Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4033
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    139

Wszystko napisane przez Cahan

  1. Link nie działa. Archiwizuję.
  2. Link nie działa. Fanfik leci do archiwum.
  3. Link nie działa. Fik leci do archiwum.
  4. Ogółem założyłam, że Luna nigdy na Księżycu nie była. Bo technicznie nie była, technicznie była tam zaklęta Nightmare Moon, a i to niekoniecznie świadomie, skoro jej wizerunek dosłownie był widoczny na tym ciele niebieskim. Serialowa Luna zresztą nigdy nie była zbyt odporna psychiczna. Wydaje mi się, że pisałam to jeszcze przed sezonem czwartym, ale no... Serialowa Luna dosłownie dała się opętać, strzeliła focha i chciała zabić Celestię, bo kucyki wolały jej siostrę. Kolejne sezony raczej też potwierdzają, że Luna nie jest zbyt mądra istabilna psychicznie. I tak, w założeniu są w tym samym schronie. Ale czy to cokolwiek zmienia? Nie sądzę. Bo królewski głos Canterlotu służy do mówienia do plebsu, a nie osobistych zapisków/komunikacji z rodzoną siostrą Swoją drogą, serialowa Luna też nie zawsze mówi o sobie w liczbie mnogiej (tak, specjalnie sprawdziłam).
  5. Eeee... No niezbyt. Bohaterowie G4 byli bardzo przerysowani, a ich zachowanie irracjonalne, a ich problemy i rozumowanie często na poziomie pięcioletnich dzieci, ciekawe dlaczego ? Opaline jest alikornem wygnanym ze Skyros, gdzie była klaczką w tym samym czasie, co Celestia i Luna i już wtedy była zazdrosnym przegrywem. Do Equestrii trafiła pod koniec długich i pokojowych rządów Twilight, a i jest zasugerowane, że wymordowała większość smoków, odbierając im moc - dlatego jedynym naprawdę dorosłym smokiem jest tam Spike, bo przeżył tylko on i jaja/pisklaki. Zresztą te smoki mówią, że nie widuje się tam młodych, pewnie właśnie dlatego, są za młode, by się rozmnażać. Twilight nie mogła pokonać Opaline, więc stworzyła kryształy i smoczy kamień, które co prawda powstrzymały ją na jakiś czas, ale też przyniosły skutki uboczne - osłabiły już wyczerpane smoki, wydrenowały magię z kucyków, a koniec końców rasy się rozeszły. Wiemy też co Opaline robiła w międzyczasie - zasadziła drzewo, porwała/przygarnęła źrebaka, zbierała wiedzę. Potem kradła znaczki, kontrolowała smoki, etc. To więcej informacji niż o Discordzie, Sombrze, Chrysalis czy Nightmare Moon. O Discordzie było wiadomo tyle, że jest praktycznie bogiem chaosu i kiedyś dostał wciry od Ceśki i Lulu. THE END. Gratuluję, właśnie opisałeś niemal każdy boss fight na początku/na końcu każdego sezonu G4. Nightmare Moon? Przebiegli się po lesie i zdobyli magiczną tęczę, Nightmare Moon nawet nie zrobiła pew pew z rogu. Discord? Zrobił chaos, ale przypomniały sobie, że są psiapsi, magiczna tęcza! Sombra? Coś tam poszeptał, Spike podrzucił Cadance artefakt, koniec! Chrysalis? Co prawda przejęła miasto, ale Cadance dotknęła Shininga i zaczęła nawalać magiczna miłością. Dalej w las też jest to samo - kuce pokonane, ale przypominają sobie, że się przyjaźnią, kochają, więc tłuką magiczną tęczą, KONIEC. Jedyny wyjątek