krzyczy ze złością po czym rzuca się na mnie!
Czuję,jak obejmuje moją szyję kopytami, starając się mnie udusić! Zaczynam wierzgać, starając zrzucić z siebie opętaną Gray, która najwyraźniej zaczęła mnie gryźć bo czuję ból w miejscu gdzie rośnie mi grzywa!
- Złaź ze mnie!!!!!!!
Krzyczę ale, Gray nic nie robi sobie z mojego przekazu, na dodatek zaczynając mnie kopać!
!CHLUST!
Czuje jak ktoś wylewa mi na głowę wiadro wody. Otwieram zaciśnięte do tą oczy, i widzę stojącego przede mną Sky'a, trzymającego wiadro, z którego to wylał na nas wodę.
- Obie się ogarnijcie. - Mówi, a ja korzystając z chwilowego rozkojarzenia Gray, zrzucam ją z grzbietu, nie siląc się na magię. Zwyczajnie wyginamgrzbiet, a mała klaczka ląduje tyłkiem na podłodze.