Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Aleksander zaśmiał się, słysząc słowa dziewczyny. Po chwili znowu jęknął, kiedy Patrick zaczął go zszywać. - Nie Saskia. Możesz wrócić do pokoju wspólnego. Już dzisiaj nic nie powinno się stać - Powiedział spokojnie Loren i posłał dziewczynie lekki uśmiech. - Ale dziękuję ci za twoją troskę i zaangażowanie - Dodał po czym popatrzył na swojego syna, który teraz starał się leżeć w bez ruchu. Co prawda nie było to łatwe. Po wyjściu z pokoju dziewczyna dostrzegła, że na schodach stoi Liandra. Wyglądała, jakby chciała podglądać to, co się działo w pokoju Aleksandra, jednak nie miała chyba odwagi, żeby podejść bliżej. - W-Wszystko dobrze? Patrick tak szybko wyszedł z pokoju wspólnego. Zaczęłam się martwić - Powiedziała cicho, nadal stojąc na ostatnim stopniu schodów.
  2. Kater westchnął po czym uśmiechnął się lekko. - No dobrze. Skoro mówisz, że jest ci dobrze to się cieszę. - Powiedział. Zastanawiał się, czy nie przekazać mężczyźnie kilku informacji w języku Sithiańskim. Jednak był podsłuchiwany, więc sobie odpuścił. - Cóż to skoro ty tu jesteś, to nie muszę już lecieć ciebie ratować - Zaśmiał się po czym dodał. - Dobrze Izefecie. Zaraz mam stanąć przed jakąś radą. Więc spróbuję cię jakoś wyciągnąć... O ile jest w ogóle taka szansa - Dodał po czym popatrzył na dawnego mistrza - Mógłbyś nas zaprowadzić przed tą komisję proszę? Chciałbym mieć jak najszybciej to wszystko za sobą - Dodał. Wolał nie mówić, że Luke to jego były mistrze. Jeśli Izefet wie to trudno, a jeśli nie to lepiej mu nie mówić. Przynajmniej mniejsze ryzyko.
  3. Aleksander patrzył z lekką pogardą na dziewczynę i krzyżyk, który trzymała w ręce. - Ty? Zrobić krzywdę mi? Nie przesadzaj Saskia. Żadne z nas nie chce nikogo skrzywdzić - Powiedział, jednak podszedł do kanapy i usiadł na nim. Po chwili jęknął z bólu. Jego oczy zaczęły odzyskiwać poprzedni kolor. Patrick chyba to zauważył, bo schował ostrożnie krzyżyk do kieszeni. - Aleksandrze już jest ok? - Zapytał mężczyzna. Aleksander popatrzył na niego. Jego oczy już miały jego poprzedni kolor. - Tak. Dziękuję. Możesz mnie pozszywać - Powiedział cicho, patrząc na Saskię. - Dlatego chciałem, żebyś tego nie widziała. Tak działa lekarstwo na srebro. Zawiera ludzką krew, bo tylko ona jest w stanie jakoś złagodzić ból.. no ale jest efekt uboczny - Powiedział cicho, kładąc się na kanapie i zamykając oczy.
  4. Zabrak skinął głową i popatrzył na innych ludzi, którzy go otaczali. Wiedział, że ci się za nim odwracają, ale ignorował to. Skupił się na rozmowie, która go czeka. - Wiem wiem. Nie spodziewam się, żeby którekolwiek z tych ludzi mi zaufało. Zwłaszcza, że wiesz kim jestem - Powiedział cicho, idąc za mistrzem do windy. Kater zastanawiał się, co oni zamierzają zrobić z Izefetem. W końcu dobrowolnie się im oddał. Widząc Izefeta w celi, jak odbijał piłeczkę zaśmiał się cicho. - Widzę Izefet, że bardzo się bawisz - Zaśmiał się Zabrak, podchodząc do śluzy. Widząc jego strój doszedł do wniosku, że raczej nie był traktowany jakoś bardzo wyjątkowo. Cóż przynajmniej go nie zaniedbują. - Zastanawiam się, co ci strzeliło do głowy, żeby iść się im oddać. Ale chyba wyszło ci to na dobre. Przynajmniej nie gnijesz u Porządku - uśmiechnął się lekko, czekając na słowa swojego towarzysza.
