Skocz do zawartości

Shey

Brony
  • Zawartość

    682
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shey

  1. [shatter] - Gdybym miał zamiar kłamać zaprzeczyłbym że tam byłem. Nie powiedziałbym również mojego prawdziwego ludzkiego imienia ani poprzedniego zawodu. Chętnie powiem co widziałem jednak nie sądzie żeby wniosło to coś nowego do sprawy. Pierwszą rzeczą która wydała się trochę bardziej niezwykłą to piątka pegazów lecąca w kierunku trzeciego piętra zamku. Jeden z nich zaglądał do okien. Po dłuższej chwili słońce zaczynało wschodzić. Spojrzałem jeszcze raz w górę by sprawdzić co robią gwardziści i zobaczyłem robota spychającego rzeźbę z balkonu. Potem każdy wie co się stało. Moim zdaniem mieli mało czasu na przygotowania i zrobili to co wymyślili na szybko. Z pomocą tej maszyny mogli sprawić że cały balkon runie w dół. Przynajmniej tam mi się wydaje.
  2. [shatter] - W niektórych przypadkach. Jeden ogier... zakochał się we mnie. Musiałem mu powiedzieć żebyśmy zostali przyjaciółmi. To go zabolało, ja też to czułem bo kiedyś przeżyłem to samo. Jeśli zamiana jest wolna od efektów ubocznych to jestem raczej chętny. Nie powinienem być klaczą. Po prostu się nie nadaje. Do pracy kelnerki raczej też nie. Szukam innej pracy. Jeśli chodzi o Letnie Święto Słońca to byłem tam. Jednak nie maczałem kopyt w tej zbrodni. Byłem w środku tłumu. Jeden gwardzista mnie widział... to ten co się zakochał.
  3. [shatter] - Moje kucykowe imię to Shatter jednak niektórzy nazywają mnie po prostu Shey. Moje poprzednie imię to Siergiej Ivan. Nie wiem po co wam ono, nigdzie się już nim nie posługuje więc jest raczej bezużyteczne jak człowiek którym byłam. Obecny zawód to kelnerka w kawiarni ,,Pod kopytkiem'' w Ponyville. Poprzedni zawód to żołnierz w armii rosyjskiej. Wiek trzydzieści cztery lata jednak po ponyfikacji czuje się znacznie młodziej. - Powiedziałem i usiadłem czekając na dalsze pytania. To na pewno nie był koniec przesłuchania. Byłem zdenerwowany jednak dobrze znosiłem stres.
  4. [shatter] - Yyy witaj. - Zdziwiło mnie to że jednak te rozmowy są z Celestią. Naprawdę chce jej się przesłuchiwać wszystkich sponyfikowanych? Pewnie uznała że ona zrobi to najlepiej. Czyżby nie ufała swoim urzędnikom? Miałem nadzieje że tych pytań nie będzie za dużo. Miałem dwa wyjścia jeśli padną pytania dotyczące mojej przeszłości. Kłamać albo powiedzieć prawdę. Druga opcja wydawała się nie rozsądna. Przecież gdy będzie kolejny zamach będę jednym z podejrzanych. Jednak jeśli przyłapie mnie na kłamstwie będzie gorzej. A co mi tam. Powiem prawdę. Tego po buntowniku się raczej nie powinna spodziewać.
  5. [shatter] - Już idę - powiedziałem idąc za gwardzistami. Byłem trochę zdenerwowany. Po co ja tutaj w ogóle przychodziłem? Nie w sumie to raczej dobry ruch. Lepiej samemu przyjść niż by mieli mnie gwardziści w domu odwiedzić i zaprowadzić tutaj siłą. To nie może być takie straszne. Ciekawe kto będzie zadawał te pytania. Raczej nie Celestia. Ma inne sprawy na głowie. Sama raczej też nie jest w stanie przesłuchać wszystkich. Sponyfikowanych jednak nie jest tak mało. Ciekawe po co idzie ze mną dwóch gwardzistów? Przecież nie jestem uzbrojony. Teraz niestety chyba ciągle będą przesadzać z ostrożnością.
  6. - Dobrze - powiedziałem bez cienia entuzjazmu. Nie byłem ucieszony tym że miałem zmywać. Tego również nigdy nie lubiłem. Powoli się podniosłem i zacząłem zbierać talerze i łyżki kładąc jeden na drugim. Wszyscy już zjedli? Raczej nie... zupy jeszcze trochę zostało. Co ja się będę tym przejmować. Nie moja wina że się przyszli na obiad. Chociaż gdyby byli tutaj obecni to chyba bym dzisiaj nie zmywał.
