Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Enimean

  1. Enimean

    Wbijamy na GRAMY

    (bijcie mi brawo że tak wcześnie się obudziłam...) UWAGA! Znana jest data w której odbędzie się jesienna edycja Gramy. Zainteresowanych odsyłam do tej strony.
  2. Enimean

    Doctor Who

    Ja też! Ale, już nie długo. Tylko dwa tygodnie
  3. Wypada aby naszej czarodziejce też stworzono galerie jej poświęconą, hę? Clopy i gore wypadało by umieścić w spoilerach. To ja zacznę: Wersja zhumanizowa Podoba mi się ten art. Taki... Taki bardzo Chyba jeden z najpiękniejszych artów o Trixie jakie widziałam. W tej zbroi Trixie wygląda tak seksownie pięknie
  4. - To w takim razie, co robimy? - pytam, starając sie ignorować nie przyjemne wrażenie. To pewnie duchy- myślę - to zawsze są duchy. Jednak pomimo zapewniania samej siebie o tym że niebezpieczeństwo nie istnieje, rozglądam się, z pozoru lekko i od niechcenia. - Mamy dwie opcje. Albo zostaniemy tutaj, abo pójdziemy szukac tego obozu. - Myślę głośno. Z calą pewnością trzeba coś postanowić, i należy zrobić to zanim zamarźniemy. - Poza tym, nie wiadomo kogo tam spotkamy. Oczywiście zakładając że w ogóle do niego tego kogoś dojdziemy. Osobiście, najchętniej zostałam bym tu gdzie jestem i usiłowała pozbyć się tego przerażającego uczucia obserwacji, ale teraz mam kompanów. Nie jestem sama. Przynajmniej na razie...
  5. Szukam fica podobnego do 'Wschód słońca' autrostwa Angela i Rozrabiaki, lub równie pojechanyh.Wiem, że takich ficów jest strasznie mało, ale chyba cuś się znajdzie, huh?
  6. Na jutro trzy sprawdziany, i właśnie skończyła się kawa. Jak ja to przeżyję?

    1. Eter

      Eter

      Chcesz kawy? Dziś kupiłem dwie torebki? :)

    2. Ohmowe Ciastko

      Ohmowe Ciastko

      Lód+miska+woda=zimne stopy.

      Działa.

