Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4021
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    132

Wszystko napisane przez Cahan

  1. Przyznaję, że w pierwszej chwili miałam wątpliwości, czy czytałam to opowiadania, bo skoro czytałam, to powinnam napisać do niego komentarz, nie? Otóż, prawdopodobnie oceniałam "Kroniki Diany" w ramach konkursu literackiego do eventu Samhain (który nie miał wiele wspólnego z Samhain, to była nazwa robocza, która się przyjęła, a powstała ze względu na wyznawaną przeze mnie wiarę). Ale cóż, uznałam, że powtórna lektura mi nie zaszkodzi, z ciekawości uznałam, że odszukam notatki z tego konkursu i choć niestety nie mam w nich tytułu fika, to sądząc po tym, że moja opinia o tekście jest taka sama jak wtedy, to chyba mamy do czynienia z tym samym opowiadaniem. Zresztą, konkursy rządzą się swoimi prawami, więc ciekawe jak tekst sobie radzi teraz, kiedy nie pamiętam jakie były limity itd. Z ważnych kwestii: znajdź sobie korektorów i prereaderów. Serio. Oczywiście, na konkursy nie wolno, ale już po nich czy poza nimi? Zapis dialogowy pozostawia wiele do życzenia - problemy z interpunkcją, małymi i dużymi literami, brakiem półpauz. Do tego powtórzenia i trochę błędów innej maści. A i narracyjny misz-masz, o którym wspominał Hoffman. Czasem zdarzają się też niezręczne zdania. Obróbka przez osoby trzecie dużo by tu zmieniła. I powiedziałabym, że większości z Twoich tekstów by się to przydało. Bo są okej, ale dobra szpachla mogłaby mocno podnieść im ocenę. Problematyczny jest też podział na akapity - czasami te bloki są naprawdę niefortunnie zbite. Myślę też, że tekst przydałoby się wydłużyć poza konkursem. Szczególnie to widać w scenie śmierci Luny. Ta umiera, od razu słychać bestię. Ogółem parę zdań i jeden dodatkowy akapit dodałyby tu fajnego klimatu. Ogółem opisy mogłyby być dłuższe i bardziej rozwinięte. Sekcje będące opowieścią - wstęp czy list Light Wrighta wypadają lepiej. Są jakieś takie gładsze, nie mają za dużo, ani za mało słów. Dobre tempo, pozwalające poczuć emocje oraz klimat. W sumie jak patrzę na Twoją twórczość, to w ogóle taka forma wychodzi ci lepiej, naturalniej. Na upartego mogłabym się przyczepić, że ten list brzmi nieco dziwnie - w końcu on opisuje coś, co wydarzyło się niedawno i zwraca się do kogoś, kto raczej o tym wszystkim wie. Przecież Luna dychała jeszcze parę minut nim Three Weed to odczytała. A brzmi to jakby pisał to dla kogoś, kto znajdzie to wiele lat później, ale z drugiej strony... Myślę, że mógł być na tyle zdesperowany i nie wierzył, że wróci, że nie pisał tego tylko dla swojej ukochanej. Pisał to również dla siebie i dla każdej istoty, która to przeczyta. Ponura perspektywa, nie ma co. Samą Dianę jakoś bardziej lubię teraz, kiedy bardziej ogarniam D.E.F.S multiverse i lepiej się orientuję, co to za jedna. Ogółem, zdążyłam się z nią oswoić. I tak, wiem, że jest wprowadzenie na samym początku. Bardzo ładne, zresztą. Po prostu takie dziwne miksy nawet jak są dobre, to zazwyczaj wymagają nieco czasu by je przetrawić i zaakceptować. Nawet te luźne, humorystyczne akcenty są nawet przyjemne. Za to znowu, tak jak w przypadku "Obecności" czasami drażni mnie tempo akcji, które bywa za szybkie. Nie tak jak tam. To jest raczej poziom "szybko na konkurs, a i limit" niż "od 1 do 100 w pół sekundy". Mimo wszystko jest to zauważalne. Najzabawniejsze jest to, że trafiają się sekcje z genialnymi, klimatycznymi opisami. I z dobrym tempem. Dotyczy to części po spotkaniu Diany i Three Weed, wizyty w miasteczku, rozmowy przy grobach oraz spotkania z Pretorią. Zwłaszcza spotkanie z Pretorią wypada zacnie. A także takie smaczki jak to, że Diana miała zamiar z tego świata uciec i więcej tu nie wracać. Niestety, ale zakończenie jest chaotyczne i przerushowane. Porządny prereading i korekta by to pewnie naprawiły, ale cóż, bywa. Jakie są moje odczucia końcowe? Mieszane. Lubię fabułę, historię i postacie. Klimat czasami bardzo lubię, a czasami forma i tempo go zwyczajnie zabijają. Żarty są okej i nie psują całości. I okej, mogę nie lubić zbytnio przyjaźni Three Weed z Beastjack, bo uważam to za nieco zbyt naiwny wątek, ale to raczej rzecz gustu niż obiektywna wada. Podsumowując - myślę, że podtrzymałabym ocenę, którą wystawiłam lata temu na konkursie literackim. To było 5/10. I żeby nie było, po rozwinięciu oraz korekcie pewnie mogłabym spokojnie dać 8/10.