  5. Kiedy Aleksander wypił zawartość butelki zaczął się rzucać. Widać było, jakby coś paliło go w środku. Zaczął się miotać po kanapie, a po chwili spadł na podłogę. Przez kolejne kilka chwil jęczał z bólu i machał rękami, łamiąc przy tym stolik, który stał przed kanapą. Po chwili Aleksander otworzył oczy. Całe czerwone. Wyglądał dość strasznie. Zaczął się rozglądać po pokoju, jakby szukał ofiary. Popatrzył na Lorena, a potem na Patricka i Saskię. Zaczął iść powoli w ich stronę, Jednak zatrzymał się, kiedy Patrick wyciągnął dłoń z krzyżem przed siebie. - Spokojnie Patricku. Nie chcę cię skrzywdzić - Powiedział. Jego głos też był inny. Bardzo zdarty. - Wiem o tym Aleksandrze. Ale wiesz, jak działa wywar. Straciłeś panowanie nad sobą. Proszę cię usiądź i poczekaj, aż efekt przejdzie i będę mógł cię zszyć - Patrick mówił spokojnie. Jednak Aleksander już skierował swój wzrok na Saskię. - Mam nadzieję, że to nie nic się nie stało - Powiedział, idąc powoli w jej stronę. Wyglądał... jakby był głodny. A Saskia była idealnie wysmażonym stekiem. Cóż on chyba faktycznie teraz nad sobą nie do końca panował.
  6. Kater przez całą podróż starał się jak najbardziej odpocząć i nabrać sił, oraz przemyśleć co zrobić, kiedy już dolecą. Widząc jak ktoś podchodzi do nich z goglami uśmiechnął się lekko. - No tak. Bezpieczeństwo - Powiedział pod nosem, dając sobie ząłożyć gogle. Cały czas starał się trzymać Sehtet przy sobie. Nie zamierzał pozwolić, zeby coś się stało. To przez niego ona się znalazła w tak beznadziejnej sytuacji. Więc już teraz wolał ją mieć pod opieką. Kiedy wylądowali Zabrak rozejrzał się po okolicy, próbując dostrzec co to za planeta. Jednak nic to nie dało. Widać było, że albo Rebelianci są na tyle dobrze zorganizowani, że pomyśleli i o tym, albo po prostu była to jedna z planet, na której było po prostu dużo rebeliantów. Słysząc byłego mistrza skinął głową. - Widzę, że jesteście w pełnej mobilizacji co? Jakbyście się spodziewali ataku w każdej chwili - Powiedział, idąc za Jedi. Cały czas trzymał Sehtet za rękę.
  7. Patricka nie trzeba było długo szukać. Saskia wpadła na niego już w połowie drogi do pokoju wspólnego. Mężczyzna miał w jednej ręce butelkę z owym dziwnym płynem. W drugiej natomiast trzymał małe pudełeczko, prawdopodobnie z igłą i nićmi do zszycia rany. - Już idę. Spokojnie - Uśmiechnął się lekko mężczyzna po czym wraz z Saskią wrócili do pokoju. Widok Lorena trochę zaskoczył Patricka, który po chwili zawahania skłonił się lekko. Loren machnął ręką. - Zostawmy uprzejmości na później. Teraz zajmij się moi synem - Powiedział pan zamku, nadal głęboko się nad czymś zastanawiając. Kucharz skinął głową po czym położył igłę i nici na stoliku po czym podszedł i podał butelkę Aleksandrowi. - Wolałbym, żeby Saskia stąd wyszła - Powiedział Aleksander, patrząc z lekką obawą na dziewczynę. Jednak Patrick pokręcił głową. - Gdyby nie miało tu jej być to już dawno siedziałaby w pokoju wspólnym - Odpowiedział mężczyzna po czym odkorkował butelkę. Saskia od razu poczuła zapach różnych ziół.. oraz krwi. Aleksander westchnął po czym zaczął pić. Patrick w tym czasie podszedł do dziewczyny i podał jej srebrny krzyżyk, podobny do tego, który ona miała w kieszeni. - Trzymał. Gdyby coś się działo wyciągnij go przed siebie - Poinstruował kucharz, wyciągając drugi krzyż spod ubrań. Loren westchnął i odsunął się w róg pokoju. Chyba lek miał jakieś dziwne działanie.
