Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4021
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    132

Wszystko napisane przez Cahan

  1. Oooo Czego tu nie ma i co chciałbyś zobaczyć? Equestria nie robi sobie czego chce. Choć może dużo z paru powodów. 1. Magia. Jak potężna jest equestriańska magia i niektórzy mieszkańcy tego świata można się dowiedzieć z późniejszych rozdziałów. 2. Ludzie fizycznie nie mogą dostać się tam jako ludzie. Ani wysłać dronów itd. 3. W zasadzie większość ludzkości nie ma jakichś powodów, by mieć z Equestrią konflikt. Equestria jako państwo raczej nie miesza się do ludzkich spraw. Biura są dla chętnych, a zaistniały jako pomoc dla nieuleczalnie chorych. A szczerze? Może bycie kucem nie jest idealne - tak samo jak zostanie obywatelem każdego innego kraju, ale jako alternatywa dla śmierci i cierpienia na Ziemi? Myślę, że wiele osób, by na to poszło. SA nie skupia się na biurach, ich działaniu, umowach międzynarodowych itd. Ale to nie znaczy, że ich nie ma. Jedyny raz, kiedy Equestria zrobiła coś, czego nie powinna, to pomoc ofiarom ataku w Zabrzu. Którego nawet nie dokonali Equestrianie. Czy Equestria ma z tego powodu jakieś problemy? Może i ma, ale trudno się o tym dowiedzieć, siedząc zamkniętym w ośrodku w Nowym Canterlot. POZ? POZ nie ma nic wspólnego z kwartetem alikornów. I w późniejszych rozdziałach jest nawet napisane, co się dzieje z POZem, jak ich łapią. A czy świat Smaku Arbuza jest dystopią/antyutopią/itd.? To pozostawiam do oceny czytelnikom. Chciałam wykreować moralnie niejednoznaczny świat, z tak dziwnym społeczeństwem i obowiązującymi zasadami, że ciężko o jednoznaczną ocenę. Przynajmniej dla mnie. I przedstawić go z punktu widzenia kogoś względnie neutralnego. Ale tak, Equestria dla ludzi może być w istocie przerażającym miejscem. Ale jednocześnie krainą piękna i pokoju. Zazwyczaj i w stosunku do Ziemi. Equestria to w zasadzie oparta na socjalizmie monarchia absolutna podlana teokracją. Tylko jej bóstwa dosłownie są prawdziwe i śmiertelnicy muszą w tym żyć. Ponyfikacja zachodzi w jedną stronę, bo to częsty motyw. Poza tym powoduje, że sama przemiana ma jakąś wagę. Nie można jej cofnąć. A czemu tak jest? Bo nikt nie zrobił eliksiru humanizacyjnego. Z nieznanego bohaterce powodu. Szczerze mówiąc, to potem robi się często ładniej. Coraz więcej ładnych rzeczy, a nie tylko sam ośrodek. Ale paradoksalnie robi się mroczniej. Bo bohaterka zaczyna sobie coraz bardziej uświadamiać jak działa ten świat. A wnioski są nieco straszne. SA jest pisane jako lekki i zabawny fik, ale ma trochę niepokojących treści ukrytych pod płaszczykiem tego humoru. I interesujące jest to, że wyłapałeś to tak szybko.
  2. Danke za komcia! Co do pewnych zastrzeżeń... 1. Są przypisy, nie ma zabawy! 2. A Canterlocie dalej chcą ją zjeść. W końcu tyle azotu nie może się zmarnować... To znaczy właśnie to. Rosiczki tak jedzą. Minus ćwiartowanie, ale Luna była nieco za duża na ofiarę w całości. A i matce w sumie nie skłamały. Zabita Luna jest przy okazji obaloną Luną, czyż nie? To po prostu było strategiczne zagranie, mimo wszystko, zabicie księżniczki Equestrii, to nawet dla Cahan byłoby jednak nieco za dużo. Nie dlatego, że zabijanie jest złe czy coś, po prostu brak osobistego konfliktu. Matka Rosiczek też nie ma nad nimi kontroli. Podobnie jak Solarna Dobrodziejka i jej zła siostra jest legendarną postacią rosiczkowego patneonu i jedzie na tym wózku... 3. Powiedzmy sobie szczerze - Cahan jest wątpliwą moralnie postacią. Ją po prostu bawi chaos i cała sytuacja. Poza tym, serio, co złego zrobiła ._.? 4. Nawet nie pamiętam ile zajęło mi napisanie tego fika. To było dawno. Ale zgadzam się, że miejscami jest nieco za szybki.
  3. Napisz PW do administratora Decaded, jeśli masz jakiś problem z obecnym kontem.
  4. Hej, witamy na forum :D! Zacznę może od kwestii Twojego starego konta - na forum można mieć tylko jedno konto, więc jeśli pamiętasz co to było dokładnie za konto, to prosiłabym o informację na PW i coś z tym zrobimy, o ile ono jeszcze istnieje, bo forum miało parę różnych sytuacji w międzyczasie. A forum żyje, choć głównie jako dział fanfikowy, bo mlppolska pozostaje ich największą i najlepszą bazą w Polsce. Reszta aktywności przeniosła się na discordy, facebooki i inne sociale. Aczkolwiek chętnie zobaczyłabym większy ruch i więcej świeżej krwi pełnej chęci i idei.