  2. Jeśli można się zakochać w fanfiku, to właśnie to, co stało się ze mną podczas lektury "Ostatniego Argumentu". Dawno niczym się tak nie jarałam. Może to kombinacja tego, że to politicial fantasy z walką i religią. Może kwestia tego ile tu jest lore, światotworzenia i tajemnic do odkrycia. I cholera, z jednej strony chciałabym podyskutować tu o pewnych sekretach, ale z drugiej trochę mi głupio, ze względu na to, że rozmowy z autorem naprowadziły mnie na rożne tropy (a czasami pewne rzeczy wyjaśniły). Nie będę więc zaczynać i poczekam aż zacznie ktoś inny. Postaram się też nie wykorzystywać zdobytej przewagi i nie psuć innym niespodzianek :D. Co jeszcze tu mamy, co jest takie cudowne? Bohaterowie i humor. Wraca Ira Auranti w pełnej krasie i jest jedną z ważniejszych postaci. Do tego intrygująca fabuła i niezły klimat. Aż się ma wrażenie, że było warto czytać wszystkie te podręcznikowe rozdziały KH, tylko po to by więcej wyciągnąć z "Ostatniego Argumentu". A jest grubo, oj jest. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić (a mam), to do stylu. Typowy Verlax, czytałam prolog i rozdział 1 przed korektą i niektórych rzeczy się nie odzobaczy. Ale jestem niemal w 100% pewna, że teraz, po ingerencji Gandzi, jest przynajmniej znośnie. I szczerze? Wolę kiedy forma niedomaga niż kiedy robi to treść. Bo treść może formę zrekompensować, ale w drugą stronę, to już nie działa. I rozpisuję się o tym, ponieważ treść "Ostatniego Argumentu" jest tak dobra, że uznawałabym go za pretendenta do fika roku 2022 nawet jakby Verlax w ogóle tego nie poprawiał. Ba, sądzę, że możliwe, że to będzie jeden z najlepszych fików w ogóle. W Prologu poznajemy Hevrę Auranti, syna Iry, który miał dziwne sny o swoim ojcu i o Chórze Cieni. Dowiadujemy się też jak Hevre postrzega swojego rodzica, który ojcem jest takim raczej 5/10, a księciem 2/10. Ale hej, nie za to go kochamy^^. Poza tym dowiadujemy się o czym mniej więcej będzie "Ostatni Argument" (czyżby?) - mieszkańcy C'tis, jaszczury z dominium Piżmaka, zbuntowali się przeciwko władzy Nieśmiertelnych (cokolwiek dokładnie to znaczy) i Luna zebrała milionową armię całego cywilizowanego świata by spuścić im łomot. W Prologu przybywa pod mury i ich straszy. A i jest tam Kairos. I tajemnicza istota, siedząca w samym mieście. W Rozdziale 1 dowiadujemy się więcej. Mieszkańcom C'tis kończy się czas na ewakuację, który dała im Luna. Wojska Nieśmiertelnych mają ogromne problemy logistyczne (i to jest coś, co bardzo szanuję, bo większość autorów o tym zapomina) oraz... kulturowe. Ira jest Irą i zachowuje się jakby nie szanował nawet Luny oraz wiedział coś więcej. Coś grubego. I planował coś więcej. Czyżby moja teoria o gryfim wybrańcu, który nie jest gryfem? Do tego sporo Cairean, Luny i Muirisa. Oraz jaszczurek. Jeśli chodzi o spiskowców, to zlewali mi się ze sobą i pamiętam tylko, że jeden się wabił Imhotep. Znaczy, ciekawi mnie jakie dokładnie mają asy w rękawie, że uznają, że mają szansę wygrać tę walkę. I w ogóle walczyć z Nieśmiertelnymi. Zważywszy na to, że co ci mogą, kiedy chcą, to musi być to albo głupota, albo coś, co zmienia rozkład kart - jak chociażby własny, nieznany Nieśmiertelny. Albo czyjś aspekt. Ale za to polubiłam szefową hydromantów. Azenteh wydała się naprawdę sympatyczna i osobiście nie wierzę by szkoła wody została zniszczona. Z prostego powodu - hydromanci mogą po prostu przepuścić najeźdźców i tyle. Walka nie jest w ich interesie, dopóki nie zostaną zmuszeni. Rozdział 1 rodzi też pewne implikacje - chociażby Nieśmiertelni i ich emocje. Z jednej strony sugeruje, że Nieśmiertelni ich nie mają, ale z drugiej... Nie sądzę by to była zupełnie prawda. Sądzę, że po prostu odczuwają je inaczej, a Muiris nie może ich czytać z innego powodu. Jest też kwestia konfliktu Luny z Kairosem i stosunku do tego innych Nieśmiertelnych. Co tam się dzieje, dlaczego i czemu C'tis za to zapłaci? Wybaczcie, że tak słabo rozdzieliłam Prolog i Rozdział 1, ale szczerze mówiąc, to zlewają mi się ze sobą. Zazwyczaj tak mam, kiedy nie komentuję czegoś na bieżąco. Pamiętam historię i wydarzenia, ale ciężko mi jest je rozgraniczyć i podzielić na rozdziały. I już tu rodzą się pytania: 1. Po co Lunie ta armia? Przecież mogłaby sprawę rozwiązać sama. Znaczy, jest pewne wyjaśnienie fabularne, ale zastanawiają mnie jego implikacje - oni nie chcą C'tis zupełnie zniszczyć, tylko chcą stłumić rebelię i by wszystko wróciło do normy. Ale... Czy Luna nie może tego zrobić sama? 2. Co będzie z sobekiem Asimem? Gość jest za często wspominany by nic nie robił. 3. Co kryje się w Mrocznej Wieży? 4. Czemu armią dowodzi tylko Luna? Czemu nie Sayoshant albo Luna i ktoś jeszcze? Znaczy, rozumiem, że Czarna Armia jest jej i ona jest taką wypalaczką herezji, ale i tak... To nie jej dominium, a armia jest ze wszystkich dominiów. To daje do myślenia. 5. O co chodzi w konflikcie z Kairosem? 6. Kim jest tajemnicza przeciwniczka? Na pewno zna Lunę z przeszłości. Luna się jej boi. I czegoś jeszcze... Nie jestem też pewna, czy to na starcie z nią trenowała Caireann przez 50 lat. Czy jest coś jeszcze. Ale sądząc po opisach... Myślę, że ktoś z Fomorian przeżył. I że na Lunę czeka Balor (może w KH Balor była kobietą, kto wie). Tylko co by robiła w C'tis? Ale końcówka rozdziału 1 brzmiała jakby Luna zmagała się ze sobą. Czyżby foreshadowing Nightmare Moon? 7. Co i skąd wie Ira? I czy aby na pewno jest narzędziem Kairosa? Tyle pytań, tak mało rozdziałów. Klimat był okej - może "Ostatni Argument" nie ma pięknych opisów, ale ma wystarczające, dobrze czuć poszczególne lokacje i pustynię. Niektórzy bohaterowie wybijali się bardziej, inni mniej, ale nie miałam uczucia niedosytu. Humor i dialogi w punkt. Do tego mamy ciekawe zabiegi literackie - zabawę z formatowaniem, która pasuje. I wprowadza uczucie niepokoju. Coś jest bardzo nie tak, coś śmierdzi i to czuć. Pozostaje czekać jak to wszystko się rozwinie i dokąd nas poprowadzi. Czy koło historii ponownie zostanie wprawione w ruch, a władza Nieśmiertelnych upadnie? Wątpię by to się stało podczas akcji OA, ale sądzę, że to właśnie on może zapoczątkować lawinę. Oddaję głos na EPIC.
  3. Podbijamy stawkę! Kto najwięcej hajsów komentarzami uzbiera, ten otrzyma pół księżniczki i rękę królestwa specjalne nagrody ode mnie i Kredke.
  4. Został tydzień do zakończenia charytatywnego eventu komentarzowego. Więc zajrzyjcie do działu, wejdźcie do Klubu Konesera Polskiego Fanfika i bierzcie udział.

    UWAGA: osoba, która dostarczy swoimi komentarzami najwięcej kasy, dostanie w prezencie coś ekstra ode mnie i Kredke.

