-
Zawartość
5482 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Magus
-
Okolice świątyni - Ty sobie chyba żartujesz! - wrzasnął niemal natychmiast, słysząc słowa tej absurdalnej propozycji jaką mu dała. Samo to jak się z nim bawiła, uświadamiając go, że jego los jest w jej kopytach i może nawet zrobić sobie z niego zabawkę, było już poniżające. Spodziewał się wielu rzeczy, ale nigdy takiej propozycji. Spojrzał po okolicznym tłumie i chichocących wokół jednorożcach. Wiedział jak to musiało wyglądać. Poniżenie dla całego gatunku jednorożców. Sama myśl o dotknięciu jej brudnych kopyt była wręcz odtrącająca. Spojrzał na Dancing of the Fate, mając nadzieje, że ta mimo wszystko wstawi się za nim dla dobra całego gatunku i repyutacji. - Na co czekasz?! - nagle krzyknął któryś z gwardzistów. - Całuj i może na kolacje zaproś ją! - wrzasnął w jego kierunku, gdy inni gwardziści zaczęli się śmiać. Spojrzał w ich kierunku, najwyraźniej rzucając im wściekłe spojrzenie. - Zgoda - powiedział ponuro. - Ale w hełmie i nie tu przy wszystkich - próbował negocjować obecną sytuacje. - Inną przestrzeń? - powiedział nagle zszokowany Night, nie wiedząc co o tym myśleć. - Nic nie rozumiem. Widziałem cię jak podeszłaś do kapłana. Byłaś tu cały czas, jestem pewny - lekko mrugnął. - Jeśli to co mówisz jest prawdą, wydaje się, że czas dla nas w tym świecie dla nas stanął, ale nie wiem czy to możliwe - przyłożył kopyto do brody. - Myślisz, że widziałaś ją? - nie mówił imienia, bo wiadomo o kogo pytał. Spojrzał potem na Qualm Mask. - Czyli prawdziwy z niej wojownik - uśmiechnął się słabo. - Przynajmniej wiem co teraz lubi, bo do tej pory była z was dla mnie największą zagadką - znów spojrzał na Dancing of the Fate. - Chociaż nie wiem tak do końca co i ty lubisz - mruknął cicho.
-
Okolice świątyni - Nawet o tym nie myśl - warknął, widząc jej skrzydło, przesuwające po jego pancerzu i odważne ruchy. Sam już nie wiedział, co było gorsze jej obecne zachowanie, czy słuchanie jej przeklętego głosu. Najchętniej by odszedł, odpychając ją od siebie, ale... Spojrzał w kierunku jej pani. Wiedział, że jeśli zrobi coś głupiego, może go to słono kosztować. Ponadto i tak zabrały mu zbyt wiele w oczach wszystkich, by mógł jeszcze stracić honor, skoro zgodził się przed wszystkimi na warunki pojedynku musiał ich dotrzymać. W oczach wszystkich upadłby niżej niż kiedykolwiek można, a na to nie mógł sobie pozwolić. Więc nawet bez obecności Fate, był teraz związany umową. Widział jak inni gwardziści kpią z niego, coś do siebie szeptając. W końcu ciężko westchnął. - Miejmy to z głowy... - powiedział ciężko, ale mniej nerwowo niż zwykle. - Powiedz czego oczekujesz, więcej mnie nie zobaczysz, a ja ciebie i wszyscy będą szczęśliwy - mruknął ciężko, opuszczając głowę. - Doświadczyłaś? - powiedział nagle zszokowany Night. - To znaczy, że w świątyni coś się stało? - lekko mrugnął, zastanawiając się teraz jakie konsekwencje będzie miał rytuał dla każdego kucyka, który brał udział. Sam nie pamiętał by poczuł coś dziwnego przy swoim rytuale poza mocą, dziwną i tak odległą. Nagle dotarły do niego słowa klaczy. - Mówisz poważnie? - lekko mrugnął. - Cóż... To rzeczywiście trochę nietypowe... W sumie nie sądziłem, że Qualm bawią tego typu rzeczy. Tyle się wysiłku żeby go tylko upokorzyć? - spytał nieco zaskoczony.
-
Okolice świątyni - Ty cholerna, obrzydliwa, przeklęta... - warczał ogier, na jej ostatnie słowa widząc jak pył powoli opada i odsłania przed wszystkimi jego porażkę. Jego oczom pokazał się okropny obraz. Widział jak kucyki obserwujące jego walkę, teraz z niego drwiły uśmiechając się z politowaniem i szepcząc coś do siebie. Nawet inni członkowie gwardii, wpatrywali się na niego kręcąc głową. Gdyby tylko widzieli to co on. Jednak żaden z nich nie mógł dostrzec, co tu się działo i teraz widzieli w nim miernotę. - Oszukiwałaś... - znów wysapał, powoli wstając. - Nikt nie potrafi wchłaniać magii, a na pewno żaden żałosny pegaz... - zacisnął zęby, uderzając z bezradnością przednim kopytem i wznosząc odrobinę pyłu w powietrze. - Poddaje się! - powiedział bardziej twardo, a jego koledzy słysząc to, kręcili głowami zażenowani. - Też kiedyś byłaś zwykłym kucykiem - powiedział nagle Night, wpatrując się w obraz walki, gdy chmura pyłu w końcu zniknęła. - Wiem, że było inaczej, ale jeśli Crystal posiada niezbadane tajemnicze, to czy też mogła przekazać je zwykłym przeciętnym kucykom? - spytał bardziej siebie niż ją. - Co teraz zrobi? - spytał patrząc na Qualm. - Chyba już osiągnęła co chciała
-
Okolice świątyni - Nigdy! - ledwo wysapał, próbując się wyrwać. Nie mógł uwierzyć, w to co widzi. Pegaz niszczył jego magię jak nigdy nic. Niemożliwym było by ktoś z tak niskiej i żałosnej rasy był do tego zdolny. Była jak chodzący ładunek odpychający dla wszelkiej magii. Nie... To było coś innego... Ona nie niszczyła jego magii, a ją pochłaniała. Co gorsza, czuł, że siły go opuszczały, zupełnie jakby siłował się z jakimś wampirem lub podmieńcem pochłaniającym z niego wszystko. Prychnął wściekle, próbując nadal się wyrwać, słysząc jej słowa. Nie miał zamiaru się poddać, nie mógł przegrać, bo było to zaprzeczeniem wszystkiego czego uczyła Crystal. Znów spróbował zebrać magię w rogu, ale iskry stawały się coraz słabsze, niemal wyblakłe. - Crystal... wybrała jednorożce... nie przegram z żałosnym pegazem... - mówił bezsilnie, gdy jego towarzysze próbowali coś zobaczyć w chmurze pyłu. Może i nawet by się wmieszali, ale mieli związane kopyta, skoro chronił ją taki jednorożec. Sytuacja więc w ich oczach musiała wyglądać żałośnie. - Nigdy nie pogodzi się z porażką - westchnął Night. Nie bardzo wierzył by gwardzista, w dodatku jednorożec, zechciał uznać wielkość pegaza nad sobą. Spojrzał kątem oka na Dancing of the Fate. Nadal nie mógł uwierzyć, że tak dobrze wciela się w swoją rolę. Wątpliwości cały czas były zbędne. - Nie jestem do końca pewny co tam się dzieje - mruknął, widząc tylko wielką chmurę pyłu. - Ty najwyraźniej nie masz tego problemu - lekko mrugnął. - Zapewne Qualm wygra, ale nie mierzcie potęgi Crystal jednym gwardzistą. Widziałaś go również, wtedy prawda? - oczywistym było, że mówił o żołnierzu oddziału śmierci. - Nie bez powodu wzbudzają wielki lęk i... - Złaź ze mnie! - rozległ się pełen wściekłości wrzask z pyłu. - Ja... poddaje się... - powiedział już bardzo cicho, by nikt poza nią nie słyszał.