to finał serialu, kiedy kluczem okazały się te wszystkie sojusze, które zawierały przez lata. Nie piosenką, tylko magicznym śniegiem. Also, Chrysalis podczas jej drugich wcirów też nikt nie gonił. Kucyki po prostu nikogo aktywnie nie zabiją na ekranie, bo to bajka dla małych dzieci. Discord - bóg chaosu, który po prostu lubi robić burdel. Cóż za realizm, cóż za historia, co za głębia^^ Starlight - świat jest niesprawiedliwy, kumpel z piaskownicy wyjechał mieć swoje życie gdzie indziej, a wezmę odbiorę wszystkim znaczki i indywidualność, to na pewno dlatego... Pls, to jest rozumowanie na poziomie trzylatka. Trixie - ona nawet nie jest villainem. Ona jest wędrowną artystka, a Mane 6 psuły jej spektakl. Dopiero upokorzona sięgnęła po artefakt, który przejął nad nią władzę. Nawet nie miała żadnego backstory. No Opaline chyba nie żyje. Albo jest uwięziona w drzewach Harmonii na wieczność. Trudno powiedzieć, co gorsze. Ale jak dla mnie to ten sam poziom, co postępowanie z villainami z G4. G4 w pigułce: znamy się jakieś 10 minut, jesteśmy PRZYJACIÓŁMI. Scenariusze odcinków G4 były zawsze nierówne, niekonsekwentne, a finały sprowadzały się do "trzymamy się za łapki i nawalamy magiczną tęczą". Jakby przyjaźń tak działała, to może bym się zgodziła. Postaci w G5 są mniej przerysowane, bardziej stonowane, a relacje pomiędzy poszczególnymi kucami bardziej naturalne. Czuć między nimi chemię i nić porozumienia. Babcia od jednorożców to staruszka z demencją. Nie można jej zupełnie ufać. Ale możliwe, że konflikt pogłębiał się już po stworzeniu kryształów. Ale ta babuleńka też może mieć jakieś 100 lat. To dość czasu, by młodsze pokolenia, o wszystkim zapomniały. Szczególnie, jeśli jakoś szczególnie o tym nie gadano. Wiesz dokładnie co się działo tyle lat temu, kto z kim i dlaczego? A czemu się pokłócili? W finale G4 kucyki praktycznie zrobiły to samo, przy pierwszym pojawieniu się problemów. Obawiam się, że wzajemne podziały i niechęć, zawsze były silne w Equestrii, a w czasach kryzysu pozory puszczały. To proste. Budżet. Te modele 3D i ich animacja jest koszmarnie droga. W pierwszych sezonach G4 też było mało kuców tła, prawie same klacze i w jednej klatce miałeś 4 Lyry, 3 Bon Bon, itd. A i psiapsióły Twilight ze szkoły są w tle jako dorosłe klacze w jednym z jej wspomnień z dzieciństwa xD A fabularnie, to możliwe, że wciry od Opaline i wewnętrzny konflikt. Konsekwentne wątki, regularne dawanie strzępków lore, ciągły postęp i rozwój postaci. To więcej niż G4. Wątek Misty i wątek Opaline akurat ewidentnie były zaplanowane już od filmu. Ogółem, nie mówię Ci, że masz lubić G5, ale zdejmij różowe okulary i nostalgię i spójrz trzeźwo na G4 i jego wady, których nie dostrzegasz tak bardzo, że czasami jest to aż absurdalne. Nie wiem, kiedy je ostatnio oglądałeś, ale wiesz, ja zapamiętałam D-Day w Medal of Honor jako hiperrealistyczny i kiedy spojrzałam na to po latach, to zastanawiało mnie tylko jedno "Jakim cudem wspomnienia tak przekłamały rzeczywistość?". I z kreskówkami z dzieciństwa było podobnie.