  5. "Powrót do Equestrii" to pod wieloma względami to samo po raz drugi. Ale tym razem bez bloku autobiograficznego (w końcu to kontynuacja). Dalej dzieje się coś dziwnego z wielkimi literami (ten problem dotknął całej serii, więc nie będę już o nim więcej wspominać, bo mi się nie chce). Styl jest tu już nieco lepszy - zdania są ładniejsze i mniej poszarpane. Z uwag do formy, to poza używaniem dywizów zamiast półpauzy/pauzy, to zauważyłam, że zapisujesz różne "Twoja", "Ciebie" wielką literą. To dialog, nie email do wykładowcy czy list, więc piszemy to z małej. Zapis dialogowy też ma trochę błędów, ale drobnych i tragedii nie ma. Główna bolączka to konstrukcja, fabuła i tempo akcji. W pierwszym akapicie dowiadujemy się, że kiedyś tam Darth zobaczył w Londynie laskę 10/10. A potem zaczął się z nią spotykać i ona jego, naszego niewinnego kwiatuszka, chciała zdemoralizować, zabrać mu mydło i pozbawić życia w czystości! A tak serio, czułam się mocno niekomfortowo przy scenie zapowiadającej cimcirimci, bo fabuła do tego momentu rozwijała się prędko jak w clopie. Ale to przecież dział ogólny, więc było wiadome, że nie dojdzie do żadnych zbereźności. Takie rzeczy tylko po ślubie i w dziale MLS. Ale nie, ona ukradła mu figurki (i w tym momencie autentycznie skisłam), zniknęła, okazała się być Sunset Shimmer. Więc Darth zadzwonił po Dianę i pojechali do przeszłości do Equestrii na wyprawę życia. Koniec. To wszystko na czterech stronach, podczas których bardzo dziwna akcja pędzi jak Pendolino. Czyli przez większość czasu, bo zdarza się przestój - a to aktualizacja z życia Dartha, a to historia jego związku z Dorotą. Ale znowu nie dostaliśmy tych relacji, tylko streszczenie, a potem scenę kajdankową. I to wszystko donikąd nie prowadzi. Nie wiemy czemu figurka, dokąd pojechał z Dianą (choć domyślam się, że to będzie w innym fiku), ale no, "Powrót do Equestrii" nie broni się jako samodzielne opowiadanie. Ani jako część serii. Jako dodatek też za bardzo się nie broni. Wszystko jest przyrushowane, ciężko więc mieć jakiekolwiek podejście do bohaterów, bo tak naprawdę nie dostali pola do popisu. Zastanawia mnie też, czemu opis Doroty jest taki powierzchowny. Wygląd i że ma trudny charakter. To brzmi jakby była czysto obiektem pożądania, a nie osobą. I jak to czytałam, to uderzyło mnie, że z Dianą w "Obecności" było podobnie. Nie wydaje mi się by to było celowe, tylko wyniknęło raczej z pewnej niezręczności w pisaniu opisów, które są w sumie jedynym, co dostajemy o tych postaciach jako o kobietach. Pewnie dlatego, że po prostu łatwiej opisać wygląd i jakąś jedną cechę charakteru. Ale tak sobie myślę, że plus za to, że wyglądają jak normalne dziewczyny, a nie jakieś potwory z kolorową skórą, włosami i tatuażem z CM na portkach/pośladkach. Ale naprawdę jestem ciekawa co ona chce zrobić z tymi figurkami, jak i dlaczego! To pytanie dołącza do takich klasyków jak "czy Lenin był grzybem", "czemu elektronika nie działa/działa" i "kaj się podział złoty pociąg". Wyszło jakbyś próbował napisać randomową komedyjkę. Tylko zabrakło tu w zasadzie fabuły. Są słabo powiązane ze sobą scenki, niektóre akapity określiłabym wręcz zbędnymi i akcja nigdzie w sumie nie prowadzi. Czy raczej - nie na tyle, by to było zamknięte opowiadanie. I tak jak krótkie formy są raczej dobrym ćwiczeniem, tak wpakowywanie do nich czegoś, co może miałoby ręce i nogi jakby było 10 razy dłuższe już nie. "Chip: Poniedziałek" to moim zdaniem kolejna randomowa komedyjka, która ma parę elementów solidnej randomowej komedyjki i generalnie dałoby się z tego wyrzeźbić niezły i sensowny fanfik. To na co w takim razie cierpi? Ma koszmarną konstrukcję. Najpierw dowiadujemy się, że główny bohater był na targach mechatroniki i po targach nocował u Angeli od świecącego na niebiesko kota (wiem, że to błąd, ale i tak co się pośmieję, to moje) i królików. Nauczona doświadczeniem uznałam, że ta Angela to musi być któraś z księżniczek. Albo jej kot. Koty raczej nie świecą. Tylko no... Angela w ogóle nie wraca. Chyba że jednak była Luną wyżerającą ludziom zawartość lodówki. Jeśli tak, to należałoby te wątki połączyć, jeśli nie, to w ogóle wyciąć Angelę i targi. Szczególnie, że tu nocuje u koleżanki na chacie, tu siedzi u siebie i budzą go nocne odgłosy? Po co, dlaczego? Ale no, tuli Lunę z lodówki, robi jej foty (trochę dziwna reakcja jego i Luny - ja bym zabiła za ruszanie mojego żarcia, ale to ja) (za tulenie też bym zabiła). Budzi się nazajutrz, odkrywa, że to jednak nie był sen. I chciałby opowiedzieć o nim Dairinn (kto to jest?). Ogółem trochę słabo wsadzać postaci, które nic nie wnoszą. To ok, że nasz bohater ma swój świat, znajomych, życie i w ogóle, tylko czemu to nie ma żadnego wpływu na fabułę? Ani nawet na jego kreację za bardzo nie ma. W każdym razie, na oceanie wyrosła sfera, mamy TCB i połączenie z Equestrią. Jeup, taka nieco niepołączona z resztą ta puenta. Ale! Styl jest dużo lepszy niż w poprzednich opowiadaniach z serii, żarty też są całkiem okej i choć trochę to bez sensu, to czytało się nawet przyjemnie. Dobra, ale jak to ewentualnie naprawić? 1A. Wywalić pierwszy akapit 1B. Zamiast pierwszego akapitu zabrać czytelnika na te targi i do tej Angeli, może w dodatku niech dzieje się tam coś dziwnego i niepokojącego, a ten kot serio się świeci, ponieważ to wszystko sen, a Luna zakradła się do niego by przeszpiegować ludzi 2. Ale jak szpieguje, to robi się głodna, więc wyżera żarcie z lodówki 3. Dodać jakąś reakcję podczas nocnego spotkania 4. Karteczka o pierożkach jest zabawna i urocza, ale niezbyt pasuje do fabuły, może niech ona mu to powie? I niech nie będzie żadnych zdjęć, żadnego dowodu poza brakującymi pierożkami. 