  7. Niespodziewanie złapały mnie zawroty głowy. Widziałam, że reszta drużyny również ma problemy z utrzymaniem równowagi, a także tak jak ja zaczęli zaciskać powieki, najwyraźniej chcąc przegonić nudności. Przeczucie, nakazało mi otworzyć oczy, co zrobiłam i zobaczyłam... Sky'a który najpewniej za chwilę mnie zmiażdży! Odruchowo z powrotem zamknęłam oczy. Wiedziałam oczywiście że nic mi to nie pomoże, ale nie mijające do tej pory zawroty głowy utrudniły mi racjonalne myślenie. Instynktownie wyciągnęłam przed siebie kopytka. Poczułam tylko jak Sky uderza o nie, ale przekręcił się abym to ja wylądowałam na nim, nie on na mnie. Pierwszym moim odczuciem, nie zmąconym ustającymi już zawrotami głowy, było ciepło, przebijające się przez tkaninę z której zrobione były kitle. Jest ciepły, bardzo ciepły. To... przyjemne uczucie. Czekaj... co? Co ja właśnie pomyślałam? Muszę z niego zejść! Otworzyłam zaciśnięte dotąd oczy. Nie widzę lekko mokrych kafelków, ciemności, lub białej sierści Sky’a. Widzę… Sama nie wiem co to jest. To jest… Dziwne. Po chwili orientuje się, że jest to oko. Wielkie, stalowo-błękitne oko. Widywałam już dziwne oczy. Błękitne też, ale nigdy... Takie! Nie mam słów na określenie tego. Niby normalne, ale jakby... Dziwnie puste, a jednocześnie pełne. Pełne cierpienia. Czegoś o co nigdy bym go nie podejrzewała. To niemal obezwładniające spojrzenie. To jest... Niespodziewane. Nie wiem, czy ktokolwiek mógłby żyć z czymś takim. Jakby ktoś wsadził w niego złe wspomnienia każdego napotkanego kucyka. Jakby każdy, najmniejszy problem z jakim się zetknął zostawił na nim piętno. To nienormalne, że ktokolwiek daje radę wytrzymać coś takiego. To straszne. Boję się, podziwiam, doceniam, próbuje pojąć, ale nie rozumiem. Chcę... Pomóc. Chcę żeby to straszne uczucie zniknęło z błękitno-szarych oczu. Nie chcę na nie patrzeć. Nie chcę dostrzegać coraz to nowych pokładów bólu, cierpienia i… strachu? Strachu, przed samym sobą. Strachu przed tym kim jest, i przed tym kim nie jest. To nienaturalne, niezdrowe. To jak szaleństwo. Ciągła ucieczka. Przed sobą, przed tym kim się jest. Czuję się, jakbym widziała odbicie - odbicie samej siebie. Tego czego sama się boję. Tego jak uciekam. Ale... Nie, to co innego! On... on nie jest inny… Nie może być! Jest taki jak wszyscy i widzi to, co wszyscy. Nie zrozumie mnie. Nikt nigdy mnie nie zrozumie! To… To jest... To jest obrzydliwe! Przytulamy się! Leże na Sky'u, i go przytulam. A do tego… Czy my... Nie... To nie możliwe. MY SIĘ CAŁUJEMY!!!!! Sky chyba też już się zorientował, bo oko gwałtownie mu się rozszerzyło, i poczułam że serce mu przyśpiesza. Zresztą, mi też. Speszona, szybko oderwałam usta od jego pyszczka, i skierowałam spojrzenie w bok, zrywając kontakt wzrokowy. Poczułam jak nerwowo poruszył się pode mną. Blackeye, opanuj się! To był przypadek. Po prostu, pechowy incydent. Poza tym... to jego wina.... to on na mnie wleciał, i… i mógł się jakoś inaczej … i ... I muszę z niego zejść! Zdjęłam przednie nogi z piersi Sky’a, i postawiłam je na lekko mokrych kafelkach łazienki. I myśmy tak się całowali? I to na oczach całej grupy? No, pięknie. Podniosłam się ze Sky’a, ale kiedy już stanęłam na własnych kopytach, zobaczyłam jak Sky szybko odwraca głowę, i posłałam moje spojrzenie za jego wzrokiem.. I nie uwierzyłam w to co zobaczyłam. Obok drzwi prowadzących na hol, materializowała się właśnie wielka, czarna plama! Nie, nie plama. Bardziej przypominało to budyń, albo wyjątkowo