  5. Dobra, to co tu można powiedzieć o "Herbacie"? Przede wszystkim, że żadna z przedstawionych w fiku osób z fandomu z żadnej strony nie przypomina swojego prawdziwego pierwowzoru. Co to zmienia? Dla kogoś, kto nas nie zna, to w sumie nic. Dla całej reszty dochodzi swego rodzaju aspekt komediowy. Czasami zabawny, nierzadko dziwny. Ale osobiście uważam, że to dobrze. Bo przez to, to nie są ludzie, których znam, tylko jakieś OCki, a zbieżność nicków i nazwisk jest przypadkowa . Trochę jak oglądanie rozgrywki Simsów, których stworzyłeś na bazie kumpli, ale dałeś im wolną wolę i tylko patrzysz, co dziwnego się stanie . A jak się to czyta? Ano nieźle. "Obecność" jest serią bardzo nierówną, ale "Herbata" chyba najbardziej wskrzesza pewną nostalgię do klasycznego TCB, ale z pewnym bardziej nowoczesnym twistem. Historia jest prosta, styl też, nie ma tu miejsca na jakieś moralne dywagacje i spory, ale czy to problem? Nie sądzę. Właśnie przez tę prostotę i wspomnienia tekst zyskuje. Bo to trochę jak dostać fika ala 2013 rok, ale bez wad fika z 2013 roku. A to wszystko w kompaktowej formie, takiej, że fanfik naprawdę nadałby się jako oneshot z jakiegoś konkursu literackiego. I naprawdę przyjemna to była podróż, może też dlatego, że TCB straciło na popularności. Owszem, ta seria idzie inną drogą, ale jednak wskrzesza pewne wspomnienia i to nie te najgorsze. I jak o tym myślę, to "Herbata" jest chyba moim ulubionym fikiem w serii. I daję tę okejkę czysto za nostalgię. Bez niej to wciąż niezłe opowiadanie. Czy ma wady? Oczywiście - w szczególności nie podobała mi się kreacja Fluttershy, niektóre dialogi (zwłaszcza Cahan, czemu czytam ją głosem darthevillowej Rarity i czemu ta Celestia bardziej brzmi jak ja?), wystąpienie Mateusza z Bydgoszczy i Czerwonego Barona. Styl też mógłby być ładniejszy. I teraz pewnie niektórych z was zastanawia, czy mam prawo na to narzekać... Czy jako prereaderka i korektorka mogłabym coś z tym zrobić? Mogłabym, ale nie zrobiłam z prostego powodu - to nie moje opowiadanie i wychodzę z założenia, że nie będę zanadto ingerować w wizję artystyczną autora tak długo jak nie uznaję ingerencji za konieczność. Jakbym robiła inaczej, to po co autor? Za to przypadły mi do gustu księżniczki. Moim zdaniem wypadły naprawdę spoko, choć może to być dość kontrowersyjna opinia. Generalnie polecam zarówno miłośnikom TCB jak i fandomowym śmieszkom. Ficzek radzi sobie zarówno jako poważne opowiadanieTM jak i komedyjka o Dolarze i spółce.
  6. Księżna zazwyczaj odnosi się do żony księcia. Ale tak naprawdę język polski kiepsko radzi sobie z tytułami i ich znaczeniem. Tak jak Jadwiga była królem, bo królowa to żona, tak Elżbieta II była królową Wielkiej Brytanii. I tak, księżna może też oznaczać samodzielną władczynię lub spadkobierczynię księcia. Królewna, delfin (chyba nigdy nie było żeńskiego odpowiednika, bo delfina to żona delfina), księżniczka krwi królewskiej i w sumie parę innych <-- córka króla Księżniczka krwi królewskiej mogłaby nawet nie być jego córką, ale być z jego rodziny i należeć do jego najbliższych spadkobierców. I jest to ważniejszy tytuł niż po prostu księżniczka. Ogółem można nosić parę różnych tytułów, a ich dokładne znaczenie się czasami też rozmywa, a i historycznie czasami jeden tytuł np. książę może oznaczać różne rzeczy w różnych państwach i różnych wiekach. Tak naprawdę większość tych problemów istnieje tylko przez język polski, bo w angielskim księżna i księżniczka brzmią tak samo. W ogóle z nazwami tytułów i ich tłumaczeniami, podrzucam fajną tabelkę z Wikipedii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tytuły_szlacheckie W tym fanfiku porządek jest mój własny. Kanoniczny istnieje tylko dlatego, bo królowe i królowie się źle kojarzą dzieciom. Czy Equestrią mogą rządzić księżniczki? Przez to jak działają te tytuły i że problem z nimi wynika w dużej mierze z naszego języka, to sądzę, że tak. Oraz z tego, że patriarchalny system miał problemy z tytułami dla kobiet władczyń. Oraz z tłumaczeniem ich z innych języków, głównie łaciny. Chociażby Jadwiga została koronowana na króla Polski, a nie na królową (bo królowa to była żona) i nawet po ślubie zachowała ten tytuł, ale w dokumentach występowała jako regina, a nie jako rex. Mimo wszystko, mogło to wynikać z tego, że Jadwiga za bardzo nie rządziła. Najpierw była dzieckiem i inni robili to za nią i wszyscy oczekiwali, że władza przypadnie w ręce jej małżonka. Podobnie z innym królem Polski - Anną Jagiellonką. Władzę dostał jej małżonek, a po jego śmierci Zygmunt III Waza. Anna nawet próbowała się wykłócać z mężem o władzę, ale średnio wyszło. Także różnie z tym w praktyce bywa. W Cieniu Nocy Celestia jest królową, Luna księżniczką, a Kryształowe im nie podlega, a rządzi nim cesarzowa Korundia. Zmiana tytułu Celestii na pewnym etapie fanfika będzie umotywowana fabularnie i związana z jej przeszłością i historią oraz sytuacją rodzinną. Nie sprawi nagle, że Celestia przestanie być najważniejszą osobą w państwie, bo Equestria i tak jest teokracją, więc Celestia mogłaby nie nosić żadnego tytułu, a wyszłoby na to samo. A w kwestii serialowej... To są klacze, które ruszają ciałami niebieskimi, mogą nosić tytuły jakie chcą. Ich tytuły wynikają z tego, że są alikornami u władzy. Blueblood pewnie ma jakiś tytuł honorowy. Ewentualnie siostry miały jakąś inną siostrę. Albo Luna spłodziła potomstwo przed wygnaniem, a Blueblood wywodzi się z tej linii. Albo, najbardziej prawdopodobne, jest księciem, bo każda mała dziewczynka chce być księżniczką i myśli, że musi wyjść za księcia, chociaż to tak nie działa. Z polską księżniczką. Z princess już tak. W ogóle princess to tytuł typu mydło i powidło. Czajnik to książę małżonek. W ogóle "małżonek/małżonka" to fajny dodatek, który rozwiązuje wiele problemów z tym kto jest kim. Cadance choćby chciała, to nie mogła wyjść za kogoś równego stanem, bo takich ogierów w tym świecie po prostu nie ma. A małżeństwo nie jest morganatyczne, bo Flurry jest normalnie dziedziczką swojej matki. Święte Cesarstwo Rzymskie miało cesarza w czasach, kiedy Mieszko I był tylko księciem, a jednak rządził samodzielnie, a jego syn był już królem tego samego państwa. I pewnie większość tych problemów to kwestia znaczenia tych słów w przeszłości oraz tego, że żaden ówczesny język zbytnio nie przypominał współczesnej polszczyzny. Także te nazwy mają nawet sens. Bo poszczególne rasy nadały je sobie same. To nie jest chrześcijańska Europa połączona wiarą i papieżem, a i tak z pewnymi nieścisłościami w tytułach. Jeśli kontynuacja w ogóle powstanie, to nie tylko będzie bardzo krótka, ale i będzie niekanoniczna. Jej założenia powstawały w okolicach 3 sezonu. No i kanon MLP jest po prostu dziurawy jak sito i nie ma sensu. Z jego tytułami nawet nie mam problemu, bo one są rzeczą dość umowną, a i istnienie magicznych nieśmiertelnych półboskich istot w roli władców też nieco miesza.