-
Okolice świątyni Pojedynkującego się gwardzistę, zdziwiło, że spokój trwał tak długo. Miał pewność, że klacz wyleci niemal natychmiast na niego z chmury pyłu, tymczasem nadal nic nie wskazywało, że ta tak zrobi. Drugą opcją było, że spróbuje rozgonić ten pył, jednak w tym kierunku też nic się nie działo. Zmarszczył lekko brwi, widząc jednak, że pyłu przybywa coraz więcej. Hełm chronił jego oczy, przez co pył, nie mógł się do nich dostać, ale problemem pozostawała widoczność. Nie był w stanie nigdzie dostrzec swojej przeciwniczki. Jego własny plan w tym wypadku obrócił się przeciw niemu. Podobny problem miał okoliczne kucyki, które próbowały coś wypatrzyć w chmurze pyłu, ale nie były w stanie. Najwyraźniej cała sytuacja stała się niezwykle widowiskowa, bo nawet z wnętrza świątyni kucyki wychylały głowy, by zobaczyć skąd się wzięła ta niespodziewana chmura. - Martwiłem się - powiedział cicho Night. Opuścił lekko głowę, chyba uznając, że to bez sensu, biorąc pod uwagę, że jeśli już to one by mogły martwić się o niego. Znów spojrzał na chmurę pyłu. - Po co ten pokaz? - spytał niepewnie, najwyraźniej próbując zmienić temat. Nie rozumiał do końca, jaki był cel całej tej konfrontacji. Nagle z chmury pyłu dobiegł głośny męski wrzask. Gwardzista leżał plackiem na ziemi, gdy Qualm Mask na nim stała. Wyglądało, że walka w tym momencie dobiegła końca, bo ten nawet nie miał siły się ruszyć. - Mam cię... - nagle powiedział jeszcze słabo i z ziemi wyrosły niczym grzyby po deszczu magiczne łańcuchy, których celem było złapać klacz za kopyta i tułów, tak by musiała schować skrzydła i nie mogła ich piór do rozpędzenia magii, jak ostatnio. - Myślałaś, że biegałem bez celu... - mówił nadal ledwo, nie będąc w stanie podnieść się z ziemi.
-
Okolice świątyni Słysząc pierwszą część słów klaczy, gwardziści spojrzeli na nią zaintrygowani, a potem spojrzeli na swojego towarzysza, który chciał rewanżu. Zastanawiali się jak na to zareaguje. Nie mógł podnieść na nią kopyta, to oczywiste. Klacz jak przedstawicielka wysokiego rodu, miała prawo patrzeć na niego z góry, jednak mimo wszystko miał prawo do wściekłości. Oczywiście, sam gwardzista zaciskał zęby z każdym jej słowem, czego nie można było dostrzec przez hełm. Zwłaszcza gdy porównała go do głupca. Zaraz jednak, ujrzał jej wzrok i ponownie poczuł się nagi, zupełnie jakby pancerz go nie chronił. Najpierw tamta pegaz, teraz ta? Co z nimi było nie tak? Szybko odwrócił wzrok, czując, że dłużej nie zniesie tego przenikliwego spojrzenia. Nie był również pewny co do jej słów. Czy szarża naprawdę mogła być pułapką? Czy może tylko tak mówiła, żeby go oszukać i zrodzić w nim niepewność? Poczuł spływający pot po pysku, wiedząc, że to jego jedyna szansa, by odzyskać to co utracił. Ponownie zacisnął zęby, słysząc jak jednorożec obraziła jego zdolności magiczne. Zaczął patrzeć w kierunku swojej przeciwniczki, rozważając wszelkie wyjścia i unikając spojrzenia jej przenikliwych oczu. Próbował ostatnio ograniczyć jej dopływ powietrza, ale ona wcale nie zareagowała. Zamknięcie w polu siłowym mijało się z celem, bo znów przełamię je jak wtedy za pomocą tej durnej sztuczki. Walka bezpośrednia też była po jej stronie, z powodu zwinności i szybkości klaczy, jaką odznaczały się pegazy. Najgorsze jednak były liczne spojrzenia zgromadzonych kucyków, jak i kolegów z gwardii, którzy najpewniej już między sobą zakładali się o wynik tego pojedynku. Musiał im udowodnić, że byle pegaz go nie pokona. Wiedział, że musi jakoś wyeliminować jej zdolność lotu. Nagle obok Dancing of the Fate pokazał się Night, patrząc na nią niepewnie. W międzyczasie na pysku pojedynkującego się gwardzisty pojawił się uśmiech. Miał pewien plan. Jego róg znów otoczyła magiczna aura, co wydawało się głupie biorąc pod uwagę ostatnią walkę, ale tym razem nagle wystrzelił promień magiczny prosto w ziemię, tworząc wielkie tumany kurzu, które miały ograniczyć widok klaczy. Nawet zgromadzone kucyki musiały zasłaniać oczy kopytami nic nie widząc. Ogier, który wykonał niespodziewany ruch, nie pozostał w miejscu i zaczął biegać wokół, ale nadal nie atakował. Znów zbierał magię w swoim rogu, jakby szykował się na kolejny ruch, na który potrzebował czasu. Spodziewał się, że nie ma go zbyt wiele, ale wiedział, że to mogła być jego szansa.
-
Crimson Burn Słysząc, nagłą zaciętą dyskusje między dwoma towarzyszkami, klacz milczała i się nie wtrącała. Ciężko było w końcu wejść w zdanie przy tak zażartej dyskusji. Niewtrącanie jednak, nie oznaczało, że nie mogła tego słuchać. Nawet zresztą gdyby chciała tego uniknąć, to raczej nie miała jak. Były tu w końcu tylko we trzy, w ciszy, więc echa ich rozmowy bez problemu do niej docierały. Nie była jednorożcem, by mogła się odciąć jakimś zaklęciem, a nie miała także żadnych zatyczek do uszu. Pozostało więc jej czekać, aż obie załatwią swoje sprawy. Mimo wszystko, zdołała wynieść pewne informacje z tej rozmowy, nawet jeśli wcale tego nie planowała. Wychodziło, że ta nowa, czyli White, miała najwyraźniej zbuntowaną siostrę, a samo wyobrażenie tego, było dosyć zabawne, zwłaszcza, gdy poznało się tą pierwszą. Słysząc jednak o tym, jak White jej powiedziała, że została sprana za niewinność, wzruszyła kopytami, posyłając klaczy lekki uśmiech. Kolejne jednak tematy robiły się coraz ciekawsze. Nie spodziewała się, że Sinister swego czasu władała wioską, nieco jak ten cały Sombra, o którym zresztą nawet ta White wspomniała. Nie spodziewała się, że może władać, aż taką mocą. Jednak koniec niespodzianek jeszcze nie nadszedł, bo spojrzała nagle na White. Nie mogła być jednym z tych całych elementów, bo każdy wie jak wyglądały. Celestia, nie wysłała by też urzędnika na negocjacje z tyranem, wynik więc wychodził jeden. Ta klacz była dawną gwardzistką i jednocześnie przyjaźniła się z kimś takim jak Sinister. A myślała, że widziała najbardziej wybuchowe komba w życiu. Pozostało jedno pytanie, kim była ta Star? Dopiero gdy klacze znów zwróciły na nią uwagę, ta się uśmiechnęła. Lekko przejechała kopytem po grzywie i ją poprawiła. - Spoko, nie przeszkadzajcie sobie - pokręciła głową, niemal rozbawiona. Zaraz jednak spojrzała na Sinister. - Słuchaj, lubię cię i uważam, że jest naprawdę w porządku - potem spojrzała na White. - Ty też jesteś spoko, choć niepozorna, ale można wszystko kiedyś rozkręcić - lekko do niej mrugnęła i znów spojrzała na Sinister. - Dostałam w pysk, kto dziś nie dostaje? - wzruszyła kopytami. - Nie bardzo jednak wiem co ci zrobią jak zaatakujesz tych ciemniaków. Nie wnikam w to jaką mocą władasz, bo pewnie mogłabyś sporo narozrabiać, ale sama wiesz jaka jest sytuacja - lekko się skrzywiła. - Wybij tych kretynów, a potem kolejnych, to przybędą te całe oddziały śmierci, czy jakoś tak. Sądzę, że to nie plotka, że każdy kto trafi na ich listę nie wraca żywy. Powiedzmy, że i ich załatwisz, a przyjdzie nasza pani Crystal - rzuciła z niesmakiem. - Sama mi mówiłaś, że nie masz tak wielkiej mocy jak Sombra, a ona jednak skasowała elementy, które go pokonały, więc chyba z nią lepiej nie igrać - lekko westchnęła. - Ponadto, nie wiem kim jest ta cała Star, ale skoro ci szepta coś, to może niech sama się weźmie do roboty? Jeśli ma pojęcie o tej magii, czy jak to tam jest, to niech rzuci wyzwanie Crystal, chyba, że też się jej boi, czy... - nagle zamilkła, bo do zaułka zaczęły dochodzić rozmowy z ulicy. - Idziesz na igrzyska? - spytał jeden z głosów. - Chciałbym... - mruknął drugi głos. - Ale żona mnie puści, bo to nasza rocznica i wiesz... - Pantofel z ciebie - głosy stały się donośniejsze i nagle oczom klacz ukazało się dwóch gwardzistów, którzy teraz rozmawiali przed ich zaułkiem. - Może zwrócę na siebie uwagę Crystal i kto wie - Ta jasne - powiedział z niedowierzaniem, drugi rozmówca. - A co potem jeszcze ci twój mózg narysuje? - na pysku Crimson pojawiły się krople potu. Najwyraźniej, nie przewidywała pogawędek w tym miejscu. Jej kopyto zaczęło zbliżać się do torby. - Jeszcze się zdziwisz - mruknął i zaczęli odchodzić, a Crimson odetchnęła z ulgą, odsuwając kopytko. - Dobra, potem dokończymy - powiedziała do towarzyszek. - Przez tych gadułów, nie mamy czasu. Za mną - dodała i wybiegła z zaułku do kolejnego. Dalsza droga przebiegała bez zakłóceń. Co jakiś czas było widać światła, ale Crismon skutecznie prowadziła towarzyszki, tak, że unikały gwardzistów. Nagle przystanęła i wychyliła oko z zaułka. - Dobra, to nasza ostatnia część - westchnęła ciężko. - Mamy dwie możliwości teraz - pokazała kopytkiem na wieże. - Gwardziści używają tam reflektora - nagle pojawił się wielki ślad światła. - Za około dwie minuty, zaczną świecić na prawo, wtedy trzeba biec w lewo - wskazała kopytem na ogrodzenie. - Gdy tak się stanie, trzeba biec prosto na ogrodzenie. Jest tam niewielka dziura pod nim. Przygotowałam ją, zaraz po tym jak rozdzieliłam się z Sinister - krzywo się uśmiechnęła. - Dwie powinny zdążyć się przecisnąć, ale we trzy nie ma szans - lekko się skrzywiła. - Inaczej mówiąc, wy możecie pobiec pierwsze i za ogrodzeniem na mnie zaczekacie chwilę lub... - spojrzała na White. - Możesz nas teleportować prosto za ogrodzenie. Rozumiem jednak, że wolisz oszczędzać magię, a dla mnie to nie pierwszy raz. Nie wiem jednak jak z wami