gęste opary. Tak czy inaczej, nie wygląda jakby miało przyjazne zamiary. Jakby na potwierdzenie moich myśli, z mazi wątpliwego pochodzenia, wyskoczyła wielka, czarna łapa. Wzięła potężny zamach, i odrzuciła ciałko małego toffi ogiera jak szmacianą lalkę! W ułamku sekundy, z lekko falującej plamy wyskoczyły trzy identyczne odnóża, a ona sama wyszczerzyła koślawe zęby w uśmiechu, którego ni jak nie można było nazwać ładnym. W jednej chwili słyszę metalowy szczęk. Odwracam głowę w stronę dobiegającego dźwięku. Kopyto Sky’a wykonało kilka obrotów, zaczęło się nienaturalnie wyginać i deformować, w efekcie tworząc metalową łapę, która wbiła się w kafelki, a sam Sky jak strzała wyleciał spode mnie w kierunku plamy, chcąc najwyraźniej zatrzymać wielką rękę przed uderzeniem towarzysza, pomimo tego że było już na to ewidentnie za późno. Sky zawisł w powietrzu. Na jego pyszczku malowała się wyraźna wściekłość, a zamiast jego normalnego kopyta na miejscu w którym powinno się ono znajdować, widniała wilka, metalowa łapa! Dobra, niby po tym co przeszłam w ciągu kilku minionych godzin nie powinnam się dziwić, ale… to jest dziwne. Kieruje spojrzenie na resztę grupy. Gray, już całkiem otrzeźwiała, pisnęła cicho, i wbrew moim przypuszczeniom nie zemdlała. Wood natomiast, wyglądał jakby nadal w to wszystko nie wierzył, ale pomimo tego nadal się go bał. Cholera jasna! Trzeba coś z nimi zrobić, bo ... czymkolwiek to jest, zaraz ich pociacha na plasterki! - przelatuje mi przez głowę, kiedy widzę przerażony pyszczek Gray. Jest kompletnie bezradna, i wygląda na to że nie ma pojęcia co zrobić! - Tylko co? Utrzymanie trzech.. czterech... poruszających się tarcz, może być zbyt ryzykowne. Mogę tego nie wytrzymać. Ale coś trzeba zrobić! Jak ja dałam się w to wszystko wplątać? Dlaczego nie zgodziłam się na propozycję tamtego kuca? Miała bym to wszystko z głowy, i nie musiała bym nadstawiać karku dla jakichś debili! Ale trudno.. Koncentruję się, i usiłuje zobaczyć magią kucyki, które mam osłonić. Dobra, tam jest Gray. Tam stoi... nie, tam POWINIEN stać Wood. Gdzie tego ogiera poniosło? Dobra, nie ważne. Teraz zostają trzy do trzymania... Cholera jasna! Jeszcze ten nieprzytomny! Ale przy najmniej się nie rusza... Teraz Sky. Tylko że... cholera, co z nim jest? Jakby miał jakąś tarczę, albo blokadę. Nie mogę go nawet pożądnie zlokalizować! Trudno. Jak dostanie od tego stwora w łeb, to nie będzie moja wina. Jest jeszcze ten nie przytomny, i ja. Dobra, z zakładaniem poszło łatwo. Z utrzymaniem mogą być większe problemy. - Łap! - Ledwie słyszę cienki głosik Gray, zupełnie nie pasujący do tej scenerii, po czym czuję jak coś przerywa jedną z osłon od wewnątrz. Czy ta mała smarkula nie wie, że przez takie tarcze nie wolno nic rzucać!?! Pewnie nawet nie zauważyła że ją ma! - Oczko, lodem! Czy on nie widzi że jestem tak jakby, troszeczkę zajęta, staraniem się o to żeby te kuce jakimś cudem to przeżyły?!? - myślę, po czym rzucam przelotne spojrzenie w stronę Sky'a. - Dobra, on jest bardziej zajęty. I to nawet o wiele bardziej niż ja! Co to do hydry jasnej jest!? Dobra, ten raz chyba można się zastosować do rozkazu Sky’a. Tylko żebym dała radę to wszystko utrzymać! A może, nie trzeba utrzymać wszystkiego. - przechodzi mi przez myśl, po czym rzucam spojrzenie w kierunku nadal nie przytomnego ogiera. - Nie trzeba go osłaniać! Przecież wystarczy go gdzieś teleportować! Tylko że to może być bardziej kłopotliwe niż tarcza. Trudno, trzeba spróbować! Z