5. Jakiś dłuższy czas, kiedy koleś zastanawia się, czy mu to się przyśniło, ludzie heheszkują, wszystko wskazuje, że jednak tak. 6. Sfera. Myślę, że tak byłoby lepiej. I nadal mogłoby być raczej komediowe. Choć mogłoby też nie. "ISS Celestia", co tu się zadziało? W końcu coś, co nie wygląda jak randomowa, poskładana z paru nie do końca dopasowanych scen i przyrushowana komedyjka. Styl jest dobry, klimat jest, TCB pełną gębą. Wstęp jest dość posępny i filozoficzny, przypominał mi niektóre fragmenty "Diuny". Narracja? Brzmi naprawdę dostojnie. Ogółem, czuć moc. Są drobne potknięcia, powtórzenia itd., ale ogółem jest wow, szczególnie jak spojrzy się na resztę serii. Niesamowity przeskok jakościowy. Potem mamy zarys historii świata i tego co się stało i jest spoko. Mamy formę opowieści, w której majestatyczny narrator opowiada historię jakby przemawiał do przyszłych pokoleń. I jest super. Choć rozbawiła mnie ta klitka. Ta klitka jest dwa razy większa od mojej klitki ;-;. Byłam uprzedzona, że pojawiam się w tym fanfiku, ale przeżyłam szok, kiedy odkryłam, że to ja jestem majestatyczną narratorką. I trochę skisłam - bo tego, ja nie jestem zbyt majestatyczna. Przez większość czasu. I nie jestem pomocnicą Dolara, ja mam tu przywilej łowiecki! (+ czasami Dolcze mnie karmi) Cahan to też mój nick jeszcze przedfandomowy i używany przeze mnie poza nim. Ja po prostu bardzo nie lubię mojego imienia. No i nie mam w zwyczaju tulić ludzi. Nie lubię kontaktu fizycznego. Btw. ludzkość z tego opowiadania jest zgubiona Ale wchodząc na poważniejsze tory i nie chichrając z lepszej wersji mnie, akcja toczy się dalej, bohaterowie trafiają na statek i lecą w kosmos, by ludzkość miała szanse na przetrwanie. I szczerze? Ta część fanfika jest gorsza, ale wciąż nie jest zła. Na pewno brakuje trochę informacji kim są Zbyszek i Sebastian. Dolar trochę też. Znaczy, wiemy, że Cahan była jego minionem i się znali, ale trochę mało. Ogółem przydałoby się nieco lepiej przedstawić chłopaków, bo są za bardzo w cieniu. W całej tej części brakuje też nieco napięcia i emocji, akcja jest za szybka - szczególnie w części notatki o samym locie i przed lotem. Ale mówię "nieco", bo wciąż jest dobrze. Pojawia się Diana i tu znowu czegoś brakuje - ciszy, emocji, spokoju. Sprzeczności. Lęku i wściekłości. Straty i niedowierzania. Mówiąc dosadnie - uważam, że opisy są tu za skąpe. Samą Dianę może też dałoby się wprowadzić lepiej - weszła i publiczność zamurowało. Diana prowadzi wręcz monolog i nie chodzi o to, że to złe, że wyjaśnia rzeczy i w ogóle. Ale po prostu wszyscy zniknęli. Myślę też, że kwestia innych światów wypadła sztucznie, po prostu zabrakło wyjaśnienia i wprowadzenia. Nawet nie musiałoby być długie. Parę zdań, dzięki którym klimat by zyskał. Dalej poziom znowu rośnie i taki zostaje aż do końca. "ISS Celestia" jest trochę jak takie klasyczne TCB z początków fandomu. Ale dobre klasyczne TCB z tamtych czasów. Jest nostalgiczne, klimatyczne i zwyczajnie dobre. Jestem ciekawa jak dokładnie przebiegał proces ponyfikacji, co się działo w biurach, czemu ludzkość kryje się po krzakach - znaczy, to brzmiało jakby był przymus, ale Cahan uznała, że któraś z księżniczek chciała im dać szansę. A to już brzmiało jakby całe połączenie się działo niezależnie od kuców, a te nawet jakoś na ludzkość nie naciskały w sprawie przemiany w taborety. Po prostu, ciekawi mnie cały proces i to, co było pomiędzy. I lore tego uniwersum. Dobra robota. Jedno z lepszych poważnych (i niepoważnych TCB) jakie miałam przyjemność czytać. Drobne potknięcia w formie nie psują przyjemności z lektury.
  6. To tak, nadrabiam kupkę wstydu, bo jest event i odnalazłam zaginioną motywację. "Obecność" to dziwny fik i niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Ogółem, czytając go czułam się jakbym nagle przedawkowała melisę, ale nie tak trochę, tylko jakbym nagle odczuła całe 2 litry. Sam tekst napisany jest... znośnie. Takich grubszych błędów trochę jest, ale to głównie drobnostki i kwestia braku lub nadmiaru wielkich liter. Tam kaj być powinny, to ich nie było, a tam kaj nie miały prawa się znaleźć, to się pojawiły. Ale tego, zostawiłam komentarze w docsie. Ze stylem jest coś nie tak i to tu jest moja główna uwaga - czasami ciężko ogarnąć, co się dzieje, a sam tekst wydaje się być... poszarpany. Szczególnie na początku to strasznie raziło. Było tam dużo bardzo krótkich i prostych zdań, które czasami wydawały się niedokończone. Strasznie wybijało to z rytmu, niestety. Ale szczerze? Zważywszy na to, że od lat siedzisz w UK, to mnie to nie dziwi. Bo podobne problemy widuję regularnie u ludzi, którzy za często korzystają z języka angielskiego. Choć na ogół tworzą tasiemce, a nie szarpaną wieprzowinę . A sama treść... Bogowie rogaci, co tu się odwaliło, to ja nawet nie... A tak poważnie - na początku wszystko wskazywało na to, że dostaliśmy opowiadanie autobiograficzne, mocno skupione na postaci inspirowanej autorem lub po prostu na nim. I wiecie co? Okej, nie mam z tym problemu, tylko zastanawiałam się - dlaczego? Bo na tym etapie historii nie było to zbyt interesujące, szczególnie, że ta ma raptem pięć stron, a to dość mało i raczej nie wymaga aż takiego przedstawienia głównego bohatera. Znaczy, taki blok ekspozycyjny na ogół średnio sprawdza się nawet w wielorozdziałowcu, ale tam taki zabieg byłby bardziej zrozumiały. Ale self insert nawet okej - nie budził chęci natychmiastowego uduszenia go (a to wielki sukces), nie odwalał smętnych emo żali, ani nie malował się na super herosa, co to nie on... Tylko dalej nie do końca rozumiem czemu dostaliśmy całe jego backstory. Chodziło o plot twist? Szok? A może ten tekst, to miał być [Random]? Bo naprawdę, to, co dostaliśmy to rozwinięcie z 0 do 100 w pół sekundy. I tak w jednej