  7. Przez wykopki Suna postanowiłam sama to przeczytać. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że ten fanfik istnieje. Ale to może dlatego, że ostatni komentarz do niego pojawił się wcześniej niż ja na tym forum, a wtedy były inne, aktywne czasy, w których w ciągu jednego dnia się spadało z pierwszej strony tego działu, na którąś kolejną. I w sumie, jakbym miała coś o tym opowiadaniu powiedzieć, to byłoby to z grubsza to samo, co napisał kolega wyżej. Bardzo dobre tłumaczenie, błędów nie widać, przynajmniej podczas takiego rekreacyjnego czytania, w ogóle nie widać, że to nie jest polskie opowiadanie. A sam fanfik? Czuć, że jest stary. Ma w sobie taką nutę starofandomowej nostalgii, ale w dobrym stylu. Dalej broni się teraz i choć ma swoje wady, to dalej jest bardzo w porządku i średnio tu jest się do czego przyczepić. Jest smutny, ale nie jest absurdalnie smutny. Napisano go z perspektywy dziecka, które wszyscy dorośli oszukiwali i które jest niezbyt rozgarnięte - nie wiem w jakim wieku kucyki chodzą do szkoły, ale Dinky zachowuje się jakby miała maksymalnie trzy lata. Trochę też dziwię się, że Sparkler była w stanie trzymać fasadę spokoju przez większość czasu przed młodszą siostrą. No i przebieg tego raka był turboszybki. Leczenie i rozwój choroby nowotworowej jednak tak nie wygląda. Ale okej, może to jakiś magiczny, equestriański rak. No i względy fabularne. Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy bym poleciła tego fika. To takie solidne 7/10. Jest okej, ale fabularnie nie ma fajerwerków. Jest smutny, bo wielu ludzi doświadczyło bezpośrednio lub pośrednio choroby nowotworowej. A chyba każdemu z nas towarzyszy strach przed nią. I większość fików tego typu (swoją drogą, te tagi są złe) opiera się na czymś tego typu. Co nas smuci, czego się boimy, że nas dotknie w życiu i co nas emocjonalnie rusza, bazując na naszych pierwotnych instynktach. Jedne robią to źle, inne wyśmienicie, większość jest gdzieś pośrodku. I From The Mouths Of Fillies właśnie jest takie pośrodku. Proste, poprawne, ale jednocześnie dość tanie. Nie tanie w taki sposób, że to aż obraźliwe, tylko "złapaliście mnie, teraz mi smutno przez biologię, która karze mi być smutna, ale nic więcej".
  8. Co prawda czytałam to bardzo, bardzo dawno, ale pozwolę się odnieść do komentarza Diamonda. Cóż, możliwości jest parę. 1. Dobrze byłoby naukowcom dać nawet jakąś ochronę dla picu. Oni mają badać i fajnie by było gdyby przeżyli. 2. Gwardziści już są przeszkolonymi gwardzistami, a mają mierzyć się z niewiadomą, więc z czego ich mają dodatkowo szkolić przed samą misją? Że może trafią w próżnię, rozerwie ich czy trafią na coś czego nie widzieli? Domyślam się, że w takiej magicznej Equestrii oni już to mieli. 3. Księżniczki są potężne, są pewnie potencjalnie nieśmiertelne i... są znacznie ważniejsze niż banda jeleni, których wysłano z myślą "jak przeżyją to super, jak nie to trudno, pora na CSa". I akurat moim zdaniem to jest mocny atut, że tym razem księżniczki nie nadstawiają karków, kiedy nie jest to konieczne. One nie są od tego, są od politykowania i walk z arcywrogami, kiedy trzeba i nic innego już nie daje rady. Ja bym wolała nie wysłać księżniczek gdzieś, gdzie trudno powiedzieć, czy się wróci, czy się trafi, etc. Czasami takie zabiegi stosuje się dlatego, że celem nie jest wyjaśnianie, że ktoś zdradzi, coś odwali itd. i pokazywanie tego procesu, bo to z jakiegoś powodu nie jest ważne. Możliwe, że nigdy nie mieliśmy go dostać, może najwyżej jakieś pojedyncze retrospekcje czy coś? Opowiadanie jest nie tylko niedokończone, ale i dopiero napoczęte. Trudno powiedzieć jakie autor miał plany, nie zdziwiłabym się jakby sam już ich nie pamiętał. Dla mnie zawsze Mroczna Baśń była bardziej fanfikiem, w którym głównym bohaterem jest ciężki klimat niż cokolwiek innego.
  9. Klub Konesera Polskiego Fanfika przedstawia kolejną odsłonę eventu komentarzowego. Możecie go znaleźć na Discordzie KKPF . Event obejmuje swoim zasięgiem forum MLPPolska, blog FGE i Wattapada. Polega na czytaniu i komentowaniu fanfików do MLP, za co zdobywa się punkty. 1. Deadline jest do końca 2023 roku. 2. Event obejmuje fanfiki do wszystkich marek spod szyldu MLP (czyli EqG też).Zasady są proste - czytacie fiki i je komentujecie oraz dyskutujecie pod nimi w miejscu ich publikacji, a potem wysyłacie na specjalny kanał eventowy linki do komentarzy. Event obejmuje forum MLPPolska, bloga For Glorious Equestria oraz Wattapada. Tak, możecie czytać i komentować fanfiki z treściami dla dorosłych (o ile macie ukończone 18 lat), ale wtedy linki do komentarzy mają trafić do mnie na PW na discordzie. 3. Wasze komentarze są punktowane. Zasady są proste jeden rozdział/fanfik = jeden komentarz. Ale możecie też dostać punkty pod dyskusję pod opowiadaniem, pod warunkiem, że nie jesteście jego autorem. Normalne komentarze dostają ocenę od 1 do 5. W przypadku wielorozdziałowców i serii, jeśli dostają jeden, zbiorczy komentarz, to przysługuje dodatkowy bonus w postaci +1 punkt za każdy rozdział. Komentarze dyskusyjne mogą dostać od 1 do 3 punktów. 4. Tym razem nie nagrodzimy jedynie pierwszego miejsca, ale całe podium. Tu pragnę podziękować Sunowi i Darth Evillowi za dołożenie swojego niemałego wkładu do puli nagród. I miejsce otrzyma komplet książek Fallout: Equestria (język angielski), figurkę Chrysalis z Guardians of Harmony oraz kredkowy/ołówkowy/markerowy rysunek ode mnie z jakimś prostym tłem (NSFW odpada) II miejsce dostanie figurki Celestii i Luny z Funko Minis oraz kredkowy/ołówkowy/markerowy rysunek ode mnie, raczej bez tła (NSFW dalej odpada) III miejsce otrzyma figurki Lyry i Bon Bon z Funko Minis oraz ołówkowy rysunek ode mnie, bez tła (no chyba nie sądziliście, że tym razem się zgodzę na NSFW) 5. Daję również linka do listy, która powstała przy okazji poprzedniego eventu. To lista godnych uwagi opowiadań, więc jeśli nie macie czegoś konkretnego na oku, to możecie skorzystać: https://docs.google.com/document/d/1LeebazYqkPuSKf3Pr9l5zJ4h9kuJmf9E-CMU4leRbCw/edit Powodzenia!