-
Okolice świątyni Słysząc nagle znajomy, a zarazem bardziej mroczny i zarazem twardszy głos dobrze znanej klaczy, gwardzista obrócił głowę by spojrzeć. Na dodatek miał wrażenie, że nawet powietrze jest jakieś inne. Spodziewał się, że ta włada jakąś większą magią, ale nie, aż taką. Zaczął patrzeć po towarzyszach, zastanawiając się, czy też to czują. Ci jednak wydawali się niewzruszeni, normalnie tylko na niego spoglądając. Zaraz jednak, dotarła do niego propozycja i zmarszczył lekko brwi. Miał szansę odzyskać utracony honor i pokazać innym, że nadal może wygrać, z drugiej jednak strony... Cena wydawała się wysoka. Skierował swój wzrok na pegaza. Lekko się cofnął, czując na sobie jej spojrzenie. To było bez sensu, ale miał wrażenie, jakby ta prześwietlała go wzrokiem. Czy to w ogóle było możliwe? To nadal był przecież tylko pegaz, która znała jakieś sztuczki, ale teraz już wiedział jakie, więc mógł wygrać bez niespodzianek. Znów spojrzał na Dancing of the Fate, z jednej strony, nie mając ochoty patrzeć i widzieć wzroku tej pegaz, a z drugiej, czując niepokój związany z pewnością siebie tej jednorożec. Nie rozumiał jednak, skąd brały się jego wątpliwości. - Niech tak będzie - nagle powiedział, a jego towarzysze nagle zwrócili wzrok, w miejsce gdzie on patrzył. - Proszę więc o rewanż - nie było tajemnicą, że ten oficjalny ton, był dla Dancing of the Fate, bo Qualm Mask, nie była godna nawet z nim rozmawiać. - Zgadzam się również na umowę - to powiedział z niechęcią. - Czy poza tym nowym warunkiem, zasady zostają te co poprzednio? - spytał wychodząc, na plac gdy kucyki znów się rozstąpiły.
-
Świątynia Rytuał trwał nadal, nawet gdy Dancing of the Fate zakończyła swoją mowę. Nic nie wskazywało, by jakiekolwiek kucyki zainteresowały jaką dalej drogę obierze. Przynajmniej, tak mogło być na pierwszy rzut oka. Kapłani rzeczywiście znów wrócili do rytuału już nie zwracając uwagi na klacz. Najwyraźniej, to było dla nich najważniejsze zadanie. Kucyki stojące do tej pory w kolejce za klaczą, nadal podchodziły do berła, a te zdawało się znów działać jak należy. Jednak co niektórzy, nadal z zainteresowaniem odwracali głowy obserwując klacz. Najwyraźniej, to co pokazała szybko nie zostanie zapomniane. Nie było jednak w niczyich oczach gniewu, czy zawiści, a raczej ciekawość. Gwardziści, którzy zgromadzili się przy ołtarzu, również wydawali się z zaintrygowaniem przyglądać klaczy. Najpewniej, Crystal lub ktoś u góry i tak się dowie o wydarzeniu ze świątyni. - Miała szczęście! - nagle mogła usłyszeć Dancing of the Fate, niedaleko wejścia do świątyni. Głos był znajomy, ale na pewno nie kojarzył się z nikim przyjemnym. - Dałeś pokonać się pegazowi - ktoś do niego nagle powiedział. - Wiesz jak to wygląda w hierarhii - Do jasnej cholery... - znów powiedział, ten już znany głos. - Wygrała tylko dlatego, że nie wiedziałem, że ma niszczyć magię, gdybym o tym wiedział, pokonałbym tego żałosnego pegaza. Umówmy się wszyscy, ta walka była ustawiona...
-
Świątynia Wszyscy zgromadzeni w świątyni, patrzyli w szoku widząc słup ognia, który stworzyła klacz i jak równie szybko się go pozbyła. Ponadto, brak zmęczenia u klaczy, ukazywał jak silna musiała być ta jednorożec. Między zgromadzonymi zaczęły się ciche pomruki. Nie było to niczym dziwnym, bo nikt tutaj nie posiadał takich zdolności magicznych. Mimo to, jednak berło nie wybrało klaczy, co wzbudzało niepewność wśród zgromadzonych. Pojawiały się pytania, co trzeba wtedy zrobić by władczyni dostrzegła ich potencjał. - Czemu berło jej nie wskazało? - nagle dobył się głos z tłumu. - Co trzeba zrobić, by Crystal nas dostrzegła? - padło kolejne pytanie. Atmosfera w świątyni stawała się nerwowa. Nawet kapłani zaczęli wpatrywać się niepewnie na głównego kapłana. Gwardziści stanęli przed ołtarzem, chcąc w ten sposób oddzielić kapłanów od niepewnych, a może nawet rozdrażnionych jednorożców. - Cisza! - wrzasnął w końcu kapłan i wtedy wszyscy dopiero zamilkli. - Nie nam wskazane jest wątpić w mądrość i słowo Crystal - powiedział ponuro i spojrzał na klacz. - Przejawiasz imponujące zdolności, lecz nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czemu pani nie chce cię przyjąć. Jesteśmy strażnikami wiedzy, ale nie nam wpływać na decyzje naszej władczyni - pokręcił głową. - Jeśli jednak nie może dać ci to spokoju, możesz ją spytać osobiście - uśmiechnął się delikatnie. - Wkrótce władczyni pojawi się na igrzyskach, a wtedy będzie ci dane się dowiedzieć prawdy Crimson Burn Jeśli nawet propozycja ze strony Sinister, zrobiła jakieś wrażenie na klaczy, to po niej nie było tego widać, bo nadal na pyszczku miała swój przebiegły uśmieszek. Ostrzeżenie ze strony White, wydawało się nawet ją lekko rozbawić. Nic jednak na razie nie mówiła, prowadząc klacze zaułkami. Ulice były niemal zupełnie puste, bo tylko gwardziści po nich chodzili. Co jakiś czas mignęło tylko światło latarni lub rogu jednorożca. Mimo to, Crimson naprawdę dobrze prowadziła obie klacze, tak, że te skutecznie unikały przechodzących gwardzistów. W pewnym momencie, dotarły do zaułka pełnego drewnianych skrzyń i tu nagle klacz się zatrzymała. - Wypadki w pracy? - spytała, wybuchając śmiechem na niedawne słowa White. - Musimy tu chwilę zaczekać - westchnęła rozciągając kopyta. - Jeden patrol musi przejść nim pójdziemy dalej - pokazała język. - A co do reszty spraw... - spojrzała na White. - Sama sobie zrobiłam grzywę i ogon, mając szesnaście lat, ale czy to nie sprawia, że jestem bardziej gorąca? - spytała jakby z wyzwaniem, a potem spojrzała na Sinister. - Wiesz gdy władzę przejęła ta nasza kochana Crystal jej gwardia wbiła do Ponyville - wzruszyła kopytkami. - Miałam przerwę w trasie i zatrzymałam się w tutaj akurat wtedy. Wiecie, nie mieszałam się nigdy w sprawy polityki i wojny, więc nie zwróciłam większej uwagi. Przyszli i kazali pokazać się wszystkim kucom ziemskim, ja to olałam, uznając, że to takie sobie gadanie. Dwa dni później, przekonałam się, że nie do końca. Przyszło do mnie dwóch gwardzistów, mówiąc, że chcą porozmawiać i nic ponadto, więc poszłam. W końcu za wygląd chyba się nie kara. No, ale na posterunku rozmowa już przestała być spokojna. Wypytywali mnie czemu się nie wstawiłam na przesiedlenie, a odpowiedź, że mi się nie chciało, chyba im się nie podobała. Zaczęli wypytywać o moje powiązania z buntownikami i mimo, że sto razy im mówiłam, że pieprzę bunty i nie obchodzi mnie kto rządzi, bo sama sobie radzę, nie słuchali. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam żeby się wszyscy pieprzyli z tą swoją cholerną Crystal - na chwilę na jej pyszczku pojawił się jakby niepokój, trwało to jednak chwilę, bo zaraz znów przyjęła swoją typową zawiadacką pozę i posłała swoim rozmówczyniom uśmiech. - No cóż, to było głupie. Tłukli mnie na zmianę wiele godzin, potem wyrwali mi jeden z kolczyków, śmiejąc się przy tym, więc same widzicie czemu mam widoczny ubytek ucha - lekko nim poruszyła. - Moja kara by trwała cholera wie ile. ale wtedy odkryli mój talent - zmarszczyła lekko brwi, patrząc na trzymane przez klacze kulki. - Co jakiś czas część tych zabawek trafia do gwardii - westchnęła z wyraźną niechęcią. - Nie ma już dla mnie zabawy. wbew swojej woli pracuje teraz w fabryce zbrojeniowej gwardii. Gdyby nie mój talent. pewnie skończyłabym na wsi czy coś - nagle spojrzała na Sinister. - Wiesz. nie bardzo chciałam żeby i tobie nakopali - wzruszyła kopytkami. - Potem po akcji może dam ci włos jak zasłużysz - dodała na koniec.