  7. [shatter] Byłem przed pałacem tylko co dalej? Sam tam raczej wejść nie mogę. Nawet nie wiem gdzie dokładnie jest ten spis. Podobno w pałacu ale ta budowla nie jest też taka mała. Zobaczyłem gwardzistę. W sumie niegłupim pomysłem byłoby spytanie się gdzie jest ta kolejka. - Panie gwardzisto! Gdzie jest ten cały spis sponyfikowanych? Albo przynajmniej koniec kolejki... - Miałem nadzieje że jestem jednym z pierwszych i reszta sponyfikowanych z reszty Equestrii jeszcze nie zdążyła tu przyjechać. Inaczej trochę postoję.
  8. [shatter] Szkoda że zamknięte ale mogłem się tego spodziewać. Najwyżej przyjdę jutro. Poszedłem na rynek i zobaczyłem na tablicy ogłoszeń nową kartkę. Spis sponyfikowanych i przy okazji informacja o zakazie tworzenia ludzkiej technologii. Miałem obawy co do tego spisu. Co jak dowie się kim byłem? Nie fajnie to wygląda. Jednak najlepiej będzie improwizować a nie wymyślać gotowe odpowiedzi na pytania które mogłaby zadać. Poszedłem do pałacu Celestii. Miałem nadzieje że pytań nie będzie zbyt dużo i nie będą zbyt dokładne.
  9. [shatter] Byłem przed akademią. Miałem nadzieje że nie będzie jakieś żałoby i szkoły będą przez to zamknięte. W sumie na żałobę jeszcze za wcześnie. Cadence jeszcze nie umarła. Nie zastanawiając się dłużej wszedłem do środka. - Dzień dobry. Przyszłam zdać certyfikat na 4 poziom magii. - Tym razem od razu powiedziałem czego chce. [Fire] Udała się na stacje kolejową w Canterlocie. Po chwili kupiła bilet i czekała na pociąg. Wracała do Ponyville by w końcu projekt mógł się ruszyć z miejsca.
  10. - Dzień dobry - Opowiedziałem cicho i zacząłem powoli jeść obiad. Nie za bardzo mi smakował. Jadłem go tylko dlatego że byłem głodny a czegoś innego na pewno bym nie dostał. Miałem nadzieje że nie było widać że mi nie smakuje ponieważ ta Margaret mogła marudzić. Na przykład w ten sposób: Ja się tak na starałam a ten jeszcze wybrzydza. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. W tym budynku czułem się tak jakoś dziwnie. Nie miałem pomysłu dlaczego.
  11. Nagle się obudziłem. Miałem wrażenie że spałem zbyt długo. Która była? Dziesiąta czy może jedenasta? Nie miałem zegarka więc nie mogłem tego potwierdzić. Wstałem z łóżka a po chwili ubrałem bluzę. Otworzyłem drzwi i zszedłem po schodach na parter. Na dole pachniało mi obiadem. Czyżbym spał tak długo że obudziłem się na obiad? W sumie możliwe. Ostatnio nie byłem wyspany. Wszedłem do jadalni i usiadłem przy stole. Okazało się że dziś na obiad jest zupa jarzynowa niestety nigdy jakoś za nią nie przepadałem.
  12. [shatter i Fire] - Co teraz robisz? - Spytała Fire. - Myślę że będę się uczył dalej magii. Jeszcze z dwa poziomy. - A ja się znowu mam nudzić? A zapomniałam. Wzięłam udział w loterii i wygrałam eliksir. Jest chyba tylko dla jednorożców. - Wyjęła go z torby i mi podała. - A co takiego daje? - Możesz się teleportować pięć razy dziennie. Trzy użycia. - W sumie warto było. Punkt zborny to Ponyville. - Po tych słowach skierowałem się do Akademii a Fire poszła w kierunku parku.
  13. To było niezłe. Pomyślałem ze spokojem nie zwracając uwagi na panikę wokół. Przez chwilę jeszcze przyglądałem się tej scenie. Sukces osiągnięty przynajmniej w 25 procentach. Miałem ochotę poznać sprawców ale nie wiedziałem jak ich znaleźć. Trzeba było się przygotować by przyłączyć się do walki. Pewne było również że zaostrzą środki bezpieczeństwa. Powoli zacząłem odchodzić z miejsca zdarzenia. - Fire idziemy. Nie jesteśmy tutaj potrzebne.
