- Hej leniwce wstawać, chcę was widzieć na placu za dziesięć minut! O Celestio... Znowu... - Pomyślałem, i wolno zwlokłem się z kanadyjki. Przynajmniej się w miarę wyspałem. Pobudki nigdy nie są zbyt miłe, a szczególnie kiedy wiem że cały dzień będzie niewiarygodnie nudny, spędzony na tym samym co zawsze. Treningi, taktyki, musztra, stanie w szeregu... Fascynujące zajęcia...
Kiedy dowiedziałem się o tym że trafię tu zamiast do pudła pomyślałem że tu może być ciekawie, a przynajmniej ciekawiej od siedzenia w ciemnym pomieszczeniu i rozmyślania o tym kiedy mnie wypuszczą. Jednak, okazało się że ta wojskowa rutyna jest gorsza od zwyczajnej nudy. Tylko czasami wieczorem kiedy nie wiele kucyków patrzyło mogłem się trochę rozerwać... Ale, to inna bajka. Poza tym trzeba było uważać żeby nie zarekwirowali... Na domiar złego dostajemy wiadomości o przybliżającej się armii gryfów. Większość kuców bała się gryfów, ale nie widziała ich w akcji... Brr... Nie chciałem z takim zadzierać. Właściwie, nie wiedziałem jak inne gryfy się przedstawiały, więc nie miałem pojęcia jaki był Girren według ichnich standardów. Miałem jednak wielką nadzieję że nawet wśród gryfów był wyjątkowo silny. W przeciwnym wypadku... Byłby problem... Nawet we dwójkę z Cubes'em nie pokonalibyśmy Girrena, a przecież armia gryfów nie była mniej liczna od naszej.
Ech... Chciałem zobaczyć się z nimi. Z nimi wszystkimi, choć wiedziałem że to już nie będzie możliwe. Girren nie żył, nie miałem bladego pojęcia co się dzieje z Mixture, a co do Cubes'a... Istniała jakaś szansa że z nim mogłem się spotkać w przeciągu krótkiego czasu. Na razie każdy z nas miał swoje zajęcia, i nie wiedział gdzie może być ten drugi. Pewnie w tym samym obozie, ale nie miałem bladego pojęcia co dalej. Słyszałem o jakimś zebrzym oddziale, czy coś takiego, ale nawet nie miałem pewności czy Cubes w nim jest. Mimo to, liczyłem na to że się spotkamy. W końcu, był to mój jedyny przyjaciel. Ale, nie mogłem być tego pewny. Mogłem tylko liczyć na to że będę miał szczęście.
Szybko nałożyłem na siebie mundur i wyszedłem na zbiórkę, nie mniej nudną od wszystkich poprzednich.
- Dzień dobry, żołnierze! Widzę, że wszyscy już wstali, świetnie. Gdyby gryfy atakowały nas dzisiaj, może połowa z was by przeżyła! O! Jak zawsze, miły początek dnia.
- Starszy szeregowy Lucky! - Wrzasnął mi w pysk sierżant. - Jaka jest nasza rola w bitwie?
Muszę szczerze przyznać, że nie miałem pojęcia jaka jest nasza rola w bitwie, choć pewnie mówili to tysiące razy. Ale, trzeba było coś odpowiedzieć. Palnąłem pierwsze co mi na ten mój niewyparzony pysk przyniosło.
- Eeee.... Ten, no.... Wygrać(?) - Ni to stwierdziłem, ni to zapytałem.
Trzeba było uważać kiedy nam to tłumaczyli. Trzeba było...