-
Świątynia Słowa jakie powiedziała klacz, pozostały bez odpowiedzi. Co jakiś czas czuć było tylko przepływ wiatru, który poruszał pyłem wokół klaczy, lecz nic ponadto. Wyglądało to tak, jakby została tu znów zupełnie sama. Zgliszcza, które otaczały klacz, ne miały na sobie nic charakterystycznego, po prostu stare zniszczone budowle. Jednak samo miejsce, w którym stała, zasługiwało na uwagę, bo przypominało dysk unoszący się w niczym. Zupełnie jakby grawitacja nie wpływała na to miejsce. A jednak kopytka Dancing of the Fate, pozostały stabilne na gruncie, co oznaczało, że to miejsce posiadało grawitacje, a przynajmniej miejsce, w którym stała. Nagle przed klaczą zaczął formować się ciemny dym, który powoli zaczynał nabierać kształtu zbliżonego do kucyka. Wpatrywał się czerwonymi ślepiami prosto na klaczkę. - Twój dom? - powiedział szyderczo, głos dochodzący z kształtu. - Teraz zaczęło ci na nim zależeć, po tak długim czasie sobie o nim przypomniałaś? Zależy ci na kimkolwiek z tego świata? Chociażby na tym ogierze co wam pomógł? - kształt, zadawał kolejne pytania, najwyraźniej nie oczekując odpowiedzi. - Gdyby nie to oko, wcale byś tu nie przybyła i nawet nie zwróciła uwagi, gdyby kucyki dawno wyginęły - istota mówiła z nieukrywaną drwiną. Zrobiła kilka kroków patrząc na pustkę otaczającego je świata. - Cykl trwa i zatacza koło niczym wąż jedzący swój ogon. Zaczął się wraz z zasianiem pierwszych iskier życia przez tych, którzy zniknęli poza wzrokiem innych. A jednak to nigdy nie ma końca, bo cykl zaczyna się na nowo. Wszystko rodzi jeden wielki niekończący się chaos. Nie dostrzegacie znaków, dlatego idziecie ślepo, nie wiedząc co się dzieje - mówiła jak do dziecka i zmrużyła oczy. - Wiem gdzie jesteście i widzę was, a jednak nic nie robię, bo ja widzę znaki. W końcu się spotkamy, a wtedy przyjdzie czas na decyzje, lecz jeszcze nie teraz. Nikt nie wie jak to ma się skończyć, ale ja mam swoje zadanie. Jeśli będziecie mi przeszkadzać, szybko tego pożałujecie. Teraz ten świat należy do mnie, jak i całą jego magia i mam wielkie plany co do tego miejsca, jak i wielu innych rzeczy - Dziwna sprawa... - nagle mogła usłyszeć klacz, gdy znów znalazła się w świątyni. Zupełnie jakby to co przed chwilą zobaczyła, nie miało miejsca. Nikt nawet nie dostrzegł najwyraźniej, że Dancing of the Fate niedawno tu nie było. Klacz również, wyglądała tak jak zanim odbyła tajemnicze spotkanie, mając na sobie kapelusz i pelerynę. Kapłan patrzył na zupełnie puste berło, nie wydające z siebie żadnego światła. - Nie spotkałem się nigdy z czymś takim - mruknął zakłopotany. - Zupełnie jakby pani, nie chciała wydać co do ciebie wyroku. Może to jeszcze nie jest twój czas - potrząsnął lekko berłem. - Być może młoda damo jednak powinnaś doznać porady w Canterlocie lub jeśli wolisz możesz zaczekać, aż skonsultuje się z braćmi w tej sprawie, może coś wymyślimy. Najlepiej by było, gdybyś jutro spróbowała ponownie, jeśli uznasz, że jesteś gotowa. Nic innego nie przychodzi mi do głowy
-
Świątynia - Nic nigdy nie dzieje się przypadkiem - powiedział nagle kapłan, po całej mowie ze klaczy. - Przejawiasz niezwykłą mądrość, mimo tak młodego wieku. Wiesz, że słowo Crystal, jest tym, które nas prowadzi i wiesz, że to ona jest przyszłością. Przyniosła światło w mroku, którym błądziliśmy i tym samy wskazała nam wszystkim drogę. Jestem pewny, że ma swoje miejsce dla kogoś tak wybitnego, a zarazem młodego i delikatnego - powoli wyciągnął berło ku niej. - To będzie tylko formalność, bo oboje najpewniej znamy już wynik - kilka kucyków w kolejce patrzyło wrogo wręcz nienawistnie, na Dancing of the Fate, czując najwyraźniej zazdrość, za to że kapłan dostrzegł ją nim jeszcze dotknął berłem. Zbliżył berło do rogu klaczy i nagle wszystko zniknęło. Dancing of the Fate była całkiem sama, w zupełnie innym miejscu. Nie było tu nawet Qualm Mask, a sama klacz, nie miała swojego kapeluszu i peleryny, a nawet rogu. Znów była kucykiem ziemskim, zupełnie jakby nigdy nie wyruszyła w swoją podróż. Miejsce, w którym była, nie przypominało świątyni, a kamienny okrąg wokół niczego. Powietrze było tu zatęchłe, a wokół okręgu było coś, co przypominało szarą nicość. Resztki czegoś, co najpewniej dawniej było jakimiś budowlami, teraz stało w rozsypce. Zupełnie jakby trafiła na kraniec wszystkich światów, gdzie nie było już nic. - Bersaki kes gweni esse - nagle rozbrzmiało, a wyglądało to, tak jakby otaczający ją świat do niej przemówił. Nie sposób było określić skąd dochodzi głos. - Pir óza kwessar? - zabrzmiały słowa ponure, wdzierające się do samego serca. - Widzę was... - nagle słowa stały się bliższe, ale głos nie przypominał głosu klaczy ani ogiera, był inny bardziej eteryczny. Zupełnie jakby świat starał dopasować się do mowy Dancing of the Fate i zaprzestał używania nieznanego obcego i zapomnianego już języka. Wcześniejsze słowa, z pewnością należały do starej mowy sprzed czasów ludzi, kucyków, czy wielu innych stworzeń. - Nie zapraszałam was do mojego domu... - mówił dalej. - Wkrótce to skończę, a potem wszystko potoczy się inaczej... - mówił głos z drwiną. - Tak łatwo tu wpadłyście wprost w moją grę...