  10. Wiadomość automatyczna Temat został zamknięty i przeniesiony do Forumowych Archiwów
  11. Wiadomość automatyczna Temat został zamknięty i przeniesiony do Forumowych Archiwów
  12. Wiadomość automatyczna Temat został zamknięty i przeniesiony do Forumowych Archiwów
  13. Cahan

    [Archiwa Forum] Szukam

    Wiadomość automatyczna Temat został zamknięty i przeniesiony do Forumowych Archiwów
  14. Wiadomość automatyczna Temat został zamknięty i przeniesiony do Forumowych Archiwów
  15. Dobra, miejmy to już za sobą ._. Co prawda od dawna było wiadomo, że Diamond wygra ten konkurs, chyba że załapie się na dyskwalifikację, co się nie stało. Martwy Twórca; Diamond - A jak fanfik? Nie jest źle. Ba, nie licząc krótkiej formy, to chyba najlepsze, co Diamond kiedykolwiek napisał. Ale czy jest dobrze? No, nie do końca. Autor próbował mieć ciastko i zjeść ciasto. "Martwy Twórca" wygląda jak hybryda baśni i bardziej standardowego opowiadania. I to nie działa. No nie. Ale mogłoby zadziałać jako czysta baśń i jakby to skrócić o połowę, a za to poprawić formę. Fabuła i pomysł są całkiem dobre i pasują do baśniowej konwencji. Są też bardzo proste, to jeden prosty i krótki wątek. Te trzynaście stron to zdecydowanie za dużo, opowiadanie zwyczajnie nudzi i męczy. Nie rozumiem też roli postaci zegarmistrza. Jest zbędny w obecnej formie. Jasne, mogliby się spotkać i zamienić parę słów, ale co dalej? Może też to się wyda dziwne, ale zabrakło mi morału na koniec. Takie historie powinny mieć jakiś morał, może nie tyle wyrażony zupełnie wprost, ale jednak. Albo chociaż być niejednoznaczne i jakoś ukarać pysznego i aroganckiego Martwego Twórcę. Scena jak król nadaje mu imię jest zbędna, bo liczy się tylko fakt, że to imię w ogóle mu nadano. Niestety, ale baśń działa wtedy, kiedy forma jest bez zarzutu, a zdania piękne. A tu tak nie jest. Liczne błędy, mnóstwo niezgrabnych powtórzeń, czasami niezgrabne wyrażenia i źle dobrane słowa. Mimo wszystko, nie jest najgorzej. Większym problemem jest chaos. Często trudno się połapać, kto jest kim i kto właśnie mówi. Ogółem określiłabym tego fika mianem niewykorzystanego potencjału. Miała być uczta, wyszedł przydrożny bar. Ale jakby to poprawić, jakby wygładzić, podkręcić opisy, skrócić co trzeba, zwiększyć baśniowość (i tak jest potrzebna, ten fik wymaga sporego zawieszenia niewiary), może nieco zmienić fabułę, to byłoby to naprawdę dobre opowiadanie. A póki co? Daję 6/10. Po nagrody należy zgłosić się na PW. Gratki, Diamond!
  16. To wiek bardzo młody. Mózg rozwija się do 25 roku życia. I serio, potem patrzy się na młodszą wersję siebie, na swój światopogląd wówczas i człowiek łapie się za głowę jaki był głupi . Porównywalne uczucie ze spojrzeniem na to co się myślało i robiło we wczesnej podstawówce. Serio, widzisz swoją przeszłość i chcesz się zapaść pod ziemię od tego krindżu. Nie jest. Inkantacja jest po prostu dość słabym wierszykiem, a maszynka do mięsa to creme de la creme złego doboru słów. To mogłoby mieć moc i coś złowrogiego w sobie. Może jakby całość była stylizowana na baśń... Nie musisz wszędzie walić porównań. Ba, wsadzanie wszędzie porównań jest pretensjonalne. Zwłaszcza nietrafionych. Porównania muszą wstrzelić się w klimat i być w punkt. Podobnie jak mrok. Jak się przesadzi czy pójdzie w złą stronę, to powstaje efekt emo gimnazjalny i robi się to niezamierzenie śmieszne. A Sombra? Ma najzdrowsze podejście do Złodzieja i Handlarza. Nienawidzi obu. Lubi życie. Zrobił umowę dla życia i dla władzy. Sprzedał głównie cudze dusze. Najchętniej pozbyłby się szefa (w odróżnieniu od takiej jednej). Jego filozofia życiowa ma po prostu najwięcej sensu. Brzmi jak ktoś, kto ma dość tego całego szajsu, ale nie życia, tylko tych wszystkich WażnychNIeDoKońcaKucykówTM i ich dram. Nawet odniosłam wrażenie, że żałuje tego co zrobił. Jasne, to dlatego, że nie wyszło, ale i tak... Z nich wszystkich, paradoksalnie, Sombra ma chyba największe zastrzeżenia do handlowania cudzymi duszami. I tak, zrobił to, ale nie udaje, że to jest dobre i okej. Jest okropne. Na poziomie celownika z "Polacy są wszędzie." I tak, i nie. Próbowałeś o tym pisać, ale sposób w jaki to zrobiłeś, był tego zupełnym zaprzeczeniem. Dlatego, to bolało jeszcze bardziej. Powiem tak, to o czym piszesz jest mniej ważne niż to jak piszesz. Poczytaj fiki od Malvagio. Ale te z [dark]. Nie wszędzie musisz wpuszczać światło. Miejscem na humor byłyby tutaj, jeśli już, raczej jakieś retrospekcje, dialogi przypadkowych kuców, ale nie narrator. Chyba że jakaś scena jest tak absurdalna, że aż bohaterowie to widzą i się śmieją. Buntowniczy przeciwko czemu? Poza Złodziejem, którego nie lubi, bo ten stanowi potencjalne zagrożenie i czai się na jego duszę. I przeciwko Storm, z której zrobił nałożnicę, choć nic nie wiemy o jej życiu seksualnym. Nie była dla niego wystarczająca. Większość podróży Złodzieja i Storm jest o niczym. Można to streścić do dialogów o ich relacji i wolności wyboru. A Meadow i HSa po prostu łączy śmiesznie mało. On ma dosłownie