  6. Standardowo dziękuję za komentarz! I tak... W zasadzie to jest bardziej tekst o religii, relacji z bogami i opis święta, po prostu. Cały myk polega na tym, że Isleen sama w sobie nie wie. Isleen bardziej pełni rolę przekaźnika dla woli i myśli boskiej. A bogowie nie są od tego, by służyć swoim wyznawcom. Ich ścieżki są do końca niezbadane i nie muszą się z niczego tłumaczyć. Isleen, jako dobra wyznawczyni i kapłanka o tym wie. Bo jest Obdarzona Wiedzą nie dlatego, że jest bardzo mądra czy wykształcona (jak na standardy średniowiecznej wsi może i jest), tylko dlatego, że wypełnia wolę swojej Pani. Pomiędzy Boginią a Isleen jest pewna nieokreślona więź, która sprawia, że Isleen czasami po prostu wie. Nie wie skąd, nie wie dlaczego, ale wie. Bo taka jest wola Bogini. Bogowie nie są sługami. Jako czytelnik czy kucyk z tekstu nawet niekoniecznie znasz tych wyznawców. Ani ich roli i przydatności w większej skali. Akurat w przytoczonym przez Ciebie cytacie powtórzenia służą za środek stylistyczny. Kontrola. A i w tym świecie nikt się nie rodzi jednorożcem. Czemu ma robić coś, skoro nie dostała przykazu z góry? Przynajmniej dla Isleen, jej bogowie są prawdziwi, ich słowo prawdą. Bogowie rzadko są tacy jakich chcieliby ich widzieć ich wyznawcy, nawet fałszywi bogowie, których sobie stworzyli. Czasy się zmieniają, bogowie nie, w końcu są bogami - to oni tworzą reguły. Ilu ludzi czy kucyków, tylu idealnych bogów. Wiara Isleen mało ma wspólnego z moralnością współczesną czy nawet chrześcijańską. No jedyną puentą jest to, by wiernie służyć. Nie dla nagrody, jeśli robimy coś tylko dla nagrody, to czy to coś jest szczere? Służy się dla samej służby, a i ona nie musi być aż tak bardzo ograniczająca. Problemem Isleen nie były więzy narzucone przez Boginię, ale te, które narzuciła sobie sama, bo myślała, że coś tam może powinna. Czyń swoją wolę.
  7. Inną, z innymi wartościami i wadami. Mimo wszystko pod wieloma względami lepiej być poddanym Celestii, Luny, Corry czy Amicitiusa. Mniejsza szansa, że cię zabije, chociażby. Większa, że będziesz sobie żył w spokoju i dłubał swoje sprawy, a póki nie sprawiasz problemów, to raczej ci nic nie zrobią. Chyba że sam tego poszukujesz. Masz państwo, które w razie czego ci pomorze, bez głodu, skrajnej biedy, kultury opartej na wojnie i przemocy. Equestria ma swoje zalety, które są w dużej mierze możliwe dzięki jej wadom. Nie bez powodu w Equestrii żyje trochę gryfów i zebr. Każdy alikorn ma swoją domenę i patronuje innym wartościom. Homeostasis jest z żyjących o tyle wyjątkowa, że jej jakieś abstrakcyjne wartości śmiertelników nie obchodzą, jest bardziej czymś w rodzaju pierwotnych sił natury. A już ze względu na to, nie może być zła. Natura nie jest dobra czy zła. Chociaż jestem ciekawa Twojej reakcji, kiedy dowiesz się o co dokładnie jest ten konflikt i czemu Homeostatis ma takie wąty do kwartetu i istnienia kucyków. Rzecz w tym, że w tym świecie to alikorny są kompasem moralnym. Czy udają? Trudno powiedzieć, ale czemu by miały? Jeśli zechcą, to śmiertelnicy i tak nie mogą się im sprzeciwić. To w końcu ich świat, były tu przed wszystkimi i napisały zasady. I choć nie są traktowane jako bóstwa, to w pewnym sensie nimi są. A bogowie wyznaczają zasady, których inni mogą najwyżej przestrzegać, bo są takim samym prawem jak