-
Świątynia Wszyscy nadal wpatrywali się z zaskoczeniem zarówno na klacz, która właśnie doszła do głosu jak i pegaza, który niedawno pokonał w nietypowy sposób gwardzistę. Nikt nie mógł oczywiście zweryfikować jego emocji, bo ten nic już nie powiedział, a hełm zasłaniał jego pyszczek. Uderzył jednak wściekle kopytem w ziemię, wzniecając nieco pyłu nadal nie chcąc zaakceptować tego co zaszło. Inni gwardziści chroniący świątyni, patrzyli ponuro na Qualm Mask, jakby sama jej obecność bezcześciła to święte dla jednorożców miejsce, mimo to zeszli z drogi, pozwalając wejść obu klaczom. Nie było jednak wśród nich tajemniczego gwardzisty, który zniknął równie szybko jak się pojawił. Wewnątrz świątyni już trwał rytuał. Część jednorożców, którzy zostali wybrani przez berło, czekali najwyraźniej na koniec nim wyruszą na dalszą naukę magii. Tacy jednak, którzy nie przejawiali większych zdolności magicznych, byli odsyłani ku wyjściu. Jak zawsze samwgo rytuału pilnowali kapłani, ubrani w mistyczne szaty, zasłaniające ich ciała i pyski. Podobnie jak w innych świątyniach nad ołtarzem spoczywał witraż przestawiający Crystal, tak jak widziały ją poddane jej kucyki. Jak zawsze piękna biała sierść i złota grzywa z ogonem, nadawały jej szlachetnego i majestatycznego wyglądu. Sama stała dumnie z ciepłem w oczach, patrząc na swych poddanych. W międzyczasie, gdy Dancing of The Fate wyjęła kamień resztki magii pozostawione przez tajemniczego gwardzistę, wciąż musiały unosić się w powietrzu. Wewnątrz kamienia pojawiło się coś co przypominało czarny kleks. Było jednak w nim coś nietypowego, bo dziwna energia próbowała wydostać się ze swojego nowego więzienia, poruszając się w kamieniu niczym żywe stworzenie. W końcu jednak zaprzestało walki. Ponownie stało w miejscu, zupełnie jakby dziwna nieznana moc w jakiś dziwny sposób zasnęła. - To zaszczyt, że ktoś taki nas tu odwiedza - powiedział nagle kapłan, w stronę Dancing of the Fate, której właśnie nadeszła kolej. - Zakładam, że ten test to dla ciebie tylko formalność, bo znasz już łaskę Crystal - uśmiechnął się ciepło wyciągając berło. - Nim jednak przystąpimy do rytuału, zechcesz powiedzieć czemu zdecydowałaś się przyjść do naszej skromnej zapewne w twym uznaniu świątyni, zamiast jak inni wybrać Canterlot? Czy ma to związek z niedawnym incydentem i czujesz strach? Bo jeśli tak, to zapewniam, że Crystal pilnuje byście byli bezpieczni - uśmiechnął się ponownie. Cokolwiek można było powiedzieć o kapłanie, wydawał się bardzo miły.
-
Okolice świątyni Spojrzenia, klaczy i gwardzisty z oddziału śmierci się spotkały. Nie było można zobaczyć jego oczu przez hełm, ale niepokojące uczucie chłodu, można było wręcz poczuć na sercu. Zupełnie, jakby starał się spenetrować jej duszę. Chwila, która trwała zaledwie chwilę, mogła wydawać się wieczna. Nim jednak doszło do czegoś jeszcze, ogier zniknął pochłonięty przez ciemność. W niczym, nie przypominało to magii, której używają na co dzień kucyki. Resztki aury, sugerowały, że jest to magia odległa, zupełnie nie pasująca do tego świata, a w dodatku w jakiś sposób zepsuta. Nazwanie tego czarną magią, było zbyt proste, bo ktoś czuły na prądy magiczne, po zniknięciu ogiera, mógł poczuć odór śmierci i zgnilizny. W międzyczasie, wszyscy wpatrywali się ze zdumieniem w wyczyny pegaza walczącego z gwardzistą. Nikt nie mógł uwierzyć, że klacz była w stanie wykonać tak zwinny unik. Takiej zwinności u pegazów, nie widywano od czasów Wonderbolts. Gwardzista był zupełnie wyczerpany po niedawnym siłowaniu się swoją magią, a jeszcze ten promień sprawił, że nie miał już sił. Nikt nawet nie zdążył zobaczyć co dokładnie się stało, gdy klacz zbliżyła się do ogiera, ale wszyscy wpatrywali się jak zamurowani, na to co spoczywało w jej skrzydle chwilę później. Gwardzista padł plackiem na ziemię, a tłum patrzył na to z niedowierzaniem. - Ale jak? - nagle powiedział gwardzista, leżący plackiem. - Tylko dwie istoty mogły tak bawić się magią - powiedział, podnosząc się do połowy i utrzymując ciało oparte na przednich kopytach. Nagle spojrzał na Dancing of the Fate. - Jakim cudem, pegaz nie mający pojęcia o magii wpływa na naszą magię? Odpowiedz - mówił niemal załamany. Crimson Burn Słuchanie przekomarzanek obu klaczy, najwyraźniej nieco bawiło Crimson, bo ta nie mieszała się w ich gierki słowne, tylko uśmiechała się. Najwyraźniej zastanawiała się jak tak dwie zupełnie inne klacze się ze sobą w jakimkolwiek stopniu spiknęły. Zaraz jednak skupiła się na White, która najwyraźniej zainteresowała się jej zabawkami. Nie przerywała jej jednak, gdy do niej mówiła, spokojnie słuchając co było dosyć nietypowe, patrząc do tej pory na nią. Być może, chciała mieć dopracowane wszystko nim wyruszą, by nie wyszły jakieś nieporozumienia w czasie akcji. Mimo wszystko, uśmiechnęła się słysząc jak White mówi jak to lubi zorganizowane klacze. Być może nadal coś chodziło jej po głowie. - Będziesz mogła nam zagrać na nich koncert, gdy wrócimy - uśmiechnęła się do Sinister, a potem spojrzała na White. - Wiesz, opisując podmieńce dałaś mi idealny opis gwardzistów, przynajmniej jeśli chodzi o inteligencje - prychnęła. - Ale wracając do moich zabawek - pokręciła lekko głową. - Każda działa inaczej. Te które pomogły naszej przyjaciółce - spojrzała na Sinister. - Miały opóźniony zapłon i działały na potarcie kopytem. Inaczej mówiąc, musiałam założyć jak wiele czasu minie od przejścia gwardii. Te, które cię obecnie zainteresowały, są inne. Wiedziałam, że nie znasz działania moich zabawek - wiadomym było, że słowa zostały znów skierowane do Sinister. - Te kulki żeby zadziały trzeba mocno cisną w ziemię, dopiero wtedy zareagują, więc każda z was może mieć kilka przy sobie, nie robiąc sobie krzywdy dopóki nimi za mocno nie ciśniecie - powiedziała teraz do obu. A potem znów spojrzała na White. - Można powiedzieć, że to magia efektów specjalnych - znów się uśmiechnęła. - Nim zaczął się ten bajzel, zajmowałam się efektami specjalnymi na koncertach. No, a potem, cóż - lekko się skrzywiła, chyba po raz pierwszy. - Powiedzmy, że wiem za dobrze co by czekało Sinister, gdyby trafiła na posterunek. Tak więc można by pomyśleć, że to co robię to moja mała zemsta, ale ja to traktuje jak zabawę - wzruszyła ramionami. - Plan z teleportacją mi się podoba jako koło ratunkowe - wyciągnęła kopyto by spojrzeć na zegarek. - Dobra, my tu pieprzymy od rzeczy, a czas ucieka, chodźmy lepiej w kierunku pierwszego zaułku. Tutaj teren jest bezpieczny, więc możemy jeszcze pogadać po drodze jeśli macie ochotę. Przy okazji weźcie moje zabawki, cholera wie kiedy mogą się przydać. Najlepiej wcale, ale lepiej na wszystko być gotowym
-
Okolice świątyni Wszyscy wpatrywali się w zaskoczeniu, widząc brak reakcji ze strony klaczy. Niektórzy gapie dostrzegli, że coś mówiła, ale nie bardzo byli w stanie usłyszeć co. Wszystko było dziwne, bo zwykły kucyk w takiej sytuacji wpadłby w panikę, a ona nawet zdawała się nie reagować. Oczy wszystkich skupiły się na skrzydle klaczy, które nagle dotknęło bariery. Nikt nie dostrzegł tego co teraz robiła klacz, jednak nie gwardzista. Poczuł jak jego magia zaczyna słabnąć, a nawet zanikać. Zupełnie nie rozumiał co się dzieje. Czuł się jednak coraz gorzej. W oczach zaczynało mu się dwoić i coraz ciężej było mu ustać na kopytach. Nagle w tłumie ktoś krzyknął w szoku, widząc jak pole siłowe ustępuje przed klaczą. Nikt nigdy czegoś takiego jeszcze nie widział. Gwardziści w okolicy świątyni również zaczęli patrzeć zszokowani na to wszystko. Nagle na dachu pojawił się niedawny gwardzista z oddziałów śmierci, przypatrujący się temu z zaintrygowaniem, zupełnie jakby zdobywał informacje dla kogoś. Spojrzał na chwilę na Dancing of the Fate, a kamień na jego zbroi błysnął dziwnym światłem. - Czym ty jesteś? - w końcu spytał gwardzista, patrząc jak Qualm robi sobie wejście w jego barierze. Z całych sił próbował się opierać, ale czuł się coraz gorzej. Zacisnął nagle wściekle zęby. W jednej chwili bariera, która otaczała klacz zniknęła, lecz równie szybko w kierunku klaczy poleciał promień magiczny. Najwyraźniej gwardzista użył resztek magii, by tym razem zaatakować klacz bezpośrednio.