chwili Darth Evill smali cholewki do Diany, niby po cichu, ale już randkują, więc widać, że dobrze mu idzie. Okej, trochę na tym etapie było to moim zdaniem nieco niezręcznie napisane, ale hej, w sumie nie wiem jak to jest, nigdy nie szłam w konkury do żadnej panny. Ale dobra, Diana przejmuje inicjatywę i miałam takie "jesteśmy w dziale ogólnym, nie będzie seksów, ale dokąd to właściwie zmierza?". Idą do niego na chatę i w tym momencie z szafy wychodzi magiczna babcia okazuje się, że Diana ma męża i dziecko. Poczułam się jakbym oglądała meksykańską telenowelę, takie to było nagłe i dziwne. A potem okazało się, że Diana to Pinkie Pie (no przecież, imię w końcu tak jakby znajome). Mamy platoniczne tulenie, zdecydowanie za krótką wymianę zdań między bohaterami i niezbyt satysfakcjonujące zakończenie. Po prostu fanfik jest za krótki. Zdecydowanie za krótki i moim zdaniem lepiej sprawdziłby się jakby był parę razy dłuższy, pokazał nam znajomość Dartha i Diany (zamiast ją streszczać), przedstawił bohaterów w akcji, szczerą rozmowę na koniec wydłużył na parę stron i doprowadził ją dokądś. Bo ja powodu odwiedzin Pinkie w ogóle tu nie kupuję. Pokazała mu, że magia przyjaźni istnieje, lecąc z nim w ślinę i chadzając na randki. Ktoś złośliwy (ale na pewno nie ja, co to, to nie...), powiedziałby, że chyba magię friendzone'u. Ja wiem, że to Pinkie i ona jest nieco bezmyślna, dziwna oraz chaotyczna, ale to było takie... Masz męża i dziecko, nie mogłaś z nim chodzić na kręgle i grać w multi, a nie się całować i randkować? On też jakoś wyjątkowo spokojnie i na luzie do tego podszedł. I to jest mój główny zarzut. Naprawdę nie ogarniam, co tam się wydarzyło. Ani czemu. Ale czy było tak źle? Nie no, główny bohater napisany nawet okej (nie licząc tego jak na luzie podszedł do tego, że jego obiekt westchnień jest kucykiem, mężatką z dzieckiem i go uwiódł by pokazać mu magię przyjaźni). Plus też za dystans do siebie. Opisy nie były też najgorsze, ale styl je nieco zabił. Ogółem to wydłużenie tego tekstu minimum pięć razy, by pewnie rozwiązało wiele problemów. Bo fanfik wygląda jak sklejka różnych elementów i scen. Ale brakuje gładkości i połączenia. No i coś, o czym wielu pisarzy zapomina: nie mów, pokaż. Daj się wykazać postaciom i światu w akcji, zamiast coś bezpośrednio tłumaczyć. Zostaw czasami jakieś drobne i mniej drobne niedopowiedzenia, bo tajemnica jest tym, co jara ludzi. W sumie ciekawi mnie jak wyglądałby remake "Obecności". Reszta fików w następnym odcinku "Cahan masakruje komentuje".
  7. Cahan

    Witajcie

    Forum nic zbytnio nie ożywi, bo czasy świetności fór internetowych minęły dawno temu i ludzie siedzą gdzie indziej. Ale zapewniam, że dział fanfikowy jest nadal w miarę aktywny i żyje. Jako jeden z niewielu. Także zachęcam do zagłębienia się i ożywienia go jeszcze bardziej. Problemem są tylko same tematy (MLPPolska cierpi od jakiegoś czasu na problem techniczny, który uniemożliwia wejście w temat, jeśli w jego nazwie są polskie znaki - obchodzi się to, klikając datę ostatniego komentarza do tego tematu. Przerzucać strony już forum pozwala.) Witamy, tak w ogóle.
  8. Szykuje się GOTY... A nie, czekajcie. Szykuje się kolejna robiona od szablonu, nudna i drewniana gierka dla dzieci, w którą grają tylko te nieszczęśliwe dzieci, których rodzice przestrzegają oznaczeń PEGI. Problemem tych gier jest to, że są robione dla dzieci, a nie dla wszystkich grup wiekowych, w tym dzieci, a to wbrew pozorom duża różnica.
  9. Witajcie! Jak pewnie wiecie, za naszą wschodnią granicą trwa wojna. Szalony dyktator zaatakował Ukrainę, ale dzielny prezydent stawia mu opór. Niewinni ludzie umierają. Inni zostają z niczym. Trzeba im pomóc. Tu wkracza drużyna fanfika - razem z gronem sponsorów zebraliśmy pulę 4550 zł do wykorzystania. A co to ma wspólnego z fanfikami? Widzicie, każdy zgłoszony w Klubie Konesera Polskiego Fanfika komentarz do opowiadania, które znajdziecie na stworzonej przez nas liście, to określona kwota, która wpadnie na konto Polskiej Akcji Humanitarnej na rzecz pomocy dla Ukrainy. https://www.siepomaga.pl/pah-ukraina Lista fanfików: https://docs.google.com/document/d/1LeebazYqkPuSKf3Pr9l5zJ4h9kuJmf9E-CMU4leRbCw/edit# Zrobiliśmy ją, bo forum ma problemy techniczne. Staraliśmy się wybrać dzieła wysokiej jakości, interesujące lub takie, których autorzy są wciąż aktywni, więc nie pogardzą feedbackiem. Regulamin: 1. Event trwa do 27 marca. 2. Pula do wykorzystania wynosi obecnie 4550 zł. Jeśli opłata na Ukrainę za komentarze przekroczy pulę, to sponsorzy nie mają obowiązku do zabawy więcej dopłacać. Jeśli pula nie zostanie osiągnięta, to mogą wpłacić mniej, co potwierdzą dowodem wpłaty tutaj lub u mnie na PW. 3. Komentarze wyceniam i spisuję ja. Należy je zgłaszać, linkując je na eventowym kanale (jeśli bardzo nie lubicie discorda, to w ostateczności możecie tutaj). Na kanale niżej możecie się pytać o poszczególne fiki z listy. Eventem są objęte wszystkie tytuły znajdujące się na liście, ale, ale! Jeśli jakiś fik na liście ma np. link tylko do MLPPolska, a jest też na FGE i tam go skomentujecie, to też się liczy. 4. Cennik: 10 zł za zwykły komentarz do oneshota lub pojedynczego rozdziału wielorozdziałowca 30 zł za komentarz do całego wielorozdziałowca lub serii, jeśli ktoś nie chce komentować rozdziałami +5-10 zł bonus do zdobycia za jakość komentarza (nie dotyczy postów w dyskusji) 5 zł za każdy komentarz w dyskusji pod fanfikiem 5. Komentowanie własnych opowiadań się nie liczy. 6. Komentarz musi wskazywać na to, że ktoś to faktycznie przeczytał. Link do kanału eventowego w KKPF: https://discord.com/channels/265502437585059841/947916671635587112 I zaproszenie na serwer: https://discord.gg/KSVKaWjFjs Sława!