  8. Zabrak uśmiechnął się lekko, widząc zachowanie Sehtet. Cieszył się, że tak bardzo mu ufała i, że była blisko. To bardzo uspokajało Katera. Delikatnie głaskał ją po głowie. - Sam nie wiem. Z jednej strony to wiele razy nam pomógł. A jeśli chciałby mnie zabić to miał ku temu wiele okazji. Jednak z drugiej strony... Jest w nim coś, co sprawia, że się obawiam. Coś, co każe mi być w ciągłej gotowości. TO mnie martwi - Powiedział cicho Zabrak, patrząc na Sehtet. Dziewczyna nie musiała wiedzieć, ze w środku ich towarzysza spoczywa jeden z najsilniejszych Darthów w historii. O ile już nie wie to nie będzie jej tym martwił. - No ale ty się tym nie martw. teraz odpocznij. Jesteśmy bezpieczni. Na razie - Dodał w myślach po czym delikatnie pocałował dziewczynę w czoło. On też potrzebował odpoczynku. Musiał być w pełni sił, kiedy dolecą na planetę.
  9. Saskia nie zdążyła wyjść z pokoju z orłem, kiedy drzwi się otworzyły. Do środka wszedł Loren z Aleksander na ramieniu. Mężczyzna położył swojego "syna" Na kanapie. Następnie popatrzył na dziewczynę. - Proszę zostań. Możesz mu dać jedzenie tutaj - Powiedział ciepło, po czym popatrzył na mężczyznę na kanapie. - A teraz liczę, ze któreś z was powie mi co się tutaj stało - Dodał już trochę mniej ciepłym tonem. Nie był zły. Raczej ciekawy. Chociaż była to chłodna ciekawość. Aleksander jęknął jeszcze raz, po czym popatrzył najpierw na Saskię a potem na Lorena. - To byli łowcy. Zabili wilkołaki, które zaatakowały tych staruszków, a kiedy przybyliśmy byli na nas przygotowani. Srebrna sieć i zaklęcie wiążące - Wyjaśnił cicho mężczyzna, próbując usiąść. Jednak Loren powstrzymał go ręką. - Znak na ich strojach sugerował, że polują na wszystko, co nie jest całkowicie człowiekiem. Więc pewnie za niedługo będziemy słyszeć o ginących szlachcicach - Dodał. Twarz Lorena stężała a on sam usiadł na krześle obok. - Tego się obawiałem - Dodał po czym popatrzył na Saskię. - Proszę wypuść orła i idź po Patricka. Trzeba pomóc mojemu synowi - Wydał krótkie polecenie po czym splótł palce ze sobą. Zaczął nad czymś głęboko myśleć. Aleksander w tym czasie popatrzył na dziewczynę i posłał jej lekki uśmiech.
  10. Kater patrzył z lekkim smutkiem na Sehtet, jak wybiegła do łazienki. Kiedy wróciła podszedł do niej i objął ją ramieniem. Przytulił do siebie. - Wybacz. Wolałbym, żebyś tego nie musiała znosić. Ale już wkrótce koniec. Teraz musimy się dostać na Nal Hutta. A potem już będzie z górki - Próbował ją pocieszyć. Dlatego celowo pominął fragment z wyssaniem energii z innej osoby. Miał nadzieję, że Sehtet przeżyje to wszystko. - A teraz lepiej odpocznij. Mamy jeszcze trochę drogi przed sobą. A na miejscu trzymaj się blisko mnie. Mimo wszystko trochę im nie ufam - Dodał cicho Zabrak, po czym pogłaskał dziewczynę po włosach. W głowie toczył wojnę. Z jednej strony wolał, żeby Sehtet została na planecie, wśród rebeliantów. Przynajmniej byłaby tam bezpieczna. Z drugiej strony natomiast ciekawość zżerała go od środka kim jest ten dziwny duch. I co on może mu dać, czego nie jest w stanie zaoferować Darth Bane. To go męczyło już od pierwszego spotkania.