-
Okolice świątyni Słysząc słowa wypowiedziane przez klacz, wszyscy zebrani w koło wykazywali zdziwienie. Jednorożec, która była tak pewna zdolności swojego pegaza, to niecodzienność. W końcu nie mówiono tu o zwykły, podrzędnym jednorożcu, a gwardziście cesarzowej. Nawet Night, który powoli wstał, nadal trzymając się kopytem za brzuch, spojrzał słabo i z niepokojem na Dancing of the Fate, gdy ta przyjęła warunki umowy. Wiedział, że Qualm Mask nie jest zwykłym kucykiem, podobnie jak Dancing of the Fate, ale co jeśli jednak przeceniają się? Teraz będzie musiała przyjąć warunki umowy, niezależnie czego by sobie nie życzył gwardzista, jeśli wygra. Największe jednak zamieszanie wywołało, gdy powiedziała, że gwardzista może zacząć walkę zadając pierwszy atak. Kucyki z tłumu rzucały współczujące spojrzenie Qualm Mask i patrzyły ponuro na jej panią. Wszyscy uwierzyli, że ta chce się zabawić kosztem biednej pegaz. Tylko Night patrzył nadal z niepokojem na Dancing of the Fate. - Szkoda mi ciebie pegazie - powiedział nagle gwardzista, zwracając na siebie w końcu uwagę całego tłumu. - Twoja pani, musi naprawdę ciebie nie szanować - nim dodał coś więcej, róg ogiera zaczęła otaczać pomarańczowa aura. Nagle Qualm Mask została otoczona przez ściany utworzone z jego magi, co gorsza jedna była nad nią. Ściany były na tyle przezroczyste, że klacz mogła wszystko widzieć, ale można było poczuć, że powietrze zaczyna się ograniczać. - Walka skończyła się, nim się zaczęła - uśmiechnął się pod hełmem. - Możesz sobie darować próby przebicia się, nawet dorosły ogier będący kucykiem ziemskim, nie miał by dość sił by zniszczyć te ściany. Może spróbować się przekopać, ale mimo, że tego nie widzisz, kolejna ściana jest również w ziemi. Pegazy polegają na szybkości i zwinności, a ja odebrałem ci te możliwości już na starcie. Nie ma więc ucieczki. Czujesz to prawda? Tlen wkrótce się wyczerpie, więc mam kilka możliwości jak skończyć te walkę. Mogę cię zmiażdżyć tymi ścianami, tylko je zbliżając lub sprawić, że z braku tlenu zemdlejesz - nagle spojrzał kątem oka na Dancing of the Fate. - Ale podoba mi się twoja pani, więc poczekam, aż spokojnie padniesz przed silniejszym od siebie - uśmiechnął się czekając.
-
Crimson Burn Widząc jak niepozorna klacz nagle zamknęła usta Sinister, Crimson lekko się uśmiechnęła, lecz nie było w tym przejawu złośliwości, a po prostu, musiało to dla niej wyglądać dosyć zabawnie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, wygląd obu klaczy. Na dodatek słowa które nagle padły z ust White, wyglądały jeszcze bardziej zabawnie. Mimo jednak całej tej sytuacji, Crismon nie była taka głupia. Spostrzegła, że Sinister, którą już poznała, miała jakiś rodzaj szacunku do tej drugiej. Zauważyła to zwłaszcza po tym, że Sinister nie przerwała jej gdy mówiła do niej takim tonem ani nawet nie spojrzała na nią krzywo, co było zastanawiające. Słuchała jednak dalej klaczy, nie przerywając i obserwując ją z zaciekawieniem, aż nie wyciągnęła kopytka w jej kierunku by się przywitać. Zanim również wyciągnęła swoje, nagle się odezwała. - Podmieńce, gwardia w obu wypadkach mamy walkę - wzruszyła ramionami. - Mówiąc inaczej, co nie zrobimy przesrane - lekko westchnęła. - Crimson Burn - powiedziała w końcu, delikatnie chwytając kopytko White. Zaraz po formalnym przywitaniu, puściła jej kopyto. - Nie do końca wiem jak jest z podmieńcami, ale ucieczki nocą sobie już ogarnęłam - mruknęła, rzucając torbę. Zaraz potem wyciągnęła dobrze znane Sinister kulki. Gdy się im przyjrzało, można było zobaczyć, że każda ma inny wzór. - Gwardia w nocy używa chyba czegoś jak ludzkie noktowizory. Jednak ta kulka daje spory wybuch światła, który pozwoli nam ich na chwilę oślepić. Używam więc ich zabawek przeciw nim - uśmiechnęła się chytrze. - Gorsza sprawa to kucoperze, bo te polegają głównie na dźwięku, dlatego... - nagle z torby wyciągnęła trąbkę. - Hałas z niej wystarczy żeby je zdezorientować, a nam dać czas na ucieczkę - wzruszyła ramionami. - Nie ma więc ofiar, a my się wymkniemy. Jednak przy odrobinie szczęścia unikniemy walki - mruknęła, wyciągając coś jeszcze z torby. - Rozgryzłam, że gwardziści przechodzą zawsze między ulicami o danej porze - przejechała kopytkiem po mapie. - Jeśli schowamy się tu w zaułku i przeczekamy ich przejście, to mamy około dwie minuty nim nadejdzie kolejny patrol. Możemy więc chodzić między zaułkami, unikając walki i wszczynania alarmu. Najgorsze jest jednak na koniec... - znów przejechała kopytkiem po mapie. - Przy wyjściu z miasta są dwie wieże patrolowe. Co chwilę święcą reflektorami. Nie musimy przebiegać pomiędzy nimi. W okolicy jest płot, którym się wydostaniemy. Znalazłam miejsce którym się przeciśniemy. Problem w tym, że zwykle robię to sama, a wszystkie trzy się nie zmieścimy na raz. Reflektory tam sięgają, więc mamy około minuty nim gwardia nas wypatrzy - zmarszczyła lekko brwi. - Najlepiej, jak chyba ja wtedy pobiegnę ostania, gdy wy już się przedrzecie, zaczekacie na mnie za płotem. Za miastem będzie już prosta droga. Co wy na to? Okolice świątyni Oczywiście słowa klaczy, nie były zaskoczeniem dla gwardzisty. W końcu kucyk z wyższych sfer musiał pokazać z jakiej gliny jest ulepiony. Mimo jednak, że miał niezwykłą chęć czasem coś powiedzieć, milczał, wiedząc jakie mogłyby być konsekwencje. Night jednak spostrzegł mimo bólu, uśmiech Fate. Czasem naprawdę już nie był pewny kiedy klacz udaje, a kiedy jest poważna. Gwardzista również się nieco zaniepokoił spojrzeniem klaczy, jednak przez hełm skrywający jego pysk, nie sposób było to zauważyć. Cała sytuacja zwróciła oczywiście również uwagę okolicznych kucyków. W końcu nie często można było zobaczyć, jak ktokolwiek ochrzania gwardzistę. Po niedługiej chwili, otoczyła ich nie mała grupa kucyków, co jeszcze bardziej pogarszało stan ambicji ogiera. Najbardziej chyba jednak dotknęło gwardzistę, gdy powiedziała, że ta żałosna pegaz jest silniejsza od niego. Patrzył w milczeniu na pegaza, czując dziwne uczucie, lecz poza tym spostrzegł również spojrzenie swoich towarzyszy pełne kpiny. Gwardzista nagle stanął na drodze klaczy. - Przyjmuje wyzwanie - powiedział, patrząc na Dancing of the Fate, a potem Qualm Mask. - Choćby nie wiem jak panienka wyszkoliła tego pegaza nigdy nie pokona jednorożca. Miłosierna pani wskazała nasz gatunek na samym szczycie, nie bez powodu - znów spojrzał na Dancing of the Fate. - Jeśli jednak wygram, spełni panienka jedno moje życzenie - powiedział pewnie. - Zmierzyć możemy się tu na miejscu i wtedy pokaże, że nasza magia niszczy tak żałosne istoty. Czy nadal jest pani pewna umiejętności swojego pegaza? Przyznać się do błędu, to żaden wstyd. Jeśli jednak nadal jest pani pewna, mogę się z nią zmierzyć nawet tutaj w tej chwili
-