  10. Dziękuję za piękny komentarz Długo zastanawiałam się, co na niego odpisać. Zwłaszcza odnośnie pewnych kwestii. Chociażby Manetenebrasa. I uznałam, że tego nie zrobię, a przynajmniej nie przed ukończeniem całego fanfika. Bo co z tego, że mam tę historię ułożoną w głowie i mogłabym wyłożyć wszystkie karty na stół? Obawiam się, że gdyby wszystko stało się jasne i oczywiste, tekst by na tym stracił (i nie dlatego, że uważam własne lore za słabe czy coś - po prostu nieznane ma swój urok). Jestem ciekawa, co dokładnie pozostawiło uczucie niedosytu? Choć tu też uważam, że lekki niedosyt nie jest zły. Kiedy przez ostatnie lata poznawałam gry z gatunku soulslike doszłam do wniosku, że pewien niedosyt oraz niepewność nadają im uroku. Hordy graczy, którzy chcieliby czegoś jeszcze, kolejnych strzępków informacji i w ogóle więcej. Tylko czy więcej, nie znaczyłoby mimo wszystko mniej? Zawsze uważałam, że traktowanie Night Shadow jako postaci z założenia pozytywnej jest błędem - szczególnie, że od samego początku jej motywy były zwyczajnie samolubne. Podobnie jak całej reszty. Niektórzy popełniają okropne czyny w pełni świadomie, inni z głupoty. Niektórym sprawia to przyjemność, dla reszty to przykra konieczność. Czy liczą się chęci, efekt czy możliwości, to już pozostawiam do oceny czytelnikom. Zresztą, od tego jest system POV, który niedługo powróci w całej swej okazałości (w rozdziale X, IX 2/2 wciąż należy do smarkatego czarnego konia). Możliwe, że wychodzi to, że nie lubię pisać scen walki (za to uwielbiam bitwy) i uważam, że są generalnie nudne, a nie chciałam też pisać czegoś, co może byłoby piękne, dłuższe i bardziej zabawne w kontekście sytuacji, w której nikomu do śmiechu być nie powinno. Dlatego uznałam, że skończę na krótkim i prostackim mordobiciu. Przyznaję, że mój wielki idol Pan Andrzej mnie tu inspirował. Chociaż większość rozdziału IX 1/2 powstała pod zupełnym przymusem podczas mojej pisarskiej blokady. Przy pierwszej scenie, to się nawet nie zastanawiałam, co piszę. Właściwa zabawa, to się tu jeszcze za bardzo nie zaczęła. Choć ostrzegam, że będą to głównie dialogi i dywagacje natury filozoficznej. Bo pomysł na ten rozdział narodził się tak naprawdę dawno temu, kiedy usłyszałam ten kawałek: https://www.youtube.com/watch?v=yWutKKVctn8 (Ogółem polecam odsłuchać sobie pełny soundtrack z "Vigil: The Longest Night". Jest przegenialny i świetny do pisania. Grę również polecam.) Ale w sumie to czasami mam wrażenie, że najlepiej piszę, kiedy robię to zupełnie bezmyślnie i pozwalam się prowadzić łapkom. A potem do tego dorobić całą resztę.
  11. Nowy rozdział Cienia Nocy już jest dostępny!

    Forum działa jak działa, więc daję tu link, przez który wejdziecie do tematu:

     

  12. Nowy rozdział! Czy raczej jego część. Wchodzimy też w część II fanfika. Rozdział IX 1/2 [R]
  13. Zawsze możesz wykupić, obejrzeć wszystko, co masz do obejrzenia i zrezygnować. Najtańszy pakiet kosztuje 29 zł i jest dość kiepski, ale na kucyki powinien starczyć. + przez miesiąc zdążysz obejrzeć wszystko, co cię tam potencjalnie interesuje. A jest tam trochę fajnych filmów i seriali. Ogółem ze wszystkich serwisów tego typu, które są dostępne w Polsce, Netflix jednak wygrywa ofertą i jakością. Szczególnie polecam seriale animowane Netflixa, które są bardzo dobre. Bo te aktorskie nadają się głównie do oglądania dla beki i gry w netflixowe bingo zrobionej na odwal poprawności politycznej. No i jest dużo świetnych filmów, tu oferta jest dynamiczna i się mocno zmienia. Generalnie - zakup na miesiąc wychodzi moim zdaniem całkiem tanio i korzystnie. Odchodzi płacenie za każdy film z osobna czy szukanie po sieci jakiejś nielegalnej wersji kręconej w kinie kalkulatorem i zawierającą tonę wirusów i wyskakujące okienka z nagimi paniami. Serial Netflixa na pewno obczaję, ale ta seria youtubowa wygląda ekstremalnie źle. Wygląda gorzej niż te wszystkie "cal artowe" kreskówki, na które ludzie pomstują, razem wzięte. Wygląda gorzej niż Pony Life. Toporna kreska, prostacko dobrane kolory i jeśli animacja wygląda tak jak na jednym krótkim materiale, to "o borze zielony, o rusałko leśna, stojąca przy drodze do Bytomia". Powiedziałabym, że dawno nie widziałam czegoś jednocześnie tak bez polotu i robionego na odwal, ale "Świnka Peppa" i jej podróby istnieją. I różne youtubowe animacje dla dzieci.
  14. Ale Smolder jest smoczycą i pochodzi z kultury, w której rządzi prawo silniejszego i łomotu, więc to też trochę inaczej. Chyba że wszystkie smoczyce to jakaś ukryta reprezentacja LGBT . U nich po prostu takich rzeczy jak sukienki, makijaż czy poduszki nawet nie było. Więc Smolder wyłamuje się ze swojej tradycyjnej roli społecznej, tak jak np. kobieta, która lubi wbijać w zbroję i tłuc ludzi halabardą. Ogółem o smoczej kulturze chyba najwięcej mówi ich opowieść wigilijna.
  15. Eeee... Co. Bez urazy, ale nie. Póki co nie znamy za dobrze Zipp, a posiadanie tradycyjnie męskich zainteresowań, bycie silną i cool babką nie oznacza wcale takiej drogi. Równie dobrze może się okazać, że Zipp lubi sukienki i biżuterię. I to moim zdaniem byłoby ciekawsze niż bezmyślne powielanie archetypów "niech ta silna chłopczyca będzie tak męska, że pluje na róż i sukienki, a i niech będzie homo, bo lesbijki to babochłopy". Wychowywał się razem z Sunny. IMO ona jest dla niego jak siostra. A czemu został szeryfem - trzeba za coś żyć. No i marzenia z młodości, a dorosłe życie...
  16. I znalazłam się w gronie 3% graczy, którzy ukończyli NG+ w Eldest Souls. Czy było warto? W sumie to nie wiem, ale wielki plus za to, że poza zmianą numerków, to NG+ dodaje nowe ataki. Recenzję Eldest Souls możecie przeczytać w 50 numerze Equestria Times.