prawa fizyki. Bóg nie zmieni się dlatego, że jego wyznawcy chcą by był trochę inny, czy coś im nie pasuje. W czym alikorny są lepsze/gorsze niż jakiekolwiek inne bóstwo? I świat SA właśnie taki jest - jakby jakiś politeistyczny panteon sobie siedział na Ziemi, podzielił świat między siebie i miał rasy swoich wyznawców pod wpływami. Rasy, które w ich obecności tracą wolną wolę. Która dla mieszkańców tego świata nie jest wartością. Kucyki, zebry i gryfy nie są ludźmi. I jeśli chodzi o etykę i moralność, to doszły do zupełnie innych wniosków niż ludzie. Ludzi to może przerażać, ale miejscowi raczej są zadowoleni. I z ich punktu widzenia, czemu mieliby nie być zadowoleni? Jakkolwiek to, co robią alikorny z kwartetu nie wydawało się straszne z punktu widzenia ludzkiego obserwatora, dotknięci są szczęśliwi. Ich rodziny i sąsiedzi też. A dzięki temu, Equestria pod wieloma względami jest lepszym miejscem do życia niż Ziemia. Po prostu wszystko ma swoją cenę. Ludzie-kuce to zderzenie dwóch odmiennych cywilizacji, z których każda uważa się za lepszą niż ta druga, ale obie generalnie współpracują i czerpią z tego benefity. Argument ze zwierzęcą moralnością uznaję za o tyle nietrafiony, że poza ludźmi i paroma innymi gatunkami zwierzęta w ogóle nie mają moralności. Alikorny mają. Po prostu niezgodną z kulturą chrześcijańską. A co do niewolnictwa - niewolnictwo nie zawsze było do końca złe. Dla wielu niewolników było wręcz dobre, bo o wartościowego niewolnika dbano, a czasami wręcz zapewniano mu życie w luksusie. Niewolnicy też czasami otrzymywali wolność. A że nie mieli wolności? To zupełnie jak historycznie spora część różnych społeczeństw, z tą różnicą, że nazywano to inaczej. Jest wiele sposobów, by zniewolić człowieka i pod pewnymi względami wszyscy jesteśmy zniewoleni. Tylko okowy są lepiej ukryte.
  8. Zobaczyć ją zobaczysz. Ale weź pod uwagę, że póki co wiesz o niej tyle, co mówią Equestrianie. Którzy jej nienawidzą jako swojego odwiecznego wroga. Wroga, którego nie są w stanie zrozumieć, bo prezentuje tak odmienny punkt widzenia, że to napawa ich lękiem. Niekuce widzą ją w innym świetle. Owszem, Homcia nie jest miłosierna tak jak Celestia. Ale jeśli liczysz na to, że podczas akcji Smaku Arbuza wydarzy się kolejny konflikt na miarę tych wielkich i legendarnych, to nie. Opowiadanie nie jest o tym. A alikorny bardzo rzadko osobiście stają do bitwy.
  9. Oooo Czego tu nie ma i co chciałbyś zobaczyć? Equestria nie robi sobie czego chce. Choć może dużo z paru powodów. 1. Magia. Jak potężna jest equestriańska magia i niektórzy mieszkańcy tego świata można się dowiedzieć z późniejszych rozdziałów. 2. Ludzie fizycznie nie mogą dostać się tam jako ludzie. Ani wysłać dronów itd. 3. W zasadzie większość ludzkości nie ma jakichś powodów, by mieć z Equestrią konflikt. Equestria jako państwo raczej nie miesza się do ludzkich spraw. Biura są dla chętnych, a zaistniały jako pomoc dla nieuleczalnie chorych. A szczerze? Może bycie kucem nie jest idealne - tak samo jak zostanie obywatelem każdego innego kraju, ale jako alternatywa dla śmierci i cierpienia na Ziemi? Myślę, że wiele osób, by na to poszło. SA nie skupia się na biurach, ich działaniu, umowach międzynarodowych itd. Ale to nie znaczy, że ich nie ma. Jedyny raz, kiedy Equestria zrobiła coś, czego nie