  14. [shatter] Gdy róg Celestii rozbłysł jasnym światłem zmrużyłem oczy. I jak tu się dziwić że wszyscy wierzą że Celestia jest potężna jak co roku daje taki pokaz. Ciekawe ile kucyków wierzy że jeśli Celestia umrze już nigdy nie wstanie słońce. Dlatego musi być wieczna. Gdybym miał jakiś granat... albo snajperkę i jakieś dobre miejsce na strzał. Chociaż pierwsza opcja wydaje się lepsza. Pegazy prawie natychmiast zauważyły by mnie z tą snajperką więc nie miałbym czasu na ustawienie się nie mówiąc już o celnym strzale. Po za tym gdyby to się udało załatwiłbym bym tylko jedną i spędziłbym resztę życia w celi. A co by było z pozostałymi trzema? Żyłyby dalej a tak nie może być.
  15. Spojrzałem na drewniany koszyk. Wrzuciłem do niego tą mokrą szmatkę. Na szczęście trafiłem. Nie wrzuciłem tam bluzy dlatego że nie była brudna tylko trochę mokra. Już nawet nie kapała z niej woda więc nie powinno jej to przeszkadzać. Przynajmniej tak myślałem. - Dzięki - powiedziałem cicho, jakby nie do niej tylko do siebie. Ciekawe jak rzadko się odzywa że ma taką chrypkę. Położyłem się na łóżku i przykryłem się pierzyną. Miałem nadzieje że nie czeka mnie kolejna przymusowa pobudka.
  16. [shatter] Usłyszałem słowa księżniczki. Ja liczę że następnego letniego święta słońca nie będzie. Zauważyłem lecących gwardzistów. Są czujni. W sumie nie dziwie się im. Ostatnio odkryli tylu buntowników że mają do tego powód. Niektórzy buntownicy są tak nie rozważni. Zamiast lepiej ukryć tą wódkę czy inne nielegalne rzeczy trzymają to czasami praktycznie na wierzchu. Dotarła do mnie informacja że za nie całą minutę świt. I to miała być najważniejsza część tej uroczystości. Jak dla mnie to było przecenione. Od tak kolejny świt słońca. Nie byłem prawdziwym kucykiem więc może dlatego nie byłem tego w stanie zrozumieć.
  17. Ona zdecydowanie przesadza. Niech da mi iść spać. Podniosłem szmatę i niedbale wytarłem mokrą plamę. Powoli zaczynałem jej mieć dość a nawet pierwszy dzień się nie skończył. Miałem nadzieje że teraz będzie zadowolona jednak nie miałem co zrobić z tą szmatą. Na podłodze jej nie położę. I co ja mam z tym zrobić. Trzymałem ścierkę w ręce i bezradnie patrzyłem na Annabelle.
  18. Nagle poczułem jak ktoś zrywa ze mnie pierzynę i poczułem ból dochodzący z ręki. Natychmiast otworzyłem oczy i zobaczyłem dziewczynkę. Co jej się stało? Przez chwilę chciałem jej oddać ale była młodsza ode mnie i była córką Margaret. Dla mnie ten ruch mógł się niezbyt dobrze skończyć. Pokazała palcem na moją bluzę. Przeszkadza jej to? to tylko bluza. Poleży do rana i wyschnie. Nikomu się nic strasznego nie stanie z tego powodu ale niech jej będzie. Podniosłem bluzę z podłogi i powiesiłem na oparciu krzesła. Pozostawiła mokry ślad na podłodze ale powinien już szybko wyschnąć. Najwięcej wody ta bluza zgubiła zaraz po tym jak wszedłem przez główne drzwi.
  19. Wszedłem do środka sierocińca. Nie byłem zaskoczony że Margaret nie była zadowolona. Nikt nie lubi spóźnialskich a ona nie była wyjątkiem. Poszedłem na górę pozostawiając za sobą ślady wody spływającej z ubrania. Nie odezwałem się do niej. Po prostu nie miałem nic ciekawego do powiedzenia. Bez pukania otworzyłem ostatnie drzwi po prawej i zrzuciłem z siebie na podłogę przemoczoną bluzę. Położyłem się na wolnym łóżku i zamknąłem oczy. Miałem nadzieje że nie będę miał powodów by stąd uciekać. Byłem zmęczony i mimo to że nie było mi za ciepło po chwili zasnąłem.