zero powodów, by ona go obchodziła więcej niż zeszłoroczny śnieg. I jej to też powinno dotyczyć. Laska zachowuje się jakby facet był jej mężem i strzelił jej dwójkę źrebiąt, a potem się zwinął na przygodę życia, a nie jakby jej szef się zwolnił z pracy. Zachowała się jak piętnastolatka, która dostała kosza od pana od angielskiego w liceum. Tylko że zrobiła to wiele lat poźniej. I ten wątek w takiej formie jest okropny. Ich łączyło za mało. I co ma znaczyć "żeby zmądrzał"? Że ma się ustatkować i uznać, że ona taką super klaczą była, a on ją jednak loffciał? Śledztwo w ogóle nie jest rozwleczone. Jest wstęp i jest zakończenie. Nic więcej. Opisy tej służby brzmiały jak opisy typowych ludzi, którzy muszą udawać w robocie, że wcale nie chcą udusić szefa. Sztuczna mimika to norma przy pracy z ludźmi. Samo "zniszczyć kogoś" też jest wieloznaczne. Ale ten podmieniec nie mógłby być po prostu panią podmieńcową jak Ocellus? Nie byłoby to bardziej logiczne? Teraz to już po ptakach. Jeśli już, to za parę lat napisz nową wersję. Tnij, zmieniaj, masakruj. Nic mi to nie mówi, nie wiem z czego to wziąłeś i nie wiem, czy to znam. Wcisnąłeś Mistrza i Małgorzatę, Pana Twardowskiego i pewnie Fausta. Tak, obie simpią do kolesi, którzy mają je gdzieś i nawet tego nie ukrywają. Obie są żałosne, choć Storm jednak nieco mniej - ona mu przynajmniej zawdzięcza wzrok i długowieczność. U Storm to podpada pod syndrom sztokholmski. Zauważyłam, ale potraktowałam to wciąż jako element jego charakteru, który zatrzymał się na poziomie nastolatka i nigdy nie nauczył się patrzeć, zaślepiony wszystkim, ale nie tym, co ważne. Nie, nie jest to nużące. Szczególnie, że on wcale nie mógł wszystkiego. Był pyłem na wietrze, który patrzy na inne pyłki i myśli, że jest ważniejszy. Wciąż nie mógł wszystkiego kontrolować, nie naprawdę. Ale nie potrafił tego pojąć. I tym się HS różnił od Złodzieja, który poszukiwał piękna jako wartości. Ale też nie do końca, bo jego pięknem były słowa. Ale czy mógł kontrolować słowa innych? Czy mógł sprawić, by ewolucja nagięła się dla jego woli podobnie jak umysły i uczucia innych? Szczerze, bez gróźb i manipulacji. Marna mrówka, która miała zbyt wysokie mniemanie o sobie. 7/10 Wciąż konstrukcja fabularna ma swoje problemy. Dopiero po przebudowie paru wątków i poprawie klimatu byłaby szansa na walkę o więcej punktów. Kto wie... Może to odkryłam, a może i nie. To że o czymś nie piszę, to czasem znak, że uważam to tylko za nieistotne lub neutralne. Chwała Białej Pani
  17. Dzień dobry! Witamy w programie analiza fanfików. Dzisiejszym tematem będzie: Jak dokonać sabotażu na własnym dziele... Dobra, co tu się właściwie wydarzyło? Po przeczytaniu tego opowiadania naprawdę zastanawiam się dlaczego, drogi autorze, podjąłeś niektóre decyzje. Co prawda czytałam posłowie (które dużo mi nie powiedziało), ale no... Ehhh... Przeczytaj ten tekst za jakieś pięć lat. Tak po prostu dla siebie. Po prostu czuć z niego, że autor był bardzo młody, miał mało doświadczenia życiowego (z pisarskim lepiej) i chciał napisać coś na miarę czegoś super głębokiego, ale mu nie wyszło. Handlarz Słów przypomina mi nieco opowiadania Niki. Jest dziwny, filozoficzny i ma eksperymentalną formę. Fanfiki Niki były wyborne, bo trafiały w punkt. Nie rzucały słów na wiatr. Handlarz Słów, o ironio, to robi. Leje wodę, gubi sens, leje troll wstawki, a narrator regularnie łamie czwartą ścianę i gada sobie z czytelnikiem żeby na pewno ten drugi nie mógł wstrzelić się w klimat. Objętość? Niewykorzystana. I najbardziej boli mnie to, że to mogło być dobre. Mogło trafić do tej samej szuflady, co dzieła Niki czy Malvagio. Nie mam większych zastrzeżeń do kwestii technicznych czy samej polszczyzny. Może nie licząc inkantacji. Dobór słów jest komiczny, ale spoko, teraz już wiem, że dusze summonuje się śpiewając między innymi o maszynce do mięsa. Ile tu nietrafionych słów, czy grafomańskich rozkmin oraz dziwnych trollwstawek, to głowa boli (ale za żart o papieżu, to szanuję). Jak choćby to porównanie: Oświetlone korytarze, pięknie zdobione ściany, a na nich wiszące niczym samobójcy obrazy. Za co? Ten fanfik nie ma tagu comedy. To jest komedia. Podobnie jak edgy Sombra, który jak chce się napić, to zmienia wodę w cykutę. Swoją droga, z nikim w tym ficzku się tak nie utożsamiałam jak z nim. Takie zabiegi rujnują klimat i sprawiają, że nie da się tego czytać na poważnie. Albo takie piękne zwracanie się do czytelnika i zabiegi literackie jak ten: Słowa mają moc, Kartofelku. Słowa są jak nici, z której zręczny rzemieślnik, artysta bądź ktoś, kto jest jednym i drugim, potrafi stworzyć piękny haft. Wykreować postaci i sceny, nadać im nastrój, stosując odpowiednią linię, odpowiedni splot nici i dobór barw, co pobudza emocję. Nie możesz wypowiedzieć ciszy, ale możesz ją poczuć. Możesz wyjąć słowa, które sprawią, że się ją poczuje. Bo słowa są nie tylko dźwiękiem i nie muszą zostać wypowiedziane, by zaistniały. Słowa są również obrazem, ale przede wszystkim są myślą i stojącą za nią ideą. Pisząc