  11. Loren popatrzył na Saskię i posłał jej lekki uśmiech. - Tak Saskia. Możesz pomóc. Idź do gabinetu Aleksandra i zrób tam miejsce, żeby go położyć. Poza tym chyba czeka tam na ciebie jakiś ptak prawda? - Zapytał. A więc przynajmniej wiedział, że Saskia pożyczyła sobie ciało ptaka. No cóż dziewczyna jakoś specjalnie się nie ukrywała lecąc do lasu i wracając. Więc mógł po prostu połączyć ten fakt, z drugim, że Aleksander był ranny. Tak więc raczej nie zostało dziewczynie nic innego niż zrobić to, co co poprosił ją pan Loren. Przynajmniej dziewczyna miała pewność, że Aleksander wrócił bezpiecznie do domu. Teraz tylko liczyć, że to co przygotował dla niego Patrick będzie skuteczne.
  12. Kater westchnął ponownie, patrząc na Sehtet. - Rozumiem. Zobaczę, co da się zrobić. Jeśli nikt ze mną nie pójdzie to najwyżej porwę kogoś po drodze - Powiedział z lekkim zawodem. Wolał nikogo nie porywać. Wolał żeby ktoś poszedł z nim z własnej woli. - I jak mniema Sehtet też musi iść ze mną. Jako łącznik - Dodał bardziej do siebie, po czym wstał i przeszedł się po kuchni. - A teraz muszę się zastanowić nad tym, co powiedzieć tym ludziom, którzy będą ze mną rozmawiać. A to wszystko przez jednego, cholernego Stwora. Przysięgam, że gdy tylko będę miał możliwość to wytnę w pień wszystkie te stwory - Warknął pod nosem i oparł się o przeciwległą ścianę. Nadal patrzył na Sehtet, czekając czy ten duch nadal coś powie. Wciąż nie znał jego imienia, ale pytanie się o nie nie miało sensu, więc darował sobie to pytanie.
  13. Patrick poszedł za dziewczyną do kuchni, trochę zaskoczony jej zachowaniem. Jednak nic nie mówił. Ktoś chciał zaczepić Patricka jednak ten powiedział, że jest zajęty i po chwili już był sam z dziewczyną w kuchni. - Więc jednak nie obyło się bez problemów. Mogłem się domyślić, że nie będzie tak prosto, jak zakładałem - Powiedział, podchodząc do szafki i wyciągając z niej butelkę z jakimś dziwnym płynem. Niby był przeźroczysty, jednak coś małego w nim pływało. Jakieś kuleczki. - Spokojnie. Aleksander jest silny. Pewnie jak wejdziesz na górę to będzie pod oknem. Ale fakt lepiej sprawdźmy czy wszystko z nim ok - Rzucił, kiedy ta wyszła. Jednak patrząc jak wraca i słysząc jej pytanie zdziwił się. - Em... No myślę, że coś bym znalazł. Chyba nawet na desce leży kawałek. Jak mówisz, że ci potrzebny to bierz - Dodał, wyraźnie zbity z tropu. Saskia nie musiała nawet wchodzić do pokoju Aleksandra. Po chwili główne drzwi otworzyły się. Stała w nich wampir, wspierany przez Lorena. Widać było, że pan domu jest czymś mocno zaniepokojony, a Aleksander miał wymalowane cierpienie na twarzy.
  14. Zabrak popatrzył katem oka na Sehtet, przez którą przemawiał nieznajomy Sith. Po jego słowach westchnął. - Wiem. Nie musisz mi przypominać. Znam swoje zadanie - Powiedział cicho po czym odłożył miskę z resztką gulaszu na stolik. Patrzył na swoje ręce. - Sam nie dam rady zaatakować od tak Porządku. Pytanie brzmi co powie ta cała śmieszna komisja. I czego oni będą chcieli ode mnie. Bo chyba wiem, jak ich przekonać, żeby przynajmniej na razie dali mi spokój. Po prostu zaproponuję im pomoc. Raczej się zgodzą - Dodał cicho, podnosząc wzrok na Sehtet. - Mam tylko nadzieję, że to wszystko jest warte tego całego zachodu. Że nie okażesz się jakimś duchem Lorda, który ma swoje humorki - Dodał. czekając czy owy duch jeszcze przemówi czy już da mu spokój.
  15. Po drodze nikt nie zaczepił dziewczyny. Wszyscy siedzieli w pokoju wspólnym. W końcu większość prac na dzisiaj się skończyła, więc przyszła pora na odpoczynek. Patrick siedział na fotelu i czytał jakąś książkę. Kiedy dziewczyna do niego podeszła zamknął księgę, która okazała się być zbiorem poezji średniowiecznej. - O widzę, że już wróciłaś - Powiedział z lekkim uśmiechem - Jak tam spacer? Zobaczyłaś coś ciekawego w okolicy? - Zapytał puszczając jej oko. Wiedział, że to nie był zwykły spacer, ale chyba nie wiedział, że coś się stało z Aleksandrem. Więc zdolności aktorskie nadal były na wysokim poziomie.