  17. Wchodzisz w link do linktree, tam jest taka zakładka "poprzednie numery google drive od 44" i tam będzie.
  18. Cześć, ośmiorniczki! Zobaczcie jaki świąteczny prezent dla Was przygotowaliśmy! Horror, nienazwane tajemnice wszechświata, przedwieczni i wielki pisarz! Oraz wywiad z Adamem Wieczorkiem, redaktorem naczelnym linii wydawniczej "Zewu Cthulhu" w Black Monk Games. Ale spokojnie, dla tych którzy nie lubią takich klimatów też się coś znajdzie - jak choćby recenzje "Encanto" czy "Scholomance" i wiele innych. ~Cahan Linki: https://linktr.ee/equestria.times
  19. Cahan

    Ave

    Dinozaury nie są przodkami ptaków. Ptaki są dinozaurami, które wywodzą się od tego, co nazywa się dinozaurami gadziomiednicznymi. Także to są latające dinozaury. Ale pterodaktyl akurat dinozaurem nie jest tak samo jak ichtiozaur czy krokodyl różańcowy. Mam ich na koncie kilkadziesiąt - oneshoty i dwa wielorozdziałowce. Chyba najbardziej lubię remaster mojego debiutu, czyli "Cienia Nocy". Brak. Jest wiele fanfików, które kocham z różnych powodów, ale raczej nic, co zmieniłoby mnie jako osobę. No i zazdrość jest mi raczej obca. Raczej cieszę się czyimś sukcesem i podziwiam wysiłek oraz włożoną w twórczość duszę. Lubię, kiedy w danej historii czuć autora jako człowieka. Moim ulubionym jest "Wiedźma", którą prereaderuję. Po pierwsze jest bardzo dobrym fanfikiem (i należy do mojego ulubionego gatunku), to lubię styl autora oraz cały jego rozwój. Ukończyć "Cień Nocy" i "Smak Arbuza". I napisać coś na konkurs spin offowy. No i mam sporo do rysowania i patroszenia. Również jestem w trakcie czytania "Diuny", tylko na mnie czekają teraz "Dzieci Diuny". Póki co te książki zrobiły na mnie duże wrażenie. Zostać wędkarzem, biegać w gumofilcach i być przykładem dla typowej matki, która pokaże mnie swojemu dziecku jako przykład osoby, która się nie uczyła i teraz skończyła nad rzeką w syfiastych ciuchach. No i chcę torfowisko, konia i zbroję.
  20. Cahan

    Ave

    Z forum ostatnio jest problem i jestem zaskoczona, że udało mi się wejść do tego tematu, bo do większości nie mogę. Ponieważ nie możesz przeczytać regulaminu, to powiem Ci, że kolory są zarezerwowane dla ekipy forum. Pytania: 1. Jakiego fanfika chcesz tłumaczyć i z jakiego języka na jaki? 2. Jakie fanfiki czytasz i lubisz? 3. Piszesz coś własnego? 4. Historię choroby, poproszę.
  21. Proszę, oto link do google drive: https://drive.google.com/file/d/1a6UGXHmH-iuRsSANCM94Xh7AtEzgQOPN/view Pracujemy też nad jakimś wygodnym, przyszłościowym rozwiązaniem, by linki do poprzedników były również łatwo dostępne.
  22. Hej, pierożki! Tym razem zabierzemy Was na wycieczkę do Zony, bo tematem przewodnim numeru jest słowiańska wizja zagłady. Tylko pamiętajcie by nie przywozić żadnych pamiątek! Oprócz tego dowiecie się jak udała się nowa kinowa "Diuna" oraz o co chodzi w "Grze Kalmara". Dla fanów metroidvanii przygotowaliśmy recki nowej wersji "Death's Gambit" i "Ender Lilies", na pozostałych czekają "Slime Rancher" i "The Fermi Paradox". Jeśli jesteście jesieniarami (jeśli nie, to nie szkodzi, też spróbujcie), to Hefcio nauczy Was gotować dyniową zupę i piec dyniowe ciasto. A do tego narzekania Gray na książkoholików, rozkminy moje i Zodiaka o "Beastars" oraz dwa wywiady. Z Dominiką Tarczoń znaną jako Nerd Kobieta oraz z Arcy, która zajmuje się modelowaniem 3D. A to nie wszystko! Ale resztę dobrodziejstw odkryjcie sami. Miłej lektury^^ ~ Cahan https://linktr.ee/equestria.times
  23. *kop, kop, kop* To ja - pasiasty krecik fanfikcji. Przyszłam odkopać, bo Zodiak wspomniał o tym opowiadaniu, że ponoć fajny horror. Ficzka przeczytałam i się niestety rozczarowałam. Po pierwsze dlatego, że to nie jest horror, tylko przygodówka. Po drugie brakuje temu klimatu. Tekst jest do bólu poprawny i rzemieślniczy. Wynudziłam się, czasami wręcz podsypiałam, a fabuła mnie zwyczajnie rozczarowała. "Dziennik arcymaga" nie jest zły, ale nastawiłam się na coś zupełnie innego, czego nie dostałam. Mamy tu tak naprawdę trzy mini opowiadania i każde z nich wygląda jak pisane na jakiś konkurs literacki, na którym zajęło miejsce gdzieś w połowie stawki. Forma jest całkiem ciekawa i się sprawdza, choć wiecznie urwane zapiski i kleksy mnie zaczęły w pewnym momencie irytować. Czasami wolałabym też by styl Vatara był nieco bardziej literacki, bo nie czułam tu żadnego klimatu. Jakbym czytała szkice trzech opowiadań, a nie je same. Ogółem formą przypomina mi to "Diariusz", ale trochę gorzej zrealizowany. Bo niby wszystko pięknie, ale nic się nie rozwija. Brakuje podbudowy, brakuje czegoś, co sprawi, że kupię ten świat. Sam Vatar jest okej. Nie poczułam do niego sympatii, bo się nie wybija w sumie niczym. A sądzę, że by mógł, tylko paradoksalnie nie dostał wystarczająco wiele czasu antenowego. Jeśli chodzi o jego relację z Celestią, to śmiem podejrzewać, że Jaśnie Oświecona kłamie, a arcymag był jej kochankiem. Co prawda uczucie zapewne było dość jednostronne - on się zakochał, a dla księżniczki stanowił tylko pocieszenie po stracie Luny. Jeszcze pochwalę humor, bo choć żarcików nie było zbyt wiele, to były naprawdę przyjemne. Dobrze wyważone, zabawne, ale pasujące do tekstu. Co do poszczególnych opowiadań: 1. Do samego piekła - jakie to było nudne. Jako czytelnicy wiemy, że Celestia padła ofiarą ataku jakichś podmieńców czy coś. Pogoda, chaos, krainie grozi zagłada, Vatar idzie na misję. Kucykom nie idzie, więc czas ogrnąć lepszą armię niż Cygnusy Chłopi. Wiadomo, że chłopi nadają się tylko do płacenia podatków i trzymania w zamku. Odwiedza werbbudę Lochu i rekrutuje jednostki 3 poziomu. A Loch ma bardzo wysokie ceny. Potem muszę pomóc usiec Cerbera, w ramach zemsty za teleportujące się pieski z Dark Souls 3 - a tak serio, to uśmiałam się z imienia tego minotaura. Aż w końcu nasz bohater i jego armia najemników robią rzeź Ślązakom z Tartaru, którzy są ewidentnie niewinni i nie wiedzą o co chodzi. Na końcu okazuje się, że Elementy Harmonii wróciły na swoje