tworzymy coś więcej niż zlepek słów. Pobudzamy umysły, by wykreowały wrażenia. Wrażenia zapachów, smaków, dźwięków, dotyku i obrazu. Strachu, smutku, radości czy nawet miłości. Gramy na klawiszach naszych odbiorców, by to oni powołali naszą muzykę do życia, a jednocześnie sami jesteśmy własnymi odbiorcami. Dlatego tak ważne jest, by nie rujnować nastroju i klimatu oraz nie naciskać złych klawiszy. Udało Ci się jednocześnie uderzać z buta, przelatując obok i naciskać zbyt dużo, przez co zamiast muzyki powstał zwykły chaos. Następnym razem precyzyjnie ustal co chcesz przekazać i uprość to. Czasem mniej znaczy więcej. Np. tutaj: Jakby zostawić pierwszy i trzeci akapit, to byłoby super. Ale istnieje przekombinowany drugi i wszystko psuje. Rozwiązanie tych trzech problemów (troll wstawki, NarratorTM, Lanie wody i pseudogłębokiego bełkotu) wyeliminowałoby większość wad tego opowiadania. Ale czy wszystkie? Nie, ale to już w dużej mierze kwestia gustu, mojego światopoglądu i wieku. Bez urazy, ale wiele postaci brzmiało tu jak edgy nastoletni gimnazjaliści, którzy właśnie przeżywają fazę rozczarowania światem i nie potrafią dostrzec jak bardzo jest on zniuansowany. I że cudze wartości są niekoniecznie gorsze/lepsze, tylko po prostu inne. Chyba że tak miało być, ale nie sądzę. Dlaczego? Ze względu na głównego bohatera. Mój problem z postacią Rafaela Namelessa (poza tym idiotycznym imieniem) jest taki, że nigdy nie trafił na nikogo dość wyszczekanego. Np. podczas rozmowy z dziedziczką stwierdził, że to podejrzane, że nikt nie mówi o jej matce. Nie, to nie jest podejrzane. Czemu? Bo jej od dawna nie ma, co, codziennie mają o niej gadać? Większość kuców powinna na niego, za przeproszeniem, patrzyć jak na głupio mądrego cwaniaczka, przynajmniej dopóki nie zaczną się czary. Wchodzenie z nim w układy też wydaje się mało rozsądne. Do tego koleś jest po prostu dupkiem. Nie mówię tu o Meadow, ona po prostu była idiotką, która dostała to, na co zasłużyła, ale no, jego stosunek do Storm i różnych randomów... Auć. Do tego jego punkt widzenia jest jedynym właściwym i słusznym, i tylko istoty takie jak Przeklęty czy Złodziej mogą tu dyskutować. Ale gupi ten Sombra, że ceni życie Serio, to byłoby okej, gdyby nie to, że zbyt wiele kucyków zapomina języka w gębie, łapią się na jego sztuczki i przytakują mu wtedy, kiedy serio nie mają powodu. Nieco zmieniło się to przy kucu na stacji, przy którym zupełnie się wyłożył. No i strażnicy posiadłości, którzy nie kupili jego głupiej śpiewki. I to było okej, ale... Koniec końców Handlarz musi postawić na swoim. I zadziwiająco chętnie korzysta z magii, kiedy brakuje mu słów. Cóż za hipokryta. Wracając do fabuły, mamy tu parę wątków, z czego wiele bym wywaliła, a inne bym rozwinęła. Powiem tak: Handlarz Słów byłby sto razy lepszym fanfikiem jakby skupiał się na śledztwie Wonderfula i je rozwinął, a wywalił sceny jak Storm robi żarcie Złodziejowi i z nim podróżuje. Backstory Rafaela i Meadow też nie porywa. Ciężko traktować jako wielką tragedię porzucenie (!) i zdradę (!) laski, do której nigdy nic nie czuł, której nigdy nie robił nadziei i która była tylko durną, zakochaną w szefie pracownicą, która przeżywała przez resztę życia, że szef rzucił robotę, wyjechał w Bieszczady i nie czuje potrzeby życia z nią. Do tego stopnia, że dosłownie zawarła umowę z diabłem i sprzedała swoją duszę, by on zmądrzał. Tzn. wrócił do niej na nadgarstkach, mówił, że kocha ją, swoją nudną robotę i marzy tylko o spłodzeniu stada źrebaczków. Kupiłabym to, gdyby Meadow miała piętnaście lat, ale w przypadku dojrzałej klaczy, to jest to po prostu śmieszne. Wątek w rezydencji mógłby być fajny, co prawda domyśliłam się szybko kim jest panienka, ale no... Zakończenie miało potencjał, ale... Zabrakło śledztwa. Co to za wątek kryminalny, w którym nie ma treści procesu? Jest tylko rozwiązanie? I trochę, głównie czczych, rozmów pomiędzy. Inna sprawa, że sekrety panienki też nie były aż tak znaczące, bo no... No stawka zbyt wysoka nie była. I w tym kontekście, też zastanawiam się... Dlaczego to tu w ogóle jest? Jakby z Handlarza Słów zrobić ze trzy różne fanfiki - fanfik o śledztwie u Wonderfulów, fanfik o ziggerze i przeszłości, fanfik o rozliczeniu, to byłoby to dużo lepsze. A tak? Przemieszane z poplątaniem, potraktowane pomacoszemu i połączone często na ślinę i taśmę. Bo czemu to właśnie ta postać została sędzią? Po co im był śmiertelny sędzia? Jeśli chodzi o bohaterów, to moim numerem jeden jest tu Sombra, który może nie jest zbyt kanoniczny, ale po prostu czułam się tu trochę jak on, jeśli chodzi o stosunek do innych postaci i całego świata. Storm też była okej, choć nie wiem do czego prowadził jej wątek i jej toksyczna miłość do Lucyfera (bo to pewnie było jego prawdziwe imię czy inny Samael). Czarodziej i jego córkosyn okej. Biedny zigger, który rzucił niechcący ciekawsze lore w swoich ostatnich słowach, niż reszta fanfika. Meadow jest głupia, Rafael to morderca i hipokryta. Przeklęty istnieje. A Złodziej Dusz? Na pewno nie