  16. Zabrak westchnął po czym poszedł się wykąpać i przebrać w strój od droida. Kiedy wszedł do kuchni i zobaczył uśmiechniętą dziewczynę odwzajemnił uśmiech. Wziął gulasz do rąk i zaczął powoli jeść. - Luke już nie jest moim mistrzem. Był nim, kiedy byłem Jedi. W sumie to dzięki jego nauką jestem kim jestem - Powiedział w połowie posiłki, patrząc na Sehtet - Potem go opuściłem. Jednak był tam jeszcze jeden uczeń. Ben. Był bardzo dobry. Silny w Mocy. Teraz jest kimś innym. Znasz go pod imieniem Kylo Ren. Jeden z dwóch sithów Najwyższego porządku. Wymordował wszystkich innych. Tylko Luke ocalał z rzeźi - Powiedział, zaciskając dłonie w pięści. - A na domiar złego będą nas traktować jak zwykłych więźniów z Kessel. Staniemy przed komisją wojskową. Jednak ja nie mogę tutaj zostać. Mam misję, którą muszę wypełnić. Oraz odpłacić Benowi za to co zrobił - Powiedział cicho, patrząc w resztę gulaszu. Zastanawiał się, co ma teraz zrobić. Musiał chyba poczekać na to co powiedzą na planecie. Oraz co będzie mógł im powiedzieć.
  17. Dziób nie był uwiązany, więc krzyk zadziałał tak, jak zadziałać powinien. Mężczyzna złapał się za uszy i upadł na ziemię. Wtedy to zaklęcie całkowicie przestało działać i Saskia mogła polecieć ratować Aleksandra. Szpony orła były ostre, a więc siatka po chwili szarpania pękła, uwalniając tym samym wampira. Jednak ten nie wyglądał za ciekawie. Miał całe porozcinane nogi, z których powoli sączyła się bardzo jasnoczerwona krew. To samo na rękach i, co dziwne, na policzku. - Dzięki Saskia - Powiedział tylko mężczyzna, po czym odsunął się od siatki, czołgając się do pobliskiego drzewa. Tam oparł się plecami i odetchnął głęboko. - To jeszcze nie koniec! - Saskia usłyszała krzyk mężczyzny. Kiedy się odwróciła zobaczyła, że ten dziwny mag zaczął coś mamrotać pod nosem. Wokół niego zaczęła się unosić mgła. - Jeszcze cię dopadnę! A wtedy pożałujesz, że stanęłaś mi na drodze - Warknął po czym dokończył zaklęcia. Mgła zgęstniała a po chwili opadła w postaci kropel wody. Mężczyzna zniknął. Aleksander westchnął z bólem po czym popatrzył na orła. - Leć do domu. Powiedz Patrickowi, że zostałem ranny. Niech przyniesie co musi do mojego pokoju. Za chwilę tam przyjdę - Powiedział tylko. Następnie, opierając się o drzewo wstał. Widać było, że go cholernie boli, jednak zaczął powoli iść w kierunku zamku.
  18. Kater westchnął, słysząc co zrobił Izefet. To było w jego stylu. Jednak kolejne słowa mężczyzny trochę nim zachwiały. Popatrzył na Luke'a. - Wiesz, że nie mogę zostać. Mam swój cel i swoje zadanie do wykonania. Poza tym chcę pomścić innych, których zabił Ben. Nie możecie mnie więzić wbrew woli - Powiedział z nutką niezadowolenia a wręcz irytacji w głosie. - Wiesz, że zostałem wyszkolony i umiem posługiwać się mocą. Nie jestem waszym wrogiem, ale jeśli będziecie mnie chcieli zamknąć na dobre to będę się bronił. Myślę, że to już o mnie wiesz, że jestem uparty - Ostrzegł. On naprawdę szanował swojego byłego mistrza ale miał też swoje priorytety. - Mam tylko nadzieję, ze dobrze zajmą się Sehtet. Ona też jest ważna. I to nie tylko dla mnie - Dodał po czym odwrócił się do mistrza plecami. - Jeśli pozwolisz, mistrzu pójdę się umyć i ogarnąć. Chcę przemyśleć co powiem komisji. I spokojnie. Nie będę używał na nich Mocy - Uśmiechnął się pod nosem. Jego słowa były prawdziwe.