dwojga złego, lepiej potem szukać po tym szpitalu w jednym kawałku, niż dać się poharatać, bo trzeba było się nim zajmować! Myślę, po czym kalkuluje szanse. Jeśli zdejmę tarczę, nie będę miała więcej niż sekundę na teleportowanie go, chyba że chcę ryzykować to czy ten budyń zauważy że może go dobić! Nie, lepiej potem go odnajdywać, niż wiedzieć gdzie jest, ale pod postacią malowniczej czerwonej plamy. Na ułamek sekundy zdejmuję tarczę. Ogiera otacza turkusowa mgiełka, po czym jego bezwładne ciało znika. Jeśli dobrze poszło, powinien teraz leżeć w sąsiedniej łazience. Jeśli… Jak ja nienawidzę tego słowa! - Oczko, TERAZ! - JESTEM ZAJĘTA! - Odkrzykuje z wyrzutem. A potem by wrzeszczał dlaczego reszta drużyny leży pocharatana. Dobra, coś trzeba z tym budyniem zrobić! Robię krok, ale poślizguje się na mokrej posadzce. Z trudem łapię równowagę. To daje mi pomysł. Ta woda jest wszędzie! A co jeśli by… A właściwie, to po ja mam im w tym pomagać? Ja, się na żadną walkę nie pisałam. Może, nie trzeba im pomagać? Niech sami sobie radzą. Jeśli wszyscy teraz pomrą, to nie będę musiała latać w te i we wte po tym cholernym szpitalu. I wszystko z głowy. Obudzę się, odbiorę księżniczkom klejnoty harmonii, i wszystko będzie tak jak powinno być. I wszyscy będą szczęśliwi… Może z wyjątkiem ich. Ale to jest wojna, a na wojnie konieczne są ofiary. - Oczko! Tak już jest, jeśli chcę wygrać, trzeba kogoś poświęcić. I nie obchodzi mnie kogo. To może być małą klaczka, która nigdy nie zetknęła się z problemami życia. To może być nie znany mi ogier, który nawet nie jest jeszcze całkiem dorosły. To może być jakiś cyborg, który uważa się za ideał. To może być nieśmiały kuc, który boi się spojrzeć kucykom w pyszczek. To może być ktokolwiek. Można poświęcić kilka osób. Żeby inni byli szczęśliwi. Żeby byli wolni. - Proszę… Ja nigdy nie byłam wolna. Ja się poświęciłam. Jako jedyna widzę prawdę, więc się zdobyłam na wyrzeczenia. Nigdy, nikt nie widział tego co ja. Więc dlaczego oni też nie mogą się poświęcić? Dlaczego mają żyć, skoro i tak nic nie widzą. Skoro i tak będą walczyli po złej stronie barykady. - Pomóż! Może dlatego, że nie chcę ich poświęcać? Może dlatego, że nie chcę aby kolejne osoby ginęły? Może dlatego, że powinnam zrobić to sama? Może to tylko ja mam się poświęcić, i to ich mam uratować? Może dlatego, że tego potrzebuję? I nie chcę patrzeć jak odbieram życie kolejnym osobom? Może właśnie dlatego? Ale, co znaczy to czego ja chcę? Czy nie liczy się to, że inni będą szczęśliwi. Przecież, to dla innych żyłam. To ich broniłam. Moje życie, nigdy nic nie znaczyło. Żyję dla innych. Po to, aby mieli lepsze życie. Nikogo nie obchodzi to co czuję… Co myślę.... Czego potrzebuje. To nic nie znaczące przeciwności, które muszę pokonać. Przecież już wiele razy to zrobiłam. Tak wiele razy zignorowałam to co sama myślałam, aby uratować tych, którzy nie mogą uratować sami siebie. I tym razem też to zrobię. To nie ja ich zabiję. To nie będzie moja wina. Nie będę trzymać noża. Nie rzucę czaru. Nie będę odpowiedzialna za żadne z tych żyć. Spojrzałam na Sky’a, ledwie powstrzymującego olbrzymie łapy potwora przed zmiażdzeniem go. Pochłonięta rozmyślaniami, nawet nie zauważyłam jak zmaga się z bestią. Teraz, patrzyliśmy na siebie. On wie. - Pomyślałam. - Wie, że dam mu umrzeć. Że będę patrzyła na to jak umiera, i nie kiwnę kopytkiem żeby mu pomóc. To musi się tak skończyć. Stoimy po przeciwnych stronach, nawet jeśli myślał że tak nie jest. A