powinna, to pomoc ofiarom ataku w Zabrzu. Którego nawet nie dokonali Equestrianie. Czy Equestria ma z tego powodu jakieś problemy? Może i ma, ale trudno się o tym dowiedzieć, siedząc zamkniętym w ośrodku w Nowym Canterlot. POZ? POZ nie ma nic wspólnego z kwartetem alikornów. I w późniejszych rozdziałach jest nawet napisane, co się dzieje z POZem, jak ich łapią. A czy świat Smaku Arbuza jest dystopią/antyutopią/itd.? To pozostawiam do oceny czytelnikom. Chciałam wykreować moralnie niejednoznaczny świat, z tak dziwnym społeczeństwem i obowiązującymi zasadami, że ciężko o jednoznaczną ocenę. Przynajmniej dla mnie. I przedstawić go z punktu widzenia kogoś względnie neutralnego. Ale tak, Equestria dla ludzi może być w istocie przerażającym miejscem. Ale jednocześnie krainą piękna i pokoju. Zazwyczaj i w stosunku do Ziemi. Equestria to w zasadzie oparta na socjalizmie monarchia absolutna podlana teokracją. Tylko jej bóstwa dosłownie są prawdziwe i śmiertelnicy muszą w tym żyć. Ponyfikacja zachodzi w jedną stronę, bo to częsty motyw. Poza tym powoduje, że sama przemiana ma jakąś wagę. Nie można jej cofnąć. A czemu tak jest? Bo nikt nie zrobił eliksiru humanizacyjnego. Z nieznanego bohaterce powodu. Szczerze mówiąc, to potem robi się często ładniej. Coraz więcej ładnych rzeczy, a nie tylko sam ośrodek. Ale paradoksalnie robi się mroczniej. Bo bohaterka zaczyna sobie coraz bardziej uświadamiać jak działa ten świat. A wnioski są nieco straszne. SA jest pisane jako lekki i zabawny fik, ale ma trochę niepokojących treści ukrytych pod płaszczykiem tego humoru. I interesujące jest to, że wyłapałeś to tak szybko.
  10. Danke za komcia! Co do pewnych zastrzeżeń... 1. Są przypisy, nie ma zabawy! 2. A Canterlocie dalej chcą ją zjeść. W końcu tyle azotu nie może się zmarnować... To znaczy właśnie to. Rosiczki tak jedzą. Minus ćwiartowanie, ale Luna była nieco za duża na ofiarę w całości. A i matce w sumie nie skłamały. Zabita Luna jest przy okazji obaloną Luną, czyż nie? To po prostu było strategiczne zagranie, mimo wszystko, zabicie księżniczki Equestrii, to nawet dla Cahan byłoby jednak nieco za dużo. Nie dlatego, że zabijanie jest złe czy coś, po prostu brak osobistego konfliktu. Matka Rosiczek też nie ma nad nimi kontroli. Podobnie jak Solarna Dobrodziejka i jej zła siostra jest legendarną postacią rosiczkowego patneonu i jedzie na tym wózku... 3. Powiedzmy sobie szczerze - Cahan jest wątpliwą moralnie postacią. Ją po prostu bawi chaos i cała sytuacja. Poza tym, serio, co złego zrobiła ._.? 4. Nawet nie pamiętam ile zajęło mi napisanie tego fika. To było dawno. Ale zgadzam się, że miejscami jest nieco za szybki.
  11. Napisz PW do administratora Decaded, jeśli masz jakiś problem z obecnym kontem.
  12. Hej, witamy na forum :D! Zacznę może od kwestii Twojego starego konta - na forum można mieć tylko jedno konto, więc jeśli pamiętasz co to było dokładnie za konto, to prosiłabym o informację na PW i coś z tym zrobimy, o ile ono jeszcze istnieje, bo forum miało parę różnych sytuacji w międzyczasie. A forum żyje, choć głównie jako dział fanfikowy, bo mlppolska pozostaje ich największą i najlepszą bazą w Polsce. Reszta aktywności przeniosła się na discordy, facebooki i inne sociale. Aczkolwiek chętnie zobaczyłabym większy ruch i więcej świeżej krwi pełnej chęci i idei.