miejsce, a królestwo odzyskuje wszystkie bonusy, Łzę Ashy i +10 do morale. Nieśmieszne? To tak jak moje wrażenia z lektury. Rzecz w tym, że to mogło być ciekawe, ale jak już ktoś wcześniej zauważył, wyszedł fanfik do Heroes of Might and Magic V. Na mój osąd niewątpliwie wpływ ma to, że nie lubię serialowego Tartaru, który zawsze wydawał się czymś zupełnie od czapy. Jednak sądzę, że dałoby się coś z tego wyłuskać. Ale tu czuję się jak na generycznej epickiej przygodzie polegającej na zgładzeniu 10 impów i przyniesienia księżniczce ich czaszek. Wszystko działo się szybko, zabrakło miejsca na opisy, ciekawe detale, przeżycia. Owszem, to że impy były niegroźne i niewinne to ciekawa rzecz. To co się odwaliło też. Ale... Brakuje jakiegoś łącznika. Jakiejś konkluzji. To nie jest uczucie "muszę odkryć tajemnicę", to jest "stało się, aha, ok". Myślałam, że może w kolejnych częściach czegoś się dowiem, czegoś co mnie zaskoczy, ale tak by mnie to obeszło. Czegoś co połączy je wszystkie... NIE. 2. Wampir miłości - "jest lepiej", to była moja pierwsza myśl podczas lektury. Pojawiła się jakaś odrobina klimatu, byłam w stanie poczuć uroczą wiochę. Oczywiście, znowu odpowiedzialny musiał być podmieniec. Ale jest plot twist, że jednak nie. Rozwiązanie zagadki trwa minutę. Nie ma za bardzo śledztwa, nie ma miejsca na rozwój napięcia i zwroty akcji, możemy się rozejść. 3. Szaleństwo Północy - trzecie i najlepsze z mini opowiadań. Oczywiście, dziennik musiał urywać się tam, gdzie działy się ciekawe rzeczy. Wciąż były problemy z budowaniem klimatu i rozwojem fabuły. Osobiście uważam, że za dużo czasu poświęcono historii tej wiochy, zważywszy na to jak mało istotna się okazała i jak mało mnie obchodziła. Czy raczej - autor nie sprawił by mnie obchodziła. Ale hej! Tu się w końcu coś dzieje. Zmienia się forma, bohater traci zmysły i te ostatnie słowa... Niezbyt przekonujące, szczerze mówiąc. Tak jakby Pradawny z Pustkowi inspirował się przekrętem na nigeryjskiego księcia. No za mądry nie był, pisząc to w takim miejscu i nie pozbywając się obciążających fragmentów. Ale w końcu poczułam coś. Jakiś dreszcz, jakieś emocje - bardziej pod wpływem dopisków tłumacza dziennika. I tego, że został znaleziony w skrzynce. I że ktokolwiek to zrobił, to raczej nie był już Vatarem. No i co się stało z podmieńcem? Zew czego poczuł? Bo może to wcale nie był Rój, tylko coś całkiem innego? Ale wiecie co mi to przypomniało? Inne opowiadanie Niklasa. O to: Ocena końcowa? 6/10 Cahan I Jadowita
  24. Nie mam pojęcia, ale do końca października powinniśmy mieć działające archiwum, które sprawi, że się dowiem. Pisałam to bardzo dawno temu.
  25. Miałam niewątpliwą szansę patroszyć ten rozdział i to czemu ukazał się tak późno, możecie w dużej mierze zwalić na mnie. "Idea i Wiara" zostawiła po sobie dobre wspomnienia, ale też pewien niedosyt - mało w tym wiary jak na rozdział traktujący w teorii o religii. Mamy tu nieco atiokratii, ale raczej w kontekście ekonomii, walki z kapitalizmem i struktur kościelnych, mamy o wierzeniach zebr, które zapoczątkowały nurt filozoficzny. Mamy gryfy. I mamy życie pozagrobowe. Może zacznę od tego, co podobało mi się najmniej - arabskie zebry. Wolałabym więcej o wierze w O'n niż o cyfrach, matematyce i dwóch sypialniach. To po prostu wydawało się dość zwyczajne, wyraźnie inspirowane naszą historią i mało natchnione, że tak to ujmę. Zaciekawił mnie wpływ Nieśmiertelnych na kapitalizm, podobnie jak ich struktury kościelne. Wydaje się na swój sposób ironiczne, że pozwalają swoim kapłanom na tak wiele w kwestii interpretacji wiary, podczas gdy sami są tak aktywnymi istotami. To brzmi nieco jak przepis na katastrofę, ba, widzieliśmy już zalążek tej katastrofy w poprzednich rozdziałach. To się po prostu musiało rozjechać. Zastanawia mnie jednak dlaczego tak jest. Ale cóż, Nieśmiertelni i ich Wielki Plan i Koło Historii. Wszystko walnie. Zważywszy na to jaką bandą aroganckich, pardon my French, dupków, którzy mogliby zrobić dla świata dużo więcej i zdecydowanie mniej krwawo, nawet mnie to nie dziwi. Kolejną ciekawą sprawą jest Chór Cieni, będący chyba najpewniejszą rzeczą dotyczącą wierzeń w KH. Czemu? Bo niewątpliwie istnieje. Wszyscy o nim wiedzą, widziano go w różnych kulturach. Do tej pory mogliśmy to samo powiedzieć jedynie o Nieśmiertelnych. Ba, dokładnie to samo - że istnieją i są potężni. Jednakże nie traktowałabym jako pewnika wszystkich podanych w rozdziale informacji. Z prostego względu - to, że Chór Cieni istnieje, nie znaczy, że robi to, co śmiertelnicy myślą, że robi. Ba, jestem wręcz przekonana, że atiokratia się myli i Nieśmiertelni wcale nie łażą na Sąd Ostateczny. Byliby wtedy bardzo, ale to bardzo zajęci. I mieliby aż za dużo do śledzenia. Ewentualnie traktowaliby to jako sporadyczną rozrywkę. Możliwe, że Chór Cieni w ogóle nie jest prokuratorosędzią i nie ma żadnego Trybunału. W końcu jak ktokolwiek miałby to potwierdzić? Równie dobrze gryfy i jaszczury mogą mieć rację i Umbry to po prostu demony polujące na dusze. Albo nawet i nie. Może Umbry mają gdzieś dusze, tylko dopiero umierający mogą je zobaczyć? Bardzo ciekawa i klimatyczna rzecz, o której się pewnie więcej nie dowiemy. Chyba że ktoś umrze i przeżyje. Na koniec zostawiłam sobie gryfy. Już olał skaldów, skupmy się na Oddychających Ogniem, których spotkaliśmy podczas jednej z przygód Iry. Najważniejsze jest dla mnie ostatnie zdanie rozdziału: Jeśli bowiem wierzyć dzierżycielom gryfiej magii, prędzej czy później spośród nich musiałby się wyłonić ktoś, komu nie tylko śmierć nie będzie straszna, ale który położy jej kres. Czyż to nie brzmi... złowróżbnie? Jak obietnica? A co jeśli tym wybrańcem, dzierżycielem gryfiej magii nie będzie wcale gryf? W końcu poznaliśmy już takiego jednego... Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to jest ta oliwa do ognia, która spowoduje w końcu upadek atiokratii. Nawet jeśli nie spełni się w taki sposób, w jaki zapowiada to końcówka
×
×
  • Utwórz nowe...