teraz umrze. Tak jak reszta. Patrzyłam bez emocji. Jakbym była obserwatorem, a nie częścią zdarzeń rozgrywających się przede mną. Pozwolę im umrzeć. Pozwolę im umrzeć. Pozwolę im umrzeć. Powtarzałam, wytrzymując spojrzenie Sky’a. Zawsze tak było. Za każdym razem, kiedy kogoś zostawiałam. Nie rozumiałam tylko, dlaczego musiałam siebie o tym zapewniać. Nie spodziewanie jednak, w oku Sky’a pojawiło się coś… Innego. To nie była już świadomość że ich zostawiłam, ale… Strach. I samotność. Teraz, nie obchodziło go to że im nie pomogłam, tylko to że był sam. Że zawsze na końcu był sam. To było straszne. Nie wiedziałam jak można nosić w sobie tak straszną świadomość. A jeszcze bardziej przerażający był fakt, że to ja to uczucie spowodowałam. Nie…. Przecież… Przecież to nie tak. Ja nie chciałam żeby umierał. To nie moja wina. Ja… Nie… Ja nie chcę aby umierali. Ja na prawdę tego nie chcę. I nigdy nie chciałam. Tyle że… Teraz jest już za późno na ratowanie któregokolwiek z nich. To.. To jest moja wina. To ja, miałam szansę ich uratować, ale tego nie zrobiłam. Popełniłam błąd. Kolejny błąd. Mogłam zareagować szybciej. Coś zrobić. Cokolwiek. A teraz, znowu będę patrzyła na to jak giną. To kwestia czasu. Nie dam rady nic zrobić. Sky, zaraz umrze, a sama nie dam rady temu stworzeniu. Chwila… Czy on… Udało mu się? Udało mu się. Udało mu się! Mam szansę! Mamy szansę! Co to do jasnej cholery jest? - Pomyślałam lustrując wzrokiem wielkiego pająka, który jeszcze przed chwilą nim nie był. - To coś, umie się zmieniać! To coś nie powinno nawet istnieć! Nie ma zaklęcia które mogło by zmienić materię w tak krótkim czasie! Jeśli uda nam się skopać temu czemuś tyłek, to będzie to chyba jedna z trudniejszych rzeczy jakich się kiedykolwiek podjęłam. Rzecz granicząca z nie możliwością! Ale, przecież już i tak robiłam rzeczy niemożliwe. Nie zastanawiając się długo uniosłam z posadzki wodę i zaczęłam formować ją w wielki szpikulec, który po zamrożeniu cisnęłam magią w coś, co wydało mi się środkiem potwora, jeśli takowy posiadał. Monstrum w ostatniej chwili odwróciło wzrok od Sky’a, i zasłoniło się odnóżami, co jednak nie przeszkodziło pociskowi odrzucić go o metr w tył. I tak nie było to zbyt wielkim wyczynem. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego bydlęcia! Sopel, który powinien go przepołowić, ledwie go drasnął! Z tym się nie da wal… My źle się za to zabieramy! - Miałam ochotę walnąć się kopytem w łeb, i przeklinać moją niekompetencję! Nie mogliśmy walczyć z tym czyś, skoro mogło to zmieniać postać, i tym samym regenerować uszkodzone przez nas fragmenty! - Trzeba to unieruchomić, żeby Sky dał radę to ukatrupić, zanim się odrodzi i trzeba będzie zaczynać całą zabawę od początku! Niech Wood zrobi klatkę i zamknie w niej tego stwora! - Wood! - Krzyczę do miejsca, w którym stoi Wood… A raczej, w którym powinien stać Wood, a w jego miejscu jest wielka dziura - Szkapia mać! My tu się zżeramy z tym czymś,a on sobie ucieka! {A kto przed chwilą stał i gapił się jak to ciele na to, że Sky umiera? O sobie byś pomyślała Oczko, a nie innych obwiniasz!