  13. Dobra, to co tu można powiedzieć o "Herbacie"? Przede wszystkim, że żadna z przedstawionych w fiku osób z fandomu z żadnej strony nie przypomina swojego prawdziwego pierwowzoru. Co to zmienia? Dla kogoś, kto nas nie zna, to w sumie nic. Dla całej reszty dochodzi swego rodzaju aspekt komediowy. Czasami zabawny, nierzadko dziwny. Ale osobiście uważam, że to dobrze. Bo przez to, to nie są ludzie, których znam, tylko jakieś OCki, a zbieżność nicków i nazwisk jest przypadkowa . Trochę jak oglądanie rozgrywki Simsów, których stworzyłeś na bazie kumpli, ale dałeś im wolną wolę i tylko patrzysz, co dziwnego się stanie . A jak się to czyta? Ano nieźle. "Obecność" jest serią bardzo nierówną, ale "Herbata" chyba najbardziej wskrzesza pewną nostalgię do klasycznego TCB, ale z pewnym bardziej nowoczesnym twistem. Historia jest prosta, styl też, nie ma tu miejsca na jakieś moralne dywagacje i spory, ale czy to problem? Nie sądzę. Właśnie przez tę prostotę i wspomnienia tekst zyskuje. Bo to trochę jak dostać fika ala 2013 rok, ale bez wad fika z 2013 roku. A to wszystko w kompaktowej formie, takiej, że fanfik naprawdę nadałby się jako oneshot z jakiegoś konkursu literackiego. I naprawdę przyjemna to była podróż, może też dlatego, że TCB straciło na popularności. Owszem, ta seria idzie inną drogą, ale jednak wskrzesza pewne wspomnienia i to nie te najgorsze. I jak o tym myślę, to "Herbata" jest chyba moim ulubionym fikiem w serii. I daję tę okejkę czysto za nostalgię. Bez niej to wciąż niezłe opowiadanie. Czy ma wady? Oczywiście - w szczególności nie podobała mi się kreacja Fluttershy, niektóre dialogi (zwłaszcza Cahan, czemu czytam ją głosem darthevillowej Rarity i czemu ta Celestia bardziej brzmi jak ja?), wystąpienie Mateusza z Bydgoszczy i Czerwonego Barona. Styl też mógłby być ładniejszy. I teraz pewnie niektórych z was zastanawia, czy mam prawo na to narzekać... Czy jako prereaderka i korektorka mogłabym coś z tym zrobić? Mogłabym, ale nie zrobiłam z prostego powodu - to nie moje opowiadanie i wychodzę z założenia, że nie będę zanadto ingerować w wizję artystyczną autora tak długo jak nie uznaję ingerencji za konieczność. Jakbym robiła inaczej, to po co autor? Za to przypadły mi do gustu księżniczki. Moim zdaniem wypadły naprawdę spoko, choć może to być dość kontrowersyjna opinia. Generalnie polecam zarówno miłośnikom TCB jak i fandomowym śmieszkom. Ficzek radzi sobie zarówno jako poważne opowiadanieTM jak i komedyjka o Dolarze i spółce.