Okolice świątyni Rytuał trwał w najlepsze, ale czas jaki poświęcano kolejnym kandydatom, sprawiał, że nie sposób było określić jak długo to potrwa. Widać było niecierpliwość na pyskach wielu kucyków. Znajdywali się też tacy, którzy próbowali przepchnąć się przez kolejkę do świątyni, ale rezultat zawsze był taki sam. Kucyk kończył ogłuszony przez gwardzistów i zabierany najpewniej na karę. Dancing of the Fate, mogła spostrzec, że każdy kucyk który opuścił sale rytuału, miał na sobie ślady nieznanej magii, nie podobne do tej, którą używają kucyki. Aura zostawiała po sobie charakterystyczny bardzo nieprzyjemny ślad, ale niepodobny do typowej czarnej magii, było w niej coś bardziej złowrogiego... - Jeśli ktoś, może czuć tu zaszczyt, to ja, bo moje życie... - nim Night dokończył, przerwały mu wrzaski ze świątyni. - Nie zgadzam się! - wrzasnął nagle pomarańczowy jednorożec, stojący w wejściu i blokujący wejście kolejnym kucykom. - Szkolę się w magii od źrebaka, jestem pewny, że gdyby cesarzowa mnie zobaczyła, wzięłaby mnie pod swoje skrzydła! - mówił zawzięcie. - Berło zdecydowało, odsuń się z drogi - warknął jeden z gwardzistów. - Mam talent! - nie dawał za wygraną. - Berło musi się mylić! Macie... - niem dokończył, stało się coś niespodziewanego, bo ogier znalazł się w jednej chwili na środku placu, leżąc bez ruchu. Pomiędzy gwardzistami, którzy również nic nie dostrzegli, bo wyglądali na równie zszokowanych jak reszta kucyków, stał gwardzista w nietypowej zbroi, wpatrujący się całą kolejkę. Na pysku Nighta pojawiły się krople potu, świadczące o strachu, zresztą na podobnie przerażonych wyglądały inne kucyki. - Oddziały śmierci, tutaj... - wymruczał bardziej do siebie, przerażony Night. - Rytuał trwa - powiedział chłodno kucyk, który wywołał u wszystkich ogromne przerażenie, zaraz potem zniknął równie szybko jak się pojawił. - Słyszeliście? Wchodzić dalej - powiedział jeden z gwardzistów, gdy kilku innych zabrało nieprzytomnego jednorożca. - Kto by pomyślał - za grzbietami Dancing of the, Qualm Mask i Nighta, można było usłyszeć obcy głos. Gdy cała trójka się obróciła, mogła zobaczyć jednego z gwardzistów. - Jeden z jednorożców wysokiego rodu, w tej dziurze? - Panienka jest w podróży, zgłębiając wiedzę z całej... - Ponownie nie było dane dokończyć Nightowi, bo nagle upadł na ziemię, krztusząc się, gdy gwardzista uderzył go nagle w brzuch. - Nie odzywaj się, gdy nikt nie prosi - powiedział nieprzyjemnie gwardzista. - Tacy jak ty są zakałami dla jednorożców i gdyby to ode mnie zależało już byś nie żył - nagle znów spojrzał na Dancing of the Fate. - Nie powinna panienka stać wśród plebsu, czekając na swoją kolej. Jeśli zechcesz, pomówię z resztą gwardii, by weszła panienka bez kolejki, ale proszę wtedy zostawić tego brudnego pegaza i żałosnego jednorożca przed wejściem
-
Crimson Burn Propozycja ze strony Sinister Spell, nie przebiegła bez zdziwienia ze strony Crimosn Burn, która znów z zainteresowaniem zaczęła przyglądać się nieznanej do tej pory klaczy. Można było nawet pomyśleć, że być może rozważa propozycje ze strony Sinister Spell. Zaraz jednak znów skierowała swoje spojrzenie na rozmówczynie, gdy usłyszała uwagę o podmieńcach. Ciężko było stwierdzić, czy wzięła te słowa za prawdę, biorąc pod uwagę, że na chwilę na jej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Zwłaszcza gdy wspomniała o spenetrowanym podmieńcu. Potem jednak do słowa doszła do tej pory milcząca klacz, ukazując przy tym dwa pręty. Crimson lekko mrugnęła, a potem pokręciła lekko głową. - Na początek, wolę się raczej zapoznać - powiedziała, krzywo się uśmiechając. - Jednak szczerze mówiąc, to ja nawet wolę ostrą zabawę - mówiąc to, znów spojrzała na White Wish. - Myślę że jednak lepiej poznamy się w trakcie drogi - zaczęła rozglądać się wokół. - Mamy dwie możliwości pójścia tam, chociaż jesteście jednorożcami... To może i ze trzy - mruknęła, pocierając lekko brodę kopytkiem. - Możecie nas przenieść do lasu Everfree, bo to najbliższa droga, ale to trochę za proste mi się wydaje. Ja bym wybrała zabawę z gwardią i ucieczkę z miasta w czasie godziny - lekko się uśmiechnęła na samą myśl, a potem się skrzywiła. - Najgorsze to iść kanałami - westchnęła. - Tu niby mamy nimi najbliżej, ale to kiepska droga poza tym szkoda by było... - znów spojrzała na White, nie kończąc myśli.
-
Night Tale Zastanawiał się jak teraz przebiega rozmowa Dancing of the Fate. Żadne z nich nie wychodziło od czasu gdy klacz szukała informacji na temat pytania ordynatora. Nadal było mu trochę głupio, że nie pomyślał by przygotować się na tą ewentualność, ale zupełnie tego nie przewidział. Nie rozumiał również, skąd pojawiły się jego wątpliwości. Czy klacz mogła w jakikolwiek sposób się zdradzić? Niestety, drzwi gabinetu skutecznie ograniczały mu usłyszenie czegokolwiek. Niepewność w końcu się skończyła, gdy wspomniana klacz nagle się pojawiła. Nim jednak zdołał jakkolwiek zareagować, dotarł do niego jej głos. Nie był pewny, czy ordynator czymś uraził klacz lub czy była to część przedstawienia, którą mieli odegrać. Ostatecznie kiwnął tylko głową w geście zgody i zaczął iść obok Dancing of the Fate, gdy opuszczali powoli budynek. Zaraz po tym jak się wydostali, pierwszym co mogli zobaczyć, były tłumu jednorożców, stojących w kolejce do świątyni i gwardziści pilnujący by nie doszło do zamieszek. - Szybko nam nie zejdzie - westchnął Night i nagle spojrzał na Dancing of the Fate. - Przepraszam jeśli tam coś zaszło - powiedział z nieukrywanym poczuciem winy. - Może moje rady nie były dla was tak dobre jak myślałem. Jeśli coś cię zdenerwowało, biorę całą winę na siebie - zaraz potem w jego oczach pojawiło się zmartwienie. - Jeśli również wolicie, mogę się oddalić i zostawić resztę wam jeśli utrudniam wasze zadanie - powiedział bardziej ponuro. - To naprawdę było moim marzeniem, by dowiedzieć się czegoś więcej, ale wiem, że sprawy sięgają teraz dalej i są bardziej istotne niż marzenie jednego ogiera - dodał dobitnie, nie ukrywając przy tym smutku. Crimson Burn Nocne niebo powoli zakrywało miasteczko, gdy White Wish i Sinister Spell ruszyły na spotkanie z klaczą. Oczywistym było, że kucyki powoli znikały z ulic, bo zbliżała się godzina policyjna, a gwardzistów patrolujących teren było coraz więcej. Jednorożce oświetlały ciemniejsze miejsca swoimi rogami, a pegazy i kucyki ziemskie pomagały sobie latarkami i reflektorami. Ponadto na ciemnym niebie pojawiły się kucykoperze, dawniej dumnie służący księżniczce Lunie, teraz narzędzia woli Crystal. Noc była dla nich naturalnym środowiskiem, więc nie musieli sobie oświetlać drogi. Na razie, żaden z gwardzistów nie zaczepił obu klaczy, bo te jeszcze nie złamały ustalonej godziny. Idąc w kierunku umówionego spotkania, Sinister Spell mogła zobaczyć nowy napis na ścianie mówiący "Crystal zluzuj poślady". Nie trudno było się domyślić kto jest jego twórcom. W końcu po niedługim czasie, gdy zaczęły zbliżać się do miejsca spotkania każda z nich mogła zobaczyć samotnie stojącą klacz palącą papierosa, którą co najmniej jedna nich znała. Crimson Burn miała na sobie ciemną kurtkę najwyraźniej skórzaną i jakieś torby. Musiała zobaczyć obie klacze, bo wypluła papierosa i szybko ku nim wybiegła. - Już myślałam, że spękałaś - uśmiechnęła się w kierunku Sinister Spell, a potem spojrzała na drugą klacz i lekko mrugnęła. - Wow... - powiedziała na głos, przyglądając się jej z dziwnym zainteresowaniem. - Nie wiedziałam, że kogoś zabierasz, na dodatek kogoś o tak zgrabnym ciele... - mówiła, zupełnie jakby White Wish tu nie było, a zaraz potem zmarszczyła brwi, patrząc na Sinister Spell. - Ej, nie mów, że ona robi za twoją walutę, bo jeśli w takie rzeczy się bawisz, to ja odpadam... - powiedziała marszcząc brwi. - Jest za ładna i delikatna by tak tam skończyć...