} Trzeba go tu ściągnąć! Błyskawicznie przeteleportowałam się pod podłogę, gdzie zobaczyłam Wooda, wyglądającego jakby nad czymś myślał. Ja, jednak nie dałam mu możliwości dokończenia tej myśli. Złapałam go za kopyto, powodując jego ciche piśnięcie, jakby chciał stłumić krzyk, i w następnej chwili oboje byliśmy już na polu walki. Ale tym razem Wood nie miał ucieczki. Nie ode mnie. -WOOD! - krzyknęłam rozwścieczona. Poczułam jak kropelki potu spływają mi po pysku - MASZ TO ZAMKNĄĆ W JAKIEJŚ KLATCE! I TO JUŻ! - Zażądałam, nie zważając na to, że koniec mojego zdania został niemal całkowicie zagłuszony przez łoskot, spowodowany przez Sky’a. Kątem oka, wychwyciłam jak jakiś wielki przedmiot leci w kierunku Gray! Tym przedmiotem, okazał się być wielka część umywalki, rzucona z takim impetem że na pewno przebije tarczę, jesli jej nie wzmocnię! Gdy odbity rykoszetem pocisk, uderzył o turkusowe pole, poczułam jak w głowie eksploduje mi ból a świat zaczyna się kręcić. Zaciskam powieki, chcąc przywrócić wzrok do normalnego stanu. To… to jest… zbyt męczące... Nie wiedziałam , czy dam radę pociągnąć tak jeszcze choćby chwilę. Z każdą chwilą, utrzymywane tarcze odbijały co raz więcej małych odłamków, gruz i pył, które nawet nie będąc szkodliwymi nie mogły być przepuszczone przez osłony. Nie mogłam ryzykować. Nie wiem, czy udało by mi się wzmocnić którąś z nich na tyle szybko, aby w razie zagrożenia obronić drużynę. Ale, w pewnej chwili, zobaczyłam cos, co wyjątkowo mnie zdziwiło… Gray, klęczła przed swoim obrazkiem, i zaciskając wargę kreśliła swoim ołówkiem jakieś linie. Cała ta sytuacja, wydawała się kompletnie wyjęta z kontekstu, jakby ktoś wysadził pocieszną klaczkę rysującą sobie wesoło z bajki, i wsadził ją do historii która ani trochę do niej nie pasowała, lecz zamiast wczuć się w nową historię, uparte źrebie nadal wykonywało to samo bezmyślne jak na tą chwilę zajęcia. Czy Gray... Rysuje? Czy ona nie zdaje sobie sprawy z tego co się tu dzieje? Jeśli wyjdziemy z tego cało to… - Urwałam myśl, widząc że czynność Gray, przedtem wydająca mi się bezsensowną, wcale taką nie była! Klaczka, odsunęła się od swojego dzieła, popatrzyła na nie z wyrazem skupienia na pyszczku, a chwilę potem, z kartki wyrósł Sky, jak dwie krople wody podobny do tego który właśnie w tej chwili użerał się z potworem. Na dobrze, może nie był do końca identyczny, ale nie wydawało mi się żeby tego potwora obchodziło to co go aktualnie dźga, i jak to coś wygląda. Nie wydawało mi się jednak, żeby ktokolwiek z nas mógł pociągnąć tak długo. Obróciłam szybko głowę w stronę Sky’a mając nadzieje że ten cokolwiek wymyśli. Wyglądał, jak zupełnie inny kuc, niż ten którego poznałam jeszcze kilka godzin temu. Miał kilka raz i zadrapań, jego zwykle wspaniale ułożona grzywa, teraz była rozczochrana a kitel pocharatany i przemoczony. Musiałam przyznać, że dopiero w tym momencie, zauważyłam że był całkiem przystojny... Ale to się nie liczyło. Liczyło się tylko to, czy uda nam się wyjść z tego cało. Sky, przez chwilę rozglądał się bezradnie po doszczętnie zdewastowanym pomieszczeniu, nie mając pojęcia co zrobić. W jednej chwili, jego spojrzenie powędrowało w górę, a mój wzrok podążył za nim, do unoszącej się nad nami, niewzruszonej całej sytuacją, Lucidy... Gwiazdko… - Pomyślałam zrezygnowana. Akurat w tym momencie, nie obchodziło mnie to jak bardzo bezsensowną czynnością jest myślenie do gwiazdy. Ale, co mi jeszcze pozostało? - Zrób coś… cokolwiek… - LUCIDA!!!