gra fair, skoro można mu sprzedać cudzą duszę, a i jego bale są naciągane jak stare gacie, jeśli chodzi o ich cenę. Przypominał mi Pana Lusterko z Wiedźmina 3. Przeklęty, przerażający byt nie z tego świata. Okrutny, zły, wypaczony i będący jednocześnie edgy gimnazjalistą. Mimo wszystko uważam, że on i Rafael są siebie warci. Były bibliotekarz stał się bytem na miarę swojego adwersarza. To dwie strony tej samej monety. Królowie pychy, arogancji i hipokryzji. Dwa okrutne typy, od których lepiej się trzymać z daleka. Niech tylko Biała Pani ich dorwie. Ale wiesz co? Polubiłam w zakończeniu to, że Handlarz nie tylko przegrał, ale i jeszcze to jak Złodziej zrobił jego i Meadow z wywiązaniem się z umowy. Aż poczułam do Lucka pewną sympatię, bo to akurat było wyborne. Choć nie mógł ich po prostu niszczyć bez umów? Nie przeszkadzało mu to z postronnymi. Handlarz Słów mógłby być fikiem dobrym, a nawet bardzo dobrym. Ten potencjał jest. Niestety, ale oceniam go na 5/10. Przez auosabotaż oraz przez rozwodnioną i niedopracowaną treść. Bo czasem tu są dobre sceny, są pomysły. Tajemnicze i nawalające się demoniczne kucyki? Ten makabryczny bal? Pewnie. Sekrety? Zagadki? Zbrodnie! Pewnie. Ale błagam, naucz się budować klimat i rozwój wydarzeń. I naucz się upraszczać rzeczy, a jednocześnie dostrzegać różne niuanse. Bo takie rzeczy strasznie rażą, szczególnie przy czymś, co miało być ambitne (i nazywa się Handlarz Słów). Cahan I Jadowita
  18. Ok, boomer Zawsze nowe kreskówki zastępowały stare. Nowe filmy zastępują stare. Brzmisz jak pokolenie moich rodziców, które narzekało, że się ogląda jakiegoś Scooby'ego Doo, Bena 10 czy Toma i Jerry'ego, a nie Misia Kolargola czy innego Reksia. Świat się zmienia, to co jest atrakcyjne dla dzieci też. Dla dzieciaka niekoniecznie atrakcyjne będą jakieś starocie z czasów, kiedy prawie nikt nie miał telefonów komórkowych, a komputery to były jakieś wielkie pudła. Współcześni rodzice też niekoniecznie są fanami nadmiernej przemocy i dość okrutnego slapsticku. Nie mówiąc o eksponowaniu cycków, tyłków i tym czerwonym z Krowy i Kurczaka. W ostatnich latach powstało nawet więcej dobrych kreskówek niż kiedyś. Jasne, dalej powstają też ścierwa, ale jednak twórcy częściej stawiają na ciągłość fabularną i inteligentny humor niż kiedyś. Animacja komputerowa pozwala też na lepsze sceny akcji i mniejszy recykling animacji. Swoją drogą - czasem dobrze jest obejrzeć sobie różne bajki z dzieciństwa. Niektórych się serio nie da oglądać. I jeszcze jedno - czy jeśli w kreskówce jest para hetero, to czy to znaczy, że intensywnie jest promowany heteroseksualizm? Bo ten, fajnie, że lesbijki, geje, biseksualni, transpłciowi, interpłciowi (ci to w ogóle, wiesz w ogóle co to oznacza :D?) i aseksualni zostali według ciebie IDEOLOGIĄ. Co to za okropieństwo, że społeczeństwo już nie udaje, że ci ludzie nie istnieją. Jeszcze, tfu, jakieś dzieciaki na wózku pokazują, zamiast w domu chować, no co za okropieństwo... Ich wyniki finansowe mówią co innego Powiem więcej, akurat Disney miał więcej problemów i protestów przez skasowanie serialu z gejami i lesbijkami. I nawet się przyznał, że to może jednak był błąd. Przy okazji był to jeden z najlepszych seriali animowanych w historii seriali animowanych. Czyli walczysz z chochołem, którego nie widziałeś i który nie istnieje? I całe zgorszenie o niewinny żart z okresu - który mógł być niezwiązany z menstruacją, tylko opierać się na dwuznaczności. Wiesz, okres nastroju, ten czas, itd.
  19. Cahan

    Powitanie

    proszę W spoilerze na końcu masz listę tagów. Oczywiście, nikt nie zabrania korzystania z tagów autorskich. I jeszcze jedno - tagi wpisuj w tytule tematu, a nie w "tagi".
  20. Cahan

    Witajcie!

    Witaj na forum. Nie chcę psuć Ci nastroju, ale przeczytaj swoją nazwę użyszkodnika . Baw się dobrze i nie zapominaj o korzystaniu z przecinków, bo widzę, że masz z tym problem i przez to Twoje wypowiedzi są nieco chaotyczne. I "żecz" się pisze przez RZ. A "w cale" pisze się "wcale". Polecam sprawdzać pisownię w google, jeśli nie masz pewności i nieco przysiąść nad swoimi postami (i edycjami profilu) profilu przed wysłaniem.
  21. Po ostatnich perturbacjach z forum odkryłam, że niektóre linki poznikały lub nie działają. Niektóre rzeczy zostały już naprawione, lecz prosiłabym was o zgłaszanie do mnie na PW jeśli coś nie działa (w szczególności linki do fanfików). Możecie też pisać w temacie z takim opowiadaniem. Pragnę również powiedzieć, że [Kompilacja tematów] Ważne, wcześniej przypięte tematy [Szukam fanfika/Spis prereaderów/Poradniki i tak dalej] doczekała się aktualizacji, a uszkodzone linki zostały naprawione. Niestety, Lista fanfików obecnie nie działa, wiemy o problemie i staramy się go rozwiązać. Cały czas pracujemy nad rozwojem i aktywnością działu opowiadań. Wiem, że to, co się działo w związku z problemami z forum mogło zadziałać na wielu z nas demotywująco. Ale liczę na to, drodzy użytkownicy, że będzie już tylko lepiej. I pamiętajcie - to wy napędzacie aktywność.