  14. Księżna zazwyczaj odnosi się do żony księcia. Ale tak naprawdę język polski kiepsko radzi sobie z tytułami i ich znaczeniem. Tak jak Jadwiga była królem, bo królowa to żona, tak Elżbieta II była królową Wielkiej Brytanii. I tak, księżna może też oznaczać samodzielną władczynię lub spadkobierczynię księcia. Królewna, delfin (chyba nigdy nie było żeńskiego odpowiednika, bo delfina to żona delfina), księżniczka krwi królewskiej i w sumie parę innych <-- córka króla Księżniczka krwi królewskiej mogłaby nawet nie być jego córką, ale być z jego rodziny i należeć do jego najbliższych spadkobierców. I jest to ważniejszy tytuł niż po prostu księżniczka. Ogółem można nosić parę różnych tytułów, a ich dokładne znaczenie się czasami też rozmywa, a i historycznie czasami jeden tytuł np. książę może oznaczać różne rzeczy w różnych państwach i różnych wiekach. Tak naprawdę większość tych problemów istnieje tylko przez język polski, bo w angielskim księżna i księżniczka brzmią tak samo. W ogóle z nazwami tytułów i ich tłumaczeniami, podrzucam fajną tabelkę z Wikipedii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tytuły_szlacheckie W tym fanfiku porządek jest mój własny. Kanoniczny istnieje tylko dlatego, bo królowe i królowie się źle kojarzą dzieciom. Czy Equestrią mogą rządzić księżniczki? Przez to jak działają te tytuły i że problem z nimi wynika w dużej mierze z naszego języka, to sądzę, że tak. Oraz z tego, że patriarchalny system miał problemy z tytułami dla kobiet władczyń. Oraz z tłumaczeniem ich z innych języków, głównie łaciny. Chociażby Jadwiga została koronowana na króla Polski, a nie na królową (bo królowa to była żona) i nawet po ślubie zachowała ten tytuł, ale w dokumentach występowała jako regina, a nie jako rex. Mimo wszystko, mogło to wynikać z tego, że Jadwiga za bardzo nie rządziła. Najpierw była dzieckiem i inni robili to za nią i wszyscy oczekiwali, że władza przypadnie w ręce jej małżonka. Podobnie z innym królem Polski - Anną Jagiellonką. Władzę dostał jej małżonek, a po jego śmierci Zygmunt III Waza. Anna nawet próbowała się wykłócać z mężem o władzę, ale średnio wyszło. Także różnie z tym w praktyce bywa. W Cieniu Nocy Celestia jest królową, Luna księżniczką, a Kryształowe im nie podlega, a rządzi nim cesarzowa Korundia. Zmiana tytułu Celestii na pewnym etapie fanfika będzie umotywowana fabularnie i związana z jej przeszłością i historią oraz sytuacją rodzinną. Nie sprawi nagle, że Celestia przestanie być najważniejszą osobą w państwie, bo Equestria i tak jest teokracją, więc Celestia mogłaby nie nosić żadnego tytułu, a wyszłoby na to samo. A w kwestii serialowej... To są klacze, które ruszają ciałami niebieskimi, mogą nosić tytuły jakie chcą. Ich tytuły wynikają z tego, że są alikornami u władzy. Blueblood pewnie ma jakiś tytuł honorowy. Ewentualnie siostry miały jakąś inną siostrę. Albo Luna spłodziła potomstwo przed wygnaniem, a Blueblood wywodzi się z tej linii. Albo, najbardziej prawdopodobne, jest księciem, bo każda mała dziewczynka chce być księżniczką i myśli, że musi wyjść za księcia, chociaż to tak nie działa. Z polską księżniczką. Z princess już tak. W ogóle princess to tytuł typu mydło i powidło. Czajnik to książę małżonek. W ogóle "małżonek/małżonka" to fajny dodatek, który rozwiązuje wiele problemów z tym kto jest kim. Cadance choćby chciała, to nie mogła wyjść za kogoś równego stanem, bo takich ogierów w tym świecie po prostu nie ma. A małżeństwo nie jest morganatyczne, bo Flurry jest normalnie dziedziczką swojej matki. Święte Cesarstwo Rzymskie miało cesarza w czasach, kiedy Mieszko I był tylko księciem, a jednak rządził samodzielnie, a jego syn był już królem tego samego państwa. I pewnie większość tych problemów to kwestia znaczenia tych słów w przeszłości oraz tego, że żaden ówczesny język zbytnio nie przypominał współczesnej polszczyzny. Także te nazwy mają nawet sens. Bo poszczególne rasy nadały je sobie same. To nie jest chrześcijańska Europa połączona wiarą i papieżem, a i tak z pewnymi nieścisłościami w tytułach. Jeśli kontynuacja w ogóle powstanie, to nie tylko będzie bardzo krótka, ale i będzie niekanoniczna. Jej założenia powstawały w okolicach 3 sezonu. No i kanon MLP jest po prostu dziurawy jak sito i nie ma sensu. Z jego tytułami nawet nie mam problemu, bo one są rzeczą dość umowną, a i istnienie magicznych nieśmiertelnych półboskich istot w roli władców też nieco miesza.
×
×
  • Utwórz nowe...