  8. Cholera jasna... ale zimno... Pomyślałam, i wbrew woli zaczęłam szczękać zębami. Po minach towarzyszy, widziałam że im również nie uśmiecha się plan łażenia po tym lesie w nieskończoność. Zdawał sobie sprawę z tego, że Ja, John i krasnolud, jakoś możemy tak pociągnąć, ale estalijczyk wyglądał co najmniej źle. Chyba nigdy nie zdarzyło mu się spędzić takiego dnia.. Ogółem, wygląda mi na takiego co to całe życie chowa się za kiecką mamusi. Ale, skoro tak, to nie wybrał by się samotnie do Imperium. Możliwe, że jeszcze nie zadziwi... Ale, nie to jest teraz ważne. Ważne jest to, co teraz zrobimy. Najchętniej stanęła bym tu i teraz, i rozpaliła jakieś ognisko, ale o tym nie mam co marzyć. Zabawne. Kiedy jesteś z kimś w dziczy, to wszystko wydaje się łatwiejsze. Walczycie razem, polujecie... Nie trzeba się nieustannie oglądać za siebie. Ktoś tam jest. Ale jak przychodzi do podejmowania prostych decyzji, na ten przykład postoju, to wszystko się komplikuje, bo nie zgadzacie się co do niektórych spraw i... Ech... Westchnęłam cicho, wspominając jedną z podobnych sytuacji. Tyle że wtedy, był przy mnie Thristian. Chyba przez godzinę kłóciliśmy się czy rozpalić ognisko czy nie. A co do ogniska, to teraz jakieś by się przydało. Ale, tą kwestię trzeba omówić z moimi kompanami. John, cały czas wygląda jakby był na mnie obrażony. Na pewno pozbył się już złudzeń co do mojej osoby. Problem jest jeden, nie mam pewności czy nie wbije mi noża w plecy kiedy będę spać. Mogę się założyć o wszystko co mam, że mi ani trochę nie ufa. I słusznie, sama bym sobie nie ufała... Torgrund i Federico... Hmm... Oni chyba mi nie zaszkodzą. Krasnolud, nawet by mógł ale, jak on to ujął, sądzi że jestem przydatna. Niech tak sądzi, skoro chce. Co do estalijczyka, nie odważył by się. Jest po prostu zbyt strachliwy na przeciwstawienie się komuś, albo tylko takiego udaje. Trzeba będzie mieć na niego oko... - Trzeba zrobić jakiś postój. - Przerwałam ciszę, a głowy moich towarzyszy odwróciły się w moją stronę. - Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru chodzić po tym lesie w nieskończoność. Poza tym, dobrze było by zorientować się gdzie jesteśmy.
  9. Brawo! Po prostu... Brawo! Pomysł oryginalny, ciekawy i dający wielkie pole do popisu kucykom wszystkich talentów zainteresowań. Czy tylko mi się wydaje że będzie to jedne z tych projektów, w który każdy się zaangażuje?
  10. Ją również widziałam taką sytuację. I to żeby raz! Powiem tak; Czy nie powinniśmy wynosić czegoś z tego serialu? To, że Twilight nie pisała do księżniczki o tym że bycie kradziejem to zło nie znaczy że złem to nie jest. A jeśli ktoś, jest na tyle chciwy że jednak kradnie, to znaczy że nie zasługje na zaszczytne miano bronego.
  11. Co do jasnej... A tam. Nadal dyszę. Nie dążyłam jeszcze doprowadzić moich płuc do właściwego rytmu pracy po kąpieli, zafundowanej mi przez Johna. Doskonale zdaje obie sprawę, że teraz już zdaje sobie sprawę z tego, że życie jego, i moich niedoszłych 'towarzyszy' jest dla mnie warte tyle co nic. A może to i lepiej? Nie trzeba będzie potem pomagać mu, w tym 'czymś'. Czymkolwiek to było. Ale z drugiej strony, bez pomocy będę miała małe szanse odbicia Thristiana. Ale, lepsze są małe szanse niż żadne. {Czyli, gówno robię, i nadal leżę na tej ziemi.}
  12. Shipy? Powiem tak: Owszem, da się je znieść. I te homo, i te hetero, ale toleruję je tylko przy postaciach tła. Bo jak widzę, że RD shipują z Twili, to aż mnie coś telepie! Owszem Flutterka+ BigMac jest, i do tego, normalnego, kucykowego shipu nic nie mam. Ale Twilight i jej braciszek? No na bogów! To jest normalne, zdrowe rodzeństwo, a nie jakieś ku**a kazirodctwo! Jak są postacie OC, albo typu Lyra+ BonBon to ja nic do tego nie mam. Jeśli autor ma jakieś zamiłowania do homo, to niech sobie ma, proszę bardzo. Ale pożądnych postaci, niech w to nie wciąga.
  13. Enimean