  19. Problem ze skrzydłami był taki, że były tak ciężkie, że nie dało się nimi nawet ruszyć. Próby poruszania pazurami też niewiele przyniosły. Mężczyzna trzymał się wystarczająco daleko od nóg ptaka, żeby Saskia nie mogła go drapnąć. - Nie wierć się. Tylko się uszkodzisz - Powiedział z uśmiechem mężczyzna po czym wstał i wyciągnął rękę za siebie. Po chwili Saskia dostrzegła, jak grupa pszczół, która zmierzała w jej stronę zamieniła się w kupkę popiołu. - Pszczoły? Serio? Naprawdę musisz być młodą czarownicą - Zakpił mężczyzna. Aleksander wydawał z siebie dziwne dźwięki. Próbował się szarpać. Saskia dostrzegła, że ręce mężczyzny już są poranione.Chyba próbował rękami rozerwać sieć. Po chwili drwiący mężczyzna krzyknął z bólu i złapał się za kostkę. Ugryzł go chyba jakiś wąż. Tak czy inaczej zaklęcie wiążące dziewczynę osłabło. Można było spróbować się uwolnić.
  20. - Dzięki - Powiedział cicho do swoich towarzyszy. Dziewczynie nawet posłał lekki uśmiech. Następnie skupił się na swoim dawnym mistrzu. Westchnął i wstał. Zaczął powoli za nim iść, trzymając się mniej więcej krok lub dwa za nim. - Cieszę się, że udało wam się uratować Izefeta. To dobry towarzysz. Chociaż to, co w nim siedzi napawa mnie lękiem - Powiedział, przypominając sobie dziwną maskę, którą widział, kiedy Izefet pilotował ich statek. - Cóż jak widać będziemy mogli sobie odpocząć dopiero po śmierci. A i to nie jest do końca pewne - Dodał uśmiechając się lekko do siebie. Zabrak nie planował dożyć późnych lat. A raczej on by chciał, ale wierzył, że ktoś będzie mu przeszkadzał. - Dobrze, że masz uczniów. Przynajmniej ktoś będzie kontynuował twoje dzieło. Pytanie zatem co zrobisz z tym chłopcem? I czy mogę iść porozmawiać z Izefetem? W końcu to dzięki niemu mnie znalazłeś - Powiedział patrząc na plecy swojego dawnego mistrza. Musiał zamienić kilka słów z Izefetem. A potem... potem będzie się musiał zastanowić co dalej robić.
  21. Atak Saskii okazał się w pewnym stopniu skuteczny. Jeden z nieszczęśników padł ofiarą pazurów dziewczyny. Saskia poczuła, jak jej pazury wbijają się w oczy mężczyzny. Ten zaczął się rzucać na lewo i prawo, trzymając się za twarzy. Drugi z nich rzucił się, próbując złapać dziewczynę. Jednak nic się nie udało. Wystarczyło lekko odlecieć. Jednak po chwili Saskia dostrzegła, że z zza drzewa wyszedł kolejny mężczyzna. Zaczął coś mamrotać pod nosem. Nagle skrzydła orła stały się ciężkie. Na tyle ciężkie, że sam ich ciężar sprawił, że ptak wylądował na ziemi i nie mógł się ruszyć. - No proszę proszę. Wampir współpracuje z wiedźmą? - Zapytał człowiek, klękając przed ptakiem. Mężczyzna złapał ptaka za dziób. - Nie wiem, kim jesteś. Ale wierz mi, że źle postąpiłaś, przychodząc tutaj. Ale kto by cię mógł winić? W końcu każdy może popełnić błąd. - Powiedział, uśmiechając się do niej paskudnie. Aleksander nadal próbował się wyrwać. Jednak niemożność dotknięcia siatki znacznie utrudniała sprawę.