-
Ordynator Gdy padła odpowiedź klaczy, zmarszczył lekko brwi. Najwyraźniej ogier, miał nadzieje, że zdoła wyciągnąć jakąś kartę atutową, co miałoby być spowodowane jej niewiedzą. Być może chciał w ten sposób udowodnić przy okazji, że klacz tylko perfekcyjnie udaje. Znów zaczął przyglądać się jej pyszczkowi, jakby szukał w jej mimice czegoś co mogłoby potwierdzić jego racje, jednak niczego takiego nie był w stanie się doszukać. Wtedy padły kolejne słowa ze Dancing of the Fate, które wyraźnie niezbyt zadowoliły ogiera. Nie ukrywał nawet swojej niechęci, gdy nagle padła groźba z jej ust. - Nie lubię, gdy mi się grozi - wymruczał dość poważnie, kładąc kopyta pod brodą. - Ten ogier był zasłużonym bohaterem naszej krainy, a pani chce skazać go na cierpienie i więzienie we własnym chorym umyśle - powiedział dość chłodno. - Powiadają prawdę, że w takich jak wy, nie zostało już nic z dawnych nas - zmarszczył brwi. - Teraz jednak nasze losy stały się powiązane. Jeśli pani wyda naszą placówkę, ja mogę powiedzieć o naszej umowie, ale dobrze - machnął kopytem. - Mam prośbę jednak... - odparł ponuro. - Proszę zostawić Nighta w spokoju. To dobry ogier i nie zrobił nikomu nic złego. Zasługuje na coś dobrego w życiu
-
Night Tale Słowa ze strony klaczy, nie sprawiły, że ogier się uspokoił, jakby nie było, to była jego wina, że są w tej, a nie innej sytuacji. Zastanawiał się jaki finał może mieć to wszystko. Ordynator na pewno nie wezwie gwardii, bo ma niechęć do Crystal, wiedział to. Mimo wszystko będzie chciał wyjaśnień, tego był pewny. Próbował ze wszystkich sił sobie przypomnieć, co mogło być odpowiedzią. Przynajmniej tak było do czasu, aż nie spostrzegł co Dancing of the Fate robi. Ogier widząc mechaniczną klaczkę, wychodzącą z kapelusza, uśmiechnął się. Cały czas w końcu żałował, że nie mogła tu z nimi być. Nie rozumiał jednak, co miała niby zrobić w tej sytuacji? O nic jednak nie pytał, z zaintrygowanie patrząc na niebieską mgłę. Czegoś co dawniej kojarzyło się z obecnością księżniczki nocy. a czego dawno już nie widziano. W międzyczasie. w głowie ordynatora pojawił się obraz, którego szukała klacz, jak się okazało był to ołtarz z białego marmuru, który pokryty był również pięknymi klejnotami.
-
Night Tale Przez czas rozmowy Dancing of the Fate z ordynatorem, ogier jak zwykle siedział spokojnie czekając. Nie sądził, by coś tu mogło pójść nie tak. Bardziej się martwił, gdy klacz była sama z potencjalnie niebezpiecznym gwardzistą. A jednak jej próby ocalenia go, wskazywały, że być może wszyscy się mylą, i to co go męczyło, było gdzieś indziej niż w podłożu psychologicznym. Mimo wszystko, klacz perfekcyjnie odgrywała swoją rolę, więc i teraz musiało wszystko pójść dobrze. Szybko jednak się przekonał, że w życiu nie można być niczego pewnym. Zaraz po tym, gdy padły słowa klaczy, ogier lekko mrugnął, zdezorientowany. Po jego minie, można było założyć, że sam również się najwyraźniej tego wszystkiego nie spodziewał. - Ja... - powiedział nerwowo, a na jego pysku pojawiły się krople potu. - Naprawdę nie wiedziałem... - zaczął nerwowo pocierać kopytem o głowę. - Nigdy nie miałem tam wstępu... - przełknął lekko ślinę. - Czytałem o tym coś, kiedyś... - zaczął nerwowo mrugać, widać było, że te presja trochę go przerasta. - To było coś z kryształem, na pewno - mówił dalej nerwowo. - Nie jestem tylko pewny, co to było dokładnie... Jedno z dwóch... Kryształowa fontanna lub ołtarz, cholera... Naprawdę przepraszam - opuścił głowę ze wstydu.
-
Ordynator Zaraz po tym jak klacz weszła do gabinetu, ogier lekko zmarszczył brwi. Ciężko było powiedzieć, czy złość była spowodowana zachowaniem klaczy, czy może jej prośbą. Równie dobrze, ogier mimo bycia jednorożcem, mógł też nie lubić jednorożców z wyższych sfer. Najpewniej zastanawiało go również, jak Night mógł zacząć zadawać się z kimś takim. Zapewne byłoby mu wygodniej, gdyby ogier również był w pomieszczeniu, a nie tylko on z tą klaczą. Zaraz jednak po wyrażeniu prośby przez klacz, ordynator nic nie powiedział, tylko położył kopyta pod brodą i spoglądał na nią zainteresowaniem. - Nietypowa prośba, biorąc pod uwagę, kim pani jest - zaczął bardziej dokładnie się jej przyglądać. - Fakt, że jednorożec o takiej pozycji, przychodzi do tego zakładu, sam w sobie jest dziwny, a na dodatek wstawia się za dawnym gwardzistą księżniczek... To jeszcze bardziej intryguje. Powinnaś raczej, kazać mi go wydać cesarzowej, by go powiesili za zbrodnię - uderzył kilka razy kopytem w brodę. - Jak to było z niebiańską biblioteką i jej symbolami, które tylko wy możecie oglądać? Piasek, mgła, drzewo i ostatnie mi chyba umknęło, czy może mi pani przypomnieć? - zmrużył delikatnie oczy.
-
Night Tale Nieco zmieszany słowami klaczy, ogier lekko westchnął i kiwnął głową, w geście zgody. Nie pytał co chce zrobić, bo wiedział, że może jej zaufać. Ponadto, nadal istniała ich przykrywka. Tak więc szedł w milczeniu kolejnymi korytarzami, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Co jakiś czas mijali personel placówki, który z zainteresowaniem, nie tyle przyglądał się ogierowi, którego już znali, co jednej z klaczy. W końcu Dancing of the Fate, wychodziła tu na arystokratkę, co było nietypowe w tym miejscu. Nie sposób było jednak dostrzec pacjentów, bo ci zwykle siedzieli pozamykani w swoich pokojach. Ponadto, ogier prowadził tak klacze, że omijali sale dla pacjentów. W końcu doprowadził obie klacze do schodów. Tam na piętrze, okazał się znajdować gabinet ordynatora. Nim weszli, Night Tale nagle stanął. - Dajcie mi chwilę. Muszę z nim porozmawiać, nim będziecie mogły wejść - nim którakolwiek mogła odpowiedzieć, ogier delikatnie zapukał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Na niewielką chwilę, Dancing of the Fate i Quam Mask zostały zupełnie same na pustym korytarzu. Night Tale, w tym czasie spojrzał na starszego jednorożca o pomarańczowej sierści i szarej grzywie. Siedział właśnie nad dokumentami coś pisząc. - Przepraszam - mruknął, w jego kierunku. Ogier uniósł głowę i spojrzał na Nighta. - Witaj Night, coś się stało? - Chce z panem ktoś porozmawiać - lekko westchnął. - No to wpuść go proszę - To nie jest on, i nie jest zwykłym kucykiem - ordynator lekko uniósł wzrok. - To klacz z wyższego rodu - Czego tutaj szuka? - zmarszczył lekko brwi, będąc zdziwionym, tak nietypową wizytą. - Może sama panu wyjaśni - Night Tale podszedł do drzwi i je otworzył. - Dobrze, możecie wejść - mruknął, zastanawiając się, czy coś planowały w tym czasie gdy go nie było. Ordynator, spoglądał z zainteresowaniem na Dancing of the Fate.