    Arty z Różową klaczą

    Wiem, że pojedynczy, ale jest tak świetny że nie mogłam się powstrzymać! plus, mały bonus...
  14. Enimean

    Arty z Różową klaczą

    Potrzebowała bym podwójnej Pinkie Pie. Wiecie której, tej że po jednej stronie jest normalna Pinkie a po drugiej Pinkiemina. Są takie z każdym kucykiem. Pomożecie? A tym czasem sypnę wam moim dyskiem http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2012/097/7/8/once_ler___pinkie_pie_by_technaro-d4vay9f.gif http://th00.deviantart.net/fs71/PRE/i/2013/091/6/e/pinkie_pie_the_warrior_by_ratchethun-d5ncwy0.png Było i było~ ^^ ~Discors
  15. Idiota! Trzeba było przechodzić za mną, a nie odcina linę! Sku***syn! Nie ma co, dobrałam sobie kompanię, nie ma co, ku**a jego mać! - Myślę rozzłoszczona. Mogli przecież przejść za mną. Zdążyli by, nawet jeśli nie wszyscy. Można przecież było poświęcić tego cudzoziemca.... jakkolwiek mu tam było. A poza tym to... Na Khorna! Co to ku**a jest! - Myślę, widząc grupę monstrów. Szybko odcinam drugi koniec liny, i chcę uciekać, jak najdalej od tej całej sytuacji. Gówno mnie obchodzi co się z nimi stanie. To już nie jest moja sprawa. Nic mi do tego. Mogli się ratować, kiedy mieli na to okazję. Teraz... teraz to jest ich problem.
  16. BTW: Robimy na miejscu jakąś zrzutkę i zamawiamy pizze, czy uznamy że 'Walimy to, każdy sam dba o prowiant!" ?
  17. Wchodzę na arenę, bez zbędnych świstów, czy wybuchów. Niektórzy czarodzieje lubują się w takich sztuczkach, ale nie ja. Uważam to za najzwyklejsze w świecie marnowanie energii. Mój przeciwnik jeszcze się nie pojawił, ale nie to zaprząta mi teraz głowę. Z uwagą przyglądam się arenie. Lekki powiew wiatru, wprawił w ruch liście rosnącego nieopodal drzewa. Rozgwieżdżone niebo, niekoniecznie całkowicie czyste, zapowiada jednak ładną noc. A raczej, zapowiadało by, gdyby było prawdziwe. Iluzja? Na to walczymy? Muszę przyznać, że dają uczestnikom spore pole do popisu, nie ma co. A iluzja, faktycznie, wyjątkowo dopracowana. Ciekawe, ile czarodziej musiało się trudzić żeby stworzyć tak realną i jednocześnie tak podatną na zmiany arenę? Ciekawe też, ile pozostawili tu aury? Głęboko wciągam powietrze. Wyraźnie czuć tu obecność wielu zaklęć. Zbyt wielu. W innych okolicznościach, była bym zafascynowana obecnością tak wielu zaklęć, oraz ich energii, ale teraz, nie cieszą mnie one wcale. No, pięknie. Trzeba przyznać, że moc tego miejsca jest imponująca, nawet dla mnie, ale jeśli będę zmuszona asymilować... może już nie być tak pięknie.
  18. Zapowiada się ciekawie, nie powiem. Może wpadnę z znajomymi, ale pewna nie jestem. Edit: Na 99,97% będę
  19. Pytanie, czemu oceniacie kucyki miarą naszych postępów? Przypominam, że kucyki, mają do dyspozycji a) magię jednorożców b) panowanie nad pogodą pegazów Oraz nie mogą używać palców, oraz mają całkowicie inną budowę ciała, co na pewno też nie jest tu bez znaczenia. Więc, powołując się na powyższe, stwierdzam że technologi kucyków nie powinno się określać miarą naszych postępów, ponieważ rozwijają się one zupełnie inaczej. Według mnie jedynymi, że tak to nazwę, okresami czasowymi jakimi można określać kucyki, jest: średniowiecze, okres paelokucykowy itd. ponieważ są one wspomniane w serialu.
  20. Enimean

    Doctor Who

    I jeszcze jednym dla mnie zaskoczeniem było to:
  21. Zaraz mnie coś trafi! Nie mam zamiaru bawić się w zgadywanki z obłąkanym starcrm, ani tym bardziej zostac zjedzona! - Jeśli chcecie, dalej bawcie się w zgadywanki. Ja nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. - mówię, po czym wskakuje do rzeki, i trzymając się liny przechodzę na drógą stronę. Nie potrzebuje ich. Znajdę gdzieś kolejnego frajera który pomoże mi dostać się do Thristiana, albo sama pójdę, i zrównam tą całą fortecę z ziemią! Najwyżej któryś z nich umrze. To nie mój problem.
  22. Enimean

    Doctor Who

    A paczajcie co ja znalazłam fajnego
  23. Jeśli człowiek człowiekowi wilkiem, to liczi liczi kiwi?

×
×
  • Utwórz nowe...