  22. Temat przeniesiony do archiwum - linki do opowiadania nie działają.
  23. Zapomniana historia; Wiedźma; Brodacz - "Wiedźma" jest bliska memu czarnemu sercu, więc tym razem dużo łatwiej mi o porównanie spin offu do opowiadania matki. Muszę powiedzieć, że ten fanfik został moim ulubieńcem w tym konkursie. Jest świetny. Może nie pod względem formy, która mocno kuleje, ale treści. Ze wszystkich nadesłanych tekstów ten najlepiej wykorzystał limit słów i to, co można w nim zrobić. Czy zrobił to idealnie? Nie, myślę, że byłby lepszy jakby dostał odrobinę więcej miejsca, szczególnie pod koniec, gdy widać, że autor musiał się sprężać. Ale to zamknięta, samodzielna opowieść, która się broni, która jest ciekawa i nie zgubiła po drodze puenty. Zwroty fabularne mają sens i zazwyczaj mają jakiś twist - spodziewasz się czegoś i trochę masz rację, a trochę się mylisz. Miło. Gdyby ktoś mi powiedział, że to jakiś niewykorzystany przez Zodiaka rozdział "Wiedźmy", który zalegał mu na dysku od niemal dekady, to bym uwierzyła. Najlepiej podrobiony Zodiak jakiego widziałam. Najbardziej wiedźmowaty wiedźmofik ze wszystkich jakie czytałam. Widać, że autor czuje ten świat i ma zadatki na świetnego pisarza. Bo tak naprawdę, gdyby "Zapomnianą historię" poddać korekcie, to oceniłabym ją na 9/10. Jakby ją poddać korekcie i rozwinąć, to zasłużyłaby na 10/10. Niestety, na dzień dobry widać brak justowania i poprawnego zapisu dialogowego. Za to są półpauzy, wiec przynajmniej tyle. Powtórzenia, błędy interpunkcyjne, składniowe, nieprawidłowa odmiana przez przypadki, a także mieszanie czasów w narracji. Nie jest najgorzej, a korekta nie musiałaby tego poprawiać, korzystając z tłumacza w odróżnieniu od niektórych tekstów nadesłanych na ten konkurs. Gdyby nie to, że w niektórych dialogach naprawdę ciężko skapnąć się kto, co powiedział, to dałabym formie 3/5. Ale tak dam 2/5. Treść jest ciekawa. Ładnie prowadzi czytelnika rok po kroku, od razu chwyta sympatycznymi postaciami oraz tajemnicą. Zaczynasz to czytać i... zupełnie nie wiesz czego się spodziewać, ale w takim dobrym sensie. A potem lecą wskazówki, coraz więcej wskazówek. Początkowo tempo akcji jest w punkt. Zmienia się to w momencie, w którym lady Mirage wraca do miasta. Osobiście wycięłabym atak na kupca, wątek kłusowników i trollicę, by zyskać więcej miejsca na wątek główny. Żeby nie było - scena z trollicą była przezabawna, a wątek pana syrenka nienajgorszy, ale się nie do końca mieściły. Dlatego chyba lepiej wypadłoby gdyby od początku próbowano zrobić z niego kogoś, kogo Eura i Jogał podejrzewają. Z drugiej strony, na to też mogłoby zabraknąć miejsca. Fabuła jest naprawdę spoko. Jest ciekawa, nawet jak się robi nieco przewidywalna, to nie aż tak przewidywalna. To taki sympatyczny fanfik, który ma jakąś niezłą intrygę, ale mimo wszystko jest prosty. Autor też to wie i nie marnuje czasu czytelnika. Daję okejkę. Dla opisów nieco zabrakło miejsca i gdzieniegdzie mi ich brakowało. Ale mimo wszystko tekst miał swój klimat i był to klimat oryginalnej "Wiedźmy". Jednak prawdziwą perłę w koronie stanowią bohaterowie i ich interakcje wraz z dialogami. Złoto i prawdziwa przyjemność. Polubiłam główną trójkę i przeora. Jeśli czegoś żałuję, to to, że na 20 000 słów inni nie mieli większego pola do popisu. Ale scena, w której wiedźma i mnich trafiają razem do łóżka, modlą się i dbają o swoje zdrowie psychiczne... 10/10. Uwielbiam to, bawiłam się wyśmienicie. Fanfik komfortu. Przyczepiłabym się za to do niektórych szczegółów dotyczących działania broni i pancerza. Myślę, że skórzana lamelka mniej ciągnęłaby w wodzie ku dnu niż ciuchy. Nie nasiąka aż tak, a do tego przylega dość ciasno do ciała. No i lekkie to. Interesujące jest to, że Eura walczy flambergiem lub produktem flambergopodobnym (ale porównanie do noża do chleba sprawiło, że skisłam) i nie wiem ile ona ma siły, ale rozciąć tym kolczą jednym cięciem , a potem jeszcze kucyka prawie na pół, to tak nie za bardzo. Ja rozumiem, że Eura jest silna i szybka, ale z jej bronią najlepiej byłoby kolesia w kolczudze: a) zwyczajnie obić b) wybrać miejsce nieosłonięte kolczą c) pchnięcia, zwłaszcza w słabsze miejsca zbroi tego typu Czy flamberg w ogóle rozciąłby kolczugę? Uszkodził pewnie tak, ale raczej nie rozciął. Rzuciła mi się w oko jedna potencjalna dziura fabularna - Eura ma srebrny medalion i srebrny miecz. Czemu one nie działają akurat na nią? Jasne, kopytojeść jest w coś owinięta, ale medalion? Dotyka ich przez ubranie, które jest prawdziwym ubraniem? Nawet przypadkiem nie ruszyła tego? Koniec końców dałabym temu opowiadaniu 6/10. Duży minus za formę. Autorze, jeśli to czytasz, to pisz dalej. Wbiaj na Discorda Klubu Konesera Polskiego Fanfika, znajdź sobie korektę i czytelników. Zasługujesz. Jak oceniam cały konkurs? Zadziwiająco dużo tekstów (choć większość zapewnił Sun). Poziom niestety ciągnięty w dół przez formę. Dużo problemów związanych z gospodarowaniem dostępnym limitem słów. A także z nadaniem tekstom "tego czegoś". Często brakowało puenty, celu, poczucia, że autor próbował coś przekazać. Jakbym to ja oceniała ten konkurs, to wyniki wyglądałyby tak: 1. Odprawa na skraju nowego jutra; Mordecz 7/10 2. Zapomniana historia; Brodacz 6/10 3. Poszukiwania/Pościg (to tak naprawdę jeden fanfik!); Sun 6/10 każde 4. Spółkując z wrogiem; Sun 6/10 5. Dyliżans; Sun 5/10 6. Jak złapać dwóch bandytów w barze. Poradnik praktyczny.; Diamond 3/10 A czemu tak? Bo dla mnie treść >>> forma. Co z tego, że opakowanie jest piękne, jeśli zawartość #nikogo? Wszystkim konkursowiczom życzę powodzenia w pisaniu fanfików, dużo czytelników, komentarzy i ocen od naszego sprawiedliwego, wielkiego i świątobliwego jury^^ Cahan I Jadowita
×
×
  • Utwórz nowe...