  20. Było ciemno i padał deszcz. Na dworze nie było przyjemnie. Dlaczego akurat dziś musi być taka pogada? Do tego jestem spóźniony. Mam nadzieje że właścicielka tego sierocińca nie jest zbyt rygorystyczna jeśli chodzi o punktualność. Zapukałem do wielkich drzwi sierocińca. Miałem nadzieje że nie okażą się bramą do piekła. Chociaż w piekle jest przynajmniej cieplej i jaśniej...
  21. [shatter] - Cześć! Teraz ja ciebie pierwsza zauważyłam. Gdzie idziesz? - Powiedziałem do Fire. - To że raz ci się udało nie znaczy że będzie tak zawsze. Idę na letnie święto słońca. Może być ciekawie. - To pójdziemy tam razem i może lepiej się pośpieszmy. Uroczystość rozpocznie się chyba za chwilę. - Nic się nie stanie jak przegapimy początek. To tylko wzniesienie słońca tak jak każde inne tylko to jest uroczyste. - Po chwili byliśmy na miejscu i patrzyliśmy na fioletową kurtynę.
  22. [shatter] I to tyle? To było takie proste? Zapłaciłem 30 bitów by dostać ten papierek? No nic. Odebrałem certyfikat. - Dziękuje. Do widzenia. - Powiedziałem i skierowałem się na zewnątrz budynku. Podobno dzisiaj miało być jakieś kucykowe święto. Może jest warte zobaczenia, najwyżej zwinę się przed zakończeniem. Przydało by się jeszcze znaleźć Fire ale na pewno szybciej ona znajdzie mnie. [Fire] Odebrała nagrodę. Kosztowała 50 bitów ale za taki eliksir raczej było warto. Wyszła z domu handlowego i poszła na główny rynek Canterlotu.
  23. (Moja postać o tym nie wie. Parę razy by jej nie wyszło i zaczęłaby robić to jak należy. ) [ W sumie dobrym pomysłem byłoby zapłacenie za lekcje. 90-30=60] [shatter] Chwilę zastanawiałem się jakie zaklęcie wybrać. Wybór padł na zaklęcie ciemności. W sumie wydawało się łatwiejsze niż wyczarowanie kół ognia. - Zaklęcie ciemności rzucamy mając wyprostowane ciało i głowę opuszczoną. Po wymówieniu w myślach słowa Tenebris ciemność zaczyna pokrywać teren do 7 metrów. Wykorzystałabym je by zmylić przeciwnika. Na przykład atakującego patykowilka by uniknąć jego ataku. Albo po prostu gdy chcesz zasnąć w dzień i światło ci przeszkadza...
  24. [shatter] - Dobrze. Spróbuję. - Uniosłem głowę i lekko zgiąłem ciało. Zastanawiałem się po co te pozycje i formuły w ogóle są. Jakie znaczenie ma ułożenie ciała w używaniu magii? Nie widziałem związku jednym z drugim. - Aperite - wypowiedziałem na głos i czekałem aż zaklęcie otworzy przedmiot. Jeśli zrobiłem wszystko poprawie i ma to jakiekolwiek znaczenie oprócz argumentu w stylu: Ładniej to wygląda. Potem może spróbuje czarować bez tych wszystkich słów i postaw. To byłoby dużo wygodniejsze niż odpowiednie ustawianie się do każdego zaklęcia.
  25. [shatter] - Zaklęcie średniej tarczy rzucamy wymawiając w myślach Semper Average przyjmując pozycje typowo obronną z głową wyciągnięta do przodu. - Powiedziałem trochę niepewnym głosem. Magia to nie było to na czym znam się najlepiej ale w przyszłości będzie bardzo pomocna w wielu aspektach mojej działalności. Jak tylko skończę piąty lub szósty poziom wracam do Povyville. [Fire] [140-50=90] Jeszcze przez chwilę oglądała artykuły i wyszła ze sklepu. Nie znalazła nic ciekawego czy potrzebnego dla siebie. Nagle zobaczyła stoisko z losami. Zapoznała się z zasadami i kupiła epicki los.
×
×
  • Utwórz nowe...