  22. Kater wszedł na statek, nadal trzymając dziewczynę pod rękę. Przez początek drogi nic nie mówił, tylko słuchał co mistrz ma do powiedzenia. Słysząc o tym co się stało zacisnął dłonie. Warknął pod nosem cicho. Jego Moc zaczynała się poruszać. Mężczyzna był zły. - Kylo... Jak mógł... Teraz jest pierwszy na liście - Powiedział do siebie po czym popatrzył na mistrza. - Gdzie jest Izefet? Powiedziałeś, że poświęcił się i dał się zamknąć w celi. To znaczy, że on jeszcze żyje? - Zapytał. Wiedział, że Kage jest twardy, ale i tak obawiał się, czy nadal żył. W końcu jego też będzie trzeba uratować. Chodź fakt, myśl, że będzie go musiał potem zabić trochę go gnębiła. Kiedy usłyszał o umyciu się nie ruszył się z miejsca - Zanim pójdę odpowiedz na moje pytania Luke. Co zamierzasz teraz zrobić? Zakon się rozpadł, Ty jesteś ostatnim żywym Jedi. A ja nie podążę za tobą. Nie mogę. Mam swoje cele i zadania. I muszę je wykonać. Żeby Moc wróciła do równowagi - Powiedział spokojnie. Zastanawiał się, co myśli teraz jego dawny mistrz. I czy ma wobec niego jakieś plany.
  23. Po chwili oboje znaleźli się na niedużej polanie. Przed Saskią i Aleksandrem rozciągnął się bardzo dziwny i nietypowy widok. A co więcej, ten widok był trochę nieprzyjemny. Mianowicie przed nimi, na kilku drzewach wisiały 3 dorosłe wilkołaki. Każdy z nich był martwy, rozcięty a ich flaki walały się wszędzie. - Nie podoba mi się to - Powiedział pod nosem Aleksander, sięgając po nóż. Jednak nic nie zdołał zrobić. Nagle zza krzaków wyskoczyły dwie postacie w długich, czarnych szatach. Wyglądali groźnie. Każdy z nich miał na płaszczu wyszyty znak, składający się ze złamanego krzyża, złamanego sztyletu i przebitej dłoni. Rzucili w wampira czymś, co wyglądało jak sieć rybacka. Ten zdołał odskoczyć, jednak sieć zahaczyła o jego nogę. Mężczyzna krzyknął z bólu. Saskia-orzeł dostrzegła, że sieć jest przetykana srebrną nicią. Jeszcze żaden z napastników nie dostrzegł dziewczyny.
  24. Kater skinął lekko głową po czym popatrzył jak jego dawny mistrz niesie chłopaka. Słysząc słowa Sehtet skinął głową. - Tak. To jest prawdziwy Jedi. Mój były mistrz, zanim postanowiłem iść szukać wiedzy - Powiedział do niej po czym delikatnie objął ją ręką i poszedł w kierunku statku. - Tak jestem ciekawy. Miałem się właśnie pytać - Powiedział, prowadząc obok siebie dziewczynę. - Kto ci powiedział? Masz tutaj jakieś kontakty? Czy może odnalazłeś mojego towarzysza? A może to Moc dała ci o mnie znać? - Zapytał zaciekawiony zabrak, szukając wzrokiem czy ktoś na nich nie poluje. W końcu nadal byli zagrożeni. - I czemu akurat ja? Czyżbyś cenił mnie bardziej od reszty? Mimo faktu, że ja cię zostawiłem i odszedłem? - Katerowi pytanie chodziły po głowie. I chciał jak najszybciej poznać odpowiedzi na wszystkie z nich.
  25. Sama chatka nie była ukryta. Po prostu stała na końcu drogi. Saskia dostrzegła, że przed domem stoją dwie osoby. Strażnicy. Wokół domu mogła również dostrzec ślady stóp oraz ślady po przeszukaniu. Po chwili do strażników podszedł Aleksander. Mężczyźni skrzyżowali swoje miecze, blokując tym samym wejście, jednak wampir popatrzył na nich. Saskia w ciele orła odczuła jakieś dziwne wibracje w powietrzu. Po chwili obaj strażnicy poszli za dom a mężczyzna wszedł do środka. Po chwili wyszedł i pokazał ręką Saskii, żeby kierowała się w las. On również tam ruszył, jednak teraz już biegł. Widać albo złapał jakiś trop, albo coś usłyszał. Obie opcje były prawdopodobne. Kiedy Saskia zagłębiała się w las dostrzegła, poza śladami ludzi, również ślady łap. Wilczych łap.
×
×
  • Utwórz nowe...